Skip to main content

Full text of "Kopernikijana czyli materyaly do pism i zycia Mikolaja Kopernika .."

See other formats


This  is  a  digital  copy  of  a  book  that  was  preserved  for  generations  on  library  shelves  before  it  was  carefully  scanned  by  Google  as  part  of  a  project 
to  make  the  world's  books  discoverable  online. 

It  has  survived  long  enough  for  the  copyright  to  expire  and  the  book  to  enter  the  public  domain.  A  public  domain  book  is  one  that  was  never  subject 
to  copyright  or  whose  legał  copyright  term  has  expired.  Whether  a  book  is  in  the  public  domain  may  vary  country  to  country.  Public  domain  books 
are  our  gateways  to  the  past,  representing  a  wealth  of  history,  culture  and  knowledge  thafs  often  difficult  to  discover. 

Marks,  notations  and  other  marginalia  present  in  the  original  volume  will  appear  in  this  file  -  a  reminder  of  this  book's  long  journey  from  the 
publisher  to  a  library  and  finally  to  you. 

Usage  guidelines 

Google  is  proud  to  partner  with  libraries  to  digitize  public  domain  materials  and  make  them  widely  accessible.  Public  domain  books  belong  to  the 
public  and  we  are  merely  their  custodians.  Nevertheless,  this  work  is  expensive,  so  in  order  to  keep  providing  this  resource,  we  have  taken  steps  to 
prevent  abuse  by  commercial  parties,  including  placing  technical  restrictions  on  automated  ąuerying. 

We  also  ask  that  you: 

+  Make  non-commercial  use  of  the  file s  We  designed  Google  Book  Search  for  use  by  individuals,  and  we  reąuest  that  you  use  these  files  for 
personal,  non-commercial  purposes. 

+  Refrainfrom  automated  ąuerying  Do  not  send  automated  ąueries  of  any  sort  to  Google's  system:  If  you  are  conducting  research  on  machinę 
translation,  optical  character  recognition  or  other  areas  where  access  to  a  large  amount  of  text  is  helpful,  please  contact  us.  We  encourage  the 
use  of  public  domain  materials  for  these  purposes  and  may  be  able  to  help. 

+  Maintain  attribution  The  Google  "watermark"  you  see  on  each  file  is  essential  for  informing  people  about  this  project  and  helping  them  find 
additional  materials  through  Google  Book  Search.  Please  do  not  remove  it. 

+  Keep  it  legał  Whatever  your  use,  remember  that  you  are  responsible  for  ensuring  that  what  you  are  doing  is  legał.  Do  not  assume  that  just 
because  we  believe  a  book  is  in  the  public  domain  for  users  in  the  United  States,  that  the  work  is  also  in  the  public  domain  for  users  in  other 
countries.  Whether  a  book  is  still  in  copyright  varies  from  country  to  country,  and  we  can't  offer  guidance  on  whether  any  specific  use  of 
any  specific  book  is  allowed.  Please  do  not  assume  that  a  book's  appearance  in  Google  Book  Search  means  it  can  be  used  in  any  manner 
any  where  in  the  world.  Copyright  infringement  liability  can  be  ąuite  severe. 

About  Google  Book  Search 

Google's  mission  is  to  organize  the  world's  information  and  to  make  it  universally  accessible  and  useful.  Google  Book  Search  helps  readers 
discover  the  world's  books  while  helping  authors  and  publishers  reach  new  audiences.  You  can  search  through  the  fuli  text  of  this  book  on  the  web 

at  http  :  //books  .  google  .  com/| 


Digitized  by 


Google 


LIBRARY 


Uniyersity  of  California. 


Class 


Digitized  by  CjOOClC 


K     4 


Digitized  by 


Google 


Digitized  by 


Google 


fl 


CZTŁI 


MATERIAŁY  DO  FISI  I  ŻYCIA 


MIKOŁAJA  KOPERNIKA. 


ZEBEAŁ 


X.  IGNACY  IPOLKLCrWSKlI. 


TOMI. 


„Chwała  Wielkiego  Męża  na  Ojczyznę  spływa." 

*  Ody  (Mńtkiego. 


GNIEZNO. 

!                                                       DBUKDBM   J.  B.   ŁANGIEGO. 

1873. 

\ 

1 

1 

Digitized  by 

Google 


Digitized  by  VjOOQ16 


Ir 


PśWIADCZENIE   y^YDAWCY. 


najcenniejsza  spuścizna  jaka  nam  pozostała  po  Męża 
wiekopomnej  chwały,  Mikołaju  Koperniku,  jego  genialne 
dzieło  0  obrotach  ciał  niebieskich,  trzy  razy  wydane  w  języku 
łacińskim,  a  raz  czwarty  przed  20  laty  w  Warszawie,  z  pol- 
skiem  tłumaczeniem,  obecnie  w  piątej  ma  być  wydane  edy- 
cyi  w  Toruniu,  podług  pierwowzoru  pierwszej  edycyi  Norym- 
berskiej z  1543  roku.  Oprócz  tego  genialnego  dzieła,  zacho- 
wane mamy  po  Koperniku  inne  jeszcze  skarby  ducha,  inne 
prace  umysłu  jego;  mamy  drogie  pomniki  uwielbienia,  jakie 
oddali  Mężowi  uczonemu  współziomkowie  jego,  piórem  i  czy- 
nem. 

Cześć,  jaką  winniśmy  każdej  literze  Kopernika — posza- 
nowanie tego  wszystkiego  co  o  nim  napisali  Rodacy,  jest 
nam  zachętą  do  wydania  trzech  tomowego  dzieła,  tom  ka- 
żdy o  dwudziestu  mniej  więcej  arkuszach  druku,  pod  tytu- 
łem: Kopernikijana,  to  jest  materyały  do  pism  i  życia  Mi- 
kołaja Kopernika;  w  których  pomieścimy  w  polskim  języku 
'to  wszystko,  co  napisał  Kopernik  z  wyjątkiem  samego  dzieła 
o  obrotach  ciał  niebieskich,  dalej  to  wszystko  co  o  Koper- 
niku napisali  Polacy. 

Kollekcya  ta  dziwną  się  zapewne  wyda  niejednemu, 
zwłaszcza  gdy  w  niej  znajdzie  przeważnie  pomieszczone  rze- 
czy takie,  które  już  drukiem  ogłaszane  były  różnemi  czasy; 
gdy  w  tej  kollekcyi  znajdzie  rzeczy  mniejszej  wagi,  zbyt 
często  powtarzające  się.  Więc  tłumaczę  się  przedewszystkiem 


O O  f\    mą 


1 


Digitized  by 


Google 


n. 


dla  czego  to  czynię.  Zbierając  materyały  do  życiorysu  Ko- 
pernika nasze  i  obce,  natrafiłem  nieraz  na  druki  tak  tru- 
dne do  nabycia,  tak  mało  znane  fachowym  nawet  literatom; 
natrafiłem  na  inne  rozproszone  po  pismach  peryodycznych, 
tak  nieprzystępnych  dla  wielu,  nie  zawsze  znajdujących  się 
i  w  najbogatszych  bibliotekach,  natrafiałem  na  rzeczy  w  nie- 
wielu tylko  egzemplarzach  odbite,  a  nadewszystko,  zestawia- 
jąc to,  co  napisali  o  Koperniku  Polacy,  z  tern  co  obcy  razem 
wzięci  autorowie  ogłosili  o  nim;  gdy  znalazłem  istotną  prze- 
wagę na  stronę  naszą,  gdy  znalazły  się  i  takie  materyały 
które  dotąd  nie  były  ogłoszone  drukiem,  wreszcie  i  takie 
które  specyalnie  do  tej  opracowałem  kollekcyi  —  postanowi- 
łem w  czterechsetny  Jubileusz  urodzin  Kopernika  i  tę  jeszcze 
dla  ziomków  dołączyć  pamiątkę. 

Zebrane  przezemnie  artykuły  rozdzieliwszy  na  trzy  czę- 
ści, pobieżnie  opiszę  takowe. 

W  tomie  najprzód  pierwszym,  obecnym,  pomieszczone 
są  drobniejsze  pisma  i  listy  Kopernika  —  Listy  o  Koperniku 
współczesne  i  późniejsze.  Pierwsze  opowiadanie  o  dziele  jego, 
skreślone  przez  Jerzego  Joachima  Retyka,  i  przedmowa  te- 
goż do  trygonometryi  Kopernika,  wszystko  to,  jak  wiadomo, 
było  pisane  po  łacinie,  a  my  tu  dajemy  w  polskim  tylko 
przekładzie.  —  Dalej  w  tym  tomie  pierwszym,  zamieściliśmy 
trzy  rozprawy :  dyrektora  obserwatoryum  w  Warszawie  Bara- 
nowskiego, tyczące  się  dzieła  Kopernika  o  obrotach  ciał  niebie- 
skich, —  Rozprawę  Lelewela  o  zasługach  Kopernika  w  geogra- 
fii—  i  dwie  rozprawy  profesora  Szulca,  konieczne  do  utwo- 
rzenia sobie  jasnego  sądu  o  ojczyźnie  Astronoma. 

Wyżej  powiedziałem:  że  drobniejsze  pisma  i  listy  Ko- 
pernika, jako  też  inne  rozprawy  dzieła  jego  dotyczące,  acz- 
kolwiek oryginalnie  pisane  po  łacinie,  w  polskim  tylko  daję 
przekładzie,  znowu  tłumaczę  się  dla  czego  to  czynię.  Źró- 
dłowo oceniając  każdy  materyał  historyczny,  należy  bez  wąt- 
pienia, w  oryginale,  o  ile  to  być  może,  umieszczać  takowy. 
Grdy  jednakże  w  zamierzonej  tu  kollekcyi  chodzi  o  wybitną 


Digitized  by 


Google 


m. 


cechę  polskości,  o  przystępne  dzieło  dla  wszystkich  Polaków, 
gdy  w  wspaniałem  Warszawskiem  wydaniu  dzieł  Kopernika, 
rzeczy  o  których  tu  mowa,  w  oryginałach  były  ogłoszone 
źródłowo,  gdy  Warszawskie  wydanie  za  kosztowne  jest,  nie 
przystępne  dla  wielu,  a  nawet  wyczerpane,  gdy  w  końcu 
znacznie  by  to  zwiększyło  nakład  i  koszta  druku,  z  tych 
przeto  powodów  ograniczyłem  się  jedynie  na  polskim  texcie. 

Trzy  rozprawy  Baranowskiego,  —  dwie  Szulca,  i  jedna 
Lelewela,  tak  jak  były  oryginalnie  napisane,  wydane  tu  są 
w  polskim  tylko  języku. 

Tom  drugi  zamierzonej  kollekcyi  obejmować  będzie  same 
życiorysy  Kopernika,  różnych  pisarzy,  od  najdawniejszego 
zacząwszy  skreślonego  przez  Starowolskiego  z  1627  roku, 
aż  do  ostatniego  z  roku  bieżącego.  Ogółem  większych  tu 
życiorysów,  i  drobniejszych  szkiców,  będzie  z  górą  trzydzie- 
ści, z  tych  dwa  tylko:  Starowolskiego  z  języka  łacińskiego, 
a  Krystyna  Lacha  Szyrmy  z  języka  angielskiego  przełożone 
będą  na  język  polski,  inne  jak  były  pisane  w  oryginałach 
polskich  pozostaną.  —  Oprócz  wspomnionych  dwóch  życiory- 
sów Kopernika,  przez  Polaków  w  obcych  językach  pisanych 
—  z  ważniejszych  są  jeszcze  trzy:  dwa  po  francuzku  —  Ozyń- 
skiego  i  Chodźki  —  i  znany  z  ostatnich  czasów  R***  (Roemera) 
po  niemiecku,  ale  te  dla  tego  że  są  za  obszerne  nie  wejdą  do 
kollekcyi.  —  Z  polskich  życiorysów  osobno  wydanych  wejdą 
tu :  Krzyżanowskiego,  Szulca  i  Radwańskiego,  a  z  zamieszczo- 
nych w  pismach  peryodycznych  lub  zbiorowych:  Śniadeckie- 
go, Sołtykowicza,  Bentkowskiego,  Hubego,  Gąsiorowskiego, 
Chodynieckiego,  Krzyżanowskiego,  Oleszczyńskiego,  Bartosze- 
wicza, Rogalskiego,  Łukaszewicza,  Wierzejskiego,  Pankiewicza, 
Rychcickiego,  Feldmanowskiego  i  kilku  innych  jeszcze  auto- 
rów, drobniejsze  szkice  do  żywota  Mikołaja  Kopernika. 

Znane  to  są  wprawdzie  rzeczy,  bardzo  często  jeden 
autor  przepisywał  z  drugiego,  szczęśliwie  lub  mniej  szczęśliwie, 
ale  zbiór  taki  należy  do  kompletu,  ale  u  wielu  znajdzie  się 
szczegół  pomijany  od  innych. 


Digitized  by 


Google 


IV. 


Tom  trzeci  zawierać  będzie  artykuły  nie  pomieszczone 
w  dwóch  poprzednich  tomach,  a  w  tych  wiele  rzeczy  dru- 
kiem dotąd  nie  ogłoszonych*  —  Tu  więc  będą:  Wyciągi  z  urzę- 
dowych akt  tyczących  się  familii  Kopernika,  —  Lista  współ- 
uczniów  i  profesorów  Kopernika,  —  Listy  różnych  osób  odno- 
szące się  do  życia,  nauki  i  czci  składanej  Kopernikowi. 
Wiersze  i  epigrammata  na  cześć  Astronoma  —  Ikonografia 
wizerunków  Kopernika,  pomników  mu  wzniesionych,  publi- 
kowanych w  sztychach,  drzeworytach  lub  litografiach;  wiado- 
mości o  celniejszych  portretach  olejnych  Kopernika,  i  dokła- 
dny opis  medali  wybitych  na  cześć  jego.  Z  nieogłoszonych 
jeszcze  drukiem  rzeczy  dotyczących  Kopernika,  będą  w  tym 
trzecim  tomie  Akta  urzędowe  Rady  stanu  z  czasów  księstwa 
Warszawskiego  od  1809  do  1816,  odnoszące  się  do  mającego 
się  wystawić  Kopernikowi  pomnika  w  Toruniu.  Z  druków, 
będą  tu  szczegóły  wzniesienia  pomnika  w  Warszawie,  i  opisy 
tej  uroczystości  zebrane  z  pism  współczesnych.  Dalej  luźne 
drobniejsze  a  ciekawe  artykuły  bądź  o  Astronomie  samym, 
bądź  o  rodzinie  jego  —  potem  dwanaście  artykułów 
i  rozpraw  moich  o  Koperniku,  zamieszczonych  w  ostatnich 
czasach  w  różnych  pismach  polskich;  nakoniec  obraz  fan- 
tastyczny o  Koperniku  napisany  po  włosku  a  przetłumaczony 
przez  Kulczyckiego  i  Ostatnie  chwile  Kopernika,  obrazek 
dramatyczny  napisany  przez  Wacława  Szymanowskiego. 

Tą  kollekcyą,  pochlebiamy  sobie,  że  przyjemność  sprawimy 
Rodakom,  a  Cudzoziemców  naocznie  przekonamy,  ile  to 
Polacy  napisali  o  Ziomku  swoim  Mikołaju  Koperniku. 


X.  Jonact  Polkowski. 


Digitized  by  VjOOQ16 


Wtórnie  pierwszym  mieszczą  się: 

a)  Pisma  Kopernika  tylko  w  polskim  przekładzie,  a  miano- 
wicie: Listy  Teofilakta  Simokatty. — Rozprawa  o  urządzeniu 
monety.  —  Skarga  Kapituły  Warmińskiej  na  nadużycia 
Krzyżaków,  redagowana  przez  Kopernika.  —  Poemat  reli- 
gijny siedm  gwiazd. — List  do  Papieża  Pawła  III.  —  Przed- 
mowa do  dzieła  o  Obrotach  ciał  niebieskich,  —  List  do 
Bernarda  Wapowskiego  o  ósmej  sferze.  —  Szesnaście  li- 
stów Kopernika  do  różnych  osób. 

b)  Pisma    tyczące    się    nauki   Kopernika    i   Ojczyzny   jego, 

a  mianowicie :  Ośm  listów  do  Kopernika  i  o  Koperniku. 
—  Pierwsze  opowiadanie  o  obrotach  ciał  niebieskich 
Jerzego  Joachima  Retyka.  —  Tegoż  przedmowa  do  Try- 
gonometryi  Kopernika.  —  Tegoż  nowe  efemerydy  podług 
Kopernika.  —  Przedmowa  Baranowskiego  przy  Warsza- 
wskiem  wydaniu  dzieł  Kopernika;  tegoż  recenzya  War- 
szawskiego wydania  dzieł  Kopernika.  —  O  obrotach  ciał 
niebieskich  Baranowskiego.  —  Obraz  postępu  nauk  Astro- 
nomicznych i  fizycznych  w  Polsce.  —  Joachima  Lelewela 
rozprawa  o  Koperniku. — O  Tarnowie  Mazowieckim  i  o  sna- 
czeniu  dawnych  Prus,  dwie  rozprawy  Dominika  Szulca. 


Digitized  by 


Google 


Spis  rzeczy  w  tomie  pierwszym. 


stor. 
Oświadczenie  wydawcy. 

Treść  tomu  I — 

Listy  Teofilakta  Scholastyka  Simokatty 7 

Rozprawa  o  urządzenia  monety 33 

Skarga  kapituły  przeciw  Krzyżakom 45 

Poemat  religijny  siedm  gwiazd 49 

List  Kopernika  do  Papieża  Pawła  HI 61 

Przedmowa  do  dzieła  o  Obrotach  ciał  niebieskich 66 

List  do  Bernarda  Wapowskiego 68 

„    do  Kapituły  Warmińskiej  z  22  Października  1518 74 

„    do  Biskupa  Ferbera  z  29  Lutego  1524 75 

„    do  Felka  Reich  z  12  Kwietnia  1526 76 

„     do  Biskupa  Dantyszka  w  Wielki  Piątek  1533 78 

„              „                 „             z  8  Czerwca  1536 79 

„              „                  „             z  9  Sierpnia  1537 80 

„              „                 „z  17  Marca  1538 81 

„              „                 „             z  15  Kwietnia  1538 81 

„              „                 „             z  2  Grudnia  1538 82 

*              M                 n             2  11  Stycznia  1539 83 

H              w                 »»             z  3  Marca  1539 83 

„              H                 ,»             z  11  Marca  1539 84 

„    Kopernika  do  księcia  Alberta  z  15  Czerwca  1541 85 

„            „                   „            „       z  21  Czerwca  1541 86 

„            „         do  Biskupa  Dantyszka  z  27  Czerwca  1541 86 

„            „                  „                 „        z  28  Września  1541 87 

„    Kardynała  Szonberga  do  Kopernika  z  1  Listopada  1536 89 

„    Xcia  Alberta  do  Kopernika  z  6  Kwietnia  1541 90 

„    Kapituły  Warmińskiej  do  Xoia  Alberta  Pruskiego  z  6  Kwietnia  1541  90 

Wyjątek  z  listu  kapituły  Warmińskiej  do  księcia  Alberta  Pruskiego      ...  91 

List  Tidemana  Gize  do  Jerzego  Donnera  z  8  Grudnia  1542 91 

„            „            „     do  Jerzego  Joachima  Retyka  z  26  Lipca  1543  ...  92 

„      Kanonika  Donnera  do  Xcia  Alberta  z  3  Sierpnia  1543          ....  93 

„      Kapryniego  do  Biskupa  Maciejowskiego  z  27  Września  1542    ...  94 

„      Brzoskiego  o  Koperniku  z  1616 95 

Pierwsze  opowiadanie  Retyka  o  obrotach  ciał  niebieskich 96 

Tegoż  przedmowa  do  Trygonometryi  Kopernika 145 

Tegoż  nowe  efemerydy  podług  Kopernika 148 

Przedmowa  Baranowskiego  do  dzieła  Kopernika 153 

Treść'  dzieła  i  pism  Kopernika 161 

O  obrotach  ciał  niebieskich                                  183 

Obraz  postępu  nauk  Astronomicznych  i  fizycznych 197 

Joachima  Lelewela  Rozprawa  o  Koperniku 211 

O  Tarnowie  Mazowieckim  Profesora  Szulca 225 

O  Znaczeniu  dawnych  Prus  Profesora  Szulca 253 


Digitized  by 


Google 


TEOFWA  SCHOLASTYKA  SYIOKATT 

LISTY 

OBYCZAJOWE,  SIELSKIE  I  EROTYCZNE 

Z  GEBCHEOO  HA  J3ZYK  ŁACIŃSKI  PBZHŁOŻYŁ 


TheophilacU  scolattici  Sknoccati  ęple  (epistolae)  morale* :  ruraUt  et  amatorim,  inier- 
pretatione  latina.  Cracowm  in  domo  Domini  Johanms  Haller  omno  saktiie  noetra  1509. 
Pod  takim  tytułem,  w  czasie  swej  bytności  w  Krakowie  w  1509  wydał  Kopernik  tę  niewielką 
książeczkę  Greckiego  prozaika,  u  Hallera  in  4to  o  40  kartkach,  dedykując  takową  wujowi 
swemu  Łukaszowi  Biskupowi  Warmińskiemu.  Pochwalny  wiersz,  jaki  Wawrzyniec  Korwinus 
napisał  na  ten  piękny  przekład  Kopernika,  zamieszczony  na  czele,  uwiódł  niektórych  z  na- 
szych Bibliografów  że  i  całe  dziełko  przyznawano  Korwinowi  Jocher  dopiero  pierwszy 
I  str.  113  błąd  ten  sprostował.  Broszurka  ta  niezmiernie  rzadka,  w  pierwszej  edycyi  nie- 
znana była  nawet  p.  Boissonade,  który  wydając  Teofilakta  po  grecku  i  łacinie  w  Paryżu 
1835,  we  wstępie  wylicza  wszystkie  wydania  i  przekłady,  a  ten  właśnie  przekład  Koper- 
nika pomija.  Drugie  wydanie  listów  Teofilakta  z  przekładem  polskim  znajduje  się  w  War- 
szawskiem  wydaniu  dzieł  Kopernika. 

(Prztkaul  Wtdawot.) 


Digitized  by 


Google 


Digitized  by 


Google 


yv: 


IERSZ 

Wawrzyńca  Korwina  pisarza  królewskiego  miasta  Wrocławia,  w  którym 
żegnając  Frusak&w,  opisuje  jak  wielką  przyjemnoSć  mu  sprawiły  nastę- 
pujące Teofilakła  listy,  i  jak  wygnańcowi  z  rodzinnej  ziemi  słodkim  jest 

powrót  do  ojczyzny. 

&iemio  pruska,  na  którą  świetnych  gwiazd  północnego  nieba  Nitdźwi*- 
dńe  z  Wolarzem  patrzą  w  błyszczących  wozach,  żegnam  cię,  która  masz 
zbożodajne  łany,  rzeki  i  zatoki  rybne,  winorodne  wzgórza,  i  jesteś  obfitą 
w  dobytek  domowy.  I  gdzie  cię  skraplają  wody  północnego  morza,  łzy 
Hehad,  drogi  bursztyn  zbierasz. 

I  nie  przestając  na  własnych  płodach,  jeszcze  zgromadzasz  skarby 
innych  krajów,  tak  morzem  jako  i  lądem. 

Między  pruskiemi  znaczniejsze  miasto,  Toruniu!   pod  szczęśliwą 
wróżbą  po  trzykroć  i  czterykroć  żegnam  cię. 

Gdy  złociste  słońce  dwa  razy  łuk  zwierzyńca  obiega,  ty  mnie  z  nie- 
wymowną dobrocią  pielęgnujesz. 

Niech  senat  twój  będzie  szczęśliwym  wraz  z  swobodnym  ludem; 
niech  każdy  obywatel  przyjemnie  spędza  życie. 

Lubo  zaś  nie  mogę  ci  się  godnie  wywdzięczyć  za  twe  dobrodziej- 
stwa i  chlubnie  doznaną  uprzejmość, 

Jednakże  wiecznie  cię  opiewać  będę,  dopóki  około  twoich  murów 
nie  przestanie  płynąć  Wisła. 

Obdarza  cię  godnie  wnuk  Atlasa  przyjazną  gwiazdą;  błogi,  rodzisz 
najszanowniejszych  mężów, 

Pomiędzy  któremi  wielkiej    powagi    Łukasz,'   dostojny  pasterz  i 
zwierzchnik  z  pobożności  słynie. 

Warmia,  której  wielka  część  ziemi  pruskiej  podlega,  prawdziwie 
szczęśliwa  pod  swoim  rządem. 

Przy  nim  uczony  mąż,  jak  wierny  Achates  przy  Eneaszu,  dzieła 
tego  z  greczyzny  na  łacińską  mowę  tłumacz. 


Digitized  by 


Google 


Który  szybki  bieg  księżyca  i  odnawiające  się  kolejno  ruchy  ziemi 
wykłada  i  gwiazdy  z  uciekającemi  kulami. 

Zdumiewające  dzieło  Wszechmocnego  i  skryte  przyczyny  rzeczy  umie 
z  dziwnych  wyszukiwać  początków. 

Pomijam  wielu  innych,  gdyż  woźnica  puściwszy  wolniej  cugle,  nie. 
zatrzymiye  koni. 

Jemu  żona  moja  Anna  z  wielkiej  miłości  dla  lubej  ojczyzny,  kazała 
była  wartkie  posuwać  koła. 

Przeto,  Toruniu,  jeszcze  i  jeszcze  bywaj  zdrów;  oby  zawsze  dla 
twej  sprawy  wzrastała  sława! 

Ztąd  przez  wonnego  gaju  sośninę,  przez  wielkie  lasy,  przez  doliny, 
przez  góry  jadę,  przez  wiele  miast  przejeżdżam  i  przez  obszerne  kraje, 
które  twemu,  królu  Zygmuncie,  potężnemu  berłu  podlegają. 

Te  obszerne  niwy  w  trzech  dniach  przebywam.  Tak  spieszę  wesół, 
ażebym  do  ojczystych  zagród  przybył. 

A  lubo  przykrą  jest  ta  podróż,  jednak  samo  czytanie  greckiego 
Symokaty,  uczyniło  ją  jakkolwiek  powabną. 

Aż  przybywam  do  granic  Sarmackiej  ziemi,  które  niestała  rzeka  od 
naszych  pól  przedziela. 

Rzeka  piaszczysta,  wyąca  się  po  sitowiem  zarosłych  skałach,  spada- 
jącemi  wodami  pomnaża  szmer  usypiający. 

Tu  wchodzim  pod  bardzo  nędzną  strzechę  ubogiej  chaty  i  zmęczone 
nakarmiamy  konie. 

.   Serki,  które  nie  dosuszyły  się  jeszcze  w  leszczynowej  pleciance,  go- 
ścinna staruszka  nam  przynosi. 

Ale  gdy  ta  nie  miała  smacznego  napoju  z  jęczmienia,  z  sąsiedniego 
stawu  koję  palące  pragnienie. 

Czerpie  i  Anna  wklęsłemi  dłoniami  srebrzyste  wody,  gdzie  się  zda- 
wały obmywać  Szlązką  ziemię. 

I  rzecze:  sądziłam,  że  to  kielichy  chłodnego  wina,  tak  słodką  jest 
w  ustach  woda. 

Czwartego  dnia  Szlązk  nas  przyjmuje  łagodnym  powiewem  powietrza 
i  niebem  przyjaźniejszem. 

Tu  żona  stanąwszy  na  ziemi  oddawna  upragnionej,  temi  słowy  po- 
zdrawia kraj  ojczysty: 

Witam  cię  ziefoiol  zdrowie  moje,  śluby  i  wesela,  która  mię  jako 
niemowlę  z  wielką  troskliwością  pielęgnujesz. 

Przyjmy  powracającą  od  granic  ziemi  pruskiej,  że  zwykłą  dla  córki 
uprzejmością  podejmig. 

Wygnanka,  zawsze  cię  w  pamiętnem  sercu  miałam.  I  słodko  było 
pomyśleć  o  tobie. 


Digitized  by 


Google 


Gdyby  mi  Prusy  dożyły  żaglowym  portem,  i  modry  okręt  dawał 
prowadzone  bogactwa;  gdyby,  jak  mi  poprostu  miły  małżonek  często 
mawiał,  Hermus  toczył  złotodajne  wody, 

Albo  gdyby  mi  płynęło  z  gór  Kaukaskich  złoto,  które  po  spadnięciu 
deoczu,  Kolchickie  ludy  zbierają, 

Ty  mi,  luba  rodzicielko,  daleko  jesteś  pożądańszą  i  nic  nie  ma  na 
'uli  ziemskiej,  cobym  więcej  nad  ciebie  ceniła. 

To  wyrzekłszy,  radosna,  ukochane  bóstwa  domowe  przyobiecanym 
darem  do  zwykłej  wzywa  pomocy. 

Wtedy  i  ja  powiedziałem:  O  niebianie,  najłaskawsze  bóstwa,  pod 
których  opieką  ta  ziemia  kwitnie! 

I  ty  święta,  Jadwigo,  pod  której  zwierzchnictwem  niegdyś  Szlązk, 
a  teraz  cały  dwór  niebieski  zostaje  1 

Sprawcie,  ażeby  Król  wszechmocnego  Olimpu  zachował  nas  przy 
zdrowiu  i  ojczystemu  powrócił  bóstwu. 

Gdy  to  mówię,  pokazują  się  na  najwyższem  wzgórzu  we  mgle  ciemne 
szczyty  wybiegającej  wieży. 

Zwolna  odsłania  się  o  wysokich  gmachach  Wrocław,  sięgający  pra- 
wie stref  księżyca. 

Uradowani,  wchodzimy  do  wielkiego  miasta,  gdy  zapadające  słońce 
zanurzyło  się  w  zachodnich  oceanu  wodach. 

I  gdy  przybyszom  mili  winszują  przyjaciele,  zdążamy  pod  ulubione 
strzechy  dawno  niewidzianego  domu, 

Tu  gdzie  siedmiorakie  zakręty  obfita  w  ryby  Oława  toczy,  i  mile 
szumi  rozbijającemi  się  wodami 

Niech  ten  dom  przez  wiele  lat  nietknięty,  pozwoli  mi  łaskawy  Bóg 
z  lubą  małżonką  posiadać. 

Inny  wygnaniec  w  ciężkich  przygodach,  niech  sobie  szuka  zysków 
i  niech  żegluje  do  słupów  Herkulesowych. 

Niech  płynie  poza  skwarne  ramiona  palącego  Raka,  i  poza  miejsca 
spragnione  suszą  umiarkowanej  strefy. 

Niech  dąży  do  dawnego  z  jaśniejących  gwiazd  Ołtarza  i  zmierza 
do  ukrytych  gwiazd  bieguna  południowego. 

I  pierwej  miotany  po  nieznanem  morzu,  niech  nam  pomarszczony 
pieprz  z  przeciwnego  sprowadza  półsferza. 

I  niech  liczne  łany  posiada  po  cudzych  krajach,  i  jako  bogaty  wy- 
gnaniec, niech  zgromadza  mnogie  skarby. 

Ja  niech  mam  miły  w  domu  spoczynek,  i  gorejący  komin  i  żywność 
coby  mnie  od  głodu  broniła. 

Przyjemniej  jest  w  ojczyźnie  małą  rozrządzać  niwą,  aniżeli  cudzą 
stu  wałami  przewracać  ziemię. 


Digitized  by 


Google 


6 


Ażeby  zaś  list  mądrego  Symokaty  na  jaw  wyszedł,  ogłoszony  został 
za  pomocą  druku. 

Piórwszy  uczy  obyczajów,  drugi  mówi  o  wsi,  trzeci  o  miłostkach. 

Tak  dzieło  na  przemian  jest  powiązane,  ażeby  z  niego  czytelnik 
mógł  mieć  cnót  ozdobę,  jak  rozmaite  kwiaty  z  wilgotnego  wyrosłe  pączka. 


DO 

NUPBZEWIELEBNIEJSZEOO  PANA  ŁUKASZA, 
BISKUPA  WARMIŃSKIEGO 

UST  MIKOŁAJA  KOPERNIKA. 

Zdaje  mi  się,  Nąjprzewielebniejszy  Panie  i  Ojcze  naszej  ojczyzny, 
że  Teofilakt  Scholastyk,  listy  obyczajowe,  sielskie  i  erotyczne,  trafnie  upo- 
rządkował. Zapewne  z  uwagi:  że  przedewszystkiem  rozmaitość  bawić 
zwykła,  i  że  różne  umysły  w  różnych  przedmiotach  mają  upodobanie; 
jednym  poważne,  drugim  lekkie,  innym  prawdziwe,  a  niektórym  zmyślone 
rzeczy  przypadają  do  smaku,  i  każdy  swój  wyłącznie  przedmiot  lubi, 
przeto  rzeczy  lekkie  z  poważnemi,  a  płoche  z  gruntownemi  tak  powiązał, 
aby  każdy  czytelnik  mógł  w  nich  jakby  w  jakim  ogródku,  z  pomiędzy 
rozmaitych  kwiatków,  co  się  bardziej  podoba,  wybierać.  We  wszystkich 
zaś  listach  taki  pożytek  zawarł:  iż  one  nie  listami,  ale  raczej  prawem 
i  przepisami  do  urządzenia  ludzkiego  życia,  być  się  wydają,  czego  jawnym 
dowodem  jest  ich  krótkość,  bo  najtreściwsze  i  w  myśli  najpłodniejsze 
z  rozmaitych  pisarzy  pozbierał.  Co  do  listów  obyczajowych  i  sielskich, 
tym  niełatwo  kto  zarzuci;  erotyczne  zaś,  lubo  z  nadpisu  iwawolę  zapo- 
wiadać się  zdają,  wszelako  jako  lekarze  gorycz  lekarstw  słodyczami  łago- 
dzić zwykli  ażeby  dla  zażywających  była  żnośniejszą,  tak  prawie  i  te  są 
ogładzone,  iż  niemniej  nazwę  obyczajowych  powinnyby  otrzymać.  Go  gdy 
tak  jest,  uważając  za  rzecz  niesłuszną,  że  je  sami  tylko  Grecy  czytali, 
a  u  łacinników  nie  były  upowszechnione,  według  możności,  łacińską  mową 
przełożyć  je  postarałem  się.  Tobie  zaś,  nąjprzewielebniejszy  Panie,  mały 
ten  podarek  poświęcam,  który  nie  da  się  bynajmniej  porównać  z  Twoją 
dobroczynnością,  gdyż  wszelka  tego  rodzaju  talentu  mego  praca  lub  owoc, 
za  Twą  własność  słusznie  uchodzić  powinna,  jeżeli  prawda,  jak  jest  nie- 
wątpliwie, co  także  Owidyusz  do  cezara  Germanika  niegdyś  powiedział: 
dowcip  obliczem  twojem  utrzymuje  się  i  upada. 


Digitized  by 


Google 


TEOFILAKTA  SCHOLASTYKA  8YMOKATT 

LISTY 

OBYCZAJOWE,  SIELSKIE  I  EROTYCZNE. 


•MW««< 


1.  Obyczajowy,  ketttas  do  flotyna. 

Świergoczący  konik  polny,  z  nadchodzącą  zorzą  zaranną  śpiew  swój 
zaczyna,  głośniej  zaś  i  dźwięczniej  i  z  natury  wymowniej  dyszeć  się  daje 
w  godzinie  południowej,  gdy  jest  jakby  przepojony  promieniami  słońca. 
Nuci  przeto  ten  śpiewak,  drzewo  ołtarzem,  pole  na  widownię  obrawszy, 
i  podróżnym  śpiew  swój  powtarza.  Tak  i  my  do  opiewania  twoich  cnót 
spieszymy;  albowiem  i  one  jakoś  wnoszą  nas  i  do  pochwały  twojej  za- 
grzewają. Oddawna  bowiem  zagrzebanych  w  brudnem  żyda,  pismami 
twemi  do  cnoty  pobudziłeś.  Tak  stałem  się  Krytyaszem;  Plotynus  wy- 
stąpiwszy z  ciała,  uczenie  rozprawia  tu  na  ziemi,  lub  tet  filozofia  przy- 
brana w  ciało,  z  ludźmi  jak  człowiek  rozmawia. 


2.     SUMki.  DOKBON  DO  MOSCHONA. 

Przewodnik  owiec,  przecudowny  baran  zginął  mi,  i  trzoda  pozba- 
wiona jest  pasterskiego  naczelnictwa.  Cicikie  nieszczęście  mnie  spotkało; 
podobno  botek  Pan  zagniewany  jest  na  mnie!  bom  go  nie  uczcił  pier- 
wiastkami miodu.  Dlatego  do  miasta  sit  u<m&  ***y  zagniewanego 
przebłagać,  a  razem  mieszkańcom  srogość  jego  opowiem,  mówiąc;  „dla 
placuszka  miodowego,  Pan  przewodnika  męj  trzody  zabrał.44 


Digitized  by 


Google 


3.    Erotyczny,  teanon  do  eurydyki. 

Wdzięk  twój  wrodzony  już  min%ł,  i  bliska  zmarszczek  uroda  twoja. 
Ty  jednak  zmyślasz  prawdę,  usiłujesz  podłożonemi  ozdobami  kochanków 
zwodzić.  Ustąp  czasowi  babulko,  albowiem  w  jesieni  nie  zdobią  się  łąki 
w  strojne  kwiaty;  pamiętaj  na  śmierć,  do  niej  się  bowiem  zbliżyłaś  i  z  ko- 
nieczności chciej  polubić  skromność.  Starość  bowiem  i  młodość  krzy- 
wdzisz:'tę  udając  zmyślasz;  tamte  posiadając  fałszujesz. 


4.    Obycz.  jwagoras  do  antypatra. 

Stwórca  świata  granice  morzom  zakreślił,  i  brzegami  wstrzymiye 
morskie  bałwany,  bo  piaslą  niejakie  leżą  pomiędzy  lądem  i  morzem.  Ani 
więc  zdtmjakfe  źłe  poDli&ięj  ziemi  wyrządzić,  lecz  zwraca  na  siebie 
wściekłe  zapędy,  grożąc  ziemi  wielkim  zalewem.  Granice  przeto,  Anty- 
patrzę,  jakby  prawo,  i  twym  żądzom  połóż,  a  ręki  nie  czyń  służebnicą 
gniewu.  Tak  więc,  godnie  ręką  i  umiętnie  językiem  kierować,  jestto 
doskonałej  cnoty  szczyt  najwyższy.  Jeżeli  zaś  nie  jesteś  zdolny  rządzić 
się  cnotą,  zdrożnościami  karm  duszę,  gdy  do  psów  szczekających  chcesz 
być  podobnym;  tók  bowiem  rozhukane  morze,  prócz  piany  i  bałwanów, 
nie  sprowadza  innych  skutków  gniewu. 


5.      Sielski  EGIR  DO  PLAtANA. 

Złych  przyjacielu!  sąsiadów,  żórawiów  mamy:  wieczną  wojnę  toczą 
o  tor  pęto,  xi  które  ani  układu  z  naszymi  ojcami  nie  zrobili,  ani  też  z  nami 
poprzestali  wojny,  lubo  nie  raz  pierwiastki  zboża  dawaliśmy,  i  część  jakąś 
polka,  jakby*  Bogu  poświęconą,  tym  niewdzięcznym  ustąpiliśmy.  Lecz  te 
<tey>  jak  widać,  pomimo  to  nic  u  nfcłr  nie  znacoą.  Dlatego -wszyscy  ztąd 
wydalmy  się,  gdyż  pożyteczniej*  dla  nas  będzie  uprawiać  kamienie,  jak 
zamieszkiwać  pola  i  wzgórza,  złych  mając  sąsiadów. 


6.     Erot.  ERATO  DO  TERPSYTEL 

M0wią'*e  KałHkrates  kosztownie  cię  odmalował;  sądzę  jednak,  że 
natowidło  nie  Terpsyteę  wystawia,  lecfc  w  prawdziwych  rysach  Helenę 
spartańską  Parrazyasza,  i  dlatego  przeciwko  &tace  i  przyrodzie  wykro* 
tóyłaś,  fłerwazą  krzywdząc,  drugą  zmyślając:  albowiem  zmusiłaś  sztukę 
Parrazyusza  dtf  tównhWońci,  a  co  ci  niedodtąje  w  rysach,  wystawiłaś  jakby 


Digitized  by 


Google 


upickniając  wady  natury,  i  wielką,  jej  niedołężność  okazująa  Ja  zaś 
i  malarza  chwalę,  że  twojej  niekształtności  nie  chciał  być  malarzem, 
i  podziwiam  mądrość  przyrody,  że  szpetnej  duszy,  piękności  ciała  nie  po- 
wierzyła. 


7.      Obycz.  SOZYPATER  DO  TERPANDRA. 

Prawo  jest  u  koni  które  zdaje  mi  się  bardzo  rozumnem.  Chwalę 
bowiem  ich  wielką  dobrotliwość,  lecz  jakież  jest  to  ich  prawo?  Młode 
źrebię,  jeżeli  widzą  pozbawionem  karmicielki,  i  matka  długo  jest  nie- 
obecną, którakolwiek  inna  źrebię  w  opiekę  bierze,  albowiem  przyrody 
swej  nie  zapominają  i  chętnie  rozciągają  nad  niem  swą  pieczołowitość, 
wszystko  cierpliwie  znosząc  jakby  to  było  ich  własne  i  rodowite  źrebię. 
Tę  zaiste  zmyślność  sama  natura  im  dała.  Nie  prawo  Solona  zmusza  je 
do  tego.  Teraz  do  ciebie  mowę  zwracam.  Wnuka  twojego  po  bracie, 
od  drzwi  do  drzwi  w  najnędzniejszem  odzieniu  błądzącego  wyrzekasz  się. 
Gorsze  od  istot  bezrozumnych  masz  czucie:  obcych  psów  żywisz.  Tak 
bowiem  słuszniejbym  nazwał  pochlebców,  których  masz  u  siebie.  Zdają 
się  oni  być  najwierniejszymi  dopóki  z  hojności  twśj  żyją,  o  nędzny!  Oczer- 
niają cię  zupełnie  i  pijaństwem  niedawno  cię  obryzgali.  Ród  bowiem 
pochlebców  chowa  złe  w  pamięci,  a  dobrodziejstw  zupełnie  zapomina. 
Chociaż  późno,  wnuka  Twego  pielęgmy,  Terpandrze.  Jeżeli  zaś  nie  uli- 
tujesz się,  będziesz  miał  nieprzepartego  wroga,  łzami  natury  miecz  swój 
ostrzącego. 


8.    Sielski,  dafnon  do  mirona. 

Dopókiż  przekopujesz  pólko  i  deszczową  wyczerpujesz  wodę,  nędzny ! 
Czy  może  usiłujesz  ażeby  i  mnie  także  dzieci  z  głodu  poumierały  z  przy- 
czyny suchości.  Wprawdzie  twoje  pole  naokoło  wodą  oblane,  moje  zaś 
natury  wody  nie  zna.  Zapytajmy  się  proszę  chmur,  czy  one  tylko  jednemu 
Mironowi  spuszczają  wody.  Człowiek  zawistny  jest  wielkiem  złem,  a  je- 
żeli jest  jeszcze  sąsiadem,  nieubłagane  wtedy  nieszczęście,  i  zaledwie  ze 
śmiercią  ustaje. 


9.     Erot  EURYPA  DO  DEXYKRATA. 

Pierwszego  listopada  przyobiecałeś  do  nas  przybyć,  i  słowa  nie  dotrzy- 
małeś, Dexykracie.    Moje  zaś  serce  z  miłości  pałało  i  nakształt  lampy 


Digitized  by  VjOOQ16 


10 


wnętrzności  gorzały:  codzień  płynęły  łzy  i  codzień  marzyłam  o  twojem 
przybyciu,  a  skrzypienie  drzwi,  zawsze  mi  na  myśl  przywodziło  twą  obe- 
cność. Ty  zaś,  Dexykracie,  z  inną  miłość  podzielałeś.  I  zawsze  cię  no- 
wość bawi,  albowiem  nasycenie  prędko  zwykło  ogarniać  mdłe  zalotników 
serce.  Zdradliwe  są  żądze,  pieniądz  i  miłość;  sam  tego  wkrótce  do- 
świadczysz; nieszczęścia  pokrzywdzonych  na  samych  krzywdzących  często 


10.      Obycz.  HERMAGOBAS  DO  SOZYPATRA. 

Słyszę  iż  zanadto  nieszlachetnie  bolejesz  nad  ubóstwem  i  złorzeczysz 
bogactwom,  jakby  nieprawnie  przez  ludzi  posiadanym;  u  jednych  nabycie 
ich  łatwo  pojęte  jest,  u  innych  zaś  niepojęte,  jakby  nienawistną  była 
w  tym  względzie  ludziom  natura.  Jeżeli  bowiem  słońce  zarówno  ludziom 
blaskiem  swoim  przyświeca  i  użytek  ognia  wszystkim  służy,  dlaczegóż 
tedy,  mówisz,  przyroda  złoto  tak  ukrytem  dla  ludzi  zrobiła  i  żyjącym 
na  ziemi  odjęła  tak  miły  dar,  z  którego  największe  nieszczęścia  dla  ludzi 
początek  biorą.  Ja  zaś  głośno  się  rozśmieję  z  twojego  twierdzenia,  albo- 
wiem zaszczyt  natury  zrobiłeś  przedmiotem  pogardy  i  opłakiwałeś  go 
razem  z  sową;  ona  bowiem  przyczynę  swej  ślepoty,  przypisuje  widzial- 
nej naokoło  słońca  jasności.  Żądzą  złota  pożytecznie  ród  ludzki  się  utrzy- 
muje, Sozypatrze!  Przez  złoto  bowiem  sztuki  między  ludźmi  zakwitły; 
miasta  zostały  zaludnione  i  wszelkich  umów  jest  łatwość.  W  ogóle  je- 
żeli powiedzieć  mamy,  rozmowa  społeczeństwa  pozbawioną  byłaby  wszel- 
kiego wdzięku,  gdyby  złoto  nie  wskazało  ludziom  ich  wzajemnej  dla  sie- 
bie potrzeby.  Ani  bowiem  majtek  by  żeglował,  ani  .podróżny  drogi  od- 
bywał. Wieśniak  nie  miałby  orzącego  wołu,  ani  berło  królewskiej  wła- 
dzy byłoby  w  poszanowaniu,  aniby  książętom  i  przełożonym  posłuszeństwa 
okazywano,  ani  wódz  mógłby  wojska  prowadzić.  Jeżeli  zaś  i  tajemnego 
znaczenia  chcesz  dowiedzieć  się,  to  równie  do  cnót  jak  do  wad  złoto  pro- 
wadzi; niem  doświadcza  się  żądza  serca  i  współzawodnikiem  jest  celtyc- 
kiej rzeki;  fałszywej  bowiem  cnoty  i  złości  najpewniejszym  jest  probierzem. 


11.    Sielski,  kallistach  do  cyparyssona. 

Symichides  rodzaj  nieużytecznych  i  dzikich  drzew  oddawna  powy- 
palał,  taki  bowiem  wyrok  wydał  na  nieużyteczne  drzewa,  lecz  wszystko 
niszcząca  natura  ognia,  niepohamowaną  miała  moc,  i  folwark  na  przyle- 
głem  polu  nagle  zniszczyła.  On  zaś  obosieczną  siekierę  rzucając,  do 
miasta  pobiegł  aby  wziąć  obrońcę,  sprawę  wytoczyć  i  Symichidesa  przed 


Digitized  by 


Google 


11 


M%d  zapozwał.  Tak  i  ja  Cyparyssonie,  przeciwko  tobie  występuję,  dopóki 
pszczołom  twoim  nie  zakażesz  od  pól  moich  stronić,  i  póki  nie  nauczysz 
aft  że  cudze  manowce  nie  są  prawną  drogą. 


12.     EfOl  MELPOMENA  DO  PRAXYMILLI. 

Na  publicznem  miejscu  Ghryzogona  fleciarka  zabawę  założyła;  za- 
pewne mniema,  że  może  zabawi  i  moich  kochanków,  i  mówi  bezwstydna: 
że  my  się  na  to  będziemy  gniewali  Jednak  niewiele  do  tego  przywie- 
zie, albowiem  śledzą  kochankowie  jakie  są  moje,  a  jakie  Chryzogony 
obyczaje.  Lecz  proszę  cię,  bądź  mi  niemylnym  i  nąjotwartszym  odpo- 
wiedzi posłańcem,  i  powiedz  Łacenie:  Największe  dzięki,  Chryzogono, 
z  tego  powodu  winni  ci  jesteśmy,  że  brzydkością  twoją  wydatniejszą  staje 
się  nasza  piękność;  bo  gdy  sójka  się  nie  pojawia,  to  i  kruk  do  przedniej- 
szych  ptaków  się  liczy. 


13.      Ohycg.  ARYSTON  DO  NICYASZA. 

Mówią  że  słoń  jest  zwierzęciem  bardzo  chciwym  wiedzy  i  do  nauk 
ludzkich  bardzo  sposobnym.  On  bowiem  nie  tak  zadziwia  ogromem  ciała, 
ile  chlubą  pojętności  się  zaleca,  o  czem  nawet  chłopcy  Indyan  dobrze 
wiedzą.  Ja  uważam  Nicyasza,  że  ma  pojęcie  mniej  rozumne  niż  dzikie 
zwierzęta.  Będąc  bowiem  synem  uczonego  męża,  ojczystych  nauk  wiele 
dostarczyłeś.  Jakoż  przy  kostkach  i  swobodach,  największą  część  życia 
strawiłeś  i  chełpisz  się  pochodzeniem  szlachetnem.  Jeżeli  zatem  chcesz 
być  zwany  synem  Hermagora,  wróć  się  w  końcu  do  jego  życia;  dobrem 
jest,  gdy  chociaż  w  starości,  przyjdzie  mądrość  i  roztropność,  co  równie 
i  Platonowi  tak  się  być  zdaje.  Jeżeli  zaś  wzbraniasz  się  porzucić  występki 
a  synem  Hermagora  się  głosisz,  chcę  ci  dać  poznać  żeś  ojcowskiemu  gro- 
bowi świętokradztwo  wyrządził,  albowiem  twoją  niegodziwością  cnoty  jego 
znieważasz. 


14.     Sielski  MIRONIDES  DO  DAMALA. 

Chłopak  twój  całą  trzodę  winiszczył,  napełniając  ciągle  dojniki  mle- 
kiem, i  niegodziwiec  pod  jawory  spiesząc  ściele  sobie  łoże,  swobodnie 
rozkłada  się  i  miękkie  życie  prowadzi;  potem  wziąwszy  piszczałkę,  jakby 
biesiadnym  śpiewem  wesołość  przyzywa  i  wiejskie  przekracza  zwyczaje. 
Bydło  tym  sposobem  rozprasza  i  do  umowy  z  nabywcą  ociężałym  jest; 


Digitized  by 


Google 


12 


nawet  nawóz  nędznik  sprzedał  za  lada  co,  a  Mironidesowi  nie  wstydzi 
się  krzywdy  wyrządzać;  wesoło  wczoraj  obchodził  winobranie,  albowiem 
okazałą  ucztę  składały  szarańcze  i  figi.  Ten  wyborny  młodzieniec  pra- 
wie wszystkie  figi  pozjadał,  i  dziwię  się  jakim  sposobem  i  szarańcze  po- 
łykał, po  nasyceniu  się,  ani  odrobiny  ich  do  domu  nie  przyniósłszy.  Nie- 
chaj w  przyszłości  będzie  dalekim  od  pól  moich:  lepiej  jest  znosić  złe 
odległe,  aniżeli  w  domu  ukrytego  nieprzyjaciela  żywic. 


15.  Erot   ATALANTA  DO  KOEYNNY. 

Korynno!  i  Augiasza  także  w  szrankach  widziałam.  Widowiska 
jednak  tego  ani  mowa  zdoła  wyrazić  ani  ręka  malarza  naśladować.  Byłto 
bowiem  młodzieniec  silny,  dorodny,  na  piersiach  zarosły,  oczy  miał  jakby 
koziołek,  twarz  jego  nie  z  gniewu  rumiana  ani  wątła  młodością,  lecz 
męzka,  wszakże  razem  łagodna.  Kolor  jego  ciała  ani  białości  kobiecej, 
ani  czarnością  zaciemniony.  Włosy  zaś  niekiedy  młodzieńczem  zanied- 
baniem powiewały  koło  skroni  nakształt  morza,  gdy  podczas  ciszy  blizką 
ziemię  lekkiemi  falami  dotyka,  a  miota  w  czasie  burzy  szalone  gniewy. 
Lice  zaś  ani  zbyt  rumiane,  bo  to  kobiece,  ani  znowu  bladością  nieprzy- 
zwoitego smutku  nie  okazywały.  Nos  zaś  nader  kształtnie  utoczony, 
i  wielką  znajomość  mistrzowskiej  natury  dowodził.  Olej  zaś  napuszczony, 
na  wzór  słońca  jaśniał  i  świetnemi  odbłyskami,  jakby  marmurowemi  pro- 
mieniami, widzów  zabawiał.  Westchnienia  w  duszy  wzbierały  się,  Korynno, 
i  sroższe  bóle  teraz  uczuwam,  ród  bowiem  kobiecy  żądz  miłosnych  roz- 
głaszać nie  lubi. 


16.  Obyczajowy,  goegiasz  do  abystyda. 

Gdy  pożyczałeś,  cieszyłeś  się;  gdy  cię  poszukują  smucisz  się  i  na 
drodze  spotykając  wierzycieli,  drętwiejesz  z  bojaźni,  jakby  srogie  strachy 
przypadły  na  ciebie.  Szukasz  drogi  i  ku  drzwiom  spoglądasz,  pragnąc 
uniknąć  gniewu  u  wierzycieli,  w  podobny  sposób  jak  w  czasie  burzy  za- 
grożeni rozbiciem,  do  portu  uciec  spieszą.  Ale  ty  złe  złem  płacisz.  Od 
jednych  bowiem  pożyczywszy,  drugim  dług  oddajesz.  Tak  robią  ci,  któ- 
rzy z  obawy  śmierci  sami  się  w  przepaść  rzucają.  Pożyczanie  rozliczne 
złe  ludziom  sprowadza,  i  od  bajecznej  sroższe  jest  hydry;  strzeż  się  na- 
wet pomyśleć  o  pożyczaniu,  a  na  promienie  słońca  łatwiej  będziesz  mógł 
patrzeć  i  wolnem  zewsząd  powietrzem  daleko  swobodniej  odetchniesz. 


Digitized  by 


Google 


13 


17.    Siei  LOFON  DO  PEDYADA. 

Niech  zginie  Leucyp:  niegodziwe  zatrudnienie  nam  zrządził  o  gra- 
nice pagórka.  Mnie  i  Sostrata  przed  sąd  zapozwah  Leucyp  wszystkich 
umysły  opanował  i  pragnie  aby  trybunał  złotemi  oczami  rozpoznawał; 
tak  wielka  chciwość  nędznego  ogarnęła.  Co  poznawszy  Sostrat,  złotem 
zwycięstwo  okupił,  i  darem  gardło  Łeucypa  zatkał.  Dziewica  sprawie- 
dliwość, zbałamucić  się  dała  i  złoto  ludziom  zwycięztwo  zaręcza.  Niema 
bezstronnego  wyroku,  bo  dary  więcej  aniżeli  prawo  cenią. 


18.  Erot  HEROCYL  DO  IPSYPIU. 

Nawet  i  palmy  wrodzoną  miłością  pałają:  żeńska  pragnie  męzkiej, 
i  ta  obejmuje  gałęziami  tamte.  Jeżeli  zaś  żeńska  znacznie  jest  oddaloną, 
wtedy  gałęzie  męzkiej  ogrodnicy  przenoszą  na  żeńską.  Jeżeli  zatem  spie- 
szniej do  nas  przybyć  nie  możesz,  przynajmniej  miłość  moje  pociesz  ma- 
lowidłem, a  ja  cię  na  wizerunku  zobaczę:  albowiem  dla  zbyt  zakochanych, 
dobrze  jest  łudzić  się  i  myślą. 


19.    ObycJS.  DYOGENES  DO  CHRYZU8A. 

Stróżem  bogactw  a  nie  panem  pieniędzy  być  cię  sądzę,  taki  bowiem 
sąd  na  ciebie  obyczaje  twoje  wydały,  albowiem  dobrego  być  uczestnikiem 
nie  przystoi  duszom  podłym.  Kop  zatem  ziemię,  i  złoto  chowaj,  nędzny, 
albowiem  sądzę  że  nie  twoje,  ale  przy  tobie  są  bogactwa.  Midassa  Fry- 
gyskiego  chorobę  naśladujesz,  jakby  pragnąc  się  na  złotym  sznurku  po- 
wiesić. 


20.      SiehU.   CHLOAZON  DO  MEKONA. 

Wczoraj  owoc  polny  posłałem  mojej  ulubionej,  Mekonie;  ona  zaś, 
natychmiast  od  krosienek  powstawszy  otrzymane  dary  prosiętom  rzuciła. 
Posłańca  jakby  niegodnego  zwiastuna  odprawiła.  Ja  zaś  płaczę,  okrutna 
bowiem  miłość  czyni  nam  krzywdę,  że  niegodne  każe  miłować.  Ślepemi 
są,  i  Fortuna  i  Kupidynki:  te  wprawdzie  boleść,  tamte  zaś  losy  najczęściej 
trafem  rozdają. 


Digitized  by 


Google 


14 


21.     Erot.  PERDYKAS  DO  RODOPY. 

Niewprawnie  śpiewasz,  smucisz  a  nie  bawisz  kochanków,  tragedyą 
bowiem  nie  uroczy  śpiew  dajesz  słuchaczom;  zasmuceni  kochankowie  pła- 
czą, gdyż  twoje  śpiewy  zamiast  do  poswawolenia,  prowadzą  ich  do  roz- 
sądku i  żadnej  zachęcającej  nie  wydałaś  melodyi.  Przebacz  więc  żalom 
naszym.  Nie  śpiewaczką,  lecz  żałobnicą  być  się  wydajesz.  Wszyscy  wo- 
skiem zatkamy  uszy,  jeżeli  śpiewać  będziesz,  wolimy  bowiem  słyszeć  głos 
syren,  aniżeli  muz  płaczliwych. 


22.  Obycz.  antystenes  do  peryklesa. 

Alexander  syn  Filipa,  pomyślnością  nigdy  się  nie  zaślepiał,  lecz  roz- 
tropnie powiewy  szczęścia  przyjmował,  wielkiemi  uśmiechami  jego  nie  dając 
się  mamić.  Dlatego  w  nieszczęśliwej  bitwie  widząc  upadającego  Daryusza, 
płaszczem  zasłonił  nieprzyjaciela,  w  czem  okazał  szlachetność  cnoty  i  szczę- 
ścia. Z  tego  powodu  podwładni  Ąlexandra  strofowali  go  między  sobą, 
cnotę  króla  mając  za  wadę.  Alexander  przeto  jako  filozof,  obawiał  się 
widać  niestałości  losu.  Dlatego,  gdy  liczne  szczęścia  jednocześnie  go  spo- 
tykały, powiedział:  Jowiszu  i  do  najlepszych  powodzeń  dodaj  coś  niepo- 
myślnego. Tak  roztropnie  Alexander  używał  szczęścia.  Jeżeli  przeto  nie 
poznasz  natury  zmiennej  fortuny,  prędko  możesz  doświadczyć  jćj  władzy. 
Jeżeli  zaś  dobrowolnie  chcesz  być  ślepym,  sroższe  kary  ściągniesz  na  sie- 
bie: grzechów  i  sumienia  ciężar. 


23.    Sielski,  astachion  do  milona. 

Oczyść  pole  z  cykuty,  albowiem  zarażasz  moje  pszczoły,  nie  narzu- 
caj błagam  cię  rolnikowi  pracy,  niczem  nie  różnisz  się  od  trutnia.  Dla- 
czegóż tak  niesłusznie  sąsiada  dręczysz,  niegodziwcze.  Jeżeli  złości  nie 
powstrzymasz,  przewrotność  twoje  na  drzwiach  moich  wyryję  i  sąsiadom 
niegodziwość  ogłoszę,  ażeby  wszyscy  od  ciebie,  jakby  od  jakiego  złego, 
stronili. 


24.     Erot  TELEZYLLA  DO  LAIDY. 

Ani  górnicy  śledzący  żyły  złota,  ani  kopacze  usiłujący  dojrzeć  oczami 
wodę  i  ukryte  w  ziemi  rzeczy,  tak  umiejętnie  nie  wykonywają  swej  sztuki 
jak  ja,  która  całe  przebiegłam  miasto  szukając  czy  kto  nie  widział  Age- 


Digitized  by 


Google 


15 


Dowiedziałam  się  bowiem,  że  mu  ucztę  przygotowała  Menada  Leu- 
Gwałtowny  piorun  uderzył  we  mnie  i  boleść  łzy  wycisnęła,  przeto 
w  tej  tragedyi  będą  miała  udział,  albowiem  nie  zobaczymy  już  wscho- 
jo  słońca.    Tak  stanę  się  sroższą  od  Medei  i  Fedry. 

25.    Obyas.  sozypatee  do  axyocha. 

Mówią  żeś  niedawno  brata  pochował,  i  nieutulonym  smutkiem  się 
dręczysz.  Jakimżeto  mędrcem  jesteś,  tak  silnie  namiętnością  znękany? 
Śmierć  jest  u  nas  snem,  wprawdzie  dłuższym  od  zwykłego,  lecz  bardzo 
krótkim  do  dnia  następnego.  W  krótkiej  pielgrzymce  odłączyli  się 
od  nas  umarli,  wszakże  nie  na  długo.  Znoś  mężnie  rozdział,  ocze- 
kując wkrótce  połączenia,  ażebyś  nie  zaraził  duszy  pożądliwością  ciała. 
Podobno  i  Plotynus  wstydził  się,  że  jest  w  ciele,  tak  dalece  zasmucała 
mędrca  ta  śmiertelna  powłoka.  Wstrzymaj  więc  odtąd  łzy  twoje,  granice 
połóż  smutkowi  Rozsądnie  kieruj  boleścią.  Bądź  sam  sobie  lekarzem, 
masz  rozum  za  lekarstwo:  jest  spokój  i  łagodność,  to  wszystkich  nieszczęść 
zapomnienie.  Mistrz  nigdy  dzieła  swego  z  lepszego  na  gorsze  nie  prze- 
mienia. Umarłym  zostawmy  rzeczy  umarłe;  niemi  życie  .najszacowniejsze 
dzido  umysłu  kala.  Jabym  narodzenie  bardziej  aniżeli  śmierć  opłakiwał: 
tamto  bowiem  jest  początkiem,  to  zakończeniem  płaczu.  Niewiadomość 
czyni  nas  trwożliwemi  1  obawiamy  się  śmierci  nie  dlatego  żeby  była  zła, 
ale  że  jej  ludzie  nie  znają.  Nikt  nam  bowiem  o  niej  wiadomości  nie 
przyniósł:  tę  nieustannie  obwiniasz.  Nie  chciej  być  przeto  podobny  Nio- 
bie, i  nie  pomyśl  przypadkiem  żeś  i  ty  naturę  ludzką  w  kamień  prze- 
mienił. 


26.    Sielski,  terystron  do  spirona. 

Na  Etnę  górę  sycylijską  idziemy,  żegnając  Attykę.  Nigdzie  bowiem 
nieprzyjaźnięjszej  nie  widziałem  ziemi  dla  wzrostu  owoców;  zamiast  gru- 
szek mirty,  zamiast  jęczmienia  bluszcz  nam  wydaje.  Dlatego  pierwszych 
moich  niewyrosłych  nasion  nie  powierz  drugi  raz  niewdzięcznej  ziemi. 
Nie  może  wieśniak  znosić  głodu  i  nieprzyjaznego  żołnierza,  ani  żeglarze 
nie  podołają  wiatrom  i  piorunom. 

27.     Erot.  CEKROPIS  DO  DEXYKRATA. 

Mówią  że  magnesowy  kamień  kocha  żelazo  i  że  tern  większą  ma 
siłę  tycia  im  bardziej  z  ulubionym  przedmiotem  się  łączy.    Gdy  bowiem 


Digitized  by 


Google 


16 


kamień  od  towarzysza  odłączonym  zostanie,  zaraz  umiera  i  mocy  swej 
pozbawia  się.  Tego  rodzaju  skłonność,  Dexykratesie,  nawet  i  nieżyjące 
rzeczy  posiadają.  To  co  czuję,  ztąd  źe  pozbawiona  jestem  twojej  obe- 
cności, jeszcze  trudniej  opowiedzieć  aniżeli  ścierpieć.  Bodajbym  dla  ra- 
żących mnie  boleścią,  zamieniła  się  w  pocisk  miłości:  w,  iskry  od  piany 
morskiej  gęściejsze. 


28.    Obycz.  heraklid  do  antystena. 

Jeszcze  nie  przestałeś  gniewać  się,  Antystenesie,  lecz  dąsasz  się 
i  pod  dozorem  łagodnych  słów,  jakby  iskrę  w  popiele,  smutek  kryjesz. 
Wyrzuć  resztę  smutku  z  serca.  Tego  nasze  życzenia  wymagają,  w  prze- 
ciwnym razie  od  morza  nawet  sroższym  będziesz.  Ono  bowiem  uśmierza 
swą  srogość  i  łagodną  postać  żeglarzom  przedstawia,  gdy  zbyt  srożące  się 
burzą,  olejem  łagodzą. 


29.    SiehU.    lachanon  do  peganona.  # 

Przyjdź  jutro  do  mnie  po  olej;  pójdę  do  miasta  i  ucztę  sprawię, 
przyjacielu,  gdyż  Nimfom  i  Panowi  pierwiastki  trzód  chcę  ofiarować. 
W  końcu  bogowie  są  nam  przychylni;  moje  dojniki  pełne  są  mleka.  Owce 
obficie  rodzą,  koźlęta  skaczą  swawolnie  jakby  weseląc  się  szczęściem. 
Przestalibyśmy  wojować  z  ubóstwem,  uporczywą  bestyą,  która  jakby  wrzód 
trzyma  się  posiadacze  w:  jestto  złe,  które  się  bardzo  poufale  nastręcza, 
pociągając  opuszczenie  się,  znękanie,  smutek,  udręczenia  spać  niedąjące, 
lecz  myśleć  o  zbrodni,  bezecne,  podłe,  nie  obudząjące  i  zazdrości,  bo  nikt 
nie  chce  spotkać  się  z  takiem  złem,  choćby  był  i  na  Orestesa  szaleństwo 
skazany.  Zostawując  zatem  ubóstwo  ubóstwu,  do  innego  losu  przejdźmy, 
odważniejsi  ze  zmianą  umysłu. 


30.    Erot  RODYNA  DO  KALLIOPY. 

Kochanków  mi  odwodzisz,  i  wszędzie  mnie  obmawiasz,  żem  pozba- 
wiona czerstwości  ciała;  sądzisz  że  twoja  zbrodnia  ukryje  się  gdy  wystę- 
pna niedojrzały  płód  niszczysz,  sprawiając  poronienie,  zapłodki  w  żywo- 
cie twoim  zabijając  truciznami.  Straszliwsze  od  afrykańskiej  Medei  po- 
pełniłaś morderstwo.  Ją  do  zabijania  dzieci  skłonił  niegodziwy  małżonek, 
chwalebną  zresztą  jego  czynów  wspólniczkę.  Ty  zaś  bezwstydna,  z  po- 
wodu piękności  zrządzasz  bez  końca  nieszczęścia.   Przestań  nakoniec  twoje 


Digitized  by 


Google 


17 


sngość  ukrywać  i  oszukiwać  naszą  cnotę.  Zdaniem  mojem  lepiej  jest 
rodzić  aniżeli  płód  spędzać.  Ty  zaś  wiedz,  że  nawet  i  ziemia  na  ciebie 
się  gniewa,  i  za  dziecię  zabite  wnet  pomści  się  na  tobie. 


31.     ObyCS.  EFESTYON  DO  TALETESA. 

Paw,  do  przezornych  zdaje  się  należeć  ptaków,  których  pięknością  prze- 
wyższa. Pióra  więc  jakby  głowę  podnosi  i  okazałą  piękność  patrzącym 
przedstawia,  kolistośdą  wyobrażając  kształt  nieba,  oczkami  naśladując 
gwiazd  kobierzec.  I  myślące  ptaki  mają  to,  że  dobrego  pragną.  Nie  odma- 
wiają one  malarzom  ozdób  swoich.  Ty  zaś  siedzisz  na  twoich  dziełach, 
przymioty  swoje  ukrywasz,  owoców  pracy  nie  wydajesz  na  widok,  i  wielkiego 
pożytku  nas  pozbawiasz.  Jeżeli  zatem  jaka  chęć  zasmucenia  nas  mieści 
się  w  tobie,  nierozsądny  jest  zamiar  i  całkowicie  temu  co  obiecywałeś, 
przeciwny.  Jeżeli  zaś  powodem  zwłoki  była  opieszałość,  wtedy  podobnym 
jesteś  do  rolnika,  który  ziemi  wiele  potu  poświęcił,  a  w  czasie  żniwa 
plonu  nie  zbiera. 


32.    Sielski,  poas  DO  AMPELIUSZA. 

Nuż  więc  nućmy  wspólnie  smutną  piosnkę,  staruszku.  Rzeka  wez- 
brała i  psoty  wyrządzając,  całe  pole  zatopiła  i  młodziuchne  szczepy  krze- 
wów winnych  straszliwie  zalała.  Lecz  większe  w  tern  jest  nieszczęście,  iż 
uparta  nie  chce  ztąd  ustąpić.  Pragnie  bowiem  na  roli  pozostać  i  z  mego 
pola  staw  zrobiła,  godneto  opłakania  że  zamiast  winorośli,  ryby  zasiewa 
i  my  biedni  gdy  się  jej  spodoba,  łowić  musimy,  a  kiedy  zechce,  głodu 
doznamy  i  rozumie  że  wielki  dar  czyni.  Bodąjbyśmy  w  lecie  chmur  wcale 
nie  byli  prosili,  aby  spragnionym  udzielały  deszczu.  Tym  sposobem  co 
posiadamy  nigdybyśmy  nie  stracili,  albowiem  rzeka  sama  z  siebie  jest  ucią- 
żliwa, a  do  tego  deszcze  gdy  zbyt  obficie  padają,  wtedy  nad  ogień  są 
szkodliwsze,  i  żadne  umiarkowanie  nie  powściągnie  ich  zapędu. 


33.  ErOt   GALATEA  DO  TETTDT. 

Chwalę  roztropność  twoje  i  doświadczenie  ci  przyznaję,  gdyż  jakby 
z  jakiego  trójnoga  pityjskiego  przyszłe  rzeczy  mi  przepowiedziałaś,  i  by- 
strzej od  Linceusza  głębokie  i  skryte  rzeczy  przeniknęłaś.  Kallimach  nas 
opuścił  i  wzniósłszy  się  na  skrzydłach  dumy,  porzucił  nas,  niegodziwy; 
sytość  przełożył  nad  pragnienie.   Ty  nieraz  mię  napominałaś.  Przysięgom 


Digitized  by 


Google 


18 


nawet  nie  wierz,  Galateo,  gdyż  u  kochanka  nic  prędszego  nad  przysięgę. 
Młodzi  bowiem  upajają  się  rozkoszą,  która  ich  pozbawia,  rozsądku,  czy- 
nią i  mówią  cokolwiek  im  nakażą  żądze,  a  nie  turbują,  się  o  swoje  sprawy; 
niedowierzanie  pewniejsze  jest  niż  wiara,  a  do  złudzenia  przysięgą  i  so- 
fista jest  najgodniejszym  wiary. 


34.      Obyci.  TEMISTOKLES  DO  CHEYZYPPA. 

I  w  bajkach  mądrość  szanujemy,  przeto  Chryzypie,  opowiem  ci  nie- 
szpetną  bajeczkę.  Niegdyś  ptaki  udały  się  do  Jowisza  i  Olimpijskiemu 
władcy  przedstawiły  swą  prośbę.  Użalały  się  bowiem  że  nie  mając  na- 
czelnika pozbawione  są  wielkiego  dobra,  i  panowało  między  niemi  wielkie 
zamieszanie.  Przychylił  się  zatem  Jowisz  wolą  zamienił  w  czyn,  proszą- 
cych wielkiem  dobrodziejstwem  obdarzył:  dostojeństwem  królewskiem. 
Rozkazał  przeto  udać  się  ptakom  do  stawów  i  źródeł,  nieczystości  swoje 
obmyć,  i  moc  potwierdzenia  wyboru  wodom  poruczył.  Jowisz  bowiem 
czystej  piękności  pierwszeństwo  oddawał.  Wypłókały  się  więc  ptaki,  po- 
czem  znowu  do  Jowisza  wróciły,  i  każdy  z  nich  swoje  piękność  pokazywał. 
Sroka  by  swą  niekształtność  ukryć,  dzieło  natury  oszukała  przyozdabiając 
niepowabną  postać  cudzem  pokryciem.  Lecz  sowa  wykryła  udaną  ozdobę: 
poznawszy  u  niej  swe  pióra,  jako  swą  własność  odebrała  i  innym  ptakom 
przykład  podała,  ażeby  każdy  swoje  własne  odzyskał:  tym  sposobem  sroka 
znowu  została  sroką.  Bajka  ta,  Chryzypie,  prawdę  nam  głosi,  wielką 
zawierając  mądrość.  Tak  my  śmiertelni,  nic  tu  swego  nie  posiadamy  a  ży- 
jąc bardzo  krótko,  pozbawieni  będziemy  użyczonej  ozdoby.  Albowiem 
umierając  utracimy  co  naszem  nie  jest  Gardź  więc  bogactwem  i  ciałem, 
a  o  rzeczy  nieśmiertelnej,  to  jest  o  duszy,  miej  staranie:  ta  bowiem  jest 
wieczną  i  nieśmiertelną,  tamte  zaś  śmiertelne  i  na  krótki  czas  do  nas 
należą. 


35.      Sielski.  MIRONIDES  DO  MOSCHIONA. 

Roboczego  wołji  Tykaniuszowi  dałem,  on  bowiem  nie  miał  podobnego 
do  jarzma.  Tykaniusz  zaś  z  swej  strony  przyobiecał  dać  mi  byka  swego, 
gdyż  i  ja  wołu  nie  miałem,  albowiem  najlepszy  byk  mi  padł,  kiedy  owa 
sroga  zaraza  grassowała  na  bydło.  Ów  zaś  poczciwy  Tykaniusz  zerwał 
umowę,  a  póki  jego  zamiar  się  spełniał,  przystawał  na  warunek.  Ja  zaś 
okrutny  czyn  jego  opłakuję,  bo  nie  mam  roboczych  wołów  i  pora  do 
uprawy  roli  już  przeszła.  Zatem  przeciwko  Tykaniuszowi  trybunał  uzbroję 


Digitized  by 


Google 


19 


i  cały  folwark  za  sędziego  wezmę:  niech  wyrok  na  oazukaństwo  jego 
otrzyma;  nauczę  bezwstydnych  ażeby  się  wstrzymali  od  złości  i  żeby  stratę 
pojedynczego  człowieka  mieli  za  prawidło  umiarkowania. 


36.     Erot.  ERAZM  DO  LIZTSTEATA. 

l£3ość  naigrawa  się  z  ładzi:  chłopczyki  skrzydlate  biorą  ich  do  nie- 
woli, jeżeli  coś  i  malarzom  wierzymy.  Bodajby  wroga  widzieć  można. 
Knpktyny  bowiem  rażąe  z  łuków,  same  były  rażone,  lecz  tern  większej 
doznajemy  przykrości,  że  nie  znając  nieprzyjaciół,  nawet  ich  natury  nie 
znamy.  Zaiste  i  my  tak  niespodzianej  namiętności  ulegliśmy.  Melanipę 
wnuczkę  Dyodora,  silnie  pokochałem,  otóż  nawet  tej  kobiety  nie  wi- 
działem, ale  tylko  usłyszawszy  od  kogoś,  że  cudnie  śpiewa,  zranione  mam 
serce,  żadnego  od  oczu  nie  doznawszy  ciosu,  jak  to  bywać  zwykło,  Li- 
zystracie.  Teraz  otrzymałem  nietylko  oczy  ale  nawet  i  uszy.  Taka  to 
była  Kupidyna  potęga.  Gzy  to  więc  rzeczywistość  czy  tylko  urojenie?  co 
o  tern  mam  powiedzieć  nie  wiem,  gdyż  ani  jednego  wiarogodnego  świadka 
nie  ma.  Cierpię  jednak  na  sercu  i  kocham  niewidzianą  istotę.  I  nagły 
mnie  niepokój  ogarnął.  To  com  ukochał  nie  było  widziane:  samo  wyo- 
brażenie miłości  było  jej  istotą. 


37.     Obyct.  EUBYBIADES  DO  CTMONA. 

Przyobiecujesz  wiele  a  mało  świadczysz;  język  twój  obfitszy  jak 
dzieła.  Jeżeli  rzutkość  słów  ma  u  ciebie  znaczenie,  to  malarze  mają 
język  silniejszy  od  twego,  przedstawiając  w  obrazach  to,  czego  natura 
wykonać  nie  może.  Jeżeli  zaś  mniemasz  obietnicami  zabawić  słuchaczów, 
rozweselisz  ich  na  chwilę,  ale  potem  tern  srożej  ich  zasmucisz.  Albowiem 
najlepsze  sny  nietyle  nas  rozweselają  gdy  śpiemy,  ile  zasmucają  gdy  się 
przebudzimy;  wszystkie  bowiem  nadzieje  wraz  ze  snem  znikają.  Świadcz 
zatem  rzeczy  zgodne  z  mową,  ażebyś  zmyślając  nie  stał  się  odrazą  dla 
przyjaciół,  a  dla  nieprzyjaciół  nie  dał  powodu  do  pogardy  jako  mijający 
się  z  prawdą. 


88;     Sielski.  TETYGON  DO  ORTYGONA. 

Dlaczegóż,  nędzny,  suknię  zmieniłeś  i  kuropatwy  wypuściłeś?  Wino 
zaszkodziło  cl    Mówią  że  i  Ulisses  za  wino  kupił  oko  Cyklopa.    Dlatego 


Digitized  by 


Google 


20 


jeżeli  nie  posprowadzasz  kur,  sam  się  rzucę  z  tobą  w  przepaść,  bo  ży- 
wić niekarnego  chłopca  jest  rzeczą  przykrą;  gdy  syn  przed  ojcem  do 
grobu  schodzi,  daleko  jeszcze  nieznośniejszą. 


39.     Erot.  TETYS  BO  ANAKSARCHA. 

Nie  możesz  razem  kochać  Tetydy  i  Galatei,  bo  miłość  się  nie  dzieli; 
anibyś  mógł  dwa  prowadzić  romanse.  Jak  ziemia  dwoma  słońcami  nie 
tooźe  być  ożywianą,  tak  podobnie  jedno  serce  dwóch  miłosnych  płomieni 
aie  znosi. 


40.      Obycz.  SOKRATES  DO  PLATONA. 

Nikt  krzywdy  nie  znosi,  a  każdy  chętnie  krzywdę  wyrządza.  Cnót 
i  wad  jesteśmy  samorządcamL  Pole  twoje  Filionides  zajął;  to  rzecz  ze- 
wnętrzna, i  duszy  twej  wcale  to  nie  zasmuciło.  Szkodę  wyrządził  Filip 
i  pierścionek  sobie  przywłaszczył;  sam  żadnej  nie  doznałeś  krzywdy,  bo 
to  co  posiadamy,  nie  jest  nasze.  Syna  twego  uwiedli  barbarzyńcy,  nic 
przez  to  złego  nie  doznałeś,  albowiem  nie  wiecznego  miałeś  syna.  Nie- 
dawno ci  bezdzietnemu  urodził  się  i  znowu  nie  jest,  ponieważ  nim  nie 
był,  ale  się  stał  twoim.  Tak  więc  ludzie  krzywdę  sobie  wyrządzają  i  krzy- 
wdy nie  znoszą.  Podziwiam  owego  Homerowego  Cyklopa  który  mówi, 
że  znoszącemu  krzywdę  żadna  krzywda  się  nie  wyrządza,  a  przeczenie 
pasterza  było  prawdy  potwierdzeniem. 


41.     Sielski.  MARATON  DO  PEGANONA. 

Uciekając  przed  burzami  politycznemi  i  przed  nieznośnym  zgiełkiem 
miasta,  zadzierżawiłem  to  pole,  i  spodziewałem  się  znaleść  pokrzepienie 
umysłu.  Lecz  w  większe  nieszczęście  wpadłem.  To  bowiem  śmieć  mam 
nieprzyjacielem,  to  szarańczę;  niekiedy  znowu  gradobicie.  Szron  zaś 
owoce  jak  nieubłagany  tyran  niszczy,  i  biedny,  znoje  wiatrom  powierzam; 
niestety  I  gdzież  się  obrócę  w  mej  niedoli?  Gdy  prace  rolnicze  wspomi- 
nam, miasta  pragnę;  gdy  miejską  wrzawę  dzidę,  wiejskie  zatrudnienie 
kocham;  a  czego  nie  mamy,  zdaje  się  być  lepszem  od  tego  co  jest.  Je- 
dynem  od  trosk  uwolnieniem  się  jest  śmierć,  czyto  naturalna  czy  przy- 
spieszona* Dlatego  od  uduszenia  się  mam  wstręt,  i  niedorzecznością  jest, 
aby  nieszczęśliwi  śmierć  sobie  zadawali 


Digitized  by 


Google 


"T7T- 


Sl 


42.     EfOt  PEBYKLES  DO  ASPAZYL 

Jeżeli  podarunków  szukasz,  nie  kochasz;  albowiem  darami  nie  ku- 
puje się  miłości;  kochający  się  czynią  to  nawzajem.  Jeżeli  zatem  kochasz, 
raczej  dawać  aniżeli  przyjmować  wypada.  Jeżeli  zaś  żądasz  pieniędzy 
i  dla  pieniędzy  udajesz  kochanie,  uczucie  zdradza  język  który  za  złoto 
sprzedaje  rozkosze  ich  pragnącemu. 


43.     ObjfC0.  DYOGENES  DO  DEMONIKA. 

Sztuczna  kobieta,  dwupłciowy  półmężczyzna,  w  niczem  doskonały, 
wbrew  naturze,  rzezaniec  lidyjski  pogardy  godzien;  wszystkie  bowiem 
członki  jego  ciała  wskaztyą  że  ma  język  szkaradny*  Ja  zaś,  naśladując 
Homerowego  Ulissesa,  pocisków  jego  nie  czuję.  Jestto  słabość  mężczyzn, 
gdy  ród  kobiecy  ich  powagą  trząsa.  Lecz  cóż  zuchwalszego  mogę  ci 
powiedzieć,  naśladując  Dyomeda?  zaiste  szczekać  i  szaleć  eunuchom 
przystoi:  oni  pozbawieni  władzy  w  ręku,  usihyą  wszystko  za  pomocą 
języka  robić.  Przyjaciele  zaś  naszą  powolność  wielce  ganią,  że  potwarcy  na 
karę  nie  wskazujemy.  Podobnie  gdyby  osieł  wierzgał  na  nas,  nigdybyśmy 
go  przed  sąd  nie  zapozwali.    Co  zaiste  skromnym  nakazem  ogłoszono. 


44.     Sielski.  PBAM1DES  DO  KORYDONA. 

Jutro  bądź  u  mnie  biesiadnikiem;  do  ślubu  przygotowałem  bób, 
groch,  figi,  słodycze,  łakocie  i  placki.  Ty  zaś  przynieś  z  sobą  dzielną 
piszczałkę,  żeby  wyśpiewywać  najprzyjemniejsze  melodye.  Znasz  bowiem 
doskonale  wiejską,  Korydonie,  muzykę.  Chciałbym  ażeby  dźwięczny  głos 
piszczałki  brzmiał  koło  łoża  małżeńskiego. 


45.     Erot  LEANDER  DO  FILADA 

Nie  sprzyja  nam  miłość.  Ja  wprawdzie  kocham,  ale  ta  którą  ko- 
cham nienawidzi  mnie.  Cóż  pocznę  nieszczęśliwy!  Kupidyny  niejedna- 
kowe mają  strzały,  niejednakowo  łzy  rozdzielają  między  ludzi  Jeżeli 
więc  niesprawiedliwość  wyrządzają,  niepotczeba  bogów  wcale  przyzywać. 
Jeżeli  zaś  wezwania  nie  zawodzą,  sprawiedliwie  niechaj  sądzą;  boleść 
i  miłość  według  słuszności  niechaj  rozdają. 


Digitized  by 


Google 


22 


46.      Obycz.  DYOGENES  DO  ARYSTARCftA. 

Alexander  zatrwożył  Macedonią  jeżdżąc  na  koniu  Bucefale.  Mówią 
bowiem,  iż  koń  wcale  nie  był  posłuszny  wędzidłu,  ani  zwykłemi  pieszczo- 
tami nie  dał  się  ułagodzić.  Byłto  zwierz  nieugłaskany  i  w  szaleństwie 
dosiadać  się  nie  dozwalał:  jakieś  złe  nieprzystępne  i  dla  zbliżających  się 
bardzo  niebezpieczne.  Gdy  go  więc  Alexander  dosiadł,  dzikość  jakby 
z  łagodnością  łączył;  przemieniając  drżący  zapał  na  powolność,  z  owego 
zwierza  krnąbrnego  stawał  się  potulnym.  Nie  wypadało  bowiem  walczyć 
z  Alexandrem.  Bądź  więc  i  ty  Arystarchu  posłuszny,  albowiem  Bucefał 
nie  Alexandrowi  ale  losowi  hołdował. 


47.    SieUki.  poemnion  do  arnona. 

Wymiona  owiec  grożą  oberwaniem  się  od  mleka  i  nie  wiemy  jakim 
sposobem  niestaje  mi  dojnlków.  Dlatego  daj  mi  swoje  dojniki,  a  ja  ci 
dam  mleko,  i  za  wielki  dar,  małe  podziękowanie  odbierzesz. 


48.  Brok   CHRYZOGONA  DO  TERPANDBA. 

Nie  pogardzaj  łającą  cię  i  strofującą,  albowiem  kochankowie  sło- 
dycze i  pieszczoty  odbierają,  ale  także  chłostę  i  blizny  często  odnoszą. 
Jeżeli  zaś  strofowania  nie  znosisz,  ani  dostaniesz  róży  unikając  kolców. 


49.     ObyeB.  LEONIDES  DO  PERYANDRA. 

Uszanował  i  Pryaraa  syn  Tetydy,  i  ulitował  się  nad  chorym  pokry- 
tym siwizną,  i  oddał  ojcu  syna  zabitego  uczciwszy  Pryama  darem  naj- 
nieszczęśliwszym. Dlatego,  pierwszego  podziwiam  odwagę,  tego  zaś  chwalę 
ludzkość.  Bądź  mi  i'  ty  także  Ajacydesem,  i  zlitowawszy  się  nad  łzami 
starca,  wróć  mi  w  darze  syna  żywego.  Ja  bowiem  jestem  tak  nieszczę- 
śliwy jak  Pryam.  Ponieważ  zaś  nie  jesteś  nieprzyjacielem,  błagam  cię 
o  chłopca,  łzami  nie  atramentem  pisząc  wyrazy  listu.  Jeżeli  pragniesz 
aby  również  ludzkość  twoje  chwalono,  niechaj  dar  prośbę  uprzedzi.  Je- 
żeli zaś  rozum  u  dębie  nie  rządzi,  ale  gniew  i  uraza  górę  biorą,  krótko 
wprawdzie  cieszyć  się  będziesz,  ale  dłużej  smucić,  i  za  twardość  serca 
odniesiesz  ciężką  karę. 


Digitized  by 


Google 


28 


50.     SieUkL  KALAMON  DO  SPIRONA. 


Jeżeli  wieśniakiem  być  postanowiłeś,  unikaj  miast  zgiełku  i  wrzawy. 
Jeżeli  zaś  lubisz  retorów  i  mównicę,  porzuć  motykę,  a  wziąwszy  pióro 
i  papier,  goń  na  los  szczęścia  za  złą  wróżbą.  Skarżycieli  bowiem  często 
potwarzających  (o  sędziowie),  nie  lubi  powszechność  rolników. 


51.     EroL  RUDOKLEA  DO  HIPSYPILI. 

Wczorajszej  nocy  przechodząc  się  po  Pireum,  twego  kochanka 
z  Ohryzypą  widziałam:  świeciło  jej  chłopiątko,  a  na  przodzie  szła  ży- 
czliwa baba  Abrotonów.  Gdy  zaś  rufiankę  pozdrowiłam,  rozkazał  twój 
kochanek,  ażeby  co  się  stało,  w  ciemności  ukrył.  Tak  więc  ani  przy- 
sięgom jego  ani  pochlebstwom  nie  ufaj,  albowiem  u  obydwóch  jest  wiel- 
kie kłamstwo  języka. 


52.      Obycz.  SOKRATES  DO  KŁEONA. 

Gdy  wilki  obfitą  zdobycz  napotkają,  wówczas  po  nasyceniu  się 
uczenie  rozprawiają,  jagniąt  przyjmują  naturę  i  dzikie  obyczaje  na  jakąś 
ludzkość  przemieniają:  sama  sytość  nauczyła  wilków  dziwnej  sprawiedli- 
wości; z  owcami  się  pasą,  nie  czynią  szkody  w  owczarni,  z  pasterzami 
żyją  w  zgodzie  i  chwalą  wstrzemięźliwość  dopóki  im  się  brzuch  nie 
skurczy.  Ty  zaś  bezwstydniejszych  ąabyłeś  obyczajów  od  wilków,  i  da- 
leko większą  masz  chciwości  wadę,  kiedy  złotem  kipią  skarbce  twoje, 
jak  się  to  pijanym  przytrafiać  zwykło.  Im  bardziej  oni  ugaszają  winem 
pragnienie,  tern  bardziej  pragną;  i  chęć  opilstwa  opilstwem  podsycają, 
albowiem  przez  wielki  zbytek,  gdy  ich  rozwesela  wino  i  opojów  pali, 
w  przeciwną  skłonność  przechodzą.  Oddal  nieumiarkowane  opilstwo,  bez- 
wstydny, ażebyś  w  ostateczność  nie  wpadł,  tracąc  nawet  te  dary  których 
ci  los  udzielił.    Takiemi  bowiem  karami  niewdzięcznych  los  chłoszcze. 


53.  SieUJcl  HINTES  DO  RYZONA. 

Rzeka  Chryzyp  część  pola  naszego  zabrała  i  do  twego  przyłączyła, 
nierozsądnie  i  płocho  sobie  postąpiwszy.  Cudzemi  bowiem  darami  szczo- 
drobliwość okazywać,  jest  niegodziwością.  Jeżeli  ciężaru  sądów  na  swoich 
barkach  znieść  nie  możesz,  darów  rzek  nie  przyjmuj.  Jeżeli  zaś  cudze 
rzeczy  lubisz,  wkrótce  własnych  pozbawiony,  żałować  będziesz. 


Digitized  by 


Google 


84 


54.  EfOL  HEDEA  DO  JAZONA. 

Niczego  ludzie  tak  bardzo  nie  pragną  i  niczem  tak  prędko  nie  prze- 
sycają sig  jak  stanem  kochania.  Gdzież  się  podziały  twoje  potoki  łez 
które  u  nóg  moich  wylewałeś?  Gdzie  są  tysiące  owych  mów,  słów  po- 
chlebnych i  uniżonych?  Sądzę,  że  nawet  dłużnicy  takiej  mowy  do  swoich 
wierzycieli  nigdy  nie  używali,  ani  ci  którzy  z  rąk  nieprzyjaciół  rany  od- 
nieśli Chwile  bezsenne  minęły,  porannych  piosnek  zaniechałeś,  porzu- 
ciłeś tysiące  poselstw;  przysięgi  i  przyrzeczenia  czynione  mi  przez  spro- 
śne kobiety.  Do  innej  panny  nagle  się  udałeś,  podobnie  jak  śpiący  od 
jednego  do  drugiego  przedmiotu  swych  marzeń  przechodzą.  Chwalę  ma- 
larzy którzy  Eupidynów  ze  skrzydłami  malują,  i  sztuką  przedmiot  prze- 
kształcając w  zmyśleniach  prawdę  przedstawiają. 


55.  Obycss.  parmenides  do  ghryzostena. 

Czuwać  bezprzestannie  odwiecznej  przyrody  jest  udziałem,  spać  zaś 
z  umiarkowaniem  jak  przystoi,  naszą  jest  ludzką  rzeczą.  Dłużej  zaś 
spać  niż  należy,  raczej  umarłym  niż  żyjącym  przystoi.  Wiele  chwil 
życia  twego,  Chryzostenie,  utraciłeś,  zawsze  bowiem  śpisz,  i  tu  granice 
przekroczyłeś  jak  ów  Ulisses  Homerowy,  który  poza  krajami  błądząc 
i  na  sennym  Oceanie  żeglując,  ani  wschodzącego  ani  zachodzącego  słońca 
nie  widzi 


56.  Sielski,  dafnon  do  egiea. 

Twoje  drzewa  figowe  rozciągnęły  korzenie  na  pole  moje  i  pod  twoją 
władzą  być  nie  chcą,  a  wyłamując  się  zpod  twego  prawa,  owoce  mi  przy- 
noszą i  do  moich  zagród  przeniosły  się  dobrowolnie.  Takie  to  jest  prawo 
wiejskie.  Dawnym  ustawom  bądź  posłuszny,  staruszku.  Jeżeli  zaś  prze- 
ciw naszym  zwyczajom  chcesz  postępować,  to  jako  prawodawcę  i  nowi- 
cyusza,  ze  zgromadzenia  wieśniaków  cię  wyrzucimy,  i  za  granice  nasze 
jako  obcego  wypędzimy. 


57.  Erot.  pirryas  do  filonida. 

Jeżeli  kochasz,  nie  wyrzucaj  kochance  niekształtności,  gdyż  serce 
kochające  nie  może  być  niezaślepionem.    Jeżeli  zaś  nie  kochasz,  dlacze- 


Digitized  by 


Google 


25 


goż  płaczesz  i  jęczysz,  i  kłopot  samochcąc  sobie  sprowadzasz?  Podwójną 
niesprawiedliwość  popełniasz:  jako  kochanek  poniżający  się,  i  jako  prze- 
ciwnik odstręczający  od  siebie. 


58.  Obyez.  damascyusz  do  antygona. 

Jeżeli  Sokrates  zakładu  życia  nie  ma,  nie  potrzebujesz  pedagoga 
dla  twego  syna.  Jako  zakład  życia,  dzieci  się  uważają.  Kogo  natura 
ojcem  być  przeznaczyła,  temu  oraz  najlepiej  przystoi  być  nauczycielem, 
bo  stan  i  warunki  urodzenia  nakazują  mu  troskliwą  ku  dzieciom  miłość. 


59.  Sielski,  cepias  do  koryanna. 

Pomocnikiem  mi  bądź  do  południa,  Eoryannie:  płotami  pole  zamknę, 
mamy  bowiem  złych  podróżnych  sąsiadów;  nie  mogę  się  opędzić  razem 
dzikim  zwierzętom  i  ludziom.  Zając  winne  latorośle,  gąsienica  kapustę 
ps^je.  Cóż  nareszcie  powiem  o  becie:  jest  on  strasznem  i  trudnem  do 
oddalenia  nieszczęściem  dla  wieśniaka.  Dlatego  chciej  mi  dopomódz  i  bądź 
uczestnikiem  pracy.  Ja  tobie  także  w  podobnym  przypadku  będę  pomocny. 
W  taki  bowiem  sposób  i  mrówki,  łącząc  siły  swoje  i  pracę  przezwycię- 
żają, i  wielkich  dzieł  dokonywają. 


60.  Erot  antya  do  oryona. 

Rodowi  niewieściemu  wszystko  jest  podległem.  Dyogenes  kocha 
Łaidę,  Frygius  Sostratę,  potęga  filozofii  przepadła  i  obyczaje  czyste  po- 
żegnali, wzniosłe  myśli  porzucili,  wyższe  dążności  zawiedli;  wszystko 
przepadło,  co  wprzódy  u  nich  bodźcem  było  do  szlachetnych  ćwiczeń. 
Pogardy  godnym  być  mi  się  wydaje  mąż  sędziwy,  poważną  siwizną  okryty, 
surowych  obyczajów,  gdy  kocha  nierządną  dziewczynę.  Ja  bowiem  od 
chychotania  i  śmiechu  wstrzymać  się  nie  mogę,  ile  razy  starców  napot- 
kam. Wiele  oni  kiedyś  przeciw  miłości  wygadywali,  a  co  większa  nau- 
czał], że  kochający  sąto  dobrowolnie  chorujący  na  szaleństwo;  nazywali 
miłość  żądzą  nieskromnej  duszy  i  twierdzili  że  mędrzec  wszystko  zniesie. 
Tego  zaś  spodziewać  się  byłoby  zbytnią  zarozumiałością.  Wiele  bowiem 
czas  i  los  dokazać  mogą. 


Digitized  by 


Google 


26 


61.   Obyct.  SOSTEAT  DO  UZYSTRATA. 

Gdy  cię  wielorako  i  w  dziwny  sposób  ostrzegaliśmy,  zdawało  nam  się, 
że  wykonywamy  robotę  Penelopy.  Otóż  nareszcie  od  bajki  zaczniemy: 
może  słowa  te  przenikną  twoje  duszę.  W  rozwijających  się  drzewach 
konik  siedząc  podczas  upału,  nucił,  i  swoje  własną  harmonię  czując,  sam 
w  sobie  się  kochał.  Mrówka  zaś  żniwiarzom  towarzyszyła :  na  polu  prace 
odbywała,  i  w  kryjówkach  ziemi  pokarmy  swoje  składała.  Naostatek  na- 
deszła jesień,  i  zima  wszędzie  się  srożyła.  Morze  spokcjnem  być  prze- 
stało. Żeglarze  powitali  porty  jakby  zbawców  swoich,  wieśniak  do  chaty 
swojej  udał  się  a  mrówka  do  kryjówek  zimowych,  i  z  pracy  swojej  po- 
trzebne ma  pożywienie.  Nareszcie  konik  prosił  mrówki  pracowitej,  ażeby 
mu  co  ze  swego  skarbu  udzieliła.  Lecz  ona  konika  do  śpiewu  odesłała, 
naśmiawszy  się  do  woli  z  jego  próżniactwa  i  letnie  piosnki  mu  przypo- 
mniawszy. Z  tego  powodu  konik  ze  śpiewu  głód,  a  mrówka,  z  pracy 
rozkosz  miała.  Bajka  ta,  Lizystracie,  do  ciebie  się  stosuje.  Porzuć  więc 
próżnowanie,  albowiem  dary  natury  poniżysz,  gdy  siły  ciała  i  czerstwe 
zdrowie  nauką  doskonalić  przestaniesz. 

62.    Sielski,  tetygon  do  porfikyona. 

Szczęśliwy  to  człowiek  Korydon  i  przyjaciel  szczęścia:  jego  winne 
krzewy  uginają  się  pod  gronami;  gruszki  obciążone  wiszą  i  wzywają  do 
zerwania,  oliwki  aż  po  ziemi  się  czołgają  i  gałęzie  mnóstwo  owoców 
podpierające  łamią,  łąki  są  gęstą  trawą  zarosłe.  Ale  także  i  żona  wraz 
z  innemi  męża  rozwesela;  tyle  zaś  ma  dzieci,  iż  nawet  Danausza  i  Egipta 
płodnością  zdaje  się  przewyższać.  Jedno  czepia  się  piersi,  drugie  odsą- 
dzone od  pokarmu,  inne  co  pewnego  kroku  jeszcze  nie  stawia,  czołga 
się,  drugie  szczebiocą  i  do  chodu  są  zachęcane.  Inne  silnie  chodzą, 
podwójny  krok  stawiając  na  kształt  zawiasek  piszczałki;  rzędem  za  nim 
postępiyą.  Ty  zaś  radziłeś  abym  córki  nie  wydał  za  Korydona,  i  po- 
winowactwo ganiłeś,  rodem  jego  wzgardząjąc.  Niestety,  zawiedziony  je- 
stem i  niebaczna  była  myśl  moja!  Niepożytecznem  jest  dla  ludzi  szla- 
chectwo, albowiem  u  wszystkich  bogactwa  mają  pierwszeństwo. 

63.     EroL  CHRYZES  DO  HEFESTYONA. 

Nie  kochasz  już  Dydoty,  miłosne  pochodnie  zgasiłeś,  gdyż  nie 
współubiegasz  się  o  nią,  widząc  ją  w  towarzystwie  Lizystrata.  Nic  za- 
zdrośniejszego  jak  miłość.  I  jakże,  jeżeli  kochasz,  przykrość  tego  rodzaju 
tak  spokojnie  znosisz! 


Digitized  by 


Google 


27 


64.     Obycz.  SOKRATES  DO  MELANIPIDY. 

Przewódzcy  i  nauczyciele  są  twardzi  dla  chłopców,  ale  skromności 
mistrzami  Kiedy  ani  rozsądku  ani  praw  chłopcy  jeszcze  nie  przyjmują, 
groźbą  wstrzymujemy  ich  niepowściągliwość.  Chłopców  bowiem  bardziej 
dowami  aniżeli  rózgą  straszymy.  Mnie  twoja  bezwstydność  zadziwia:  ani 
bowiem  lękasz  się  kar  publicznych,  ani  na  słowa  napomnień  zważasz. 
W  starości  masz  umysł  nierozsądnięjszy  od  dziecka:  leć,  jeżeli  chcesz 
w  przepaść.  Kogo  bowiem  ani  słowa  ani  rózga  poprawić  nie  mogą,  tego 
wstrzymywać  od  przewrotności  trudniejszem  jest  dziełem  jak  stajnię 
Augeusza  oczyścić  z  nawozu,  albo  łyżką  całe  morze  Atlantyckie  wyczerpnąć. 


65.    Sielski,  bubalion  do  cyssybiusza. 

Syn  Gorgiasza  krzywdę  nam  wyrządza.  Jeżdżąc  bowiem  konno 
przekracza  nasze  granice,  i  pod  pozorem  polowania  czyni  nam  szkodę. 
U  nas  niemasz  ani  zajęcy,  ani  kozy  się  znajdują,  ani  bawoły  ani  jelenie 
lub  inny  zwierz  ku  polowaniu  przydatny.  Zające  od  zasadzek  i  sideł, 
któremi  się  łapią,  stronią;  sąsiednie  zaś  lwy,  koźlęta  i  bawoły  porywają. 
Ale  pocóż  tysiące  rodzajów  zwierząt  mam  ci  wyliczać,  których  my  równie 
pozbawieni  jesteśmy.  Was  bowiem  lenistwo  a  zwierzęta  przezorność 
prowadzi.  Ponieważ  zaś,  Cyssybiuszu,  spowinowacony  jesteś  z  krzywdzi- 
cielem, czyń  co  najlepsze  i  słowami  twemi  zrób  go  rozsądniejszym. 
Wiedz  o  tern  że  cię  psy  moje  rozszarpią,  jeżeli  na  polach  moich  będziesz 
przebywał.  Jakoż,  już  suka  z  psiakami  roli  mojej  strzeże,  pragnąc  dor- 
wać się  ludzkiej  tłustośd 


66.  Erot  prrro  do  hepolita. 

Kochankowie  więcej  piękność  jak  obyczaje  poważają.  Kupidyny  bo- 
wiem nie  znoszą  wstrzemięźliwości,  lecz  pięknością  ciała  niepowściągliwe 
oko  wabią.  Jeżeli  więc  dla  obyczajów  Rodokleę  kochasz,  nie  rozkoszami 
twemi  władają  kupidyny.  Czystych  bowiem  myśli  grot  Wenery  nie  do- 
sięga. * 


67.  Obycz.  eratostenes  do  eschina. 

Przysięgi  jakby  jarzynę  połykasz,  i  hałasem  zębów  zdaje  ci  się  być 
ich  składanie ;  strofującym  odpowiadasz,  niegodziwy,  że  język  przysięgał, 


Digitized  by 


Google 


28 


ale  myśl  nie  przysięgała.  Czy  nie  wiesz  że  bezwstydny  język  większą 
od  popełnionego  grzechu  poniesie  karę?  Cośmy  słowami  grzeszyli  za  to 
rzeczywistą  karę  odniesiemy;  miej  przeto  język  skromny  i  na  prawdę 
przysięgać  strzegący  się;  lekką  zdaje  ci  się  być  rzeczą  przysięga,  co 
jest  nad  wszelkie  brzemię  cięższa.  Dlategoto  Tantal  ukaranym  został, 
że  względem  bogów  niepohamowany  miał  język. 


68.  SielsU.  senton  do  koryana. 

Złowiłem  nareszcie  najgorszą  liszkę,  i  lyąwszy  w  pętach  trzymam 
szkodnika ;  sprowadzę  ją,  Koryanie,  na  plac  publiczny  i  wszystkich  wie- 
śniaków zwoławszy,  nad  nieprzyjacielem  będę  tryumfował;  publicznie  od- 
niesie karę,  za  wszystkie  szkody  jedne  kaźń  otrzymawszy. 


69.    Erot  KALLIOPA  DO  LAIDY. 

Gorgiasz  sztuczne  włosy  wiąże  w  złotego  konika;  meszkiem  jeszcze 
nie  porasta,  a  nadyma  się  pięknością,  i  jako  szaloną  przyłudę  przedsta- 
wia nam  swoje  nadobność.  Ja  starość,  chorobę  i  smutek  skreślę  na  obrazie, 
i  na  drzwiach  przeniewiercy  powieszę.  W  to  bowiem  kiedyś  obróci  się 
jego  piękność. 

70.  Obycss.  plato  do  axyocha. 

Cuglami  i  biczem  konie  kierujemy,  i  czasem  żeglujemy  z  rozpuszczo- 
nemi  żeglami,  czasem  wstrzymawszy  nawę  kotwicą  spoczywamy  w  porcie. 
W  ten  sposób  sterować  nam  należy  i  językiem,  Axyochu,  jużto  słowami  go 
zbrojąc,  już  znów  milczeniem  go  rządząc. 

71.   SieUSci.  RODON  DO  CYPAETSSA. 

Mówią  że  Lukańczycy  znowu  zagrażają.  Porzucając  kosę,  włócznię 
i  ostrze  kuć  będę,  i  sztukę  Marsową  rąppocznę,  albowiem  zły  duch  nie 
daje  nam  pokoju.  Lato  dla  mnie  jest  sroższe  od  zimy.  Cóż  bowiem 
okropniejszego  nad  wojnę!  Płakałem  gdy  nadchodziła  wiosna.  Jak  kwia- 
tami zakwitła  rola!  jak  pięknie  pachnie  mirtem  pólko  I  jak  nadobnie  roz- 
wija się  jawor!  jak  wszędzie  zieleni  się  zboże!  Wszystko  zapowiada  mi 
urodzaj.  Lecz  nieprzyjaciel  złe  nam  przynosi:  bardziej  bowiem  miecza 
niżeli  pługa  żąda. 


Digitized  by 


Google 


72.    Erot.   SOZYPATEB  DO  TELEZYLLL 

Telezyllo,  gdyby  natura  do  rozkoszy  miłosnych  nie  przymieszała  przy- 
krego przesytu,  ród  męzki  służyłby  żeńskiemu.  Nie  chlub  się  więcej, 
wszetecznico,  że  pochodnia  Afrodyty  już  zgasła  u  mnie;  albowiem  kupi* 
dyni  nie  wiecznie  groty  rzucają. 


73.    Obycz.  proklus  do  archimedesa. 

Powiadają  że  polipy  w  braku  pokarmu,  jedzą  własne  gałązki,  i  członki 
swoje  nieszczęśliwe,  jakby  przygotowaną  strawę,  pożerają.  Jedzą  więc, 
biedne,  części  swoich  końce  i  są  bankietnikami  własnego  ciała.  Czyż, 
Archimedzie,  u  wszystkich  nie  wydajesz  się  być  polipem?  Ja  sądzę  że  to 
jest  najoczywistsza.  Zbyt  nieludzko  krzywdzisz  swego  ojca;  ani  natury 
szanujesz,  ani  zemsty  piekła  się  obawiasz.  Lecz  jeżeli  żałujesz,  Ne- 
mezys  puści  w  niepamięć  dawne  twoje  grzechy.  Jeżeli  zaś  w  złotochci- 
wej  fnryi,  w  złem  niepohamowanem  potrwasz,  sprawiedliwe  bóstwo  odda 
d  równą  miarką  i  mieć  będziesz  z  dzieci  prawdziwe  wizerunki  i  podo- 
bieństwa złości  ojcowskiej.  Tym  sposobem  i  płód  żmii  dziedziczy 
okrucieństwo  matki,  piersi  rodzicielki  i  żywot  jćj  szarpiąc. 


74.     Sielski.  ELAPON  DO  DORKONA. 

Żyzność  ziemi  powiększa  zwierząt  mierzwa.  Dla  tego  pozwól  mi 
nawozu  bydląt  twoich,  a  zato  plon  urodzajności  odbierzesz,  jagody  i  ja- 
rzyny; i  uczynność  twoje  wynagrodzę  świetniejszym  darem. 


75.     Erot  ABYSTOXEN  DO  POLKENY. 

Kie  niestalszego  nad  rozkosze  zalotnic.  Zdradliwe  są  pocałunki 
ust  twoich.  Nieugruntowana  miłość  prędko  więdnięje.  Ja  więc  wstrze- 
mięźliwość, która  dla  wielu  jest  niemiłą,  przekładam;  stałości  bowiem 
ma  cechę.  Posagiem  zawsze  małżeństwo.  Wierność  zalotnic  okupić  naj- 
trudniejszą jest  rzeczą. 

76.    Obyce.  dyogenes  do  bocyona. 

Mała  ta  sława  marzeniem  sennem  być  się  zdaje  w  oczach  mędrca, 
próżniejsza  jak  bajka  potworna,  nietrwała,  lekka,  odgłos  echa,  powiew 


Digitized  by 


Google 


30 


wiatru.  Gdy  jej  niema,  to  zasmuca;  gdy  zaś  zabłyśnie,  bardziej  jeszcze 
smuci.  Prędko  bowiem  zwolenników  swoich  zdradza,  i  im  się  zjawi  już 
przeszła  w  nicość.  Niech  cię  uśmiech  szczęścia  nie  zaślepia,  gdyż  ono 
naigrawa  się  z  ludzi  wedle  woli  swojej.  Próżnością  bowiem  są  czyny 
i  zabiegi  ludzkie. 

77.     SiehM.  BUKOLION  DO  IfiRONIDESA. 

Wnuk  twój,  Mironidesie,  wyrabia  zbytki:  czerwoną  dzidą  trzodę 
straszy,  i  najlepszą  jałóweczkę  w  przepaść  wpędził.  Jego  rówiennicy 
tę  krzywdę  mają  za  igraszkę;  chłopeu  nie  dozwalaj  zawiele,  młodzi  bo- 
wiem chociaż  powściągani,  są  swawolni,  a  jeżeli  mają  zbytnią  wolność, 
to  są  nieulegli. 

78.  Erol  PERTKLES  DO  KALLIOPY. 

Osiągnąć  rozkosze  dziewicze  zbyt  trudną  jest  rzeczą.  Ja  bowiem 
ociężały  na  duszy.  I  cóż  więc  zrobię?  Nie  da  pokoju  Kupido  skoro  po- 
cisk wypuścił.  Sama  sprawę  pomiędzy  mną  a  Kupidynem  rozsądź,  i  daj 
za  mną  głos  życzliwy;  czarują  bowiem  kupidyny,  poduszczają  miłość 
wprawdzie,  ale  pozyskać  jćj  nie  dają. 

79.  Obyce.  izokrates  do  dyonizego. 

Służba,  ceklarze,  heroldowie,  i  najwyższe  dostojeństwa  nie  lubią 
filozofii  i  sprowadzają  wielki  cnót  rozdział,  a  jednak  nie  zmienisz  ze 
szczętem  natury.  Jeszcze  masz  opończę  skórzaną.  Od  początku  bowiem 
masz  śmiertelną  istność.  Cóż  że  tak  malutka  chwała  tak  dalece  do 
tćj  gliny  przylgnęła?  Nieszczęśliwy!  wielkiem  głupstwem  napełniony  je- 
steś i  natury  znajomość  straciłeś.  Tak  wielkie  przemiany  szczęścia  zmu- 
siły cię  porzucić  dawne  dociekania  i  odwiodły  od  skromnej  rządzy  wiedzy; 
niegdyś  wzniosłą  była  dla  ciebie  niskość,  dziś  plami  cię,  i  ziemska  góra 
szczęścia  jest  najwyższą.  Nie  ubiegaj  się  więc  za  szczęściem  zwodniczem 
i  od  przelotniego  unikaj.  Gdy  bowiem  przewidzisz  wiarołomstwo  szczę- 
ścia, nie  dotknie  cię  nagła  kara  po  zmianie  jego. 

80.  Sielski,  korydon  do  ampelona. 

Nic  biedniejszego  nad  wieśniaków.  Nieszczęśliwi  okrutnie  doświad- 
czamy wiatrów:  wiatr  nas  niszczy  południowy,  kłosy  z  ziarn  mi  ogołocił, 


Digitized  by 


Google 


31 


winne  krzewy  wyniszczył,  jagody  zepsuł,  a  samego  szkodnika  przez  sąd 
pozwać  nie  mogę.  Dlatego  kosę  i  sierp  porzucę,  a  tarczę,  kołpak  i  miecz 
pizywdzieję  i  żołnierzem  zostanę,  i  rzemiosło  zmieniwszy,  podejdę  los. 


81.  ErOt  LEANDER  DO  KALLIKOMY. 

Jeżeli  nad  złoto  Jest  coś  droższego  dla  ludzi,  powiedz  mi  w  jaki 
sposób  wielkiemi  darami  możnaby  nabyć  posiadanie  tego.  Jeżeli  zaś  nie, 
podziękuj  mi  czemprędzej.  Ani  bowiem  ty  piękniejsza  od  Danai,  ani  ja 
bogatszy  od  Jowisza,  za  złoto  kupując  dziewiczefistwo. 


82.    Obycz.  SOKRATES  DO  ALCYBIADESA. 

Nawet  zabawy  poetyckie  pełne  są  mądrości.  Powiadają,  że  towa- 
rzysze Ulissesa,  dopływając  na  nawach  do  swawolnych  syren,  uszy  wo- 
skiem pozatykali.  Ulisses  zaś  więzami  się  skrępował,  jakby  w  jakiem 
nieuchronnem  więzieniu.  To  oznacza  tajemnice  filozofii.  Mniemam  że  poezya 
pod  postacią  syren,  wystawia  nieprzyzwoite  rozkosze.  I  Homera  mocno 
uwielbiam,  dla  tego  iż  rzeczom  prawdę  nadaje.  On  dla  ucha  naszego 
prawdę  zaprawia  jak  puhar  jaki  słodszy  od  nektaru,  i  mętną  wodę  jakby 
najmocniejszem  winem  rozprowadza.  Tak  więc  ani  zmyśleniem  oszuku- 
jemy się,  ani  niezgłębionem  istot  dociekaniem  nie  zbłąkamy  umysłu. 
Dlatego  przez  wosk  niedoświadezenie,  a  przez  więzy  filozofię  oznaczył. 
Ztąd  jedynego  tylko  Ulissesa  słuchanie  ponętnych  śpiewów  bawiło,  a  jego 
chętkę  więzy  krępowały.  Zastanawianie  się  bowiem  nad  wadami,  cnotą 
filozoficzną,  powściąganie  zaś  namiętności,  tryumfem  filozofii.  Gdy  zatem 
Antymachu,  Ulissesa  tułactwo  obecne  życie  wyraża  i  biedny  człowiek  na 
morskich  falach  w  około  żegluje,  nas  rozkosznych  syren  głosy  nakształt 
wiatrów  raz  tu,  drugi  raz  tam  porywają;  naśladujmy  Penelopy  stadło, 
jakby  jaki  nierozwikłany  i  bożki  węzeł  cnót,  mądrości  się  trzymając. 


83.  Sielsfti.  anchinus  do  ampelina. 

Czas  winobrania  już  nadszedł,  słodkie  jagody  są  dojrzałe.  Pilnuj 
zatem  jak  najstaranniej  drogi  publicznej  i  kreteńskiego  psa  miej  za  współ- 
pracownika. Ręce  podróżnego  są  niepowściągliwe  i  do  szkodzenia  pracom 
wiejskim  najskorsze. 


Digitized  by 


Google 


32 


84.  Erot  CHRYZYPA  DO  SOZYPATRA. 

Kochając  Antuzę,  Sozypatrze,  czy  nie  jesteś  w  miłosne  sieci  złapany? 
Roztropnego  oka  jest  znakiem  kochać  nadobną  dziewicę.  Pięknością 
zwyciężony  nie  jęcz,  większe  bowiem  od  trudów  mieć  będziesz  przyłudy 
łez  miłosnych  czarującą  potęgę.  Bo  z  rozkoszą  miesza  się  szaleństwo, 
kupidyny  bawią  zasmucając,  przepaska  Wenery  różnemi  namiętnościami 
jest  przetkana. 


85.  Obycz.  plato  do  dyonizego. 

Jeżeli  chcesz  być  panem  smutku,  obejdź  w  około  grobowce,  a  znaj- 
dziesz lekarstwo  na  namiętności.  Patrz,  największe  szczęścia  ludzkie 
czemże  są,  jeżeli  nie  marnym  i  lekkim  prochem? 


Digitized  by 


Google 


Rozprawa 
MIKOŁAJA  KOPERNIKA 

O 

URZĄDZENIU  MONETY. 


Rozprawa  U  napisana  przez  Kopernika  w  1521  r.  na  zjeździe  stanów  ziem  pm- 
ikich  w  Grudziądzu  1522  r.  odczytana  i  przedłożona,  rasem  z  innemi  papierami,  w  ctaeie 
wojen  ze  Szwedami  uwięzioną  została  s  Archiwum  kapitały  Warmińskiej  do  Sztokolmu, 
ikąd  królewsko-pruski  gabinet  w  roku  1801  wyjednawszy  a  rządu  Szwedzkiego  zwrócenie 
ntanyeh  papierów  z  Warmii  —  odebrał  z  niemi  i  oryginał  rzeczonej  rozprawy,  własno- 
ręczne pismo  Kopernika.  Obecnie  rozprawa  ta  złożona  jest  w  tajnem  archiwum  w  Kró- 
lewca, Dział  I.  N.  IX.  Przepisana  dosłownie  z  oryginału,  po  ras  pierwszy  drukiem  oglo- 
ooną  została  z  przekładem  polikim  przez  Feliza  Bentkowskiego  w  Pamiętniku  Warszaw- 
skim oa  miesiąc  Sierpień  1816  roku,  odbita  takie  oddzielnie  w  kilku  egzemplarzach  te- 
goż roku.  Powtórna  edycya  tej  rozprawy  wyszła  w  Warszawskiem  wydaniu  Dziel  Koper- 
nita  1854  roku. 

(Pmsmtn  Wtdawot.) 


Kopęmihj<ma  L  L 


Digitized  by 


Google 


Digitized  by 


Google 


'■"IJL   .. 


SPOSÓB  URZĄDZENIA  MONETY 


PBZEZ 


MIKOlMń  KOPERNIKA, 


Ęflbo  niezliczone  upadku  królestw,  księstw  i  rzeczypospolitych  można 
Baznaczyć  przyczyny,  te  jednak  cztery:  niezgoda,  śmiertelność,  niepło- 
dność ziemi,  i  spodlenie  monety,  są  według  mego  zdania  nąjgłówniejsze- 
mi.  Trzy  pierwsze  tak  są  jasne,  iż  nikt  prawdy  ich  nie  zaprzeczy; 
czwartą  zaś,  to  jest  spodlenie  monety,  niektórzy  tylko  i  to  głębiej  zastana- 
wiający się  uznają,  ponieważ  nieraz  gwałtownie,  lecz  zwolna  i  ukrytymi 
niejako  sposobami  państwa  o  upadek  przyprawia. 

Pieniądze  czyli  moneta  jest  złoto  lub  srebro  znaczone,  podług 
którćj  stanowi  się  cena  rzeczy  przedąjnych,  stosownie  do  postanowienia 
wszelkiego  rządu  lub  rządcy.  Jest  więc  moneta  niejako  powszechną 
miarą  ceny;  ta  zaś  miara,  jak  z  rzeczy  samej  wynika,  powinna  być  stalą 
i  niezmienną,  inaczej  nastąpiłoby  zamieszanie  porządku  krajowego,  i  pokrzy- 
wdzenie kupujących  i  przedającycb,  gdyby  np.  łokieć,  korzec  lub  waga 
jakowa  stałej  ilości  nie  zachowywały.  Przez  tę  stałą  ilość  czyli  miarę 
rozumiem  cenę  czyli  wartość  imienną  monety,  która  hibo  od  dobroci 
materyału  zależy,  trzeba  jednakże  wartość  wewnętrzną  od  naznaczonej 
ceny  rozróżniać,  moneta  bowiem  może  być  więcej  cenioną,  aniżeli  matę* 
tyał  z  którego  się  składa,  i  przeciwnie. 

Potrzeba  ustanowienia  monety  konieczną  jest:  bo  chociaż  odbywałby 
się  mogła  zamiana  rzeczy  podług  samej  wagi  złota  i  srebra,  która  przy 
powszechnem  ludzi  porozumieniu  się  stanowiłaby  cenę  tych  kruszców, 
jednakże  dla  uniknienia  wielkiej  niewygody  w  przynoszeniu  wszędzie 
wag,  tudzież  że  czystość  złota  i  srebra  niełatwo  poznać  się  daje,  postano- 
wiono wszędzie  naznaczać  monetę  pieczęcią  publiczną,  która  ma  wyrażać 
zawartą  ilość  złota  lub  srebra,  i  być  rękojmią  wiary  publicznej* 

Do  monet  zwłaszcza  srebrnych  zwyczajem  jest  miedź  mieszać,  dla 


Digitized  by 


Google 


36 


dwóch  jak  mniemam  przyczyn:  naprzód  aby  mniej  była  wystawiona  na 
wykupywanie,  przetapianie,  coby  nastąpiło,  gdyby  się  z  czystego  składa- 
ła srebra;  powtóre,  ażeby  massa  srebra  na  małe  podzielona  części 
i  drobne  pieniążki,  z  dobiorem  czyli  dodaną  miedzią,  przyzwoitą  zacho- 
wała wielkość ;  i  trzecią  dodaćby  można,  to  jest  aby  moneta  która  się 
ciągłym  obiegiem  wyciera,  przez  przymuszanie  dobioru  dłużej  trwać  mo- 
gła. Sprawiedliwa  zaś  i  słuszna  wtedy  tylko  jest  cena  monety,  gdy  ta 
małoco  mniej  złota  lub  srebra  zawiera  od  ilości,  którą  za  nią  nabyć  można, 
tojest  o  tyle  tylko  mniej,  ile  na  wydatki  menniczne  odciągnąć  potrzeba. 
Sam  zaś  znak  wybity,  powinien  monecie  dodawać  pewnej  wartości. 

Moneta  traci  szacunek  szczególniej  przez  wielkie  jej  pomnożenie, 
to  jest:  gdy  tak  wielka  ilość  srebra  jest  zamieniona  w  monetę,  iż  więcej 
się  ludzie  za  massa  srebra,  aniżeli  za  monetą  ubiegają;  tym  bowiem 
sposobem  utracą  moneta  swą  powagę,  gdy  za  nią  tyle  złota  lub  srebra 
kupić  nie  można,  ile  ona  sama  zawiera,  i  gdy  się  w  przetopieniu  mone- 
ty większą  upatnye  korzyść.  Sposób  na  to  jedyny,  nie  bić  więcej  mone- 
ty, dopóki  się  sam*  w  cenie  nie  zrówna,  i  nie  stanie  droższą  od  srebra. 

Wartość  monety  dla  rozmaitych  upada  przyczyn;  albo  z  powodu 
niedostatku  samego  matetyału,  to  jest:  gdy  pod  tąż  samą  wagą  więcej 
jest,  aniżeli  się  należy  przymieszanej  miedzi:  albo  dla  braku  wagi,  chociaż- 
by nawet  sprawiedliwe  było  przynueazanie  miedzi,  albo  nakoniec  (i  co 
jest  najgorsza)  dla  obu  przyczyn.  Może  także  długi  obieg  monety  przy- 
czynić  się  do  zmniejszenia  jej  wartości,  przez  wytarcie  i  ubytek  kruszcu; 
a  dk  tej  już  samej  przyczyny  nową  monetę  w  bieg  (cyrkulacyą,  kurs) 
jputoić  należy.  Dowodem  ubytku  tego  będzie,  jeśli  w  monecie  mniejsza 
daleko  pokaże  się  ilość  srebra  od  ilości  tegoż  kruszcu  za  nią  kupione- 
go, i  to  jest  prawdziwą  oznaką  niedobrej  monety. 

Podawany  te  ogólne  .o  monecie  uwagi,  przystąpmy  teraz  do  pruskiej 
*  szczególności,  wskazując  naprzód  przyczyny  jej  tak  znacznego  zniżenia. 

Ta  monetą  znana  jest  pod  nazwiskiem  grzywien,  skojców,  i  t.  <L 
Są  także  wagi  mające  podobne  nazwiska.  Bo  grzywna  co  do  wagi  zna- 
czy pół  funta;  grzywna  zaś  liczebna  zawiera  sześćdziesiąt  solidów,  co  jest 
powszechnie  wiadomem.  Żeby  zaś  jednostąjność  nazwisk  nie  sprawiała 
jakiej  wątpliwości,  ostrzegam  raz  na  zawsze,  iż  gdzie  odtąd  uczyni  się 
wsjnianka  o  grzywnie,  trzeba  przez  nią  rozumieć  grzywnę  liczebną;  przez 
wyraz  zaś  font,  wagę  dwóch  grzywien,  a  przez  pół  funta,  jedne  grzywnę. 

Znajdujemy  w  danych  uchwałach  i  pomnikach  piśmiennych,  iż  za 
rządów  Konrada  de  Jungingen,  to  jest  krótko  przed  bitwą  Tanehberską, 
pół  funta  czyli  grzywnę  czystego  srebra  kupowano  za  dwie  grzywny  pru- 
skie i  ośm  skojców,  to  jest  wtenczas,  gdy  do  trzech  części  czystego  sre- 
bra, czwarta  się  część  miedzi  dodawała,  i  gdy  z  połowy  funta  tej  massy 


Digitized  by 


Google 


87 


112  solidów  wybrano.  Do  których  trzecia  część  dodana,  to  jest  solidów 
37£,  czyni  summę  solidów  149^  (ważących  Ą  czyli  |  funta,  to  jest  32 
gkojców  srebra),  którato  summa  niezawodnie  trzy  części  czyli  pół  funta 
czystego  srebra  zawiera.  Powiedziało  się  zaś  źe  wartość  pół  funta  srebra 
była  140  solidów;  resztę  przeto  czyli  pozostałe  9$  solidów,  cena  imienna 
sonety  wynagrodziła;  cena  zatem  imienna  z  wartością  wewnętrzną  w  przy- 
zwoitym utrzymywała  się  stosunku. 

Togo  to  rodzaju  pieniądze  były  za  {mistrzów  Krzyżackich)  Winryka, 
Ulryka  i  Konrada,  które  się  jeszcze  gdzieniegdzie  po  skarbach  znąjdiąją. 
Później  zaś,  po  poniesionej  przez  Prusaków  klęsce  i  po  ukończonej  wspo- 
mnionej  wojnie,  upadek  państwa  na  monecie  coraz  widoczniej  okazywać 
rię  począł.  Solidy  bowiem  za  Henryka  bite,  napozór  bardzo  do  wzwyż 
wepomnionyćh  podobne,  mają  tylko  f  srebra.  Błąd  ten  trwał  dopóty, 
dopóki  odwróciwszy  stosunek,  nie  zaczęto  do  trzech  części  miedzi  mie- 
szać jednaj  czwartej  części  srebra;  tak  dalece,  iż  tę  monetę  niesrebrną,  lecz 
miedzianą  słusznie  można  było  nazywać.  Ce  do  wagi  jednak  112  soli- 
dów szło  zawsze  na  pół  funta.  Że  zaś  zaprowadzać  monety  nowej,  choć- 
by dobrej,  gdy  zła  jeszcze  w  obiegu  się  znajduje  z  żadnego  względu  nie  wypa- 
da, tern  bardziej  tedy  pobłądzono,  gdy  przy  obiegu  dobrej  staraj  monety, 
zaprowadzono  nową  podlejszą,  która  nietylko  starą  zaraziła,  ale  jcy  nawet  cał- 
kowitego wyniszczenia  była  przyczyną;  któremu  błędowi  gdy  za  rządów  Micha- 
ła Bndsdorff  zapobiedz,  a  oraz  monetę  do  dawnego  lepszego  stanu  przypro- 
wadzić chciano,  bito  nowe  solidy,  które  dziś  groszami  nazywamy;  lecz 
gdy  się  zdawało,  iż  dawnych  podlejszych  bez  straty  znieść  nie  można, 
wspólnie  je  z  nowemi  bardzo  błędnie  zostawiono.  Wymieniano  zaś  dwa 
stare  solidy  za  jeden  nowy  bity.  Ztąd  poszło,  iż  dwojaką  naówczas  ludo- 
wi narzucano  grzywnę,  to  jest:  nowych  solidów  i  starych.  A  tak  grzywna 
nowa  czyli  dobra,  jak  grzywna  stara  czyli  lżejsza  zawierała  60  solidów. 
Obole  zaś  utrzymywały  się  przy  swąj  cenie,  tak  iż  ich  sześć  za  stary 
solid,  .dwanaście  zaś  za  nowy  dawano.  Że  bowiem  pierwiastkowo  solid 
składał  się  z  12  obolów,  łatwo  się  można  dorozumieć,  gdyż  jak  liczbę 
15  nazywamy  w  pospolitej  mowie  mendlem,  tak  w  wielu  prowincyach  nie- 
mieckich wyraz  szeląg  liczbę  12  oznacza.  I  to  nazwisko  nowych  solidów 
aż  do  naszych  utrzymało  się  czasów;  jak  zaś  nakoniec  zamieniły  się 
grosze,  niżej  o  tern  powiem. 

Ośm  przeto  grzywien  nowych  solidów  (każdą  po  60  solidów  licząc) 
fant  czystego  srebra  zawierały,  o  czem  z  ich  rozbioru  łatwo  się  można 
przekonać:  składają  się  bowiem  z  połowy  miedzi  i  połowy  srebra;  a  grzy- 
wien 8  każdą  po  60  solidów  rachując,  ważą  prawie  dwa  funty;  stare  zaś 
czyli  dawne,  jak  się  wyżej  powiedziało,  równe  są  nowym  co  do  wagi,  lecz 
połowę  tylko  mają  wartości.    Gdy  zaś  tylko  czwartą  część  srebra  miały 


Digitized  by 


Google 


38 


w  swym  składzie,  z  jednego  przeto  funta  czystego  srebra,  16  grzywien 
wypadało,  i  te  cztery  razy  więcej  ważyły.  W  późniejszych  czasach  po 
zmianie  stanu  ojczyzny,  gdy  miasta  otrzymały  pozwolenie  bicia  monety, 
i  nowy  ten  przywilej  do  skutku  przywodzić  zaczęły,  naówczas  pomnażały 
się  pieniądze  co  do  liczby  nie  zaś  co  do  wartości:  zaczęto  bowiem  do 
czterech  części  miedzi  dodawać  jedne  piątą  tylko  część  srebra  w  starych 
solidach,  tak,  że  nakoniec  20  grzywien  za  jeden  fant  srebra  wymieniano. 
Gdy  więc  owe  solidy  nowe  więcej  jak  dwa  razy  były  lepsze  od  świeżo 
wybitych,  zrobiono  je  skojcami,  których  24  na  jedne  lekką  grzywnę  liczo- 
no; ginęła  zatem  na  każdej  grzywnie  piąta  część  wewnętrznej  wartości 
monety.  Gdy  zaś  później  solidy,  już  skojcami  nazwane,  coraz  rzadziej 
w  obiegu  się  pokazywały,  dlatego,  iż  je  w  całym  przyjmowano  Marchia- 
cie,  podobało  się  nadać  im  cenę  groszów,  to  jest  3  solidów,  lubo  nie  były 
lepsze  od  15  denarów  obiegającej  wtenczas  monety,  której  mnóstwo  wła- 
sną jej  cenę  zniżało.  Urządzenie  takowe  nastąpiło  za  poradą  błędną, 
i  pierwszych  kraju  obywateli  wcale  niegodną,  jak  gdyby  Prusy  bez  tąj 
monety  obejść  się  nie  mogły.  Różniły  się  więc  grosze  od  solidów,  pią- 
tą lub  szóstą  część  mniej  ważąc  niż  postanowiono  było;  a  niesłusznem 
i  niegodziwem  oszacowaniem  zniżały  wartość  solidów.  Trzeba  więc  było 
cudzą  krzywdą  wynagrodzić  uszczerbek,  tak  jak  wprzód  solidy  uczyniły 
krzywdę  groszom  i  przymusiły  je  zamienić  się  w  skojce.  Lecz  biada 
ci  ziemio  Pruska!  karzą  cię  zniszczeniem  za  złe  rządy  krajowe!  Gdy 
tym  sposobem  i  taxa  i  wartość  wewnętrzna  pieniędzy  zarazem  niknęła, 
jednakże  bić  monety  wcale  nie  zaprzestano.  A  gdy  nakład  na  posta- 
wienie jej  w  równi  z  poprzedzającą  nie  wystarczał,  każda  później  wybita 
moneta  okazała  się  gorszą  od  poprzedniej,  która  wartość  dawniejszej 
tak  dalece  zniżała,  iż  nakoniec  cena  solidów  i  wartość  groszów  stosun- 
kowo się  zrównały,  i  za  24  grzywien  lekkich,  fant  srebra  nabywano. 

Musiały  się  zaiste  takowe  zabytki  ze  spodlonej  wartości  monety  po- 
zostać, gdy  o  jej  poprawie  niepomyślano.  Zwyczaj  zaś  czyli  pozwalanie 
sobie  przetapiania  i  fałszowania  monety  wszelkiemi  sposobami,  tak  się 
wkorzenił,  iż  po  dziś  dzień  nie  ustaje.  A  w  jakim  później  będzie  i  w  jakim 
dziś  jest  stanie  moneta,  wstyd  i  boleśnie  jest  mówić  o  tern.  Tak  bowiem 
jest  teraz  spodlona,  iż  30  grzywien  zaledwie  funt  srebra  zawierają.  Cóż 
zaś  nastąpi,  jeżeli  się  nie  zapobieży?  oto,  iż  Prusy  z  złota  i  srebra  ogo- 
łocone samą  tylko  miedzianą  mieć  będą  monetę,  przez  co  przywóz  towa- 
rów zagranicznych  ustać  i  wszelki  handel  całkiem  upaść  będzie  musiał. 
Bo  któryż  z  zagranicznych  kupców  towary  swoje  zechce  za  miedzianą 
zamienić  monetę?  któryż  wreszcie  z  naszych  za  tęż  monetę  zagranicznych 
nabędzie  towarów?  Na  tę  jednakże  klęskę  krainy  pruskiej,  ci  do  któ- 
rych to  należy  patrzą  się  obojętnie,  i  najmilszej  każdemu  ojczyźnie  (dla 


Digitized  by 


Google 


której  po  Boga  świętszych  nie  mqą  obowiązków  i  życie  nawet  poświęcić 
powinni)  przez  gnuśną  opieszałość  nikczemnieć  i  całkiem  upaść  dozwalają. 

Gdy  klęski  takowe  pruską  monetę,  a  przez  nią  i  ojczyznę  całą  do- 
tykają, sami  tylko  złotnicy  i  Indzie  na  kruszcach  się  znający,  korzystają 
s  jąj  nieszczęść.  Wybierają  bowiem  z  pomiędzy  rozmaitych  pieniędzy  da- 
wne, z  których  wytopione  srebro  przedają,  więcej  zawsze  srebra  w  mie- 
szanej monecie  od  nieświadomego  pospólstwa  kupując  A  gdy  już  dawne 
solidy  z  obiegu  nikną,  wybierają  stopniamy  co  lepsze,  a  zostawują  naj- 
podlejsze.  Ztądto  pochodzą  owe  powszechne  i  nieustanne  skargi,  iż  złoto, 
srebro,  zboże,  myto  czeladzi,  praca  rzemieślników,  i  co  tylko  się  w  po- 
życiu towarzyskiem  wydarza,  w  cenie  się  podwyższa.  Lecz  niebaczni;  nie 
dorozumiewamy  się,  iż  spodlenie  monety  jest  przyczyną  podrożenia  wszech 
rzeczy.  Stosownie  bowiem  do  stanu  monety,  podwyższa  się  i  zniża  cena, 
zwłaszcza  złota  i  srebra,  których  nie  miedzią  lub  mosiądzem,  ale  złotem 
i  srebrem  oznaczamy  wartość;  ponieważ  złoto  i  srebro  uważa  się  za  mo- 
nety niby  podstawę,  na  której  jej  wartość  polega. 

Łeez  może  kto  zarzuci:  „iż  podlejsza  moneta  w  pożyciu  towarzy- 
skiem jest  dogodniejszą;  gdyż  pomocą  jest  ubóstwu,  czyni  zboże  tańszem 
i  innych  artykułów  do  utrzymania  życia  potrzebnych  nabycie  ułatwia; 
moneta  zaś  dobra  wszystkie  rzeczy  robi  droższemi,  czynszownikom  i  tym 
którzy  różne  opłaty  uiszczać  mają,  jest  nadzwyczaj  uciążliwą.11  Pochwalą 
zaiste  to  zdanie  ci  którym  się  nadzieja  zysku  odejmuje,  którym  dotąd 
dozwolono  bić  monetę;  nie  zgania  go  także  kupcy,  rzemieślnicy,  którzy 
nic  nie  tracą,  za  jakąkolwiek  cenę  złota,  towary  i  wszelkie  rzeczy  prze- 
dają: im  bowiem  moneta  jest  podlejsza,  tym  większą  ilość  pieniędzy  za 
swój  towar  i  robotę  biorą.  Lecz  gdy  dobro  powszechne  mieć  będą  przed 
oczyma,  zapewne  przyznają,  że  moneta  dobra  nietylko  całemu  krajowi, 
ale  i  samym  i  wszystkim  stanom  jest  korzystną;  moneta  zaś  podła  szko- 
dliwą. Lubo  wiele  rozmaitych  dowodów  jasność  tego  okazuje,  doświad- 
czenie jednak,  ten  najpewniejszy  w  życiu  nauczyciel,  najwidoczniej  to 
sprawdza.  Widzimy  bowiem,  że  szczególniej  te  kwitną  państwa,  w  któ- 
rych jest  dobra  moneta;  nikczemnieją  zaś  i  upadają  te,  które  spodlonej 
używają.  Kwitnęły  i  Prusy  gdy  grzywnę  pruską  za  dwa  złote  Węgier- 
skie (czyli  dukaty)  kupowano,  i  gdy  (jakośmy  wspomnieli),  dwie  grzy- 
wny pruskie  i  ośm  skojców,  za  pół  funta!  tojest,  sa  grzywnę  czystego 
srebra  wymieniano.  Tymczasem  zaś,  gdy  codziennie  wartość  mohety 
coraz  bardziej  zmniejszała  się  i  ojczyzna  tedy  nasza,  jużto  przez  tę  za- 
razę, już  przez  inne  klęski,  do  ostatniego  przywiedziona  upadku,  prawie 
już  przy  grobie  stoi. 

Rzeczą  jest  niezawodną,  iż  kraje  w  których  jest  dobra  moneta,  pło- 
dów sztuki,  rzemieślników  wybornych  i  wszystkiego  mają  podostatkiem: 
przeciwnie  zaś  w  państwach  gdzie  jest  zła  moneta,  przez  nieczynność 


Digitized  by 


Google 


40 


i  gnuśność  uprawa  pięknych  sztuk  i  wykształcenie  władz  duszy  jest  za- 
niedbane, i  we  wszystkiem  niedostatek  czuć  się  daje.  Żyją  jeszcze  ludzie  któ- 
rzy pamiętają,  że  w  Prusach,  gdy  dobra  była  moneta,  i  zboże  i  wszy- 
stkie płody  ziemi  były  tańsze;  teraz  zaś  gdy  jej  wartość  zniżana,  że  wszy- 
stkie artykuły  do  życia  potrzebne  są  droższe,  codziennie  doświadczamy. 
Ztąd  jawno  się  okazuje,  że  moneta  podła  lenistwo  raczej  podsyca,  ani- 
żeli zapobiega  ubóstwu.  Polepszenie  monety,  tym  nawet  co  czynsze, 
składki  roczne  i  podatki  z  dóbr  swych  opłacają,  uciążliwem  nie  stanie 
się;  albowiem  płody  ziemi,  bydło  i  inne  rzeczy  za  wyższą  cenę  prze- 
dawać  będą.  Wzajemną  bowiem  w  dawaniu  i  odbieraniu  zamianę,  war- 
tość monety  nadgrodzi  i  zrówna. 

Jeżeli  więc  chcemy  Prusy  udręczone,  przez  odnowienie  monety  do 
lepszego  nakoniec  przyprowadzić  stanu;  trzeba  najprzód  zapobiedz  zamie- 
szaniu, jakie  z  różności  mennic  w  których  mają  bić  monetę,  wyniknąć 
może.  Rozmaitość  bowiem  jest  na  przeszkodzie  zgodności  i  trudniej  jest 
wiele  mennic  w  obowiązkach  utrzymać  prawości,  jak  jedne.  Dwa  przeto 
najwięcej  powinny  być  wyznaczone  miejsca:  jedno  w  ziemiach  królewskich, 
drugie  w  posiadłościach  książęcia.  W  pierwszem  miejscu  niech  tyją  mo- 
netę oznaczoną  na  jednej  stronie  herbami  króla  JMci,  na  drugiej  Ziem 
pruskich.  W  drugiej  zaś  mennicy  niech  będzie  z  jednej  strony  stępel 
królewski,  z  drugiej  książęcy;  z  tym  zawsze  warunkiem,  aby  tak  pierwsza 
jak  druga  moneta  podlegała  władzy  królewskiąj,  i  aby  ją  za  rozkazem 
króla  Jego  Mci  w  całem  królestwie  przyjmowano.  Go  się  niemało  przy- 
łowy do  pojednania  umysłów,  i  ułatwienia-  wzajemnego  handlu. 

Będzie  zaś  rzeczą  potrzebną  aby  te  obie  monety  jednakowy  miały 
dobiór,  stopę  i  cenę,  aby  przy  bacanem  czuwaniu  rzeczypospolitęj,  sto- 
sownie dt  urządzenia,  które  się  ma  zaprowadzić,  na  zawsze  się  utrzymały; 
i  aby  książęta  obu  stron  z  hicia  monety  nie  szukali  zysku,  ale  tyle  tylko 
dodawali  miedzi,  i  tyle  tylko  cenę  nad  wartość  wewnętrzną  podwyższali, 
ile  na  wydatki  mennkzne  odciągnąć  potrzeba,  co  zmniejszy  powód  prze- 
tapiania monety. 

Abyśmy  także  zamieszania  jakie  dwie  monety,  nowa  i  stara  razem 
w  obiegu  zostająpe,  dziś  sprawiają,  nadal  uniknęli,  zdaje  się  rzeczą  ko- 
nieczną! aby  przy  zaprowadzeniu  nowąj,  stara  była  zniesiona  i  całkiem 
zakazana,  dozwalając  wymianę  jej  w  mennicach  za  cenę  stosowną  do 
wartości.  Inaczej,  praca  podjęta  dla  odnowienia  monety,  będzie  próżną, 
a  zamieszanie  może  nastąpić  większe  od  poprzedniego,  gdyż  stara  moneta 
zarazi  znowu  powagę  nowej.  Pomięszanie  bowiem  monety  sprawi,  iż 
summy  nie  będą  miały  należytej  wagi,  a  rozmnożona  liczba  wag  zrodzi 
wyżej  wymienioną  niedogodność;  której,  jeśliby  kto  zechciał  zapobiedz 
tern  urządzeniem,  iżby  pozostałej  dawnej  monecie  o  tyle  mniejszą  w  sto- 


Digitized  by 


Google 


41 


da  nowej  monety,  naznaezono  cenę,  o  ile  jest  od  niej  podlejsza, 
tedy  i  w  tym  przypadka  błędy  znaczne  nastąpiłby  musiały.  Tak  bowiem 
grosze,  solidy,  a  nawet  i  denary  są  rozmaite,  iż  rozróżnić  ich  od  siebie 
i  każdy  pieniądz  stosownie  do  jego  wartości  ocenić,  prawie  jest  niepodo- 
bna. Zaprowadzono  więc  rozmaite  monety,  sprawiłyby  zamieszanie  odwi- 
kłać  się  niedające,  a  kapcom  namnożyłyby  prac,  trudów  i  różnych  nie- 
dogodności. Lepiej  przeto  będzie  zawsze,  przy  zaprowadzaniu  nowej 
monety,  zakazać  starą  zupełnie.  Tak  małą  zaś  stratę  na  raz  wyrządzoną, 
bez  szemrania  znieść  każdy  powinien,  jeśli  tylko  stratą  nazwać  można  to, 
zkąd  zysk  obity  i  pewny  użytek  wpływa,  tudzież  kraj  cały  zasiłek  otrzymuje. 

Lecz  monetę  pruską  do  pierwszego  przyprowadzić  znaczenia  jest 
necgą  bardzo  trudną,  a  po  tak  wielkim  jej  upadku  prawie  niepodobną; 
a  zatem  każde  jej  polepszenie  jest  niemałej  wagi.  Przy  dzisiejszych  zaś  okoli* 
cznośriach  zdaje  się,  iż  bez  trudności  może  być  odnowioną,  byle  tylko 
funt  czystego  srebra  szedł  na  20  grzywien,  a  to  w  następującym  stosunku: 
solidy  niech  będą  bite  z  trzech  funtów  miedzi,  a  ź  jednego  funta  sre- 
bra, mniej  pół  uncyą,  albo  tyle,  ile  potrzeba  na  opłacenie  wydatków 
meimicznych  odciągnąć.  Z  takiej  massy  stopionej  wybije  się  monety  20 
grzywien,  które  w  kupnie  znaczyć  będą  jeden  funt,  to  jest  dwie  grzywny 
srebra.  Tym  samym  sposobem  można  bić  skojce  lub  grosze  i  obole,  po- 
dług upodobania. 

Porównanie  srebra  ze  Młotem. 

Powiedziało  się  wyżej,  że  złoto  i  srebro  jest  podstawą,  na  której 
dobroć  monety  zależy;  a  to  co  się  o  monecie  srebrnej  wyłożyło,  można 
po  większej  części  zastosować  do  złotej.  Pozostaje  więc  tylko  wyłożyć 
sposób  wzajemnego  zamieniania  złota  i  srebra.  Abyśmy  od  rodzaju  do 
gatunków,  od  rzeczy  pojedynczych  do  złożonych  przeszli,  trzeba  naj- 
przód poznać  stosunek  ceny  złota  czystego,  do  srebra  czystego.  Wiadomo, 
że  ten  sam  jest  stosunek  złota  do  srebra  gdy  są  w  massie,  jak  gdy  są  na 
monetę  przerobione  z  równą  mieszaniną;  jako  nawzajem,  tenże  sam  jest 
stosunek  złota  przerobionego  w  monetę,  do  będącego  w  massie,  przy  ró- 
wnym odbiorze  obcego  kruszcu  i  przy  jednakowej  wadze.  Najczystsze  złoto 
przebite  na  monetę  u  nas  znaną,  jest  w  dukatach  węgierskich,  te  bowiem 
najmniej  mają  dodatku  obcego  kruszcu,  i  może  tyle  tylko,  ile  potrzeba 
było  odciągnąć  na  wydatek  menniczny:  dlatego  słusznie  wymieniają  się 
na  wagę  za  czyste  złoto,  gdy  powaga  stępia  mały  ów  brak  nagradza. 
Ztąd  więc  wypada,  że  tenże  sam  jest  stosunek  czystego  srebra  w  massie 
do  czystego  złota  w  massie,  jaki  jest  tegoż  srebra  do  dukatów  węgierskich, 
nie  zmieniając  wagi.  Sto  dziesięć  zaś  dukatów  Węgierskich  ważnych, 
to  jest  mających  po  72  granów,  czjnią  jeden  funt,  (przez  funt  zawsze 
rozumiem  dwie  grzywny  co  do  wagi).  Stosownie  do  tego  widzimy,  że  we 


Digitized  by 


Google 


42 


wszystkich  narodach  funt  złota  czystego  tyle  jest  ceniony,  ile  12  fun- 
tów czystego  srebra.  Lecz  znajdujemy  także,  że  dawniej  11  funtów  sre- 
bra za  jeden  funt  złota  liczono,  co  zdaje  się,  iż  było  powodem  do  usta- 
wy głoszącej,  ażeby  10  dukatów  Węgierskich  jednostajną  część  funta 
ważyły;  i  gdyby  dziś  przy  dawnej  wadze  taż  sama  była  cena,  zupełnaby 
podług  podanego  stosunku,  pomiędzy  polską  a  pruską  monetą  panowała 
zgodność.  Wybiwszy  bowiem  około  20  grzywien  z  jednego  funta  srebra 
wypadną  zupełnie  dwie  grzywny  na  dukat,  zamiast  40  groszy  polskich. 
Lecz  od  tego  czasu,  jak  powszechnie  przyjęto,  iż  pewna  część  złota  taką 
ma  cenę,  jaką  12  takichże  części  srebra,  waga  nie  zgadza  się  z  ceną, 
i  10  dukatów  węgierskich  nie  są  w  cenie  równe  1^  funta  srebra.  Jeżeli 
więc  z  1-^r  funta  srebra  wybijają  grzywien  20,  będzie  to  polska  i  pruska 
moneta,  porównane  w  stosunku  prostym  grosza  do  grosza,  a  dwóch  grzy- 
wien praskich  za  dukat  węgierski.  Cena  zaś  każdego  pół  funta  srebra, 
będzie  ośm  grzywien  i  solidów  prawie  dziesięć. 

Wszelako  jeżeli  podłość  monety  i  upadek  ojczyzny  mało  kogo  ob- 
chodzi, a  mała  zmiana  i  porównanie  monety,  zbyt  trudną  zdawać  się 
będzie  rzeczą,  niektórzy  zaś  zechcą,  aby  15  groszy  polskich  tak  jak  da- 
wniej, czyniły  grzywnę,  a  dwie  grzywny  i  skojców  16,  dukat  jeden  węgierski, 
tedy  i  to  podług  wyżej  podanych  sposobów  łatwo  się  da  uskutecznić; 
jeżeli  z  funta  srebra,  24  grzywien  monety  wybiją.  To  właśnie  wydarzy- 
ło się  nie  dawno,  gdy  jeszcze  12  grzywien  były  wartością  pół  funta 
srebra  i  za  tyleż  pieniędzy  dukatami  węgierskiemi  wymienione  być  mo- 
gły. Z  tego  co  się  powiedziało  można  powziąść  wyobrażenie  o  monecie. 
Niezliczone  są  bowiem  sposoby  urządzenia  jej,  a  wszystkie  opisać  jest  rze- 
czą niepodobną;  lecz  powszechna  zgoda  przy  zdrowej  rozwadze,  może  ten 
lub  inny  wybrać,  który  będzie  rzeczypospoHtej  najdogodniejszy.  Jeżeli 
moneta  wprost  będzie  zastosowaną  do  dukata  węgierskiego,  i  jeżeli  omył- 
ka nie  zajdzie,  natenczas  łatwo  i  inne  monety  podług  zawartej  w  nich 
ilości  złota  i  srebra,  i  porównania  z  pierwszemi,  będzie  można  ocenić. 

To  co  się  powiedziało  o  poprawie  monety,  zdaje  się  być  wystarcza- 
jącem  na  okazanie,  jak  wartość  monety  upadła,  i  jakie  są  sposoby  przy- 
wrócenia jej  do  dawnej  powagi. 

Zamknięcie  poprawy  monety. 

Chcąc  stan  monety  polepszyć,  i  w  cenie  ją  utrzymać,  na  następu- 
jące prawidła  baczne  mieć  oko  należy: 

Najprzód^  aby  bez  poprzedniczego  celniejszych  obywateli  naradzenia 
się  i  jednomyślnej  uchwały,  monety  nie  odmieniać. 

Pototóre,  aby  jedno  tylko  (jeśli  to  nastąpić  może)  dla  mennicy  miej- 
sce przeznaczyć,  gdzieby  pieniądze  bito  nie  pod  imieniem  jednego  miasta, 
ale  całego  kraju,  z  jego  herbami    O  korzystnym  tego  prawidła  skutku 


Digitized  by 


Google 


48 


przekonywa  nas  moneta  polska,  która  dlatego  jedynie  zacbowtye  swą  ce- 
nę w  tak  rozległem  państwie. 

Potrzecie,  aby  przy  ogłoszeniu  nowej  monety,  stara  była  zniesioną, 
i  bieg  ją)  zakazany. 

Poczwarte,  aby  wiecznemi  czasy  bez  żadnej  zmiany,  i  bez  najmniej- 
szego uchybienia  z  funta  srebra,  20  grzywien  a  nie  więcej  wybijano,  odcią- 
gnąwszy wydatki  menniczne.  Tym  bowiem  sposobem  moneta  pruska  za- 
stosuje się  do  polskiej,  gdy  20  groszy  pruskich  jako  i  polskich  składać 
będą  grzywnę  pruską. 

Popiąte,  aby  się  wystrzegano  zbytniej  monety  ilości. 

Poszóste,  aby  wszystkie  gatunki  pieniędzy  mzem  bieg  swój  zaczy- 
nały, to  jest,  aby  skojce  czyli  gfosze,  solidy  i  obole  razem  były  bite. 

O  ilości  dobiorą  obcego  kruszcu,  czyto  groszy  i  solidów,  albo  do 
denarów  srebrnych,  które  czynią  ferton,  albo  półgrzy  wnę,  albo  i  całą  grzy- 
wnę, ta  zależy  od  woli  bijących  monetę,  byle  zachowano  w  tern  miarę 
i  nie  zmieniano  postanowienia  raz  uehwalonego. 

Na  obole  także  wzgląd  mieć  należy,  zkąd  ich  tak  mała  pochodzi 
wartość,  tak  dalece,  że  cała  grzywna  ledwo  za  grosz  jeden  zawiera  srebra. 

Ostatnia  zaś  niedogodność  wypływa  z  układów  i  umów  przed  i  po 
wznowieniu  monety  zawieranych,  w  czem  pewien  zaradczy  obmyśleć  po- 
trzeba środek,  aby  strony  ucisku  nie  doznawały.  Go  dawniej  w  tako- 
wym przypadku  czyniono,  okaziye  się  z  przyłączonego  pisma. 

Pismo  o  którem  wzmianka  powyższą  rzecz  o  urządzeniu  monety  zakoń- 
cza, jestto  Postanowienie  względem  opłaty  summ  i  procentów  dla  całego 
kraju,  wydane  w  Malborgu  w  niedzielę  po  Wszystkich  Świętych  1418  roku, 
następującego  brzmienia: 

Najprzód,  procenta  które  dobremi  staremi  pieniędzmi  nabyte  zostały 
na  trzy  lata  przed  nadaniem  Ustawy,  to  jest  w  szesnastym  roku  na  Ś.  Marcin, 
winny  być  płacone  dobremi  nowemi  pieniędzmi,  albo  wartością  pieniędzy. 

Podobnież,  długi  zaciągnione  dobremi  staremi  pieniędzmi  po  roku 
wyżej  wspomnionej  ustawy,  winny  być  spłacone  dobremi  nowemi  pienię- 
dzmi albo  ich  wartością. 

Podobnie,  długi  które  podłemi  pieniędzmi  zostały  zaciągnione,  win- 
ny być  podłemi  pieniędzmi  spłacone. 

Podobnie,  kto  dochody  dożywotnie  w  czternastym  roku  i  później 
na  Ś.  Marcin  nabył,  winien  w  czternastym  roku  na  Ś.  Marcin  procent  po 
5  solidów  podłemi  pieniędzmi  od  jednej  grzywny  opłacać. 

Podobnie,  kto  dochody  dożywotnie  przed  czternastym  rokiem  na- 
był, na  rok  piętnasty  od  Ś.  Marcina  do  Ś.  Marcina,  temu  winny  być  opła- 
cane jako  procent  od  jednej  grzywny  podłemi  pieniędzmi,  jedna  grzywna 
i  cztery  solidy  podłemi  pieniędzmi. 


Digitized  by 


Google 


u 


Podobnież,  kto  dochody  dożywotnie  po  tych  wyżej  wspomnionych 
latach  nabył,  temu  winien  być  płacony  procent  podłą  grzywną. 

Podobnie,  dochody  dożywotnie,  które  dobremi  staremi  pieniędzmi 
nabyte  zostały,  winny  przynosić  procent  dobremi  nowemi  pieniędzmi. 

Ta  powyżej  spisana  ustawa  dochodów  dożywotnich,  jest  zastosowa- 
na do  wartości  i  dobroci  pieniędzy  w  czasie  w  którym  dochód  dożywo- 
tni został  nabyty,  aby  w  takiej  wartości  procenta  od  tychże  pieniędzy 
były  opłacane. 

Podobnie  jak  procenta  nabyte  podłemi  pieniędzmi  w  roku  trzyna- 
stym na  czternasty,  powinna  grzywna  procentu  przynosić  5  solidów  pro- 
centu podłemi  pieniędzmi. 

Podobnie  co  do  procentów  w  czteftiastym  roku  na  piętnasty  naby- 
tych, grzywna  powinna  przynosić  procent  podłemi  pieniędzmi  i  być  opła- 
caną jedną  grzywną  i  czterema  solidami  podłemi  pieniędzmi 

Podobnie  gdy  spadek  dobremi  staremi  pieniędzmi  nabyty  został, 
winien  być  dobremi  nowemi  pieniędzmi  płacony,  kto  zaś  nabył  spadek 
w  trzynastym  roku  na  czternasty,  ten  powinien  płacić  od  jednej  grzywny 
5  solidów  podłemi  pieniędzmi  Kto  zaś  w  czternastym  roku  na  piętnasty 
nabył  spadek,  ten  winien  płacić  za  jedne  grzywnę  podłemi  pieniędzmi, 
1  grzywnę  i  4  solidy  podłemi  pieniędzmi,  wszakże  z  zachowaniem  ter- 
minu zapłaty  każdego  kupna. 

Podobnie,  kto  nabył  spadek  na  którym  dawny  procent  zalega,  z  obo- 
wiązaniem się  uwolnienia  go  od  takich  procentów  w  oznaczonym  czasie, 
a  do  uczynienia  tego  z  powodu  zmiany  monety  miał  przeszkodę,  naby- 
wca winien  zobowiązać  się  od  opłaty  procentu,  albo  nabycie  ma  być 
całkiem  unieważnione,  a  jakie  dał  pieniądze  na  nabycie  tego  spadku, 
takie  powinny  mu  być  zwrócone. 

Podobnież,  procenta  które  sprzedane  są  podłemi  pieniędzmi,  a  wprzódy 
dobremi  pieniędzmi  nabyte  były,  a  byłby  ktoś  na  którymby  takie  pro- 
centa zalegały  i  zbyć  je  chciał  podłemi  pieniędzmi,  winien  mu  je  nie 
innemi  pieniędzmi  zbyć,  jak  tylko  dobremi  nowemi  albo  ich  wartością. 

W  tych  przepisanych  artykułach  i  piśmie  ma  wszystko  nadal  w  swo- 
jej mocy  pozostać,  i  co  teraz  jest  zapłaconem  ma  tak  pozostać. 

Podobnie  kto  w  moc  takiej  umowy  lub  zawarowania  nabył,  to  co 
jest  powszechnie  używane  albo  co  ma  wartość  grzywny,  albo  co  jest 
zwyczajną  monetą,  a  zawarowanie  to  może  być  dostatecznie  dowiedzio- 
nemu natenczas  ten  który  płaci,  winien  jest  zapłacić  dobremi  nowemi 
pieniędzmi  albo  ich  wartością,  i  co  jest  zapłaconem  ma  tak  pozostać. 


Digitized  by 


Google 


JNSTRUKCYA   KANONIKÓW 

Jtapittffy  WarmińskieJ9  co  do  przemówienia  się  i  skargi  Jaką  oni  prze- 
ciwko J.  ©.  Księciu  i  Wielkiemu  Mistrzowi  i  jego  zakonowi  zanieść  mają.*) 


Xo  pierwsze  oskarża  się  prześwietna  kapitała  że  miasto  Melzak  przez 
wysłanników  Wielkiego  Mistrza  już  po  ukończonej  wojnie,  to  jest  w  cza- 
sie zawierającego  się  rozejmu,  wbrew  układom  i  zobowiązaniom  się  stron 
obu,  zabrano;  i  lubo  rzeczone  miasto  podczas  wojny  najpierw  przez  Wiel- 
kiego Mistrza  zajęte,  potem  przez  wojska  Jego  Królewskiej  Mości  siłą 
odebrane  zostało,  a  mieszkańcy  dwom  kanonikom  przysięgli  na  wierność 
królowi  polskiemu,  gdy  to  miasto  potem  opuszczone  zostało  przez  wojska 
J.  K.  M.  przez  Wielkiego  Mistrza  napadnięte,  zrabowane,  w  perzynę  obró- 
cone i  nieopatrzone  w  żywność  przez  mego  opuszczone  zostało.  Tak  opu- 
szczone miasto  wraz  z  obwodem  jako  swą  własność  kanonicy  (Warmińscy) 
zajęli,  ustanowili  komissarzy  i  delegatów,  przez  nich  rządzili  poddanymi, 
dla  nich  starali  się  o  żywność,  sądzili  ich  i  wszelką  władzę  wykonywali; 
wsie  swymi  ludźmi  obsadzili  i  od  napadu  wojsk  krzyżackich  zabezpieczyli. 

„W  rzeczonem  mieście  Melzaku  mając  prawo  rządzenia,  często  tam 
przebywali,  przy  pomocy  włościan  i  poddanych  sprzątali  zboże,  korzystali 
z  praw  rybołówstwa  i  leśnictwa,  nie  będąc  od  nikogo  nagabywanymi  i  w  ta- 
kim stanie  aż  do  rozejmu  pozostawali.  W  tym  to  czasie  rzeczonego  ro- 
zejmu, Piotr  Doner  komtur  Brunsbergski  okolice  i  urzędy  w  mieście  Mel- 
zaku, ze  szkodą  kapituły,  której  mieszkańcy  aż  po  dziś  dzień  nikomu 
innemu  do  przysięgi  i  hołdu  nie  są  zobowiązani,  gwałtem  opanował." 

„Powtóre.    Tak  samo  miasto  Tolkmit  wraz  z  okolicą  podczas  po- 


*)  Oryginał  tej  skargi  pisanej  przez  Kopernika  po  niemiecka  znajduje  się  w  Szto- 
kohnie  w  Archiwum  Państwa.  Pismo  to  wykrył  Dr.  Prowe  i  ogłosft  w  dziele:  Młtthei- 
laagtn  ans.  Sahwedisehen  Arcw>en  und  Bibliotheken.  Berlin  1863  pag.  &  My  dajemy 
ta  w  tłumaczeniu  polskiem. 


igitized  by 


Google 


46 


koju  od  dóbr  kapitały  oderwano,  i  lubo  rzeczone  miasto  przez  wojsko 
krzyżackie  po  ewakuacyi  Elbląga  zajęte  i  splądrowane  zostało,  jednako- 
woż niedługo  potem  bez  wszelkiej  przysięgi  i  hołdu,  bez  ustalenia  jakiegoś 
porządku  i  bez  żadnego  zaopatrzenia  w  żywność  mieszkańców,  nie  zosta- 
wiwszy załogi,  krzyżacy  miasto  to  opuścili,  a  na  mieszkańców  300  grzywien 
kontrybucyi  nałożyli,  których  gdy  mieszczanie  w  tym  czasie  złożyć  nie 
mogli,  Henryk  Doberitz,  dowódca  krzyżaków  opuszczając  miasto,  burmi- 
strzów dwóch  jako  zakładników  z  sobą  do  Brunsberga  zabrał,  mieszczan 
zaś  do  przysięgi  zmusił,  aż  złożą  300  grzywien,  a  wtedy  zakładników 
uwolnią,  co  się  też  potem  stało.  A  więc  Tolkmiczanie  w  posłuszeństwie 
i  uległości  dla  kapituły  potem  pozostawali,  żadnego  innego  rządu  ani  wła- 
dzy nie  uznawali,  tylko  przez  umocowanego  od  kapituły  kanonika,  rzą- 
dzeni, w  żywność  zaopatrywani  i  ile  możności  aż  do  czasu  rozejmu  bronieni 
byli.  W  tym  zaś  czasie  w  drugą  niedzielę  po  Zmartwychwstaniu  Pańskiem  « ) 
Kacper  Schwalbach  z  zakonu  krzyżackiego  pod  miasto  Tolkmit  nadciągnął, 
od  mieszkańców  przysięgi  na  wierność  zażądał,  kilku  z  nich  z  wielkim 
oporem  potem  do  przysięgi  zmusił  a  po  uroczystości  Zesłania  Ducha  Sgo 2), 
wszystkie  wsie  aż  po  Frauenburg  do  takiejże  przysięgi  znaglił.  Ponie- 
waż to  wszystko  podczas  rozejmu  i  w  pokoju  stało  się,  a  miasto  dawniej 
przez  kontrybucyą  od  nieprzyjaciół  się  uwolniło,  spodziewa  się  kapituła 
że  słusznie  dawnej  zwierzchności  nad  miastem  domagać  się  ma  prawo/1 

„Po  trzecie.  Wsie  Neukirch,  Karsów  i  Krebersdorf  z  szczególniej- 
szej łaski  Jego  Kr.  Mości  dziś  panującego  króla  polskiego  kościołowi 
Warmijskiemu  prawem  lennem  nadane  kilka  lat  przed  rozpoczęciem  wojny 
czynsz  i  wszelkie  ciężary  do  Frauenburga  a  nie  do  Tolkmitu  płaciły;  wy- 
żej zaś  wzmiankowany  Kacper  Schwalbach  wsie  te  wraz  z  miastem  Tolkmit 
wbrew  wszelkiej  słuszności  i  prawa  w  pokoju  podczas  zawieszenia  broni, 
zajął.  Tych  wsi  zwrotu,  spodziewa  się  kapituła,  że  ma  zupełną  słuszność 
żądać,  owszem  ma  nadzieję,  że  jćj  to  bez  wszelkiej  goryczy  nie  będzie 
wzbronione." 

„Po  czwarte.  Gdyby  przypadkiem  chciano  dowieść,  że  miasto  i  oko- 
lica Tolkmit  przez  Wielkiego  Mistrza  w  słuszny  sposób  zajęte  i  przy  za- 
konie pozostają  (czego  się  rzeczona  kapituła  bynajmniej  nie  spodziewa) 
dla  tego  że  dobra  Kodyń,  Rebrig  i  Scherfenberg  i  wybrzeże  Haselau  po- 
łożone w  obrębie  Tolkmitskim  przez  Pawła  Bussdorf  Wielkiego  Mistrza 
jako  lenne  uznane  i  przy  zakonie  pozostawione  zostały  —  gdy  przeciwnie 
dobra  te  kapituła  podług  wszelkiego  prawa  prawnem  kupnem  od  wspa- 


1)  To  jest  15.  Kwietnia  1621. 

2)  To  było  po  20.  maja  1521.    Rozejm  zas  był  zawarty  7.  Kwietnia  w  sobotę  przed 
niedzielą  przewodnią. 


Digitized  by 


Google 


47 


niałomyślnego  Jerzego  Baysena  wojewody  Malborskiego  wraz  z  dobrami 
Baysen  nabyła  i  długie  lata  w  swem  miała  posiadaniu  —  jednakowoż 
rzeczony  Kacper  Schwalbach  wzmiankowane  dobra  bezprawnie  kapitule 
odebrał.    Dobra  te  słusznie  do  kapituły  należą  i  zwrócone  jej  także  być 


„Po  piąte.  Również  uskarża  się  kapituła  co  do  dóbr  Baysen  w  ob- 
wodzie Wormditskim  położonych,  które  to  dobra  w  początku  icb  założe- 
nia zawsze  lennemi  były  debrami  i  przez  kupno  jak  wyżej  powiedziano 
od  kapituły  nabyte  zostały  a  rzeczony  Jerzy  Baysen  prawo  odkupu  tych 
dóbr  sobie  zastrzegł.  Niezważąjąc  na  to  Wielki  Mistrz  rzeczone  dobra 
wraz  z  miastem  Wormditt  zajął  i  dotychczas  kapitule  nie  zwrócił.  Po- 
nieważ zaś  kapituła  wszelkich  ciężarów  i  obowiązków  jakie  jej  się  pełnić 
należy  swemu  suwerenowi  albo  komukolwiek  do  kogo  zarząd  dzisiejszy 
dóbr  uroczyście  należy,  dotrzymać  się  obowięzqje,  spodziewa  się  przeto 
kapituła,  że  dobra  te  zwrócone  jej  będą.44 

„Po  szóste.  Również  żąda  kapituła  zwrotu  dóbr  Elditten  i  Kley- 
nenberg  w  obwodzie  Wormditskim  położonych,  które  po  wszystkie  czasy 
lennemi  były  dobrami  i  po  części  przez  prawne  kupno  prawnie  na  ka- 
pitułę przeszły,  a  które  kapituła  przez  kilka  lat  prawnie  posiadała.  Teraz 
zaś  posiadania  dóbr  tych  przez  Wielkiego  Mistrza  pozbawiona,  spodziewa 
się  kapituła,  że  wraz  z  zwrotem  wszystkich  wyżej  wzmiankowanych  cię- 
żarów prawnie  jej  zwrócone  zostaną.'1 

„Po  siódme.  Lubo  udział  na  wybrzeżach  Scholitten  w  obwodzie 
Gudaztadzkim  położonych,  albo  zamiast  tego  8  grzywien  czynszu  od  tego 
samego  prawnego  spadkobiercy  kapitule  jako  spadek  prawem  wieczystem 
przyrzeczono  i  ustąpiono,  co  też  rzeczona  kapituła  przez  wiele  lat  posia- 
dała, jako  też  i  wieś  Haukendorf  tamże  położoną,  która  przez  kupno  od 
prawnego  dziedzica  na  kapitułę  przeszła,  jednak  wójt  z  miasta  Gutstadt 
wbrew  wszelkiemu  słusznemu  prawu  dobra  te  od  kapituły  poważył  się 
odebrać,  a  więc  należy  prawnie,  ażeby  dobra  te  dziedziczne  kapitule  były 
zwrócone,  czem  kapituła  zupełnie  będzie  się  kontentowała.44 

„Po  ósme.  Wieś  Steinberg  w  obwodzie  Gudaztadzkim  położona, 
kanonikom  z  Gutstadu  ze  wszystlriemi  korzyściami  przez  kapitułę  nadaną 
została,  z  tern  zastrzeżeniem  aby  rocznie  anniwersarz  za  fundatorów  i  inne 
nabożeństwa  odprawiali,  nadto  było  z  tej  wsi  zapisu  dla  kapituły  sto  dwa 
Amfy  rocznie  wosku.  Ponieważ  wsi  tej  posiadania  rzeczonym  kanonikom 
wzbroniono  a  pomieniona  ofiara  w  naznaczonym  czasie  złożoną  nie  była, 
ci  zaś  kanonicy  podczas  wojny  pod  władzę  nieprzyjaciela  się  dostali,  wieś 
ta  powinna  wrócić  do  fundacyi  Allensteinskićj  do  której  z  początku  na- 
leżała, w  czem  jednakowoż  wójt  z  Gutestadu  kapitule  przeszkadza  i  mie- 
szkańców wsi  uważać  i  używać  jako  swoich  poddanych  ośmiela  się." 


Digitized  by 


Google 


48 


„Po  dziewiąte.  Skarży  się  kapituła  na  to,  że  niegdyś  wydawano 
pozwolenie  na  rybołówstwo  dziewięciu  mieszczanom  z  Tolkmitu,  którzy 
wtedy  poddani  byli  kapitule,  za  co  zwyczajny  czynsz  składali  i  na  mocy 
składanego  czynszu  praw  rybołówstwa  używali,  skoro  nadszedł  czas  skła- 
dania czynszu,  wyżej  wzmiankowany  Kacper  Schwalbach  rzeczonych  mie- 
szczan do  opłaty  czynszu  od  rybołówstwa  zmusił,  bez  względu  na  to,  że 
prawo  rybołówstwa  z  obwodu  i  zarządu  Tolkmitu  w  żadnej  mierze  mu  nie 
służyło  ani  mu  nadane  nie  było.  Nadto  wspomniany  już  nieraz  Kacper  Schwal- 
bach kapitułę  innych  jeszcze  praw,  które  nawet  po  za  obrębem  własności 
Tolkmitskich  posiadała,  jako  to:  prawo  łowienia  ryb  wielką  siecią  i  któ- 
rego to  prawa  używała  wraz  z  czynszem  i  innemi  korzyściami  pozbawił 
rybaków  z  Tolkmitu  aby  jemu  czynsz  składali  zmusił,  lubo  prawa  do 
rybołówstwa  dotychczas  sobie  przywłaszczyć  nie  śmiał.  Otóż  aby  czynsz 
ten  kapitule  został  zwrócony  i  nadal  przy  niej  pozostał,  kanonicy  usil- 
nego do  tego  dołożą  starania." 

„Nareszcie  skarży  się  kapituła  na  to,  że  Piotr  Donen,  komtur  Bruns- 
bergski,  domy  i  stodoły  pozrywać  i  do  swoich  dóbr,  jak  mu  się  podobało 
z  wielką  szkodą  i  z  opustoszeniem  wsi  onych  przewieść  kazał.  Ponieważ 
z  układów  rozejmu  wynika,  aby  sprawa  pokrzywdzenia  tej  okolicy  pod 
rozwagę  sędziów  pokojowych  poddaną  i  roztrząsaną  była,  jest  życzeniem 
kapituły  zastrzedz  się  nadał,  aby  takie  postępowanie  Piotrowi  Donen  zga- 
nione było,  oraz  żeby  go  zmuszono  do  wynagrodzenia  szkód  za  rozebrane 
budynki,  nakoniec  ażeby  mu  zakazano  by  nadal  nadużyć  takich  nie  ośmie- 
lił się  czynić.44 

„Tern  wyżej  wzmiankowanem  zażaleniem  i  tern  pismem,  prześwietna 
kapituła  Warmińska  i  jej  deputaci  wysłani;  do  szanownych  stanów  Jego 
Królewskiej  Mości  króla  Polskiego,  na  ten  sejm  w  Grudziądzu  zebranych, 
z  należną  uległością  żałosną  zanoszą  skargę  i  proszą  Ich  łaskawości  i  Wy- 
sokości ażeby  z  Panem  Wielkim  Mistrzem  albo  z  jego  książęcemi  panami 
i  delegowanymi  w  taki  sposób  uradzili  i  tak  rzecz  tę  postanowili,  ażeby 
te  miasta  i  wsie,  które  wbrew  wszelkich  układów,  a  nawet  podczas  obe- 
cnego rozejmu,  kościołowi  Warmińskiemu  odebrane,  i  jak  wyżej  wykazano 
bezprawnie  zatrzymane  i  nadal  przy  zakonie  pozostawione,  temuż  kościo- 
łowi, znowu  oddane  i  zwrócone  zostały  i  dalej  żeby  inaczćj,  jak  to  wyka- 
zano, wedle  słuszności  i  prawa  postępowano.4* 

„Tego  się  rzeczona  kapituła  od  Ich  łaskawości  i  od  Ich  Wysokości, 
z  ofiarowaniem  usług  należnych  pokornie  doprasza." 


^^-tZJrĄ&fr*^ 


Digitized  by  VjOOQl6 


MIKOWA  KOPERNIKA 

mmm  mmmimw 

SIEDM  6WIAZ0. 


— +SłłA*oQ&tYł*r*- 


Poemat  ten  wynaleziony  przez  Jana  Brzoskiego  profesora  Akademii  Krakowskiej, 
i  wydany  w  Krakowie  w  drukarni  Cezarego  w  roku  1629,  powtórnie  ogłoszony  był  dru- 
kiem przy  Warszawskiem  wydaniu  Dzieł  Kopernika  1854  roku  wraz  z  polskim  rymo- 
wym przekładem  Ignacego  Badeniego.  W  naszem  tu  wydaniu  Kopernikijanów  ogłaszamy 
li  tylko  przekład  Polski. 


(Prztfissk  Wtdawot.) 


Kopirmkijana  i.  I. 


Digitized  by 


Google 


Digitized  by  VjOOQ16 


MIKOŁAJA  KOPERNIKA 

SIEDM  GWIAZD. 


JEGO  ŚWIĄTOBLIWOŚCI 

xji^B^L]sroAVT  viii.  :pa.:pieżowt. 

Wiek  dziecięcy  i  pierwszą  młodość  Króla  Królów  w  dziewięciu  obraz- 
kach Ojcze  Święty,  Twojej  Świętobliwości  ofiaruję.    Nowy  to  rodzaj  ma- 
larstwa. Tu  nie  drzewo,  nie  miedź,  nie  płótno  przedstawia  te  obrazy,  ale 
niebo  i  farby,  nawet  wśród  najciemniejszej  nocy  widzialne.    Wykonanie 
zaś  tak  mistrzowskie,  iż  Apellesowi  nie  ustępuje  a  niemal  go  przewyż- 
sza. Starożytność  dzieliła  niebo  na  czterdzieści  ośm  gwiazdobrazów,  mię- 
dzy któremi  wiele  jest  bajecznych,  jakto  widać  z  Higina  i  innych.    Nie 
podobało  się  twórcy  nowego  malarstwa,  że  ciemności  bajeczne  łączono 
z  blaskiem  niebieskim.    Wziąwszy  się  więc  do  połączenia  prawdy  ze  świa- 
tłem a  światła  z  prawdą,  pierwsze  tylko  rysy  obrazu  nakreślił,  krótko 
jednak  przed  śmiercią  polecił  biegłemu  artyście  żeby  do  niego  użył  wła- 
ściwych kolorów.    Ta  tajemnica  sztuki  przez  kilka  rąk  od  czasu  Koper- 
nika w  Akademii  Jagiellońskiej  przechodziła,  o  czem  dowiedziawszy  się  od 
profesorów,  dla  bliższego  jej  rozpoznania  do  Prus  się  udałem.  W  cichości 
szukałem  lękając  się  ażeby  tak  znakomity  wynalazek,  albo  raczej  reszta 
wynalazku  moich  rąk  nie  uszła,  lub  ponieważ  umysły  dzisiejsze  są  za- 
zdrosne i  nieżyczliwe,  aby  co  z  niego  nie  uroniono.  Nareszcie  przewielebny 
świętej  pamięci  Szymon  Kudnicki  wprowadził  mię  do  dawnych  bibliotek 
warmińskich,  z  których  niejedne  świętokradzka  ręka  już  zrabowała;  gdy 
nic  niepomijam,  gdy  najdrobniejsze  nawet  kartki,  którym  biegli  mistrzowie 
najważniejsze  odkrycia  powierzają,  przerzucam,  trafiłem  na  owe  Archime- 
desowskie  znalazłem!  znalazłem!  Kopernik  odrzucił  dawne  48  obrazów, 


Digitized  by 


Google 


52 


wprowadził  nowe  49,  zapewne  dla  godności  siódemki,  lub  czemu  bardziej 
wierzę,  aby  miał  środek  w  równśj  odległości  od  końców;  obrazek  bo- 
wiem dwudziesty  piąty  jest  także  środkowym  całego  szeregu.  Boże  dobry! 
jakże  to  pięknie!  jak  świetnie,  jak  wszystkim  wiekom  wspólne!  Każdy 
wiersz  jest  gwiazdozbiorem  zupełnie  dokładnym,  albo  że  się  matematycznie 
wyrażę,  żadnemu  zaciemnieniu  nieuległym.  Już  w  wydanem  przed  sze- 
snastu laty  pierwszem  przedsłowiu  o  tym  przedmiocie,  cokolwiek  nadmie- 
niłem; potem  przed  dziesięciu  laty  jadąc  do  Włoch,  w  powtórnem  wyda- 
niu pod  opieką  szanownego  i  wielebnego  pana  Marcina  Szyszkowskiego, 
z  Bożej  łaski  biskupa  Krakowskiego,  posłałem  niektóre  ich  exemplarze 
małego  formatu  do  Rzymu  moim  przyjaciołom,  mianowicie  zaś  szano- 
wnemu panu  Abrahamowi  Bzowskiemu;  równie  i  innym  po  Niemczech. 
Czy  też  je  widział  Bayer  lub  jego  następcy?  Bóg  to  raczy  wiedzieć.  Nie 
opierają  się  oni  zaiste  ani  na  tych  samych  zasadach,  ani  trzymają  się 
tych  samych  środków,  chociaż  do  tego  samego  celu  dążą.  Sądzę,  że  będą 
je  rozbierali  ci,  którzy  do  kwitnącego  zakładu  Lincejskiego  uczęszczają. 
Wolno  będzie  każdemu,  według  swego  upodobania,  rozdzielać  niebo, 
którego  dziedzictwo  za  świadectwem  Pliniusza  dla  wszystkich  jest  prze- 
kazanem.  Ja  ten  podział,  od  pierwszego  wynalazcy  Kopernika,  Świętej 
Stolicy  Apostolskiej  przeznaczony,  z  dawnych  bibliotek  wydobyty,  pokor- 
nie ofiariyę  Twojej  świątobliwości,  Ojcze  Święty,  trzykroć  Święty  Ojcze^ 
któremu  powierzone  są  rządy  nieba,  wolą  Boya  oddawna  potwierdzone ; 
niech  mi  tu  bowiem  wolno  będzie  użyć  wyrażenia  uczonego  wieszcza 
Twojego. 

Oby  Cię  Bóg  Ojcze  Święty,  jak  najdłużej  zachował  dla  Kościoła 
świętego,  aby  Twoje  mile  dźwięczne  pszczoły  słodkiego  miodu  po  świecie 
powszechnej  spokojności  nigdy  nie  przestały  roznosić. 

Świętej  Apostolskiej  Rzymskiej  Stolicy  i  Twojej  Świątobliwości 

najposłuszniejszy 

Jan  Bbożek, 

Doktor  Medycyny,  Bakałarz  Świętej  Teologii  i  jej  Wydziału 
w  Akademii  Krakowskiej  zwyczajny  Profetsor. 


Digitized  by  VjOOQ16 


* 

GWIAZDA  I. 

O  GHBY8TUSIE   OBIECANYM   OD   PBOBOKÓW. 


pragniecie  widzieć  władcę,  Pana  tego  świata, 
Którego  wam  przybycie  nieba  obiecały, 
Który  siebie  z  ludzkością,  ludzi  z  ludźmi  zbrata, 
I  w  swem  królestwie  pokój  im  zapewni  stały. 

Poczekajcie!  niedługo  ów  święty  się  zjawi, 
Nie  będzie  on  tak  twardym  jak  na  Paros  głazy, 
Owszem  bozką  potęgą  całą  ludzkość  zbawi, 
Chętnie  prośby  wysłucha,  przebaczy  urazy. 

Lecz  wielkie  ducha  swego  odkłada  zamiary, 
Aby  z  większem  pragnieniem  był  oczekiwany, 
By  mu  gorętsze  serca  składano  ofiary, 
Kiedy  na  świat  wyrzuci  wielkie  świata  zmiany. 

Gdy  więc  przybędzie  Pasterz  którego  świat  czeka, 
Zaraz  i  kozy  strojne  w  bogate  wymiona, 
Dostarczą  najczystszego  i  zdrowego  mleka, 
I  z  siebie  dobrych  rodów  wydadzą  nasiona. 

Nie  rzuci  się  na  owcę  wilk  łupu  spragniony 
Dziki  lew  z  żyznej  paszy  bydełka  nie  zgoni; 
Tu  rosnąć  będą  same  cukry,  cynamony, 
I  te  kwieciste  wieńce  drzew  cudownej  woni. 

Bujne  niwy  wydadzą  obfite  pastwiska, 
Pasterz  owce  paść  będzie  na  tej  tłustej  roli, 
A  tam  gdzie  jedno  czyste  z  nieba  źródło  tryska, 
Tysiącami  spragnionych  napoi  dowoli. 

O  ty,  źródło  czyściejsze  nad  szkło  przezroczyste, 
Go  płyniesz  bez  początku,  zawsze,  wszędzie,  czyste, 
Przypływaj  nam  nareszcie,  dokończ  Twego  cudu, 
Ugaś  pragnienie  Ciebie  spragnionego  ludu. 


Digitized  by 


Google 


54 


* 

GWIAZDA  H. 

O  OHBTSTUSIE  POŻĄDANYM  OD  OJCÓW. 

Czemuż  stoi  otworem  mieszkanie  Proroka? 

I  czemu  dawniej  skryte  świetniej  słonce  błyska? 

Czemu  dziś  i  ta  słodka  pilnych  pszczół  patoka, 

Po  twardych  skałach  płynie,  z  nich  na  świat  wytryska? 

Czemuż  bitne  narody  milczą  osłupiałe, 
I  lśnią  się  bujne  niwy  odziane  w  szkarłaty? 
I  czemu  ten  widokrąg,  to  powietrze  całe, 
Wszędzie  wkoło  rozrzuca  woniejące  kwiaty? 

Dziś  brzemienna  Elżbieta,  co  niepłodną  była, 
Śpiewa  z  brzemienną  Panną  świętobliwe  pienia, 
A  ta  radość  co  w  piersi  tych  niewiast  ożyła, 
Swoim  głosem  dosięga  niebiosów  sklepienia. 

Do  ich  domu  tak  często  pilny  anioł  wiata, 
Wesoły  przylatuje,  weselszy  odleci, 
Zwiastuje  tego  Króla,  tego  Pana  świata, 
Tego  ojca  co  spóźnia  przybycie  do  dzieci. 

O  świetne  pokolenie  najwyższego  Pana, 

Narodź  się  już  raz,  narodź!  z  przeczystej  Dziewicy. 

Długo  oczekiwany,  od  rana  do  rana, 

Zstąp  z  łona  Ojca,  użycz  nam  boskiej  prawicy. 

Pociesz  spiesznie  strapionych!  daj  nam  Twego  chleba, 
O  to  Ciebie  Dziecino,  w  pokorze  błagamy; 
Spojrzyj  przecie  na  ziemię  z  wysokiego  nieba, 
Przyjdź  koić  troski  ziemi,  otwórz  szczęścia  bramy. 

O  Ty,  nader  szczęśliwa  Panno!  w  świętych  gronie, 
Która  już  nosisz  w  sobie  niebiańską  ozdobę, 
Ty,  Jutrzenko,  zrodzona  na  świętości  łonie, 
Zwiastuj  nam  prędko  światło  i  szczęśliwszą  dobę. 


Digitized  by 


Google 


55 


* 

GWIAZDA  m. 

O  CHET8TU8IB   Z  DZIEWICY   NABODZONYM. 

ióź  Cię  dziecino  dożył  w  stajence  ubóstwa? 
Jakież  ręce  Twe  Ciało  od  zimna  zasłonią? 
Oto  Najświętsza  Panna,  darem  swego  bóstwa 
I  czystości  dziewiczej  opiekuńczą  dłonią.  » 

Ona  w  swojej  czystości  złote  cnoty  zdobna, 
Tchem  niebieskim  świętego  ożywiona  ducha, 
Zawsze  wypogodzona,  aniołom  podobna, 
Sercem  troskliwej  matki  płacz  dziecka  wysłucha. 

Sama  go  na  dziewiczem  swem  łonie  piastoge, 

Z  śnieżnej  piersi  najświętszy  pokarm  mu  dać  spieszy, 

Z  miłością  macierzyńską  ciągle  go  pilnuje 

I  płaczące  niemowlę  i  pieści  i  cieszy. 

Tutaj  wół,  a  tam  osioł  oddechy  czystemi, 
Uklęknąwszy,  to  boskie  dziecię  pokrzepiają, 
Tego  co  lud  nie  poznał  na  tej  świętej  ziemi, 
Tego  już  bezrozumne  zwierzęta  poznają. 

Z  górnych  niebios  zstępiyą  i  aniołki  małe, 
Aby  wdzięcznym  swym  chórem  oddać  Panu  chwałę: 
Chwała  niech  będzie  Panu  w  miłości  i  wierze, 
Pokój  ludziom,  co  pokój  zamiłują  szczerze. 

Pastuszkowie  gdy  trzody  na  pastwisku  strzegli, 
Do  żłobu  przywołani  od  trzódek  odbiegli, 
Dzieciątku  głoszą  chwałę  w  miłości  i  wierze, 
A  pokój  ludziom,  pokój  miłującym  szczerze. 

Niebiosów  słodkie  hymny  wielbią  bozkie  dziecię, 
Brzmi  radość  i  wesele  po  przestronnym  świecie, 
Chwała  niech  będzie  Panu  w  Trójcy  Jedynemu, 
A  pokój,  pokój  wieczny  wiernym  Bogu  swemu. 


Digitized  by 


Google 


56 

* 

GWIAZDA  IV. 

OHBTSTUS   JEZUSEM  NAZWANY. 

$uż  ósme  w  swym  porządku  światło  zajaśniało, 
W  niem  i  początek  światła  bozkiego  widziano, 
A  pierwszy  obrzęd  prawa  dopełniając  z  chwałą, 
Narodzonemu  dziecku  Imię  Jezus  dano. 

Od  tego  dnia  rok  każdy  swój  początek  bierze, 
Światu  go  przekazały  łzy  i  krew  dziecięca, 
Tę  epokę  naznaczył  Jezus  swojej  wierze, 
Bo  ją  w  sobie  poczyna  i  w  sobie  uświęca. 

O!  ludu  zatracony,  przybywaj  w  tę  stronę, 
Tutaj  przy  tern  dziecięciu  twe  zbawienie  całe, 
Godłem  tego  zbawienia,  Imię  ubóstwione, 
Imię  Jbzus  świętością  bogate,  wspaniałe. 

Jeśli  się  więc  kto  lęka  o  zgubę  w  złej  doli, 
I  ubóstwo  mu  grozi  gdy  utracą  mienie, 
Niechaj  w  modłach  się  odda  świętej  Boga  woli, 
A  w  Nim  zawsze  pozyska  pokój  i  zbawienie. 

Jeśli  na  kogo  szatan  swe  sidła  zastawi, 
Jeżeli  świat  lub  ciało  dobrego  uwodzi, 
Niechaj  wezwie  Jezusa,  Jego  Imię  sławi: 
A  On  go  zabezpieczy  i  złemu  przeszkodzi. 

Ody  kogo  znowu  długa  wciąż  choroba  nęka, 
Jeżeli  śmierć  straszliwa  przejmuje  go  trwogą: 
Ulgę  mu  zaraz  sprawi  bożka  Pana  ręka 
Skoro  Go  tylko  wezwie  szczerych  modłów  drogą. 

Ktokolwiek  zgoła  wzywa  to  Imię  tak  drogie, 
I  na  łaskę  zasłuży  ofiarnemi  śluby, 
Temu  Jbzus  da  życie  szczęśliwe  i  błogie, 
Bo  sama  ufność  w  Panu  ratuje  od  zguby. 


Digitized  by 


Gooile 


57 


GWIAZDA  V. 

O  CHBYSTUSIE  UCZCZONYM   PRZEZ   TRZECH  MĘDRCÓW, 


wiazda  co  świetniej  błyszczy  na  niebieskim  świecie, 
Do  Betleem  prowadzi  trzech  mędrców,  trzech  króli. 
I  kogóż  więc  szukacie?    Czy  Jez osa*  chcecie? 
W  tej  chacie  Jezus  leży;  zbliżcie  się  powoli 

A  wszedłszy  do  stajenki,  gdzie  Pan  na  was  czeka, 
Na  kolanach  uczcijcie  tę  dziecinę  małą, 
Lecz  wielką  duchem  Boga  i  duszą  człowieka, 
Bo  w  postaci  dziecięcia  bóstwem  okazałą. 

Z  kornem  czołem  powstawszy,  dobądźcie  z  skarbnicy: 
Złota,  kadzidła,  miry,  ofiamicze  dary: 
Składajcie  je  Synowi  przeczystej  Dziewicy, 
Z  duchem  tak  samo  czystej  jak  Mabya  wiary. 

Słuchajcie  tam  miłego  tego  dziecka  tchnienia, 
To  znowu  mówcie  z  Matką,  patrzcie  na  Jej  lica. 
Tern  dzieciątkiem  to  Jezus,  hasło  wybawienia: 
A  tą  Matką  Marta,  przeczysta  Dziewica. 

Już  i  Balaam  głosił  przyjście  na  świat  Fana, 
Że  Go  i  od  bezbożnych  oczekuje  chwała; 
Jestto  ta  gwiazda  z  domu  Jakóba  wysłana, 
Aby  po  całej  ziemi  ludom  przyświecała. 

Lecz  dosyć  patrzaliście  na  oblicze  Boże, 
Trzeba  i  mnogim  ludom  nieść  pociechę  błogą, 
Siadajcie  więc  królowie  na  wielbłądy  hoże, 
Spieszcie  do  nich,  lecz  tajną  dla  Heroda  drogą. 

Bo  król  Herod  okrutny  i  srogi,  i  skryty, 
Ów  lis  szczwany  co  chytrą  duszę  nosi  w  sobie, 
Utopiłby  w  Jezusie  sztylet  krwi  niesyty, 
Gdyby  wiedział,  że  leży  ukryty  w  tym  żłobie. 


Digitized  by 


Google 


58 

* 

GWIAZDA  VI. 

O   CHKYSTUSIE   DO   KOŚCIOŁA  PBZYNIESIONTM. 


ie  wiem  co  mi  dobrego  zwiastuje  me  serce, 
Myśl  wesoła,  chęć  żywa  wzywa  do  świątyni. 
Symeonie!  pospiestemy  na  święte  kobierce, 
Niech  z  nas  każdy  do  chwały  Pana  się  przyczyni 

Patrzaj!  najwyższy  kapłan  dąży  do  ołtarza, 
I  święte  składa  wedle  zwyczaju  ofiary: 
I  wznoszą  się  ku  niebu,  do  światów  mocarza, 
Woniejące  wokoło  całopaleń  dary. 

Oto !  i  ta  niewiasta  w  pokorze  i  wierze, 
Łzą  radości  zroszone  ocierając  lice, 
Daje  swojemu  Bogu  to  dziecię  w  ofierze, 
Razem  synogarlicę  i  świętą  gromnicę. 

Sądzą  wszyscy,  że  matka  jak  niewiasty  inne, 
Wraz  z  Synem  w  tej  świątyni  będzie  oczyszczona, 
Lecz  nie!  —  tu  czysta  Panna,  dzieciątko  niewinne, 
Świętych  Pana  wprowadza  do  śmiertelnych  grona. 

Co  to  znowu  za  światło  wkoło  się  rozszerza? 
Czy  całe  słońce  wpadło  pod  święte  sklepienie? 
Czyli  może  tak  błyszczy  od  tego  ołtarza? 
Nie!  to  cud  tego  dziecka,  to  jego  promienie. 

Wątłe  już  Symeonie  chciej  przyspieszać  kroki, 
I  bierz  na  swoje  ręce  ten  skarbiec  uroczy, 
A  spełniając  najwyższe  niebiosów  wyroki, 
Nasyć  niemi  spragnione  człowieczeństwa  oczy. 

Twój  duch  już  przepowiedział,  że  to  światło  Boga 
Ujrzysz  w  całym  niebieskiej  potęgi  rozwoju. 
Tern  światłem  więc  sam  Chrystus,  w  nim  zbawienia  droga. 
Teraz  błogo  umierać,  i  umrzeć  w  pokoju. 


Digitized  by 


Google  I 


•    59 
GWIAZDA  VII. 

O  DWUNASTOLETNIM  CHBYSTUSIE  POMIĘDZY  DOKTORAMI. 


pieszcież  już  do  Chrystusa  wy  dobrzy  młodzianie! 
A  przybywszy  wołajcie  słowy  pobożnemi: 
Witaj  nam  młody  Jezu!  witaj  światów  Panie! 
Na  tym  nędznym  padole,  śmiertelnika  ziemi. 

Zkądźe  wracasz  młodzianku?  troskliwie  pytamy: 
Powiedz  jak  Ci  się  dotąd  wszędzie  powodziło? 
Nas  bowiem  nieszczęśliwych,  u  przepaści  bramy, 
I  wiele  niebezpieczeństw  i  nieszczęść  trapiło. 

Zewsząd  w  kraju  zebrane,  dwuletnie  chłopięta, 
Wściekły  Herod,  bez  Boga,  bez  litości  razem: 
Jakby  jakie  niedawno  zrodzone  jagnięta, 
Rozkazał  pomordować  swej  żądzy  żelazem. 

My  co  pod  tarczą  Boga,  trzech  lat  doszli  przecie, 
Patrzeliśmy  ze  wstrętem  na  śmierć  naszych  braci, 
Płacz  rodziców  się  rozległ  po  gwiaździstym  świecie, 
A  Herod  się  ukazał  w  swej  wilczej  postaci. 

Z  Egiptu  ocalony,  wróciłem  w  te  strony, 
Do  tej  ojców  krainy,  do  tej  mojej  ziemi, 
A  dziś  gdy  już  dwunasty  rok  liczę  skończony, 
Ojca  Ojców  uwielbiam  modły  gorącemi. 

Dla  własnego  więc  do  mnie  schodźcie  się  pożytku, 
I  szlachetne  obierzcie  sobie  życia  wzory, 
Wnijdziem  razem  do  tego  świętego  przybytku, 
Z  modłami  uwielbienia,  wiary  i  pokory. 

Cóż  to  znowu  za  cuda  w  tym  pańskim  kościele? 
Widno  sędziwych  starców  razem  z  tym  chłopczykiem, 
Z  nim  o  wielkim  Messyaszu  rozmawiają  wiele, 
A  wszyscy  go  witali  radości  okrzykiem. 

Jakże  on  zawsze  skromny,  jak  mądrze  rozprawia, 
Jak  jasno  niezgłębione  tłumaczy  podania, 


Digitized  by 


Google 


60 


Jak  czysto  każdy  przedmiot  tym  starcom  przedstawia, 
Jak  trafną  ma  odpowiedź,  jak  trafne  pytania! 

Dla  nabycia  mądrości  lat  długich  nietrzeba, 
Gdy  "swą  mądrości)  natchnie  Duch  zesłany  z  nieba; 
To  dziecię,  dwakroć  starcem  dojrzałością  ducha, 
A  starzec  dwakroć  dzieckiem,  kiedy  Go  wysłucha. 


Roku, 
Który  jest  czternastym  okresu  słonecznego, 
Dwunastym  poczetu  rzymskiego, 
Piętnastym  okresu  księżycowego  (1629). 

W  Krakowie, 
w  drukarni  Franciszka  Cezarego. 


Digitized  by 


Google 


DO 

JE60   ŚWIĄTOBLIWOŚCI 

PAWŁA  III. 

PAPIEŻA, 

■KMAI4  MHHUIIKA 

PEZEDMOWA 
DO  DZIEŁA:  0  OBROTACH  CIAŁ  NIEBIESKICH.*) 


Fiem  ja  dobrze,  Ojcze  Święty,  iż  skoro  tylko  niektórzy  się  dowiedzą, 
że  ja  w  dziele  mojem  o  obrotach  ciał  niebieskich  przyznaję  kuli  ziem- 
skiej pewne  biegi,  zaraz  oni  na  mnie  powstaną  i  potępią  to  moje  zdanie. 
Nie  jestem  ja  bowiem  tyle  do  pracy  mojej  przywiązany,  żebym  nie  miał 
zważać  co  też  inni  o  niej  sądzić  będą.  A  łubom  przekonany,  że  wyobra- 
żenia i  pomysły  uczonych,  często  się  różnią  od  sądu  pospólstwa,  dla- 
tego że  usiłowaniem  ich  jest  dochodzić  prawdy  we  wszystkich  rzeczach, 
o  ile  tego  rozumowi  ludzkiemu  dozwolił  Stwórca,  sądzę  przecież,  że  zdań 
z  prawdą  sprzecznych  unikać  należy.  Dlatego  zważywszy  za  jak  niedo- 
rzeczny wymysł  zapewne  poczytają  moje  teoryą  ci,  którzy  wielowiekowym 
sądem  z.  lanie  utwierdzone  przyjmują,  że  ziemia  nieporuszona  w  przestrze- 
ni nie?  a,  jest  jakby  jej  punktem  środkowym,  ja  zaś  ponieważ  przeciwnie 
utrzyn  ;iję,  że  ziemia  podlega  biegowi,  długo  wahałem  się,  czy  mój  wy- 
kład, lo  wodzący  jej  biegu,  miałem  światu  ogłosić,  lub  też  czy  nie  lepiej 
byłoby  fójść  za  przykładem  uczniów  Pitagoresa  i  innych  uczonych,  któ- 
rzy nic  piśmiennie,  lecz  ustnie  udzielać  zwykli  byli  tajemnic  filozofii,  jedy- 


-1)  We  wszystkich  wydaniach  dzieła  Kopernika  o  Obrotach  ciał  Niebieskich,  przed- 
mowa ta  zawsze  umieszczana  była  na  czele  dzieła,  po  łacinie.  W  Warszawskiem  dopiero 
wydaniu  jest  i  z  tekstem  polskim.  (Pbzypiswł  Wydawcy.) 


Digitized  by 


Google 


62 


nie  krewnym  i  przyjaciołom,  jak  to  świadczy  list  Lizyda  do  Hippar- 
cha.  Czynili  oni  to,  według  mego  zdania,  nie  jak  niektórzy  sądzą,  przez 
jakąś  zazdrość  w  udzielaniu  wiadomości  drugim,  ale  dlatego,  ażeby  rze- 
czy najpiękniejsze  zbadane  pracą  wielkich  mężów,  nie  były  lekceważo- 
ne przez  tych,  którzy  albo  się  lenią  poświęcać  zacną  pracę  jakiej  nauce 
gdy  nie  jest  zyskowną,  albo  jeśli  zachęceni  uwagami  i  przykładem  dru- 
gich, wezmą  się  do  uszlachetniającej  człowieka  nauki,  tak  się  jednakże 
przez  niedołężność  umysłu  swego  mają  do  prawdziwie  uczonych  jak  tru- 
tnie do  pszczół.  Gdym  się  więc  nad  tern  zastanawiał,  obawa  pogardy 
jaką  na  siebie  ściągnąć  mogłem  z  przyczyny  nowości  i  niedorzeczności 
mej  teoryi  w  oczach  wielu  osób,  o  mało  mię  nie  skłoniła  do  zaniecha- 
nia zamiaru  wydania  ułożonego  dzieła. 

Wszelako  przyjaciele  moi,  po  długiej  z  mej  strony  zwłoce  a  nawet 
opieraniu  się,  odwiedli  mię  od  tego  zamiaru.  Między  nimi  pierwszym  był 
Mikołaj  Schonberg,  kardynał  Kapuański,  w  różnych  gałęziach  nauk  sła- 
wny; po  nim  wielce  do  mnie  przywiązany  Tydeman  Gize,  biskup  Chełmiń- 
ski, równie  biegły  w  duchownych  jak  i  wyzwolonych  naukach.  Onto  mnie 
często  zachęcał,  a  nawet  nie  szczędząc  niekiedy  przymówek,  domagał  się, 
ażebym  dzieło  nie  lat  dziewięć,  ale  już  cztery  dziewięciolecia  u  siebie 
chowane,  z  ukrycia  wydobył,  i  drukiem  światu  ogłosić  dozwolił.  Ró- 
wnież nalegali  na  mnie  i  inni  znakomici  i  sławni  z  nauki  mężowie,  prze- 
kładając, ażebym  dla  powszechnego  pożytku  poświęcających  się  astrono- 
mii, wydania  dzieła  z  powodu  powziętej  obawy  dłużej  nie  odwlekał.  Uprze- 
dzali mię,  że  im  niedorzeczniejsza  teorya  moja  o  biegu  ziemi  zrazu  wydawać 
się  będzie  wielu  osobom,  tern  większego  uwielbienia  i  względów  dozna,  gdy 
przez  ogłoszenie  moich  wyjaśnień,  gruba  mgła  niedorzeczności  mocą  naj- 
oczywistszych  dowodów  usunięta  zostanie.  Ulegając  przeto  tym  namo- 
wom i  powodowany  czynioną  nadzieją,  pozwoliłem  nakoniec  rnoim  przyja- 
ciołom, ażeby  dzieło  oddawna  oczekiwane  wydali. 

Ale  nietyle  dziwić  to  będzie  Waszą  Świątobliwość,  że  śmiem  ogła- 
szać światu  moje  badania,  gdyż  poświęciwszy  im  tyle  pracy,  nie  wahałem 
się  pomysły  moje  o  biegu  ziemi  przenieść  na  papier;  ale  raczej  Wasza 
Świątobliwość  chce  dowiedzieć  się,  zkąd  mi  do  głowy  przyszło,  żem  się 
wbrew  przyjętemu  zdaniu  uczonych  i  prawie  przeciwko  powszechnemu 
mniemaniu,  poważył  przypuszczać  pewne  ruchy  ziemi.  Dlatego  nie  chcę 
ukrywać  przed  Waszą  Świątobliwością,  że  nie  co  innego  skłoniło  mię  do 
podania  odmiennego  sposobu  tłumaczenia  biegu  ciał  niebieskich,  tylko 
to:  że  poznałem,  iż  sami  uczeni  nie  zgadzają  się  w  dowodzeniu  tychże 
biegów.  A  najprzód  o  biegu  słońca,  księżyca,  tak  niedokładne  mają  po- 
jęcie, że  statecznej  długości  peryodu  rocznego  ani  dowieść,  ani  oznaczyć 
nie  umieją.    Powtóre,  w  tłumaczeniu  biegów  dwóch  powyższych  ciał  jako 


Digitized  by 


Google 


63 


teł  pięciu  innych  planet,  nie  trzymają  się  tych  samych  zasad  i  założeń, 
a  nawet  w  wykładzie  pozornych  biegów  niejednakowych  używają  dowo- 
dzeń. Jedni  bowiem  dla  tłumaczenia  biegów  wprowadzają  koła  spółśrod- 
kowe,  drudzy  zaś  koła  mimośrodkowe  i  epicykle,  które  przecież  żądanym 
warunkom  zupełnie  nie  odpowiadają,  albowiem  ci,  którzy  na  kołach  spół- 
środkowych  dowodzenia  oparli,  lubo  okazali  że  za  pomocą  nich  niektóre 
Megi  dadzą  się  tłumaczyć,  z  tem  wszystkiem  nic  z  nich  pewnego  dla  wy- 
jaśnienia dostrzeganych  zjawisk  wywieść  nie  zdołali.  Ci  zaś  którzy  wy- 
myślili koła  mimośrodkowe,  lubo  większą  część  biegów  pozornych  zgodnie 
z  rachunkiem  okazali,  wszelako  wiele  takich  założeń  przyjęli,  które  się 
pierwszym  zasadom  równości  biegu  sprzeciwiały.  Nie  dostrzegli  także,  ani 
z  swoich  założeń  wywiedli  głównego,  owszem  najważniejszego  przedmiotu, 
jakim  jest  prawdziwy  układ  świata  i  pewny  porządek  w  rozkładzie  jego 
części.  Pod  tym  względem,  moźnaby  ich  przyrównać  do  tego,  któryby 
z  różnjch  obrazów  wziąwszy  ręce,  nogi,  głowę  i  inne  członki  pięknie 
wprawdzie  odmalowane,  ale  niewchodzące  w  skład  jednego  ciała,  połą- 
czył je  z  sobą  i  złożył :  tedy  one  nie  odpowiadając  sobie  w  żaden  spo- 
sób, i  żadną  miarą  do  siebie  nieprzystając,  przedstawiłyby  oku  naszemu 
raczej  potwór  niż  postać  człowieka.  Więc  też  w  sposobie  dowodzenia, 
które  metodą  zowią,  widzimy  ich  albo  opuszczających,  co  jest  niezbędnie 
potrzebnem,  albo  przyjmujących  to,  co  jest  obcem  przedmiotowi  i  do 
niego  nie  należy.  A  to  właśnie  całkiem  nie  miałoby  miejsca,  gdyby  się 
byli  stałych  zasad  trzymali.  Albowiem  gdyby  przyjęte  przez  nich  zasady 
nie  były  mylne,  wszystko  to  co  z  nich  wypływa^  okazałoby  się  nieochy- 
bnie  prawdziwem.  Lubo  to  co  tu  mówię  zda  się  być  ciemnem,  wszakże 
na  swojem  miejscu  w  dziele  będzie  wyjaśnionem. 

Gdy  się  nad  tą  niepewnością  podań  uczonych  (astronomów)  w  tłu- 
maczeniu ciał  niebieskich  długo  zastanawiałem,  bolało  mię,  że  uczeni  tak 
pilnie  zgłębiając  drobne  rzeczy  ziemskie,  nie  dostrzegli  stałej  zasady 
w  wspaniałej  budowie  świata,  który  dla  nas  ów  najlepszy  i  najdoskonalszy 
Budownik  stworzył.  To  było  mi  powodem,  żem  przedsięwziął  dzieła 
wszystkich  uczonych,  które  pod  ręką  mieć  mogłem,  odczytać  i  w  nich 
szukać,  czy  który  z  nich  kiedy  nie  wspomniał  o  innych,  jak  dotąd  utrzy- 
mują biegach  ciał  niebieskich.  Jakoż  rzeczywiście  doczytałem  się  naj- 
przód w  Cyceronie,  że  Nicetas  mniemał,  iż  się  ziemia  obraca.  Potem 
znalazłem  także  w  Plutarchu,  że  niektórzy  uczeni  byli  tego  samego  zda- 
nia. Słowa  tego  pisarza,  aby  wszystkim  były  wiadome,  przytaczam  tutaj  : 
„Lubo  powszechnie  uczeni  (filozofowie)  utrzymują  że  ziemia  stoi  i  nie 
rusza  się,  Filolaus  jednak  Pitagorejczyk  przeciwnie  twierdził,  że  ziemia 
bieg  odbywa  około  ognia  środkowego  (t.  j.  słońca  jako  ogniska  świata) 
po  kole  pochyłem  jakie  w  biegu  rocznym  słońce,  a  miesięcznym  księżyc 


Digitized  by 


Google 


64 


opisują.  Heraklides  zaś  pontycki  i  Ekfantus  Pitagorejczyk  wprawdzie 
pewny  ruch  ziemi  przyznawali,  lecz  tylko  taki,  że  się  ona  w  przestrzeni 
przenosić  i  miejsca  swego  odmieniać  nie  może,  ale  że  obwiedziona  pasem 
nakształt  koła  obraca  się  od  zachodu  na  wschód  około  własnego  środka. a 

To  mi  dało  powód,  że  i  ja  o  biegu  ziemi  myśleć  zacząłem.  Lubo 
zaś  pomysł  ten  zdawał  się  być  niedorzecznym,  jednakże,  ponieważ  nie 
tajno  mi,  że  inni  przedemną  mieli  tę  wolność,  iż  różne  wynajdywali  koła 
dla  tłumaczenia  dostrzeganych  zjawisk  w  biegu  ciał  niebieskich,  pomyśla- 
łem sobie  zatem,  że  i  mnie  wolno  jest  doświadczyć,  czyli,  przypuściwszy 
ruch  ziemi,  nie  dadzą  się  przez  to  ściślejsze  wyprowadzić  dowody  niż 
dotychczasowe,  na  tłumaczenie  obrotów  ciał  niebieskich. 

Przyjąwszy  zatem  potrójny  bieg  ziemi,  który  jej  poniżej  w  dziele 
przyznaję,  po  wielu  i  długich  dociekaniach  i  rozbiorze  doszedłem  nare- 
szcie, że  jeżeli  ruch  innych  planet  odniesiemy  do  biegu  ziemi,  i  każdej 
w  szczególności  planety  bieg  obliczymy,  tedy  nietylko  wszystkie  ich  zja- 
wiska przez  to  wytłumaczyć  się  dadzą,  ale  nadto  cały  układ  planetarny 
tworzyć  będzie  jedność  harmonijną,  której  Części  tak  ściśle  z  sobą  się 
zwiążą,  że  niepodobna  będzie  jednej  z  nich  naruszyć  bez  wprowadzenia 
nieładu  i  zamieszania  w  całości.  Dlatego  w  dziele  mojem  trzymam  się 
takiego  porządku;  iż  w  pierwszej  księdze  opisuję  układ  planetarny,  to 
jest  rozłożenie  w  przestrzeni  wszystkich  dróg  planet,  jako  też  i  ziemi, 
którą  ciągle  uważam  jako  podległą  ruchowi,  a  przez  to  księga  ta  stanowi 
niejako  powszechną  ustawę  całego  świata.  W  następnych  zaś  księgach 
porównywam  biegi  planet  na  ich  drogach  z  biegiem  ziemi,  tak  iż  ztąd 
łatwo  wnieść  można,  jak  niemylnie  biegi  planet  i  wszystkie  zjawiska  tłu- 
maczyć się  dają,  gdy  będą  do  biegu  ziemi  odniesiona  Nie  wątpię,  że 
uczeni  i  głębocy  matematycy  pójdą  za  mojem  zdaniem,  jeżel.  nie  powierz- 
chownie, ale  z  gruntu,  czego  nadewszystko  domaga  się  ta  umiejętność, 
zechcą  roztrząsnąć  i  zbadać  zebrane  przezemnie  w  niniejszem  dziele  do- 
wody, na  poparcie  moich  założeń.  Ażeby  zaś,  tak  uczeni  jak  nieuczeni 
zarówno  poznali,  że  nie  uchylam  się  od  czyjegokolwiek  bądź  sądu,  wola- 
łem raczej  Waszej  Świątobliwości  aniżeli  komu  innemu  przypisać  pracę 
moje,  dlatego:  że  i  w  tym  tu  odległym  zakątku  ziemi,  w  którym  zostaję, 
Wasza  Świątobliwość  tak  znamienitością  dostojeństwa,  jak  zamiłowaniem 
wszelkich  nauk,  a  nawet  matematycznych  wielce  słyniesz,  a  przeto  mo- 
cen  jesteś  powagą  swoją  i  niemylnym  sądem  złośliwe  powściągnąć  języki, 
chociaż,  jak  przysłowie  niesie:  niemasz  lekarstwa  przeciwko  żądłom 
oszczerców. 

Jeżeli  się  przypadkiem  znajdą  lekkomyślni,  którzy  nieobeznani  z  ża- 
dną częścią  matematyki  zechcą  wszelako  o  każdej  sąd  swój  dawać,  po- 
wołując się  na  pewne  miejsce  Pisma  Świętego,  źle  do  tego  celu  nacią- 


Digitized  by 


Google 


65 


gmone  i  ośmielą  się  dzieło  moje  ganić  i  potępiać,  oświadczam:  iż  o  ta- 
kich wcale  nie  dbam,  tak  dalece,  że  nawet  ich  sądem  jako  płochym,  gar- 
dzę. Wszak  wiadomo,  jak  Laktancyusz,  zkądinąd  znakomity  pisarz,  ale 
mebardzo  dobry  matematyk,  dziecinnie  o  kształcie  ziemi. rozprawiał;  jak 
się  naśmiewał  z  tych,  którzy  utrzymywali,  że  ziemia  ma  postać  kulistą. 
Dlatego  niech  to  nie  zadziwi  uczonych,  jeżeli  i  nas  podobny  los  spotka. 
Prawdy  matematyczne,  mogą  tylko  matematycy  rozbierać,  i  onito  wyrze- 
kną, jeśli  się  nie  mylę,  że  ta  praca  moja  nie  będzie  bez  pewnego  poży- 
tku i  dla  sprawy  kościoła,  na  czele  którego  Wasza  Świątobliwość  obecnie 
stoisz.  Albowiem  niezbyt  dawno  za  Leona  X,  gdy  na  Soborze  Łatera- 
neńskim  zajmowano  się  poprawą  kalendarza  kościelnego,  przedmiot  tak 
ważny,  jedynie  dla  tego  pozostał  nierozstrzygniętym,  że  jeszcze  wówczas 
długość  lat  i  miesięcy,  równie  jak  bieg  słońca  i  księżyca  niedość  ściśle 
oznaczone  były.  Od  owego  czasu,  bliższą  uwagę  zwróciłem  na  ten  przed- 
miot, tern  bardziej,  że  mnie  do  tego  zachęcił  znakomity  mąż,  Paweł  bi- 
skup Soproński,  który  podówczas  owej  czynności  przewodniczył.  Com  pod 
tym  względem  uczynił,  zostawiam  to  mianowicie  sądowi  Waszej  Świąto- 
bliwości i  wszystkich  innych  biegłych  matematyków,  i  abym  się  nie  zda- 
wał więcej  zapowiadać  Waszej  Świątobliwości  co  do  użyteczności  dzieła 
mego,  aniżelim  mógł  wykonać,  przechodzę  do  samego  wykładu. 


U  L 


Digitized  by 


Google 


PIERWOTNA  PRZEDMOWA 


do  dzieża: 
O  OBROTACH  CIAŁ  NIEBIESKICH.*) 

£pośród  licznych  i  rozmaitych  nauk  i  sztuk  pięknych  zasilających  umysł 
ludzki,  zdaniem  mojem,  te  nadewszystko  zasługują  ażeby  im  się  poświę- 
cić i  oddać  z  całą  usilnością,  które  mają  za  przedmiot  rzeczy  najpiękniej- 
sze i  najgodniejsze  poznania.  Takiemi  są  nauki  wykładające  cudowne 
obroty  świata,  biegi  planet,  ich  wielkości  i  odległości,  ich  wschód  i  za- 
chód, tudzież  przyczyny  innych  zjawisk  na  niebie  dostrzeganych,  a  któ- 
re nam  nakoniec  całą  budowę  świata  tłumaczą.  Cóż  zaś  piękniejszego 
nad  niebo,  nad  ten  skład  wszystkich  piękności,  jak  to  pokaziyą  nawet  same 
wyrazy  codum  i  mundus,  z  których  drugi  oznacza  czystość  i  ozdobę, 
a  pierwszy  misterne  sklepienie,  od  wielu  filozofów  dla  swojej  nadzwyczaj- 
nej wspaniałości  bogiem  widzialnym  nazwane.  Otóż  jeżeli  zechcemy 
oceniać  nauki  podług  wartości  przedmiotu  jakim  się  każda  zajmuje,  ta 
nąjpierwsze  otrzyma  miejsce,  którą  jedni  astronomią,  drudzy  astrologią, 
widu  zaś  z  dawnych  zbiorem  nauk  matematycznych  nazywają;  ona  bo- 
wiem, będąc  szczytem  nauk  wyzwolonych  i  arcygodną  człowieka  szlache- 
tnie myślącego,  wspiera  się  na  wszystkich  prawie  częściach  matematyki: 
arytmetyka,  geometrya,  optyka,  geodozya,  mechanika  i  wszystkie  jakie 
tylko  być  mogą  inne,  do  niej  się  odnoszą.  Lecz  gdy  celem  jest  wszy- 
stkich nadobnych  nauk  odwodzić  od  występków,  a  zwracać  myśl  ludzką 
ku  dobremu;  astronomia  obok  niewypowiedzianego  powabu  dla  umysłu, 
skuteczniej  tego  dokazać  może.  Kogóż  bowiem  z  badaczy  pogląd  na 
rzeczy  tak  cudnie  boską  opatrznością  uporządkowane,  tudzież  pilne  nad 
niemi  rozmyślanie  i  pewne  z  niemi  oswojenie  się,  nie  zagrzeje  do  cnoty 
i  nie  przejmie  podziwem  dla  Sprawcy  wszechświata,  w  którym  się  całe 
szczęście  i  wszystko  dobro  zawiera?  Nie  bez  przyczyny  też  ów  boski 
psalmista  mienił  się  ucieszonym  w  stworzeniach  Boga  i  uradowanym 
w  uczynkach  rąk  jego,  że  za  ich  pośrednictwem,  jakby  za  pomocą  jakiego 

*)  Z  wiarołomnosci  Petreja  drukarza  pierwszego  wydania  dzieła  Kopernika, 
i  z  niebacznej  oględności  Ossyandra  wydawcy,  któremu  Retyk  powierzył  manuskrypt  de 
Rerolutionibus  Orbium  Coelestium,  stało  się  to,  iż  przez  lat  300  z  górą  nieznaną  była 
pierwotna  przedmowa  Kopernika.  Odnaleziona  u  hr.  Nostitza  poraź  pierwszy  była  ogło- 
szona drukiem  przy  Warszawskiem  wydaniu  dzieł  Kopernika  1854.  Tu  ją  powtórnie 
w  Polskim  tylko  zamieszczamy  przekładzie.  (Pbztfisbk  Wydawcy.) 


Digitized  by 


Google 


67 

wózka,  przenosimy  się  do  rozmyślania  o  najwyższem  dobru.  Jak  wielki 
laś  pożytek  i  ozdobę  ta  umiejętność  przynosi  powszechności,  pomijając 
nieprzeliczone  przysługi  dla  osób  prywatnych,  bardzo  trafnie  uważa  Pla- 
ton, który  w  siódmej  księdze  traktatu  o  prawach,  dlatego  astronomią  za 
nader  szacowną  naukę  uważa,  iż  za  jej  pomocą,  porządkiem  dni,  rozłożony 
czas  na  miesiące  i  lata,  tudzież  na  uroczystości  i  ofiary,  czyni  naród 
żywotnym  i  czujnym.  Powiedział  także  Platon,  że  bardzo  niedorzecznie 
myślałby  ten,  ktoby  utrzymywał,  że  astronomia,  człowiekowi  mającemu 
się  przykładać  do  którejkolwiek  z  wyższych  nauk,  nie  jest  potrzebną, 
i  mniema,  że  wiele  temu  brakuje  do  dostojeństwa  mędrca,  kto  ani 
o  słońcu,  ani  o  księżycu  ani  o  innych  gwiazdach  potrzebnej  nie  ma  wia- 
domości. Lecz  ta  boska  raczej  niż  ludzka  nauka,  śledząca  rzeczy  naj- 
wznioślejsze, nie  jest  bez  trudności,  co  można  najprzód  widzieć  ztąd: 
że  wielu  badaczy  było  pomiędzy  sobą  niezgodnych  co  do  jej  zasad  i  przy- 
puszczeń po  grecku  hypotezami  zwanych;  którzy  z  tego  powodu  nie  na 
jednakich  opierali  się  podstawach:  powtóre,  że  bieg  planet  i  obrót  gwiazd 
nie  dały  się  ścisłym  rachunkiem  oznaczyć,  ani  do  gruntownego  doprowa- 
dzić pojęcia,  i  dopiero  po  znacznym  upływie  czasu,  po  uprzedmem  wy- 
konaniu licznych  postrzeżeó,  uczeni  za  ich  pomocą  rękami,  że  tak  rzekę, 
przenosili  tę  naukę  do  potomności.  Bo  chociaż  Klaudyusz  Ptolomeusz, 
astronom  Alexandryjski,  dziwną  biegłością  i  pilnością  nad  innych  wyższy 
z  więcej  niż  czterechsetletnich  postrzeżeń  całą  tę  naukę  prawie  wyczer- 
pnął,  iż  zdawało  się  już  nic  nie  zostawać,  czegoby  nie  dotknął,  widzimy 
jednak  bardzo  wiele  zjawisk  niezgodnych  z  temi,  które  podług  jego  teo- 
ryi  następować  powinny,  a  to  z  powodu  niektórych  biegów  później  odkry- 
tych, a  jemu  jeszcze  nieznanych.  Ztąd  i  Plutarch  rozprawiając  o  roku 
słonecznym  zwrotnikowym,  powiada:  „dotychczas  bieg  planet  ma  prze* 
wagę  nad  biegłością  matematyków. "  Jakoż  biorąc  za  przykład  tenże 
sam  rok,  sądzę,  że  nie  tajno,  jak  niezgodne  były  zawsze  o  nim  zdania, 
iż  wielu  zwątpiło  o  możności  oznaczenia  stałego  jego  peryodu.  Toż  samo 
rozumieć  mamy  o  peryodach  innych  planet.  Aby  jednak  nie  zdawało  się,  że 
tej  trudności  użyłem  za  pozór  do  zaniechania  pracy,  spróbuję  przy  pomocy 
Boga,  bez  którego  nic  nie  możemy,  obszerniej  ten  przedmiot  roztrząsnąć, 
zwłaszcza  że  tern  więcej  pomocy  służy  memu  przedsięwzięciu,  im  wię- 
kszym przedziałem  czasu  poprzedzili  mnie  twórcy  tej  nauki,  z  których 
odkryciami  moje  także  odkrycia  niech  mi  wolno  będzie  w  jedne  całość 
połączyć.  Nadto  wyznaję,  iż  wiele  rzeczy  inaczej  wyłożę  niż  dawniejsi, 
tubo  moje  wiadomości  im  zawdzięczam,  jako  pierwszym,  którzy  do  tego 
rodzaju  badań  drogę  wskazali. 


Digitized  by 


Google 


LISTY 

MIKOŁAJA  KOPERNIKA. 


O  ÓSMEJ  SFERZE,  PRZECIWKO  WERNEROWI.*) 

ZŁ1) 

Szanownemu  panu  Bernardowi  Wapowskiemu,  kantorowi  I  kanonikowi  kościoła  kate. 
dralnego  krakowskiego,  sekretarzowi  J.  K.  Mości  króla  Polskiego. 


t 


dyś  mi  niedawno,  najlepszy  Bernardzie,  przesłał  dziełko  wydane  przez 
Jana  Wernera  z  Norymbergi  o  osmtg  sferze,  które  masz  zachwalone  od  wiełu, 
upraszała  mię  Wiełebność  Twoja,  abym  Ci  i  moje  także  zdanie  o  niem  objawił. 
Zapewne  tem  chętniejby  uczynił  to,  im  przychylniej  i  sprawiedliwiej  ode- 
mnie  także  zaleconemby  być  mogło,  ale  jedynie  pracę  i  usiłowania  autora 
pochwaliłbym,  jak  Arystoteles  ostrzega,  że  nietylko  tym,  którzy  dobrze 
rzecz  opowiadają,  uczeni  wdzięczni  być  powinni,  ale  także  i  tym,  którzy 
się  mylą,  ponieważ  wytknięcie  pomyłek  niemało  częstokroć  przynosiło 
chcącym  prawą  iść  drogą.  Zresztą  niewiele  użyteczną  jest  krytyka  i  nie 
skutkuje,  ponieważ  i  zuchwałe  umysły  wolą  raczej  podrzeźniać,  aniżeli 
tworzyć.    Dlatego  lękam  się,  ażeby  mi  kto  nie  zarzucił,  że  innego  naga- 


*)  List  ten  Kopernika  pisany  do  Wapowśkńego  z  powodu  dzieła  Wernera:  De 
mo*u  ocUma  tphwrcc  Notimbergm  1322,  na  19  lat  przed  ogłoszeniem  dzieła  o  Obrotach 
ciał  niebieskich,  zawiera  te  same  myśli,  które  Kopernik  w  dziele  swojem  później  rozwinął* 
Oryginał  tego  listu  zaginął,  istnieje  tylko  współczesna  kopia,  znajdująca  się  w  Bibliotece 
Berlińskiej  w  dziale  kodeksów  Sławiańskich  pod  Nr.  83.  Drukiem  po  raz  pierwszy  ogło- 
szony został  list  rzeczony  w  Warszawskiem  wydaniu  Dzieł  Kopernika  1854  roku. 

1)  Ponieważ  list  dedykacyjny  do  dzieła  o  Obrotach  ciał  niebieskich  pisany  do 
Papieża  położyliśmy  na  czele  jako  list  I.,  ten  przeto  nazywamy  drugim. 


Digitized  by 


Google 


ir 


to 


mm,  gdy  tymczasem  sam  nic  lepszego  nie  podaję.  Owoc  chciałbym 
przedmiot  ten  jak  jest,  starania  innych  zostawić  i  upraszać  Wielebność 
Twcję  aby  poprzestała  na  ogólnej  odpowiedzi.  Gdy  jednak  rozważa*, 
ie  co  innego  jest  szkalować  i  ganić,  a  co  innego  prostować  i  błądzącego 
poprowadzić,  równie  jak  inna  jest  rzecz  chwalić,  a  inna  pochlebiać  i  czy- 
nić jak  pasibrzuch;  nie  widzę  dlaczegobym  życzeniu  Twemu  nie  miał  za- 
dość uczynić,  lub  zdawał  się  ubliżać  zamiłowaniu  i  pilności  w  tych  rze- 
czach w  których  szczególnie  celujesz.  Żeby  mnie  więc  nieposądzono 
o  nierozważne  targanie  się  na  autora,  będę  się  starał  jak  najnależycicg 
pokazać,  w  których  punktach  o  ruchu  sfery  gwiazd  stałych  pobłądził 
i  w  czem  wykład  jego  nie  jest  odpowiedni,  co  może  do  pewniejszego 
zrozumienia  zasady  tego  przedmiotu  niemało  się  przyczyni 

Najprzód  pomylił  się  w  wyrachowaniu  czasu,  ponieważ  sądził,  że 
rok  drugi  Antonina  Cnotliwego,  w  którym  Klaudyusz  Ptolemeusz  gwia- 
zdy przez  siebie  uważane  w  katalog  ułożył,  był  150  rokiem  od  narodzenia 
Chrystusa,  gdy  ten  rzeczywiście  był  139  rokiem.  Ptolemeusz  bowiem 
w  księdze  m,  w  rozdziale  I  swego  Wielkiego  Układu  mówi:  iż  uważane 
porównanie  jesienne  przypadło  463  roku  po  śmierci  Aleiandra  Wielkiego 
a  trzeciego  roku  Antonina.  Od  śmierci  zaś  Aleiandra  do  Narodzenia 
Chrystusa  rachują  323  lat  okrągłych  (to  jest  egipskich)  i  130  dni,  ponie- 
waż od  początku  panowania  Nabonassara  do  narodzenia  Chrystusa  liczą 
747  lat  okrągłych  i  ISO  dni,  o  czem  niewidzę  żeby  i  sam  autor  powąt- 
piewał, jak  to  pokaziye  podanie  22;  wyjąwszy,  iż  przydaje  jeden  dzień 
według  tablic  Alfonsa,  a  to  dlatego,  że  Ptolemeusz  zaczyna  rachowanie 
lat  Egipskich  od  południa  dnia  pierwszego,  miesiąca  początkowego  Thot, 
a  nie  przed  dniem  pierwszym.  Alfons  zaś,  lata  Nabonassara  i  Akxandra 
Wielkiego,  od  ostatniego  południa  roku  upłynionego,  liczy,  podobnie  jak 
bj  rachujemy  lata  Chrystusa,  od  północy  dnia  ostatniego  miesiąca  gru- 
dnia. Od  Nabonassara  zaś,  do  zgonu  Alexandra  Wielkiego,  Ptolemeusz 
w  tejże  księdze  w  rozdziale  8,  rachuje  424  lat,  co  potwierdza  Cenzoryn 
piszący  o  dniu  narodzenia  do  Kaja  Korneliusza,  podług  świadectwa  If. 
Wanrona.  Odjąwszy  ostatnią  liczbę  od  747  lat  i  130  dni,  pozostanie 
323  lat  i  130  dni,  na  przedział  czasu  od  śmierci  Alexandra  W.  do  naro- 
dzenia Chrystusa,  a  odtąd  do  postrzeżenia  Ptolemeusza  już  wspomnianego 
139  lat  okrągłych  i  303  dni.  Postrzeżenie  więc  Ptolemeusza  równonocy 
jesiennej,  przypadło  po  narodzeniu  Chrystusa,  140  r.  dnia  9  miesiąca 
Atbyr,  a  zaś  podług  lat  rzymskich  130  roku,  dnia  25  września,  t  j.  trze- 
ciego roku  Antonina. 

Tenże  znowu  Ptolemeusz  w  księdze  5  rozdziale  3  Wielkiego  swego 
Układu,  do  epoki  postrzeżenia  słońca  i  księżyca  wykonanego  drugiego  roku 
Antonina,  rachuje  885  lat,  podług  Ery  Nabonassara  i  203  dni  Od  na- 
rodzenia zatem  Chrystusa,  do  postrzeżenia,  upłynęło  138  lat  okrągłych 


Digitized  by 


Google 


70 


i  73  dni.  Odtąd  po  upływie  54  dni,  to  jest,  do  dnia  14  miesiąca  dzie- 
wiątego Farmuta,  w  którym  Ptolemeusz  gwiazdę  Bazyliszka  (Regulusa) 
uważał,  upłynęło  od  narodzenia  Chrystusa  lat  rzymskich  139,  22  lutego. 
Tento  jest  rok  drugi  Antonina,  który  autor  bierze  za  rok  150;  pomylił 
się  zatem  przeszło  o  11  lat.  Gdyby  kto  jeszcze  wątpił  o  tem  i  nieza- 
dowolniony  chciał  przedmiot  ten  wziąć  pod  rachunek,  pamiętać  powinien 
że  czas  jest  liczbą  czyli  wymiarem  obrotu  nieba  podług  epoki  poprzedniej 
i  następnej.  Jakoż  ztąd  się  nam  tworzą  lata,  miesiące,  dnie  i  godziny. 
Miara  zaś  i  rzecz  mierzona  zawisłe  są  od  siebie  i  wzajemnie  sobie  odpo- 
wiadają. Ponieważ  przeto  tablice  Ptolemeusza  ułożone  zostały  z  do- 
strzeżeń niedawno  przez  niego  wykonanych,  niepodobna  przypuścić,  ażeby 
jaki  błąd  lub  różnice  zmysłami  dostrzegalne  w  sobie  zawierały  i  zasadom, 
na  których  są  oparte,  nie  odpowiadały.  Co  gdy  tak  jest,  jeżeli  kto  położenia 
słońca  i  księżyca  względem  gwiazdy  Regulusa  przez  Ptolemeusza  narzę- 
dziami kątomiarowemi  oznaczone  roku  drugiego  Antonina,  dnia  9  miesiąca 
Farmuta  o  godzinie  wpół  do  szóstej  po  południu,  za  pomocą  jego  tablic 
dochodząc,  obrachiye,  nie  znajdzie  tych  położeń  dla  149  lat  po  Chrystusie, 
ale  dla  138  lat  88  dni  54  godzin,  które  odpowiadają  885  latom  Nabe- 
Bassara  i  5£  godzinom.  Owoż  tedy  błąd  jest  widocznym,  i  ten  w  jego 
poszukiwaniu  ruchu  ósmej  sfery  wszędzie  zachodzi,  gdzie  tylko  wzmiankę 
czyni  o  czasie.  Inny  błąd  nie  mniejszy  od  powyższego,  mieści  się  w  sa- 
mem jego  założeniu,  według  którego  mniema:  że  na  400  lat  przed  Pto- 
lemeuszem gwiazdy  stałe  jednostajnym  ruchem  położenia  swoje  zmieniały: 
co  aby  jaśniejszem  i  widoczniąjszem  było,  za  potrzebę  uważam  zwrócić 
uwagę  na  to,  co  się  niżej  powie. 

Nauka  gwiazd  odnosi  się  do  liczby  tych,  które  inaczej  się  poznają 
aniżeli  widzą.  Tak  naprzykład  wzrok  poznał,  że  planety  są  bliższe  zie- 
mi, aniżeli  gwiazdy  stałe.  Wszakże  pokazało  się  i  przeciwnie,  że  mniej 
drgające  są  dalsze:  pierwej  widziano  je  niemigotającemi,  niżeli  poznano, 
iż  są  bliższe  ziemi.  Podobnym  sposobem  pierwej  wiedzieliśmy  że  biegi 
planet  nierównemi  nam  się  wydają,  niżeli  przez  rozumowanie  doszliśmy, 
że  są  epicyklo-mimośrodowo  lub  kołowe.  Dlatego  chciałbym  ażeby  to 
było  powiedzianem,  iż  wypadało  aby  dawniejsi  astronomowie  położenia 
gwiazd  narzędziami  oznaczyli  wraz  z  przedziałami  czasu,  i  za  pomocą  tych 
położeń,  stanowiących  niejako  skazówkę,  aby  zadania  o  ruchu  nieba  nie 
zostawić  nierozstrzygnionem,  dochodzili  względem  nich  pewnej  stałej  za- 
sady, lubo  im  się  zdawało  że  takową  już  znaleźli,  ponieważ  polegali  na 
pozornym  widoku  który  wszystkim  położeniom  gwiazd  pewne  świadectwo 
nadawał.  Tak  samo  rzecz  się  ma  z  ruchem  ósmej  sfery,  którego  dawni 
astronomowie,  dla  zbyt  wielkiej  jego  powolności,  należycie  nam  pokazać 
nie  mogli,  lecz  za  ich  torem  iść  powinni  ci,  którzy  ruch  ten  chcą  zgłę- 


Digitized  by 


Google 


71 


taać  i  opierać  się  na  ich  postrzeźeniacb,  przekazanych  jakby  ostatnią 
wolą.  Ktoby  opierając  się  na  zmysłach,  mniemał:  iż  pod  tym  względem 
wierzyć  im  nie  można,  przed  tym  zaiste  brama  do  tej  nauki  zamknięta; 
spoczywając  on  w  przysionku  snem  chorowitych,  marzyć  będzie  o  ruchu 
ósmej  sfery  i  słusznie,  ponieważ  przez  oczernienie  starożytnych  chciał  swe- 
mu błędowi  ulżyć.  Wiadomo,  że  starożytni  z  wielką  pilnością  i  wytrwa- 
łością wszystko  oznaczali,  i  zostawili  nam  wiele  ważnych  i  godnych  podzi- 
wienia  odkryć.  Dlatego  żadnym  sposobem  przekonać  się  nie  mogę,  aby 
ci  uczeni  w  oznaczeniu  położeń  gwiazd  o  czwartą,  piątą  lub  szóstą  część 
stopnia  błądzili,  jak  autor  mniema,  o  czem  później  obszerniej  powiemy. 

Tego  także  z  uwagi  spuszczać  nie  można,  że  w  każdym  biegu  pla- 
netarnym, który  zmianie  podlega,  przedewszystkiem  pożądaną  jest  znajo- 
mość całego  obiegu,  po  ukończeniu  którego  wystawiamy  sobie  iż  wszelkie 
nierówności  biegu  pozornego  wracają.  Nierówność  bowiem  pozorna  bie- 
gu przeszkadza,  aby  za  pomocą  cząstkowego,  cały  obrót  i  bieg  kołowy 
wymierzyć  można.  Lecz  jak  w  dochodzeniu  biegu  księżyca  Ptolemeusz 
a  przed  nim  Hipparch  Rodyjski  z  wielką  trafnością  uważali,  tak  podo- 
bnie w  obiegu  nierówności,  cztery  punkta  przeciwne  sobie  na  średnicach 
uważać  należy:  to  jest:  punkt  największej  chyźości,  punkt  największego 
opóźnienia  i  punkta  średniej  prędkości  w  połowie  między  powyższemi 
granicami,  na  średnicy  poprzecznej,  przypadające.  Przez  to  okrąg  koła 
podzielony  zostanie  na  cztery  ćwiartki:  w  pierwszej  bieg  nąjprędszy  wol- 
nieje,  w  drugiej  ćwiartce  średni  zmniejsza  się,  w  trzeciej  znowu  najleni- 
wszy  rośnie,  toż  i  średni  w  czwartej.  Przez  ten  pomysł  poznać  mogli 
z  dostrzeżeń  i  śledzeń  biegów  księżyca,  w  której  ćwiartce  okręgu  koła 
w  każdym  czasie,  nierówność  biegu  wracała,  a  następnie  gdy  podobny  ruch 
powracał,  poznali,  że  nierówność  peryod  swój  ukończyła,  co  Ptolemeusz 
w  księdze  IV  Wielkiego  Układu  obszernie  tłumaczy.  Toż  samo  także 
i  w  dochodzeniu  ruchu  ósmej  sfery  uważać  należało.  Wprawdzie  zbyt 
wielka  powolność  tego  ruchu,  jak  powiedziałem,  dostatecznie  wykazując 
niąjednostąjność  jego,  sprawia,  że  i  po  tysiąc  lat,  nie  wraca  się  jego  peryod, 
który  wielu  pokoleń  ludzkich  wiek  przewyższa;  można  go  jednak  ozna- 
czyć przez  rozumowy  wywód,  biorąc  do  pomocy  niektóre  postrzeżenia  pó- 
źniej przybyłe,  a  które  tej  zasadzie  odpowiadają.  Wielkości  bowiem  ozna- 
czone nie  mogą  mieć  ważności  nieskończonej,  bo  jeżeli  przez  trzy 
punkta  na  linii  prostej  położone  (jak  naprzykład  trzy  zaćmienia  księ- 
życa, lub  trzy  przeciwległości)  poprowadzimy  okrąg  koła,  nie  będzie  już 
wolno  innego  wprowadzać,  któryby  większym  lub  mniąjszym  był  od  po- 
przednio poprowadzonego.  Lecz  o  tern  gdzieindziej,  a  wracam  do  tego 
od  czegom  zboczył. 

Zobaczmy  teraz  czy  tak  jest  rzeczywiście  jak  autor  powiada,  że 


Digitized  by 


Google 


7ł 


gwiazdy  stałe  na  400  lat  przed  Ptolemeuszem,  równo  zmieniały  swoje 
położenia.  Aby  się  w  znaczenia  wyrazów  nie  pomylić,  biorę  tntaj  bieg 
równy,  który  zwykle  średnim  nazywamy :  jest  on  w  rzeczy  samej  pośre- 
dni między  najleniwszym  i  najprędszym,  to  jest  średni  arytmetyczny.  Po- 
myam,  że  w  pierwszem  wniosku  siódmego  podania,  gdzie  kładzie  obok 
swoj§  teoryą  równości  biegu:  mówi  iż  bieg  gwiazd  stałych  jest  powolniej- 
szy, zresztą  zaś  prędszy,  a  zatem  jak  gdyby  nigdy  nie  miał  być  wol- 
niejszy. Nie  wiem  czy  się  w  tern  sam  z  sobą  zgadza,  przywodząc  potem 
że  ruch  jest  daleko  leniwszy.  Oparł  on  swój  dowód  równości  ruchu  na 
jednostajności,  z  jaką  gwiazdy  stałe  o  równą  ilość  od  pierwszych  dostrze- 
żeń Arystarcha  i  Tymocharesa  aż  do  Ptolemeusza  w  równych  przedzia- 
łach czasu,  to  jest  w  każdem  stuleciu,  prawie  o  1  stopień  posuwały  się, 
jak  to  pokaziye  się  dostatecznie  w  Ptolemeuszu,  a  co  autor  powtórzył 
w  podaniu  7.  Wszakże  tu  będąc  tak  biegłym  matematykiem,  nie  ostrzega, 
że  żadnym  sposobem  być  nie  może,  aby  w  chwili  równości  biegu,  to  jest 
w  punktach  przecięcia  się  kół  ekliptyki  10  sfery  z  kołami  kołysania,  jak 
podaje,  ruch  gwiazd  jednostąjniejszym  się  wydał  aniżeli  gdzieindziej,  po- 
nieważ przeciwny  skutek  nastąpićby  musiał.  Huch  wtedy  pokazałby  się 
najbardziej  zmiennym,  a  najmniej  gdy  bieg  pozorny  jest  nąjprędszy  lub 
najwolniejszy;  co  wyniknąć  powinno  już  z  jego  własnego  założenia  i  układu, 
już  z  tablic  na  mocy  tego  ułożonych,  mianowicie  z  ostatniej,  którą  do 
całego  obiegu  koła  czyli  kołysania  zastosował.  W  tablicach  tych  na  200 
lat  przed  narodzeniem  Chrystusa,  podług  powyższego  wyrachowania, 
w  pierwszych  stu  latach  znajdujemy  ruch  pozorny  tylko  49  minut  wyno- 
szący; a  w  drugich  stu  latach,  57  minut  Następnie  po  narodzeniu 
Chrystusa,  po  upływie  pierwszych  stu  lat,  gwiazdy  zmieniły  położenie 
o  1°  6'  prawie,  tak  iż  nieco  mniejsze  nad  10'  zmiany  dla  równych  prze- 
działów czasu  wypadają.  Jeżeli  to  porównasz  ze  zmianą  każdych  dwustu 
lat,  braknie  w  pierwszym  przedziale  do  dwóch  stopni  14',  to  jest  więcej 
nad  piątą  część  stopnia;  w  drugim  zaś  przedziale,  przybywa  więcej  nad 
czwartą  część  stopnia  czyli  prawie  15';  znowu  tedy  w  równych  czasach 
bieg  następny  prędszym  był  od  poprzedniego  blisko  o  pół  stopnia  mniej  ^ 
gdy  wprzódy  gwiazdy  stałe  co  sto  lat,  1  stopień  przebiegały,  co  wypro- 
wadził wierząc  Ptolemeuszowi.  I  przeciwnie,  na  mocy  tegoż  prawa  przy- 
jętych przez  niego  kół,  dla  nąjprędszego  ruchu  ósmej  sfery  wypada,  iż 
po  400  latach,  różnica  w  biegu  pozornym  wynosi  zaledwie  1  minutę,  co 
widzieć  można  w  tejże  tablicy  od  roku  600  do  1000  po  narodzeniu  Chry- 
stusa. Przyczyną  tej  zmiany  jest,  że  gdy,  jak  powiedziano  wyżej,  w  pier- 
wszem półkolu  kołysania,  to  jest  od  największego  spóźnienia  do  najwię- 
kszej prędkości,  przebywa  zawsze  nieco  do  biegu  pozornego,  w  drugim 
półokręgu,  od  największej  prędkości  do  największego  opóźnienia  racho- 


Digitized  by 


Google 


F 


73 


winy  bieg,  który  wprzódy  wzrastał,  teraz  przeciwnie  zmniejsza  się;  wy- 
pada przeto  największy  wzrost  i  zmniejszenie  (róumanie)  w  punktach  ko- 
ła naprzeciw  siebie  położonych,  jak  w  biegu  słońca.  W  biegu  tedy  pozor- 
nym, niemasz  potrzeby  dochodzenia  biegów  średnich  w  dwóch  równych 
następnych  przedziałach  czasu,  z  którychby  jeden  od  drugiego  był  wię- 
kszym lub  mniejszym,  tylko  w  granicach  prędkości  i  zwolnienia,  gdzie 
z  jednej  i  drugiej  strony  równe  łuki  przebieżone  w  równych  czasach  i  zaczy- 
nając lub  kończąc  powiększanie  lub  zmniejszanie,  wząjemnem  wówczas 
zrównoważeniem,  równają  się  z  sobą.  Żadnym  przeto  sposobem  nie  zga- 
dza się,  aby  średni  ruch  był  ten  który  na  400  lat  przed  Ptolemeuszem 
przypadł;  raczej  był  ort  najleniwszym  gdy  także  nie  widzę  powodu,  dlacze- 
gobyśmy  nie  mogli  sobie  wystawić  ruchu  wolniejszego  o  którym  dotąd 
żadnego  domysłu  mieć  nie  możemy,  gdyż  przed  Tymocharesem  nie  zro- 
biono żadnego  oznaczenia  gwiazd  stałych,  któreby,  nie  powiem  do  nas, 
ale  i  do  Ptolemeusza  doszło.  (Rzecz  smutna  iż  postrzeżenia  astronomi- 
czne które  mamy,  poczynają  się  dopiero  od  Tymocharesa,  który  w  30  łat 
żył  po  śmierci  Alexandra  Wielkiego).  Ponieważ  także  i  najprędszy  bieg 
joź  przeszedł,  wypada  przeto,  że  znajdujemy  się  w  drugim  półokresie  po  Pto- 
lemeuszu, w  którym  bieg  zmniejsza  się;  i  niemała  nawet  jego  część  już 
przeszła.  Dlatego  nie  powinno  nam  się  rzeczą  dziwną  zdawać,  że  za  po- 
mocą tych  swoich  założeń,  nie  mógł  się  zbliżyć  do  wypadków,  które 
pnez  starożytnych  podane  zostały,  i  mniemał,  że  oni  o  czwartą  lub  pią- 
tą część,  a  nawet  o  pół  stopnia  i  więcej  się  pomylili;  gdy  wszakże  wi- 
dzimy, że  Ptolemeusz  o  nic  z  większą  nie  starał  się  pilnością,  jak  żeby 
nam  bieg  gwiazd  stałych  bez  błędu  przekazać,  bo  wiedział  że  z  cząstki 
tylko  małej  tego  biegu  o  jego  całości  wnosić,  gdzie  błąd  choćby  i  naj- 
mniejszy, w  całym  tym  niezmiernym  peryodzie,  stać  się  mógł  zbyt  zna- 
cznym. I  dlatego  zapewne  porównywa  Tymocharesa  Alexandryj6kiego 
z  współczesnym  mu  Arystarchem,  a  Meneląja  Rzymskiego  z  Agryppą  Bi- 
tyńskim,  aby  w  tak  znacznem  oddaleniu  miejsc,  najpewniejsze  i  niewąt- 
pliwe miał  świadectwo  ich  zgodności;  tern  niepodobnie)  przeto,  ażeby  ci 
nczeni  lub  Ptolemeusz  tak  dalece  błądzili,  oni,  którzy  wiele  innych  tru- 
dniejszych rzeczy  z  gruntu,  jak  nj^wią,  zbadać  potrafili;  w  żadnem  nace? 
szcie  miejscu  autor  nie  okazał  się  bardziej  nietrafnym,  jak  w  22  podaniu, 
a  szczególnie  w  wniosku  z  tego  podania,  gdy  dzieło  swoje  chcąc  zalecić, 
gani  Tymocharesa  z  powodu  dwóch  gwiazd,  to  jest  Kłosa  Panny  i  jednej 
z  trzech  na  czole  Niedźwiadka  bardziej  północnej ;  z  nader  dziecinną 
chełpliwością  dochodząc,  że  rachunek  jego  na  położenie  pierwszej  gwia- 
zdy daje  mu  zamało,  a  na  położenie  drugiej  za  wiele.  Ponieważ  nie 
jednakowe  jest  oddalenie  każdej  z  2  gwiazd  w  postrzeżeniu  Tymocharesa1 
i  Ptolemeusza,  to  jest  4°  20',  przy  równej  prawie  różnicy  czasu,  ztąd  wy- 


Digitized  by 


Google 


74 


padek  jego  rachunku  jest  prawie  tenże  sam;  nic  jednak  bardziej  nie 
ostrzega  źe  4°  z  przydanerai  minutami  na  położenie  gwiazdy,  które  Tymo- 
chares  otrzymał,  z  dwoma  stopniami,  nie  mogło  słusznie  uzupełnić  6°  20% 
które  Ptolemeusz  oznaczył,  i  odwrotnie-  Taż  liczba  odjęta  od  położe- 
nia Kłosa  Panny  26°  40'  podług  Ptolemeusza,  nie  mogła  być  sprowa- 
dzoną, jak  należało,  do  22°  20',  lecz  pozostało  22°  32'.  Tak  więc  są- 
dził, że  rachunek  daje  im  za  mało,  o  tyle  o  ile  tu  za  wiele  wskazywał, 
jak  gdyby  w  postrzeżeniach  zachodziła  różnica,  albo  jak  gdyby  naprzy- 
kład  z  Aten  do  Teb  nie  taż  sama  była  droga,  co  z  Teb  do  Aten.  Gdy- 
by był  raczej  do  obu  położeń  przydał  lub  odjął  liczbę,  jak  tego  równość 
stosunku  wymagała,  znalazłby  był  dla  obu  gwiazd  położenia  zgodne.  Do- 
dajmy nadto;  że  rzeczywiście  od  Tymocharesa  do  Ptolemeusza  upłynęło 
nie  443,  ale  tylko  432  lat,  jak  na  początku  powiedziałem;  dlatego  też 
krótszemu  czasowi,  mniejsza  ważność  odpowiadać  powinna,  któraby  się 
nie  o  13'  ale  o  20'  od  uważanego  położenia  gwiazd  różniła.  Tak  tedy 
błąd  własny,  przypisał  Tymocharesowi,  a  ledwo  co  nie  dotknął  i  Ptole- 
meusza. Lecz  gdy  sądzi,  że  oznaczeniom  tych  astronomów  ufać  nie  mo- 
żna, cóż  innego  pozostaje,  jak  żeby  i  jego  własnym  nie  wierzono?  Tyle 
o  ruchu  ósmej  sfery  pod  względem  długości:  co  zaś  do  ruchu  zboczenia 
nie  podciąga  takowego  jak  mówi  pod  kołysanie,  wprowadzając  drugą 
sferę  ponad  pierwszą.  Lecz  usunąwszy  sam  fundament,  wzniesione  na 
nim  budowy  upaść  muszą,  pozostać  bezsilne  i  mniej  z  sobą  zgodne.  Go 
sam  nareszcie  o  ruchu  sfery  gwiazd  stałych  myślę,  ponieważ  inne  na  to 
przeznaczam  miejsce,  osądziłem  za  rzecz  zbyteczną  i  niewłaściwą  dłużej 
się  tu  zatrzymywać;  dosyć  bowiem,  jeżeli  tylko  życzynie  Twe  zaspokoiłem, 
objawiając  Ci  zdanie,  którego  o  tern  dziełku  odemnie  żądałeś.  —  Życzę 
jak  najlepszego  zdrowia  twojej  wielebności. 
Z  Warmii,  dnia  3  czerwca  1524  r. 

Mikołaj  Kopernik. 


HI.  List  Mikołaja  Kopernika  do  Prałatów 
i  kanoników  kościoła  Warmińskiego.^ 

Szanowni  i  zacni  Panowie,  czcigodni  Zwierzchnicy! 

Już  wczorajszego  dnia  dowiedziałem  się  od  Najprzewielebniejszego 
pana  (biskupa)  o  tem  co  Wasze  Wielebności  piszecie  względem  przygoto- 


*)    Pierwszy  raz  list  ten  wydrukowano  w  Warszawgkiem  wydaniu  dzieł  Kopernika 
1864  r.  str.  689.    Oryginał  ma  się  znajdować  w Frauenburgu(?)  (Pbzyp.  Wtd)    • 


Digitized  by 


Google 


75 


wania  biesiady,  i  żeście  się  prawie  przysposobili  na  oboje,  czyto  rybny, 
czy  mięsny  dzień  wypadnie.  List  pana  Greussinga  spowodował  mnie 
do  spiesznego  opuszczenia  Olsztynka,  a  ztamtąd  burgrabia  przyjęty  wraz 
ze  mną  w  Heilsbergn,  dokładniejszą  otrzyma  wiadomość,  że  niebardzo 
na  odmówienie  sprawiedliwości  może  się  użalać.  Najprzewielebniejszy 
pan  (biskup)  polecił  mi  ostrzedz  Wasze  Wielebności  względem  dania  odpo- 
wiedzi panu  marszałkowi,  jeżeliby  listy  nie  były  jeszcze  wyprawione,  ażeby 
w  exemplarzu  przez  Jego  Przewielebność  posłanym,  dodać  to  zastrzeże- 
nie (żeby  śtciętu  sprawiedliwość  nic  była  tamowaną)  dla  tem  zupełniej- 
szego  zagrodzeuia  ich  przewrotnemu  i  szyderczemu  tłumaczeniu.  Jego 
Pttewielebność  otrzymał  także  świeże  wiadomości,  że  Moskwa  z  królem 
pokój  zawarła ;  na  jakich  zaś  on  warunkach  stanął,  biskup  co  chwila 
dowiedzieć  się  spodziewa.  Tak  więc  cała  ufność  naszych  sąsiadów  już 
upadła.    Polecam  się  Waszym  Wielebnościom. 

Z  Melzaku,  d.  22  października  1518  r. 
Ztąd  także  uwolnię  się,  jak  tylko  będę  mógł  najprędzej. 


Mikołaj  Kopernik. 


Szanownym  i  zacnym  panam,  prałatom, 
kanonikom   i   kapitule   kościoła  Warmiń- 
skiego, panom  i  zwierzchnikom  swoim  czci 
najgodniejszym. 


IV.  List  Mikołaja  Kopernika  do  Maurycego 
Ferbera  Biskupa  Warmińskiego.** 

NnjprzewielebnicjsE)  w  Chrystusie  OJeie  i  Panie  łaskawy! 

Gdy  niegdyś  podczas  wojny,  Szan.  P.  Henryk  Snellenberg  z  nale- 
żących się  mi  od  P.  Renolda  Velstet  pieniędzy,  wziął  100  grzywien,  a  nie- 
długo potem  90  grzywien  wypłacił,  mam  jeszcze  u  niego  10  grzywien, 
których,  mimo  częste  przypominanie,  dotąd  odebrać  nie  mogę,  lubo  obie- 


*)  Oryginał  tego  listu  znajduje  się  w  UpsaK  w  bibliotece  Uniwersyteckiej  w  kon- 
wolucie  zatytułowanym  „Variorum  Epittofa".  Po  raz  pierwszy  ogłoszony  drukiem  przez 
Dr.  Prowe  w  dziele  MiUheiUmgen  aus  Sehwedisehen  Archwm  und  Bibliotheken,  Berlin  1833 
s.  9.    Powtórnie  w  Warszawskiem  wydaniu  dzieł  Kopernika  1854  roku  str,  638, 


Digitized  by 


Google 


76 


cywał  je  wypłacić,  odsyłając  mig  do  najbliższego  podziału  dochodów* 
Gdy  więc  po  upływie  kilku  miesięcy  wyprosiłem  u  Szan.  P.  Administra- 
torą,  ażeby  pewną  część  pieniędzy  na  niego  zaliczył,  i  dopominałem  się, 
ażeby  mi  z  tych  pieniędzy  część  przyrzeczoną  oddał,  i  zapewniłem,  iż  go 
własnoręcznie  pokwituję,  on  wtedy  nowym  wybiegiem  mnie  podszedł, 
i  zniewolił,  abym  wprzód  rewers  od  Renolda  Velstet  napowrót  odebraŁ 
Za  przybyciem  teraz  Szan.  P.  Administratora,  wczoraj  rozdzielającego 
dochody,  dopominałem  się  z  jego  rewersem,  lecz  i  tak  nic  nie  wskóra- 
łem: powiedział,  że  koniecznie  chce,  aby  mu  P.  Administrator  całą  nale- 
żytość  wypłacił,  a  jeżeli  mi  jest  co  winien,  to  na  drodze  prawneg  i  są- 
dowej należytości  dochodzić  mogę.  Widząc  tedy,  że  się  to  inaczej  zała-. 
twić  nie  da,  i  że  za  czekanie  nienawiść  a  w  miejsce  podziękowania 
żarty  otrzymuję,  zmuszony  pójść  za  jego  radą,  przez  którą  myśli,  że  mnte 
zwlecze,  lub  jeżeli  się  uda,  oszuka,  uciekam  się  do  Przewielebriości  Pań- 
skiej, proszę  Go  i  błagam,  aby  raczył  położyć  areszt  na  dochody  z  jego 
beneficium,  dopóki  mnie  nie  zaspokoi,  lub,  żeby  Wasza  Przewielebność 
obmyśliła  łaskawie  inny  jakibądź  środek  na  to  abym  moje  należytbść 
mógł  odebr#.  Usługi  moje  z  całą  gotowością  Przewielebności  Waszej 
poświęcam;  oby  Opatrzność  raczyła  Go  w  długie  lata  zachować  przy 
wszelkiej  pomyślności  i  szczęśliwym  zarządzie. 
Z  Frauenburga,  dnia  29  lutego  1524  roku. 

Waszej  Przewielebności 


Mikołaj  Kopernik. 


^mrzeuneiebniefszemu  w  Chrystusie  Ojcu 

*fc  ^W^^W^A  zBpiejląslci 
Jtitmip.  JFtom.,  Panu  wielce  szanownemu 


V.  List  Mikołaja  Kopernika  do  Felixa  Reich, 
kanonika  Warmińskiego.^ 

Szanowny  Panie  i  luby  Przyjaciela! 

Niemałej  wagi  jest  rzeczą  przedmioty  ze  sweg  przyrody  ciemną  mgłą 
potayte  wyjaśniać,  co  chociażby  się  wykonać  dało,  lękam  się  ażeby  cza- 

*)    Oryginał  tego  listu  ma  się  znajdować  w  Archiwum  Frauenburskiem  (?)  Druko- 
wany po  rac  pierwszy  w  Warszawskiem  wydaniu  dzieł  Kopernika  str.  590. 


Digitized  by 


Google 


ft 


sem  i  mnie  nie  wydarzyło  się  coś  podobnego.  Taką.  zaś  jest  rozprawa 
o  monecie  pruskiej,  a  to  z  przyczyny  jej  rozmaitej  mieszaniny,  że  nie 
powiem  zagmatwania;  i  dla  tego  nie  zadziwi  mnie,  jeżeli  nie  od  razu 
wszyscy  zrozumieją  com  napisał.  Starać  się  więc  będę,  ażeby  to,  na  co 
się  pan  użalasz,  jako  mu  niezrozumiałe,  jaśniej  wyłożyć.  Doszedłem,  że 
za  pół  funta  srebra  kupowano  2  marki  i  8  solidów,  gdy  do  trzech  części 
czystego  srebra,  czwartą  miedzi  przydawano,  a  z  pół  funta  tej  mieszaniny 
112  solidów  wybyano.  2e  więc  tego  rodzaju  moneta  miała  należyte  wa- 
runki dobrej  monety,  tak  co  do  wartości  jako  i  szacunku,  okaże  się  z  roz- 
ważenia tego  co  nastąpi,  a  to  w  taki  sposób.  Gdy  bowiem  mówię,  że 
w  112  solidach  pół  funta  ważących,  znajdowało  się  trzy  czwarte  części 
czyli  dziewięć  uncyj  czystego  srebra  na  mocy  podanego  stosunku  miesza- 
niny; wypada  zatem,  że  w  trzeciej  części  tej  summy  (massy)  (która  za- 
wiera 37|  solidów)  będzie  jedna  ze  wspomnionych  czwartych  części  sre- 
bra czystego,  czyli  czwarta  część  półfunta.  Więc  jeźelt  37  solfdów  i  trze- 
cią część  solida  dodamy  do  112  solidów,  uczyni  to  summę  solidów  149 
i  trzecią  część  solida  ważącą  ośm  uncyj  jednego  funta  czyli  bes  (ponie- 
waż bcs  oznacza  dwie  trzecie  części  jakiej  całości,  podobnie  jak  dziewięć 
picyj  albo  dodrans  oznacza  trzy  czwarte);  czyli  ważącą  pół  funta-  i  je- 
dne szóstą,  co  tyle  wynosi  co  dwie  trzecie.  Tu  zaś  wyraziłem  beś  przez 
32  solidy,  według  tego,  jak  cały  ten  nasz  fant  zawiera  48  solidów,  i  nie 
miałem  przyczyny  mówić  uncyj  8,  gdyż  innego  używają  funta  zwłaszcza 
kupcy  korzenni,  który  się  dzieli  na  uncye  i  jest  o  czwartą  część  od 
poprzedzającego  mniejszy.  W  wspomnionej  zatem  summie  149£  solidów, 
dopełnia  się  półfunta  czystego  srebra.  Bo  gdy  summa  ta  waży  $  funta,  jeżeli 
od  niej  odejmiemy  część  czwartą,  jak  tego  stosunek  przy  mieszanej  miedzi 
wymaga  i  wyrównywa  szóstej  części  całego  funta,  pozostaje  pół  funta.  Mamy 
zatem  wartość  tej  monety  pół  funta  czystego  srebra  w  solidach  149,  lecz 
szacunek  jej  140  solidów,  to  jest  jak  powiedziano  1  grzywna  i  8  solidów; 
odpada  zatem  od  ceny  czyli  szacunku  blisko  9  solidów,  a  w  ogólności  prawie 
piętnasta  część  wartości:  co  wszystko  zdaje  mi  się  być  jasnem.  Jeżeliby 
jeszcze  jaka  inna  pokazała  się  trudność,  usługę  moje  wedle  możności  ofia- 
rąję,  byleby  ta  co  dobrego  przynieść  mogła.  Obawiam  się  zaś,  ażeby  w  ra- 
zie, jeśliby  nie  postąpiono  inaczej  jak  wprzódy,  interes  się  nie  pogorszył,  bo 
nie  przestaną  w  ten  sposób  wybijać  monety.  Dlaczegożby  bowiem  przestać 
mieli,  kiedy  na  każdy  wypadek  korzyść  w  tern  przewidują,  a  żadnej  nie 
spodziewają  się  szkody?  Wyrozumiałem  z  opowiadania  pana  Agaty  a,  że  się 
toczy  sprawa  o  kontrybucyę,  dowiaduję  się  od  niego,  iż  w  tym  czasie  nie 
będzie  mowy  o  monecie,  nie  wypada  bowiem  podwójną  uciążliwością  obarczać 
poddanych.  Przeto  lubo  będziemy  podatkowali,  moneta  jednakże  będzie 
leżała,  a  nawet  nie  będzie  leżała,  lecz  wybijemy  jeszcze  podlejszą  i  d&Wiać 


Digitized  by 


Google 


78 


będziemy  królowi  panu  naszemu  grube  pieniądze,  to  jest  plewy,  a  ziarna 
gdzież  się  podzieją?  Niewiem  czy  nie  byłoby  piękniej,  wspanialąj  i  bar- 
dziej po  królewsku,  a  nawet  powiem  daleko  użyteczniej,  zaniechać  po- 
datkowania, a  monetę  zaraz  podnieść,  i  gdyby  to  niebyło  dostatecznem, 
potem  do  podatkowania  przystąpić.  Bo  jeżeli  się  nie  mylę,  większy 
skutek  i  pożytek  przyniosłaby  ta  sprawa  przez  powiększenie  dochodu 
publicznego,  t.  j.  ciągły,  gdy  tam  jest  tylko  roczny.  Lecz  cóżkolwiekbądź 
wyznaję  że  się  mogę  mylić  jako  pojedynczy  człowiek  z  jednym  tylko  ro- 
zumem i  który  nie  zważa  lub  nie  wie,  co  użyteczniejszego  inni  rozpoznają. 
Pragnę  ażebyś  WMć  Pan  i  przy  najlepszem  zostawał  szczęściu  i  zdrowiu, 
i  postarał  się  polecić  mnie  i  moje  usługi  najprzewielebniejszemu  Panu 
naszemu. 

Z  Warmii,  w  oktawę  Wielkanocy. 

M.  K(omftNiK). 
Do  Fdia*  Reich. 


VL  List  Mikołaja  Kopernika   do  Biskupa 
Elekta  Chełmińskiego  Jana  Dantyszka/1 


Najprzewielebniejszy  w  Chrystusie  Ojcze  i  Panie! 

Otrzymałem  list  od  Waszej  Przewielebności,  z  którego  poznaję  uprzej- 
mą życzliwość  i  względy  Waszej  Przewielebności  dla  mnie,  któreto  łaski 
u  Niego  pozyskane  jeszcze  mi  u  wszystkich  innych  zacnych  ludzi 
rozpowszechniać  raczy.  Zaiste  mniemam,  że  nie  moim  zasługom,  lect 
znanej  dobroci  Waszej  Przewielebności  należy  to  przypisać.  Oby  mi  się 
kiedy  zdarzyła  możność  zasłużenia  na  to!  Cieszę  się  zaprawdę  niewypo- 
wiedzianie, że  takiego  Pana  i  Opiekuna  znalazłem.  Go  zaś  do  żądania 
Waszej  Przewielebności,  abym  do  Niego  w  dniu  20  bieżącego  miesiąca 
przybył;  pomimo  najszczerszej  chęci  i  powinności  odwiedzenia  takiego 
Przyjaciela  i  Protektora:  na  nieszczęście  w  tym  czasie  niektóre  zatru- 
dnienia i  konieczne  sprawy  zmuszają  p.  Felka  i  mnie  w  miejscu  pozostać. 
Przeto  proszę,  abyś  Wasza  Przewielebność  mojej  wtedy  nieobecności  za 
złe  nie  uważał;  inaczej,  jestem  według  słuszności  gotowiuteńki  stawić 
się  Waszej   Przewielebności,  któremu  powinienem  bardzo  wiele  innych 

*)  W  Warszawskiem  wydania  str.  583.  Oryginał  u  księcia  Władysława  Czarto- 
ryskiego, przedtem  był  w  zbiorze  SybUli  Puławskiej.  Drukowany  w  Edinbonrgb  Phfloso- 
phical  Journal  z  podobizną. 


Digitized  by 


Google 


79 


iyczeń  spełnić  według  Jego  upodobania,  byleby  mi  je  w  innym  czasie 
Wasza  Preewielebność  polecić  raczył ;  na  którego  nie  już  prośby  do  grze- * 
czności,  jako  raczej  na  rozkazy  do  posłuszeństwa  obowiązanym  się  wy- 
znaję. 

Z  Frauenburga,  w  Wielki  Piątek,  1533  r. 

Waszej  Przewielebności  najobowiązańszy 

Mikołaj  Kopsrnul 


VJLL  List  Mikołaja  Kopernika  do  Jana 
Dantyszka  biskupa  Chełmińskiego.  *} 


NąlpRewielebnkjszy  w  Chrystusie  Ojcze,  Panie  najłaskawszy ! 

Odebrałem  list  od  Najprzewielebniejszego  WMC.  Pana,  pełen  ła- 
skawej uprzejmości,  w  którym  przypominasz  mi  ową  zażyłość  i  przyjaźń 
jaka  mnie  w  młodości  jeszcze  z  Nim  połączyła,  i  którą  dotąd  kwitnącą 
i  trwającą  w  Nim  uważam.  Jakoż,  licząc  mnie  między  bliskimi  swymi, 
raczyłeś  wezwać  na  wesele  swojej  pokrewnej.  Zaiste,  winienem  posłusznym 
być  Nąjprzewielebniejszemu  Waszmości  Panu,  i  w  jakimkolwiek  czasie 
stawić  się  przed  tak  wielkim  Panem  i  Opiekunem  moim.  Ale  teraz  za- 
j£y  sprawami,  które  mi  Najprzewielebniejszy  biskup  Warmiński  polecił, 
oddalić  się  nie  mogę.  Raczysz  przeto  nie  brać  za  złe  że  nie  będę,  i  za- 
chować owe  dawne  o  mnie  przekonanie  chociaż  o  nieobecnym;  gdyż 
wyżej  cenić  się  zwykła  zażyłość  pod  względem  ducha,  aniżeli  ciała.  Zalecając 
Nąjprzewielebniejszemu  Waszmości  Panu  służby  moje,  wszelkiego  szczę- 
ścia i  stałego  zdrowia  życzę. 

Z  Frauenburga,  dnia  8  czerwca,  1536  r. 


Mikołaj  Kopbrnik. 


NamzewieUbniejszemu  w  Chrystusie  Ojcu 

i  Panu  Janowi,  biskupowi  Chełmińskiemu, 

Panu  mojemu  miłościwemu. 


*)  Oryginał  znajdował  się  w  zbiorze  Sybilli  Puławskiej,  obecnie  w  Archiwum 
księcia  Władysława  Czartoryskiego  w  Paryżu.  List  ten  drukowany  najprzód  po  Polsku 
w  Pamiętnika^  Niemcewicza  o  Dawnej  Polsce  Warszawa  1822  Tom  IV.  str.  64.  Lwów  1833 
Tom  IV.  lipsk  1839  Tom  IV.  54.  w  Warszawskiem  wydaniu  584. 

(PjtZYFMK  WyDAWCT.) 


Digitized  by 


Google 


80 

;  VIII.  List  Mikołaja  Kopernika  do  Jana 
Dantyszka  biskupa  Chełmińskiego.  *} 

NsjpraewielebnlejMy  w  Chrystusie  Ojcse  i  Panie  nąjłaskawsiy! 

Zdarzona  mi  sposobność  przez  posłańca  Waszej  Przewielebności 
spowodowała  mię  także  do  napisania  kilku  słów  do  Waszej  Przewiele- 
bności W  tych  dniach  otrzymałem  wiadomości  z  Wrocławia  które  posy- 
łam Waszej  Przewielebności,  chociaż  lękam  się  aby  dawnemi  me  były, 
gdy£łtót:  dnia  27  czerwca  pisany.  Prywatnie  mi  piszą,  że  ze  dworu  Jego 
Królewskiej  Mości  Ferdynanda  listy  przybyłe,  następtgące  zawierają  wia- 
domości: \1  król  perski  z  namowy  cesarza,  papieża  i  króla  portugalskiego, 
wielką  siłą  Turka  nasiada,  tak  dalece,  że  porzuciwszy  Włochy,  do  szyb- 
kiego cofania  się  jest  przymuszonym.  Mówią,  że  pokój  mię  Izy  cesarzem 
a  królem  francuzkira  zatwierdzony:  spadek  po  księciu  mediolańskim 
wraz  z  księstwem,  oddane  synowi  króla  francuzkiego.  Wojskom  naszym 
(chrześciaóskim),  to  jest  króla  Ferdynanda,  pod  Koszycami  dobrze  się  wie- 
dzie. Wzięty  w  niewolę  ten,  który  Koszyce  przez  zdradę  opanował; 
wielu  nieprzyjaciół  wycięto,  zdobyto  także  bardzo  warowną  twierdzę,  zkąd 
tyle  nieszczęść  na  Koszyce  spłynęło.  Ciągną  Czesi  i  Morawianie,  ró- 
wnież Szlązacy  ze  wszystkich  stron  ruszają  do  Węgier,  którzy  zapewne 
przy  pomocy  Boskiej,  Koszyce  i  inne  miasta  odzyszczą.  Słychać  także 
u  nas,  że  Wejdą  (Hospodar)  szuka  zgody  pod  pewnemi  warunkami:  czy 
przyjęte  będą,  dotąd  nie  wiemy.  Wszystko  więc  jak  było  w  tych  li- 
stach, doniósłszy  Waszej  Przewielebności,  i  służby  moje  i  siebie  polecam. 

Z  Frauenburga,  dnia  9  sierpnia  1537  r. 

Waszej  Przewielebności 

najpoddańszy 


Mikołaj  Kopbuuk. 


Do    najprzewidebniejszsgo    w    Chrystusie 
Ojca  i  Pana  Jana,  z  Bo  i  ej  łaski  Biskupa 
Chełmińskiego  i  Pomorskiego  i  t.  <£,  Admi- 
nistratora, Fana  mojego  miłościwego. 


*)  Oryginał  znajdował  się  w  zbiorze  Sybilii  Puławskiej ,  obecnie  jest  w  Archiwum 
księcia  Władysława  Czartoryskiego  w  Paryżu.  List  ten  drukowany  najprzód  w  Pamiętni- 
kach o  Dawny  Polsce  NiemcewicMa,  Warszawa  1822  Tom.  IV.  str.  65.  Lipsk  1839  IV. 
str.  56.  w  Warszawskiem  wydaniu  str.  585  i  na  końcu  w  podobiźnie. 


Digitized  by 


Google 


81 


IX.  Do  Jana  Dantyszka  Biskupa  Warmiń- 
skiego,  w  imieniu   kapituły   Warmińskiej, 
redakcyi  Mikołaja  Kopernika/ 


Nąjpr*ewielebiłiQjs*y  w  Cferystosłe  Ojeie  i  Panie  aąjłaskawsiy! 

Żądanej  od  nas  przez  Wasze  Przewielebność  narady  nad  edyktem 
i  rozkazem  ogłosić  się  mającym,  dziś,  z  powodu  małej  liczby  i  nieobe- 
cności innych  panów,  odbyć  nie  mogliśmy.  Powrotu  ich  co  godzina  wy- 
glądamy; a  skoro  przybędą,  nie  omieszkam  Waszej  Przewielebność!  zda- 
nie nasze  oznajmić.  Dlatego  prosimy,  aftebyś  Wasza  Przewielebność  od- 
włoki tej  za  złe  nie  uważał,  któremu  się  gorąco  polecamy. 

Z  Frauenburga,  d.  17  marctt  1538  r. 

Prałaci,  kanonicy  i  kapituła  kościoła  warmińskiego* 

N^przeuńeMndejszemu  w  Chrystusie  Ojcu 
i  Panu  Janowi,  z  Boiej  łaski  Biskupowi 
Warmińskiemu,  Panu  naszemu  najłaskawszemu. 


X.  List  Mikołaja  Kopernika  do  Jana 
Dantyszka  biskupa  Warmińskiego. 1} 


Nąjpnewielebniejssy  w  Chrystusie  Ojcze  i  Panie  najłaskawsi?! 

W  sprawie  Kanonii,  którąś  mi  Wasza  Przewielebność  powierzył,  za 
porozumieniem  się  z  Przewielebnym  Biskupem  Chełmińskim,  mniemam, 
że  sprawa  ta  nie  jest  jeszcze  tak  dojrzała,  ażeby  ją  do  Kapituły  odsy- 
łać wprzódy,  nim  rozstrzygniętą  zostanie  sprawa  Kantora,  która  nadcho- 
dzi; po  załatwieniu  tej,  lepsza  do  wprowadzenia  tamtej  sposobność  się 


*)    W  Waraawskiem  wydania  str.  587.  Gdzie  oryginał?  Niewiadomo. 

1)     Oryginał  tego  lista  znajduje  się  w  Upsali  w  bibliotece  unrwenyteekiej,  w  kon- 
wohicie  zatytułowanym  „  Yarwrum  Epistofa".    Po   ras  pierwoy  ogłowony  drukiem  i  po- 
dobizną przez  Br.  Prowe  w  dziele   Mitthrikmgm  aus  Schwtduchm  Arthwm  wnd  BUK*- 
theken  Bsrłm  1868.  pag.  10.    w  Warizawskiem  wydaniu  jeet  na  itr.  $34. 
Kopirn&ijatM  t  L  6 


Digitized  by 


Google 


poda;  chyba,  że  tymczasem  co  innego  postanowi  Wasza  Przewielebność, 
którą  usługi  moje  chętnie  poświęcam. 

2  Frauenburga  d.  15  kwietnia  1538  r. 

Jego  Przewielebności 

najprzychylniejszy 

Mikołaj  Koperneł 
Najprzeuńelebniyszemu  w  Chrystusie  Ojcu 
i  Panu  Janowi,  z  Boiej  łaski  Biskupom 
Warmińskiemu,   Panu  memu  łaskawemu 
i  nader  Szanownemu. 


XI.  List  Mikołaja  Kopernika  do  Jana 
Dantyszka  Biskupa  Warmińskiego.^ 


Najpraewielebniejszy  w  Chrygfosie  Ojcze  i  Panie  najłaskawszy,  dla  mnie  i  dli 

wsiystkich  szanowny! 

Napomnienie  Waszej  Przewielebności  za  ojcowskie  i  za  więcej  niż  oj- 
cowskie uznaję,  i  szczerem  je  sercem  przyjąłem;  a  lubo  na  owe  pier- 
wsze poprzednio  przez  Wasze  Przewielebność  udzielone,  dobrze  pamię- 
tam, i  chciałem  uczynić  o  co  upominała:  gdy  jednak  nie  było  łatwo  natych- 
miast stosownej  i  poczciwej  znaleść  rodziny,  miałem  zamiar  w  przeciągu 
świąt  Wielkanocnych  ten  interes  załatwić.  Lecz  ażebyś  Wasza  Przewie- 
lebność nie  myślał  że  się  staram  o  pozór  odwłoki,  ograniczyłem  termin 
do  jednego  miesiąca,  to  jest  do  świąt  Bożego  Narodzenia;  ani  bowiem 
krótszego  czasu  naznaczyć  można  było.  Pragnę  wedle  sił  moich  strzedz 
się,  abym  nie  był  obrazą  dla  dobrych  czynów,  a  tern  bardziej  nie  uwła- 
czał Waszej  Przewielebności,  godnej  mego  szacunku,  uwielbienia  i  gorą- 
cej miłości,  której  się  ze  wszystkiemi  siłami  mojemi  polecam. 

Z  Frauenburga  (Paniogrodu),  d.  2  grudnia  1528  r. 
Waszej  Przewielebności 

nąjposłuszniejszy 

Mikołaj  Kopernik. 
Najprzewielebnujstemn  w  Chrystusie  Ojcu 
i  Panu  Janowi,  z  Bożej  łaski  Biskupowi 
Warmińskiemu,  Panu  mojemu  najłaskawszemu. 
—  t  '  '■■■'■ ' 

*)    W  Waraawskiem  wydania  na  str.  586.    Gdsie  oryginał?  niewiadomo. 


Digitized  by 


Google 


83 


XII.  List  Mikołaja  Kopernika  do  Jana 
Dantyszka  biskupa  Warmińskiego.^ 


Przewielebny  w  Chrystusie  Ojcze  i  Panie  najłaskawszy! 

Dopełniłem  już  tego,  czego  żadnem  prawem  pominąć  nie  byłem 
powinien  albo  nie  mogłem,  i  sądzę,  że  uczyniłem  zadosyć  żądaniu  Wa- 
szej Przewielebności.  Co  zaś  do  zapytania  jak  długo  żył  świętej  pamięci 
niegdyś  Łukasz  Watzelrod,  poprzednik  Waszej  Przewielebności  a  mój 
wuj,  odpowiadam  iż  żył  lat  64  i  5  miesięcy;  na  biskupstwie  zostawał  23 
lata;  umarł  dnia  30  marca  roku  Chrystusa  1522.  Na  nim  wygasło  to 
pokolenie,  którego  herby  na  dawnych  pomnikach  i  wielu  dziełach  znaj- 
dują się  w  Toruniu.    Gotów  już  na  usługi  Waszej  Przewielebności. 

Z  Frauenburga,  d.  11  stycznia  1539  r. 

Waszej  Przewielebności 
nąjposłuszniejszy 

Mikołaj  Kopernik. 
SawrzewielebnieJ8zerMi  w  Chrystusie  Ojcu 
i  Panu  Janowi,  z  Boiej  laski  Biskupowi 
Warmińskiemu,  Panu  mojemu  najłaskawszemu. 


XIII.  List  Mikołaja  Kopernika  do  Jana 
Dantyszka  biskupa  Warmińskiego. 1} 


Przewielebny  Ojcze  w  Chrystusie,  Panie  i  Panie  miłościwy! 

Wczoraj  błogiej  pamięci  Feliks  kustosz  i  kanonik,  który  świat  poże- 
gnał, pochowanym  został.  Z  pełnomocnictwa  mi  służącego  objąłem  wa- 
kującą kanonię  i  prebendę  na  rzecz  pana  Rafała  Konopackiego,  dla  wrę- 
czenia mu  jej  i  installacyi,  podług  brzmienia  listu  Apostolskiego,  oraz  no- 
minacyi  Najjaśniejszej  Królowej  Polskiej.  Pozostaje  tylko,  aby  Przewie- 
lebność  Wasza  raczyła  w  tej  mierze  udzielić  swojej  zgody  reskryptem  do 


*)    W  Warszawskiein  wydaniu  na  str.  592. 

1)     Oryginał  tego  listu  znajduje  się  w  Archiwum  księcia  Władysława  Czartoryskiego 
a  drukowany  był  poraź  pierwszy  w  BibHotcce  Warstawskiej  Tom  IV.  1867  roku. 


Digitized  by 


Google 


84 


kapituły,  i  zatwierdzić  posiadanie  wakującej  prebendy  jemu,  albo  mnie 
pełnomocnikowi,  z  mocy  buli  papiezkiej.  Wyświadczy  przAz  to  Przewie- 
lebność  Wasza  panu  wojewodzie  Pomorskiemu,  jego  synowi  i  mnie  szcze- 
gólne względy,  na  które  zasługiwać  u  Przewielebności  Waszej  nie  omie- 
szkamy. 

Z  Frauenburgfc  3  marca  1539  r. 

Sługa 

Mikołaj  Kopernik. 


Przewielebnemu  w  Chrystusie   Ojcu  JX. 
Janowi  z  Bożej  łaski  biskupowi  warmiń- 
skiemu, Panu  memu  łaskawemu. 


XIV.  List  Mikołaja  Kopernika  do  Jana 
Dantyszka  biskupa  Warmińskiego/* 


Najprzewielcbniejtzy  w  Chrystusie  Ojoze  i  Panie  najmiłotciwszyl 

Dziś  za  przyzwoleniem  i  zgodą  Waszej  Przewielebności  otrzymałem 
od  kapituły  w  posiadanie  kanonią  i  prebendę,  opróżnione  przez  zgon 
świętej  pamięci  Feliksa  (Reicha)  dla  pana  Rafała  Konopackiego,  za  co 
dzięki  składton  Waszej  Przewielebności,  i  nie  wątpię,  że  sam  Rafał  uzna 
tę  łaskawość  Waszej  Przewielebności  wraz  z  panem  wojewodą  Pomorskim 
opiekunem  swoim,  jak  słuszność  nakazuje.  Pragnę  i  staram  się  polecić 
szczególnie  Waszej  Przewielebności,  któremu  moje  usługi  poświęcam. 

Z  Frauenburga,  d.  11  marca  1539  r. 

Waszej  Przewielebności 

nąjuleglejszy 

Mikołaj  Kopernik. 

Najprzewidsbniyszemu  w  Chrystusie  Ojcu 
i  Panu  Janowi,  z  Bożej  łaski  Biskupowi 
Warmińskiemu,  Panu  mojemu  najłaskawszemu. 


*)    Ogłoszono  w  Warszawskiem   wydania  dzieł  Kopernika   str.  587.     Oryginał  nie 
wiadomo  gdzie  znajduje  się. 


Digitized  by 


Google 


85 


XV.  List  Mikołaja  Kopernika  do  księcia 
Alberta  Pruskiego.** 


Jaśnie  Ośwteceny  i  Jaśnie  Wtohnaiay  Mości  Książe,  Miłościwy  Panią! 

Pilne  i  chętne  usługi  moje  są  dla  Waszej  Książęcej  Mości  każdego 
czasu  gotowe.  Na  Waszej  Książęcej  Mości  list  i  pismo,  udzielam  wia- 
domość i  doniesienie.  Napisawszy  do  Jana  Benedykta,  Doktora  Jego 
Królewskiej  Mości  w  Polsce,  dla  dowiedzenia  się  ile  mogłem  najstaranniej, 
jakby  szanownemu  i  dostojnemu  Panu  Jerzemu  von  Kunhaim,  Waszej 
Książęcej  Mości  Rządcy  w  jego  chorobie  dopomódz,  spodziewałem  się,  że 
przez  tegoż  posłańca  nastąpi  odpowiedź.  Dziwi  mnie  to  jednak,  że 
dotąd  od  zwyż  wspomnionego  doktora  żadnego  listu  nie  otrzymałem.  Nie 
wiedziałem  tedy,  co  mam  właściwie  Waszej  Książęcej  Mości  donieść  w  tćj 
mierze;  dlatego  zamyślam  przez  nadarzoną  sposobność  jeszcze  raz  do  tegoż 
doktora  w  tej  samej  materyi  napisać  :v  czego  się  zaś  od  niego  dowiew, 
o  tern  niezwłocznie  Waszej  Książęcej  Mości  wiadomość  prześlę.  Któremu 
me  pilne  i  trwałe  usługi  pokornie  zalecam. 

Dan  wFrauenburgu  dnia  15  Czerwca,  1541  r. 

Waszej  Książęcej  Mości 

niezmienny  sługa 

Mikołaj  Kopebnik. 

Jamie  Oświeconemu  i  Jaśnie  Wielmożnemu 
z  Bożej  łaski  Albertowi  Margrabi  Bran- 
debur8kiemu,  Rrięciu  Prus  i  Wendów, 
Burgrabi  Norymberskiemu  i  Ksiąięcm 
w  Hygen,  memu  nąpmiłościwszemu  Panu. 


*)  Oryginał  tego  listu  znajduje  się  w  Królewcu  w  tajnem  Archiwum  LXII,  22. 
Drukowany  pora*  pierwszy  przez  Dr.  Prowe  w  dziele:  Nicolaiu  Copemicui  m  mnen  Be- 
ridnmgm  ta  dem  Hersoge  Albrecht  von  Preutsm.  Thorn  1866,  pag.  80,  a  w  Warszaw* 
skiem  wydaniu  na  sir.  6S6. 


Digitized  by 


Google 


86 


XVI.  List  Mikołaja  Kopernika  do  księcia 
Albrechta  Pruskiego.*' 

Jaśnie  Oświecony  Książe,  Miłościwy  Panie! 
Wczoraj  dopiero   otrzymałem   od  Jana  Benedykta  Doktora  JMC. 
Króla  Polskiego  list,   a  na  moje  pismo  odpowiedź,  co  do  czcigodnego 
Jerzego  Eunhaim,  Rządcy  w  Tapiau.    Ponieważ  ten  list  nie  zawiera  nic 
obcego,  przeto  posyłam  go  Waszej  Książęcej  Mości  w  oryginale,  z  którego 
Wasza  Książęca  Mość,  o  radzie  i  zdaniu  tegoż  Doktora  wiadomość  po- 
weźmiesz.  Gdybym  do  niej  coś  lepszego  jeszcze  mógł  dodać,  aby  dobremu 
Panu,  Waszej  Książęcej  Mości  Rządcy,  do  przywrócenia  zdrowia  być  po- 
mocnym, nie  szczędziłbym  żadnego  trudu  i  starania  dla  przypodobauia 
się  Waszej  Książęcej  Mości,  któremu  się  usilnie  polecam. 
Dan  w  Frauenburgu  dnia  21  Czerwca,  1541  r. 
Waszej  Książęcej  Mości 

uniżony  sługa 

MmołiAJ  Kopernik. 
Jamie  Oświeconemu  i  Jaśnie  Wielmożnemu 
z  Bożej  łaski  Albertowi  Margrabi  Brande- 
burskiemu  w  Prusach. 


XVII.  List  Mikołaja  Kopernika  do  Jana 
Dantyszka  biskupa  Warmińskiego.1* 

Najprzewielebniejszy  w  Chrystusie  Ojcze,  Panie  najmiłośoiwszy! 
Odebrałem   list   najprzewielebniejszej    WMCPana,    urcy  uprzejmy 
i  pełen  życzliwości,  z  którym  także  raczyłeś  przesłać  epigrainma  do  czy- 

*)  Oryginał  znajduje  się  w  Królewcu  w  tajuem  Archiwum  LXII.  22.  Drukowany 
poraz  pierwszy  przez  Dr.  Prowe  w  dziele:  Nicoktus  C&pernicus  in  seinm  Bezieh\mgen  jn< 
dem  Herzoge  Albrecht  von  Preussen.  Thorn  1866.  pag.  31.  Podobizna  tego  listu  jest 
w  dziele  Dcnkeclirifi  Mur  Enthttttungs-Feier  des  Copernicus.  Denhnate  za  Thorn.  Thorn  1853. 
Poraź  trzeci  drukowany  w  Warszawskiem  wydaniu  str.  637. 

1)  Oryginał  tego  listu  znajduje  się  w  królewskiej  bibliotece  w  Berlinie;  drukowany 
poraź  pierwszy  wraz  z  podobizną  w  pierwszym  tomie  dzielą  pod  tytułem:  Isographie  des 
hommes  ceUbret  ou  CoUection  de  Fac-simile  de  Leitres  autogrophes  et  de  signatures  etc. 
Parii  1843  4  vol.  in  4ło;  tudzież  w  piśmie  peryodyczuem  niemieikiem :  Journal  fur  dis 
reine  und  angewandte  Mdthematik  von  A.  L.  Crele.  Berlin  1846.  Band  XXIX.  He/t  2 
także  z  podobizna.  Poraź  trzeci  w  Warszawskiem  wydaniu  dziel  Kopernika  str.  593  z  po- 
dobizną. (Pbzyp.  Wtd.) 


Digitized  by 


Google 


87 


tełmka  dzieła  mojego,  piękne  i  do  przedmiotu  stosowne,  wyższe  nad  za- 
sługi moje,  lecz  odpowiednie  osobliwej  Waszej  Przewielebności  łasce,  jaką 
uczonych  obdarzać  zwykłeś.  Sam  przeto  tytuł  Waszmości  najprzewiele- 
bmejszego  Pana  na  wstępie  do  dzieła  mego  położę,  jeżeli  tylko  dzieło 
zasługuje  na  to,  aby  godłem  Waszej  Przewielebności  było  ozdobione,  bo 
mi  jednak  niektórzy  uczeńsi  odemnie  mówią,  że  jest  coś  warte,  i  tych 
słuchać  wypada.  Ja  zaś  na  szczególną  życzliwość  i  przychylność  Ojcow- 
ską, jaką  mię  raczy  zaszczycać  Przewielebność  Wasza,  o  ile  zdołam, 
zasługiwać  będę  i  jej  we  wszystkiem  w  czem  mogę,  jak  powinienem  słu- 
żyć i  ulegać  pragnę. 

Z  Frauenburga,  A  27  czerwca  1541  r. 

Waszej  Przewielebności 

nąjuniżeńszy 

Mikołaj  Kopbbkik. 


XVIII.  List  Mikołaja  Kopernika  do  Jana 
Dantyszka  Biskupa  Warmińskiego.^ 


Przewielebny  w  Chrystusie  Ojcze  I  Prato  nlłeiefwy! 

Prosiła  mig  niedawno  Przewielebność  Wasza  o  zwrot  nagrobku  przez 
Nią  napisanego,  i  udzielonego  mi  dla  Łukasza  niegdyś  biskupa,  poprze- 
dnika Waszej  Przewielebności,  a  mojego  wuja.  Nie  mając  w  ręku  auto- 
grafu Przewielebności  Waszej,  posyłam  jego  kopię. a)  Ubolewam,  że  ten 
nagrobek  nie  mógł  być  użyty  według  swego  przeznaczenia,  bo  inny  jakiś 
wyrytym  został  na  grobowcu:  jest  on  wprawdzie  dosyć  niedorzeczny  i  bez 
smaku  napisany,  ale  za  życia  nieboszczyka  przygotowany,  otrzymany  i  przy- 


1)  Oryginał  tego  listu  znajduje  się  u  księcia  Władysława  Czartoryskiego,  druko- 
wany najprzód  w  Bibliotece  Warszawskiej  1857  roku  tom  IV.  str.  782,  powtórzony  potem 
w  tomie  UL  tejże  Biblioteki  1869  rokn  str.  138. 

2)  Napis  grobowy  dla  Łukasza  Watzelrod  Biskupa  Chełmińskiego  ułożony  przez 
Dantyszka,  nie  znalazł  się  przy  liście  Kopernika;  niema  go  takie  w  zupełnym  zbiorze 
poematów  i  hymnów  Dantyszka. 


Digitized  by 


Google 


88 


jęty.  Życząc  i  błagając  Boga  o  najdłuższe  zdrowie  Waszej  Przewielebności 
dla  dobra  Jej  kościoła  i  pociechy  przyjaciół,  powolne  służby  moje  zalecam. 
Z  Grodu  niewieściego  (Frauenburg)  28  września  olimpiady  579,  roku 
pierwszego*)  (1541). 

Waszej  Wysokiej  Przewielebności 


Uniżony 

Mik.  Kopbbhik. 


Przewielebnemu  w  Chrystusie  Ojcu  i  Panu, 

JJC  Janowi,  z  Boiej  laski  Biskupowi  War- 

mińskiemu  Panu  memu  miłościwemu. 


*<T>?*$££*5^* 


*)  Data  Olimpiady  579  uwiodła  tego  który  zbierał  listy.  List  bowiem  Kopernika 
z  1541,  (przyjawszy  rok  776  przed  Chrystusem  za  lszy  rok  Olimpiady,  inni  rachują  rok 
1597)  pomieszczony  jest  w  zbiorze  listów  r.  1579,  gdy  przecie  Kopernik  36  lat  już  nie  zyi. 
List  powyższy  Kopernika  jest  w  MS.  oznaczonym  1619,  z  porządku  w  woluminie  12. 


Digitized  by 


Google 


B.  LISTY  DO  KOPERNIKA  I  O  KOPERNIKU. 

I.  List  kardynała  Schonberg  do  Mikołaja 

Kopernika.** 

MIKOŁAJ  SCHONBERG 

KABDYNAŁ    KAPITAŃSKI 

MIKOŁAJOWI  KOPERNIKOWI 

POZDROWIENIE. 

^dy  mnie  o  niepospolitych  zdolnościach  twoich,  jednozgodny  głos  wszy- 
stkich przed  kilku  laty  doszedł,  powziąłem  wtedy  większy  ku  tobie  sza- 
cunek i  podzielałem  radość  z  moimi  ziomkami,  u  których  tak  chlubnie 
słynąłeś.  Przekonałem  się  bowiem,  że  nie  tylko  wynalazki  dawnych  astro- 
nomów znasz  wybornie,  ale  nadto  żeś  nową  teoryą  układu  świata  utwo- 
rzył. W  niejto  nauczasz,  że  ziemia  bieg  odbywa,  że  słońce  w  przestrze- 
ni świata  miejsce  środkowe  zajmuje,  że  ósme  niebo  wieczne  jest  niewzru- 
szone i  stałe;  że  księżyc  z  ziemią  i  żywiołami  objętemi  jego  sferą  mię- 
dzy Marsem  i  Wenerą  położony,  w  corocznym  biegu  naokoło  słońca  krąży. 
Nadto  całą  tę  teoryą  astronomii  swojemi  dowodami  objaśniłeś  i  biegi  ciał 
niebieskich  obliczone  w  tablice  ułożyłeś,  z  największym  wszystkich  po- 
dziwem i  uwielbieniem.  Dlatego,  mężu  głęboko  uczony,  jeśli  ci  nie  będę 
natrętnym,  proszę  cię  i  błagam  jak  najusilniej,  ażebyś  całe  to  twoje  od- 

*)     r mieszczony   jest    teu    list   we    wszystkich  wydaniach   dzieła  de  rwohriionibut 
orbium  ctrlestmum  na  początku  i  stąd  znany  wszystkim. 


Digitized  by 


Google 


90 


krycie  miłośnikom  nauki  udzielił,  i  poszukiwania  swoje  nad  układem 
świata  wraz  z  tablicami  i  wszystkiem  co  do  tego  przedmiotu  należy,  jak 
najspieszniej  do  mnie  nadesłał.  Poleciłem  przytem  Teodorykowi  Reden, 
aby  wszystko  na  mój  koszt  przepisano  i  do  mnie  odesłano.  Jeżeli  chęci 
mojej  w  tym  względzie  zechcesz  zadosyć  uczynić,  poznasz,  żeś  miał  do 
czynienia  z  człowiekiem,  który  cię  nader  poważa,  i  który  tak  znamieni- 
tym twoim  zdolnościom,  pragnie  oddać  sprawiedliwość.  Bądź  zdrów. 
W  Rzymie,  dnia  1  listopada  1536  roku. 


II.   List  księcia  Alberta  Pruskiego  do  Mi- 
kołaja Kopernika.  *) 

„Iżeście  nam  oświadczyli  przez  przezacnego  i  czcigodnego  etc.  Jana 
Werden  gotowość  do  usług,  że  gdyby  nam  Wasza  osoba  przy  chorych 
albo  w  czem  innem  była  potrzebną,  chętnym  się  okażecie,  i  w  celu  świad- 
czenia usług  tu  do  nas  udawać  się  będziecie,  przeto  nie  chcemy  przed 
Wami  w  łaskawości  taić,  że  w  tym  czasie  Wszechmocny  Wiekuisty  Bóg 
naszego  Radcę  i  sługę  nawiedza  cierpieniami  i  ciężką  chorobą,  która  się 
nie  polepsza,  ale  z  upływem  czasu  coraz  się  pogorszą,  i  pragniemy,  aże- 
byście wedle  Waszego  oświadczenia  nie  byli  urażeni,  a  z  obecnym  posłańcem 
tu  do  nas  przybyli,  i  wspomnionemu,  poczciwemu  człowiekowi,  z  dobrej 
woli,  jak  my  w  was  przychylne  mamy  zaufanie,  udzielili  Waszej  szczerej 
rady  i  zdania,  czyby  czasem  przy  łasce  Bożej  i  za  Waszą  pomocą  nie 
wyszedł  ze  swej  ciężkiej  choroby.  Gotowi  jesteśmy  przyjąć  to  ze  wszelką 
ku  Waszej  osobie  łaskawością  i  t.  d.44 


Ul.    List  kapituły  Warmińskiej  do  księcia 
Alberta  Pruskiego.**) 

„Stosownie  do  żądania  i  łaskawego  pisma  Waszej  Książęcej  Mości 
mówiliśmy  z  godnym  i  szanownym  Panem  Mikołajem  Kopernikiem,  na- 

*)  Oryginał  tego  listu  znajduje  się  w  Królewcu  w  tajnem  archiwum  LXII.  24. 
datowany  6.  Kwietnia  1541  z  Królewca.  Drukowany  po  raz  pierwszy  przez  Dr.  Prowe 
w  rozprawie  Nioolaut  Coptrnieus  in  Mmen  Beziehimgm  zu  dem  Herzegt  Albrecht  von  Freut- 
sen.  —  Thorn  1866  pag.  25.     W  Warszawskiem  wydaniu  dzieł  Kopernika  jest  na  str.  635. 

**)     Oryginał  tego  listu  znajduje  się  w  Królewcu  —  vide  notę  poprzedzającą. 


Digitized  by 


Google 


91 


szym  kolegą  i  najmilszym  bratem  starszym;  i  do  tegośmy  rzecz  dopro- 
wadzili, iż  się  łaskawej  woli  Waszej  Książęcej  Mości  bez  żadnej  utrudza- 
jącej  wymówki  w  tym  podeszłym  wieku  (69  lat)  z  chęcią  poddał,  a  po 
przeczytaniu  listu  Waszej  Książęcej  Mości  zaraz  się  wybrał,  i  wraz  z  po- 
słańcem do  Waszej  Książęcej  Mości  się  udał." 


IV.  Wyjątek  z  listu  Kapituły  Warmińskiej 
do  księcia  Alberta  Pruskiego.  *) 

„Lubośmy  byli  radzi  widzieć,  aby  wspomniony  nasz  miły  i  kochany 
kolega  znajdował  się  u  nas,  osobliwie  w  czasie  tego  uroczystego  święta 
Chwalebnego  Powstania  Chrystusa*  Pana  z  śmierci  do  życia,  przyzwoli- 
liśmy jednak  na  to,  co  Księciu  było  przyjemnem." 


V.  List  Tiedeinana  Gize  biskupa  Chełmiń- 
skiego do  Jerzego  Donnera.**) 

Zasmuciło  mię  to  co  o  skołatanem  zdrowiu  Szanownego  starca,  na- 
ozego  Kopernika  napisałeś.  On,  który  za  czerstwości  swojej  samotność 
lubił,  sądzę,  że  teraz,  gdy  podupadł  na  siłach,  mało  ma  poufnych  przyjaciół, 
którychby  stan  jego  obchodził,  lubo  wszyscy  z  powodu  cnoty  i  wysokiej  na- 
uki, jesteśmy  dłużnikami  jego.  Wiem  zaś,  iż  on  ciebie  zawsze  do  naj- 
zaufańszych  przyjaciół  liczył.  Proszę  cię  więc,  jeżeli  się  rzeczywiście 
w  lakiem  położeniu  znajduje,  chciej  mu  zastąpić  miejsce  opiekuna,  i  po- 
dejmować staranie  około  człowieka,  którego  wspólnie  ze  mną  zawsze  ko- 
chałeś, ażeby  w  tej  potrzebie  nie  został  bez  braterskiej  pomocy,  i  że- 
byśmy nio  uchodzili  za  niewdzięczników  względem  zasług  pełnego  męża. 
Rądć  zdrów. 

W  Lubawie,  dnia  8.  grudnia,  1542  r. 


*)  Oryginał,  z  którego  tu  przytaczamy  wyjątek,  znajduje  się  także  w  Królewcu. 
*ide  notę  poprzedzającą. 

**)  Ust  ten  byt  ogłoszony  najprzód  w  Krakowie  przez  Jana  Brzoskiego  1629  — 
w  Warszawskiem  wydaniu  jest  na  str.  639. 


Digitized  by 


Google 


92 

VI.  List  Tiedemana  Gize  biskupa  Chełmiń- 
skiego do  Joachima  Retyka.  *) 

Wracając  z  zaślubin  Królewskich  z  Krakowa,  zastałem  w  Lubawie 
dwa  przysłane  od  Ciebie  egzemplarze  świeżo  odbitego  dzieła,   naszego 
Kopernika,  o  którego  zgonie  nie  wprzódy  się  dowiedziałem,  aż  po  przy- 
byciu do  Prus.    Boleść  po  stracie  brata,  zacnego  męża,  mógłbym  wyna- 
grodzić czytaniem  książki,  która  mi  go  żywego  przedstawiać  zdawała  się, 
lecz  na  samym  czele  postrzegłem  złą  wiarę,  jak  Ty  sprawiedliwie  po- 
wiadasz, wiarołomność  Petreja,  która  mię  oburzeniem,  przykrzejszem  od 
tamtego  zmartwienia,  przepełniła.    Któżby  bowiem   nie  oburzył  się  na 
tak  haniebny  czyn  pod  zasłonę  dobrej  wiary  popełniony?  Nie  tyle  może 
winy  przypisaćby  należało  drukarzowi,  od  przebiegłości  innych  ludzi  za- 
leżnemu, ile  raczej  komuś  zazdrosnemu,  który  żałując,  iż  będzie  musiał 
od  dawniejszego  wykładu  odstąpić,  gdyby  to  dzieło  wziętość  pozyskało, 
osłabieniem  wiary  w  toż  dzieło,  prostoduszności  drukarza  nadużył.  Ażeby 
jednak  nie  uszło  bezkarnie  i  temu,  kto  się  dał  cudzej  zdradzie  podejść, 
napisałem  do  Senatu  Norymberskiego,  pokazując  co  dla  przywrócenia  wier- 
ności wydaniu  potrzebnem  mi  się  być  zdawało.    Posyłam  Ci  list  wraz 
z  jego  kopią,  ażebyś  stosownie  do  okoliczności  mógł  osądzić,  w  jaki  spo- 
sób sprawę  wytoczyć  należy;  do  wprowadzenia  bowiem  tej  sprawy  przed 
Senat,  nie  widzę  ktoby  był  sposobniejszym  albo  i  chętniejszym  nad  Cie- 
bie, który  byłeś  dekoratorem  do  odegrania  tego  dramatu,  tak  iż  się  zdaje, 
że  równie  tyle  tobie  co  i  samemu  autorowi  chodzić  powinno  o  sprosto- 
wanie tego,  co  skrzywionem  zostało.  Jeżeli  Ci  jednak  co  na  tern  zależy, 
proszę  Cię  usilnie,  ażebyś  to  najstaranniej  wykonał.  Gdyby  wypadło  pier- 
wsze karty  na  nowo  odbić,  zdaje  się,  iż  powinieneś  przydać  przedmówkę, 
któraby  nawet  i  te  egzemplarze  co  się  już  rozeszły,  od  potwarzy  oczy- 
ściła.  Życzyłbym  także  żeby  było  umieszczone  na  początku  życie  autora, 
które  przez  Ciebie  wybornie  napisane,  niegdyś  czytałem,  i  sądzę,  że  nic 
więcej  nie  braknie  do  życiorysu,  prócz  wzmianki  o  śmierci,  której  w  sku- 
tek upływu  krwi  i  po  nim  nastąpionego  sparaliżowania  prawego  boku, 
dnia  24  maja  uległ,  utraciwszy  na  wiele  dni  pierwej  pamięć  i  przytomność 
umysłu;  nie  widział  on  dzida  swojego  w  całości,  aż  dopiero  w  ostatniej 
chwili  życia,  to  jest  tego  samego  dnia,  w  którym  umarł.    Ta  okoliczność 
że  je  odbito  przed  śmiercią,  nic  nie  będzie  przeszkadzała,  gdyż  rok  zga- 
dza się,  a  drukarz  nie  położył  daty  ukończenia  dzieła.  Chciałbym,  ażeby 


*)     List  ten  ogłosił  w  roku  1629.  w  Krakowie  Jan  Broscinsz;  w  warszawskiej   wy- 
dania  jest  na  str.  640. 


Digitized  by 


Google 


98 


także  dołączonem  było  twoje  pisemko,  w  któremeś  bieg  ziemi  od  niezgo- 
dności z  Pismem  Świętem  bardzo  trafnie  obronił.  Tym  sposobem  wy- 
pełnisz objętość  prawdziwego  tomu,  i  wynagrodzisz  niedostrzeżenie,  przez 
które  w  przedmowie  do  dzieła,  nauczyciel  Twój  wzmianki  o  Tobie  nie  zro- 
bił. Ja  tłumaczę,  że  to  nastąpiło  nie  z  lekceważenia  Ciebie,  lecz  z  ocię- 
żałości i  pewnej  nieuwagi,  (jak  to  on  był  mniej  bacznym  na  wszystko  co 
do  filozofii  nie  należało),  zwłaszcza  że  już  zaczynał  zapadać  na  zdrowiu, 
gdyż  wiem,  jak  wielce  cenił  Twoje  w  pomaganiu  mu  pracę  i  gotowość. 
Za  przysłane  dla  mnie  egzemplarze  dzieła,  wielką  mam  dla  dawcy  wdzię- 
czność; będą  mi  one  zawsze  przypominały  nie  tylko  miłego  autora,  ale 
także  i  Ciebie,  który  jako  jemu  pracującemu  c/ynnie,  okazałeś  się  Teze- 
uszem,  tak  teraz  dla  nas  staraniem  i  troskliwością  swoją  przyłożyłeś  się, 
ażebyśmy  z  ukończonego  dzieła  pożytek  mieli.  Za  tę  przysługę  twoje, 
ileśmy  ci  wszyscy  obowiązani,  powszechnie  wiadomo.  Pragnę,  ażebyś  mi 
doniósł,  czy  dzieło  Papieżowi  przesłano,  gdyż  jeżeli  tego  nieuczyniono, 
chciałbym  tę  posługę  zmarłemu  wyświadczyć.  Bądź  zdrów. 
W  Lubawie,  dnia  26.  Lipca  1543  r. 


TTL  List  Jerzego  Donnera,  Kanonika  War- 
mińskiego, do  Księcia  Alberta.  *) 


Jaśnie  Oświecony  i  Jaśnie  Wielmożny  Mości  Książe,  Nąjmiłośeiwssy  Panie! 

Me  chętne  i  usilne  usługi  dla  Waszej  Książęcej  Mości  zawsze  są 
gotowe.  Otrzymałem  przed  niejakim  czasem,  Jaśnie  Oświecony  Książę, 
najłaskawszy  Panie,  łaskawe  Waszej  Książęcej  Mości  pismo  do  mnie 
o  książce,  którą  Szanowny  niegdyś  Doktor,  nieboszczyk  Mikołaj  Koper- 
nik, na  krótko  przed  chwilą  swego  ostatniego  pożegnania  się  z  tym  świa- 
tem, wydał.  Możnaby  ją  przyrównać  do  śpiewu  łabędzi,  które  umierając 
słodkie  tony  wydają  i  życie  kończą;  zaiste  warto  dla  obszernej  a  nie- 
pospolitej erudycyi  aby  była  zachowaną  i  przekazaną.  Ale  niepotrzebnem 
było,  abyś  Wasza  Księżęca  Mość  zniżył  się  do  podziękowania  i  odpisania 
mej  nieznaczącej  osobie:  dla  mnie  byłoby  dosyć,  gdyby  mi  mój  dobry 
przyjaciel,  szanowny  i  słynny  sekretarz  Waszej  Książęcej  Mości,  Pan  Er- 


*)     Oryginał  tego  pisma  znajduje  się  w  Archiwum  tajnem  w  Królewcu  I.  XI.  88. 
Drukował  go  najprzód  Dr.  Prowe  1  c,  40. 


Digitized  by 


Google 


94 


hard  Heckelman,  odpowiedział.    Ponieważ  zaś  Waszej  Książęcej  Mcści 
tak  się  podobało,  muszę  na  to  przystać  i  przypisać  to  jedynie  Wysokiej 
Książęcej  uprzejmości  i  cnocie.  Oby  Wiekuisty  Bóg  szczęśliwych  dni  długo 
użyczał  memu  Najłaskawszemu  Panu,  któremu  usługi  me  zalecam. 
Dan  w  Frauenburgu  dnia  3.  Sierpnia  1543  r. 
Waszej  Książęcej  Mości 


Jaśnie  Oświeconemu,  Jaśnie  Wielmożnemu 
Księciu  i  Panu  Albertowi  z  Bozój  łaski 
Margrabi  na  Brandeburgu,  Pruskiemu,  na 
Szczecinie,  Pomorzu,  Kaszubów  i  Wendów 
Księciu  panującemu,  Burgrabi  na  Norym- 
berdze i  Ksiązęcw  w  Rygen,  memu  naj- 
łaskawszemu Panu. 


Jebzy  Donneb. 


VHL  Z  Listu  dedykacyjnego  do  dzieła: 
Wróżba  Astrologiczna  Alberta  Kapryniego 

z  Bukowa*  *) 


Najprzewielebiiiejszemu  i  t.  d.  Samuelowi  Maciejowskiemu,  z  Bożej  Łaski  Bi- 
skupowi  Płockiemu,  Podkanclerzemii  Królewskiemu,  i  t.  <1. 

Przeto  proszę,  ażeby  Wasza  mądrość  raczyła  innie  przychylnością 

i  opieką  zasłaniać  w  tym  rodzaju  nauk,  którym  się  Kraków  najbardziej 
zaszczyca.  To  bowiem  miasto  słynęło  z  mężów  gienialnych,  którzy  te 
nauki,  jużto  rozpowszechnili,  już  uświetnili,  z  których  wielu,  w  tych  dosyć 
niepomyślnych  czasach,  umarło.  Z  tutejszej  bowiem  szkoły,  wielu  nauki 
matematyczne  czerpało,  którzy  w  Niemczech  z  wielkim  dla  siebie  zaszczy- 
tem i  pożytkiem  uczących  się,  też  nauki  wykładają,  a  z  pomiędzy  któ- 
rych z  chlubą  wymieniam  Mikołaja  Kopernika,  kanonika  Warmińskiego, 
niegdyś  w  tem  mieście  przebywającego,  który  i  to  co  już  podziwu  go- 
dnego w  przedmiotach  matematycznych  napisał,  i  co  jeszcze  więcej  wydać 
zamierzył,  z  tego  naszego  Uniwersytetu,  jakoby  ze  źródła,  najprzód  za- 
czerpnął; czego  nietylko  nie  zaprzecza  (sądząc  według  zdania  Pliniusza, 

*)     Dzieło  to  wyszło  w  Krakowie  1542  r. 


Digitized  by 


Google 


95 


źe  sprawiedliwą  i  pełną  szlachetnej  skromności  jest  rzeczą,  wyznawać 
komuśmy  winni  swoje  ukształcenie),  ale  owszem  sam  wyznaje,  że  to 
wszystko  zawdzięcza  naszej  Akademii.  Niech  Cię  więc  Pan  Jezus  długo 
przy  zdrowiu  dla  nas  zachowuje. 

Kraków,  dnia  27.  Września,  Roku  Chrystusa  1542. 


IX.  „Jan  Brzoski  z  Kurzelowa,  Akademii 
Krakowskiej  zwyczajny  Astrolog,  czytelni- 
kowi pozdrowienie.  *) 

Wielebny  Pan  Jan  Rybkowicz,  professor  starszy  w  Akademii  Kra- 
kowskiej, w  dowód  przywiązania  swego  do  mnie  i  do  nauk  matematy- 
cznych, dał  mi  do  przeczytania  listy  najprzewielebniejszego  pana  Tiede- 
mana  Gizego  biskupa  Warmińskiego,  które  po  większej  części  o  Koper- 
niku, niezrównanej  przenikliwości  matematyku,  są  pisane.  Ciekawie  ta- 
kowe czytając,  znalazłem  jeden  pełen  narzekań  z  powodu  ogłoszenia  w  złej 
wierze  pierwszego  wydania  dzieła  o  Obrotach.  Ten  list  przyjmij  teraz 
czytelniku;  inne  za  powrotem  z  Frauenburga,  jeżeli  Bóg  życia  dozwoli, 
ogłoszę.    Bywaj  zdrów. 


*)    Wyjątek  z  oświadczenia  Jana  Brzoskiego  przy  wydanych  przez  niego   listach 
Kopernika  w  Krakowie  1629  rokn. 


Digitized  by 


Google 


O  OBROTACH  CIAŁ  NIEBIESKICH 

MIKOŁAJA  KOPERNIKA, 

OPOWIADANIE  PIERWSZE 

PRZEZ 

JERZEGO  JOACHIMA  RETYKA 

DLA 

JANA  SCHONERA  NAPISANE.  *) 

UCZONEMU  MĘŻOWI,  P.  DOKTOROWI 
JERZEMU  Y06ELIH0WI 

KON8TANCYBŃ8KIEMU    FILOZOFOWI  I  LEKARZOWI,    PRZYJACIELOWI  JAKBY 

BRATU, 

ACHILLES  P.  GASSARU8  LINDAWIEŃ8KI 

POZDROWIENIE    PRZESYŁA. 


rzesyłam  Ci,  dostojny  mężu,  jak  do  probierczego  kamienia,  książeczkę 
nietylko  nową  i  naszym  uczonym  nieznaną,  lecz  twego  także  jeżeli  się 
nie  mylę  podziwienia  godną  i  pod  każdym  względem  aż  do  zdumienia 
nadpospolitą,  którą  Jerzy  Joachim  Retyk,  nauk  ścisłych  magister  i  ma- 
tematyki w  Wittemberdze  niegdyś  profesor,  obywatel  i  wielki  mój  przy- 
jaciel, przed  kilku  dniami  wraz  z  długim  w  tym  przedmiocie  listem 
z  Gdańska  mi  przysłał.  Książka  ta,  lubo  zwykłemu  dotąd  sposobowi 
uczenia  nie  odpowiada,  i  nie  jednem  twierdzeniem  mogłaby  być  przeciwną 
używanym  po  szkołach  teoryom,  a  (jak  powiedzieliby  mnichy)  za  kacerską 
być  uznaną;  zdaje  się  jednak  niewątpliwie,  że  przedstawia  nowej  i  pra- 
wdziwej astronomii  przywrócenie,  a  nawet  odrodzenie,  osobliwie  gdy  do 
tego  rodzaju  twierdzeń  najoczywistsze  pewniki  podaje,  o  które  najuczeńsi 
nietylko  matematycy  lecz  i  najwięksi  filozofowie  i  nie  bez  mozołu  na  ca- 

*)  To  opowiadanie  Retyka  o  dziele  Kopernika  wyszło  najprzód  w  Gdańsku  bez- 
imiennie roku  1540.  Drugie  wydanie  w  Bazylei  1541.  —  Trzecie  wydanie  znajduje  się 
przy  drugiem  wydaniu  dzieła  Kopernika  Bazylejskim  r.  1566.  —  Czwarte  przy  dziele  Ke- 
plera Prodromu8  dissertationum  cofmographicarum.  Tubingre  1596.  Piąte  w  Warszawskiem 
wydaniu  dzieł  Kopernika  od  str.  487  do  544. 


Digitized  by 


Google 


97 


tej  ziemi  długo  się  spierali,  jak  ci  o  tem  wiadomo;  a  to:  o  liczbie  sfer 
niebieskich  o  odległości  gwiazd,  o  rządzie  słońca,  o  położeniu  planet, 
o  ich  kołach,  o  stałej  wielkości  roku,  o  znanych  punktach  równonocnych 
i  stanowisk  słońca,  naostatek  o  miejscu  ziemi  i  jej  biegu,  i  o  innych  po- 
dobnie zawiłych  przedmiotach.    Tego  wszystkiego  zasadę  i  wypadki,  gdy 
różnemi  a  jednak  własnemi  nowo  wynalezionemi  twierdzeniami  mąż  ten 
wiernie  dowieść  przyrzeka,  nie  widzę  dlaczegoby  przedmiot  ten  uczeni 
naszego  wieku  mieli  odrzucić,  usunąć  albo  nim  gardzić.    Albowiem  nie- 
tylko  miernie  z  matematyką  obeznani,  ale  nawet  i  sami,  że  tak  ich  na- 
zwę, efemerydyści,  w  wywiedzeniu  prawd  astronomicznych  (które  wszakże 
dla  niemylnej  dokładności  miar  i  rachunku  są  nąjpewniejszemi)  nie  w  je- 
dnem  dziś  tak  co  do  rozmiaru  czasu  jak  i  co  do  postrzeżeń  biegów  pod- 
legają usterkom,  i  nie  zawsze  śeisłemi  są  w .  tem:  co  właściwa  geometrya 
wykłada.    Przeto,  kochany  Jerzy,  gdy  się  widzę  od  bardzo  wielu  trudno- 
ści w  astronomii  uwolnionym,   a  prócz  tego  w  najzawilszych  dla  siebie 
trudnościach  objaśnionym,  proszę,  ażebyś  tę  przesłaną  ci  książkę  pilnie 
przeczytał,  przeczytaną  ściśle  osądził,  osądzoną  zaś  postaraj  się  wszyst- 
kim zwolennikom  matematyki,  osobliwie  zaś  sąsiadom  twoim  zalecić  i  dać 
niekiedy  do  czytania,  a  może  to  nietylko  wydanie  drugiego  opowiadania 
przyspieszy,  ale  oraz  rzadkie  a  prawie  boskie  dzieło,  którego  osnowę  na- 
kształt  regestrów  opowiadania  niniejsze  ukazują,  stawszy  się  znajomszym 
będzie  polubionym  i  częściej  z  rąk  samego  autora,  człowieka  bez  wąt- 
pienia nieporównanej  nauki  i  herkulesowej  albo  raczej  atlasowej  pracy, 
wymaganem,  przez  co  równie  i  przez  usilne  zalecanie  go  tegoczesnym 
pisarzom  ze  strony  zacnego  przyjaciela  mego,  całe  upowszechni  się  dla 
nas.    W  tym  zaś  Uście  przedewszystkiem  pragnę  za  pośrednictwem  two- 
jem,  jako  człowieka  bardzo  biegłego  w  przedmiotach  fizycznych,  nastrę- 
czyć sposobność  podobnym  tobie  zwolennikom  tej  szlachetnej  nauki,  ażeby 
z  przynależną  wdzięcznością,   wspaniale  i  hojnie   dostarczyć  zasobu  do 
wzrastania  w  nauce  młodszym,  niemniej  pobudzić  starszych  do  badania 
prawdy,  bez  względu  na  zapatrywanie  się  i  sąd  pospolitych;  widzisz  bo- 
wiem jasno,  czego  powołanie  to  wymaga,  tudzież  jakie  i  jak  wielkie  rze- 
czy spis  ten  zapowiada.    Dlatego   zwróć  jak   zwykłeś   ze  szlachetnemi 
ludźmi  umysł  na  to,  abyście  tę  książeczkę  tak  przyjąć  i  uszanować  raczyli, 
iżbym  potem  dotkliwie  nie  uczuł  i  z  boleścią  nie  narzekał,  że  mnie  tej 
całej  i  świetnej  uczty,  której  tu  próbkę  nader  przyprawioną  podaję,  jakby 
najlepszego  kąska  wydartego  zgłodniałemu,  pozbawiono  i  zupełnie  skrzy- 
wdzono.   Bądź  zdrów  mój  przyjacielu,  i  mnie  kochając,  ze  zdania  pospól- 
stwa o  tym  przedmiocie  śmiej  się,  albowiem  nie  ma  wątpliwości,  że  ta 
nowość  dla  wszystkich  uczonych  miłą  i  pożyteczną  kiedyś  się  stanie. 
W  Feldkirch  w  Tyrolu,  od  nar.  Zbaw.  Chr.  1540  r. 

Koptrnikijana  U  Z  -— — —  ^ 


Digitized  by 


Google 


ZNAKOMITEMU  MĘŻOWI  PANU 

JANOWI   SCHONEROWI, 

JAKO  OJCU  SWEMU  SZANOWNEMU, 

JERZY  JOACHIM  RETYK, 

X>05EDRO"WTENTE    PEZE9YŁA. 


f wunastego  Kwietnia  wyprawiłem  do  Ciebie  list  z  Poznania,  w  którym 
Cię  zawiadomiłem  o  podjętej  przezemnie  podróży  do  Prus  i  przyobieca- 
łem Ci  donieść  jak  tylko  będę  mógł  najprędzej  czy  skutek  odpowiedział 
wieści  o  mnie  i  oczekiwaniu.  A  chociaż  zaledwie  dziesięć  tygodni  po- 
święcić mogłem  na  zgłębienie  dzieła  astronomicznego  doktora  Mikołaja 
Kopernika,  do  którego  przybyłem:  tak  z  przyczyny  chwilowej  słabości 
zdrowia,  jak  i  z  powodu  zaszczytnego  zaproszenia  przez  czcigodnego  P. 
Tiedemana  Gizego,  biskupa  Chełmińskiego,  razem  z  nauczycielem  moim  do 
Lubawy  wyjechawszy,  przez  kilka  tygodni  prace  naukowe  przerwałem. 
Ażeby  jednak  obietnicy  dotrzymać  i  życzeniom  Twoim  zadosyć  uczynić, 
to,  czegom  się  nauczył,  i  jakiego  mój  nauczyciel  jest  zdania,  jak  tylko 
będę  mógł,  i  najkrócej  i  najjaśniej  wyłożę. 

Najprzód,  uczony  Schonerze,  chciałbym  ażebyś  przyjął  za  rzecz  pe- 
wną, że  ten  mąż  z  którego  pracy  teraz  korzystam,  w  każdym  rodzaju 
nauk  i  biegłością  w  astronomii  nie  jest  niższym  od  Begiomontana:  chę- 
tniej go  zaś  z  Ptolemeuszem  porównywam  nie  dlatego,  iżbym  Begiomon- 
tana mniej  cenił  aniżeli  Ptolemeusza,  ale  że  mój  nauczyciel  ma  to  wspólne 
szczęście  z  Ptolemeuszem,  iż  zamierzoną  przez  siebie  astronomii  poprawę, 
przy  pomocy  łaski  Boskiej  uskutecznił,  gdy  Begiomontan  (okrutne  losy!) 
przed  wydaniem  dzieł  swoich,  życie  zakończył. 

Pan  doktor,  nauczyciel  mój,  napisał  sześć  ksiąg,  w  których  na  wzór 
Ptolemeusza,  każdy  przedmiot  matematycznie  i  geometrycznym  sposobem 
wykładając  i  dowodząc,  całą  astronomią  ogarnął. 

Pierwsza  księga  obejmuje  ogólny  opis  świata  i  zasady,  na  których 
ma  usprawiedliwić  postrzeżenia  i  biegi  pozorne  wszystkich  wieków.    Do 


Digitized  by  VjOOQl6 


99 


tego  przydał  naukę  o  wstawach,  tudzież  o  trójkątach  płaskich  i  kulistych, 
o  fle  uznał  to  za  potrzebne  do  swego  dzieła. 

Druga  księga  obejmuje  naukę  o  ruchu  powszechnym  i  to,  co  w  tern 
miejsca  uważał  za  stosowne  do  powiedzenia  o  gwiazdach  stałych. 

Trzecia  księga  o  biegu  słońca. 

A  ponieważ  doświadczenie  nauczyło  go,  że  wielkość  roku  rachowana 
od  równonocy,  zależy  także  od  ruchu  gwiazd  stałych;  w  pierwszej  części 
tej  księgi  na  prawdziwej  zasadzie  i  z  boską  zaiste  biegłością  podaje,  jak 
dochodzić  ruchu  gwiazd  stałych,  tudzież  zmian  punktów  równonocnych 
i  stanowisk  słońca. 

Czwarta  księga  mówi  o  biegu  księżyca  i  zaćmieniach. 

Piąta,  o  biegu  innych  planet. 

Szósta,  o  szerokościach  planet. 

Pierwsze  trzy  księgi  zgłębiłem,  czwartej  ogólną  myśl  uchwyciłem, 
reszty  zaś  trzech  ksiąg  dopiero  objąłem  zasady.  Co  się  tyczy  dwóch  pier- 
wszych, sądzę  iż  ci  nic  o  nich  pisać  niepotrzeba,  to  zaś  częścią  według  oso- 
bistego mego  zdania,  częścią  że  nauka  o  ruchu  powszechnym,  nic  od  zwy- 
czajnego i  przyjętego  sposobu  tłumaczenia  nie  odstępige,  wyjąwszy,  że 
tablice  zboczeń,  wznoszeń  prostych,  różnic  wznoszeń  i  inne  do  tej  części 
nauki  należące,  tak  na  nowo  ułożył,  iż  postrzeżenia  wszystkich  wieków, 
proporcyonalnie  sprowadzić  się  do  nich  mogą.  Co  więc  w  trzeciej  księdze 
podaje,  wraz  z  zasadami  wszystkich  innych  biegów,  to  ja  teraz,  o  ile  we- 
dług słabych  sił  mego  umysłu  wykonać  zdołam,  przy  pomocy  Bozkiej 
jasno  ci  opowiem. 

Gdy  P.  mój  nauczyciel  w  Bononii  nie  jako  uczeń,  ale  jako  pomo- 
cnik i  świadek  postrzeźeń  czynionych  przez  uczonego  męża  Dominika 
Maria,  a  w  Rzymie  około  roku  Pańskiego  1500,  mając  lat  około  27,  jako 
professor  matematyki,  przy  licznym  napływie  słuchaczów  i  w  kole  wielkich 
mężów  i  mistrzów  tej  nauki,  następnie  tu  w  Warmii  oddany  swej  nauce, 
odbywał  postrzeżenia  jak  najstaranniej :  z  postrzeźeń  gwiazd  stałych  wybrał 
to,  które  r.  1525  nad  gwiazdą  zwauą  Kłosem  Panny  wykonał.  Oznaczył  on, 
że  gwiazda  ta  oddalona  była  od  punktu  równonocnego  jesiennego  prawie  o 
17  °  21',  gdyż  poznał  iż  jej  zboczenie  południowe  nie  mniejszem  jest  nad  8°  4C. 
Potem  porówny wając  wszystkie  postrzeżenia  astronomów  z  swojemi,  doszedł, 
iż  peryod  anomalii  czyli  okres  zmian,  już  się  ukończył,  i  że  w  naszym  wieku 
poczynając  od  Timocharysa,  znajdujemy  się  w  drugim  okresie;  dlatego 
geometrycznie  wyznaczył  ruch  średni  gwiazd  stałych  i  równania  zmien- 
nego biegu.  Ponieważ  zaś  postrzeźenie  gwiazdy  Ktoś  Panny  wykonane 
przez  Timocharysa  r.  36  pierwszego  peryodu  Kalippa,  porównane  z  po- 
strzeżeniem  czynionem  48  r.  tegoż  peryodu,  pokazuje  nam,  że  gwiazdy 
w  owej  epoce  w  72  latach  o  1°  naprzód  postąpiły;  potem  od  Hipparcba 


Digitized  by 


Google 


100 


do  Menelausa  w  przeciągu  100  lat,  1°  przebiegły;  wniósł  z  tego:  że  po- 
strzeżenia  Timocharysa  w  ostatniej  ćwiartce  koła  przypadły,  gdzie  bieg 
okazał  się  średnio  zmniejszony;  w  przedziale  pośrednim  między  Hippar- 
cbem  a  Menelausem,  nierówność  biegu  przypadła  w  miejscu  największego 
zwolnienia.  Jakoż  postrzeżenie  Menelausa  porównane  z  Ptolemeuszowemi 
pokazują,  że  w  86  latach,  gwiazdy  stałe  o  1°  się  posunęły.  Dlatego  po- 
strzeżenia Ptolemeusza  były  czynione  w  czasie  gdy  bieg  anom.  przypadał 
w  pierwszej  ćwiartce,  gwiazdy  zaś  stałe  postąpiły  wówczas  naprzód  ruchem 
leniwym  dodatnym.  Potem  ponieważ  od  Ptolemeusza  do  Albateniego 
jednemu  stopniowi  66  lat  odpowiada,  nasze  zaś  postrzeżenia  porównane 
z  Albateniego  pokazują,  że  gwiazdę  stałe  ruchem  zmiennym  znowu  w  70 
latach  1°  przebiegły,  a  porównane  z  temi  które  we  Włoszech  wykonał, 
jakiem  jest  o  którem  wyżej  powiedziałem,  zatem  pokazuje  się  że  gwiazdy 
stałe  ruchem  zmiennym  w  100  latach,  znowu  o  jeden  stopień  naprzód 
postąpiły.  Jaśniejszą  jest  rzeczą  nad  słońce,  że  ten  ruch,  który  od  epoki 
Ptolemeusza  do  Albateniego  pierwszą  granicę  średnią  a  całą  ćwiartkę 
średnim  wzrostem  przebył,  w  epoce  Albateniego  był  w  miejscu  najwię- 
kszej chyżości.  Od  Albateniego  aż  do  nas,  kiedy  trzecia  ćwiartka  biegu 
zmiennego  ukończyła  się,  w  tym  czasie  gwiazdy  posunęły  się  biegiem 
prędkim  zmniejszonym,  drugiej  granicy  biegu  średniego  dochodząc;  w  na- 
szym zaś  wieku  anom.  do  czwartej  ćwiartki  biegu  średniego  zmniejszo- 
nego znowu  doszła,  dlatego  bieg  zmienny  do  najpowolniejszej  granicy 
zmierza.  Zmiany  te  ażeby  pan  Nauczyciel  do  pewnej  zasady  sprowadził 
tak,  iżby  się  ze  wszystkiemi  postrzeżeniami  zgadzały,  ustanowił,  że  bieg 
zmienny  w  1717  lat  egip.  peryod  swój  kończy,  a  największe  równanie 
blisko  70'  wynosi,  bieg  zaś  średni  gwiazd  w  roku  egipskim  prawie  50"; 
i  że  cały  przyszły  peryod  biegu  średniego  skończy  się  w  25816  latach 
egipskich. 

To  wyrachowanie  biegu  gwiazd  stałych  potwierdzają  także  i  roczne 
zmiany  od  punktów  rówńonocnych  brane  i  z  pewnością  wiadomo,  dlaczego 
od  Timocharysa  do  Ptolemeusza  dzień  cały  mniej  ^  dnia  zniknął,  od 
Ptolemeusza  zaś  do  Albateniego  prawie  7  dni;  od  Albateniego  do  czasu 
postrzeżeń  które  roku  Pańskiego  1515  wykonał,  brakowało  prawie  5  dni; 
co  nie  pochodzi  z  niedokładności  narzędzi  jak  dotąd  sądzono,  lecz  to  się 
odbywało  stałym  i  zawsze  z  sobą  zgodnym  sposobem.  Z  tej  przyczyny 
bieg  średni  nie  od  równonocy  rachowany  być  powinien,  lecz  od  gwiazd 
stałych,  jak  to  postrzeżenia  wszystkich  wieków  czynione  nad  biegiem 
słońca,  księżyca  i  innych  planet,  dziwną  zgodnością  poświadczają.  Po- 
nieważ zaś  od  Timocharysa  do  Ptolemeusza,  gwiazdy  stałe  postąpiły  na- 
przód ruchem  uajleniwszym,  dlatego  wypadało  odjąć  ^fa  dnia  od  czwartą 
części  dnia,  będącej  przewyżką  nad  365  dni;  od  czasu  zaś  Ptolemeusza 


Digitized  by 


Google 


101 


4o  Albateniego,  ponieważ  ruch  był  prędszy,  należało  odjąć  Tfo  dnia  od 
setóu  godzin.  W  naszej  epoce,  jeżeli  postrzeżenia  odniesiemy  do  epoki 
Albateniego,  pokaże  się  że  do  czwartej  części  dnia  brakuje  jfa  dnia. 
Powolnemu  zatem  biegowi,  zdaje  się  odpowiadać  większa  długość  roku 
rachowanego  od  równonocy;  biegowi  zaś  prędszemu,  długość  mniejsza; 
malejącej  prędkości,  większy  wzrost  roku,  tak  dalece,  że  jeżeli  wielkość 
rolni  od  równonocy  rachowaną  w  naszym  wieku  ściśle  rozbierzemy,  takowa 
prawie  zgodzi  się  z  długością  roku  Ptolemeusza.  Ztąd  wnieść  należy:  że 
ponkta  równonocne  cofają  się  w  taki  sposób,  jak  węzły  księżyca,  i  nigdy 
gwiazdy  nie  postępują  w  kierunku  znaków  zwierzyńca.  Wyobrazić  sobie 
zatem  należało  punkt  równonocny  średni,  któryby  posuwał  się  od  pierwszej 
gwiazdy  Barana  na  sferze  nieba  ruchem  jednostajnym,  zostawiając  za  sobą 
gwiazdy,  a  punkt  równonocny  prawdziwy  ruchem  zmiennym  z  obudwóch 
stron  przechodzący:  tego  jednak  odsunięcia  połowa  średnicy  niewiele  prze- 
wyższa 70'.  Tak  więc  stała  zasada  i  wielkości  roku  odniesionego  do 
równonocy  była  w  każdym  wieku,  i  dziś  ją  jeszcze  napotkać  można, 
zwłaszcza  że  zasada  ta  ściśle  i  prawie  do  minuty  postrzeżeniom  gwiazd 
stałych  przez  wszystkich  mistrzów  odbywanym,  odpowiada. 

•  Ażebym  CS  zaś  uczony  Schonerze,  dał  jaką  próbkę  o  tym  przedmio- 
cie, obliczyłem  poprzedzanie  prawdziwe  punktów  równonocnych  dla  nie- 
których epok  postrzeżeń. 


ar 

Boku 
Egipskiego. 

Poprzedzanie 
prawdziwe 

w 

Epoce. 

G.           M. 

Stop.       Min. 

ii 

295 

2       20 

Timocharis. 

Timocharysa. 

128 

4         0 

Hipparćhi. 

Hipparcha. 

i 
i 

| 

139 

6       40 

Ptolemaei. 

Ptolemeusza. 

880 

18       10 

Albatenii. 

Albateniego. 

i 

1076 

19       37 

Arzahelis. 

Arzahela. 

r 

1525 

27       21 

Nostro. 

W  naszej. 

Digitized  by 


Google 


102 


Poprzedzanie  Ptolemeusza  odjęte  od  długości  gwiazd  w  katalogu 
jego  podanych,  daje  na  resztę,  ile  te  gwiazdy  oddalone  są,  od  pierwszej 
gwiazdy  Barana.  Potem  poprzedzanie  Albateniego  dodane  do  tychże 
długości,  daje  prawdziwe  miejsce  gwiazd  dla  epoki  postrzeżenia.  Podobnie 
odbywa  się  dla  wszystkich  innych  epok.  Najdokładniej  zaś  te  poprzedzenia 
postrzeżeniom  mistrzów  odpowiadają,  w  których  także  każda  oznaczona 
jest  minuta,  bądźto  z  podanych  zboczeń  otrzymana,  bądź  z  biegu  księżyca 
do  większej  ścisłości  doprowadzonego,  jak  uczą  nasze  postrzeżenia  poró- 
wnane ze  staroźytnemi.  Albowiem  zaniedbawszy  jak  widzisz  kilka  minut, 
czytają  tylko  część  połowy  stopnia  albo  trzecią  albo  czwartą  i  t.  d.  Te 
jednak  poprzedzania  zmianie  absydów  planet  nie  czynią  zadosyć,  ztąd  na- 
leżało im  przyznać  oddzielny  ruch,  jak  się  to  da  widzieć  z  teoryi  słońca. 

Naostatek  gdy  poznał,  że  równość  biegu  od  gwiazd  stałych  racho- 
wać należy,  dochodził  jak  najstaranniej  wielkości  roku  gwiazdowego, 
którą  znalazł  równą  365  dni,  15  min.  i  prawie  24  sek.  dn.  i  że  taką 
wiecznie  była,  od  jak  dawna  znane  nam  są  postrzeżenia.  Albowiem  to,  że 
za  świadectwem  Albateniego  Babilończykowie  na  długość  roku  o  3  se- 
kundy więcej  kładą,  a  Tebit  jedne  sekundę  mniej,  słusznie  przypisać  na- 
leży albo  narzędziom  albo  postrzegaczom,  którzy,  jak  Ci  wiadomo,  nigdy 
ścistemi  być  nie  mogą,  co  jużto  zmianie  biegu  słońca,  już  też  tej  oko- 
liczności przypisać  można,  że  najdawniejsi,  nie  mając  względu  na  wiel- 
kość zaćmienia,  różnicę  postaci  zaćmienia  słońca  w  postrzeżeniach  zanied- 
bywali Jednak  w  żaden  sposób  porównać  się  nieda  błąd  ten  z  całego 
przedziału  czasu  od  Babilończyków  aż  do  nas,  z  błędem,  który  wynosi  22 
sek.  dn.  między  Ptolemeuszem  i  Albatenim.  Tego  że  jeden  dzień  mię- 
dzy Hipparchem  i  Ptolemeuszem  mniej  o  ^  część,  a  od  ostatniego  do  Alba- 
teniego 7  dni  musiało  zniknąć,  doszedłem  z  największą  przyjemnością 
z  powyżej  podanej  zasady  biegu  gwiazd  i  z  wykładu  biegu  słońca  przez 
P.  nauczyciela  dla  Ciebie,  najuczeńszy  P.  Schonerze,  jak  to  nieco  pó- 
źniej zobaczysz. 

Pan  doktor,  nauczyciel  mój  znalazł,  że  zmiana  największego  zbo- 
czenia ekliptyki  ztąd  pochodzi,  iż  gdy  bieg  zmiany  w  położeniu  gwiazd 
stałych  raz  się  ukończy,  (w  tymże  czasie)  przypada  połowa  zmiany  po- 
chyłości Dlatego  przyjął,  że  cały  peryod  zmiany  pochyłości  ekliptyki 
odbywa  się  w  3434  latach  egipskich.  Wiadomo  że  za  czasów  Timocha- 
rysa,  Arystarcha  i  Ptolemeusza^  najleniwszej  zmianie  podległa  tak  dalece, 
iż  mniemano,  że  największe  zboczenie  ekliptyki  jest  niezmienne  i  wynosi 
zawsze  H  część  okręgu  koła  wielkiego.  Po  nich  Albateni  za  swoich  cza- 
sów podał  prawie  23°  35'.  Następnie  190  lat  blisko  po  nim  Arzahel 
23°  34'.  Po  nim  znowu  w  230  lat  Profacy  żydowin  23°  32'.  W  naszym 
zaś  wieku  pochyłość  ta  nie  więcej  nad  23°  28'  30"  wynosi    Ztąd,  ponie- 


Digitized  by 


Google 


10$ 


wti  jasną  jest  rzeczą,  że  na  900  lat  przed  Ptolemeuszem  ruch  zmiany 
pochyłości  ekliptyki  był  najpowolniejszy,  od  Ptolemeusza  znowu  do  Alba- 
teniego prawie  przez  750  lat  pochyłość  zmniejszyła  się  do  18',  a  od 
Albateniego  aż  do  nas  w  przeciągu  650  lat  zmniejszyła  się  przynajmniej 
o  7',  wypada  z  tego,  że  zmiana  na  pochyłości  w  podobny  sposób  się  odby- 
wa, jak  odsunięcia  planet  od  ekliptyki,  pewnym  ruchem  kołyszącym  t  j. 
po  linii  prostej,  mającej  własność,  iż  na  niej  w  środku  ruch  jest  najpręd- 
szy,  a  na  końcach  najleniwszy. 

Około  więc  czasów  Albateniego,  biegun  równika  albo  ekliptyki  od- 
powiadał prawie  środkowi  tego  kołysania,  w  teraźniejszym  zaś  wieku  znaj- 
duje się  przy  drugiej  granicy  najpowolniejszej,  w  któremto  miejscu  naj- 
większe zachodzi  zbliżenie  jednego  bieguna  do  drugiego.  Lecz  wyżej 
założyliśmy,  że  ruch  punktów  równonocnych  usprawiedliwia  bieg  gwiazd 
stałych  i  zmianę  wielkości  roku  odniesioną  do  równonocy,  i  że  biegu- 
nami tej  zmiany  są  bieguny  ziemskie,  od  których  rachują  się  wyniesie- 
nia biegunów.  Widzisz  więc,  uczony  Schonerze,  jak  ci  w  krótkości  nad- 
mieniam, jakich  założeń  czyli  teoryi  biegów  postrzeżenia  wymagają,  lecz 
jeszcze  pewniejsze  usłyszysz  świadectwa.  Potem  mój  nauczyciel  przyj- 
muje, że  najmniejsza  pochyłość  ekliptyki  wynosi  23°  28',  która  od  naj- 
większej różni  się  o  24'.  Z  tych  ważności  geometrycznie  ułożył  tablicę 
minut  proporcyj,  aby  za  jej  pomocą  największą  pochyłość  ekliptyki  na 
każdy  wiek  można  wyrachować.  Tym  sposobem  minuty  proporcyi  za  czasu 
Ptolemeusza  wynosiły  58;  dla  epoki  Albateniego  24,  Arzahela  15  min., 
w  naszym  wieku  1  min.;  tych  liczb  wziąwszy  część  proporcyonalną  wzglę- 
dem 24  min.,  pokaząje  się,  że  poznano  prawidło  co  do  zmiany  ekliptyki. 

Ponieważ  wszelakie  trudności  w  biegu  słońca  z  przyczyny  ciągłej  i  niesta- 
tecznej zmiany  wielkości  roku  zachodzą,  dlatego  pierwej  o  zmianie  pun- 
ktu odziemnego  i  zmianie  roimośrodu  mówić  wypada,  abyśmy  wszystkie 
przyczyny  nierówności  roku  przywiedli;  któreto  jednak  zmiany,  że  są  sta- 
teczne i  pewne,  okazał  P.  nauczyciel  przez  przyjęcie  stosownych  do  te- 
go celu  teoryj.  Gdy  Ptolemeusz  przyjął,  że  punkt  odziemny  słońca  jest 
stałym,  wolał  przyjąć  zwyczajne  zdanie,  aniżeli  polegać  na  własnych  po- 
strzeżeniach,  które  zapewne  niewiele  się  różniły  od  znanych,  jak  wno* 
sić  należy  z  jego  własnego  opowiadania.  Wiadomo,  że  około  czasu  Hip* 
parcha,  to  jest  na  200  lat  przed  nim,  mimośrod  zawierał  417  takich  czę- 
ści, jakich  promień  koła  mieścił  10000,  za  czasu  zaś  Ptolemeusza  tenże 
mimośrod  wynosił  414  podobnych  części.  Za  Arzahela  (któremu  większą 
wiarę  przyznaje  Regiomontan)  mimośrod  z  największego  równania  otrzymany, 
zawierał  blisko  346  części;  lecz  za  naszych  czasów  tylko  323  ;  albowiem  P, 
nauczyciel  utrzymuje,  źe  największe  równanie  nie  przechodzi  1°  50'  30". 

Następnie,  gdy  jak  najstaranniej  wziął  pod  uwagę  biegi  absydów 


Digitized  by 


Google 


104 


słonecznych  i  innych  planet,  doszedł  najprzód,  jak  to  z  tego  co  poprze- 
dziło widzisz,  że  absydy  właściwym  sobie  ruchem  pod  sferą  gwiazd  sta- 
łych postępują,  i  że  nie  jest  rzeczą  stosowniejszą  twierdzić,  iż  biegi  po- 
zorne gwiazd  stałych  i  absydów  od  jednego  biegu,  tudzież  zmiany  pochy- 
łości ekliptyki  od  jednej  przyczyny  zależą,  jak  gdyby  kto  z  waszych  mistrzów, 
którzy  machin  samoru&myćh  biegi  opisują,  na  jednym  i  temże  samym 
mechanizmie  biegi  każdej  planety  i  pozorne  zmiany  usiłował  przedsta- 
wić; albo  gdyby  kto  chciał  utrzymywać  że  noga,  ręka  i  język  od  tego 
samego  muszkułu  i  od  tejże  samej  siły  poruszającej  wszystkie  swoje 
działanie  biorą.  Przeto  P.  Nauczyciel,  punktowi  odziemnemu  słońca  przy- 
znał dwa  biegi,  t  j.  średni  i  zmienny,  aby  niemi  pod  ósmą  sferą  nieba 
posuwał  się.  Do  tego  przydajmy,  że  gdy  punkt  równonocny  wiosenny 
tak  średnim  jako  i  zmiennym  biegiem  naprzeciw  znakom  posuwa  się;  pun- 
kta  odziemne  słońca  i  innych  planet,  w  podobny  sposób  jak  gwiazdy 
stałe  wstecz  się  cofają.  Dla  tej  przyczyny,  aby  postrzeżenia  wszystkich 
wieków  zgodnem  prawem  sobie  nawzajem  odpowiadały,  zmuszonym  był 
tny  owe  ruchy  od  siebie  odróżnić. 

To  abyś  zrozumiał,  przyjmij  największy  mimośród  417  cz.,  a  naj- 
mniejszy mający  nastąpić  321,  z  różnicą  96  części,  t.  j.  średnicę  małego 
koła  po  któregoby  obwodzie  środek  koła  od  wschodu  na  zachód  posuwał 
się.  Od  środka  zatem  świata  do  środka  tego  małego  koła  będzie  369 
części.  Wszystkie  zaś  te  części,  jak  to  dopiero  powiedziano,  są  takie, 
jakich  promień  koła  mimośrodowego  zawiera  10000.  Masz  więc  układ, 
jaki  z  trzech  wyżej  wspomnionych  mimośrodów  wyznaczył,  w  podobny 
sposób  jak  np.  z  trzech  zaćmień  księżyca,  równe  jego  biegi,  cudownym 
zaiste  pomysłem  poprawiają  się. 

Następnie  przyjął,  iż  środek  koła  mimośrodowego  odbywa  bieg 
z  równą  prędkością,  po  którym  wszelka  zmiana  ruchu  pochyłości  ekliptyki 
wraca.  Ruch  ten  zaiste  godzien  jest  największego  podziwu,  iż  z  tak 
wielką  i  tak  cudowną  zgodnością  się  odbywa. 

Prawie  na  60  lat  przed  narodzeniem  Chrystusa,  mimośród  był  naj- 
większy, i  w  tym  także  czasie  największe  zboczenie  słońca,  a  w  takim 
samym  stosunku  jedno  i  drugie  malało :  jak  podobnie  w  różnych  moich 
zdarzeniach  tutaj  i  gdzieindziej,  tego  rodzaju  igraszka  przyrody,  najwię- 
kszą algę  nieraz  mi  przyniosła  i  strudzony  umysł  przyjemnie  zajęła. 

Przydam  i  niejaką  przepowiednią.  Widzimy  że  wszystkie  pań- 
stwa istnieć  poczęły,  gdy  środek  koła  znajdował  się  wjakiemś  znakomi- 
tern  miejscu  tego  małego  koła.  Tak  gdy  mimośród  słońca  był  największy, 
państwo  Rzymskie  przychyliło  się  do  Monarchii,  i  jak  owego  (mimośrodu) 
ubywało,  tak  i  to  (państwo)  jakby  starzejąc  się  upadało  a  nawet  znikło. 
Gdy  mimośród  doszedł  od  czwartej  części  koła  i  do  punktu  pośredniego, 
zjawiło  się  prawo  Mahometańskie,  zaczęło  tedy  istnieć  inne  wielkie  pań- 


Digitized  by 


Google 


105 


stwo,  i  szybko  na  wzór  biegu  wyrosło.  Po  upływie  stu  lat,  gdy  naj- 
mniejszy będzie  nrimośród,  to  państwo  ukończy  także  swój  peryod;  jak 
już  w  tej  epoce  na  najwyższym  stoi  szczeblu,  z  którego  równie  prędko 
za  wolą  Bozką  z  większym  upadkiem  runie.  Gdy  zaś  środek  koła  mimo- 
środowego  do  drugiego  punktu  pośredniego  przyjdzie,  oczekujemy  przyjścia 
Jezusa  Chrystusa,  albowiem  środek  koła  w  tern  miejscu  znajdował  się 
około  stworzenia  świata,  i  niewiele  się  to  wyrachowanie  różni  od  proroctwa 
Eliasza,  który  z  Bożego  natchnienia  przepowiedział  że  świat  tylko  6000 
lat  trwać  będzie,  w  którymto  czasie  odbywają  się  prawie  dwa  peryody 
biegu.  Tak  więc  pokazuje  się,  że  to  małe  kółko,  najprawdziwiej  jest 
owem  kołem  losu,  którego  obrotem  państwa  świata  początek  biorą  i  zmie- 
niają się,  w  ten  bowiem  sposób  widzimy  przemiany  historyi  całego  świata 
jak  gdyby  wpisane  w  to  kółko.  Potem  jakiemi  owe  państwa  byćby  po- 
winny, na  sprawiedliwych  czy  też  na  okrutnych  prawach  oparte,  jakim 
sposobem  z  wielkich  złączeń  planet  i  innych  głębokich  wniosków  poznaje 
się,  od  Ciebie  niedługo,  jeżeli  Bóg  dozwoli,  osobiście  usłyszę. 

Gdy  zatem  środek  koła  zbliża  się  ku  środkowi  świata,  wypada 
ażeby  środek  małego  kółka  postąpił  w  kierunku  następstwa  znaków, 
w  każdym  roku  egipskim  blisko  o  52".  A  ponieważ  środek  koła  od  naj- 
większej odległości  w  kierunku  wstecznym  postępuje,  równanie  odpowia- 
dające biegowi  anomalii  dla  danego  czasu,  odejmuje  się  od  średniego 
biegu  aż  do  uzupełnienia  półokręgu;  w  drugim  zaś  półokręgu,  równanie 
dodaje  się,  dla  otrzymania  prawdziwej  zmiany  puntku  odziemnego.  Naj- 
większe zaś  równanie  między  punktem  odziemnym  prawdziwym  a  średnią 
geometryczną,  z  tego  co  poprzedziło  wyznaczone,  wynosi  7°  24';  inne  zaś 
jak  się  to  zwykło  robić,  oznaczono  podług  odległości  środka  koła  w  tern 
małem  kółku.  Bieg  ziemny  dokładny  otrzymamy  dla  trzech  danych  miejsc; 
co  do  średniego,  zachodzi  niejaka  wątpliwość,  ponieważ  nie  mamy  praw- 
dziwego położenia  punktu  odziemnego  słońca  na  ekliptyce  dla  owych  trzech 
miejsc,  a  to  z  przyczyny  błędu  jaki  zachodzi  w  oznaczeniach  podanych 
przez  Albateniego  i  Arzahela,  jak  przytacza  nasz  Regiomontan  w  księ- 
dze ELI  w  zadaniu  13  swego  krótkiego  zbioru. 

Albateni  zbyt  śmiało  nadużywa  tajemnic  astronomii,  jak  to  w  wielu 
miejscach  widzieć  można ;  jeżeli  to  w  oznaczeniu  punktu  odziemnego  słońca 
także  uczynił,  przypuściwszy  że  miał  dokładny  czas  epoki  równonocy, 
zawsze  jednak  nie  jest  rzeczą  możliwą,  co  świadczy  i  Ptolemeusz,  aby 
epoki  przesileń  ściśle  za  pomocą  narzędzi  oznaczyć  się  dały;  albowiem 
błąd  na  jedne  minutę  w  zboczeniu,  który  łatwo  przed  wzrokiem  uchodzi, 
może  nas  w  tym  razie  prawie  o  4  stopnie  pomylić,  a  tym  stopniom  4 
dni  odpowiadają.  Jakimże  więc  sposobem  mógł  wyznaczyć  punkt  od- 
ziemny  słońca?  Jeżeli  działał  za  pomocą  trzech  miejsc  pośrednich  na  ekli- 
ptyce,  jak  w  zadaniu  14  księgi  III  Regiomontan  podaje;  niewiele  pewniej- 


Digitized  by 


Google 


106 


szej  zasady  użył,  kto  tedy  błąd  popełnił,  niech  go  sobie  przyzna,  za  to  te 
obrał  zaćmienia  nie  przy  apogei,  lecz  przy  średnich  długościach  na  drodze 
słońca  przypadających,  gdzie  punkt  odziemny  słońca,  o  sześć  stopni  od 
prawdziwego  położony,  żadnego  błędu  w  zaćmieniach  spowodować  nie  mógł. 

Arzahel,  jak  przywodzi  Regiomontan,  chwali  się,  że  wykonał  402 
postrzeźeń  i  z  innych  wyznaczył  miejsce  punktu  odziemnego  słońca.  Po- 
zwalamy że  przy  takiej  pilności  znalazł  prawdziwy  mimośród;  lecz  ponie- 
waż nie  widać  żeby  użył  do  swego  celu  zaćmień  księżycowych  przy  ab- 
sydach słońca,  pokazuje  się,  że  w  oznaczeniu  punktu  najdalszego,  nie 
większą  przyznać  mu  należy  dokładność  jak  Albateniemu.  Tu  widzisz 
jak  wielką  pracę  podjąć  należało  Panu  Nauczycielowi,  aby  średni  bieg 
apogei  wyznaczył:  bo  on  sam  prawie  przez  40  lat  zaćmienia  i  bieg  słońca 
we  Włoszech  i  tu  w  Warmii  uważał,  i  obrał  to  postrzeżenie,  na  mocy  któ- 
rego przyjął  że  w  roku  1515  punkt  odziemny  słońca  przypadał  w  6°  40* 
Raka.  Następnie  wszystkie  zaćmienia  przez  Ptolemeusza  podane  rozbie- 
rając, i  ze  swojemi  z  największą  pilnością  uważanemi  porównywając, 
oznaczył  średni  bieg  roczny  apogei,  do  gwiazd  stałych  odniesiony,  prawie 
na  25";  a  od  punktu  średniego  równonocnego  na  1  minutę  15  sekund 
prawie  podał.  W  ten  sposób  za  pomocą  obudwu  biegów,  t  j.  średniego 
i  zmiennego,  mając  wzgląd  na  poprzedzanie  prawdziwe  równonocy,  wy- 
pada, że  prawdziwe  miejsce  p.  odziemnego  od  równonocy  prawdziwej 
w  epoce  Hipparcha  oddalone  było  o  63°;  za  Ptolemeusza  o  64°  39';  za 
Albateniego  o  76°  30';  za  Arzahela  o  82°  w  naszej  zaś  epoce  wypadki 
z  dostrzeżeniami  wszystkie  się  zgadzają.  Oznaczenia  te  zaiste  są  tra- 
fniejsze aniżeli  Alfonsowe,  ustanawiające  apogeum  słońca  za  czasów  Pto- 
lemeusza w  13°  30'  Bliźniąt,  a  w  naszej  epoce  apogeum  na  początku 
Raka;  do  oznaczenia  Arzahela  zbliżamy  się  o  2°.  Podług  nich  rachu- 
nek Albateniego  co  do  miejsca  apogei,  przewyższa  o  1°,  my  zaś  od 
niego  słusznie  różnimy  się  o  6°.  Gdyż  P.  doktor  Nauczyciel  mój,  bynaj- 
mniej od  Ptolemeusza  i  od  swoich  postrzeźeń  odstąpić  nie  może,  już 
to  dlatego,  że  swoje  własnemi  oczyma  uważał,  powtóre  dla  tego,  że  po- 
znał z  jak  wielką  ścisłością  i  za  pomocą  zaćmień  słońca  i  księżyca,  Pto- 
lemeusz gruntownie  biegi  rozbierał,  i  o  ile  to  w  jego  mocy  było,  dokła- 
dnie je  oznaczył.  Że  różnimy  się  od  niego  blisko  o  1°,  to  nam  dał 
poznać  bieg  apogei,  który  Ptolemeusz  uważał  za  stały,  dlatego  w  tern 
miejscu  mniej  sobie  zadał  pracy  w  dochodzeniu. 

Masz  tedy  zdanie  P.  Nauczyciela  mojego  o  biegu  słońca.  Ułożył 
tablice,  aby  za  pomocą  nich,  dla  każdego  danego  czasu,  prawdziwe  miej- 
sce apogei  słońca,  prawdziwy  mimośród  i  prawdziwe  równania  i  średnie 
biegi  słońca  względnie  do  gwiazd  stałych  i  średnie  punkta  równonocne, 
a  ztąd  prawdziwe  miejsce  słońca,  zgodnie  z  postrzeżeniami  wszystkich 
wieków  otrzymać;  ztąd  jasno  widać,  że  tablice  Hipparcha,  Ptolemeusza, 


Digitized  by 


Google 


107 


Teona,  Albateniego,  Arzahela  i  w  jakiejś  części  zebrane  z  nich  tablice 
Alfonsa,  tylko  są  czasowe  i  najdalej  na  200  lat  służyć  mogą,  to  jest  póki 
znaczna  różnica  w  wielkości  roku,  w  mimośrodzie,  w  równaniu  i  t.  d.  nie 
zajdzie;  co  również  stałym  sposobem  w  biegach  i  ruchach  pozornych  innych 
planet  zachodzi.  Słusznie  zatem  astronomią  P.  doktora  Nauczyciela  mo- 
jego wiecznotrwałą  nazwaćby  można,  jak  postrzeżenia  wszystkich  epok 
świadczą,  i  niewątpliwie  postrzeżenia  potomnych  potwierdzą.  Wreszcie 
biegi  i  miejsca  absydów  od  pierwszej  gwiazdy  Barana  rachuje,  ponieważ 
równość  biegów  do  gwiazd  stałych  się  odnosi.  Następnie  przydawszy  po- 
przedzanie, otrzymał  i  oznaczył  o  ile  w  każdym  wieku  prawdziwe  miejsca 
planet  od  punktu  równonocnego  prawdziwego  odstąpiły. 

Gdy  więc  taka  nauka  ciał  niebieskich  wcześniej  przed  naszym  wie- 
kiem istniała,  źadnegoby  powodu  Pikus  nie  miał  w  8  i  9  księdze,  nie- 
tylko  na  astrologią,  ale  i  astronomią  powstawać;  sami  bowiem  codzień 
widzimy,  jak  zwyczajny  rachunek  znacznie  od  prawdy  odstępuje. 

Wielu  dla  poprawy  kalendarza  różne  także  wielkości  roku.  przez 
autorów  przyjęte,  ciemno  wykazują;  i  nic  stanowczego  nie  podają,  co 
zaiste  dziwną  jest  rzeczą  u  tak  wielkich  matematyków. 

Widzisz  uczony  P.  Schonerze,  z  tego  co  poprzedziło,  cztery  przy- 
czyny nierówności  biegu  słońca  do  równonocy  odniesionego,  t  j.  niejedno- 
stajność  poprzedzania  punktów  równonocnych,  nierówność  biegu  słońca 
na  ekliptyce,  ubywanie  mimośrodu,  nareszcie  dla  dwóch  przyczyn  ruch 
apogei.  Dla  tychże  przyczyn,  wielkość  roku  do  równonocy  odniesionego 
wcale  równą  być  nie  może.  Wprawdzie  Ptolemeuszowi  łatwo  przebaczyć 
można,  że  uważał  iż  bieg  od  równonocy  rachować  należy,  ponieważ  przy- 
jął, że  gwiazdy  stałe  biegiem  kierunkowym  jednostajnie  postępują,  a  miej- 
sce apogei  uznawał  za  stałe,  i  sądził  że  mimośród  słońca  nie  maleje; 
ale  jakim  sposobem  inni  chcieliby  się  ze  swego  usprawiedliwić,  tego  ja 
nic  pojmuję.  Albowiem  chociażbyśmy  się  z  nimi  na  to  zgodzili,  że  gwia- 
zdy i  apogeum  słońca,  tym  samym  ruchem  w  kierunku  znaków  postępiyą 
i  że  przez  to  co  do  czasu  od  równonocy  prawdziwej,  w  rzeczy  samej  nic 
się  nie  zmienia,  lecz  tylko  z  przyczyny  niedokładności  narzędzi  wszelka 
zmiana  pochodzi,  (co  jednak  powiedzieć  w  naszej  epoce  byłoby  jak  naj- 
niedorzeczniej),  to  jednakże  postęp  apogei  słońca  bardzo  mało  wielkość 
roku  zmienia,  i  nie  idzie  za  tem  że  słońce  jednostajnie  do  prawdziwej 
równonocy  zawsze  w  równym  czasie  przychodzi;  podobnie  jak  mówimy 
o  księżycu,  że  ten  jednostajnie  od  apogeum  średniego  na  epicyklu  odsuwa 
się  i  do  niego  w  równym  czasie  pdwraca,  jak  to  przytacza  uczony  Markus  Be- 
newentanus,  podług  podania  Alfonsyjczyków.  Bo  gdy  zaprzeczyć  nie  mo- 
żemy zmiany  mimośrodu  słońca,  niech  sami  zobaczą  jakim  sposobem  mogą 
twierdzić,  że  z  przyczyny  różnicy  między  biegiem  zmiennym  a  średnim, 


Digitized  by 


Google 


108 


wielkość  roku  względem  równonocy  uważana  nie  odmienia  się.  Wielce 
winszuję  Rzplitej  i  wszystkim  uczonym,  dla  których  praca  P.  Nauczyciela 
mojego  ma  być  pożyteczną,  że  my  pewną,  zasadę  zmiany  roku  pozna- 
liśmy. 

Lecz  ażebyś  P.  Schonerze,  to  wszystko  łatwiej  zrozumiał,  toż  samo 
w  liczbach  przed  oczy  ci  przedstawiam,  ażebym  nareszcie  wyżej  przyrze- 
czonej mej  obietnicy  odpowiedział.  Niech  będzie  słońce  w  punkcie  równo- 
nocnym  średnim  wiosennym,  które  w  czasie  postrzeżenia  równonocy  je- 
siennej przez  Hipparcha  wykonanego  roku  147  przed  narodzeniem  Chry- 
stusa, o  3°  29'  pierwszą  gwiazdę  Barana  wyprzedzało.  Niech  słońce  po- 
stępuje od  tego  samego  punktu  ósmej  sfery,  tak  aby  w  roku  gwiazdowym 
t  j.  w  365  dniach  J5  min.  i  prawie  24  sek.  do  tego  samego  punktu 
wróciło.  Ponieważ  punkt  średni  równonocny  w  roku  gwiazdowym  wy- 
przedza słońce  blisko  o  50  sekund,  ztąd  wynika,  iż  słońce  pierwej  po- 
wraca do  punktu  równonocnego  średniego  wiosennego,  aniżeli  do  miejsca 
z  którego  wyszło;  t  j.  gdzie  słońce  i  równonoc  średnia  w  tym  samym 
punkcie  ekliptyki  razem  się  zbiegły,  rok  zatem  rachowany  od  równonocy 
średniej,  mniejszy  jest  od  roku  gwiazdowego,  który  jak  to  wynika  z  na- 
szych założeń,  zawiera  365  dni,  14  min.  i  34  sek.  blisko.  Lecz  jeżeli 
dochodzić  będziemy  ile  przybyło  dni  i  części  dnia  ze  względu  równonocy 
średniej  w  285  latach,  ubiegłych  pomiędzy  Hipparchem  a  Ptolemeuszem, 
znajdziemy  69  dni  i  blisko  9  min.;  brakowałoby  więc  2  dni  i  6  min., 
jeżeli  przyjmiemy  że  w  każdym  roku  czwarta  część  dnia  przybywa.  Weźmy 
przeto  pod  uwagę  i  inne  przyczyny,  dopóki  nie  znajdziemy  jednego  dnia 
mniej  V0  częścią  dnia.  W  czasie  postrzeżenia  Hipparcha  równonoc  pra- 
wdziwa poprzedzała  średnią  w  kierunku  przeciwnym  porządkowi  znaków 
ó  21'  na  ekliptyce  gwiazdowej,  w  którymto  punkcie  znajdowało  się  wów- 
czas słońce;  za  czasów  zaś  Ptolemeusza,  równonoc  prawdziwa  następowała 
później  po  średniej  blisko  o  47'.  Gdy  więc  słońce  za  czasów  Ptoleme- 
usza doszło  do  21'  przed  punktem  równonocnym  średnim,  gdzie  zostawała 
w  czasach  Hipparcha  równonoc  prawdziwa,  nie  była  wtedy  prawdziwa 
równonoc,  ani  też  gdy  słońce  przyszło  do  równonocy  średniej;  lecz  gdy 
o  40  minut  postąpiło  ku  środkowi  ziemi,  i  jak  Pliniusz  mówi,  wtedy 
słońce  przypadło  w  miejscu  równonocy  prawdziwej.  Wypadało  zatem  aby 
słońce  od  1  stop.  i  8  min.  postąpiło,  któryto  łuk  biegiem  prawdziwym 
w  jednym  dniu  i  8  minutach  przebiegło.  To  zachowuję  na  potem,  a  uwa- 
żam o  ile  kąt  zmiany  w  tern  miejscu  zmniejszył  się  i  znajduję,  iż  ten 
kąt  prawie  1  minucie  dnia  odpowiada.  Widzimy  zatem  że  do  liczby  dni 
rachowanych  od  równonocy  średniej,  przybywa  jeden  dzień  i  9  minut; 
dlatego  dokładnie  Ptolemeusz  podał,  że  między  własńem  a  Hipparcha  po- 
strzeźeniem,  od  prawdziwej  równonocy  do  prawdziwej,  upłynęło  285  lat,  70 


Digitized  by 


Google 


109 


dni  i  18  min.  Ztąd  57  min.  dn.  niedostaje,  co  także  wypada  z  odjęcia  1  dnia  9 
min.  od  2  dni  i  6  min.  jako  przewyżka  względem  równonocy  średniej  szukanej. 

Lecz  pomówmy  o  ubytku  7  dni  między  Ptolemeuszem  a  Albatenim, 
co  więcej  nierównie  uderza,  że  większy  jest  przedział  czasu  bo  743  lat, 
zkąd  i  wszystkie  przyczyny  będą,  bardziej  uderzające.  Za  czasu  Ptole- 
meusza równonoc  średnia,  wyprzedzała  pierwszą  gwiazdę  Barana  o  7  sto- 
pni i  28  minut  blisko  w  porządku  wstecznym  znaków.  Równonoc  zaś 
średnia,  która  zaraz  potem  szła  przeciw  słońcu,  sprawiła,  że,  jak  powie- 
dziano w  latach  pośrednich  między  Ptolemeuszem  a  Albatenim,  180  dni 
i  14  minut  blisko  przybyło  przez  przydawanie  z  powodu  równonocy  śre- 
dniej. Brakuje  tedy  5  dni  i  31  min.',  jeżeli  czas  do  równonocy  średniej 
odniesiemy,  jaki  wypada  gdy  co  4  lata  jeden  dzień  przybywa.  Zresztą 
słońce  za  czasu  Ptolemeusza  zostawiało  za  sobą  równonoc  prawdziwą  o  47 
min.  po  równonocy  średniej  w  kierunku  kolejnym  znaków.  W  epoce  zaś 
Albateniego  równonoc  prawdziwa  o  22  minut  wyprzedzała  średnią  w  kie- 
runku wstecznym  znaków.  Słońce  więc  dochodziło  pierwej  do  równonocy 
prawdziwej  aniżeli  do  średniej,  to  jest  do  tej  którą  wprzódy  za  sobą  zo- 
stawiło, co  jest  przeciwnem  pierwszemu  przykładowi.  He  przeto  czasu 
jednemu  stopniowi  i  9  minutom  odpowiadać  będzie,  tyle  z  liczby  dni  ze 
względu  równonocy  średniej  odpadnie,  a  reszcie  t  j.  5  dniom  i  31  minu- 
tom przybędzie;  ponieważ  zaś  tym  samym  sposobem  postąpić  należy  z  ró- 
żnicą kąta  zmiany  z  przyczyny  ubywania  mimośrodu,  któremu  80  min.  dn. 
odpowiada:  musi  przeto  odejść  od  czasu  średniego  1  dzień  i  30  min.  z  przy- 
czyny zmiany  kąta  różnicowego  i  nierównego  biegu  poprzedzania  łącznie 
z  dwiema  innemi  przyczynami  nierównego  biegu  słońca  a  przyrost  pra- 
wdziwy od  czasu  Ptolemeusza  do  czasu  postrzeżenia  Albateniego,  wynie- 
sie 178  dni  i  44  min.  Lecz  tenże  ubyt  dodany  do  5  dni  i  31  min., 
dowodzi  że  znikło  7  dni  i  1  m.  co  było  do  okazania. 

Tak  ogromnej  wymagało  pracy  i  takiego  sposobu,  ustalenie  biegów 
gwiazd  stałych  i  słońca,  aby  z  połączenia  tych  biegów,  prawdziwą  zasadę 
wielkości  roku  do  równonocy  odniesionego  można  otrzymać.  Bóg  przeto 
królestwo  bez  końca  nadał  w  astronomii  uczonemu  mężowi  P.  Nauczycie- 
lowi memu,  Jrtóre  niech  do  przywrócenia  prawdy  astronomicznej  kierować, 
bronić  i  pomnażać  raczy.    Amen. 

Uczony  Schonerze !  przedsięwziąłem  Ci  opisać  pokrótce  cały  wykład 
biegu  księżyca  i  innych  planet,  jakoto  gwiazd  stałych  i  słońca;  abyś  zro- 
zumiał jaMe  pożytki  z  dzieła  P.  Nauczyciela  dla  poświęcających  się  ma- 
tematyce i  dla  całej  potomności  jakby  z  najobfitszego  źródła  spłyną.  Ale 
widząc  że  mi  się  dzieło  nateraz  zbyt  powiększa,  umyśliłem  oddzielne 
o  tym  przedmiocie  opowiadanie  ułożyć.  Co  więc  uważam  za  potrzebne 
do  tych  przedmiotów  wstępne  i  drogę  do  nich  torujące,  w  tern  miejscu 


Digitized  by 


Google 


110 


załatwię,  i  do  zasad  o  biegu  księżyca  i  innych  planet  niektóre  ogólne 
uwagi  przydam,  ażebyś  i  do  tego  całego  dzieła  większą  powziął  ufność, 
i  poznał  jaka  potrzeba  zmusiła  autora  do  przybrania  innych  zasad  czyli 
teoryi.  Uprzedziwszy  na  początku  mego  opowiadania,  że  P.  Nauczyciel 
dzieło  swoje  ułożył  na  wzór  Ptolemeuszowego,  nie  widzę  już  potrzeby 
mówienia  ci  o  jego  zasadzie  poprawienia  biegu.  Nikt,  komu  tylko  Ura- 
nia jest  przychylna,  nie  może  dosyć  podziwiać  i  uwielbiać  Ptolemeuszo- 
wej  niezmordowanej  w  rachunkach  pilności,  jakby  nad  siły  ludzkie  pewno- 
ści postrzeżeń  i  prawdziwie  Bozkiego  sposobu  zgłębiania  i  opisywania 
wszystkich  biegów  i  pozornych  zjawisk,  i  nareszcie  tak  wszędzie  zgodnego 
z  sobą  sposobu  nauczania  i  dowodzenia.  W  tern  zaś  P.  Nauczyciel  mój 
więcej  ma  zasługi  aniżeli  Ptolemeusz,  że  szereg  i  porządek  wszystkich 
biegów  prawdziwych  i  pozornych,  które  postrzeżenia  dwóch  tysięcy  lat, 
jako  najcelniejsze  przewodniki  na  rozległej  dziedzinie  astronomii  tłumaczą, 
w  nieomylny  i  sobie  wzajemnie  odpowiadający  związek  czyli  harmonią 
zebrać  był  przymuszony;  gdy  Ptolemeusz  miał  zaledwo  czwartą  część  po- 
strzeżeń tak  wielkiego  przedziału  czasu  na  których  bezpiecznie  mógł  po- 
legać. A  kiedy  odtąd  przez  prawdziwego  Boga  i  nauczyciela  praw  porzą- 
dku niebieskiego  Wędy  w  astronomii  nam  się  odkrywają,  gdy  nieznaczny 
albo  nawet  opuszczony  błąd,  na  początku  stanowienia  zasad,  prawideł 
i  tablic  astronomicznych,  z  upływem  czasu  znowu  się  okaziye  lub  nawet 
bardzo  wzrasta,  P.  doktorowi  Nauczycielowi  memu,  wypadało  metyle  od- 
nowić astronomią,  jak  ją  raczej  na  nowo  odbudować.  Ptolemeusz  wię- 
kszą część  teoryi  starożytnych,  Timocharysa,  Hipparcha  i  innych  dość 
trafnie  mógł  przystosować  do  szeregu  każdej  zmiany  biegów  sobie  zna- 
nych z  tak  małego  czasu  postrzeżeń,  dlatego  słusznie  i  roztropnie,  co  było 
i  chwalebniej,  obrał  takie  zasady,  które  i  dla  rozumu  i  dla  zmysłów  na- 
szych zdawały  się  stosowniejsze,  a  których  nacelniejsi  przed  nim  mi- 
strzowie używali.  Gdy  zaś  postrzeżenia  wszystkich  mistrzów  i  Niebo 
samo  i  matematyczny  rachunek  nas  przekonywają,  że  ani  Ptolemeuszowe 
ani  zwyczajne  zasady  do  przedstawienia  stałego  i  sobie  nawzajem  odpo- 
wiadającego związku  i  harmonii  ciał  niebieskich,  i  do  ułożenia  tablic 
i  prawideł  nie  wystarczają,  potrzeba  było  aby  P.  Nauczyciel  mój  nową 
teoryą  wymyślił,  którą  przyjąwszy,  mógłby  z  niej  takie  związki  biegów 
geometrycznie  i  rachunkiem  w  logicznym  porządku  wyprowadzić ,  jakie 
niegdyś  starożytni  i  Ptolemeusz  bożkiem  okiem  duszy  do  wysokości  wznie- 
sieni, znaleźli,  a  których  i  dziś  bytu  na  niebie  pilne  postrzeżenia  bada- 
czy, uczą.  Tak  bez  wątpienia  w  przyszłości  będą  widzieć  uczeni,  jak  po- 
żytecznemi  są  Ptolemeusz  i  inni  starożytni  pisarze,  ażeby  ich  jakby  ze 
szkół  dotąd  wygnanych,  przywołali  i  do  pierwotnego  poszanowania,  jakby 
po  powrocie  z  zagranicy  przywrócili.  Poeta  mówi :  rzeczy  sobie  nieznanej, 


Digitized  by  VjOOQ16 


111 


nikt  pragnąć  nie  może.  Dlatego  niedziw  czemu  Ptolemeusz  dotąd  z  całą 
starożytnością  w  zapomnieniu  zaniedbany  zostawał,  nad  czem  bez  wątpie- 
nia i  ty  szanowny  panie  Schonerze,  z  innemi  także  zacnymi  i  uczonymi 
mężami  częstokroć  ubolewałeś. 

Teorya  zaćmień,  sama  jedna  u  ciemnego  ludu  zdaje  się  utrzymywać 
zaszczyt  astronomii.  Teorya  ta,  jak  dalece  dziś  od  zwyczajnego  rachunku 
tak  co  do  czasu  jako  i  co  do  przepowiedzenia  odstępuje,  codziennie  wi- 
dzimy. Gdy  zaś  najdokładniejszych  postrzeżeń  Ptolemeusza  i  innych  naj- 
znakomitszych pisarzy,  do  układania  tablic  astronomicznych,  jak  niektórzy 
czynią,  jakby  fałszywych  i  niezdatnych  odrzucać  nie  należy;  chyba  za 
przestrogą  wieku  odkryjemy  iż  jaki  widoczny  błąd  się  wcisnął.  Cóż  bo- 
wiem bardziej  jest  udziałem  człowieka,  jak  niekiedy  mylić  się  i  być 
oszukanym,  nawet  pozorem  prawdy,  osobliwie  w  tych  najtrudniejszych 
i  najzawilszych  rzeczach  i  wcale  nie  potocznych.  Do  wyłożenia  biegu 
księżyca,  P.  Nauczyciel  mój  przyjmuje  tego  rodzaju  teorye  i  zasady  bie- 
gów, z  którychby  się  pokazało,  że  najznakomitsi  starożytni  uczeni  w  swoich 
postrzeżeniach  nie  byli  nieświadomemi.  Dlatego  jak  okazaliśmy  wyżej, 
że  wzrost  i  ubyt  roku  od  punktów  równonocnych  jest  jednostajny,  tak 
z  pilnego  a  oraz  ścisłego  dochodzenia  biegów  słońca  i  księżyca  będzie 
można  wyprowadzić  jakie  w  każdym  wieku  prawdziwe  względne  odległo- 
ści słońca,  księżyca  i  ziemi,  albo  na  jakiej  zasadzie  średnice  słońca,  księ- 
życa i  cienia  w  różnych  epokach,  coraz  odmienne  znajdowano,  oraz  żeby 
otrzymać  pewną  zasadę  różnicy  położeń  słońca  i  księżyca.  Nasz  Regio- 
montan,  w  księdze  V  zadaniu  22  Zbioru,  powiedział:  „Ale  dziwno  że 
księżyc  w  ćwiartce  swej  drogi  t.  j.  w  kwadrach,  znajdując  się  w  punkcie 
przyziemnym  epicykla,  nie  tak  wielkim  się  wydaje,  wszakże  jeśliby  cały 
świecił,  4  razy  większym  pokazaćby  się  powinien,  niż  się  wydaje  w  prze- 
ciwległości,  gdy  jest  w  punkcie  odziemnym  epicykla."  Pojęli  to  Tymo- 
charys  i  Menelaus,  którzy  zawsze  w  postrzeżeniach  planet  tej  samej  śre- 
dnicy księżyca  używali.  Lecz  i  pana  Nauczyciela  mego  doświadczenie 
nauczyło,  że  różnice  w  postaci  i  wielkości  tarczy  księżycowej,  w  wszelkich 
jego  odległościach  od  słońca,  mało  albo  wcale  nic  się  nie  różnią  od  tych, 
jakie  w  złączeniu  i  przeciwległości  przypadają,  co  widoczną  jest  rzeczą, 
że  księżycowi  nie  można  przyznawać  takiego  mimośrodu,  jak  dotąd  przy- 
jęto. Zakłada  przeto,  że  droga  księżyca  okrąża  ziemię  z  należącemi  do 
niej  żywiołami,  a  tej  drogi  środkiem  jest  środek  ziemi,  około  którego 
środek  epicykla  księżycowego  posuwając  się,  bieg  odbywa.  Ową  zaś 
drugą  zmianę,  której  księżyc  zdaje  się  od  słońca  doznawać,  tak  uspra- 
wiedliwia: zakłada,  że  kula  księżyca  z  epicyklem  po  epicyklu  półśrod- 
kowym  krąży,  t  j.  na  pierwszym  epicyklu,  który  prawie  w  przedziale 
między  złączeniem  lub  przeciwległością  a  kwadrami  staje,  przydaje  drugi 


Digitized  by 


Google 


112 


mały  epicykl,  kulę  księżyca  unoszący;  i  okazuje  że  stosunek  średni  pier- 
wszego do  drugiego  epicykla  jest  jak  1097  do  237.  Nareszcie  taka  jest 
zasada  biegów.  Droga  kołowa  pochyła  jak  wprzódy  otrzymuje  swój  rodzaj 
biegu,  wyjąwszy  że  bieg  ten  do  gwiazd  stałych  się  odnosi.  Koło  prowa- 
dzące a  razem  spółśrodkowe  jednostajnie  i  równo  bieg  odbywa  około 
swego  środka  (t.  j.  ziemi),  podobnież  jednostajnie  i  równo  odchodząc  od 
linii  średniego  biegu  słońca.  Epicykl  pierwszy  około  swego  środka  jedno- 
stajnie, drugiego  zaś  małego  epicykla  środek,  w  górnej  stronie  kierun- 
kiem wstecznym,  a  w  dolnej  kierunkiem  postępowym  przenosząc  się,  bieg 
odbywa.  Zaczyna  zaś  ten  bieg  rachować  od  p.  odziemnego  prawdziwego, 
ponieważ  na  górnym  łuku  pierwszego  epicykla,  linia  ze  środka  ziemi 
przez  środek  tegoż  epicykla  do  okręgu  przedłużona  pokazuje,  że  bieg 
jest  równy  i  jednostajny.  Księżyc  zaś  na  obwodzie  małego  drugiego  epi- 
cykla także  jednostajnie  i  równo  bieg  odbywa,  od  p.  odziemnego  pra- 
wdziwego małego  epicykla  odstępując,  co  widocznie  wskazuje  linia  idąca 
od  środka  pierwszego  epicykla,  przez  środek  drugiego,  na  jego  obwodzie. 
Tego  biegu  takie  jest  prawidło,  że  księżyc  na  tym  małym  swoim  epicy- 
klu,  dwa  razy  obiega  w  ciągu  jednego  peryodu  na  kole  prowadzącem; 
przez  co  wszakże  księżyc  w  każdem  złączeniu  i  przeciwległości  znajduje 
się  w  p.  przyziemnym  małego  epicykla,  a  w  kwadrach  w  p.  odziemnym 
tegoż.  Ten  jest  układ  czyli  zasada,  za  pomocą  którój  P.  Nauczyciel  wszel- 
kie poprzednio  wymienione  niestosowności  usuwa,  i  czyni  zadosyć  wszel- 
kim pokornym  biegom,  o  czem  także  z  jego  tablic  przekonać  się  można. 
Jak  zatem  widzisz,  uczony  P.  Schonerze,  że  już  dla  księżyca  nie 
potrzebujemy  koła  równającego,  mając  teoryą  doświadczeniu  i  wszystkim 
postrzeżeniom  odpowiadającą,  tak  samo  i  w  innych  planetach,  koła  ró- 
wnające usuwa,  przyjmując  dla  każdego  z  trzech  wyższych,  jeden  tylko 
epicykl  i  jedno  koło  mimośrodowe,  z  których  każde  około  własnego  śro- 
dka jednostajnie  obrót  odbywa,  a  planeta  podobnie  równe  obroty  od- 
bywa na  epicyklu  wraz  z  kołem  mimośrodowem.  Wenusowi  zaś  i  Merku- 
remu daje  dwa  koła  mimośrodowe.  Że  planety  kierunkowe,  stojące,  wste- 
czne, bliższe  i  dalsze  względem  ziemi  i  t  p.  w  każdym  roku  widzimy, 
może  to  według  niego  sprawić  jeszcze  inny  prócz  wyżej  nadmienionych, 
jednostajny  bieg  kuli  ziemskiej,  który  na  tern  zależy,  iż  słońce  środek 
wszechświata  zajmuje,  ziemia  zaś  w  miejsce  słońca  krąży  po  kole  mimo- 
środowem, które  się  podobało  nazwać  drogą  wielką.  I  zaiste,  coś  Boskie- 
go jest  w  tem,  że  od  biegów  jednostajnych  i  równych  jednej  kuli  ziem- 
skiej, stała  zasada  biegów  ciał  niebieskich  zależeć  musi.  Najprzód  zaś 
do  przypuszczenia,  że  największa  część  biegów  pozornych  na  niebie  może 
się  wytłumaczyć  albo  przynajmniej  dogodnie  da  się  usprawiedliwić  ru- 
chem ziemi,  doprowadziło  go  nie  wątpliwie  (jak  to  słyszałeś)  poprzedza- 
nie punktów  równonocnych  i  zmiana  pochyłości  ekliptyki. 


Digitized  by 


Google 


11S 


Bowtóre:  że  to  samo  ubywanie  mimośrodu  słońca,  w  równym  sto- 
snkn  i  proporcyonalnie  w  mimośrodach  innych  planet  daje  się  postrze- 

Potem  się  wy&ge,  iż  planety  mają  środki  swoich  dróg  w  słońcu, 
jiko  w  Środka  wszechświata.  Że  tak  samo  pojmowali  w  najodleglejszych 
czasach  starożytni,  (zamilczając  Htagorejczyków),  nawet  z  tego  dostatecznie 
pokazuje  się,  co  Pliniusz  idąc  w  tern  niewątpliwie  za  nąjlepszemi  pisa- 
mmi,  mówi:  iż  Wenus  i  Merkury  dlatego  nie  dalej  od  słońca  jak  do 
pewnych  i  oznaczonych  granic  odstępują,  że  drogi  tych  planet  mają  ab- 
sydy ku  słońcu  obrócone;  ztąd  wypadało,  aby  także  i  bieg  średni  słońca 
im  odpowiadał. 

Gdy  zaś  mówi,  że  biegu  Marsa  dojść  nie  można  i  że  gdy  oprócz 
innych  trudności  w  poprawie  jego  biegu  nie  można  wątpić,  iżby  niekiedy 
większej  różnicy  w  postaci  podlegał,  aniżeli  samo  słońce,  zdaje  się  niepo- 
dobieństwem, aby  ziemia  środek  świata  zajmowała.  A  chociażby  nietru- 
dno było  wyprowadzić  to,  z  rannego  względem  nas  lub  wieczornego 
wschodu  Saturna  i  Jowisza,  jednak  w  różnicy  wschodów  Marsa  głównie 
i  najbardziej  się  to  postrzeżenie  wykazuje.  Że  bowiem  Mars  bardzo 
ma  słabe  światło,  nietyle  jak  Wenus  i  Jowisz  wzrok  w  błąd  wprowadza 
i  stosownie  de  odległości  od  ziemi  zmianę  wielkości  przedstawia.  Ztąd 
gdy  Mars  przy  wieczornym  wschodzie,  zdaje  się  wielkością  Jowiszowi 
tak  dorównywać  iż  tylko  czerwonawym  blaskiem  od  niego  się  różni; 
w  chwili  zaś  pokazywania  się  i  znikania,  zaledwo  go  od  gwiazd  drugiej 
wielkości  odróżnić  można;  wypada,  że  w  czasie  wschodu  wieczornego 
najbardziej  do  ziemi  się  zbliża:  przeciwnie  zaś  przy  rannem  wschodzie, 
najbardziej  się  od  niej  oddala,  co  zaiste  z  przyczyny  epicykla  w  żaden 
sposób  nastąpić  nie  może.  Jasną  więc  jest  rzeczą,  że  dla  ustalenia 
biegów  Marsa  i  innych  planet,  należj  ziemi  inne  miejsce  naznaczyć. 

Poczwarte:  P.  Nauczyciel  uważał  że  już  tej  przyczyny  jest  dosyć, 
iż  co  najbardziej  biegowi  kołowemu  jest  właściwe  wszystkie  obroty  ciał, 
na  kołach  odbywają  się  w  przestrzeni  równo  i  jednostajnie  około  wła- 
snych, a  nie  około  obcych  środków. 

Popiąte:  gdy  niemniej  matematykom  jak  lekarzom  przyjąć  należy, 
co  często  Galenus  przypomina:  Me  należy  przyrody  naciągać:  I  tak 
jest  Stwórca  nasz  mądry,  że  niejeden  ma  posyłek  z  każdego  dzieła  swego, 
lecz  dwa,  trzy,  a  często  i  toięcąj;  dlatego  gdy  widzieliśmy  że  tym  jedy- 
nym biegiem  ziemi  staje  się  zadosyć  prawie  niezliczonym  biegom  pozor- 
lym,  nie  przypisywalibyśmy  Bogu,  Twórcy  przyrody,  tego  przemysłu,  jaki 
widzimy  u  zwyczajnych  zegarmistrzów^  którzy  jak  najusilniej  unikają, 
aby  żadnego  kółka  do  narzędzia  nie  wprawiać,  któreby  było  albo  zby- 
tecsnem,  albo  ktfoegoby  miejsce  inne  w  zmienionem  nieco  położeniu  do- 

¥$jpm'mMjma  f.  L  8 


Digitized  by 


Google 


114 


godniej  zastępowało.  Cóźby  P.  Nauczyciela  powodowało,  żeby  jako  ma- 
tematyk, stosownej  teoryi  biegu  kuli  ziemskiej  nie  ustanowił,  gdy  wi- 
dział, że  przyjąwszy  taką  zasadę  do  ustalania  prawdziwej  nauki  o  cia- 
łach niebieskich,  wystarcza  dla  nas  tylko  ósma  sfera  nieruchoma,  a  słońce 
spoczywające  w  środku  wszech  świata;  w  biegach  zaś  innych  planet,  koła 
epicyklowe  albo  mimośrodowe,  lub  epicykle  na  epicyklach. 

Do  tego  przydajemy,  źe  bieg  ziemi  na  jej  drodze  dostarcza  dowodów 
dla  wszystkich  planet,  wyjąwszy  dla  księżyca,  któryto  bieg  sam  jeden 
zdaje  się  być  przyczyną  wszelkiej  zmienności  biegu,  jaka  się  okazuje 
w  trzech  wyższych  planetach  odleglejszych  od  słońca,  w  Wenusie  i  Mer- 
kurym przy  słońcu ;  nareszcie  bieg  ten  sprawia  że  każda  planeta  poprze- 
staje na  jednej  przynajmniej  zmianie  w  szerokości  drogi  planety,  bieg  za- 
tem planet  również  tych  zasad  wymaga. 

Po  szóste  i  nakoniec,  to  najbardziej  P.  dra  Nauczyciela  mego 
skłoniło,  że  widział  iż  główną  przyczyną  wszelkiej  niepewności  w  astro- 
nomii jest:  źe  mistrzowie  tej  nauki,  (co  z  przeproszeniem  boskiego  Pto- 
lemeusza, ojca  astronomii  chcę  powiedzieć),  swoje  teorye  i  sposoby  po- 
prawienia biegów  ciał  niebieskich,  niedosyć  ściśle  odnosili  do  owego  pra- 
widła, które  ostrzega,  że  następstwo  i  bieg  ciał  niebieskich  w  najdosko- 
nalszym porządku  zostają.  A  lubo  oddajemy  im  jak  należy  cześć  winną, 
jednak  zaiste  należało  życzyć,  aby  w  oznaczeniu  zgodności  biegów,  naśla- 
dowali byli  muzyków,  którzy  na  jednej  strunie  juźto  wytężonej,  już  zwol- 
nionej, dźwięki  wszystkich  innych  tak  długo  z  największem  staraniem 
i  pilnością  urządzają  i  przystosowują,  dopóki  wszystkie  razem  pożądanej 
nie  wydadzą  harmonii  i  na  żadnej  nie  postrzega  się  nic  niezgodnego. 
O  Albatenim  nawiasowo  powiem,  że  gdyby  on  w  dziele  swojem  tego  pra- 
widła się  domyślił,  niewątpliwie  i  dziś  mielibyśmy  pewniejsze  prawidło 
wszystkich  biegów.  Jest  bowiem  igeczą  prawdopodobną,  że  Alfonsyanie 
najwięcej  z  niego  czerpali,  i  gdyby  to  (jeżeli  prawdę  wyznać  mamy),  zanied- 
banem  było,  lękaćby  się  kiedyś  należało  upadku  całej  astronomii.  W  po- 
spolicie przyjętych  zasadach  astronomii,  można  było  wprawdzie  dostrzegać, 
że  wszystkie  pozorne  biegi  niebieskie  kierują  się  podług  biegu  średniego 
słońca,  i  że  cała  ich  zgodność  powstaje  i  utrzymuje  się  stosownie  do 
zarządu  tej  gwiazdy.  Ztąd  i  starożytni  słońce  nazywali  prmcodnikiem> 
t  j.  rządcą  przyrody  i  królem.  Lecz  w  jaki  sposób  ten  zarząd  sprawo- 
wało? czy  tak  jak  Bóg  całym  tym  wszechświatem  rządzi?  jak  to  pięknie 
Arystoteles  o  świecie  maluje :  czyby  zaś  słońce  całe  niebo  tylokrotnie  prze- 
biegając i  w  żadnem  miejscu  nie  spoczywając  wykonywało  zarząd  Boga 
w  przyrodzie,  zdaje  się  że  jeszcze  tego  zupełnie  nie  wyjaśniono  i  nie  roz- 
wiązano. Któreby  ztó  z  tych  zdań  raczej  przyjąć  należało,  geometrom 
i  filozofom  (którzy  z  matematyką  są  obeznani)  zostawiam  rozwiązanie; 


Digitized  by 


Google 


11S 


ponieważ  w  ocenieniu  i  zasądzeniu  tego  rodzaju  sporów,  sąd  wydawać 
należy  nie  z  poklaskiwanych  domysłów,  lecz  podług  praw  matematycznych 
(t  których  sądzie  sprawa  ta  się  toczy).  Pierwszy  sposób  rządzenia  jest 
rinucony,  drugi  przyjęty.  Pan  zaś  doktor,  Nauczyciel  mój,  potępiony 
sposób  zarządu  słońca  w  przyrodzie  przywrócić  postanowił,  taić  jednak 
tby  przyjętemu  i  stwierdzonemu  zdaniu  także  swoje  miejsce  zostawić; 
widri  bowiem  że  w  sprawach  ludzkich  niemasz  potrzeby,  aby  sam  rządca 
do  każdego  z  osobna  miasta  przyjeżdżał,  gdzieby  władzę  od  Boga  sobie 
nadaną  sprawował:  ani  serce  do  głowy  albo  do  nóg  i  do  innych  części 
cak  dla  utrzymania  zwierzęcia  przechodzi,  lecz  za  pomocą  innych  narzę* 
da,  od  Boga  do  tego  celu  przeznaczonych  czynności  się  odbywają. 

Następnie  gdy  ustanowił,  że  bieg  średni  słońca,  takim  biegiem 
być  powinien,  któryby  nietylko  w  wyobraźni  istniał,  jak  w  innych  plane- 
tach, lecz  miał  przyczynę  sam  w  sobie,  gdy  on  nąjprawdziwej  zdawał  się 
być  grającym  mxem  i  rej  wodzącym,  wypadło  że  zdanie  swoje,  jako 
pewne  i  od  prawdy  nieodstępujące  utwierdził;  sądził  bowiem  że  ze  swoich 
założeń  można  geometrycznie  wyciągnąć  i  dowieść  przyczynę  sprawującą 
średni  bieg  słońca,  dlaczego  bieg  ten  średni  słońca  we  wszystkich  biegach 
innych  planet  i  pozornych  zjawiskach  statecznym  sposobem,  jak  się 
w  każdej  pokazuje,  koniecznieby  postrzegano;  a  ztąd  przyjąwszy  bieg 
ziemi  na  kole  mimośrodowem,  na  pogotowiu  przedstawia  się  pewna  nauka 
oał  niebieskich,  w  której  nic  zmienić  nie  można  bez  wprowadzenia  pa 
nowo  razem  całego  układu,  jak  przystało,  w  przynależne  związki.  Takiego 
zarządu  słońca  w  przyrodzie,  gdy  ze  zwyczajnych  naszych  teoryj  ani  do- 
myślić się  nawet  nie  mogliśmy,  i  wielu  starożytnych,  pochwałami  słońca, 
jakby  poetyckiemi  utworami  pogardzaliśmy,  przeto  widzisz  jakie  wypadało 
po  założeniach  takowych,  przyjąć  P.  Nauczycielowi  zasady,  dla  wytłuma- 
czenia biegów. 

Przerywam  myśli  twoje,  znakomity  mężu,  widzę  bowiem,  że  gdy 
słyszysz  o  przyczynach  odmian  zaprowadzić  się  mających  w  teoryach  astro- 
nomii, przez  P.  Nauczyciela  mojego,  wyborną  nauką  i  z  niezmierną  pracą 
wyśledzonych,  sam  z  sobą  rozmyślasz,  jakby  nareszcie  była  na  przyszłość 
stosowna  teorya  zasad  odradzającej  się  astronomii  Ten  zaś  rodzaj  ludzi, 
którzy  wszystkie  razem  gwiazdy  według  swego  widzimisię,  jakby  skrępo- 
wane więzami,  po  powietrzu  dokoła  oprowadzać  usiłują,  bardziej  polito- 
wania niż  pogardy  jest  godny,  co  i  ty  z  innymi  gruntownymi  matematy- 
kami i  wszystkiemi  zacnemi  ludźmi  potwierdzisz.  Gdy  zaś  wiesz  jakie 
miejsce  zajmują  założenia  czyli  teorye  astronomów,  i  o  ile  różni  się  ma- 
tematyk od  fizyka,  pojmuję,  że  nieinaczej  i  ty  utrzymujesz,  do  czego  po- 
strzeżenia  i  świadectwa  samego  nieba  prowadzą,  i  przywracają  nadzieję 
te  wszelka  trudność  cierpliwością  pod  sterem  Boga,  przy  pomocy  matema- 


Digitized  by 


Google 


116 


tyki  i  niezmordowanej  pracy,  przezwyciężona  zostanie.  Ztąd,  gdyby  kto 
przedsięwziął  rozważać  najwyższy  i  główny  cel  astronomii  razem  ze  mną, 
wdzięczen  będzie  P.  doktorowi  Nauczycielowi  memu,  i  pomyśli  że  i  do 
niego  stosuje  się  owo  zdanie  Arystotelesa:  a  więc  najpewniejsze  prawdy 
kiedy  kto  wynajdzie,  tedy  wdzięczność  mieć  potrzeba  wynalazcom.  A  gdy 
nas  Arystoteles  swoim  własnym  i  Kalippa  przykładem  utwierdza,  że  do  na- 
znaczenia przyczyn  zjawiskom,  astronomią  w  miarę  tego  jakby  się  różne 
biegi  nastręczały,  odnawiać  należy;  anibym  się  spodziewał  ażeby  Awer- 
roes,  niedość  pobłażliwy  Arystarch  dla  Ptolemeusza,  byle  tylko  na  fizy- 
ologią  nieuprzedzonem  chciał  poglądać  okiem,  miał  cierpko  przyjąć  teo- 
rye  P.  Nauczyciela.  Daleki  nawet  jestem  od  uważania.  Ptolemeusza  za 
tak  przywiązanego  i  poprzysięgłego  na  swoje  teorye,  iż  gdyby  mu  dozwo- 
lono wrócić  do  życia,  gdzieby  do  odbudowania  gruntownej  nauki  o  cia- 
łach niebieskich,  królewską  drogę  gruzami  tylu  wieków  zawaloną  i  nie- 
dostępną znalazł,  nic  szukałby  innej  drogi  po  lądach  i  morzach,  gdyby 
przez  powietrze  i  przez  otwarte  Niebo  do  upragnionego  celu  udawać  się 
nie  było  wolno.  Albowiem  cóż  innego  mógłbym  powiedzieć  o  tym  który 
wyrzekł:  Rzeczy  bez  dowodu  przypuszczone,  gdy  całkiem  zgodne  ze  zja- 
wiskami si§  oka&ą,  bez  drogi  pewnej  i  postrzeleń  tcynalezionemi  być 
nie  mogą,  chociażby  trudny  do  wyłożenia  byt  sposób  ich  wybadania  \ 
albowiem  zupełnie  piertoszych  początków,  albo  ładna,  albo  z  natury  swo- 
jej, niepodobna  do  wytłumaczenia  jest  przyczyna.  Jak  zaś  skromnie 
i  roztropnie  Arystoteles  o  nauce  biegu  ciał  niebieskich  mówi,  w  wielu 
miejscach  w  jego  dziełach  napotkać  można.  Gdzieindziej  rzekł:  Obowią- 
zkiem jest  liczonego  pilnie  szukać  wszelkiego  rodzaju  zasady  na  której 
natura  rzeczy  polega.  Gdy  zaś  tak  w  fizycznych  jak  i  astronomicznych 
dochodzeniach  od  skutków  i  postrzeżeń  po  największej  części,  postępuje 
się  do  zasad,  ja  zaiste  uważam  że  Arystoteles  po  usłyszeniu  zasad  no- 
wych teoryj,  skoroby  pilnie  roztrząsnął  rozprawy  o  ciele  ciężkiem,  lek- 
kiem,  o  biegu  kołowym,  o  ruchu  i  spoczynku  ziemi,  niewątpliwie  otwar- 
cieby  wyznał,  czego  w  tych  przedmiotach  dowiódł,  a  co,  jako  zasadę  bez 
dowodzenia  założył ;  sądziłbym  przeto,  iżby  i  P.  doktorowi  Nauczycielowi 
memu  przyświadczył,  gdy  snąć  wiadomo,  jak  powiadają,  iż  Platon  bar- 
dzo trafnie  powiedział:  ze  Arystoteles  jest  filozofem  prawdy;  przeciwnie, 
gdyby  jakiemi  przykremi  słowy  miał  wybuchnąć,  inaczej  zaś  sobie  wy- 
tłumaczyć nie  mogę,  ażeby  stanu  tej  najpiękniejszej  części  filozofii  temi 
słowy  głośno  nie  miał  opłakiwać,  bardzo  mądrze  Platon  powiedział,  ie 
geometrowie  i  ci  którzy  za  nimi  postępują,  marzą  o  tern  co  jest;  o  tętn 
zaś  czego  widzieć  nie  mogą,  dopóki  przypuszczeń  używają,  rzecz  nietknię- 
tą zostawiają,  nie  mogąc  jej  przyczyny  naznaczyć,  i  przydał:  że  nieśmier- 
telnym bogom  wielką  udzięczność  mieć  potrzeba,  i&  znamy  prawdziwą 
przyczynę  zjawisk. 


Digitized  by 


Google 


117 


Lecz  istotnie,  gdy  rzeczy  te  nietyle  do  tego  mieysca  należą,  ile  ra- 
tną  do  jakiejś  innej  rozprawy,  przeto  zasady  P.  Nauczyciela  mego,  o  któ- 
rych jeszcze  nie  mówiłem,  chętnie  będę  wykładał  porządkiem,  ażeby 
i  temu  co  się  już  wyżej  powiedziało,  nieco  światła  przydać.  Arystoteles 
rzekł,  że  nąjpnmdzi  wszem  jest  to,  co  jest  przyczyną  prawdziwości  na- 
stępstw. Tak  gdy  P.  Nauczyciel  mój  przedsięwziął  takie  zasady  przyjąć, 
któreby  przyczyny  potwierdzające  swą  prawdziwość  zawierały  w  postrze- 
leniach wieków  ubiegłych,  i  któreby  według  tego  jak  się  spodziewać  na- 
letało,  były  przyczynami,  aby  na  potem  wszystkie  astronomiczne  przepo- 
wiednie zjawisk  za  prawdziwe  uważać  można,  najprzód  pokonawszy  nie 
ladąjakie  trudy,  uznał,  że  sferę  gwiazd,  którą  zwykle  ósmą  zowiemy,  dla- 
tego Bóg  otworzył,  aby  była  siedliskiem,  któreby  w  swoich  objęciach  całą 
przyrodę  ogarniało ;  z  tej  przyczyny  uczynił  ją  miejscem  stałem  i  nieru- 
chomem  wszechświata.  A  ponieważ  nie  postrzegamy  biegu  tylko  w  od- 
niesieniu do  czegoś  stałego,  jako  żeglarze  na  morzu,  którym  już  więcej 
żadne  nie  pokazują  się  lądy,  tylko  zewsząd  niebo  i  morze,  podczas  spo- 
kojnego morza,  żadnego  ruchu  okrętu  nie  czują,  chociaż  pędzą  z  tak  wielką 
szybkością  iż  nawet  w  jednej  godzinie  kilka  wielkich  mil  przebiegają; 
dlatego  Bóg  zapewne  ze  względu  na  nas,  tę  sferę  tylu  kulkami  gwiazdo- 
wemi  przyozdobił,  ażebyśmy  przy  nich,  jako  w  miejscu  utkwionych,  poło- 
żenia  i  biegi  innych  kul  i  planet  nią  objętych  uważali. 

Potem,  co  się  zaiste  z  tamtemi  zgadza,  Bóg  w  środku  tej  widowni 
słońce,  jako  swego  w  przyrodzie  rządcę  i  króla  wszechświata,  bozkim 
jaśniejącego  majestatem,  umieścił. 

Aby  podług  jego  miary  Bogowie  poruszali  się  a  świat  otrzymywał 
frmoa  i  przepisane  zaclwwytoat  ustawy. 

Drogi  zaś  innych  planet  w  ten  sposób  są  rozłożone:  pierwsze  miej- 
sce pod  rozłożystością  czyli  sferą  gwiazd,  otrzymała  droga  Saturna,  we- 
wnątrz której  mieści  się  droga  Jowisza,  a  potem  Marsa;  słońce  zaś,  droga 
Merkurego,  a  następnie  Wenusa  okrąża  tak,  żeby  środki  dróg  pięciu  pla- 
net  przy  słońcu  się  znajdowały.  Lecz  pomiędzy  wklęsłą  powierzchną  drogi 
Marsa,  a  wypukłą  Wenusa,  dość  obszerna  pozostaje  przestrzeń;  w  niej 
kola  ziemska  z  przyległymi  jej  żywiołami,  okrążana  drogą  księżycową, 
wielką  drogę  obejmującą  drogi  Merkurego  i  Wenusa,  tudzież  słońce  opi- 
suje, i  podobnie  jak  jedna  z  pomiędzy  planet  własnym  biegom  podlega. 

Taki  jest,  według  zdania  P.  Nauczyciela  mojego,  rozkład  wszech- 
świata; a  gdy  pilniej  rozważam,  postrzegam  że  go  należycie  pojmował 
Pfinrasz,  który  mówi:  Dochodzenie  tego  co  jest  zewnątrz  sklepienia  świata 
syfi  Nieba,  którego  obcięciem  przykryte  jest  wszystko,  ani  na  coś  zda- 
hky  się  dla  ludzi,  ani  tego  pojąc  może  rozum  ludzki,  i  przydaje:  świętą 
M  niezmierzoną  całością,  skończonością,  a  do  nieskończoności  podobną 


Digitized  by 


Google 


118 


i  t.  d.  Albowiem  jeżeli  pójdziemy  za  P.  Nauczycielem  moim,  nic  nie 
będziemy  mieli  do  zbadania,  prócz  wklęsłości  sfery  gwiazdowej,  wyjąwszy 
o  ile  pismo  Śte  chciało  nas  o  tern  nauczyć,  że  do  umieszczenia  czego- 
kolwiek zewnątrz  tej  wklęsłej  sfery,  zamknięta  będzie  droga.  Dlatego 
całą  tę  dalszą  przyrodę  jakoby  świętą,  przez  Boga  niebem  gwiaździstem 
zamkniętą  z  dziękczynieniem  podziwiać  i  rozważać  będziemy,  a  dla  któ- 
rąj  zbadania  i  poznania  wielu  sposobami,  iiiezliczonemi  narzędziami  i  da- 
rami nas  zbogacił  i  zdolnemi  uczynił;  i  zaiste  postąpimy  aż  dotąd,  do- 
kąd on  sam  chciał,  a  kusić  się  nie  będziemy  przestąpić  granic  przez 
niego  zakreślonych.  Nadto  że  niezmierny  jest  świat  i  prawdziwie  do 
nieskończoności  podobny,  nawet  pod  względem  swojej  wklęsłości,  ztąd  zaiste 
rzeczą  jest  niewątpliwą,  że  wszystkie  gwiazdy  widzimy  migotające,  wy- 
jąwszy planety,  tudzież  Saturna  który  jako  z  nich  najdalszy,  po  najwię- 
kszym krąży  kole.  Lecz  toż  samo  pokazuje  się  daleko  widoczniej  z  za- 
sad P.  Nauczyciela  przez  dowodzenia:  gdy  bowiem  droga  wielka  ziemię 
unosząca  względem  dróg  pięciu  planet  ma  stosunek  dostrzegalny,  zkąd 
zapewne  wszelka  zmiana  biegów  pozornych  planet  tłumaczy  się,  jako 
skutek  ich  położeń  względem  słońca:  i  gdy  każdy  poziom  ziemski,  dzieli 
na  dwie  równe  części  sferę  gwiazd  stałych  jako  koło  wielkie  kuli  całego 
świata;  i  dowodzi,  że  planety  na  drogach  swoich  do  gwiazd  stałych  od- 
niesione, jednostajnym  biegom  podlegają,  ztąd  jasną  jest  rzeczą,  że  sfera 
gwiazd  najbardziej  do  nieskończoności  jest  podobna,  albowiem  droga  wielka 
ziemi  do  niej  odniesiona  niknie,  i  wszelkie  zjawiska  nie  inaczej  się  oka- 
zują, tylko  jak  gdyby  ziemia  w  środku  wszechświata  spoczywała. 

Nadto,  chociaż  dziwna  i  godna  tak  Twórcy  Boga  jako  też  tych  cu- 
downych ciał  zgodność  i  związek  biegów  i  dróg,  które  na  mocy  przyję- 
tych a  powyżej  nadmienionych  zasad  utrzynuyą  się,  mniemałbym  że  ła- 
twiej dają  się  umysłem  pojąć  (dla  powinowactwa  jakie  mają  z  niebem), 
aniżeli  jakim  głosem  ludzkim  wysłowić;  podobnie  jak  w  dowodzeniach 
nietyle  słowy,  ile  raczej  doskonałemi  i  bezwzględnemi,  że  tak  powiem, 
pojęciami  o  tych  najmilszych  rzeczach,  w  umysły  nasze  wrażać  się  zwy- 
kły. Wszelako  i  w  ogólnem  rozważaniu  zasad  widzieć  można,  jak  równie 
niewysłowiona  stosowność  i  zgodność  we  wszystkiem  się  przedstawia; 
albowiem  pomimo  że  w  zwyczajnych  teoryach  nie  było  widać  żadnego 
końca  w  tworzeniu  sfer  i  dróg,  których  niezmierności  żadnym  zmysłem 
ani  rozumem  pojąć  nie  można,  nąjleniwszemi  i  najprędszemi  określano 
biegami  Inni  znowu  zakładali,  że  wszystkie  niższe  sfery,  od  najwyższej 
ruchomej,  dziennym  biegiem  są  porywane,  ale  w  wielkiej  liczbie  rozpraw, 
którą  ten  przedmiot  obudził,  nie  mogli  okazać,  jakim  sposobem  sfera 
wyższa  miałaby  prawo  do  niższej*  Inni,  jak  Eudoxus  i  ci  którzy  za  nim 
poszli,  przyznawali  właściwą  drogę  każdej  sferze,  która  biegiem  w  ka» 


Digitized  by 


Google 


119 


żdym  dniu  naturalnym  naokoło  ziemi  raz  się  miała  obracać.  Oprócz  tego 
o  Boże !  jakiż  rozbrat,  jak  wielki  spór  był  aż  dotąd,  co  do  położenia 
drogi  Wenusa  i  Merkurego,  i  jak  umieścić,  ich  należało  względem  słońca. 
Lecz  dotąd  jeszcze  zachodzi  sprzeczka,  i  któż  nie  widzi  tego,  że  o  przed- 
miot bardzo  trudny,  a  tern  samem  niepodobny  do  rostrzygnienia  kiedy- 
kolwiek, przez  przyjęcie  teoryj  zwyczajnych. 

Cóźby  także  przeszkadzało,  gdyby  kto  Saturna  niżej  słońca  mieścił, 
zostawując  tymczasem  stosunek  względny  dróg  i  epicykla;  gdy  w  tychże 
teoryach  wspólny  wymiar  dróg  planetowych  jeszcze  nie  jest  tak  dowie- 
dziony, ażeby  przezeń  każda  droga  w  swojem  miejscu  geometrycznie  mogła 
być  zakreśloną?  Że  tu  zamilczę  smutne  widowiska  nagany,  jakie  wy- 
mierzano dla  tej  najpiękniejszej  i  najprzyjemniejszej  części  filozofii  z  przy- 
czyny wielkości  epicykla  Wenusa,  i  że  przyjąwszy  koła  równające,  biegi 
ciał  niebieskich  około  własnych  środków  nierówne  podawano.  W  teo- 
ryach zaś  Pana  Nauczyciela,  sferę  gwiazdową  jak  mówiliśmy  za  granicę 
przyjąwszy,  każda  planeta  własnym  od  przyrody  sobie  nadanym  biegiem 
jednostajnie  postępując,  swój  peryod  kończy  i  żadnej  przemocy  nie  do- 
znaje od  drogi  wyższej,  któraby  ją  w  przeciwną  stronę  porywała.  Przy- 
dajmy, że  planety  na  drogach  większych,  powolniejszy  bieg  odbywają, 
a  bliższe  słońca  (które  mógłby  kto  powiedzieć,  że  jest  początkiem  ruchu 
i  światła)  prędzej  jak  to  przystało,  obiegi  swe  kończą.  Dlatego  Saturn 
pod  zodyakiem  prędko  na  drodze  swej  pędząc,  w  30  latach  obieg  kończy; 
Jowisz  w  12,  Mars  w  2;  środek  zaś  ziemi  na  swej  drodze  wielkość  roku 
na  sferze  gwiazd  stałych  wymierza.  Wenus  w  7£  miesiącach  przebiega, 
Merkury  zaś  swoją  najmniejszą  drogą  słońce  okrążając,  w  88  dniach 
niebo  przebiega. 

Jest  zatem  sześć  tylko  ciał  ruchomych,  okrążających  słońce,  środek 
wszechświata;  droga  wielka  unosząca  ziemię,  jest  wspólną  miarą  wszyst- 
kich dróg,  jako  to  drogi  księżyca,  tudzież  odległości  słońca  od  księżyca 
i  t  d. 

Zaiste  nad  szóstkę  któżby  wybrał  liczbę  stosowniejszą  i  godniejszą, 
albo  którąby  liczbą  łatwiej  przekonał  ludzi,  że  cały  wszechświat  na  sfery 
od  Boga  Stwórcy  i  Sprawcy  świata  jest  rozdzielony?  albowiem  ta  liczba 
w  świętych  wyroczniach  Bozkich,  równie  u  Pitagorejczyków  jak  u  innych 
filozofów  w  największem  jest  poszanowaniu.  Cóż  dla  stwarzającego  Boga 
stosowniejszem  być  mogło,  jak  ażeby  to  pierwsze  i  najdoskonalsze  dzieło, 
pierwszą  a  do  tego  najdoskonalszą  liczbą  zamknął?  oraz  ażeby  w  wyżej 
wymienionych  sześciu  ciałach  ruchomych  zachodziła  zgodność  niebieska, 
dla  któręjby  wszystkie  drogi  tym  porządkiem  po  sobie  następowały,  iżby 
żadna  przestrzeń  między  jednym  a  drugim  przedziałem  wolną  nie  pozo- 
stała, a  każda  droga  geometryą  obwarowana,  zajęła  swoje  miejsce  tak, 


Digitized  by 


Google 


120 


iż  gdybyś  którąkolwiek  z  niego  usunąć  usiłował,  cały  zaraz  układ  przez 
to  byś  zepsuł? 

Lecz  po  tych  ogólnych  uwagach  przystąpmy  do  wyliczenia  biegów 
kołowych,  które  każdej  drodze  i  ciału  do  niej  należącemu  i  na  niej  po- 
łożonemu służą.  Najprzód  zaś  mówić  będziemy  o  zasadach  biegu  Taili 
ziemskiej,  na  której  mieszkamy.  Gdy  Pan  Nauczyciel  mój,  idąc  za  Pla- 
tonem i  Pitagorejczykami,  najsławniejszymi  owego  bozkiegę  wieku  matema- 
tykami, mniemał  że  kuli  ziemskiej  do  naznaczenia  przyczyn  zjamshm> 
przyznać  należy  biegi  kołowe,  i  gdy  uważał  (co  też  i  Arystoteles  świad- 
czy), że  przyznawszy  jeden  bieg  ziemi,  i  innych  także  na  wzór  planet 
odmówić  jej  nie  można,  sądził,  iż  przyjąć  należy  że  ona  od  początku 
trzem  głównym  podlega  biegom.  Jakoż,  przyjąwszy  najprzód  ogólny  po- 
dział świata,  jak  dopiero  powiedzieliśmy,  umieścił  ziemię  wewnątrz  drogi 
księżycowej,  otoczoną  zewsząd  swemi  punktami  wierzchołkowemu  jakby 
kulkę  w  narzędziu  tckarskiem,  taką  bozką  wszechmocnością  urządzoną, 
iż  kuli  tej  obrót  od  zachodu  na  wschód  sprowadza  ludziom  dzień  i  noc, 
i  coraz  inną  stronę  świata  w  miarę  jak  się  naprzeciw  słońca  wykręca. 
Po  wtóre:  że  środek  ziemi  z  należąpemi  do  niej  żywiołami,  wraz  z  drogą 
księżycową,  na  drodze  wielkiej  o  której  nie  raz  już  wspomnieliśmy,  na 
płaszczyźnie  ekliptyki  w  kierunku  znaków  jednostajnie  naokoło  krąży. 
Po  trzecie:  że  równik  i  oś  ziemi  względem  płaszczyzny  ekliptyki  prze- 
mienne mają  nachylenie,  i  przeciwko  biegowi  środka  tak  się  pochylają, 
iż  gdziekolwiek  znajduje  się  środek  ziemi,  równik  i  bieguny  ziemskie 
z  przyczyny  takiego  nachylenia  osi  ziemskiej  i  ogromu  sfery  gwiazdowej, 
zupełnie  ku  tymże  samym  stronom  świata  zawsze  się  zwracają,  a  to  dla- 
tego, że  o  ile  środek  ziemi  na  drodze  wielkiej  biegiem  kierunkowym 
postąpi,  o  tyle  końce  osi  ziemskiej  jako  bieguny  ziemi  uważane,  prawie 
każdego  dnia  w  kierunku  wstecznym  około  osi  i  biegunów  wielkiej)  drogi 
czyli  ekliptyki,  posuwają' się,  opisując  małe  koła.  Do  tych  biegów,  gdy 
podług  zdania  Pana  Nauczyciela  mego,  przydamy  podwójne  ważenie  się 
biegunów  ziemskich,  tudzież  dwa  biegi  któremi  środek  drogi  wielkiej 
równym  i  zmiennym  biegiem  na  ekliptyce  postępuje,  oraz  to  co  wyżejj 
o  biegach  księżyca  około  środka  ziemi  powiedziałem,  otrzymamy,  uczony 
P.  Schonerze,  prawdziwą  zasadę  teoryi  całej  nauki,  którą  nowsi  uczeni 
powszechnym  ruchem  nazywają,  a  k|órą  dla  wszelkiego  rodzaju  biegów 
sfery  gwiazdowej  wyprowadzić  należy  i  naznaczyć  przyczyny  tych  zjawisk, 
jakie  pod  względem  biegów  słońca  i  księżyca  tudzież  zaćmień,  w  upły- 
nionych  2000  latach  z  pilnych  postrzeżeń  mistrzów  poznano;  to  zaś, 
o  czem  niżej  powiedzieć  wypadnie  obszerniej,  zamilczę,  t  j.,  że  bieg 
ziemi  na  wielkiej  drodze,  sprawia  pozorne  zjawiska  w  innych  pięciu  pla- 
netach. W  tak  krótkich  słowach  i  jakby  w  jednej  tylko  drodze  ziemskiej 


Digitized  by 


Google 


121 


zawiera  się  nauka  o  tak  wielkich  przedmiotach.  W  nauce  o  ruchu  po- 
wszechnym nic  zmieniać  nie  wypada,  albowiem  jaka  jest  własność  tych 
kół,  które  są  z  sobą  nąjwiększem  zboczeniem  połączone,  podług  takiejże 
wynąjdą  się  zboczenia  innych  stopni  ekliptyki,  wznoszenia  proste,  wielkość 
cieni  i  skazówek  kompasu  na  całej  kuli  ziemskiej,  długość  dni,  wznosze- 
nia pochyłe,  wschód  i  zachód  gwiazd  i  t  d.  Między  temi  jednak  a  staro- 
żytnych teoryami  ta  zachodzi  różnica,  że  w  nowych  przeciwko  prawidłu 
starożytnych,  na  kuli  gwiazdowej,  prócz  ekliptyki,  żadnego  koła  wyobra- 
źnią nie  zakreślamy.  Inne  zaś  koła,  jakieini  są:  równik,  dwa  zwrotniki, 
koła  przybiegunowc  północne  i  południowe,  poziomy,  południki  i  wszyst- 
kie inne  koła  należące  do  nauki  powszechnego  ruchu,  jako  to:  wierz- 
chołkowe, wysokości,  równoleżniki,  koła  wrębne  i  t  d.,  na  kuli  sztucznej 
ziemskiej  właściwie  się  oznaczają  i  przez  pewny  związek  do  nieba  się 
odnoszą.  Z  tych  zaś  biegów,  które  się  w  słońcu  okazują,  oprócz  pozornego 
dziennego  ruchu  około  ziemi,  wspólnego  wszystkim  gwiazdom  i  innym 
planetom,  a  który  Ptolemeusz  i  nowsi  autorowie  własnym  biegom  słońca 
przypisywali,  zachodzą  zmiany,  jakie  widzimy  w  punktach  stanowisk  słońca 
i  równonocnych  i  odsunięciach  planet  od  tychże  punktów  i  zmiany  pun- 
któw odaemnych.  Go  wszystko  przedstawia  się  oczom  naszym  nie  ina- 
czej, jak  gdyby  słońce  i  sfera  gwiazd  stałych  biegowi  podlegały.  Jakim 
zaś  sposobem  podług  pospolitego  mniemania  gwiazdy  na  wschodzie  wy- 
nurzają się  czyli  wschodzą  i  powoli  nad  poziom  się  wznoszą,  dopóki  nie 
dosięgną  południka,  od  którego  podobnym  sposobem  zniżając  się  potem, 
na  dolną  półkulę  przechodzą  i  oodzień  obroty  swoje  dzienne  odbywają, 
z  biegu  pierwszego,  który  P.  Nauczyciel  według  Platona  przyznał  ziemi, 
dosyć  jasno  się  tłumaczy. 

Że  słońce  zdaje  nam  się  w  kierunku  znaków  postępować,  i  wyobra- 
żamy sobie,  iż  tym  biegiem  ekliptykę  opisuje  i  roczny  peryod  ustanawia, 
to  przez  drugi  bieg,  który  P.  Nauczyciel  ziemi  przyznał,  dziać  się  może. 
Gdy  ziemia  na  drodze  wielkiej  znajduje  się  między  gwiazdami  Wagi 
a  Słońcem,  my  mniemając,  że  ziemia  w  miejscu  spoczywa,  sądzimy,  że 
słońce  gwiazdy  Barana  zajmiye.  Jakoż  linia  ze  środka  ziemi  przez 
słońce  do  sfery  gwiazd  przedłużona,  trafia  na  gwiazdozbiór  Barana. 
Następnie  gdy  ziemia  przejdzie  do  Niedźwiadka,  słońce  zdawać  się  bę- 
dzie dążyć  do  Byka,  i  tym  sposobem  zwierzyniec  niebieski  przebiegać, 
gdy  my  spoczywającemu  ten  bieg  przyznajemy.  A  przeto  rokiem  gwia- 
zdowym będzie  czas,  w  którym  środek  ziemi,  albo  pozornie  środek  słońca, 
do  tajże  samej  gwiazdy  powróci. 

Trzeci  bieg  ziemski  statecznie  i  kolejno  po  sobie  idące  pory  roku 
na  całej  kuli  ziemskiej  sprowadza,  przezeń  bowiem  dzieje  się,  iż  słońce 
i  inne  planety  po  kole  do  równika  nachylonem,  zdają  się  bieg  odbywać, 


Digitized  by 


Google 


122 


i  że  ten  sam  jest  stosunek  słońca  do  każdego  koła  ziemi,  jałriby  był, 
gdyby  ziemia  przez  przypuszczenie  środek  wszechświata  zajmowała,  a  pla- 
nety po  kole  pochyłem  krążyły.  Jakoż,  ponieważ  płaszczyzna  równika 
z  przyczyny  ruchu  swoich  biegunów,  jak  powiedziano,  względnie  do  słońca, 
nachyla  się  i  zbacza,  czyli  jak  Grecy  mówią  nagina  etę  i  nachyla, 
w  tychże  samych  prawie  punktach  ekliptyki  toż  samo  wraca  zboczenie 
równika  od  ekliptyki  i  bieguny  obrotu  dziennego  jakby  w  temże  samem 
położeniu  względem  sfery  gwiazdowej  zostają.  Następnie  w  największych 
zboczeniach  równika  od  płaszczyzny  ekliptyki  ku  słońcu,  linia  od  środka 
słońca  do  środka  ziemi  idąca,  przecięciem  ostrokręgowem  w  ruchu  dzien- 
nym kulę  ziemską  przecina  i  zwrotniki  zakreśla.  Nadto,  gdy  płaszczy- 
zna równika  od  płaszczyzny  ekliptyki  ku  słońcu  najbardziej  się  nachyla, 
na  całej  ziemi  przypada  równonoc,  ponieważ  kula  ziemska  przez  wspo- 
mnioną  linią  w  równonocy  na  dwie  półkule  jest  dzieloną.  Inne  zaś  koła 
dzienne  równoległe  na  ziemi  kreślą  się  według  tego  jak  nachylenia  albo 
zboczenia  (że  użyję  słów  Ptolemeusza,  przez  nachylani*  i  naginanie) 
równika  ku  słońcu  z  sobą  się  zbiegają.  Koła  zaś  przybiegunowe  pół- 
nocne i  południowe,  przez  punkta  dotknięć  poziomów  z  ekliptyką  są  za- 
kreślane. Lecz  koła  biegunowe  P.  Nauczyciela  równo  oddalone  od  bie- 
guna ekliptyki,  około  biegunów  równika  są  kreślone.  Koło  zaś  wielkie 
kuli  ziemskiej,  przechodzące  przez  bieguny  równika  i  wzmiankowane  bie- 
guny ekliptyki,  będzie  kołem  wrębnem  (kolurem)  stanowisk  słońca, 
a  drugie  koło  w  biegunach  równika  pod  kątami  prostemi  przecinające 
pierwsze,  będzie  kołem  wrębnem  równonocnem.  W  ten  sposób  wysta- 
wiamy sobie  dla  każdego  miejsca  właściwe  koła,  albo  też  inne  na  ziemi 
nakreślone,  które  potem  przenoszą  się  do  sfery  nieba. 

Gdy  na  mocy  postrzeżeń  kula  ziemska  po  kole  mimośrodowem 
krążyć  będzie,  a  słońce  w  środku  wszechświata  spocznie,  i  gdy  w  zwy- 
czajnych teoryach  środek  koła  mimośrodowego  między  środkiem  wszech- 
świata, to  jest  ziemi  a  gwiazdami  Bliźniąt  w  naszym  wieku  przypadał, 
tak  przeciwnie  w  teoryach  Pana  Nauczyciela  środek  drogi  wielkiej,  na 
początku  naszego  opowiadania  brany  za  środek  koła  mimośrodowego; 
między  słońcem,  to  jest  podług  Pana  Nauczyciela  środkiem  wszechświata, 
a  gwiazdami  Strzelca  przypada,  i  gdy  średnica  drogi  wielkiej  przez  śro- 
dek ziemi  przechodząc,  linią  średniego  biegu  słońca  przedstawia,  a  Unia 
przez  środek  ziemi  i  słońca  na  ekliptyce  prowadzona,  prawdziwe  miejsce 
słońca  wyznacza,  przeto  pojmujemy  dlaczego  mniemano,  że  słońce  podług 
wykładu  Ptolemeusza  i  nowszych  astronomów  niejednostajnie  na  ekliptyce 
bieg  odbywa,  tudzież  jakim  sposobem  dochodzi  się  geometrycznie  kąta 
różnicowego  względem  biegu  średniego,  i  dlaczego  gdy  ziemia  znajduje 
się  w  najdalszym  punkcie  drogi  wielkiej,   sądzimy  że  słońce  na  drodze 


Digitized  by  VjOOQ16 


123 


mimośrodowej  punkt  odziemny  zajmuje;  a  przeciwnie  gdy  ziemia  bawi 
w  punkcie  najbliższym,  dla  czego  słońce  widziane  jest  w  punkcie  przy- 
ziemnym. 

Lecz  jakim  sposobem  gwiazdy  stałe  zdają  się  odsuwać  od  punktów 
równonocnych  i  stanowisk,  a  największą  pochyłość  słońca  odmieniać  i  t  d., 
co  na  początku  opowiadania  z  księgi  III  P.  Nauczyciela  przytoczyłem, 
doszedł  P.  Nauczyciel,  że  to  od  ruchu  zboczenia,  który  w  ogóle  przed- 
stawiliśmy, i  od  dwóch  kołysań  razem  odbywających  się  zależy.  Na  kole 
wielkiem  od  biegunów  ekliptyki,  jak  niedawno  wprzódy  powiedziano, 
w  równej  odległości  z  obu  stron  odlicza  się  po  23  stop.  40  min.,  i  tam 
znaczą  się  dwa  punkta,  któreby  bieguny  równika  średniego  przedstawiały, 
tudzież  stosownie  kreślą  dwa  koła  wrębne  stanowisk  i  równonocy  śre- 
dnich. Koła  te  zaiste  jedynie  dla  nauki  wyobrażamy  sobie  i  kreślimy 
na  globie  kulę  ziemską  obejmującym  którejby  trzeci  ruch  jednostajny, 
ziemi  przyznany  odpowiadał.  Ody  środek  ziemi  znajduje  się  między 
słońcem  a  gwiazdami  Panny,  równik  średni  ku  słońcu  niech  się  nagina 
czyli  pochyla,  linia  zaś  prawdziwego  miejsca  słońca  w  kierunku  wspól- 
nego przecięcia  płaszczyzny  ekliptyki  z  równikiem  średnim  i  kołem  wrę- 
bnem  równonocnem  średniem,  niech  tak  przechodzi,  iżby  odpowiadała 
równonocy  wiosennej  średniej  i  razem  prawdziwej,  gdzie  jak  z  następnych 
uwag  jasno  się  pokaże,  zasada  biegów  wymaga,  iż  gdy  od  tego  miejsca 
środek  ziemi  jednostajnym  biegiem  względnie  gwiazd  stałych  codzień 
o  59*  8"  11'"  posunie  się,  punkt  średni  wiosenny  o  tyleż  kierunkiem 
wstecznym  przeciw  ziemi  postąpi,  i  nieco  prędszym  ruchem  idąc,  prawie 
o  8'"  kąt  większy  opisze.  Ta  jest  przyczyna  dla  której,  jak  poprzednio 
powiedzieliśmy,  ruch  zboczenia  prawie  równy  jest  biegowi  środka  ziemi 
względnie  gwiazd  stałych.  Lecz  z  rosnącym  potem  kątem,  który  się  mie- 
rzy od  punktu  równonocy  wiosennej  średniej  ku  środkowi  ziemi  (według 
podanego  prawidła),  pierwej  nim  środek  ziemi  powróci  do  miejsca  ekli- 
ptyki z  którego  wyszedł,  linia  prawdziwego  miejsca  słońca  trafi  na  punkt 
równonocny  średniej,  a  gwiazdy  będą  się  nam  zdawały  postępować  śre- 
dnim czyli  równym  biegiem  kierunkowym  podług  wielkości  poprzedzania; 
któreto  poprzedzanie,  jak  na  początku  powiedziałem,  w  jednym  roku 
egipskim  wynosi  50"  blisko,  a  w  25816  latach  egipskich  cały  peryod 
kończy.  Widzimy  zatem  co  jest  równonoc  średnia  a  co  poprzedzanie 
średnie,  i  jak  takowe  jakby  ułożeniem  sztucznem  oczom  przedstawić 
można. 

O  kołysaniach.  Niech  będzie  linia  prosta  oznaczona  a  b,  na  przy- 
kład 24  min.,  podzielmy  ją  w  p.  d  na  dwie  równe  części,  potem  jedne 
nóżkę  cyrkla  w  pun.  d  ustawiwszy,  drugą  promieniem  d  c,  równym  6  min. 
(t  j.  \  średnicy)  zakreślmy  koło  c  e  i  zróbmy  tej  samej  wielkości  z  in- 


Digitized  by 


Google 


124 


nego  materyału  (że  tak  powiem)  dwa  kółka,  i  ustawmy  je  tak,  aby  jedno 
na  okręgu  drugiego  przypadało,  po  którymby  się  wolno  około  6wego 
środka  obracać  mogło.  Kółko,  które  drugie  na  obwodzie  nosi,  nazwijmy 
pierwszem,  a  jego  środek  na  linii  a  b  w  punkcie  d  utwierdźmy.  Środek 
drugiego  kółka  f,  na  obwodzie  pierwszego  kółka  położywszy,  obierzmy 
na  jego  okręgu  punkt  dowolny  h.  Jeżeli  p.  h  drugiego  kółka  zejdzie 
się  z  p.  a,  t.  j.  końcem  linii  danej,  środek  f  zajdzie  się  z  punktem  c 
tejże  linii,  i  w  równym  czasie  p.  a  około  środka  0  opisze  kąt  dwa  razy 
większy  od  kąta  opisanego  punktem  f  około  środka  d  w  kierunku  prze- 
ciwnym; z  czego  wypada  że  punkt  »  po  linii  ab,  w  jednym  obrocie  pier- 
wszego kółka  dwa  razy  się  przesunął  a  drugie  kółko  dwa  razy  obiegło. 
Ponieważ  zaś  takiem  kreśleniem  linii  prostej  za  pomocą  dwóch  biegów 
kołowych  złożonych,  punkt  u  a  przy  końcach  a  i  b  nąjpowolniąj  się 
posuwa,  w  środku  zaś  przy  d  prędzej;  przeto  Panu  Nauczycielowi  podo- 
bało się  bieg  takowy  punktu  h  po  linii  a  ?,  nazwać  kołysaniem,  gdyż 
ruch  takowy  .odbywa  się  na  podobieństwo  ciał  wiszących  w  powietrzu. 
Ruch  ten  nazywa  się  ruchem  po  średnicy,  albowiem  wystawiwszy  sobie 

koło,  któregoby  p.  d  był  środ- 
kiem, a  linia  a  b  średnicą,  z  na- 
uki cięciw  wypada:  że  z  ruchu 
złożonego  p.  h  po  tejże  średni- 
cy ab,  powstaje  oh  połowa 
cięciwy  podwojonego  łuku  ga 
przecinająca  średnicę  w  p.  u; 
ztąd  podług  odcinka  a  h  układa 
się  tablica  równań.  Ruch  pierw- 
szego kółka  około  p.  b*  Nau- 
czyciel mój  nazywa  anomalią, 
albowiem  za  pomocą  niej  po- 
znaje się  równanie.  Jakoż  p.  r 
U  j.  środek  drugiego  kółka,  od- 
chodząc od  p.  c  w  lewą  stronę 
na  obwodzie  pierwszego,  niech 
opisze  kąt  cdf  np.  30°,  gdzie  na  obwodzie  koła  ab  linia  dfg  ze 
środka  d  poprowadzona  odetnie  łuk  a  g  tyleż  stopni  zawierający  co  i  łuk 
cf  pierwszego  kółka.  A  że  punkt  h  drugiego  kółka  posunął  się  od  0 
w  prawą  stronę  w  stosunku  podwójnym,  przeto  poprowadziwszy  Unią 
prostą  g  h,  wypada,  że  ta  jest  połową  cięciwy  podwojonego  łuku  a  g, 
a  h  d  połową  cięciwy  podwojonego  łuku  dopełniania  a  g  do  ćwiartki 
koła,  to  jest  60°,  i  ta  zawiera  8660  części;  linia  zaś  ah  1340  części 
jakich  promień  zawiera   10000,   co  jest  odległością  punktu  h  od  a  na 


Digitized  by 


Google 


1*5 


średnicy  ab.  Gdybyśmy  zaś  założyli,  że  średnica  ab  ma  60  cz.,  linia 
h  a  mieć  będzie  takich  części  4,  4  linia  h  b  56.  Ztąd  biorąc  część  pro- 
porcyonalną  do  24,  otrzymamy  ah  lub  bh  podług  tego  w  jakiej  części 
Unii  danej  punkt  h  przypadnie. 

To,  choć  tak  ogólnie,  pojąwszy,  łatwo  będzie  zrozumieć,  jakim  spo- 
sobem i  największa  pochyłość  równika  względem  płaszczyzny  ekliptyki 
zmienia  się  i  prawdziwe  poprzedzanie  punktów  równonocnych  jest  nie- 
równe. Bo  wystawmy  sobie  najprzód  (gdy  małe  łuki  od  linij  prostych 
na  oko  nic  się  nie  różnią),  że  biegun  północny  równika  średniego  przy- 
pada w  punkcie  a.  Linia  zaś  a  b  niech  będzie  łukiem  koła  wrębnego 
stanowisk  słońca,  zawartym  między  biegunem  północnym  równika  śre- 
dniego, a  jednym  z  przyległych  biegunem,  równo  oddalonych  od  bieguna 
ekliptyki.  Dlatego  punkt  b  jak  powiedziano,  jest  granicą  najmniejszego 
oddalenia  bieguna  dziennego  obrotu  czyli  ziemi,  od  bieguna  ekliptyki, 
punkt  zaś  a,  granicą  między  tymże  północnym  biegunem  równika  śre- 
dniego, a  biegunem  ekliptyki,  a  ztąd  i  granicą  największego  oddalenia 
bieguna  ekliptyki.  Nadto,  gdy  przystosujemy  dwa  kółka  do  linii  a  b  jak 
należy,  poznamy,  ile  nateraz  biegun  północny  ziemski  w  punkcie  h  bie- 
giem złożonym  dwóch  kółek,  linią  ab  zawierającą  24'  opisuje.  Podo- 
bnym układem,  biegun  południowy  ruchem  swoim  na  zasadzie  prawa 
przeciwległości,  jakby  w  wiszącą)  kuli,  największe  zboczenie  zmienia. 

Załóżmy,  że  pierwsze  kółko  w  3434  latach  egipskich  obrót  swój 
kończy,  i  źe  granicą,  od  której  się  ruch  anomalii  zaczyna,  jest  punkt  a 
okręgu  koła,  którego  średnicę  pierwsze  kołysanie  kreśli;  z  tego  każdy 
zaraz  pozna,  że  gdyby  bieguny  ziemskie  prócz  tego  jednego,  żadnemu 
innemu  kołysaniu  nie  podlegały,  i  gdyby  też  bieguny  od  koła  wrębnego 
stanowisk  średnich  nie  odchodziły  jak  tym  tylko  ruchem  biegunów  ziem- 
skich, kąt  pochyłości  płaszczyzny  równika  prawdziwego  do  płaszczyzny 
ekliptyki,  ruchem  biegunów  tychże  płaszczyzn  od  a  do  b  zmniejszałby 
się,  przeciwnie  inny  obrót  odbywając  od  b  do  a  wzrastałby  i  żadnaby 
z  tego  powodu  nie  okazała  się  nierówność  poprzedzania  punktów  równo- 
nocnych. 

Powtóre,  ponieważ  w  skutek  dostrzeżeń  z  pewnością  wiadomo,  źe 
punkta  równonocne  prawdziwe  od  średnich  naprzód  i  wstecz  o  różnicę 
70'  odsuwają  się,  i  że  zmiana  pochyłości  dwa  razy  jest  od  niej  większa, 
przeto  P.  Nauczyciel  na  wprowadzenie  innego  jeszcze  prócz  powyższego 
kołysania  uwagę  zwrócił,  skutkiem  którego  bieguny  ziemskie  od  koła 
wrębnego  stanowisk  średnich  na  cztery  strony  świata  wybiegałyby  w  ten 
sposób,  iżby  tego  drugiego  kołysania  łuk  czyli  linia  prosta  adb,  z  ko- 
łem wrębnem  stanowisk  średnich  tworzyła  cztery  kąty  proste.  W  stro- 
nie północnej  niech  punkt  a  prawą,  punkt  b  lewą  stronę  świata  zajmuje; 


Digitized  by 


Google 


126 

w  południowej  zaś  punkt  a  lewą,  b  prawą.  Punkt  h  przez  ruch  pier- 
wszego kołysania,  linią  ad b  o  24  minutach  opisuje;  nareszcie  niech  na 
tejże  linii  punkta  h  bieguny  ziemi  przedstawiają  i  tern  drugiem  kołysa- 
niem z  obu  stron  wspomnionego  koła  wrębnego  do  a  lub  b  ostatnich 
granic  dochodząc,  o  28  minut  tylko  odstępują,  gdyż  w  takiem  położeniu 
biegunów,  koło  wrębne  stanowisk  prawdziwych  z  kołem  wrębnem  stano- 
wisk średnich,  większego  kąta  nad  70  minut  nie  czyni.  Lecz  ponieważ 
różnice  poprzedzania  do  punktu  wiosennego  średniego  odnosić  należy, 
Pan  Nauczyciel  drugie  kołysanie  uważa,  jakoby  przez  punkt  wiosenny 
prawdziwy  do  średniego  dochodziło,  zwłaszcza  że  w  ten  sposób  wyśle- 
dzenie różnic  jest  łatwiejsze;  dlatego  i  linia  ab  140  minut  zawierać 
będzie,  i  tak  rozłożona,  aby  ad  odpowiadało  linii  północnej  drugiego 
kołysania,  d  zaś  punktowi  równonocnemu  średniemu;  tudzież  ażeby  punkt 
wiosenny  prawdziwy  padał  w  punkcie  h,  a  promień  każdego  z  kółek  za- 
wierał 35  minut  Nadto  granicą,  od  której  się  ruch  zaczyna,  jest  punkt 
średni  wiosenny  od  którego  punkt  wiosenny  prawdziwy  na  prawo  ku  a 
odbiega.  Anomalia  zaś  rachuje  się  od  punktu  górnego  koła,  którego 
średnicę  punkt  wiosenny  prawdziwy  opisuje,  a  którą  na  okręgu  tegoż 
koła  ku  północy  koło  wrębne  równonocne  średnie  ogranicza.  A  gdy 
w  jednym  powrocie  pochyłości,  nierówność  poprzedzania  dwa  razy  po- 
wraca, przeto  anomalia  tego  drugiego  kołysania  kończy  się  w  1717  latach 
egipskich.  Dlatego  i  anomalia  pochyłości  podwojona  z  tablic  wzięta, 
daje  anomalią  poprzedzania;  pierwsza  nazywa  się  pojedynczą  czyli  nie- 
złożoną,  druga  podwojoną  anomalią. 

Gdyby  tylko  drugie  kołysanie  przyjęto,  kąt  pochyłości  płaszczyzny 
równika  prawdziwego  względem  ekliptyki,  co  wprawdzie  godnem  było 
uwagi  jak  widać,  nie  zmieniłby  się,  lecz  wszelka  różnica  biegów  pozor- 
nych ztąd  wypadająca,  dałaby  się  postrzedz  w  samej  nierówności  poprze- 
dzania punktów  równonocnych.  Dwa  kołysania  biegunów  ziemskich  razem 
odbywające  się,  ruchem  jak  powiedziano  około  biegunów  równika  śre- 
dniego, kreślą  linie  w  kształcie  wieńców  w  koło  okręconych. 

A  gdy  bieguny  ziemi  przypadną  na  koło  wrębne  przesileń  średnich, 
wtenczas  koło  wrębne  prawdziwe  ze  średniem  na  jednaj  będą  płaszczy- 
źnie, i  punkt  równonocny  wiosenny  prawdziwy  zejdzie  się  ze  średnim; 
gdyż  tylko  przez  złączenie  się  biegunów  obydwóch  równików  i  kół  wrę- 
bnych stanowisk,  punkta  stanowisk  i  punkta  równonocne  tak  średnie 
jako  i  prawdziwe  zupełnie  się  schodzą.  Ody  biegun  północny  od  p.  d 
drugiego  kołysania  ku  a  prawej  granicy  dochodzi,  a  biegun  południowy 
jest  w  punkcie  przeciwległym,  równonoc  prawdziwa  następuje  po  średniej, 
i  słonce  natrafia  pierwej  na  równonoc  średnią,  aniżeli  na  prawdziwą. 
Lecz  gdy  bieguny  ziemi  przejdą  na  drugą  stronę  świata,  tak  aby  biegun 


Digitized  by 


Google 


127 


północny  względem  koła  wrębnego  stanowisk  średnich  zajmował  lewą, 
a  południowy  prawą  stronę,  wtedy  równonoc  prawdziwa  wyprzedza  śre- 
dnią i  słonce  prędzej  schodzi  się  z  prawdziwą  niż  ze  średnią  równonocą. 
W  końcu,  gdy  od  a  ku  b  bieguny  ziemi  się  posuną,  ponieważ  równonoc 
prawdziwa  jakby  naprzeciw  słońca  postępuje,  rok  odniesiony  do  niej 
zmniejsza  się ;  a  tenże  rok  powiększa  się,  gdy  równonoc  idzie  od  punktu 
b  ku  a,  jakby  od  słońca  uciekała.  Gdy  zaś  bieguny  ziemi  przypadają 
w  punkcie  d,  w  krótszym,  przedziale  lat,  znaczny  przyrost  albo  ubyt  roku 
postrzegać  się  daje. 

Ponieważ  ruch  pozorny  gwiazd  stałych,  z  wielkością  roku  do  równo- 
nocy  odniesionego,  w  związku  zostaje,  dla  tej  więc  przyczyny,  postrzegamy 
prędsze  i  wolniejsze  odsuwanie  się  od  gwiazd  stałych  w  kierunku  wste- 
cznym punktów  równonocnych  i  stanowisk  słońca. 

Cośmy  na  początku  wywiedli  z  dostrzeżeń  według  zdania  P.  Nau- 
czyciela mojego  o  punkcie  odziemnym  słońca  co  do  oddalania  się  od 
niego  równonocy  wiosennej,  to  z  przytoczonych  uwag  dostatecznie  się 
pokazuje.  Postęp  zaś  punktu  odziemnego  na  ekliptyce,  zależy  od  ruchu 
środka  małego  koła  i  od  biegu  jednostajnego  środka  drogi  wielkiej  na 
okręgu  małego  koła.  Średnica  drogi  wielkiej  czyli  ekliptyki,  przez  śro- 
dek słońca  i  środek  małego  koła  przechodząca,  jest  linią  średnich  odle- 
głości słońca:  średnica  zaś  przez  środek  słońca  i  drogi  wielkiej  przecho- 
dząca jest  linią  prawdziwych  odległości.  Jakim  sposobem  wynajduje  się 
środek  drogi  wielkiej  między  słońcem  i  obwodem  ekliptyki,  gdzie  słońce 
zdaje  się  zajmować  punkt  odziemny,  takim  wyznacza  się  środek  małego 
koła  między  punktem  odziemnym  średnim  a.  słońcem.  Za  czasu  Pto- 
lemeusza, linia  prawdziwych  odległości  trafiała  na  punkt  oddalony  od 
pierwszej  gwiazdy  Barana  o  57°  5C,  to  jest  na  punkt  odziemny  pozorny, 
a  z  drugiej  strony  o  237°  5C;  linia  zaś  średnich  odległości  trafiała  na 
punkt  od  tejże  gwiazdy  w  60°  16',  punkt  zaś  przeciwny  na  240°  16', 
albowiem  środek  drogi  wielkiej  od  największej  odległości  małego  koła 
od  słońca  kierunkiem  wstecznym  postąpił  o  21°  20',  o  tyle  bomem 
w  owym  czasie  anomalia  pojedyncza  i  pochyłości  wynosiła.  Gdy  zaś  śro- 
dek małego  koła  jednostajnie  posuwał  się  około  środka  słońca,  a  środek 
drogi  wielkiej  po  okręgu  małego  koła,  uważano  punkt  najdalszy  słońca 
w  epoce  postrzeżenia  P.  Nauczyciela  mego,  od  pierwszej  gwiazdy  Barana 
o  69°  25'  posunięty;  lecz  gdy  w  tymże  czasie  anomalia  pojedyncza  wy- 
nosiła prawie  165°,  zatem  zmiana  pokazała  się  blisko  2°  10'  i  środek 
nułego  koła  między  słońcem  a  punktem  251°  35',  wskazał  punkt  przy- 
ziemny średni.  Nadto  mimośród  drogi  wielkiej  czyli  drogi  mimośrodowej 
słońca,  jeżeli  tak  nazwać  można,  który  u  Ptolemeusza  wynosił  24  części 
promienia  drogi  wielkiej,  w  naszym  Wieku  dosięgną!  prawie  31  części, 


Digitized  by 


Google 


128 


jak  to  dostrzeżenia  pokazują  i  co  z  przyjętej  teoryi  P.  Nauczyciela  mego 
przy  pomocy  matematycznych  dowodzeń  łatwo  okazać. 

W  jaki  zań  sposób  przez  ruch  środka  drogi  wielkiej  po  małem 
kole,  mimośrody  pięciu  planet  zmieniają  się,  jak  to  w  dowodach  nowych 
teoryj  przedstawiliśmy,  bez  wielkiej  trudności  zrozumieć  można.  W  uwa- 
żaniu pięciu  planet,  ponieważ  głównie  dwa  przedmioty  na  względzie  mieć 
należy,  to  jest  jakim  sposobem  i  ile  środek  drogi  ziemi  względem  środka 
dróg  planetarnych  zbliża  się  lub  odsuwa;  następnie  jaki  jest  stosunek 
owego  wzrostu  albo  ubytku  do  promienia  drogi  którejkolwiek  planety, 
przeto  nie  będzie  potrzeby  dłużej  badać  przyczyny. 

Ponieważ  w  Saturnie  cała  średnica  małego  koła  żadnego  widocz- 
nego stosunku  nie  ma  względem  promienia  jego  drogi,  z  przyczyny  że 
ta  planeta  pierwsza  pod  sferą  gwiazd  bieg  odbywa,  żadnej  przeto  zmiany 
w  mimośrodzie  Saturna  postrzeżenia  wykryć  nie  mogą. 

Ponieważ  punkt  odziemny  Jowisza  o  ćwiartkę  okręgu  koła  od  p. 
odziemnego  słońca  jest  oddalony,  dziś  z  przyczyny  ruchu  środka  drogi 
wielkiej,  żadnej  dostrzegalnej  zmiany  w  mimośrodzie  jego  drogi  nie  widać, 
chociażby  znaczna  i  widoczna  była  wielkość  Średnicy  małego  koła  wzglę- 
dem promienia  drogi  wielkiej.  Ta  to  jest  przyczyna,  dla  której  żadnej 
zmiany  mimośrodu  w  Merkurym  nie  postrzegamy,  gdyż  podobnież  strona 
p.  odziemuego  słońca  swym  punktem  odziemnym  go  zakrywa. 

Punkt  odziemny  Marsa  oddalony  jest  od  p.  odziemnego  słońca  na 
lewo  blisko  o  50°,  a  Wenusa  na  prawo  o  42°.  Środki  przeto  dróg  tych 
planet  są  położone  w  dogodnych  miejscach  do  dojścia  zmiany:  a  ponie- 
waż średnica  małego  koła  «do  promienia  obydwóch  kół  znaczny  ma  sto- 
sunek, dostrzeżenia  dwóch  tych  planet  rachunkiem  trygonometrycznym 
rozebrawszy  P.  Nauczyciel,  znalazł,  że  mimośród  Marsa  zmniejszył  się 
o  42  część,  a  Wenusa  o  5  część  z  przyczyny  zbliżenia  się  środka  drogi 
wielkiej  do  słońca. 

Ażeby  zaś  jeden  tylko  ruch,  przyznany  ziemi,  nie  zdawał  się  mieć 
mało  za  sobą  świadectw,  przezorność  mądrego  Twforcg  sprawiła,  iżby 
wszelki  ruch  i  biegi  pozorne  wszystkich  planet  widocznie  poznano,  i  tak 
mała  liczba  biegów  w  przyrodzie  potrzebnych  dla  widu  zjawisk  była 
dostateczna.  Dlatego  i  ruch  środka  drogi  wielkiej  nietylko  do  słońca 
i  planet  krążących  naokoło  niego,  ale  nadto  do  zaćmień  księżyca  roz- 
ciągnął. Jako  bowiem  Ptolemeusz  przyjął,  że  największa  odległość  słońca 
od  ziemi  wynosi  1210  części,  jakich  promień  ziemi  zawiera  jedne,  a  dłu- 
gość cienia  księżyca  268  tychże  części,  tak  P.  Nauczyciel  dowodzi,  że 
w  naszym  wieku  taż  największa  odległość  słońca  od  ziemi  wynosi  1179 
części,  a  oś  ostrokręgu  cienia  265.  Inne  zaś  przedmioty  mające  z  tym 
związek  a  należące  do  biegu  i  zaćmień  dwóch  tych  ciał,  z  powodu  zmiany 


Digitized  by 


Google 


129 


zasad  mających  się  roztrząsnąć,  do  drugiego  opowiadania,  które  po  ni* 
niejszem  nastąpi,  postanowiłem  odłożyć. 

Gdy  się  nad  tym  prawdziwie  godnym  podziwu  układem  nowych 
teoryi  P.  Nauczyciela  mego  zastanawiam,  często,  uczony  P.  Schonerzef  na 
myśl  mi  przychodzi  zdanie  owego  Platończyka,  który  pokazawszy  czego 
wymagać  należy  po  astronomie,  na  końcu  przydał:  ie  niełatwo  kiedyt 
cała  natura  będńe  mogła  być  pojętą  nie  mając  wielbiciela.  Gdy  U  ciebie 
poprzedniego  roku  byłem  i  gdy  widziałem  podjęte  prace  około  poprawy 
biegów  przez  naszego  Regiomontana,  Peurbacha  jego  nauczyciela,  przez 
ciebie  i  przez  innych  uczonych  mężów,  zaczynałem  najprzód  pojmować, 
jakiem  byłoby  dziełem,  jak  wielką  pracą,  astronomią,  tę  królową  nauk 
matematyczuych,  jak  tego  była  godna,  do  swego  pałacu  królewskiego 
odprowadzić  i  formę  je)  rządu  przywrócić.  Lecz  gdy  za  wolą  bozką  zo- 
stałem widzem  i  świadkiem  prac,  które  chętnym  umysłem  zaiste  przed- 
sięwziął i  po  większej  już  części  pan  doktor  Nauczyciel  mój  pokonał, 
widzę  żv3m  nie  wystawiał  sobie  ani  cienia  nawet  tak  wielkiego  ogromu 
pracy.  Tak  on  zaś  wielki,  iżby  go  nie  każdy  bohater  mógł  udźwignąć 
i  w  końcu  pokonać.  Z  tych  przyczyn  mniemałbym,  że  starożytni  prze- 
kaz li  pituręci  jakoby  Herkules  zrodzony  z  najwyższego  Jowisza,  gdy 
zwątpił  nadal  o  swoich  barnach,  znowu  niebo  na  Atlasa  włożył,  który 
długim  wiekiem  przyzwyczajony,  mężnie  i  niezłomuemi  siłami  jak  rai 
zaczął,  tak  ciężar  ten  do  końca  dźwigał.  Nadto  bożki  Platon,  podług 
słów  Pliniusza,  przodkujący  w  mądrości,  wyraźnie  w  Epinomidzie  oznaj- 
mia,    Że    „ASTRONOMIA    POD    PRZEWODNICTWEM    BOGA  Z08TA£A  WTHAUB- 

zioną.''  To  zdanie  Platona  inni  może  inaczej  tłumaczą;  ja  zaś  gdy  wi- 
dzę że  pan  doktor  Nauczyciel  mój,  postrzeżenia  wszystkich  wieków  wraz 
z  swojemi  porządkiem  czyli  w  rejestr  zebrane,  zawsze  ma  przed  oczyma, 
następnie  gdy  coś  wypada  albo  ustalić  albo  do  nauki  i  prawideł  dodać, 
od  pierwszych  owych  postrzeżeń  postępuje  aż  do  swoich,  i  rozważa 
w  jaki  sposób  wszystko  się  z  sobą  zgadza;  potem,  trafne  wnioski  jakie 
ztąd  pod  przewodnictwem  Uranii  zebrał,  do  teoryj  Ptolemeusza  i  staro- 
żytnych odnosi.  A  gdy  takowe  z  największem  staraniem  oceniając,  na- 
glony astronomiczną  potrzebą,  nie  uznaje  za  godne  przyjęcia;  za  bożkiem 
natchnieniem  i  potęgą  niebian  nowe  teorye  przyjmie  i  za  pomocą  mate- 
matyki geometrycznie  ustanawia,  coby  z  nich  logicznie  wyprowadzić  mo- 
żna. Nareszcie  postrzeżenia  straroźytnych  i  nasze  do  przyjętych  teoryj 
stosuje:  a  tak  wszystkie  owe  prace  wyczerpnąwszy,  dopiero  astronomii 
prawa  przepisuje. 

Podług  mnie,  Platona  należy  w  ten  sposób  rozumieć,  że  matematyk 
zgłębiający  biegi  gwiazd,  bardzo  trafnie  da  się  przyrównać  do  ślepego 
któremuby  tylko  za  przewodnictwem  swej  laski  wielką,  nieograniczoną, 

Kopernikijana  t.  L  9 


Digitized  by 


Google 


130 


śliską,  niczliczonemi  bezdrożami  poplątaną  drogę  odbyć  wypadało.    Cóż 
się  stanie?  oto  przez  niejaki   czas  ostrożnie  stąpając,  kijem  szukając 
drogi,  rozpaczający  i  na  nim  niekiedy  oparty,  nieszczęśliwy,  niebo,  zie- 
mię i  wszystkich  bogów  wzywać  będzie  na  ratunek.    Bóg  dozwoli  mu 
wprawdzie  przez  kilka  lat  doświadczyć  sił  swoich,  żeby  nareszcie  poznał, 
iż  laską  swoją  od  grożącego  niebezpieczeństwa  uwolnić  się   nie  może; 
potem  już  tracącemu  nadzieję,  Bóg  ulitowany  nad  nim,  rękę  podaje  i  za 
rękę  do  pożądanego  celu  doprowadza.  Laską  astronoma  jest  sama  mate- 
matyka czyli  geometrya,  za  pomocą  której  drogę  śledzić  i  na  niej  wspie- 
rać się  naprzód  odważa.    Czemże  albowiem   są  siły  umysłu   ludzkiego 
w  porównaniu  do  zbadania  tych  boskich  rzeczy  i  tak   odlegle   od  nas 
rozsianych?    Czemże  są  mgliste   oczy?    Otóż  gdyby  mu  Bóg  według 
swojej  szczodroty  nie  udzielił  sił  bohaterskich,  i  gdyby  go  jakby  za  rękę 
po  niepojętej  w  innym  razie  rozumowi  ludzkiemu  drodze  nie  poprowadził, 
nie  uważałbym  astronoma  w  żadnym  względzie  nad  owego  ślepego  wyż- 
szym i  szczęśliwszym,  wyjąwszy  to,  że  niekiedy  ufny  w  swój  rozum  i  owę 
laskę,   składając  cześć  Bogu,  będzie  sobie  winszował,   że  samą  Uranią 
z  piekieł  wyprowadził.    Gdy  zaś  nad  tym  przedmiotem   dokładnie  się 
zastanowi,  pozna,  że  nie  jest  szczęśliwszym  nad  Orfeusza,  który  chociaż 
umysłem  postrzegał,   że  idzie  za  swoją  Eurydyką,   gdy  z  piekła  urado- 
wany wychodził,   za  przybyciem  jednak  do  wnijścia  piekieł,   ta,   której 
odzyskania  był  już  pewny,  znowu  mu  z  oczu  znikła  wracając  do  piekieł. 
Rozważmy  więc  teorye  P.  Nauczyciela  mojego  i  w  innych  planetach, 
aby  wiedzieć  czy  stałym  umysłem  i  pod  przewodnictwem  Boga,  Uranią 
do  niebios  poprowadził  i  do  swej  godności  przywrócił.  Mógłby  kto  może 
z  tego  co  powiedziano  o  biegu  ziemi  około  słońca,  o  biegu  księżyca  i  bie- 
gach pozornych,  szydzić,  lubo  nie  widzę  jakimby  sposobem  teoryą  po- 
przedzania do  sfery  gwiazd  stałych  odniósł:  ale  ktokolwiek  zechce  mieć 
wzgląd  jużto  na  główny  cel  astronomii,  już  na  związek  i  zgodność  układu 
dróg,   albo  na  łatwość  i  przyjemność  okazywania  się  zewsząd  przyczyn 
pozornych  zjawisk,  przyjęciem  żadnej  innej  teoryi  zręczniej  i  dokładniej 
nie  dowiedzie  biegów  pozornych  innych  planet:  tak  dalece  to  wszystko 
jakby  złotym  łańcuchem  przedstawia  się  z  sobą  jak  najpiękniej  powiązane, 
i  każda  z  planet  w  swojem  położeniu  i  w  swoim  porządku,  wszelką  zmianą 
swojego  biegu,  świadczy  o  ruchu  ziemi;  my  zaś  tylko  podług  rozmaitego 
położenia  kuli  ziemskiej,  na  której  zostajemy,  sądzimy,  że  owe  ciała  roz- 
maitemi  biegami  własnemi  krążą.    Jakoż  jeżeli  w  czem,  to  w  tern  naj- 
pewniej można  widzieć,  jakim  sposobem  Bóg  poddał  świat  naszym  roz- 
biorom. Nie  sądzę  zaś,  aby  to  kogo  urażać  mogło,  iż  Bóg  Ptolemeuszowi 
i  innym  znakomitym  mistrzom  dozwolił  się  różnić  w  tym  względzie,  po- 
nieważ niniejsze  nie  należy  do  tego  rodzaju  zdań,  które  Sokrates  w  Gor- 


Digitized  by 


Google 


131 


giaszu  niebezpiecznemi  dla  ludzi  nazywa,  i  żadna  ztąd  klęska  ani  dla 
samej  nauki,  ani  dla  owego  z  niej  wypływającego  wieszczbiarstwa  nie 
wynika.  Starożytni  wszelką  zmienność  biegu  w  trzech  wyższych  planetach 
względnie  do  słońca  przez  siebie  dostrzeganą,  przyznawali  własnym  ich 
epicyklom.  Potem  gdy  się  przekonywali,  że  na  zasadzie  samego  koła 
mimośrodowego  żadna  w  tych  planetach  pozorna  zmiana  nie  zachodził 
i  że  rachunek  w  obliczeniu  ich  biegów,  na  wzór  teoryi  Wenusa  zgadzał 
się  z  doświadczeniem  i  postrzeżeniami,  osądzili:  iż  taką  zasadę  drugiej 
nierówności  pozornego  biegu  przyjąć  należy,  jaką  wyprowadzali  z  dowo* 
dzeń  biegu  Wenusa,  to  jest  ażeby  tak  jak  w  Wenusie,  w  każdej  piane* 
cie  środek  epicykla  w  równem  oddaleniu  od  środka  drogi  posuwał  się, 
lecz  aby  równość  biegu  następowała  względem  środka  koła  równającego, 
do  któregoto  punktu  sama  także  planeta  własnym  biegiem  po  epicyklu 
jednostajnie  od  średniego  punktu  odziemnego  odchodząc,  przenosiła  się* 
Zresztą  w  jaki  sposób  Wenus  własnym  i  sobie  właściwym  biegiem  na 
epicyklu  obroty  odbywała,  a  na  zasadzie  koła  mimośrodowego  średniemu 
biegowi  słońca  odpowiadała,  tak  przeciwnie  oni  słońce  na  epicyklu,  pla- 
nety zaś  na  kole  mimośrodowem  właściwemi  biegami  krążące  uważali; 
co  z  samych  postrzeżeń  wynikać  musiało,  gdy  ziemię  w  środku  wszech 
świata  zatrzymali.  A  oprócz  tego  co  sądzili  stosownem  do  wytłumaczę* 
nia  pozornych  biegów  Wenusa,  z  teoryi  Merkurego  wnieśli,  że  wypada 
przyjąć  inne  jeszcze  miejsce  dla  koła  równającego,  i  że  sam  środek,  od 
którego  epicykl  równo  się  oddalał,  na  małem  posuwał  się  kole. 

Są  to  dowcipne  zaiste  jak  wiele  innych  wynalazki  starożytne  i  do- 
syć zgodne  z  biegami  i  pozornemi  zjawiskami,  jeżeli  przyjmiemy,  że 
ciała  niebieskie  na  drogach  swoich  około  własnych  środków  niejedno- 
stajne biegi  odbywają,  od  czego  jednak  przyroda  stroni,  a  my  pierwszą 
i  najznaczniejszą  zmianę  biegu  pozornego  pięciu  planet,  gdy  ta  jak  wia- 
domo przypadkowo  się  w  nich  okazuje,  przyznajemy  im  jako  ich  własną. 
W  szerokościach  planet  starożytni  i  ten  także  pewnik  zdają  się  pomijać, 
że  wszelkie  biegi  ciał  niebieskich  albo  są  kołowe  albo  z  kołowych  zło- 
żone, wyjąwszy  może  gdyby  kto  chciał  rozumieć  że  odstąpienia  i  zbo- 
czenia Wenusa  i  Merkurego  dzieją  się  podobnie  jak  mówiliśmy  poprze- 
dnio o  ruchu  zboczenia  ziemi,  zboczenia  epicyklów  w  trzech  wyższych 
planetach  i  odstąpienia  w  niższych,  wypadają  z  ruchów  kołysań.  Jeżeli 
to  daje  się  przyjąć  co  do  odstąpień  i  zboczeń  Wenusa  i  Merkurego,  że 
kąty  pochyłości  płaszczyzn  ich  dróg  i  epicyklów  wszędzie  są  te  same, 
jednak  zwyczajny  rachunek  zbija  ażeby  zboczenia  epicyklów  w  trzech 
wyższych  planetach  i  odstąpienia  Wenusa  i  Merkurego  dziać  się  miały 
przez  kołysanie.  Bo  że  tylko  o  zboczeniach  powiem,  jakie  minuty  pro- 
porcyonalne,  za  pomocą  których  wyprowadzimy  zboczenia  dla  miejsc 


Digitized  by 


Google 


192 


środka  epicy  kia  zewnątrz  węzłów  i  absydów;  podobnie  zbadali  i  ozna- 
czyli sposób,  jakim  się  dochodzą  w  nauce  o  ruchu  powszechnym  zboczenia 
stopni  ekliptyki,  t.  j.,  że  gdy  środek  epicykla  Wenusa  znajduje  się  o  60 
stopiiłu  od  jednej  z  absyd  drogi,  wtedy  otrzymujemy  zboczenie  5';  dla 
Merkurego  zaś  22'  30".  Gdybyśmy  zaś  przyjęli,  że  koło  prowadzące 
-zbacza  przez  kołysanie,  w  taLiem  położeniu  epicykla  Wenusa,  prawdziwy 
rachuLek  wymagałby  nie  więcej  nad  2'  30"  zboczenia,  dla  Merkurego 
•zaś  11'  15".  W  położeniu  bowiem  środka  owego  epicykla  pierwszej 
planety,  otrzymalibyśmy  kąt  pochyłości  płaszczyzny  drogi  do  ekliptyki, 
nie  większy  nad  5';  dla  Merkurego  zaś  22'  30",  podług  własności  ruchu 
kołysań.  I  dla  tejto  podobno  przyczyny  Jan  Regiomontan  uważał  za 
-potrzebę  ostrzedz  uczonych,  że  rachunek  szerokości  planet  jest  tylko 
przybliżonym. 

Nakoniec  gdy  ludzie,  jak  na  wielu  miejscach  Arystoteles  pokazuje, 
z  przyrody  swojej  mają  żądzę  wiadomości ,  prawdziwie  przykro  jest,  że 
nigdzie  podobne  'przyczyny  zjawisk  nie  są  tak  zawiłe  i  jakby  cymme- 
ryjskiemi  ciemnościami  otoczone,  co  też  Ptolemeusz  z  nami  poświadcza: 
że  nie  przytoczę  wiele  ze  starych  co  do  pięciu  planet  teoryj,  jakby  może 
wymagało  już  to  samo  wyliczenie,  już  porównanie  ze  sta  remi  teoryj  (że 
tak  je  nazwę)  nowych.  Zaiste  Ptolemeusza  i  tych  którzy  go  naśladują 
równie  jak  i  P.  Nauczyciela  serdecznie  kocham;  albowiem  zawsze  mam 
przed  oczyma  i  w  pamięci  owo  święte  prawidło  Arystotelesa,  kochać  obu- 
dwu,  słuchać  zaś  gruntowniejszych ;  lubo  jednak  nie  wiem  jakim  sposo- 
bem czuję  się  skłonuiejszym  do  teoryj  Pana  Nauczyciela.  Może  się  to 
dzieje  w  części  dlatego,  że  teraz  dopiero  wystawiam  sobie,  iż  dokładniej 
rozumiem  owe  nader  miłe  zdanie  dla  swej  powagi  i  prawdziwości  Plato- 
nowi przyznawane:  że  Boy  zawsze  mierzy,  w  części  zaś  dlatego,  że  po 
odnowieniu  astronomii  przez  Pana  Nauczyciela  jakby  po  rozpędzeniu  mgły 
na  otwartem  teraz  niebie  i  obudwoma,  jak  się  mówić  zwykło  oczyma, 
widzę  potęgę  owego  nader  mądrego  zdania  Sokratesa  w  Fedrze:  kogo 
sądzę  być  zdolnym  do  widzenia  jednej  lub  więcej  rzeczy  stworzonych ,  za 
tym  lecę  w  siad  jako  za  bożkiem. 

Po  ustaleniu  więc  tego  co  dotąd  o  biegu  ziemi  P.  Nauczyciel  po- 
wiedział, wypada  (jak  to  w  zasadach  odnowienia  teoryi  opowiedzieliśmy), 
aby  wszelka  zmiana  biegu  pozornego  planet,  która  w  nich  dla  położeń 
względem  słońca  postrzegać  się  daje,  z  powodu  rocznego  biegu  ziemi 
odbywała  się  na  wielkiej  drodze,  i  aby  planety  rzeczywiście  pc^tępowały 
jeszcze  drugą  nierównością  po  stopniach  Zodyaku  Z  tej  przyczyny  teo- 
rye  te  dla  tych  tylko  planet  służą,  dla  których  dwie  nierówności  biegu 
tłumaczyć  można.  Jako  zaś  Pan  Nauczjciel  w  biegu  księżyca  wolał  użyć 
epicykla  na  epicyklu,   tak  znowu  w  trzech  wyższych  planetach,   dla  po- 


Digitized  by 


Google 


133 


rządku  dogodniejszego  tłumaczenia  i  mierzenia  biegu,  wybrał  koła  mimo- 
środowe  z  epicyklami;  w  biegu  zaś  Wenusa  i  Merkurego  dwa  koła  mi- 
mośrodowe. 

Ponieważ  my  biegi  trzech  wyższych  planet  jakby  ze  środka  ziemi 
postrzegamy,  a  obroty  dwóch  niższych  jakby  poniżej  nas  widzimy,  sto- 
sowną rzeczą  było,  środki  dróg  planetarnych  do  środka  drogi  wielkiej 
odnosić,  abyśmy  potem  z  niego  biegi  i  wszelkie  pozorne  zjawiska  do 
środka  ziemi  jak  najdokładniej  przenosili;  dlatego  i  wpięciu  planetach 
wyobrazić  sobie  należy  koło,  któregoby  środek  zewnątrz  środka  drogi 
wielkiej  przypadał. 

Lecz  dla  dokładniejszego  zrozumienia  zasady  ustanowić  się  mnją- 
cych  nowych  teoryj,  i  żeby  zresztą  wszystko  widocznem  i  coraz  jaśniej- 
szem  zrobić,  załóżmy  naprzód:  że  płaszczyzny  dróg  pięciu  planet  leżą 
na  płaszczyźnie  ekliptyki,  a  środki  kół  prowadzących  i  równających 
w  środku  drogi  wielkiej ,  tak  jak  u  starożytnych  w  środku  ziemi  były. 
Potem  odległjści  między  środkiem  drogi  wielkiej  a  punktami  czyli  środ- 
kami kół  równających,  na  4  równe  części  podzielmy.  Następnie  środek 
drogi  każdej  z  trzech  planet  wyższych,  na  trzeci  podział  od  środka  drugi 
wielkiej  ku  punktowi  odziemnemu  przenieśmy,  i  promieniem  czwartej 
części  na  okręgu  drogi,  nakreślmy  epicykl,  a  otrzymamy  układ  wła>nego 
biegu  każdej  planety  w  długości.  Jeżeli  więc,  podług  zdania  P.  Nauczy- 
ciela mfcgo,  planeta  na  wyższej  części  okręgu  tego  epicykla  posuwa  się 
kierunkowo,  w  niższej  zaś  części  wstecznie  tak,  iż  wtenczas  gdy  środek 
epicykla  jest  w  puukcie  odziemnym  drogi,  planeta  znajduje  się  w  puukcie 
przyziemnym  swego  epicykla,  i  przeciwnie  gdy  środek  epicykla  bawi 
w  punkcie  przyziemnym  drogi,  planeta  zajmuje  punkt  odzierany  epicykla, 
i  tern  podobieństwem  biegów,  planeta  na  epicyklu  i  środek  epicykla  na 
drodze,  w  równym  czasie  obiegi  swoje  kończą;  jasną  jest  rzeczą,  że  us- 
nąwszy koła  równające  planet,  bieg  względem  środka  drogi  wielkiej  bę- 
dzie jednostajny  i  z  równych  złożony.  Albowiem  epicykl  w  ten  spo&ób 
użyty,  powinność  koła  równającego  zastępuje  i  droga  mimośrodowa  około 
swego  środka  i  planeta  na  epicyklu  około  środka  epicykla  na  którym 
zostaje,  w  równym  czasie  równe  opisuje  kąty. 

Bieg  zas  Wenusa  tak  poznamy:  po  odrzuceniu  koła,  którego  miej- 
sce droga  wielka  zastępuje,  na  trzeciej  podziałce,  wielkością  czwartej 
części  pozostałej,  zakreślmy  małe  koło.  Potem  środek  epicykla  Wenusa, 
który  jest  kołem  mimośrodowem  na  kole,  nazwiemy  tu  mimośrodowem 
drugiem,  i  to  na  obwodzie  wspomnionego  koła  niech  się  porusza  podług 
takiego  prawa :  aby  ile  razy  środek  ziemi  stanie  na  linii  absydów,  środek 
drogi  w  punkcie  małego  koła,  najbliższym  środka  drogi  wielkiej,  znaj- 
dował się;  gdy  ziemia  przypada  między  obydwoma  absydami,  środek  drugi 


Digitized  by 


Google 


134 

Wenusa  Diecb  się  zatrzyma  w  punkcie  małego  koła  najdalszym  od  środka 
drogi  wielkiej,  i  ku  tymże  samym  co  i  ziemia,  stronom  w  porządku  zna- 
ków niech  się  posuwa  i  odbywa  dwa  jak  wypada  obroty,  w  czasie  je- 
dnego obiegu  ziemi. 

Teorya  biegu  Merkurego  w  ogólności  zgadza  się  z  teoryą  Wenusa; 
przyjmując  nadto  epicykl,  którego  średnicę  skutkiem  drugiej  zmiany 
Merkury  kołysaniem  opisuje.  Zresztą,  ażeby  się  do  biegu  ziemi  zasto- 
sował, przyjmuje  wielkość  promienia  koła  przenoszącego  ruchomego,  ró- 
wną 3573  części.  Mimośród  zaś  koła  przenoszącego  pierwszego  736  czę- 
ści, wielkość  promienia  małego  koła  przenoszącego  środek  ruchomy  211 
części;  a  średnica  wspomnionego  epicykla  380  części,  jakich  promień 
drogi  wielkiej  zawiera  10000.  W  biegu  zaś  takie  prawo  zachodzi,  iż 
środek  koła  ruchomego  przeciwnie  jak  w  Wenusie,  najdalej  od  środka 
wielkiej  drogi  jest  położony,  a  ziemia  na  linii  absydów  planety  się  znaj- 
duje;  największego  zaś  zbliżenia  dochodzi,  gdy  ziemia  oddalona  jest  od 
absydów  planety  o  ćwiartkę  koła.  Planeta  jak  widzimy,  będzie  miała 
epicykl  stały,  którego  średnicę  skierowaną  ku  środkowi  koła  ruchomego, 
planeta  ruchem  kołyszącem  po  linii  prostej  posuwając  się,  opisuje  podług 
tego  prawa,  iż  gdy  środek  koła  ruchomego  będzie  w  nąjwiększem  odda- 
leniu od  środka  drogi  wielkiej,  aby  planeta  zajmowała  punkt  przyziemny 
swego  epicykla,  który  jest  niższym  końcem  średnicy  przez  nią  opisanej; 
i  nawzajem,  żeby  drugi  koniec,  który  punktem  odziemnym  nazwać  mo- 
żna, zajęła,  gdy  tenże  środek  ruchomego  koła  najbliższym  będzie  środka 
drogi  wielkiej. 

Biegi  zaś  absydów  planetarnych,  równie  jak  i  inne  niektóre  przed- 
mioty, do  drugiego  odkładamy  opowiadania. 

Ta  jest  prawie  cała  zasada  teoryi  do  wytłumaczenia  wszelkiej  zmia- 
ny biegu  planet  w  długości.  Dlatego,  gdyby  oko  nasze  znajdowało  się 
w  środku  drogi  wielkiej,  promienie  oczne  z  niego  przez  planety  jakby 
Unie  prawdziwych  biegów  do  sfery  gwiazd  stałych  poprowadzone,  na 
ekliptyce  nie  inaczejby  posuwały  się,  tylko  ażeby  ich  własne  zmiany  bie- 
gów na  zwierzyńcu  przedstawiły  jak  tego  wymagają  stosunki  wspomnio- 
nych  kół  i  biegów.  Lecz  ponieważ  my,  mieszkańcy  ziemi,  pozorne  biegi 
ciał  niebieskich  z  niej  uważamy,  przeto  do  jej  środka,  jako  do  podstawy 
i  wnętrza  siedliska  naszego,  wszelkie  biegi  i  pozorne  zjawiska  odnosimy, 
prowadząc  z  niego  przez  planety  linie ,  jak  gdyby  oko  ze  środka  drogi 
wielkiej  do  środka  ziemi  było  przeniesione,  zkąd  o  wszystkich  zmianach 
Mjawisk  nam  się  przedstawiających  wnosić  należy.  Gdybyśmy  zaś  chcieli 
prawdziwe  własne  biegi  planet  rozbierać,  należałoby  wykonać  jak  to  po- 
wiedziano za  pomocą  linij,  ze  środka  drogi  wielkiej  wychodzących. 

Ażebyśmy  się  jednak  prędzej  z  tego  co  jeszcze  pozostaje  do  wyli* 


Digitized  by 


Google 


135 


czenia  w  zjawiskach  planet  wytłumaczyli,  i  żeby  cały  wykład  był  łatwiej- 
szym i  przyjemniejszym,  wyobraźmy  sobie  linie  prawdziwych  biegów  po- 
zornych idące  nietylko  ze  środka  ziemi  przez  planety  na  ekliptyce,  ale 
nadto  ze  środka  drogi  wielkiej,  i  dlatego  właściwie  zwane  liniami  zmien- 
nego biegu.  Gdy  więc  ziemia,  postępując  biegiem  na  wielkiej  drodze, 
stanie  na  linii  prostej  między  słońcem  a  jedną  z  trzech  wyższych  planet, 
wtedy  planetę  zobaczymy  wschodzącą  z  wieczora  na  wschodzie.  Ponieważ 
zaś  ziemia  w  tem  położeniu  jest  najbliższa  planety,  starożytni  przyjęli, 
że  planeta  względem  ziemi  jest  najbliższą,  ponieważ  była  w  punkcie  przy- 
ziemnym swego  epicykla.  Gdy  zaś' słońce  zbliża  się  do  linii  prawdziwego 
i  pozornego  położenia  planety,  co  następuje  gdy  ziemia  dochodzi  do  prze- 
ciwległości  wspomnionego  miejsca:  planeta  zaczyna  znikać  przy  zachodzie 
wieczornym  i  najbardziej  się  od  ziemi  oddalać,  dopóki  linia  prawdziwego 
miejsca  planety  także  i  przez  środek  słońca  nie  przejdzie,  i  dopóki  słońce 
między  planetą  a  ziemią  nie  stanie  i  planety  nie  zakryje;  od  tego  potem 
zakrycia,  dla  ciągłego  ruchu  ziemi,  ponieważ  linia  prawdziwego  miejsca 
słońca  od  linii  prawdziwego  miejsca  planety  odstępuje,  przeto  planeta 
doszedłszy  do  odległości  od  słońca  jak  tego  łuk  widzenia  wymaga,  znowu 
na  wschodzie  z  rana  widzieć  się  daje. 

Ponieważ  droga  wielka  w  teoryi  tych  trzech  planet  czynność  epi- 
cykla każdąj  planecie  przez  starożytnych  przyznawanego  wykonywa, 
przeto  na  średnicy  drogi  wielkiej  przedłużonej  aż  do  planety  znajduje 
się  prawdziwy  punkt  odziemny  i  przyziemny  planety,  względnie  drogi 
wielkiej.  Punkt  zaś  odziemny  i  przyziemny  średni,  w  kierunku  średnicy 
drogi  wielkiej  na  liniach  łączących  środek  koła  ze  środkiem  epicykla 
w  równej  odległości  posuwa  się,  i  gdy  ziemia  w  pierwszej  połowie  swej 
drogi  do  planety  się  zbliża,  w  drugiej  i  przeciwnej  od  niej  się  oddala: 
w  pierwszym  razie  końce  średnicy  drogi  wielkiej  wskażą  punkta  przy- 
ziemne, w  drugim  p.  odziemne,  gdyż  pierwsza  połowa  drogi  stronie  niż- 
szej epicykla,  druga  zaś  stronie  wyższej  odpowiada. 

Niech  środek  ziemi  znajduje  się  niedaleko  słońca  i  złączenia  pla- 
nety, w  prawdziwym  p.  odziemnym  planety  względnie  drogi  wielkiej,  i  nie- 
chaj linia  prawdziwego  biegu  schodzi  się  z  linią  pozornego  miejsca  planety. 
Od  tego  miejsca  gdy  ziemia  biegiem  swoim  posunie  się,  linia  prawdziwego 
biegu  z  linią  prawdziwego  miejsca  planety  zaczną  się  w  planecie  prze- 
cinać, i  pierwsza  postąpi  jednostajnym  swoim  biegiem  w  kierunku  zna- 
ków, druga  zaś  od  tej  zbaczająca,  pokaże  nam  planetę  prędzej  po  ekliptyce 
postępującą,  aniżeli  gdyby  rzeczywiście  posuwała  się  biegiem  własnym. 
Lecz  gdy  ziemia  przyjdzie  do  części  drogi  wielkiej  bliższej  planety,  ta 
wnet  do  kierunku  wstecznego  się  zwraca,  tak  iż  pozorny  postęp  planety 
zaraz  leniwszym  nam  się  okaże;  dalej  ponieważ  ziemia  ku  planecie  w  górę 


Digitized  by 


Google 


136 


postępuje,  linia  prawdziwego  biegu  słońca  od  planety  będzie  się  odsuwała, 
a  nam  się  będzie  zdawać  jakoby  planeta  z  wyższej  części  zstępując,  do 
nas  się  zbliżała.  Planeta  zaś  dopóty  kierunkową  będzie,  póki  środek 
ziemi  nie  przyjdzie  do  tego  położenia  na  drodze  wielkiej,  aż  kąt  dzienny 
ruchu  linii  wstecznego  prawdziwego  miejsca  planety,  równy  będzie  kątowi 
dziennemu  biegu  prawdziwego  kierunkowego;  albowiem  wtedy  z  powodu 
dwóch  niweczących  się  biegów,  planeta  w  pierwszem  stanowisku  przez 
kilka  dni  podług  stosunku  drogi  wielkiej  do  drogi  planety  i  podług  po- 
łożenia planety  na  swej  drodze  i  prędkości  swego  biegu,  zdawać  się  bę- 
dzie stojącą.  Następnie  od  tego  znowu  miejsca  gdy  ziemia  stanie  bliżej 
planety,  zdawać  się  nam  będzie  że  planeta  odsuwa  się  wstecznie,  ziemia 
bowiem  swem  odsuwaniem  się  znacznie  bieg  własny  planety  przewyższa, 
aż  do  tego  miejsca  w  którem  ziemia  do  prawdziwego  p.  przyziemnego 
planety  względnie  drogi  wielkiej  dochodzi,  gdzie  pUneta  w  połowie  swego 
wstecznego  ruchu  w  przeciwległości  ze  słońcem,  będzie  najbliżej  ziemi. 
W  tem  położeniu  znajduje  się  Mars.  który  oprócz  zwyczajnego  odsuwania 
się  z  powodu  drogi  wielkiej  czyli  ze  względu  zmiany  pozornej,  ma  nadto 
inną  jeszcze  (z  przyczyny  widocznej  wielkości  promienia  ziemi  względem 
jego  odległości)  pozorną  zmianę,  jak  to  pilne  postrzeżenie  potwierdzi. 

Naostatek  gdy  ziemia  od  tego  że  tak  powiem  środkowego  złączenia 
z  planetą,  kierunkowo  odsunie  się.  ruch  wsteczny  w  tym  samym  stosunku 
w  jakim  wprzódy  wzrastał,  zmniejszać  się  będzie,  aż  póki  znowu  po  zró- 
wnoważeniu się  biegów,  planeta  w  drugiem  stanowisku  nie  zatrzyma  się. 
Potem  planeta  własnym  biegiem  przewyższającym  ruch  wsteczny,  za  bie- 
giem ziemi  postępować  będzie,  dopóki  nareszcie  w  środku  biegu  kierun- 
kowego się  nie  pokaże  i  dopóki  znowu  ziemia  do  punktu  odzieranego 
prawdziwego,  zkąd  wyszła  nie  przyjdzie  i  wszystkich  wspomnionych  zjawisk 
pozornych,  kolejno  w  każdej  planecie  nie  sprowadzi. 

Ten  jest  pierwszy  użytek  drogi  wielkiej  w  rozważaniu  biegu  planet, 
iż  nas  uwalnia  w  Saturnie,  w  Jowiszu  i  Marsie  od  trzech  wielkich  epicy- 
klów.  Co  zaś  starożytni  argumentem  planety  nazjwali,  to  P.  Nauczyciel 
biegiem  paralaktyc  nym  planety  nazywa,  ponieważ  za  pomocą  niego  wypro- 
wadzamy pozorne  biegi  z  powodu  ruchu  ziemi  na  drodze  wielkiej  wyni- 
kające, które  jak  wiadomo  niczera  innem  nie  są  względem  dropi  wielkiej, 
jak  paralaxy  księżyca  z  przyczyny  stosunku  promienia  ziemi  do  promie- 
nia jego  drogi.  Bieg  środka  epicykla  którejkolwiek  planety  odjęty  od 
biegu  średniego  ziemi,  który  jest  i  biegiem  średniego  słońca,  daje  na 
różnicę  ruch  jednostajny  paralaktyczny  rachowany  od  p.  odziemnego  śred- 
niego, od  którego  ziemia  jednostajnie  się  odsuwa;  zkąd  naprędce  otrzy- 
miyemy  z  tablic  biegu  P.  Nauczyciela  prawdziwy  i  pozorny  bieg  każdej 
planety  na  ekliptyce. 


Digitized  by 


Google 


137 


Drugą  znowu,  od  tamtej  niepośledniejszą  część  pożytków  drogi  wiel- 
kiej, napotkamy  w  teoryi  Wenusa  i  Merkurego;  jakoż  ponieważ  my  dwie 
te  planety  z  ziemi  jakby  z  gwiazdozorni  postrzegamy,  chociażby  one  nie 
inaczej  jak  słońce  stałemi  były,  my  jednak  ponieważ  przez  ruch  na 
wielkiej  drodze  około  nich  krążymy,  sądzilibyśmy  że  i  one  równie  jak 
słońce  zwierzyniec  przebiegają.  A  ponieważ  dostrzeżenia  świadczą,  że 
Wenus  i  Merkury  na  swoich  drogach  także  własnemi  biegami  krążą, 
oprócz  średniego  biegu  słońca,  którym  kierunkowo  postępują,  i  inne  także 
po  orne  biegi  przypadkowe  z  przyczyny  ruchu  na  drodze  wielkiej  po- 
strzegać się  dają.  Jakoż  z  początku  ich  drogi  uważać  będziemy  za  epi- 
cykle,  które  jak  gdyby  na  własnych  kołach  ze  słońcem  równemi  postę- 
pami zwierzyniec  przebiegały.  Tak  gdy  ziemia  znajduje  się  w  miejscu 
najbliższem  pierwszych  kół,  całe  ich  drogi  uważać  będziemy  w  miejscu 
ną,dalszem  koła  mimośrodowego,  a  przeciwnie  gdy  ziemia  jest  najdalej, 
drogi  będą  najbliżej.  Nadto  jak  w  planetach  wyższych  punkta  odziemne 
i  prz)  ziemne  wyznaczają  się  względnie  do  planet  na  samej  drodze  wiel- 
kiej, tak  przeciwnie  w  drogach  Wenusa  i  Merkurego  wyznaczają  się  wzglę- 
dnie do  środka  ziemi,  gdziekolwiekby  się  ona  znajdowała,  i  podług  rocz- 
nego biegu  ziemi  przez  wszystkie  punkta  dróg  przechodzą.  Końce  śre- 
dnicy koła  ruchomego,  która  od  linii  średniego  biegu  słońca,  to  jest  od 
linii  prowadzouej  ze  środka  drogi  wielkiej  do  środka  ziemi  w  równej  odle- 
głości się  posuwa,  sąto  absydy  średnie.  Absydy  będące  w  stronie  koła 
ruchomego  przeciwległej  ziemi,  słusznie  się  nazwą  absydami  nąjwyźszemi, 
a  będące  w  stronie  bliższej,  absydami  najniższemu 

Gdyby  bieg  roczny  ziemi  ustał,  ponieważ  Wenus  w  9  miesiącach 
swój  obieg  jak  wyżej  powiedziano  kończy,  a  Merkury  blisko  w  3;  przeto 
każda  z  tych  planet  w  ciągu  swegu  peryodu,  dwa  razy  by  nam  się  z  ziemi 
pokazała  w  złączeniu  ze  słońcem,  dwa  razy  najdalszych  granic  na  swych 
kołach  na  zagięciach  dochodzącą:  raz  zaś  gwiazdą  ranną,  wieczorną,  wste- 
czną, kierunkową,  odziemną  i  przyziemną.  Nadto  oku  w  środku  drogi 
wielkiej  przedstawiałyby  się  własne  biegi  zmienne  Wenusa  i  Merkurego, 
podobnie  i  innych  planet,  to  jest  plauety  te,  biegami  swojemi  przechodząc 
po  całym  zwierzyńcu t  byłyby  wówczas  w  przeciwległa  ści  ze  słońcem, 
a  w  innych  położeniach  wydawałyby  się  zwróconemi  ku  niemu. 

Lecz  gdy  ani  ze  środka  drogi  wielkiej  biegów  planet  nie  uważamy, 
ani  ziemia  w  biegu  rocznym  nie  ustaje,  dosyć  widoczną  będzie,  dlaczego 
też  same  pozortie  biegi  nam  mieszkańcom  ziemi,  w  tak  wielkiej  się  roz- 
maitości przedstawiają.  Wenus  i  Merkury  ziemię  w  biegu  prześcigają, 
według  wielkości  dróg  swoich  biegiem  prędszym,  ziemia  w  biegu  swoim 
roczuym  za  niemi  postępuje.  Dlatego  Wenus  do  ziemi  w  19  blisko  mie- 
siącach, Merkury  w  4  powraca,  i  w  tym  przeciągu  czasu  powtórnie  przed- 


Digitized  by 


Google 


138 


stawiają  nam  wszystkie  pozorne  biegi  które  Bóg  dozwolił  i  z  ziemi  dostrzegać, 
linie  własnych  biegów  jednostajnie  postępują,  kończąc  swoje  obiegi  około 
środka  drogi  wielkiej  w  czasie  przez  Boga  sobie  naznaczonym.  Linie  zaś 
prawdziwych  miejsc,  które  od  środka  ziemi  przez  Wenusa  i  Merkurego  pro- 
wadzone, idą  wcale  inaczej,  jużto  dlatego  że  od  punktu  zewnątrz  ich  dróg 
są  prowadzone,  już  że  tenże  sam  punkt  jest  ruchomy.  My  sądzimy,  że 
Wenus  i  Merkilry  na  swych  drogach  takim  biegiem  postępują,  jakim  uwa- 
żali je  starożytni,  to  jest  krążące  po  cpicyklach.  Gdy  jednak  tamten  bieg 
jest  tylko  przewyżką  o  którą  planeta  prędsza,  bieg  średni  ziemi  czyli 
słońca  przewyższa,  tę  przewyżkę  P.  Nauczyciel  nazywa  ruchem  paralak- 
tycznym,  zupełnie  dla  tych  samych  przyczyn  co  w  trzech  wyższych  pla- 
netach. Wypada  przeto,  że  wszystkie  pozorne  biegi  Wenusa  i  Merku- 
rego, któreby  się  nawet  z  nieruchomej  ziemi  wydawały,  z  przyczyny  biegu 
ziemi,  później  wracają,  i  że  takowe  we  wszystkich  częściach  swoich  kół 
i  punktach  ekliptyki  przypadają,  przez  co  różnego  rodzaju  ich  biegi  po- 
strzegamy. Jakoż  gdyby  ziemia  stała  nieruchomie  w  znaku  Baka,  Pto- 
lemeusz wcale  nie  dostrzegłby  był  że  Merkury  najmniej  się  odsuwa  od 
słońca  w  Wadze,  a  Wenus  w  Byku.  Gdziekolwiekby  zaś  ziemia  była  na 
swojej  wielkiej  drodze,  a  Wenus  albo  Merkury  na  bokach  swego  koła, 
najdalej  zdawać  się  nam  będzie  od  słońca  odsuniony.  Poprowadziwszy 
linie  od  środka  ziemi,  dotykające  z  obu  stron  kół  Wenusa  i  Merkurego, 
te  w  wyższej  części  drogi  względem  ziemi,  postępować  będą  w  kierunku 
znaków;  a  w  przeciwnym  kierunku,  w  części  niższej  i  najbliższej  ziemi, 
gdzie  stojącemi  i  cofającemi  się  na  oko  wydadzą,  zwłaszcza  gdy  linia 
prawdziwego  miejsca  planety,  zakreśla  kąt  dzienny  okoła  środka  ziemi 
w  kierunku  wstecznym,  albo  równy  kątowi  średniego  biegu,  który  i  ziemia 
opisiye  w  kierunku  postępowym,  albo  od  niego  większy.  Otóż  dlaczego 
widzimy  Wenusa  i  Merkurego,  krążące  okoła  słońca. 

Wreszcie  jaśniejszą  jest  rzeczą  nad  słońce,  że  droga  unosząca  ziemię, 
słusznie  się  zowie  WIELKĄ.  Jeżeli  bowiem  wodzowie  z  przyczyny  po- 
wodzeń wojennych,  albo  podbicia  narodów,  otrzymywali  przydomki  Wiel- 
kich: godną  zaiste  była  i  ta  droga,  aby  jej  nadać  najświetniejsze  imię, 
gdyż  jakby  sama  jedna  czyni  nas  uczestnikami  praw  całego  urządzenia 
niebieskiego,  i  wszelkie  błędy  biegów  prostuje,  a  tę  najpiękniejszą  część 
filozofii  do  swojej  godności  wraca.  Dlatego  zaś  droga  ma  nazwę  wielkiej 
że  tak  względem  dróg  planet  wyższych  jako  i  niższych,  znaczną  ma  wiel- 
kość, która  jest  powodem  głównych  zjawisk. 

W  szerokościach  planet  najprzód  widzimy  jak  słusznie  drodze  uno- 
szącej środek  ziemi,  dano  nazwę  wielkiej,  co  na  tern  większe  jeszcze  zasłu- 
giye  podziwienie,  iż  jak  wiadomo,  prawidła  starożytnych  w  tym  względzie 
zawilsze  i  ciemniejsze  były.  Biegi  planet  w  długości  wyborne  wprawdzie 
świadectwa  wykazują,  że  środek  ziemi  opisuje  drogę,  którą  wielką  zowicmy 


Digitized  by  VjOOQ16 


139 


W  szerokościach  zaś  planet  jej  pożytki,  jakby  wznakomitem  jakiem  miejscu 
położone,  bardziej  są  wydatne,  gdyż  droga  ta  nie  odstępując  od  płaszczyzny 
ekliptyki,  główną  jednak  jest  przyczyną  wszelkiej  zmiany  biegów  pozornych 
w  szerokości.  Widzisz,  uczony  Panie  Schonerze,  iż  dlatego  tę  drogę  wysoko 
cenić  i  przyjąć  należy,  że  całą  naukę  o  ruchu  szerokości,  krótko  i  jasno 
za  pomocą  wszystkich  przywiedzionych  przyczyn,  przed  oczy  stawia. 

Niech  będą  najprzód  drogi  trzech  wyższych  planet,  podług  teoryi 
Ptolemeusza  do  ekliptyki  nachylone,  których  punkta  odziemne  w  półno- 
cnej stronie  przypadają,  i  niech  planety  na  własnych  drogach,  podobnie 
jak  księżyc  na  drodze ,  pochyłej,  z  której  płaszczyzny  nie  wychodzi,  bieg 
odbywają.  Linie  własnych  biegów,  zwykle  liniami  węzłowemi  planet  zwane, 
wskażą  położenia  dróg  względem  płaszczyzny  ekliptyki  i  punktu  przecięć 
dróg  planet;  linie  zaś  prawdziwych  miejsc  przecinające  wspomnione  linie 
w  środkach  planet,  stosownie  do  położenia  środka  ziemi  na  drodze  wiel- 
kiej względem  planety  i  samej  planety  na  swej  pochyłej  drodze,  wskażą 
prawdziwe  miejsca  planet:  bliższe  i  dalsze  na  linii  przez  środek  znaków 
idącej  i  podług  wielkości  kątów  z  płaszczyzną  ekliptyki  utworzonych,  jak 
tego  matematyczny  rachunek  wymaga.  Dlatego  gdy  planeta  bawi  na  któ- 
rymkolwiek łuku  swej  drogi  pochyłej  i  epicykla,  a  środek  ziemi  względem 
planety  jest  w  dalszej  połowie  drogi  wielkiej,  którą  starożytni  wyższą 
częścią  epicykla  nazwali,  jasną  jest  rzeczą,  że  szerokości  pozorne,  mniej- 
szemi  być  powinny  o  kąt  pochyłości  drogi  do  płaszczyzny  ekliptyki;  po- 
nieważ w  takiem  położeniu  środka  ziemi  względem  planety,  kąt  szerokości 
pozornej,  mniejszym  jest  od  kąta  nachylenia,  to  jest  wewnętrzny  od  zewnę- 
trznego i  przeciwległego.  Fotem  gdy  środek  ziemi  przyjdzie  do  połowy 
drogi  wielkiej  bliższej  planety,  szerokość  pozorna,  przeciwnie  większą  bę- 
dzie od  kąta  nachylenia;  dla  tych  samych  zupełnie  przyczyn  i  odwrotnie 
się  dzieje:  albowiem  kąt  który  był  wprzódy  zewnętrzny  i  przeciwległy, 
teraz  jest  wewnętrznym.  Ta  jest  przyczyna,  dla  której  starożytni  mnie- 
mali, że  gdy  środek  epicykla  znajduje  się  zewnątrz  węzłów,  wyższa  część 
epicykla  zawsze  między  płaszczyzną  drogi  i  ekliptyki  przypada,  druga 
zaś  połowa  epicykla  ku  tej  stronie  zmierza,  ku  której  połowa  drogi  środek 
epicykla  unoszącej  nachyla  się,  średnica  zaś  przechodząca  przez  średnie 
długości  epicykla  w  równem  oddaleniu  na  płaszczyźnie  ekliptyki  postę- 
puje: a  gdy  epicykl  jest  w  węzłach,  planeta,,  w  jakiejkolwiek  byłaby  czę- 
ści swego  epicykla,  żadnej  wtedy  nie  ma  szerokości  W  tych  teoryach 
sprawdza  się  to  wtedy,  gdy  planeta  bawi  w  którym  z  węzłów,  a  ziemia 
znajduje  się  w  którejkolwiek  części  drogi  wielkiej.  Gdyby  kąt  płaszczy- 
zny epicykla  względem  płaszczyzny  drogi,  w  teoryach  starożytnych,  znaj- 
dowano zawsze  równym  kątowi  nachylenia  płaszczyzny  drogi  do  płasz- 
czyzny ekliptyki,  to  jest  gdyby  płaszczyzną  epicykla  zawsze  była  uważaną 


Digitized  by 


Google 


140 


w  równem  nachyleniu  do  ekliptyki,  wspomniona  teorya  szerokości  byłaby 
dostateczną;  lecz  gdy  wcale  co  innego  rozbiory  geometryczne  postrzeżeń 
nasuwają,  jak  to  widzieć  można  w  Ptolemeuszu  w  ostatniej  księdze  Wiel- 
kiego układu,  P.  Nauczyciel  stanowi,  że  przez  ruch  kołysań  kąt  nachylenia 
drogi  do  ekliptyki  w  pewnym  stosunku  rośnie  i  maleje,  to  jest  względnie 
średniego  biegu  planety,  na  kole  pochyłem  i  ziemi  na  drodze  wielkiej, 
co  nastąpi,  jeżeli  w  jednym  peryodzie  biegu  paralaktycznego,  średnica  na 
której  się  ważenie  odbywa,  dwa  razy  kreślona  będzie  ostatniemi  grani- 
cami koła  pochyłego;  pod  tym  warunkiem,  iż  gdy  planeta  jest  przy  wscho- 
dzie wieczornym,  aby  kąt  nachylenia  był  największy;  dlatego  i  szerokość 
pozorna  będzie  także  większa:  przy  wschodzie  zaś  rannym,  aby  kąt  był 
najmniejszy,  a  ztąd  ażeby  i  sama  szerokość  pozorna  jak  należało,  była 
mniejszą. 

Biegi  pozorne  Wenusa  i  Merkurego  w  szerokości,  wyjąwszy  jedno 
zboczenie,  teoryą  wyższych  planet  łatwością  pomysłu  przewyższają.  Ale 
rozważmy  najprzód  szerokości  Wenusa.  Wewnątrz  drogi  wielkiej  najprzód 
napotykamy  sferę  Wenusa.  Zakłada  więc  P.  Nauczyciel:  że  płas/czyzna, 
na  której  Wenus  bieg  odbywa,  względem  ekliptyki  czyli  j)łaszczyzuy  drogi 
wielkiej,  zbacza  około  średnicy  przechodzącej  przez  absydy  własne  drogi 
pierwszej,  w  ten  sposób,  iż  połowa  wschodnia  względem  płaszczyzny  ekli- 
ptyki, na  północ  się  wznosi  pod  kątem  pochyłości,  jakiby  w  teoryach 
Ptolemeusza  płaszczyzna  epicy  kia  z  płaszczyzną  drogi  tworzyła;  a  zacho- 
dnia połowa  zniża  się  na  południe.  Połowę  zaś  wschodnią  rozumiemy 
tę,  która  leży  względem  linii  największej  odległości  w  kierunku  postępo- 
wym i  t  d.  Za  pomocą  tej  jednej  i  prostfej  teoryi,  wszelkie  prawidła 
zboczeń  i  nachyleń  wraz  z  wypadkami  z  położenia  ziemi  względem  płasz- 
czyzny planety,  łatwo  będzie  przewidzieć.  Jakjż,  gdy  skutkiem  biegu 
rocznego  ziemi  z  przeciwnej  strony  do  najdalszego  punktu  pierwszej  drogi 
dojdziemy,  gdzie  droga  Wenusa,  jakby  epicy  ki  w  punkcie  odziemnym 
swojej  drogi  nam  się  wyda,  wówczas  płaszczyzna  po  której  Wenus  krąży, 
zdawać  się  nam  będzie  odsuniętą  od  płaszczyzny  ekliptyki,  ponieważ  w  ta- 
kiem  położeniu  w  kierunku  poprzecznym  ją  widzimy.  A  ponieważ  na  pła- 
szczyznę tę  z  miejsca  niższego  patrzymy,  ta  jej  część  która  na  północ  wy- 
staje, g  ly  obrócimy  oczy  na  południe,  będzie  le  \ą,  pozostała  zaś  na  połu- 
dnie, prawą.  Gdy  zaś  ziemia  postąpi  w  górę  ku  uajdalszemu  punktowi 
planety,  droga  Wenusa  zdawać  się  będzie  odstępować  od  p.  odziemnego 
swego  koła  i  aż  na  samą  płat-zczyznę  koła  Wenusa  nachyloną,  jakbyśmy 
z  wyższego  miejsca  na  nią  patrzyli.  Dlatego  odsunięcie  kolejno  w  zbo- 
czenie przechodzi,  tak  iż  o  ćwiartkę  okręgu  koła  oddalona  od  pierwszego 
miejsca  planeta  w  górnych  tylko  częściach  będzie  zbaczać  od  ekliptyki. 
Że  w  takiem  położeniu  my  znajdujemy  się  na  ziemi  w  przeciwnej  poło- 


Digitized  by 


Google 


141 


wie  drogi,  która  względem  p.  odziemnego  ma  położenie  kierunkowe,  a  wzglę- 
dem płaszczyzny  ekliptyki  na  północ  się  wznosi,  starożytni  powiedzieli 
że  epicykl  Wenusa  jest  w  węźle  spadającym,  i  że  punkt  odziemny  epicykla 
na  północ  najbardziej  się  nachyla ;  p.  zaś  przyziemny,  na  połuduie.  Na- 
stępnie, gdy  nas  ziemia  podnosi  w  górę  swym  biegiem  rocznym  ku  pun- 
ktowi najdalszemu  Wenusa,  droga  jego  niby  epicykl  będzie  się  zdawała 
dążyć  do  punktu  najbliższego  a  płaszczyzna  epicykla  (to  jest  płaszczyzna 
Wenusa),  która  wprzódy  pochyloną  dla  nas  była  do  płaszczyzny  ekliptyki, 
znowu  się  pokaże  do  nas  pochyloną;  północna  zaś  połowa  drogi  wewnątrz 
płaszczyzny  ekliptyki  wystającą,  zostań  e  prawą,  ponieważ  na  drogę  We- 
nusa z  góry  patrzymy.  Gdy  zaś  środek  ziemi  przyjdzie  do  miejsca  naj- 
dalszego Wenusa,  żadnego  zboczenia  lecz  tylko  odstąpienie  postrzeżemy, 
i  droga  Wenusa  w  najbliższym  punkcie  swego  koła  prowadzącego,  po- 
dług zdania  starożytnych,  będzie  się  znajdować.  Ten  zaś  jest  zjawisk 
porządek,  iż  gdy  środek  ziemi  połowę  obiegu  kończy  od  punktu  najbliż- 
szego Wenusa  w  kierunku  znaków,  wznosząc  się  do  punktu  najdalszego 
Wenusa,  tymże  samym  sposobem  ziemia  na  dół  idąc,  odstąpienie  zwolna 
zmieni  się  w  zboczenie,  a  ponieważ  połowa  płaszczyzny  koła  prowadzą- 
cego od  punktu  najdalszego,  posuwa  się  w  kierunku  wstecznym,  z  powo- 
du takiego  ruchu  ziemi,  staje  się  dla  nas  przeciwległą,  punkt  odziemny 
drogi  Wenusa  na  południe  od  płaszczyzny  ekliptyki  zbaczać  zaczyna,  do- 
póki po  dojściu  ziemi  do  90  stopni  od  p.  najdalszego,  obu  połów  od  pła- 
szczyzny ekliptyki  zbaczających  nie  zobaczymy  i  sądzić  będziemy,  że  droga 
czyli  epicykl  Wenusa  do  węzła  wstępiyącego  w  najdalszym  punkcie  do- 
chodzi. Gdy  odsunie  się  fW  tego  miejsca  ziemia,  zboczenie  znowu  na 
oitąpienie  przejdzie,  i  gdy  dojdzie  do  miejsca  najbliższego  Wenusa,  też 
same  szerokości  pozorne  Wenusa  ziemia  znowu  sprowadzać  zacznie.  Z  cze- 
go pokazuje  się,  że  gdy  ziemia  jest  na  linii  absydów  Wenusa,  płaszczy- 
zna drogi  planety  cofniętą  się  wydaje,  w  oddaleniu  zaś  o  ćwiartkę  koła 
od  tych  punktów,  nachyloną,  w  miejscach  zaś  pośrednich,  mieszane  sze- 
rokości dają  się  widzieć. 

Gdy  zaś  oprócz  tych  szerokości  które  starożytni  epicyklowi  Wenusa 
przyznali,  łączy  się  z  niemi  i  inna,  odstąpieniem  przez  starożytnych  a  \xzez 
Ptolemeusza  pochyłością  kół  mimoirodowych  nazwana,  i  takową  tłoma- 
czyli  przez  środek  koła  przenoszącego  epicykl  Wenusa,  który  już  został 
usunięty,  P.  Nauczyciel  osądził,  iż  udać  się  należało  do  innego  sposobu 
zgodniejszego  z  postrzeźeniami.  Aby  zaś  sposób  ten  wykładu  zboczenia, 
podany  przez  P.  doktora  Nauc  yciela  mego,  równie  jak  i  to  co  dotąd 
wyłożono,  łatwiej  zrozumii  ć,  załóżmy  że  płaszczyzna  dopiero  wspomniona, 
jest  średnią  i  stałą,  od  którejby  pr.wd/.iwa  na  jedne  i  drugą  stronę  odstę- 
powała. Lecz  ponieważ  wszystkie  biegi  odniesione  do  biegunów,  z  mniej- 


Digitized  by 


Google 


142 


szą  trudnością,  i  prędzej  poznają,  się,  przeto  najprzód  pamiętać  należy,  że 
jeden  z  biegunów  płaszczyzny  eldiptyki,  podług  wielkości  kąta  nachylenia 
wznosi  się,  drugi  zaś  w  przeciwnej  stronie  na  południe  zniża  się,  a  co 
o  północnym  biegunie  albo  o  tern  co  się  dzieje  około  niego  mamy  po- 
wiedzieć, w  podobny  sposób  mając  wzgląd  na  przeciwległość  o  południo- 
wym rozumieć  należy.  Podobnie  dla  północnego  bieguna  płaszczyzny 
średniej  załóżmy,  że  jest  koło  ruchome,  któremuby  linia  ze  środka  pła- 
szczyzny średniej  największych  zboczeń  od  prawdziwej  płaszczyzny  odpo- 
wiadała: sam  zaś  biegun  północny  prawdziwej  płaszczyzny  ruchem  koły- 
sania niech  średnicę  wspomnionego  koła  zakreśla.  Powtóre,  koło  ru- 
chome niech  idzie  za  biegiem  planety,  tak  aby  Wenus  biegiem  swoim 
postępując,  zostawiała  jedno  z  dwóch  przecięć  po  sobie  idących,  podług 
takiego  prawa,  aby  po  upływie  roku  do  drugiego  przecięcia  w  końcu  wró- 
ciła. Poprowadźmy  koło  wielkie  przez  bieguny  obydwóch  płaszczyzn, 
i  od  wspólnego  przecięcia  tego  koła  z  płaszczyzną  prawdziwą,  odliczmy 
z  obu  stron  po  90  stopni.  Ponieważ  bieguny  płaszczyzny  prawdziwej 
i  średniej  różnią  się,  przeto  węzły  albo  wspomnione  przecięcia  oznaczo- 
ne będą.  W  tym  czasie  w  którym  Wenus  do  któregokolwiek  z  węzłów 
powraca,  niech  biegun  płaszczyzny  prawdziwej  ruchem  kołyszącym,  dwa 
razy  kreśli  średnicę  wspomnionego  koła  ruchomego:  to  zaś  niech  się  tak 
odbywa,  iżby  planeta  ze  środkiem  ziemi  w  takiej  była  zgodzie,  że  ile  ra- 
zy ziemia  przyjdzie  do  punktu  najdalszego  drogi,  aby  Wenus  na  kole 
prawdziwem  najbardziej  na  północ  od  płaszczyzny  średniej  zbaczała,  to  jest 
znajdowała  się  najdalej  zewnątrz  średniej  drogi  Nadto,  gdy  ziemia 
jest  o  czwartą  część  od  p.  odziemnego  drogPoddalona,  aby  planeta  z  całą 
swoją  płaszczyzną  prawdziwą,  na  płaszczyźnie  drogi  leżała.  Gdy  zaś  zie- 
mia przez  inne  miejsca  pośrednie  przebiega,  aby  planeta  także  przez  zbo- 
czenia pośrednie  przechodziła.  Dla  uwiecznienia  tej  zgody  między  zie- 
mią i  planetą,  urządził  Bóg  aby  pierwsze  kołysanie  zakreślało  jedno  (że 
tak  powiem)  kółeczko  w  tym  samym  czasie,  w  którym  Wenus  raz  do  je- 
dnego z  ruchomych  węzłów  wraca.  Objaśnijmy  to  przykładem:  jeżeli 
w  pewnej  epoce  ruchu  kołysania,  biegun  północny  płaszczyzny  prawdzi- 
wej, względem  bieguna  przyległego  płaszczyzny  średniej,  najdalej  na  po- 
łudnie będzie  położony,  a  Wenus  o  tyleż  w  najdalszej  granicy  odsunięta 
na  północ,  a  środek  ziemi  pada  na  jedne  z  absydów  Wenusa,  wtedy  zie- 
mia po  upływie  czwartej  części  roku,  biegiem  rocznym  przyjdzie  do  miej- 
sca pośredniego  między  absydami,  a  planeta  w  tymże  czasie  dojdzie  do 
swego  przecięcia  czyli  węzła  ruchomego.  A  ponieważ  ruch  kołysania 
zależnym  jest  od  powrotu  planety  do  węzłów  czyli  przecięć,  przeto  pier- 
wsze kółeczko  kołysania,  czwartą  część  także  obieży;  przez  ruch  zaś  dru- 
giego kółka,  które  dwa  razy  prędzej  od  pierwszego  krąży,  biegun  pra- 


Digitized  by 


Google 


143 


wdziwej  płaszczyzny  na  biegun  płaszczyzny  średniej  padnie,  i  dlatego 
obie  płaszczyzny  z  sobą  się  zejdą.  Gdy  zaś  planeta  oddali  się  od  tego 
węzła,  a  ziemia  przyjdzie  do  drugiej  absydy  pierwszego  koła,  i  biegun 
płaszczyzny  prawdziwej  skutkiem  kołysania  odsunie  się  na  północ  od  bie- 
guna płaszczyzny  średniej,  wyniknie,  że  lubo  Wenus  będzie  południową, 
tak  jak  w  naszym  przykładzie,  szerokość  wszelako  południowa  maleje: 
jeżeli  Wenus  jest  północną,  taż  szerokość  rośnie.  Gdy  zaś  przyjdzie  do 
tego  miejsca,  gdzie  biegun  prawdziwej  płaszczyzny  ruchem  kołysania  do- 
chodzi do  największej  granicy  północnej,  planeta  w  biegu  swoim  rocznym 
ku  węzłom  między  obu  przecięciami,  największe  znowu  mieć  będzie  zbo- 
czenie północne.  Widzimy  przeto,  że  nich  koła  przyjętego  to  sprawia, 
iż  w  jednym  roku  Wenus  do  węzłów  powraca,  i  że  ile  razy  ziemia  przyj- 
dzie na  linią  absydów,  planeta  gdziekolwiek  byłaby  na  swojej  prawdzi- 
wej płaszczynie,  najbardziej  zbaczać  będzie  od  płaszczyzny  średniej:  gdy 
zaś  ziemia  będzie  w  środku  między  obiema  absydami,  planeta  będzie 
w  węzłach.  Nadto  ruch  kołysania  sprawia,  iż  gdy  Wenus  znajduje  się 
w  jednym  z  węzłów,  obie  płaszczyzny  z  sobą  się  schodzą:  ta  zsi  część  dro- 
gi prawdziwej  na  którą  wstępuje,  zawsze  od  średniej  na  północ  zbacza, 
a  przez  to  szerokość  ta  ciągle  północną  pozostaje. 

Jako  zaś  płaszczyzna  Wenusa,  którą  średnią  nazwać  się  podobało, 
przecięta  jest  przez  ekliptykę  w  linii  absydów  pierwszego  koła:  a  połowa 
tej  płaszczyzny  od  najwyższej  absydy  w  kierunku  postępowym  na  północ 
wystaje,  druga  zaś  na  mocy  prawa  przeciwległości  ku  południowi  zmie- 
rza: podobnie  i  Merkury  ma  płaszczyznę  średnią,  która  około  linii  absy- 
dów z  obu  stron  od  płaszczyzny  ekliptyki  odchyla  się,  tak  iż  nawzajem 
polowa  płaszczyzny  średniej  od  najwyższej  absydy  w  kierunku  wstecznym, 
jest  północną.  Dlatego  w  rocznym  obiegu  środka  ziemi  zboczenia,  a  Mer- 
kurego odstąpienia  dadzą  się  widzieć  przeniesione  do  Wenusa ;  lecz  aby 
te  zmiany  widoczniejsze  były,  Bóg  urządził  zboczenie  płaszczyzny  pra- 
wdziwej Merkurego  od  średniej,  iżby  zawsze  ta  połowa  na  którą  wstę- 
puje, od  płaszczyzny  średniej  na  południe  odstępowała,  a  gdy  ziemia  jest 
w  absydach,  aby  z  płaszczyzną  swoją  prawdziwą  na  płaszczyźnie  średniej 
leżała:  z  czego  wreszcie  wypada,  iż  co  do  szerokości  prócz  wspomnionych 
różnic,  żadnych  Wenus  niema,  wyjąwszy  to,  że  zboczenie  większemjest 
w  Merkurym  aniżeli  w  Wenusie,  i  kąt  nachylenia  jego  jest  większym. 
Zresztą  Inne  zmiany  w  szerokościach  Merkurego,  bardzo  łatwo  tak  samo 
jak  i  w  Wenusie  wyznaczyć  się  dają. 

Zakończę  to  pierwsze  moje  opowiadanie  słowami  poety: 
Częłi  zamiaru  dopięta,  część  pracy  skończona: 
Niech  mój  okręt  kotwica  wstrzyma  tu  rzucona. 

Drugą  zaś  część  mego  przyrzeczenia  zacznę,  skoro  po  dołożeniu  na- 
leżytego starania,  całe  dzieło  P.  Nauczyciela  mego  zgłębię.    Spodziewam 


Digitized  by 


Google 


144 


się,  że  obiedwie  tem  milsze  Ci  będą,  im  jaśniej  postrzeźenia  mistrzów 
na  zasadach  Pana  Nauczyciela  mego,  ujrzysz  w  zgodności  ze  zjawiskami, 
i  jakby  dobre  określenie  z  tem  co  określa,  zgadzające  się  z  sobą. 

Znakomity  i  uczony  Schonerze,  i  zawsze  mi  jakby  ojciec,  szanowny ! 
pozostaje  teraz,  ażebyś  tę  jaką  taką  moje  pracę  za  prawą  i  dobrą  po- 
czytał A  lubo  wiem  co  barki  moje  unieść  mogą  a  czemu  nie  podołają: 
jednak  Twoje  do  mnie  szczególniejsze  i  (źe  tak  powiem)  ojcowskie  przy- 
wiązanie, sprawiło,  żem  się  wcale  nielękał  wejść  pod  to  uiebo  i,  o  iłe  to 
było  w  mojej  mocy,  o  wszystkiem  ci  opowiedzieć.  Za>yłani  modły,  aby 
Bóg  najwyższy  raczył  temu  dobry  nadać  obrót  i  mnie  natchnął,  abym 
prawdziwą  drogą  do  zamierzonego  celu  przedsięwziętą  pracę  zdołał  do- 
prowadzić. Jeżeliby  zaś  co  w  jakimś  zapale  młodzieńczym  (którym  za- 
wsze, jak  on  powiada,  śmiałym  bardziej,  aniżeli  pożytecznym  obdarzeni 
jesteśmy)  było  powiedzianem,  albo  przez  nieuwagę  wymknęło  się  coby 
się  zdawać  mogło  wyrzeczonem  wolniej  przeciwko  szanownej  i  świętej 
starożytności,  aniżeli  jakby  może  sama  wielkość  przedmiotu  i  powaga  do- 
zwalała, ty  przynajmniej,  o  c/em  nie  wątpię,  na  lepszą  stronę  sobie  wy- 
tłumaczysz, i  raczej  na  serce  moje  dla  ciebie,  aniżeli  na  to  co  zrobiłem, 
zważać  będziesz. 

Naostatek  radbym  abyś  o  uczonym  mężu,  P.  doktorze  moim  Nau- 
czycielu, to  trzymał,  i  niezłomne  miał  o  tem  przekonanie,  że  u  niego 
niema  nic  przedniejszego  ani  szacowniejszego,  jak  wspierać  się  na  śladach 
Ptolemeusza  i  to  nie  inaczej,  tylko  jak  uczynił  sam  Ptolemeusz,  naśla- 
dowca starożytnych  i  daleko  od  siebie  dawniejszych.  Gdy  zaś  znał,  że 
zjawiska  astronomem  kierują  i  rachunki  matematyczne  zmuszają  go  do 
przyjęcia  czegoś  mimowolnie,  osądził  jednak,  że  dosyć  jest  z  tą  samą 
sztuką  do  jednegoż  celu  z  Ptolemeuszem  strzały  swoje  kierować,  chociażby 
łuk  i  strzały  brał  z  materyału  całkiem  innego  aniżeli  on  rodzaju.  1  w  tem 
miejscu  tego  się  trzymać  należy,  ii  powinien  hyc  wolnego  zdania,  kto 
ma  rozumować;  zresztą  tego,  co  obcein  jest  charakterowi  każdego  pocz- 
ciwego, a  zwłaszcza  przyrodzie  filozoficznej,  jak  naj  troskliwiej  unika  Pan 
Nauczyciel,  a  dopieroż,  miałby  przez  jakąś  chętkę  nowości  lekkomyśluie 
sądzić,  że  mu  wolno  odstępować  od  zdań  filozofów  starożytnych,  chybaby 
ważue  prz)CZ)iiy  i  same  przedmioty  tego  wymagały.  luny  w  nim  jest 
wiek,  inna  powaga  obyczajów  i  szczytność  nauki,  inna  nareszcie 'wzuio- 
słość  talentu  i  wielkość  duszy,  iżby  to  nań  przypadać  mogło  co  bywa 
udziałem  albo  wieku  młodocianego,  albo  wiele  trzymających  o  teoryi 
małej,  że  Arystotelesa  słów  użyję),  albo  zagorzałych  głów,  któremi  lada 
wiatr  i  własue  namiętuości  poruszają  i  rządzą,  i  którzy,  jakby  po  stracie 
sternika,   cokolwiek  im  się  nawinie,   chwytają  i  bardzo  upornie  brouią. 


Digitized  by 


Google 


O  BOKACH  I  KATACH  TOtiJKtftiW 

TAK  PIASKTCH  JAKO  I  KULISTYCH, 

KSIĄŻECZKA  BAJEUDZO  UOZĄOA  I  UŻYTECZNA, 

JUŻTO  DO  ZROZUMIENIA  LICZNYCH  TWIERDZEŃ  PTOLEMEUSZA,  JUŻ  DO 

WIELU  INNYCH  CELÓW, 

raoioiA  nzKt  ssakoiiitcoo  i  świaimm  ***•»• 

MIKOŁAJA  KOPERNIKA  TORUNIANINA. 

Z  DOŁĄCZENIE*  TA1UCY  POŁÓWEK  CIĘCIW  ŁUKÓW  MM. 


ODBITO  W  WITTEMBEBDZE  PBZEZ  JANA  LUFFT  BOKU  1542.  *) 


ZNAKOMITEMU  NAUKĄ  I  CNOTĄ 

JERZEMU  HARTMANOWI  NORYMBERCZYKOWI 

JOACHIM  BETTK 

POZDROWIENIE  PBZE8YŁA. 

tanawiąjąc  się  nad  niestałością  rzeczy  ludzkich,  nad  rozmaitemi  przy- 
godami wielkich  mężów,  nad  zmianami  państw,  i  gdy  w  innych  rzeczach 
nieudolność  rodu  ludzkiego  opłakuję,  najbardziej  ubolewam  nad  tem,  że 
nieprzyjazne  koleje  czasów  srożą  się  nawet  na  nauki,  od  Boga  rodzajowi 
ludzkiemu  dane.  Niegdyś  nauki  matematyczne  powszechnie  uprawiano. 
Cała  nauka  po  wskazaniu  początków  jej  przez  Boga,  kierującego  mistrzów 
myślami,  ich  zadziwiającym  umysłem  z  gruntu  wzniesiona,  wielkim  bla- 
skiem i  wielką  sławą  jaśniała.  Potem  przez  wiele  wieków  pokrywały  ją 
ciemności,  może  dlatego,  że  w  ostatniej  starości  świata,  rządy  zdobywców 
z  jakiegoś  przeznaczenia  ucisnęły  kulę  ziemską.    Lecz  ponieważ  nauki 

*)  Trygonottrtrya  Kopernika  majfaje  4*  w  dsitle  Jego  klif  ga  L  Bewblal  10, 18, 14. 

KopmMjcma  U  L  10 


Digitized  by 


Google 


146 


pożyteczne  w  życiu,  są  szczególniejszemi  darami  Boga,  sama  rzecz  poka- 
zuje, że  nie  siła  ludzka,  lecz  jakieś  szczególniejsze  dobrodziejstwo  Bozkie 
jakakolwiek  je  przechowuje,  aby  całkiem  nie  zaginęły.  Lecz  nawet  po 
ich  przywróceniu  trafia  się  zupełnie  to  samo  ludziom,  co  Pitagoras  miał 
powiedzieć  o  harmonii  biegów  niebieskich,  podług  niego  wydającej  naj- 
milsze tony,  których  nie  słyszymy,  bo  dla  spowszednienia  nie  zwracamy 
na  nie  uwagi:  tak  też  ludzie  głusi,  ani  słuchają,  ani  chcą  roztrząsać  nauk 
przez  Boga  nam  danych.  A  jako  innych  dóbr  obecnych  zaniedbujemy, 
tak  i  tę  naukę  codziennemi  darzącą  nas  dobrodziejstwy,  lekceważymy. 
Bez  rachuby  lat  w  historyi,  w  obrzędach,  w  sądownictwie,  jakaby  to  była 
ciemność  życia!  Bez  nauki  rachowania,  w  prawnie  zawieranych  umowach 
byłoby  zagmatwanie  bez  końca.  Cała  architektura  z  geometryi  powstała, 
a  wiele  jest  jeszcze  innych  pożytków  z  wymierzania  ciał.  Te  dobrodziej- 
stwa mając  w  ręku,  o  źródła  nie  dbamy,  wielu  zaś  dumnie  niemi  gardzi. 
Wielka  przeto  wdzięczność  należy  się  zacnym  mężom,  którzy  wśród  takiej 
pogardy  nauk  chętnie  pracę  i  nakłady  podejmują  dla  wydoskonalenia 
tych  bozkich  umiejętności  i  dla  przechowania  ich  na  użytek  powszechny. 
Źe  zaś  użyteczne  dla  nas  pomniki  i  wychodzą  i  gotują  się  do  wyjścia  na 
widok,  umyśliłem  cię  z  kolei  tym  podarunkiem  uczcić,  w  nadziei  że  go 
mile  przyjmiesz.  Wiadomo  ci,  że  nauka  o  trójkątach  bardzo  rozległe 
ma  zastosowanie  w  różnych  gałęziach  matematyki,  a  głównie  w  astrono- 
mii; ztąd  też  Ptolemeusz  często  się  do  niej  odwołuje.  Dlatego  ci,  którzy 
starali  się  Ptolemeusza  objaśnić,  wiele  o  trójkątach  pisali.  Pragnąłbym, 
aby  dziś  żyli  starożytni:  Menelaus  i  Teodozyusz.  Teraz  świeżo  wyszła 
książka  Regiomontana,  lecz  daleko  wcześniej,  aniżeliby  ją  mógł  widzieć 
mąż  wielce  znakomity  i  uczony  P.  Mikołaj  Kopernik,  gdy  pracując  nad 
wyjaśnieniem  Ptolemeusza  i  nad  wykładem  nauki  biegów,  o  trójkątach 
bardzo  uczenie  pisał.  Wiem  iż  cię  zadziwi  to  pisemko,  gdy  zobaczysz, 
że  tak  wiele  rzeczy  i  tak  trafnie  objął.  To  zaś  spowodowało  mię  do 
wydania  go  w  tym  czasie,  że  do  wyłożenia  Ptolemeusza  potrzeba  nam 
było  nauki  o  trójkątach,  a  dziełko  przypisałem  Tobie,  dla  zachęcenia  cię 
do  wydania,  jeżeli  co  masz  w  tym  rodzaju  czy  to  dawnego,  czy  nowego. 
Do  tego  łączy  się  ta  okoliczność,  źe,  jak  słyszę,  w  Rzymie  miałeś  zaży- 
łość z  bratem  autora.  Lecz  dla  ciebie,  jako  dla  uczonego  męża,  nie 
mniejszym  jest  od  tego  powodem  do  kochania  autora,  bystrość  jego  ro- 
zumu, tudzież  w  innych  naukach  a  szczególniej  w  astronomii  tak  wielka 
biegłość,  iż  z  najsławniejszymi  mistrzami  starożytnymi  może  iść  w  poró- 
wnanie. Powinniśmy  winszować  teraźniejszemu  wiekowi,  źe  jeszcze  pozo- 
stał tak  wielki  mistrz,  któryby  kogoś  do  nauk  zagrzewał  i  wspomagał. 
Sądzę,  że  mnie  nic  lepszego  z  rzeczy  ludzkich  nie  mogło  spotkać,  nad 
zażyłość  z  takim  mężem  i  uczonym.    I  jeżeli  kiedy  tego  rodzaju  praca 


Digitized  by 


Google 


147 


moja  przyda  się  powszechności,  której  dobru  wszystkie  nasze  prace  po- 
święcać należy,  chcę  ażeby  dla  tego  doktora  wdzięczność  za  to  miano. 
Wiedząc  przeto,  że  to  dziełko  z  talentem  jest  napisane,  i  przez  pamięć 
na  autora  wysoko  je  ceniąc,  chciałbym  aby  ci  ten  podarunek  wielką 
sprawił  radość.    Bywaj  zdrów. 


Szkolna  młodzieży!  od  pierwszych  lat  ucz  się  tej  umiejętności, 

Która  z  miarami  i  liczbami  obznajmia; 
Wielkie  bowiem  nagrody  odniesiesz  za  podjętą  pracę. 

Pismo  to  wskazuje  ci  drogę  do  nieba, 
Gdzie  się  cudowny  świat  rozciąga  w  niezmiernych  przestworach, 

Jeżeli  myślą  zechcesz  sięgnąć  ich  granic. 
Albo  w  jakiej  okolicy  nieba  gwiazdy  się  błąkają, 

I  jakie  są  drogi  odwiecznych  tjiegów; 
Dlaczego  księżyc  towarzysza  mgłą  ciemną  osłania, 

A  on  księżycowi  użytku  światła  odmawia; 
Lub  jakie  losy  kierują  przyszłością; 

Jakie  klęski  niosą  ludom  gwiazdy  nieprzyjazne. 
To  jeśli  wiedzieć  pragniesz,  pierwej  znać  trzeba  naukę, 

Którą  wyłożą  ci  w  treści  te  początki. 
A  gdy  myśli  ludzkie,  co  biorą  zaród  z  nieba, 

Zbłąkają  się  daleko  od  ojczystego  siedliska, 
Ta  nauka  oswobodziwszy  je  z  brzemienia  ziemskości, 

Napowrót  do  niebieskiego  pałacu  zanosi. 


•"^>>ge£*o* 


Digitized  by 


Google 


NOWE  EFEMERYDY 

CZYLI 

WYKŁAD  POŁOŻENIA  DZIENNEGO  GWIAZD 

NA  BOK  ZBAWICIELA  NASZEGO  JE3CSA  CHRYSTUSA  SYKA  BOŹK06 1551, 
KTÓRY  JEST  ROKI&tt  Ł>lE£WiZYM  *$2  OLIMPIADY. 

UŁOŻONK  WYBORNYM  SPOSOBEM  1  DOKŁADNIE  WYPRACOWANE 

TR7ZZ 

JERZEGO  JOACHIMA  BETYKA, 

PODŁUG  NAUKI  0  OBROTACH 
MIKOŁAJA    KOPERNIKA, 

SWEGO  NAPCZYCJELA. 

W  LIPSKC,   Z  DRUKARNI  WOLFGANGA   GUNTERA,    1550   SOKU. 

mtiuH  m  u u    ' 

WIELMOŻNEMU  PANU 
JERZEMU  OHUMERSTAD. 

Szukając  ktoby  mię  przyjął  u  siebie,  drogi  niebieskie  i  gwiazdy 

pokazał,  przybyłem  na  północ,  a  ztamtąd  w  przeciwnym  kierunku  do 
Włoch  się  udałem,  gdzie  kiedyś  bawiłem  z  moimi;  niektórzy  bowiem 
z  tamecznych  głośne  mieli  imię,  lubo  od  nich,  jakkolwiek  dawnych,  nie 
wiele  pomocy  w  naukach  moich  odniosłem.  W  Prusach  nauczyłem  się 
i  nabyłem  najświetniejszej  nauki  astronomii,  bawiąc  u  najznakomitszego 
męża  Mikołaja  Kopernika,  do  wypracowania,  pomnożenia  i  wykończenia 
której,  gdy  ani  życie  ani  praca  jednego  człowieka  nie  mogłaby  wystar- 
czyć, przeto  za  mojem  staraniem  poświęcający  się  tym  naukom,  mają  już 
przez  samego  autora  wykończone  i  wydane  to,  w  czem  pożytecznie  i  za- 
szczytnie doskonalić  się  mogą.  Otóż  teraz  chciałem  ztamtąd  wyjąć  tę 
nową  efemerydę,  to  jest  wykład  obrachowań  dziennych  biegów  i  położeń 
gwiazd  na  rok  następny  1551. 


Digitized  by 


Google 


149 


AUTCI^DO   CrrTELMKA. 

Ponieważ  trzymałem  się  tej  drogi,  którą  uczona  starożytność  poetp* 
pmjąc,  przysyła  do  poznania  najpiękniejszych  rzeczy,  a  którcto  nauki 
i  pisma  prsedewszystkiem  de  szkół  przywrócić  usiłuję,  lube  ten  wykład 
niektórym  mniej  stosowny  zdawać  się  może  (wielu  bowiem  od  tych  śla- 
dów dosyć  daleko  odstąpiło);  przeto  umyśliłem  w  takt  sposób  jak  geo- 
metrowie czynią,  gdy  zwykle  nieanane  wyrazy  tłumaczą  i  wątpliwości 
stanowczo  rozstrzygają,  okazać,  co  słowa  przez  nas  utyte  oznaczają!  i  jak 
chcę  być  zrozumianym  w  rzeczach  przezemnie  podawanych.  Ponieważ 
zaś  inni  muszą  odmiennej  mowy  używać  w  tego  rodzaju  dziełach,  dlatego 
to  za  potrzebę  uznaliśmy  o  całym  rodzaju  takich  opisów  nieco  powied/ieć. 
Lecz  będziemy  mieli  do  czynienia  z  takimi,  którym  nauki  matematyczne 
niezupełnie  są  obce,  i  którzy  pragną  poznać  prawdę.  Do  innych  bowiem 
inaezejby  przemawiać  należało.  Najprzód  widoczną  jest,  że  to  co  się 
otrzymuje  na  położenie  gwiazd  z  tablic,  których  zwykłe  wszyscy  używają, 
znacznie  teraz  od  prawdy  odstępige,  na  co  aby  baczniejszą  zwrócono 
uwagę,  poprzedniego  roku  wyrachowane  miejsca  gwiazd  ruchomych  i  ftwia* 
teł,  podałem  tylko  na  pierwszy  dzień  każdego  miesiąca.  Teraz  efeme* 
rydę  na  cały  rok,  to  jest  dzienne  skazówki  gwiazd  wydaję,  aby  pewniej 
błędy  zwyczajnego  rachunku  postrzedz  się  dały.  Wprawdzie  nauka  ta 
w  Grecyi  przed  Ptolemeuszem  nie  była  jeszcze  dokładną,  ale  w  kilka 
wieków  po  nim  wśród  klęsk  wojennych,  gdy  mniej  uprawiano  nauki,  4o 
tego  znowu  przysało,  iż  tak  jak  wpwódy,  prawdę  stracono.  Azo£>  Mal*+ 
metanin  Arateńsłri,  Tebit  Saraceński,  a  zaraz  potem  Alfons  król  hiszpański* 
starali  się  uchronić  ją  od  upadku-  Tm  ostatni  bożkiem  natchnieniem 
do  tej  opieki  był  pobudzony,  ale  z  winy  czasów,  że  nie  trzymano  się 
starożytnej  nauki,  dzieło  jego,  jakkolwiek  sławne,  upadkiem  grozić  mu- 
siało. Przeto  zaraz  po  40  łatach,  niejaki  Wilhelm  od  Ś.  Godiałda,  ośmielił 
się  przydać  uwagi  do  wniosków  Alfonsa  ze  swoich  poetrzeżeń,  eo  wkrótce 
potem  zrobił  i  żyd  Profccyusz.  Za  nim  poszli  Jan  Blanchin,  Jerzy  Fur* 
bach,  Jan  fiegiomontan  z  Frankomi,  Beroatd  Gwalter,  Dominik  Maria, 
którzy  wszyscy  poznawszy,  że  przez  pewne  zaniedbanie  w  najpiękniejszej 
nauce,  w  widoczne  błędy  wpadali,  pilnością  i  pracą  swoją  usiłowali  ooś 
z  tych  błędów  usunąć  i  poprawić.  Że  Arzahel,  jak  utrzymają  twórca  ta* 
bUe  Tołetańskich,  był  niegdyś  znakomitym  mężem,  na  lat  około  188  przed 
Alfonsem,  nie  masz  wątpliwości  Onto,  jak  wiadomo,  zostawił  nam  402 
poetrzeżeń  słońca  dla  oznaczenia  punktu  odzietnnego  tej  gwiazdy;  z  czego 
pokazuje  się  jaka  była  jego  gorliwość  w  tej  nauce,  tern  bardzie),  że  jak 
nas  uczą  wykłady  astronomiczne,  inne  jeszcze  rzeczy  *  nadewszystko 
w  fej  części  miał  do  uważania.    W  poprzndniem  aaś  stuleciu  P.  Mikołaj 


Digitized  by 


Google 


150 


Kopernik  po  wszystkich  wyżej  wymienionych,  sam  jakoby  rękę  przyłożył 
do  machiny  tego  świata.  We  Włoszech  w  naukach  i  sztukach  pięknych 
umysł  swój  ukształciwszy,  w  czasie  wolnym  całą  astronomią  twórczym 
umysłem  objął  i  z  niesłychaną  pracą  udoskonalił  z  podziwem  wszystkich 
tej  nauki  znawców.  Żył  on  w  przyjaźni  z  Dominikiem  Maryą  Bonończy- 
łriem,  którego  sposoby  zupełnie  poznał  i  w  postrzeżeniach  mu  pomagał. 
Chciał  zaś  aby  jego  badania  były  umiarkowane,  a  niezbyt  przesadzone. 
Przeto  umyślnie,  a  nie  z  lenistwa  albo  wstrętu  do  pracy,  unikał  tych 
drobnostek,  za  jakiemi  inni  się  ubiegali,  a  nawet  ich  wymagali,  jak  na- 
przykład  drobiazgowy  Purbach  w  tablicach  zaćmień.  Możesz  zaś  widzieć 
jak  niektórzy  wszelkie  łożą  starania  na  to,  aby  jak  najskrupulatniej  po* 
łożenia  gwiazd  wyśledzić,  którzy  gdy  sadzą  się  na  drugie,  trzecie,  czwarte 
i  piąte  minuty,  tymczasem  całe  stopnie  pomijają  i  nie  uważają  iż  w  po- 
dawanych chwilach  zjaudak  często  o  godziny  a  nawet  niekiedy  o  całe  dnie 
chybiają.  Jestto  coś  podobnego  do  owego  w  bajkach  Ezopowych,  który 
mając  rozkaz  odprowadzić  utraconą  krowę,  gdy  się  bawi  łapaniem  pta- 
szków, i  tych  nie  uchwycą  i  samą  krowę  utracą.  Pamiętam  gdy  sam, 
młodzieńczą  ciekawością  zdjęty,  jakoby  do  wnętrza  gwiazd  dojść  pra- 
gnąłem, przeto  o  tern  poszukiwaniu  niekiedy  także  spór  wiodłem  z  naj- 
lepszym i  największym  mężem  Mikołajem  Kopernikiem.  Lecz  on  gdy 
cieszył  się  ze  szlachetnej  ciekawości  mego  umysłu,  zwykł  był  mię  stro- 
fować i  napominać,  abym  przestał  o  tern.  Ja,  rzekł,  jeżeli  do  szóstych 
części  stopnia,  t  j.  do  10  min.,  wypadek  do  prawdy  doprowadzić  zdołam, 
nie  mniej  się  uraduję  w  duszy  jak  Pytagoras  z  powodu  wynalezienia  swych 
tabliczek.  (Mym  się  dziwił  i  mówił,  że  starać  się  należy  o  większą  pe- 
wność, przekładał  że  do  niej  przyjdą  ludzie  z  trudnością  a  to  między 
innemi  z  trzech  głównych  przyczyn.  Pierwsza  z  tych,  mówił,  jest>  że 
wiele  postrzeżeń  starożytnych  nie  są  prawdziwemi,  lecz  że  je  stosowano 
do  tej  teoryi  biegów,  jaką  sobie  każdy  oddzielnie  utworzył.  Dlatego 
potrzeba  uwagi  i  przenikliwości  szczególnej,  aby  to  od  oznaczeń  błędnych 
oddzielić,  do  czego  albo  nic  albo  małoco  sąd  postrzegacza  dodał  lub  odjął. 
Drugą  zaś  przyczyną,  jak  mówił,  jest  to:  że  położenia  gwiazd  stałych  nie 
ściślej  jak  do  szóstej  części  stopnia  są  wyznaczone,  a  wszelako  podług 
tego  głównie  położenia  planet  podawać  należało;  nie  wiele  gwiazd  wyłą- 
czał, w  których  zboczenie  od  równika  oznaczone,  rzecz  ułatwiało,  ponie- 
waż z  tego  zboczenia  samo  miejsce  gwiazdy  pewniej  otrzymać  można  było. 
Trzecią  przyczynę  tę  przytoczył,  że  nie  mamy  teraz  takich  pomocy  jakie 
mógł  mieć  Ptolemeusz  po  Babilończykach  i  Chaldejczykach,  owych  świateł 
nauki  jak:  Hipparch,  Tymochares,  Menelaus  i  inni,  na  których  postrze- 
leniach i  prawidłach  i  mybyśmy  wspierać  się  i  polegać  mogli.  Że  sam 
woli  polegać  na  tych,  których  prawdziwość  mógłby  zaręczyć,  aniżeli 


Digitized  by 


Google 


151 


w  niepewnej  drobiazgowości  rzeczy  wątpliwych  popisywać  się  z  bystrością 
umysłu.  Że  zapewne  jego  oznaczenia  nie  dalej  albo  nawet  nie  bliżej  nad 
szóstą  albo  czwartą  część  jednego  stopnia  od  prawdy  nie  odstępiyą, 
którato  różnica  nietylko  go  nie  wstydzi,  ale  owszem  bardzo  się  cieszy, 
że  do  tego  po  długim  czasie,  ogromnej  pracy  z  największem  wysileniem, 
pilnością  i  szczególną  przezornością  dojść  potrafił.  O  Merkurym  zaś, 
jakby  podług  przysłowia  greckiego,  nic  nie  postanowił,  mówiąc  że  go 
nietylko  sam  nie  mógł  postrzegać,  lecz  i  od  innych  dowiedzieć  się  tego, 
coby  mu  wielką  było  pomocą,  albo  coby  mógł  zupełnie  pochwalić.  Mnie 
upominając,  nasuwając,  nauczając  przede wszystkiem  zalecał,  ażebym  się 
zajął  postrzeleniami  gwiazd  stałych,  głównie  zaś  tych,  które  się  na  zwie- 
rzyńcu pokaziyą,  gdyż  za  pomocą  nich  bieg  planet  oznaczyć  >ię  daje. 
Gdy  wielce  uczony  mąż,  Gemma  Fryzyusz,  utrzymywał,  że  toż  samo 
wykonać  należy,  sądzę  że  on  kładzie  trwałe  zasady  tej  nauki  j.tkby  drugi 
w  tym  wieku  Kopernik,  i  słusznie  mam  dla  niego  szacunek.  Gdy  o  dzie- 
łach Kopernika  w  ten  sposób  mówię,  jakobym  bronił  niektórych  niedo- 
skonałości przez  samego  autora  uznanych,  a  ganił  napuszoną  i  ciemną 
pracę  innych,  nie  chciałbym  aby  mnie  uważano  za  czyniącego  to  w  celu 
osłabienia  jego  zasad  i  twórczości  Owszem  życzyłbym,  aby  ten  najzaez- 
czytniejszy  przedmiot  wzięli  w  opiekę  możni  i  bogaci  przez  łożenie  kosztów, 
a  uczeni  i  znawcy  przez  wydawanie  pism  przez  siebie  wypracowanych, 
ażeby  i  w  tych  także  czasach  ta  umiejętność  postępowała.  Kopernik 
wprawdzie  gdy  obawiał  się  niesprawiedliwości  cudzych  sądów  i  wła>ne 
odkrycia  jak  najściślej  rozbierał,  nakłoniony  jednak  przez  wielebnego  pana 
Tydemana  Gizego  i  t  i,  dzieło  swoje  ułożył  i  wydać  pozwolił:  nie  dla- 
tego aby  inni  na  tych  wynalazkach  poprzestali,  ale  raczej  aby  zachęceni 
uznali,  iż  z  całem  wytężeniem  umysłu  dalej  postępować  należy.  Bogdajby 
to  wiek  nasz  ziszczonem  widział,  i  osiągnął  ten  owoc  z  pięknych  nauk, 
hojności  panujących  i  zgody  uczonych.  Zaiste  praca  ta  niejednego  lub 
małej  liczby  ludzi,  lecz  i  opieki  i  połączonych  sił  wymaga.  W  tym  wzglę- 
dzie pochlebiam  sobie,  że  i  ja  przysłużę  się  pracą  godną  sławy  Koper- 
nika i  jego  wielkości,  pracą  nie  bez  pożytku,  a  która  zdaje  mi  się,  u  za- 
cnych i  uczonych  mężów  zjedna  mi  zaszczyt.  Jakoż  nie  chciałbym  ani 
ja  sam,  ani  żeby  kto  inny  coś  obcego  do  teoryj  Kopernika  wtrącał,  iżby 
nie  zdawało  się,  że  ktoś  nie  dopomógł  najlepszym  jego  usiłowaniom  i  nie 
dopełnił  rzeczy  brakujących,  lecz  mącił  sprawę  i  dzieło  popsuł.  Słusznie 
bowiem  aby  ten,  jak  mówi  sługa  w  Plautynie,  kto  na  własną  rękę  dzieło 
przedsięweźmie,  cieszył  się  też  przedsięwzięcia  wypadkiem,  ażeby  utwór 
bezwzględnie  mógł  być  rozbieranym  i  ocenionym.  Zbyt  jest  ciekawą  ta 
bezczynność,  która  do  cudzych  odkryć  i  podanych  wyjaśnień,  własne  wpro- 
wadza i  miesza  różne  rzeczy,  i  jak  kucharze,  którzy  wiele  przypraw  mie- 


Digitized  by 


Google 


152 


Attgą,  p&tfe  wszystko.  Ja  wprawdzie  w  ułożeniu  tych  Efemeryd  ani  o* 
itfłos  jak  mówią  nie  chciałem  odstąpić  od  nauki  Kopernika,  a  której  wy- 
znaję, bez  żadnego  zboczenia  trzymałem  się,  i  wiem  żem  ją  sobie  zupełnie 
przyswoił.  Spodziewam  się,  że  ta  moja  praca  miłą  będzie  tak  dla  tych, 
którzy  poznaniem  tych  nauk  usilniej  się  zajmują,  jak  i  dla  tych,  którzy 
poprzestając  na  wskazaniach  obcych  do  przepowiedzenia  miejsc  gwiazd, 
jalkby  wizerunek  nieba  zdjąć  chcieli.  Ci  zapewne,  którzy  za  naszym  pójdą 
wykładem,  nie  zboczą  od  prawdy  tylko  o  połowę  albo  o  godzinę,  co  się 
wielu  subtelne  poszukiwania  czyniącym  przytrafia.  O  tern  jednak  nasze 
teorye  wykładają  gdzieindziej,  jakoto  w  księgach  o  zaćmieniach  i  ozna- 
czeniach założonych  obrotów  i  tablice  zmiennych  biegów,  jeżeli  w  lada 
dzień  jak  sądzę  wyjdą  na  widok,  i  nic  takiego  jak  się  spodziewam,  w  tym 
rodzaju  do  życzenia  uczonym  nie  pozostanie. 


O 


Digitized  by  VjOOQ16 


PRZEDMOWA 

DO  DZIEŁA 

MIKOŁAJA  KOPERNIKA  TORUŃCIYKA 

O 

OBROTACH  CIAŁ  NIEBIESKICH 

TUDZIEŻ 

DO  INNYCH  PISM  TEGO  AUTORA, 

KTÓRE  WYSZŁY  W  WARSZAWIE  ROKU  1854  IN  4°  Mffij!  Z  TEK8TBM 
POLSKIM  I  ŁACIŃSKIM 

pim 
JANA  BARANOWSKIEGO, 


„Quii  mim  mhcer&ndo  %i$  qum  in  opUmo 

„ordine  conttitata  vid$at  awma  di$pm$a$ions  di- 
„rigi:  astidua  eorum  eontemplatione  et  guadam 
„contuetudine  non  provócetur  ad  optima,  admi- 
„retwque  Optycem  omnium  in  quo  tota  fdicitat 
yć$t  et  omne  bonumt 

N.  Copebnicus  nr  Pbabfatioke. 


i 


Digitized  by 


Google 


Digitized  by 


Google 


Przedmowa  tłumacza, 


gfrzysta  jedenaście  lat  upływa  od  czasu,  w  którym  nowy  układ  świata 
ogłoszonym  został,  i  to  prawie  w  chwili,  w  której  twórca  jego  Mikołaj 
Kopernik  ten  świat  opuszczał :  „Byłto  wschód  nieśmiertelności  przy  zgo- 
nie gasnącego  człowieka"  jak  powiedział  Jan  Śniadecki.  I  w  rzeczy  sa- 
mej, rok  1543  ogłoszenia  dzieła  o  obrotach  ciał  niebieskich, 
będzie  na  zawsze  pamiętnym  w  historyi  nauk.  We  dwadzieścia  trzy  lat 
potem,  to  jest  1566  roku,  wyszło  drugie  wydanie  tegoż  dzieła  w  Bazylei. 
W  pięćdziesiąt  jeden  lat  potem  1617  r.  trzecie,  w  Amsterdamie  przez  Mi- 
kołaja Millera*).    Wszystkie  te  trzy   wydania  pisane  są  mową  łacińską. 

*)  Rękopis  własnoręczny  dzieła  Kopernika  O  obrotach  ciał  mebieMch  znajduje  sit 
zachowany  w  Bibliotece  hrabiego  Erwina  Nostitz  w  Mierzycach  w  Czechach.  Jest  on  w  fer- 
macie małym  półarkuszowym,  pisany  na  papierze,  wszędzie  jednostajnemi,  równemi  i  dre- 
bnemi  literami,  zupełnie  zgodny  z  pierwszem  Norymberskiem  r.  1543  wydaniem,  wyjąwszy 
ż#  ma  nadto  przedmowę  autora,  którą  tu  w  niniejszem  wydaniu  na  str.  66  i  67  w  polskim 
tekście  umieściliśmy.  Wszystkie  figury  w  rękopisie  są  starannie  grafionem  kreślone.  Tytuły 
i  wyrazy  początkowe  są  czerwonym  atramentem  pisane.  W  rękopisie  wiele  znajduje  się 
poprawek  tego  wielkiego  męża.  Początkowe  słowa  i  niektóre  twierdzenia  są  poprawiane, 
i  im  dalej,  tern  więcej  poprawek,  w  końcu  są  połówki  a  nawet  całe  stronnice  poprzekreślane 
i  na  brzegach  inne  myśli  wypisane.  Rachunki  i  tablice,  Kopernik,  jak  widać,  kilkakrotnie 
przeglądał  i  poprawiał,  wiele  z  nich  w  dziele  umieszczonych,  w  rękopisie  nie  znajduje  się; 
zapewne  oddzielnie  składaczowi  były  przesłane.  Jedna  nawet  z  figur  jest  przekreślona,  co 
pokazuje,  jak  wielką  staranność  autor  w  ułożeniu  swego  dzieła  zachował.  Rękopis  ten 
przodkowie  hrabiego  Nostitza  kupili  od  pewnej  wdowy,  jak  to  widać  z  następujących  na* 
pisów  na  początku  książki  położonych: 

„Szanownego  i  biegłego  obojga  praw  doktora,  pana  Mikołaja  Kopernika,  kanonika 
Warmińskiego  w  Prusach  Niemieckich  (sic),  sławnego  matematyka,  dzieło  O  obrotach  ciał  me- 
bUikich,  własną  ręką  napisane  i  dotąd  w  bibliotece  Jerzego  Joachima  Retyka,  oraz  Walen- 
tego Othona  zachowane,  dla  użytku  poświęcających  się  matematyce,  nabył  M.  Jakób  Christ- 
mann,  dziekan  wydziału  sztuk  w  r.  1603  dnia  19  grudnia." 

Drugiej  ręki: 

„Tę  książkę  od  wdowy  świętej  pamięci  M.  Jakóba  Christmana  kupioną  za  stosowną 
cenę,  do  swojej  przeniósł  biblioteki  Jan  Amos  Nivanos  roku  1614  dnia  17  stycznia  w  Hei- 
delbergu.*4 

Na  drugiej  stronie  podpisał  się  właściciel  rękopisu: 

„Otto  Freiherr  Ton  Nostitz1  mpp." 

Tento  hr.  Nostitz,  będąc  przełożonym  nad  prowincyą  Szląską,  za  panowania  Ferdy- 


Digitized  by 


Google 


156 

Teraźniejsze  z  porządku  czwarte,  jest  z  przekładem  polskim.  Gdy  inne 
narody  chlubią  się  dziełami  swoich  wielkich  ludzi,  my  dotąd  dzieła  naj- 
sławniejszego męża  wieków  i  ziomka  naszego,  w  przekładzie  na  ojczysty 
język  nie  mieliśmy.    Nie  jeden  z  ziomków  pragnął  w  samem  źródle  czy- 


nanda  IL,  zakupił  znaczny  zbiór  różnych  dzieł,  między  któremi  i  ten  rękopis  do  niego  no. 
dostał,  i  dotąd  w  bibliotece  potomków  jego  zostaje. 

1.  Pierwsze  wydanie  dzieła  Kopernika  w  ten  sposób  zostało  wykonanem: 
Tydeman  Gize,  biskup  Chełmiński,  wielki  przyjaciel  Kopernika,  który  od  kilku  lat 

zachęcał  go  do  wydania  dzieła  (o  czem  sam  Kopernik  w  przedmowie  do  Pawła  JII  papieża 
wspomina)*  otrzymał  w  końcu  od  niego  rękopis  z  oświadczeniem,  ażeby  go  według  swej 
woli  do  druku  podał.  Gize  posłał  rękopis  ten  najprzód  Retykowi,  profesorowi  w  Wittem- 
bergu,  który  usnął  Norymbergę  za  najstosowniejsze  raiejsoe  do  wydania  dzieła  i  tam  po- 
lecił staranie  i  nadzór  nad  drukiem  Janowi  Schoaerowi,  tamecznemu  profesorowi,  i  Andrze- 
jowi Osyandzowi;  ten  ostatni  wyrzucił  przedmowę  Kopernika,  a  swoje  Do  czytelnika  mm 
wstępie  dzieła  umieścił.  Z  tego  powodu  Tydeman  Gize,  w  liście  pisanym  <L  26  lipca  1543  xv 
(dwa  miesiące  po  śmierci  Kopernika)  do  Joachima  Betyka,  użala  się  na  złą  wiarę  i  nie- 
uczciwość' wydawcy  i  typografa.  Niektórzy  pisarze,  a  między  temi  Delambre  i  Montucla, 
mylnie  przypisują  tę  przedmowę  Kopernikowi,  co  jednak  i  samo  miejsce  w  niej:  „Z  tego 
obsjga  wywiązał  się  autor,4*  jako  odnoszące  się  do  drugiej  osoby,  pokazuje  że  kto  inny  jeet 
jej  autorem.  Biograf  Piotr  Gassendi,  w  życiu  Kopernika,  przydanem  do  opisu  życia  Tycho- 
Biahego,  w  roku  1655  w  Hadze  wydanem,  na  stronnicy  319  pisze  o  tern :  „Zatem  Andrzej 
Osyander  jest  ów,  który  nietylko  zatrudniał  się  wydaniem  dzieła,  ale  nadto  przedmówkę,  de 
czytelnika  bezimiennie  o  hypotezaoh  dzieła  przydał.  W  przedmowie  tej  zamiarem  jego  byle, 
aby  udaniem,  jakoby  Kopernik  bieg  ziemi  nie  za  prawdę  niezbitą,  ale  jako  przypuszczenie 
uważał,  obronił  go,  łagodząc  jego  teoryą  w  oezach  tych,  których  ona  razie  mogła,  chocisa 
rMozywiście  Kopernik  bieg  ziemi  nie  za  przypuszczenie,  ale  «a  prawdę  dowiedzioną  uważał.44 

Pierwsze  wydanie  dzieła  Kopernika  wyszło  w  Norymberdze  r.  1543  w  matem  folio, 
podtytułem. 

„Mikołaja  K&pmmika  Tertmctyka  o  obrotach  dal  niebieskich  ksiąg  V7." 

„Masz  w  tern  dziele  świeżo  ułożonem  i  wydanem,  pilny  czytelniku,  biegi  gwiazd  tak 
stałych  jako  i  ruchomych,  tak  z  dawnych  jako  i  ze  świeżych  postrzeżeń  na  nowo  prz*6» 
stawiona;  nadto  nowemi  i  osobliwemi  teoryami  zbogacone.  Masz  taksie  tabtiee  najdogodniej- 
sze, z  których  takowe  biegi  dla  każdego  czasu  jak  najłatwiej  wyrachować  możesz.  Zatem 
kup,  czytaj  i  korzystaj. 

Niech  tu  nikt  nie  wchodti  nieobetnany  «  geowusryą. 
W  Norymberdze  u  Joachima  Petreja  roku  1543/* 

Dzieło  to  zawiera  ze  wstępem  202  kart  Zaczyna  się  od  przedmowy  de  czytelnika 
przez  Osyandra  bezimiennie  napisanej;  potem  następuje  list  kardynała  Sohonberga,  w  któ- 
rym tenże  kardynał  zachęca  Kopernika  do  wydania  dzieła;  dalej  przedmowa  do  Pawła  III. 
papieża,  tudzież  spis  przedmiotów:  co  razem  zajmuje  kart  6;  potem  sam  tekst,  i  ten  za- 
wiera 196  kart;  na  końcu  dzieła  jest  powtórzone  miejsce  i  rok  wydania. 

2.  Drugie  wydanie  we  23  lat  po  pierwszem,  wyszło  w  roku  1566  w  Bazylei  w  ma- 
łem  folio,  przez  Retyka  bezimiennie  pod  tytułem  łacińskim: 

„Mikołaja  Kopernika  Toruńcsyka  o  obrotach  dal  niebieskich  ksiąg  VI." 
„W  których  gwiazd  stałych  i  planet  biegi  z  dawnych  i  późniejszych  postrteżeń  na 
nowo  ułożył  ten  autor.    Oprócz  tego  tablice  wygodne  i  obszerne  przydał,  za  pomoco  któ- 
rych też  biegi,  na  każdy  czas,   poświęcający  się  matematyce,  jak  najłatwiej  obrachowac" 


Digitized  by 


Google 


147 


tać  pierwotne  pomysły  twórcy  nowego  układa  i  śledzić  porządek  jego 
myśli  i  następstwo  odkryć,  ale  nieprzystępność  dzieła  mową  nieżyjącą 
pisanego,  była  temu  na  przeszkodzie.  Spodziewamy  się  jednak,  że  ni- 
niąjszy  przekład  zaradzi  tej  niedogodności.  Teraźniejsze  wydanie  mieści 
w  sobie  wiekopomne  dzieło  Kopernika  o  Obrotach  ciał  niebieskich; 


może.  Także  Opowiadanie  pierwsze  o  księgach  obrotów  Mikołaj*  Kopernika*  przez  M.  Jo* 
rzego  Joachima  Retyka  dla  p.  Jana  Schonera  napisane.  W  Bazylei  w  drukami  Henryka 
Petryny." 

Wstęp  zawiera  6  kart,  tekst  196  kart  Od  karty  196  do  213  jest  umieszczony 
w  podwójnych  kolumnach  najprzód  list  wstępny  Achillesa  Gassarego  do  Jerzego  Yogelina, 
a  potem  Opowiadanie  Retyka: 

„Znakomitemu  mężowi  p.  Janowi  Schonerowi,  jakby  szanownemu  ojcu  swojemu, 
Jerzy  Joachim  Retyk  pozdrowienie  przesyła/' 

Na  samym  końcu  jest  powtórzone  miejsce  i  dodany  rok  wydania: 
„W  Bazylei  z  drukarni  Henryka  Petryny,  roku  1566,  miesiąca  Września." 

To  drugie  wydanie  jest  prostym  pierwszego  przedrukiem,  lecz  pełnym  pomyłek,  gdyż 
nietylko  w  niem  nie  sprostowano  pomyłek  drukarskich  pierwszego,  ale  nadto  nowych  namno- 
żono.   Jestto  najmniej  poprawne  wydanie. 

3.  Trzecie  wydanie  wyszło  w  pięćdziesiąt  lat  po  drogiem,  a  w  75  lat  po  śmierci 
autora,  t.  j.  w  roku  1617  w  ćwiartce,  w  Amsterdamie  przez  Mikołaja  Milera,  profesora 
medycyny  i  matematyki  w  Gronindze,  pod  tytułem: 

„Astronomia  prze*  Mikołaja  Kopernika  Toruńciyla  wskrzeszona,  w  sześciu  księgach  za- 
warta, w  których  obroty  ciał  niebieskich  są  opisane." 

„Teraz  dopiero  po  75  roku  od  śmierci  autora  do  swojej  czystości  przywrócona,  przy- 
pisami  objaśniona,  staraniem  i  pracą  P.  Mikołaja  Milera,  medycyny  i  matematyki  zwyczaj- 
nego profesora  w  nowej  akademii  w  Gronindze. 

W  Amsterdamie,  drukował  Wilhelm  Janson  pod  Złotem  Słońcem,  roku  1617." 

Miler  wydanie  to  przypisał  Rektorom  i  Kuratorom  Akademii  w  Gronindae;  po  tern 
przepisaniu  następuje  przedmowa  do  Czytelnika  (Osyandra).  List  kardynała  Schonberga. 
Dedykacya  Pawłowi  IH.  papieżowi.  Potem  wydawca  umieścił  krótki  życiorys  Kopernika, 
w  którym  na  wzór  Tycho-Brahego,  nazywa  go  nieporównanym.  Następuje  dalej  spis  przed- 
miotów i  tablic  j  po  nich  idą  sprostowania  typograficzne ;  a  po  tych  wizerunek  Milera.  Tekst 
zawiera  467  stronnic  Na  końcu  dzieła  od  star.  471—487  przydał  Miler  spis  tych  wszyst- 
kich posttzeżeń,  które  Kopernik  w  dziele  swojem  przytacza.  To  wydanie  jest  najpopra- 
wniejsze,  bo  wydawca  nietylko  w  niem  błędy  pierwszego  sprostował,  ale  nadto  do  wielu 
rozć.iałów  przypisy  objaśniające  przydał. 

W  końcu  nadmienić  wypada,  iż  za  Papieża  Pawła  V.  wydane  zostały  przez  Zgro- 
madzenie Kardynałów  dwa  dekreta  przeciwko  dziełu  Kopernika.  Pierwszy  z  tych  z  dnia 
&  marca  1616  roku,  zamieszczony  w  dziele  Maryna  Merseniusza  pod  tytułom:  „Najzna- 
komitsze rozprawy  o  Księdze  Rodzaju,  w  Paryżu  w  roku  1623  wydanem,  na  stronnicy  904, 
dzieła  Kopernika  O  obrotach  niebieskich  zabrania,  dopóki  nie  będzie  poprawionem."  Drugi 
dekret  z  dnia  15  maja  1620  roku,  zamieszczony  w  dziele  Jana  Dominika  Agnani  pod  ty- 
tułem: „Księga  wstępna  do  Filozofii  Nowo-Starożytnej,  w  Rzymie  roku  1734  in  4te,"  na 
stronnicy  161  i  162  dzieło  O  obrotach  przedrukować  dozwala,  z  warunkiem  poczynienia 
w  niem  zmian  i  popraw  przy  tymże  dekreeie  załączonych.  Od  tego  czasu  aż  do  roku  1528 
dzieło  Kopernika  O  obrotach  ciał  niebieskich  stało  aa  wykazie  ksiąg  zakazanych,  z  wa- 
runkiem poprawienia  według  dekretu  z  roku  1620  dnia  15  maja. 


Digitized  by 


Google 


158 


poprzedza  je  niniejsza  przedmowa  i  życiorys  tego  znakomitego  męża. 
W  końcu  znajdiyą  się  dodatki,  jako  to: 

1.  Treść  nauki  o  nowym  układzie  świata  (str.  487 — 544)  napisana 
dla  Jana  Schonera,  w  sposobie  opowiadania,  przez  Jerzego  Joachima  Re- 
tyka,  niegdyś  ucznia  i  przyjaciela  Kopernika,  któryto  Retyk  porzuciwszy 
katedrę  matematyki  w  Wittembergu,  w  r.  1539  przybył  do  Frauenburga, 
ażeby  z  światła  i  nauki  Kopernika  korzystać,  i  tu  przy  nim  bawiąc,  uło- 
żył niniejsze  pierwsze  opowiadanie  o  nowym  układzie  świata.  Pi- 
smo to  po  raz  pierwszy  wydane  zostało  w  r.  1540  w  Gdańsku  *)  u  Fran- 

*)  Rozprawa  Retyka  okazała  się  po  raz  pierwszy  roku  1540  w  Gdańsku,  bezimien- 
nie, pod  tytułem: 

1.  „Dla  znakomitego  męża  P.  Jana  Schonera  o  księgach  obrotów  ciał  niebieskich 
wielce  uczonego  męża  i  wybornego  matematyka  szanownego  P.  Doktora  Mikołaja  Koper- 
nika Toruńczyka,  kanonika  Warmińskiego,  przez  młodzieńca  poświęcającego  się  matematyce, 
Opowiadanie  pierwsze.    Odbił  w  Gdańsku  Franciszek  Rhode.  Roku  1540." 

Następnego  roku  wydał  Retyk  powtórnie  tę  rozprawę  in  8vo  w  Bazylei,  pod  swojem 
nazwiskiem,  wraz  z  drugą  rozprawą  pod  tytułem:  „Pochwała  Prus." 

W  drugiem  wydaniu  dzieła  Kopernika  z  roku  1566  w  Bazylei  przez  Retyka,  przy 
końcu  od  karty  196  do  213  znajduje  się  w  podwójnych  kolumnach  taż  rozprawa,  poprze- 
dzona listem  Achillessa  Gassarego  do  Jerzego  Yogelina.  Opowiadanie  Retyka  ułożone  jest 
w  kształcie  listu : 

„Znakomitemu  mężowi  P.  Janowi  Schonerowi,  jako  szanownemu  swojemu  ojcu, 
J.  Joachim  Retyk  pozdrowienie  przesyła." 

Czwarte  wydanie  Opowiadania  Retyka  znajduje  się  w  dziele  Keplera: 

„Zbiór  rozpraw  kosmograficznych.  Przydane  jest  wielce  uczące  Opowiadanie  Jerzego 
Joachima  Retyka,  o  księgach  obrotów  ciał  niebieskich  i  zadziwiających  teoryach,  o  liczbie, 
porządku  i  odległościach  sfer  niebieskich,  sławnego  matematyka  i  całej  astronomii  odno- 
wiciela P.  Mikołaja  Kopernika.  W  Tubindze  odbił  Jerzy  Gruppenbach.  Roku  1596  in  4to  min." 

Które  poprzedza  przedmowa  do  czytelnika  napisana  w  roku  1596  przez  Michała 
Maesthna;  nadto  po  Opowiadaniu  następuje  „Pochwała  Prus."  W  końcu  rozprawa  „O  wy- 
miarach kół  i  sfer  niebieskich,  podług  Tablic  Pruskich  i  według  zdania  Mik.  Kopernika." 

2.  Trygonometrya  Kopernika  wydana  została  rokiem  wcześniej  przed  ogłoszeniem 
dzieła  O  obrotach,  oddzielnie  przez  Retyka  w  Wittemberdze  w  r.  1542,  w  ćwiartce.  Jestto 
małe  lecz  ważne  dziełko,  z  28  kart  złożone.  Obejmuje  najprzód  przedmowę  Retyka  do 
Jerzego  Hartmana,  w  niniejszem  wydaniu  na  stronnicy  145  zamieszczoną.  Potem  w  samem 
dziełku  następuje  trygonometrya  płaska  na  dwóch  kartach,  a  kulista  na  sześciu;  dalej  idą 
na  dziewiętnastu  kartach  tablice  połówek  cięciw,  czyli  tablice  wstaw  dla  łuków  ćwiartki 
okręgu  koła,  od  minuty  do  minuty.  Cięciwy  rachowane  są  dla  promienia  koła  10000000, 
z  dodanemi  obok  różnicami. 

Trygonometrya  ta,  wraz  z  tablicami  wstaw,  znajduje  się  w  dziele  Kopernika  w  księ- 
dze I,  rozdziałach  12,  13,  14;  lecz  tu  tablice  nie  są  tak  rozległe,  gdyż  tylko  od  10  do  10 
minut  łuku  wyrachowane.  Trygonometrya  wydana  przez  Retyka,  zawiera  podobno  naj- 
pierwsze  tablice  wstaw,  na  każdą  pojedynczą  minutę  łuku  do  siedmiu  cyfr  wyrachowane. 

3.  Tenże  Retyk  ułożył  wielkie  i  rzadkie  dzieło,  które  Otho  w  roku  1596  wydał  pod 
tytułem:  „Dzieło  Palatyńskie  o  trójkątach"  w  Neustadt  i  Heidelbergu.  Jan  Bernulli  podał 
o  tern  dziele  wiadomość  w  Historyi  Akademii  Berlińskiej  na  rok  1786. 

4.  Retyk  wydał  takie  w  roku  1550  w  Lipsku,  Efemerydy  in  4to,  na  rok  1551  ra- 


Digitized  by 


Google 


159 


cisżka  Rhode,  a  zatem  na  trzy  lata  przed  ogłoszeniem  dzieła  o  obrotach 
i  miało  za  cel  jak  się  zdaje,  przygotować  umysły  do  przyjęcia  nowego 
układu  świata.  Z  pomiędzy  spółczesnych  Kopernika  największy  wielbiciel 
i  najlepiej  cenić  umiejący  jego  naukę,  był  Retyk.  Jemuto  Tydeman  Gize, 
biskup  Chełmiński,  najbliższy  przyjaciel  Kopernika,  powierzył  rękopis  dzieła 
dla  dania  go  do  druku  w  Norymberdze.  Retyk  dopełniając  tego  zlecenia, 
powierzył  nadzór  wydania  Andrzejowi  Osyandrowi,  który  napisał  bezimien- 
nie przedmowę  do  czytelnika,  na  wstępie  dzieła  umieszczoną,  niezgodną 
ani  zmysłami  autora,  ani  odpowiadającą  treści  dzida;  zrobił  to  zaś 
jedynie  dlatego,  ażeby  umysły  przeciwne  nowej  nauce  złagodził,  i  nową 
teoryą  jako  przypuszczenie  wystawił:  co  było  przeciwnem  zamiarowi  au- 
tora. Przedmowa  zaś  pierwotna  Kopernika  odrzucona,  a  znajdująca  się 
przy  rękopisie  dzieła  zachowanego  w  Pradze,  tu  się  po  raz  pierwszy  na 
stronnicy  10—12  ogłasza,  z  dołączeniem  podobizny.*) 

2.  Następnie  zamieściliśmy  wstęp  do  trygonometryi  Kopernika,  albo 
raczej  przypisanie  jej  Jerzemu  Hartmanowi  przez  Retyka,  który  ją  w  Wit- 
tembergu  w  roku  1542  oddzielnie  wydał,  aleśmy  opuścili  sam  wykład 
trygonometryi  z  tablicami,  jako  już  rozdziałami  12,  13  i  14,  Księgi  I  dzieła 
o  Obrotach  objęty  (stron.  545—547). 

3.  Kładziemy  potem  wyhnek  ze  wstępu  do  Efemeryd  Lipskich  na 
rok  1551,  przez  tegoż  Retyka  na  zasadzie  nowej  teoryi  ułożonych,  a  ma- 
jących związek  z  dziełem  Kopernika  (str.  548—552). 

Następują  dalej  pisma  mniejsze  Kopernika,  jako  to: 

4.  Poemat  religijny:  Siedm  gwiazd,  najprzód  przez  Jana  Brzo- 
skiego  w  Krakowie  w  roku  1629,  teraz  zaś  z  przekładem  polskim  Igna- 
cego Badeniego  wydany  (stronnica  553—562). 

5.  Rozprawa  o  urządzeniu  monety,  napisana  w  roku  1526,  po 
raz  pierwszy  ogłoszona  z  przekładem  polskim  przez  Felbci  Bentkowskiego 
w  Pamiętniku  Warszawskim  na  miesiąc  sierpień  1816  r.  (str.  563—574). 

6.  Jedenaście  listów  Kopernika,  z  których  pierwszy  o  ósmej  sferze, 
do  Bernarda  Wapowskiego  współucznia  i  przyjaciela  jego  pisany,  jest  naj- 
ważniejszy, jako  bliski  związek  z  samem  dziełem  mający  (str.  575—  593). 

7.  Przekład  listów  Teofilakta  Scholastyka  Symokaty  (str.  595—631). 
Jestto  pierwsza  praca  literacka  Kopernika  w  r.  1509  w  Krakowie  wydana, 

thowane  podług  nowej  teoryi  Kopernika.  Wstęp]  do  tych  Efemeryd  umieszczony  jest 
w  obecnem  wydania  na  stronnicy  148 — 152. 

Prawdziwe  nazwisko  tego  uczonego  jest  Joachim,  które  wzięto  za  jego  imię  chrzestne, 
gdy  właściwie  niem  było  Jersy.  Nazwisko  Muticus  pochodzi  ztąd,  iż  Joachim  był  Orygontm, 
urodzonym  w  roku  1514  dnia  16  lutego  w  Feldkirchen,  o  dwie  mile  od  Koiry  (Cnria  Bhe- 
tornm),  stolicy  Gryzonow  (Rheti),  dawnego  ludu  Alpejskiego.  Joachim  umarł  roku  1576 
w  Koszycach  w  Węgrzech,  dokąd  wezwany  był  przez  pewnego  barona  węgierskiego. 

*)    Te  wszystkie  cytaty  stronnic  odnoszą  się  do  warszawskiego  wydania. 


Digitized  by 


Google 


160 

a  którą,  Łukaszowi  Watzebrod,  biskupowi  warmińskiemu,  wiyowi  swqjemu 
przypisał. 

8.  W  końcu  dodatek  zawierający  niektóre  listy  Kopernika  i  innych. 

W  niniejszą!  przedmowie  zamierzyliśmy  wystawić  tylko  ogólny  po- 
dział i  treść  dzieła  o  Obrotach,  do  czego  nam  posłużyły  głównie:  roz- 
prawa Jana  Śniadeckiego,  rozprawa  Karola  Hubego,  tudzież  dzieła  Gas- 
sendego  i  Apelta*). 

Astronomia  od  czasu  ogłoszenia  nowego  układu  świata,  zrobiła 
wielkie  postępy;  dlatego  dzieła  Kopernika  o  Obrotach  ciał  niebie- 
skich nie  można  oceniać  ze  stanowiska  dzisiejszej  nauki,  ale  się  prze- 
nieść potrzeba  myślą  do  epoki,  w  której  ułożonem  zostało.  W  czasie, 
w  którym  autor  podał  swój  nowy  układ,  nieznano  jeszcze  ani  teleskopów 
ani  zegarów  wahadłowych,  nie  miano  środków  i  pomocy  jakich  dziś  me- 
chanika i  fizyka  dostarcza.  Autor  jedynie  siłą  swego  rozumu  przeniknął 
przestrzeń  i  czas,  i  zapowiedział  przyszłym  pokoleniom  prawdy  i  odkrycia, 
których  później  dokonać  miano,  a  któremi  się  imiona  Galileusza,  Keplera 
i  Newtona  na  zawsze  uwieczniły.  Nadto  gdy  zważymy  na  przesądy 
ówczesnych  wieków  i  zdania  o  nieporusaalnoici  ziemi,  powagą  takich 
ludzi,  jak  Arystoteles  i  Ptolemeusz  ustalone,  dziwić  się  musimy  wielko- 
ści geniuszu  i  śmiałości,  z  jaką  przed  światem  z  swoją  nową  nauką  wy- 
stąpił. Umysł  twórcy  nowego  układu  przy  tak  słabych  pomocach  jakie 
miał  podówczas,  potrafił  wyprzedzić  wiek  i  doświadczenie,  i  zapowiedział 
odkrycia,  których  dopiero  po  wielu  trudach  i  dochodzeniach  dokonano. 


*)  Rozprawa,  którą  Jan  Śniadeeki  o  Kopernika  napisał;  Jest  rozwiązaniem  zadani* 
ogłoszonego  przez  Towarzystwo  Warszawskie  Przyjaciół  Nauk  w  r.  1801  w  te)  osnowie : 

„Oddając  hołd  winnej  pochwały  Mikołajowi  Kopernikowi,  pokazać,  jak  wiele  mu 
winne  były  nauki  matematyczne,  mianowicie  astronomia,  w  wieku  w  którym  żył :  z  których 
poprzedników,  jak  wiele  i  jakim  sposobem  korzystał,  i  jak  wiele  mu  są  winne  w  czasie 
teraźniejszym?4* 

Rozprawę  tę  przesłał  Jan  Śniadeeki  Towarzystwu  Naukowemu  Warszawskiemu 
z  Krakowa  dnia  31  sierpnia  1802  roku.  Znajduje  się  ona  w  II  tomie  Boczników  tegoż 
Towarzystwa,  jako  tez  w  tomie  II  Pism  rozmaitych  Jana  Śniadeckiego  w  r.  1818  w  Wilnie, 
a  następnie  w  tomie  II  tychże  pism  w  roku  1837  przez  Balińskiego  w  Warszawie  in  12° 
wydanych. 

Rozprawa  ta  przetłumaczoną  została  na  język  francuzki  najprzód  przez  Tęgobor- 
skiego  w  r.  1802,  a  powtórnie  poprawniej  przez  samego  autora  w  r.  1803.  Na  język  angiel- 
ski tłumaczył  ją  w  r.  1823  Justyn  Brenan,    Na  język  włoski  w  r.  1830  Bernard  Zaydler. 

Rozprawa  Karola  Hubego :  »0  zasługach  Mikołaja  Kopernika  w  astronomii,  rzecz 
czytana  na  posiedzeniu  publicznem  Towarzystwa  Naukowego  Krakowskiego,  dnia  14  lutego 
1834  roku44  umieszczona  jest  w  Rocznikach  tegoż  Towarzystwa  w  tomie  I  z  roku  1841. 

Dzieło  Apelta  ma  tytuł:  *Die  Reformation  der  Sternkunde.  Ein  Beitrag  zur  deut- 
schen  Cultnzgeschichte  von  E.  F.  Apelt    Jena  1852,  in  8to. 


Digitized  by 


Google 


ltt 


TREŚĆ  DZIEŁA. 


Księga  f  ie^wsza. 

Kopernik  dzieło  swoje  o  Obrotach  ciał  niebieskich,  podobnie 
jak  Ptolemeusz,  na  sześć  ksiąg  podzielił.  W  pierwszej  wystawia  ogólny 
widok  świata  i  obraz  całąj  nauki ;  w  następnych  rozbiera  i  tłumaczy  czę- 
ści tego  widoku  i  obrazu. 

W  pierwszej  księdze  Kopernik  przyznaje  bieg  ziemi.  W  niej  naucza: 
że  świat  jest  kulisty,  że  ziemia  jest  także  kulistą  i  razem  z  wodą  jedne 
kulę  tworzy.    Bieg  ciał  niebieskich  jest  wieczny,  jednostajny  i  kołowy, 
lub  z  kołowych  złożony.    Wszelki  bieg  ciała  niebieskiego,  który  się  ró- 
żnym od  kołowego  wydaje,  jest  tylko  pozornym.    Te  są  zasady,  z  któ- 
rych on  wychodzi.  Następnie  pokazuje,  że  pytanie  czy  ziemia  spoczywa, 
czy  też  w  przestrzeni  po  kole  krąży,  dotąd  zupełnie  rozwiązanem  nie 
było.   Jego  dowody  za  ruchem  ziemi  są  następujące:  Niebo  jest  to  w  czem 
się  wszystko  mieści,  ziemia  zaś  jest  umieszczone  w  niem  ciało.    Byłoby 
rzeczą  niewłaściwą  przyznawać  ruch  samej  przestrzeni,  nie  zaś  ciału  w  niej 
znajdującemu  się.    Nie  jest  też   roztrzygniętem,   czy  ziemia  w  środku 
świata,  czy  zewnątrz  tegoż  środka  się  znajduje;  gdy  ziemia  jak  wiadomo 
nie  jest  środkiem  dróg  planetowych.    Jeżeli  przyjmiemy,  że  słońce  jest 
nieruchomem,  a  ziemi  bieg  roczny  i  miejsce  między  planetami  przyznamy, 
przezto  wszystkim  zjawiskom  dostrzeganym  zadość  się  uczyni:  wówczas 
bowiem  zdawać  się  będzie,  jakoby  słońce  zwierzyniec  niebieski  przebiegało, 
i  jakoby  gromady  gwiazd  wschodziły  i  zachodziły,  a  planety  niekiedy  za- 
trzymywały się  w  biegu,  potem  zaś  wsteczny  ruch  odbywały;  co  wszystko 
następuje  i  przedstawia  się  z  większą  łatwością  i  w  lepszym  porządku 
i  zgodzie,  aniżeli  w  przeciwnem  założeniu.    Główne  dowody,  które  Ary- 
stoteles i  Ptolemeusz   za  nieporuszalnością  ziemi  przytaczali,   zostają 
w  ścisłym  związku  z  dawną  Empedoklesa  nauką  o  żywiołach  i  z  fizyką 
Jońśką.  Woda  i  ziemia  z  natury  swej,  jako  ciała  ciężkie,  dążą  na  dół  ku 
środkowi;  przeciwnie  powietrze  i  ogień,  jako  lekkie,  dążą  od  środka  do 
góry.    Ten  fizyczny  pogląd  na  przyrodę  tak  zwanych  żywiołów,  stracił 
już   część   swej    ważności    przez    wprowadzenie  koła   mimośrodkowego 
z  epicyklem  w  układzie  Arystotelesa;  gdyż  przezto   ziemia  otrzymała 
w  tymże  układzie  położenie  zewnątrz  środka;  nie  była  ona  już  w  istocie 
środkiem  świata,  a  żywioły  z  przyrody  swojej  ciężkie,  stały  się  jej  nie- 
posłu6znerai.    Potrzeba  było  jeszcze  jeden  bok  naprzód  zrobić,  ażeby 

Kopernihijana  t.  I.  11 


Digitized  by 


Google 


162 


przyjść  do  całkiem  nowego  fizycznego  poglądu  na  przyrodę  żywiołów 
i  ciał,  a  tym  sposobem  od  fizyki  starożytnych  zupełnie  odstąpić. 
Kopernik  zrobił  właśnie  ten  krok,  bo  się  wzniósł  do  tego  ogólnego 
pojęcia:  źe  ciężkość  nie  tylko  jest  dążeniem  ciał  do  środka  świata, 
ale  i  dążeniem  wzajemnem  cząstek  do  siebie.  W  rozdziale  9.  księgi  Ł 
mówi:  „Ja  sądzę,  że  ciążenie  nic  innego  nie  jest,  jak  pewna  dążność 
przyrodzona,  cząstkom  ciał  od  Boskiej  Opatrzności,  sprawczyni  wszyst- 
kiego, dla  tego  nadana,  aby  cząstki  te  skupiając  się  w  bryły  kuliste,  do 
jedności  i  całości  swej  zmierzały.  Można  mniemać,  że  słońce,  księżyc 
i  inne  gwiazdy  ruchome  obdarzone  są  podobną  dążnością  i  że  przez  jej 
działanie  ciągle  utrzymiyą  się  przy  kształcie  kulistym,  pod  którym  się 
okazują,  a  pomimo  to  w  różny  sposób  odbywają  swoje  obroty.  Jeżeli 
więc  i  ziemia  oprócz  wirowego,  podlega  nadto  innemu  biegowi  t  j.  na 
około  środka  świata,  tedy  ten  drugi  jej  bieg  powinien  się  odbić  w  innych 
ciałach  zewnątrz  niej  położonych,  a  pizedewszystkiem  w  biegu  rocznym 
słońca.  Jakoż  jeżeli  zamiast  biegu  słońca,  położymy  bieg  ziemi,  a  słońce 
uważać  będziemy  za  nieruchome,  wtedy  wschód  i  zachód  znaków  zwie- 
rzyńcowych i  gwiazd  stałych,  czyniący  je  rannemi  i  wieczornemu,  tymże 
samym  sposobem  nam  się  przedstawią.4' 

Z  tak  zmienionemi  pojęciami  o  zasadniczej  sile  przyrody,  znikły 
zarazem  wszystkie  zarzuty  przeciw  biegowi  ziemi,  oparte  na  fizyce  sta- 
rożytnych. 

Kopernik  wyłożywszy  swoje  dowody  za  biegiem  ziemi,  przytacza  różne 
zdania  o  porządku  ciał  niebieskich,  i  zatrzymtye  się  na  pomyśle  Marcyana 
Capelli,  który  utrzymywał,  iż  Wenus  i  Merkury  krążą  około  słońca.  Po- 
dług tego  pomysłu,  nie  ziemia,  lecz  słońce  jest  środkiem  dróg  dwóch 
tych  planet,  i  że  te  nie  mogą  się  bardziej  od  słońca  odsunąć,  tylko  tyle* 
ile  wymiar  ich  dróg  dozwala.  Na  mocy  tego  mniema  Kopernik,  że  ró- 
wnież Mars,  Jowisz  i  Saturn  nie  około  ziemi,  lecz  około  słońca  obiegi 
swe  odbywają;  potrzeba  tylko  wtedy  przedział  między  Marsem  a  Jowi- 
szem wolny  zostawić,  aby  w  nim  ziemia  wraz  z  towarzyszącym  jąj 
księżycem  obieg  odbywać  mogła.  Potem  wskaztye  prawidła  biegu 
tych  planet,  równie  i  pozorną  ich  wielkość.  Jakoż,  gdy  się  znąjdqjemy 
między  planetami  a  słońcem,  wtenczas  planety  są  bliżej  nas  i  dla  tego 
większemi  się  wydają;  gdy  zaś  słońce  znajdiye  się  między  niemi  a  zie- 
mią, wtenczas  bardziej  oddalone  od  nas,  mniejszemi  się  wydają,  przez  co 
środek  ich  dróg  zdaje  się  raczej  w  słońcu  aniżeli  w  ziemi  znajdować,  po- 
dobnie jak  to  ma  miejsce  ze  środkiem  dróg  Wenusa  i  Merkurego.  Dla 
tego  w  środku  świata  umieścił  słońce  jakby  serce  i  pochodnią  świata 
i  jakby  widzialnego  Boga,  który  całą  gromadą  gwiazd  mu  podległych 
rozrządza.    Najbliżej  około  słońca  krąży  Merkury  opisując  swą  drogę 


Digitized  by  VjOOQl6 


163 


w  trzech  miesiącach,  potem  Wenus  w  dziewięciu,  Ziemia  w  dwunastu  czyli 
w  jednym  roku,  około  niej  księżyc  w  jednym  miesiącu.  Za  drogę  ziemską 
obiegają  swe  drogi:  Mars  we  trzech,  Jowisz  w  dwunastu,  Saturn  w  trzy- 
dziesta latach;  cały  zaś  układ  planetarny  zamyka  sfera  gwiazd  stałych 
nieruchoma  jak  słońce  i  w  tak  wielkiej  odległości,  iż  w  porównaniu  do 
niej:  cała  droga  ziemska  jest  tylko  punktem,  albowiem  w  tern  tylko  za- 
łożeniu, zjawiska  pozostają  też  same,  czy  je  do  słońca  czy  też  do  ziemi 
odnosimy. 

Przez  przyjęcie  biegu  rocznego  ziemi,  stanowiska  i  biegi  wsteczne 
planet  całkiem  znikają  i  planety  pozornie  tylko  stojącemi  się  wydają. 
Przez  ruch  ziemi  łatwo  teraz  wyjaśnić,  dla  czego  bieg  wsteczny  w  Sa- 
turnie jest  mniejszy,  częstszy  i  trwa  przez  dłuższy  czas  aniżeli  w  Jowiszu, 
a  w  Jowiszu  znowu  mniejszy  aniżeli  w  Marsie;  dla  czego  pozorna  wiel- 
kość planet  wyższych,  w  czasie  ich  przeciwległości  ze  słońcem,  tak  zna- 
cznie wzrasta,  dla  czego  wówczas  osobliwie  Mars  prawie  wielkości  Jowi- 
sza dochodzi,  gdy  w  innych  położeniach  ledwo  gwiaździe  trzeciej  wiel- 
kości dorównywa.  Łatwo  z  tego  widzieć,  że  w  czasie  gdy  ziemia  bie- 
giem rocznym  zwierzyniec  niebieski  obiega,  słońce  zdaje  się  przebiegać 
tenże  w  stronie  przeciwnej,  tak  iż  naprzykład,  jeżeli  ziemia  znajduje  się 
w  Baku,  słońce  w  Koziorożcu  się  pokaże;  gdy  ziemia  od  Raka  do  Lwa 
przechodzi,  słońce  od  Koziorożca  do  Wodnika  zdaje  się  przesuwać. 

Aby  wytłumaczyć  odmiany  pór  rocznych  i  zjawiska  biegu  ziemi,  po- 
trzeba osi  ziemskiej  nadać  pochyłość  względem  płaszczyzny  drogi  ziemi, 
taką  aby  była  dopełnieniem  pochyłości  ekliptyki,  i  uważać  tę  oś  jako 
niezmiennie  i  zawsze  równolegle  względem  siebie  bieżącą;  dla  nieskoń- 
czonej albowiem  odległości  sfery  gwiazd  stałych,  oś  ziemska  przedłużona, 
zawsze  na  ten  sam  punkt  kuli  nieba,  to  jest  na  biegun  trafia,  i  słońce 
w  ciągu  roku  zdawać  się  będzie  opisywać  drogę  na  sklepieniu  nieba, 
pod  kątem  pochyłości  ekliptyki  do  równika  nachyloną. 

W  tejże  księdze  znajduje  się  w  rozdziałach  12,  13,  14,  powyżej 
wspomniana  Trygonometrya,  w  której  wyłożoną  jest  nauka  wstaw  z  jej 
zastosowaniem  do  rozwięzywania  trójkątów  płaskich  i  kulistych. 

Treść  tej  księgi  i  ogólny  widok  nauki  sprowadzić  można  do  tego: 
„że  słońce  jest  gwiazdą  nieruchomą,  otoczoną  szeregiem  planet  około 
niego  krążących,  którym  służy  za  środek  biegu  i  pochodnią  oświecającą: 
że  oprócz  planet  głównych,  są  jeszcze  planety  drugiego  rzędu  czyli  księ- 
życe, najprzód  około  swych  planet,  a  potem  wraz  z  niemi  około  słońca 
krążące;  że  ziemia  jest  planetą  główną  bieg  trojaki  mającą;  że 
wszystkie  pozory  biegu  dziennego  i  rocznego,  wszystkie  pory  roku  i  z  nich 
wypadające  odmiany  w  świetle  i  powietrzu,  są  rzetelnemi  skutkami  biegu 
ziemi  wirowego  około  swej  osi,  i  peryodycznego  około  słońca;  że  wszyst- 


Digitized  by 


Google 


IM 


kip  biegi  gwiazd  stałych  są  tytko  złudzeniem  oka  naszego,  a  prawdziwym 
wypadkiem  biegu  ziemi;  de  nakoniec  w  biegu  wszystkich  planet  tak  pierw- 
szego, jak  drugiego  rzędu,  zaebodzą  dwojakie  skutki  bacznego  rozróżnie- 
nia wyciągające,  to  jest:  jedne,  które  pochodzą  od  biegu  ziemi,  drugie, 
które  wypadają  z  ich  własnego  około  słońca  obrotu/4  Te  są  niewzru- 
szone i  wieczne  prawdy,  które  Kopernik  pierwszy  światu  olgawił. 

Księga  D^jjga. 

Księga  drugą  zawiera  naukę  o  obrocie  pożarnym  kułi  nieba  czyli 
e  skutkach  z  ruchu  dziennego  ziemi  około  osi  wynikających.  Tutaj  aa 
wstępie  zaraz  autor  ostrzega: 

„Niech  się  nikt  nie  dziwi,  jeżeli  jeszcze  wyrażeń:  wschód  i  zachód 
słońca  łub  gwiazd  i  tym  podobnych  używamy,  bo  chcemy  użyć  pospolitej 
mowy,  którąby  wszyscy  zarówno  rozumieć  mogli;  zawsze  jednak  pamię- 
tajmy o  tern: 

„2e  gdy  się  z  ziemią  obracamy,  słońce  i  księżyc  mimo  nas  przecho- 
dzą, i  gwiazdy  kolejno  ustępują  i  znowu  wracają." 

Dakj  następuje  opisanie  kół  na  kuli  nieba,  ich  różne  względem  sie- 
bie położenie  i  ztąd  wypadające  skutki  dla  mieszkańców  ziemi;  opisanie 
wschodu,  zachodu  i  górowania  gwiazd;  wymiar  czasu  i  jego  podział;  spo- 
sób znalezienia  pochyłości  drogi  ziemskiej  do  równika,  położenie  ciał  nie- 
bieskich względem  dwóch  kół  dopiero  wspomnianych;  oddzielenie  tego, 
czego  przez  dostrzeżenia,  od  tego,  czego  przez  rachunek  trygonometry- 
czny dochodzimy;  rozwiązanie  głównych  zagadnień  trygonometrycznych 
tu  należących;  wyrachowanie  tablic  do  położenia  ciał  niebieskich  i  do 
poznania  czasu  służących:  co  wszystko  jest  przedmiotem  tej  księgi,  bę- 
dącej po  większej  części  powtórzeniem  rzeczy  wziętych  z  Ptolemeusza, 
i  przez  bieg  wirowy  ziemi  tłumaczonych. 

Przy  końcu  dodał  autor  rozdział  o  dochodzeniu  położeń  gwiazd 
i  opis  tychże,  podając  ich  długość  i  szerokość  wzięte  z  Ptolemeusza,  wy- 
jąwszy iż  niektóre  położenia  albo  mylne  albo  inaczej  przez  siebie  znale- 
zione poprawił,  i  katalog  ten  według  własnego  sposobu  rachowania  dłu- 
gości ułożył.  Jakpż  Ptolemeusz  długości  gwiazd  od  punktu  równonocnego 
wiosennego,  to  jest  początku  pierwszego  znaku  zwierzyńca  rachuje;  Ko- 
pernik zaś  sądził,  że  rachować  je  należy  od  gwiazdy  7  Barana,  za 
pierwszą  wziętej,  *  to  dla  tego,  że  punkt  równonocny  ciągle  się  zmienia, 
przeto  i  długości  gwiazd  do  niego  odniesione,  zmieniać  się  także  muszą, 
gdy  tymczasem  gwiazda  stała  jest  nieruchomą,  i  długości  od  niej  racho- 
wane pozostają  niez^oienne;  aby  za£  otrzymać  długość  którejkolwiek  innej 
gwiazdy,  to  jest  jąj  oddalenie  od  pwktu  równonocnego,  dosyć  jest  przy- 


Digitized  by 


Google 


m 


tteć  oddalenie  w  łuku  od  równonocy,  jakie  miała  w  tym  czasie  gwiazda 
pierwsza  y  Barana.  Ponieważ  długość  tej  ostatniej  gwiazdy  za  czasów 
Ptolemeusza  wynosiła  t>°  40',  a  Kopernik  przyjął  długość  tę  za  0°  C; 
uloiył  przeto  swój  katalog,  odęjmiąjąc  6°  4CK  od  długości  każckg  gwiazdy 
stałej  w  katalogu  Ptolemeuszowym.  Tym  sposobem  gwiazda  uaprzykład 
Biegunowa,  która  w  spisie  Ptolemeusza  ma  długość  60°  10',  w  kata- 
logu Kopernika  ma  53°  3C.  Gwiazda  zaś  Kłos  ranny  u  pierwszego 
ma  długość  176°  4C;  u  drugiego  170°  0'. 

W  mniąjszem  wydaniu,  obok  położeń  gwiazd,  przydaliśmy  kolumnę 
zawierającą, głoski  alfabetu  greckiego*  któremi  Jan  Bayer  Ba  początku 
siedmnastego  wieku,  gwiazdy  w  każdąj  gromadzie  oznaczył  i  które  dotąd 
są  w  ożyciu. 


JŚSIĘGA  JąZBCiA. 

Księga  trzecia  j^st  składem  nąjsibtelniejszych  w  astronomii  wynalazków, 
a  owocem  głęboko  w  tajemnice  natury  wniknionego  rozumu,  jak  słusznie 
mówi  Jan  Śniadecki,  którego  zdań  w  tym  wstępie  głównie  trzymać  się  bę- 
dziemy. Jeżeli  porównamy  pierworodne  myśli  w  tej  księdze  rzucone;  z  dzi- 
siejszym stanem  wiadomości  astronomicznych,  zobaczymy  nie  bez  zdumienia, 
że  bystrością  tych  myśli,  Kopernik  prawie  zmierzył  całą  przepaść  wiadomości, 
kiedy  odgadł  najtrudniejsze  wynalazki  potomności,  kiedy  przepowiedział  naj- 
leniwsze  w  biegach  niebieskich  odmiany,  które  w  ciągu  tylko  wieków  uczuć 
się  dać  mogły  i  sposób  ich  wytłomaezenia  zostawił.  Wykładając  w  trzeciej 
księdze  wszystkie  przypadki  biegu  rocznego  ziemi,  przebiega  i  zgłębia 
drogę,  którą  nasza  planeta  około  słońca  opisie  czas  m  opisanie  tąj  drogi 
łożony,  czyli  długość  roku.  Tu  odróżnia  on  rok  zwrotnikowy,  który  się 
od  równonocy  łub  od  punktu  przesilenia  rachuje,  od  roku  gwiazdowego 
czyli  peryodycznego,  od  którejkolwiek  gwiazdy  stałej  rachowanego;  tłuma- 
czy różne  odmiany  co  do  ehyżości  rocznego  biegu,  co  do  pochyłości  ekli- 
ptyki  względem  równika,  a  następnie  co  do  tych  punktów,  w  których  się 
te  dwa  koła  przecinają,  a  które  się  punktami  równonocnemi  zowią,  Po- 
łożenie tych  punktów  jest  najważniejszym  rachuby  astronomicznej  i  cy- 
wilnej pierwiastkiem*  bo  od  ich  miejsca  zawisły  pory  roku  i  ich  powrót, 
od  nich  jeszcze  zależą  wszystkie  położenia  ciał  niebieskich  względem 
wschodu  i  zachodu,  a  temsamem  i  dochodzenie  pierwszych  i  najważniej- 
szych fundamentów  całej  nauki  i  rachuby :  w  czem  za  przewodnika  mogą 
służyć  same  tylko  postrzeżftnia  najodleglejszych  wieków;  te  to  szacowne 
piony  usilnośti  ludzkiej,  uwadze  gwiazd  poświęconej,  tudzież  trafna  by- 
strość dowcipu  w  naznaczeniu  początku  i  przyczyny  takowym  skutkom.' 


Digitized  by 


Google 


166 


Począwszy  od  Tymocharesa,  jednego  z  pierwszych  astronomów  szkoły 
Alexandryjskiej,  na  294  lat  przed  erą  chrześciańską  żyjącego,  pnebiega 
Kopernik  i  roztrząsa  postrzeżenia  tejże  samej  gwiazdy  Kłos  Panny 
przez  Hypparcha,  Ptolemeusza,  Albateniego  araba  i  przez  siebie  w  Frauen- 
burgu  robione,  a  które  obejmują  przeciąg  czasu  1819  lat  wynoszący. 
Z  dostrzeżeń  tych  wypadło  mu,  że  gwiazdy  zachowiyąc  to  samo  oddale- 
nie od  płaszczyzny  drogi  ziemskiej,  odmieniają  tylko  na  niej  długość  czyli 
odległość  od  punktu  równonocnego;  a  że  też  gwiazdy  względem  siebie 
to  samo  statecznie  zachowują  położenie,  więc  ta  odmiana  długości  nie 
pochodzi  od  biegu  gwiazd  od  zachodu  na  wschód  w  kierunku  znaków, 
ale  od  tego,  że  się  punkta  równonocne  cofają  wstecz  od  wschodu  na  za- 
chód. Skutek  ten  znany  jest  w  astronomii  pod  imieniem  poprzedzania 
punktów  równonocnych. 

Roztrząsając  znowu  postrzeżenia  nad  pochyłością  drop  ziemskiej 
do  równika,  przez  Arystarcha  z  Samos,  Ptolemeusza,  Arabów  i  przez  sie- 
bie czynione,  wyciągnął  z  nich  odmianę  tej  pochyłości.  Kopernik  więc 
z  swoich  własnych  przez  trzydzieści  lat  prowadzonych  i  z  dawnych  po- 
strzeżeń  wniósł  najprzód  to,  co  Hypparch  najpierwszy  dostrzegł,  a  co 
wszyscy  po  nim  astronomowie  uznawali,  że  punkta  równonocne  mają  bieg 
wsteczny:  wniósł  powtóre  to,  czego  nikt  przed  nim  nie  postrzegł,  że  ten 
bieg  punktów  równonocnych  jest  nierówny  i  że  pochyłość  drogi  ziemskiej 
(28°  28'  24"),  podlega  odmianom  peryodycznym,  to  jest  po  pewnym  prze- 
ciągu lat  się  wracającym.  Gdy  przyszło  do  naznaczenia  początku  i  przy- 
czyn, z  których  takowy  bieg  i  odmiany  wypadają,  wszyscy  co  poprzedzili 
Kopernika,  gmatwali  się  i  gubili  w  różnych  powymyślanych  sferach  i  ko- 
łach, które  były  tylko  rusztowaniami  uwikłanej  w  trudnościach  i  pasają- 
cej się  z  sobą  niewiadomości,  nie  zaś  objawami  prawdy,  lub  widokami 
rozsądku.  Kopernik  skruszył  tę  lepiankę  kół  i  sfer  na  niczem  nie  opartą 
i  jak  gdyby  świadek  stworzenia,  wyciągnął  z  biegu  ziemi  ten  tak  deli- 
katny mechanizm  świata. 

Po  ustanowieniu  równoległości  osi  i  jej  nieodmienności  na  kuli  ziem- 
skiej, dla  wyjaśnienia  cofania  się  punktów  równonocnych,  nadaje  tejże 
osi  mały  i  bardzo  leniwy  ruch,  skutkiem  którego  biegun  świata  opisiye 
na  niebie  około  bieguna  ekliptyki  małe  koło,  a  że  przez  porównanie  swoich 
postrzeżeń  z  postrzeźeniami  astronomów  greckich  i  arabskich  dostrzegł  nie? 
jednostajności  cofania  się  punktów  równonocnych,  nadał  przeto  jeszcze 
osi  świata  w  ciągu  jej  po  niebie  krążenia,  małe  wahanie  się:  i  na  ten 
koniec  przybrał  prócz  prawdziwego  średni  biegun,  pomykający  się  jedno- 
stajnie po  obwodzie  koła,  którego  prawdziwy  jest  środkiem,  a  w  około 
którego  prawdziwy  po  ruchomem  małem  kole  opisuje  na  niebie  linią  skrę- 
coną.   A  że  to  chwianie  się  osi  konieczny  na  pochyłość  ekliptyki  wpływ 


Digitized  by 


Google 


167 


mieć  musiało,  przeto  zniewolony  był  wprowadzić  periodyczną  odmianę 
tej  pochyłości.  Ten  peryod  później  został  odrzucony,  lecz  jest  rzeczą 
zadziwiającą,  te  wielki  ten  astronom,  jakby  wieszczym  duchem,  odgadł 
prawdziwy  i  tak  zawikłany  ruch  osi  ziemskiej;  wiemy  bowiem  teraz,  że 
chwianie  się  osi  ziemskiej  peryodyczne,  a  następnie  peryodyczna  zmiana 
pochyłości  ekliptyki  tak  jak  ją  Kopernik  pojął,  istotnie  ma  miejsce,  jest 
to  wstanie  się  czyli  nutacya  przez  Bardłeja  odkryta  a  przez  d'Alemberta 
%  ciążenia  powszechnego  wyprowadzona,  lecz  peryod  jej  jest  inny,  zale- 
żący od  biega  węzłów  księżyca,  co  za  czasów  Kopernika,  kiedy  jeszcze 
ani  teleskopów,  ani  zegarów  astronomicznych  ani  dokładnych  narzędzi 
nie  miano  i  skutków  łamania  się  światła  nie  znano,  odkrytem  być  nie 
mogło.  Zdumiewać  się  równie  potrzeba  że  nie  mając  lepszych  sposobów 
i  środków  postrzeżeń  nad  te,  jakie  za  czasów  Ptolemeusza  znano,  potrafił 
jednak  naznaczyć  prawdziwą  za  swych  czasów  pochyłość  ekliptyki,  a  przez 
dokładne  porównanie  swoich  postrzeżeń  z  dawnemi,  udowodnić,  że  po- 
chyłość ekliptyki  do  równika  ciągle  od  najdawniejszych  czasów  maleje; 
dał  on  także  poznać  tę  wielką  prawdę,  że  odmiana  pochyłości  ekliptyki 
do  pewnego  tylko  kresu  dochodzi,  a  potem  znowu  rosnąć  zaczyna,  którą 
to  prawdę  Bailly  niesłusznie  przypisuje  Keplerowi  w  dziewięćdziesiąt  lat 
później  żyjącemu.  Równie  z  swoich  dziesięcioletnich  postrzeżeń  poznał 
i  dowiódł,  że  punkt  odsłoneczny  drogi  ziemskiej,  to  jest  punkt  najwię- 
kszą) odległości  ziemi  ód  słońca,  tak  jak  Arzahel  utrzymywał,  rzeczywi- 
ście zmianie  podlega,  ale  bieg  tego  punktu  nieznaczny,  jest  ciągle  kierun- 
kowy, to  jest  Od  zachodu  na  wschód,  co  wszystko  teorya  ciążenia  powszech- 
nego za  naszych  czasów  potwierdziła.  Te  wszystkie  Kopernika  myśli 
nabyły  w  wieku  naszym  takiego  piętna  pewności,  iż  są  policzone  w  rzę- 
dzie prawd  najściślej  dowiedzionych. 

Po  wytłumaczeniu  odmiany  punktów  równonocnych  wypadało  usta- 
nowić trwanie  obiegu  rocznego  ziemi  czyli  długość  roku,  a  gdy  za  Leona 
X.  papieża  na  Zborze  Lateraneńskim  poprawa  Kalendarza  nastąpić  nie 
mogła  bez  tej  wiadomości  ściśle  wyrachowanej,  polecił  tedy  Dwór  Rzym- 
ski Kopernikowi,  z  pewnością  ustanowić  i  oznaczyć  ten  istotny  pierwia- 
stek rachuby  cywilnej  i  astronomicznej.  *)    Kopernik  odrzuca  i  w  tern 


*)  Długość  roku  swrotnikoweg o  prses  Ptolemeassa  podana  jest: 
365  doi,  6  godsin,  zmniejszonych  o  jedne  trseehsetuą  esetó  dnia,  to  jest  865  dni, 
O  godsin,  mniej  4  minuty  48  sekund,  esyli 

365  dni,  5  godsin,  55  minut,  12  sekund, 
Albateni  podał  na  długość  roku  zwrotnikowego: 

365  dni,  5  godsin,  46  minut,  24  sekund. 
Kopernik  s  porównania  TÓwnonocy  jesiennej,  pfses  siebie  w  Frauenburgu  w  t.  1515 


Digitized  by 


Google 


naukg  Ptolemeusza,  dowodzi;  Ae  obrachowanie  roku  cywilnego,  zaczyn*- 
jfteego  się  od  powracających  pór  rocznych  jest  wątpliwe  i  niestałe,  bo 
się  odnosi  do  punktów  równohocnych,  które  są  zmienne  i  ruchome.  Wpro- 
wadza rachubę  roku  peryodycznego  czyli  gwiazdowego,  wymierzającego  się 
powrotem  słońca  do  tej  samej  gwiazdy  stałej,  jako  do  punktu  niewzru- 
szonego. Kopernik  porównywając  najdawniejsze  postrzelenia  %  sobą  i  ze 
swojemi,  wyciągnął  z  nich  długość  roku  gwiazdowego  365  dni,  6  godzin, 
9  minut,  40  sekund,  która  się  dziś  pokazuje  o  dwadzieścia  osra  i  pół 
sekund  za  wielka.  Na  tak  ustanowionych  zasadach,'  Kopernik  gruntuje 
uwagi  swoje  nad  biegiem  rocznym  ziemi  i  układ  tablic  do  rachowania 
tego  biegu. 

dnia  14  września  uważanej,  z  równonoeą  przez  Albateniego  roku  882  dnia  12  września 
w  Akrze  postrzeganą,  doszedł,  iź  długość  roku  zwrotnikowego  wynosi : 

365  dni,  6  godzin,  zmniejszone  jedną  stodwudziestą  ósmą  częścią  dnia,  to  jest: 
366  dni,  6  godzin,  mniej  11  minut,  15  sekund;  czyli 
365  dni,  5' godzin*  48  minut,  45  sekund; 
(ważność  mniejsza  tylko  o  3  sekundy  od  dziś  przyjętej). 

Z  porównania  tejże  równonocy  jesiennej  z  Ptolemeusze* wą,  roku  463  po  śmiąrci  Ale- 
zandra  W.  w  Alezandryi  uważaną,  wypada  na  długość  roku  zwrotnikowego  : 

365  dni,  6  godzin,  zmniejszonych  o  jedne  sto  piętnastą  część  dnia,  to  jest: 
366  dni,  6  godzin,  mniej  12  minut,  31  sekund,  to  jest: 
365  dni,  5  godzin,  47  minut,  29  sekund, 
(ważność  mniejsza  o  jedne  minutę  i  ogmnąście  sekund  od  prawdziwej). 
Nakoniec  e  porównania  równonocy  wiosennej  w  roku  1516  dnia  11  marca  w  Frauen- 
burgu  uważanej,  z  podobnąż  przez  Ptolemeusza  roku  463  po  śmierci  Alesandra  W.  postrze- 
ganą, wypada  na  długość  roku  zwrotnikowego  365  dni,  6  godzin,  zmniejszonych  sto  dwn- 
daieetą  jedną  częścią  dnia,  to  jest: 

'365  dni,  6  godzin,  mniej  11  minut,  54  sekund,  czyli: 
365  dni,  6  godzin,  48  minut*  6  sekund, 
(ważność  mniejsza  o  42  sekund  od  prawdziwej). 
Kopernik  z  uwagi,  że  wielkość  roku  zwrotnikowego  w  różnych  epokach  jest  różna 
i  niejednaka,  a  to  z  przyczyny  niejednostajnej  zmiany  punktów  równonocnych  i  zwrotni- 
kowyob,  do  których  się  rok  zwyczajny  odnosi,  był  tego  zdania,  iż  wziąć  należy  za  nasadę 
>ek  peryodyceny  czyli  gwiazdowy,  jako  zawsze  stały  i  niezmienny,   a  którego   wielkość 

365  dni,  6  godzin,  9  minut,  40  sekund, 
(większą  o  29  sekund  od  dzisiejszej.) 
Przy  reformie  Kalendarza  Juliańskiego,  w  roku  1582  przez  Grzegorza  XIII  papieża 
zaprowadzonej,  przyjęto  za  podstawę  długość  roku  zwrotnikowego  Alfonsa  X  króla  Ka- 
stylii, a  która  jest:  365  dni,  5  godz.,  49  min.,  16  sek.  (e  32  sekund  większa  od  długości 
roku  przez  Kopernika  naprzód  podanej,  a  o  28  sekund  większa  od  dziś  przyjętej). 

Według  ścisłych  oznaczeń  sławnego  astronoma  Bessela,  długość  roku  zwrotnikowego 
na  początek  roku  1800  wynosi: 

365  dni,  5  godzin,  48  minut,  47,8  sekund, 
długość  zaś  roku  gwiazdowego: 

365  dni,  6  godzin,  9  minut,  10,7  sekund. 


Digitized  by  VjOOQl6 


^W9 


Księga  Czwarta. 

W  księdze  czwartej  Kopernik  wykłada  obszernie  to,  co  się  ściąga 
do  ogólaej  teoryi  biegu  księżyca  i  do  nauki  o  zaćmieniach.  Tutaj  teoryą 
księżyca,  lubo  odmienną  od  starożytnych  przyjmuje,  jednak  w  ogólnem 
tfmn^czeniu  biegu  od  nich  się  nie  różni,  gdyż  i  on  księżyc  podciąga  pod 
ziemię  i  względnie  do  biegu  księżyca  uważa  ją  jako  stalą  i  nieruchomą; 
ziemia  bowiem  przenosząc  się  w  przestrzeni,  unosi  z  sobą  księżyc,  i  dla 
obrotów  jego  jest  jakby  środkiem  nieruchomym.  Nauka  starożytnymi 
astronomów  i  filozofów  zawierała  mylną  teoryą  o  doskonałości  natury; 
tą  teoiyą  uwiedziony  Kopernik  zgodził  się  z  Ptolemeuszem,  że  bieg  ciał 
niebieskich  jest  zawsze  równy  i  jednostajny,  że  wizerunkiem  prawdziwej 
doskonałości  jest  figura  koła;  sądził  więc,  że  ciała  niebieskie  poruszając 
się  jednostajnie,  nie  mogą  i  nie  powinny  innych  dróg  i  figur  opisywać  jak 
keła;  ztąd  wniósł:  iż  wszystkie  odmiany  w  biegach,  zbaąąjące  od  jedno- 
stąjności  i  figury  koła,  sąto  tylko  pozory,  czyli  skutki  od  złudzenia  i  od 
obcych  przyczyn  pochodzące.  Z  taką  myślą  przeniesiony  w  przestrzeń 
światów  niebieskich,  spotykał  się  w  każdym  momencie  z  niezmienieni  tru- 
dnościami, które  rzadkim  dowcipem  i  wyjętemi  z  pism  dawnych,  £  przez 
siebie  poprawionemi  sposobami,  starał  się  pokonywać.  Trzeba  było  w  tłu- 
maczeniu raz  spóźnionych,  potem  przyspieszonych  biegów,  użyć  dawnej 
plecionki  kól  i  kółek  dla  wyjaśnienia  dostrzeganych  biegów.  Dla  tego 
wykładając  nierówności  biegu  rocznego  ziemi,  tudzież  bieg  księżyca  i  bie- 
gi planet  co  do  długości  i  co  do  szerokości,  najwięcej  pracował  nad  prze- 
robieniem i  poprawieniem  dawnych  tłumaczeń  wymyślonych  przez  Apol- 
loniusza,  przyjętych  od  Ptolemeusza,  a  doskonalonych  ciągle  przez  Arabów. 

W  dawnym  sposobie  dochodzenia  położeń  gwiazd,  używano  księżyca 
ziemskiego,  i  dla  tego  po  słońcu  najwięcej  pracowano  nad  jego  biegiem 
prawdziwym,  wprowadzając  w  tenże  bieg,  tak  jak  i  dla  innych  ciał  nie- 
bieskich ruchomych,  bieg  średni,  czyli  jednostajny,  i  odmiany,  którym  bieg 
ten  w  różnych  punktach  drogi  księżyca  podlega.  Księżyc  krążąc  około 
ziemi,  ^prowadził  dawnych  astronomów  w  błąd,  i  w  nim  utrzymywał  ich 
aż  do  czasów  Kopernika:  że  słońce  i  wszystkie  planety  odbywają  biegi 
swoje  około  ziemi.  Ponieważ  księżyc  około  ziemi  idzie  po  drodze  pochy- 
lonej do  drogi  ziemskiej,  raz  podnosząc  się  nad,  drugi  raz  spadając  pod 
nię,  i  przecinając  tęż  drogę  w  dwóch  punktach  nazwanych  węzłami, 
i  znowu  gdy  tenże  księżyc  odmienia  w  ciągu  biegu  swoje  od  ziemi  odle- 
głość, a  przez  różne  swoje  względem  słońca  i  ziemi  położenia,  podlega 
różnym  odmianom  światła;  dlatego  uważano  bieg  księżyca  i  jego  nieró- 
wności :  najprzód  co  do  linii  węzłów,  powtóre  co  do  linii  największej  i  naj- 
mniejszej odległości  to  jest  linii  absydów;  potrzecie  co  do  punktów  nowiów 
i  pełni,  i  wreszcie  co  do  miejsc  kwadr  księżycowych. 


Digitized  by 


Google 


170 


Dochodzono  najwięcej  biega  księżyca  za  pomocą  jego  zaćmień,  naj- 
przód dla  tego,  że  zaćmienia  księżycowe  przypadają  w  tej  samej  chwili 
dla  wszystkich  mieszkańców  ziemi,  nad  których  poziomem  księżyc  się 
znajduje;  a  powtóre,  że  środek  cienia  ziemskiego  służył  im  do  dokładne- 
go oznaczenia  miejsca  słońca  i  księżyca  na  niebie.  A  że  bieg  księżyca 
uważa  się  co  do  szerokości,  to  jest  względem  północy  i  południa,  i  co  do 
długości,  to  jest  względem  wschodu  i  zachodu,  przeto  zaćmienia  księżycowe 
zupełnie  sobie  i  co  do  wielkości  cienia  i  co  do  trwałości  równe  i  podo- 
bne, wskazywały  dawnym  astronomom  powrót  księżyca  do  tąj  samej  szero- 
kości, podobnie  jak  miejsca  na  drodze  ziemskiej,  w  których  te  zaćmienia 
przypadały,  służyły  do  znalezienia  biegu  księżyca  w  długości.  Im  wię- 
kszy przeciąg  czasu  przedzielał  zaćmienia,  tym  dokładniej  wyciągał  się 
z  nich  bieg  księżyca,  i  dla  tego  trzy  zaćmienia  księżycowe  w  Babilonie 
roku  719  i  720  przed  erą  ćhrześciańską  przez  Chaldejczyków  uważane, 
porównane  z  równą  liczbą  zaćmień  przez  Hipparcha,  Ptolemeusza  i  Ko- 
pernika postrzeganych,  służyły  każdemu  z  nich  do  ustanowienia  średniego 
biegu  księżyca. 

Kopernik  w  księdze  IV  rozdziale  4,  tłumaczy  te  sposoby  wyznacze- 
nia średniego  biegu  księżyca,  i  małe  poprawy,  które  do  dawnych  tablic 
tegoż  biegu  wprowadził.  Kiedy  zaś  przedsiębierze  odmiany  w  biegu  księ- 
życa wykładać,  wtedy  chociaż  w  rozdziale  2  tejże  księgi  sprawiedliwie 
nagania  Ptolemeusza  i  dawnych  Astronomów,  że  ich  tłumaczenia,  przy- 
puszczające nierówności  biegu  księżyca  względem  środka  jego  drogi,  prze- 
ciwne są  powszechnie  przyjętemu  początkowi,  że  biegi  ciał  niebieskich 
są  równe  i  jednostajne,  i  wydają  się  tylko  mieszkańcom  ziemi  dla  kh 
położenia  nierównemi,  i  chociaż  swoje  własne  kładzie  tłumaczenie  w  roz- 
dziale 3  ocalając  ten  początek,  jednak  dla  tego,  że  początek  ten  jest 
mylny,  że  prawdziwa  figura  drogi  księżyca  a  oraz  przyczyna  fizyczna  bie- 
gu, były  całkiem  Kopernikowi  nieznane,  wszystkie  jego  dowcipne  bardzo 
wymysły  na  tłumaczenie  nierówności  biegu  księżycowego,  i  ztąd  wyciągnio- 
ne  tablice  poprawy  biegu  w  ośmiu  rozdziałach  tej  księgi  zawarte,  dzisiajby 
się  z  niebem  niezgodziły.  • 

Kopernik  do  wytłumaczenia  tych  nierówności  przyjmuje  trzy  koła: 
jedno  około  środka  ziemi;  drugie  mniejsze,  którego  środek  bieży  po  obwo- 
dzie pierwszego;  trzecie  jeszcze  mniejsze,  którego  środek  bieży  po  obwo- 
dzie drugiego;  środek  zaś  księżyca  bieży  po  obwodzie  trzeciego  najmniej- 
szego koła;  a  nadając  tym  kołom  biegi  jednostajne  i  równe,  pokazie, 
jak  z  różnego  tych  kół  obrotu  i  położenia  wydawać  się  powinny  wszyst- 
kie podówczas  znane  nierówności  biegu  księżyca.  Nierówności  jakie  się 
pokazqją  w  nowiach  i  pełniach  księżyca,  wyciąga  z  trzech  zaćmień  przez 
Ptolemeusza  uważanych,  i  te  porównywa  z  takąż  liczbą  zaćmień  przez 


Digitized  by 


Google 


171 

siebie  w  Fraoenburgu  postrzeganych,  zkąd  wyciąga  poprawy  biegu  jedno- 
stajnego księżyca  w  długości  i  odmianę  linii  absydów.  Na  rachowanie 
biegu  co  do  szerokości,  Kopernik  w  rozdziale  13  podaje  sposób,  jak  nie- 
mając  dwóch  zaćmień  księżyca  zupełnie  równych  i  podobnych,  bardzo 
wielką  liczbą  lat  lub  wieków. od  siebie  odległych,  dochodzić  można  tego 
biegu  z  dwóch  zaćmień  co  do  wielkości  cienia  równych  ale  w  stronach 
tarczy  księżyca  przeciwnych,  a  przystosowawszy  do  tego  sposobu  postrze- 
żenia swoje  i  Ptolemeusza,  wyciąga  rachunek  biegu  księżyca  co  do  szero- 
kości. Beszta  księgi  IV  zawiera  naukę  z  Ptolemeusza  o  paralaxie  księ- 
życa, o  dochodzeniu  ztąd  odległości  jego  od  ziemi,  o  pochyłości  drogi 
jego  do  ekliptyki,  wreszcie  to  wszystko,  co  do  rachunku  zaćmień  należy, 
wyłożone  jest  z  prawdziwą  prostotą  i  jasnością,  jakiej  na  stan  ówczesnej 
astronomii  żądać  można.  Nadmienić  w  końcu  winniśmy,  że  Kopernik 
dostrzeżenia  i  rachunki  swoje  przywodzi  do  południka  krakowskiego,  o  czem 
przy  końcu  rozdziału  7  tejże  księgi  mówi:  „Wszystkie  te  postrzeżenia 
odnoszą  się  do  południka  krakowskiego,  ponieważ  Frauenburg,  gdzie  zwy- 
kle odbywaliśmy  postrzeżenia,  położony  przy  ujściu  Wisły,  leży  pod  tym 
samym  południkiem  co  i  Kraków,  jakto  pokazały  zaćmienia  księżyca 
i  słońca  w  obu  tych  miejscach  jednocześnie  uważane.14  (*) 

Księżyc  nazwać  się  słusznie  może  gwiadą  najniesforniejszą,  bardzo 
licznym  odmianom  biegu  podlegającą,  które  dopiero  po  Koperniku  były 
dostrzeżone  i  odkryte;  same  tylko  prawa  dążeniu  i  przeszkód,  których 
księżyc  od  działania  słońca,  ziemi  i  innych  planet  doznaje,  przy  pomocy 
najdelikatniejszego  geometrycznego  rachunku,  tudzież  przy  wielkich  ko- 
sztach i  nakładach,  doprowadziły  wiek  nasz  do  bardzo  bliskich  tablic  na 
obrachowanie  biegu  księżyca.    Ani  narzędzia  astronomiczne  jakich  uźy- 

*)  1.  Południk  Krakowski  nie  przechodzi  ściśle  przez  Frauenbnrg,  jak  Kopernik 
przyjmuje,  gdyż  róiniez>  południków  dwóch  tych  miejsc  wynosi  w  czasie  1  minutę,  i  10  se- 
kund* czyn'  w  łuku  17  minut  i  30  sekund,  jak  to  późniejsze  oznaczenia  wskazały.  Nadto 
szerokość  geograficzna  Franenbnrga  (K.  m  r.  2)  54°  19*  30"  przez  Kopernika  wyzna- 
czona, jest  mniejsza  o  2  minuty  od  teraz  przyjętej. 

W  roku  1584  sławny  astronom  Doński  Tycho-Brahe  wysłał  do  Franenbnrga  jednego 
z  swoich  uczniów  i  przyjaciół,  Eliasza  Olausa  z  Morsynu,  z  seztansem  astronomicznym,  dla 
wyznaczenia  i  sprawdzenia  szerokości  tego  miejsca,  Olaos  gościnnie  przyjęty  i  podejmowany 
przez  szanownych  kanoników  Warmińskich,  bawiąc  n  nich  dłużej  jak  przez  miesiąc,  wyzna- 
czył szerokość  Franenbnrga  54°  22'  30"  o  3  minuty  większą  od  podanej  przez  Kopernika. 

W  roku  1798  Teztor  wyznaczył  szerokość  Franenbnrga  54°  21'  34",  a  długość  na 
wschód  względem  Paryża  w  czasie:  1  godzina,  9  minut,  20  sekund:  czyli  w  łuku  17°  20*. 

2.  Kopernik  w  dziele  swojem  przytacza  położenia  kilku  miejsc  względem  Krakowa, 
w  których  starożytni  astronomowie  postrzeżenia  swoje  odbywali  Miejsca  te,  oprócz  Rzymu, 
Bononii,  Krakowa  i  Franenbnrga,  są:  Rodus  na  wyspie  tegoż  imienia,  gdzie  Hipparch 
postrzeżenia  odbywał;  Alezandrya  w  Egipcie,  miejsce  postrzeżeń  Tymocharesa  i  Ptole- 
t;   Araka   czyli   Akra  w  Syryi,   gdzie  Albateni  przebywał;   Benhora  czyli  Bagdad, 


Digitized  by 


Google 


172 


wał  Kopenik  i  dawniejsi  przed  nim  astronomowie,  nie  mogły  tak  deli- 
katnych odmian  pokazać,  ani  ich  teorya  i  sposoby  niebyły  zdatne  zbliżyć 
ich  do  prawdy  w  rachunkach  tego  biegu. 

W  rozdziale  15  Kopernik  opisuje  narzędzie  paralaktyczne,  staro- 
żytnym znane,  które  własną  ręką  zbudował  i  którego  do  swoich  postrze- 
leń używał.  Narzędzie  to  zowie  się  paralaktycznem  dla  tego,  iż  za  po* 
mocą  niego  doehodzi  się  paralaxy  księżyca  na  kole  wysokości,  osobliwie 
wtenczas,  gdy  koło  wielkie,  przechodzące  przez  biegun  ekliptyki  i  przez 


w  Mezopotamii,  gdzie  Thebit  postrzeżenia  robił.  Długość  geograficzna  tych  miejsc  na  wschód 
względem  Paryża,  tudzież  ich  szerokość,  dziś  przyjęte,  są: 


Miasta. 

Długo  ść 

i 

Szerokość       i 

w  czasie 

włoku 

Rzym 

Bononia     .... 
Kraków   .... 
Frauenbnrg    .     .     . 
Rodus      .... 
Alezandrya    .    .     . 

Akra 

Bagdad     .... 

h        m        «. 

0    40    27 

0  36      2 

1  10    30 
1       9    20 
1     43    35 

1  50     10 

2  10    56 
2    48      9 

10°     6    50 
9      0    36 
17    37    30 
17    20      0 
25    53    50 
27    32    35 
32    44      2 
42      2     15 

41     53    54 
44    29    54 
50      3    50 
54    21    34 
36    26    13 

31  12    53     | 

32  57      0 

33  19    50 

Kopenik  w  księdze  UL  rozdz.  13  mówi,  że  Alezandrya  różni  się  od  Krakowa 
o  jedne  tylko  godzinę;  z  powyższych  zaś  położeń  widzimy,  żo  Alezandrya  od  Krakowa 
oddalona  jest  na  wschód  w  czasie  o  39  min.  i  40  sek.;  błąd  zatem  Kopernika  wynosi 
w  czasie  20  min.  20  sek.  albo  w  łuku  5°  5'. 

W  temże  miejscu  mówi:  że  Araka  leży  od  Alezandryi  na  wschód  o  10  stopni,  co 
wynosi  w  czasie  40  minut  Powyższe  liczby  pokazują,  że  Araka  oddalona  jest  na  wschód 
od  Alezandryi  w  czasie  o  20  minut,  46  sekund,  albo  włoku  o  5°  11'  27";  więc  chybia 
Kopernik  w  czasie  o  19  minut,  14  sekund,  albo  w  łuku  o  4°  46'  33". 

Tamże  mówi,  że  Araka  leży  na  wschód  względem  Frawenburga  o  25°,  albo  w  cna- 
sie  o  1  godzin,  40  minut,  gdy  rzeczywiście  różnica  południków  dwóch  tych  miejsc  jest, 
w  łuku:  15°  24'  2",  albo  w  czasie  1  godz.  1  min.  9  sek.;  różni  się  więc  Kopernik  o  9° 
35'  58",  albo  w  czasie  o  38  minut  24  sekund. 

W  księdze  IV.  rozdz.  10  mówi:  że  Eodus  leży  względem  Krakowa  bhzej  na  wschód 
o  10  minut  jak  Alezandrya.,  czyli,  że  długość  geograficzna  Bodu  względem  Krakowa  jest 
50  minut  w  czasie.  Podług  powyższych  liczb  wypada,  iż  Rodus  oddalony  jest  od  Krakowa 
o  33  minut,  5  sekund  w  czasie;  różni  się  więc  Kopernik  w  czasie  o  16  minut  55  sekund, 
albo  w  łuku  o  4°  13'  45". 

W  księdze  IV.  rozdziale  14  mówi,  że  Kraków  dalej  jest  położony  na  wschód  od 
Rzymu  o  5° ;  rzeczywiście  zaś  różnica  południków  dwóch  tych  miejsc  wynosi  7°  30'  40" 
zatem  Kopernik  chybia  o  2°  3C  40"  w  łuku,  albo  o  10  minut  26  sekund  w  czasie. 

W  księdze  IV.  rozdz.  27  mówi:  że  Bononia  leży  na  wschód  względem  Krakowa 
blisko  o  9°.  Powyższe  położenia  pokazują,  że  ona  leży  o  9°  0'  36";  różni  się  więc  Ko- 
pernik tylko  o  36"  w  łuku,  albo  o  2,4  sek.  w  czasie. 


Digitized  by 


Google 


•  173 


punkt  wierzchołkowy,  przechodzi  także  i  przez  środek  księżyca.  Narzę- 
dzie to  jest  bardzo  proste,  albowiem  składa  się  z  trzech  tylko  lasek  dre- 
wnianych, to  jest  jednej  stałej  a  b  i  z  dwóch  ruchomych  a  d  i  b  o, 
z  których  druga  b  c  podzielona  jest  na  1414  równych  części.  Laska 
pionowa  nieruchoma  a  b,  jest  równa  lasce  a  d.    Długość  zaś  laski  trze-* 

ciej  ruchomej  b  c  jest 
taka,  że  gdy  ruchoma 
a  d  staje  się  poziomą, 
wtedy  punkt  o  laski  b  o 
schodzi  się  z  punktem  b 
w  położeniu  tern  na  fi- 
gurze  głoską  a  oznaczo- 
nym; zkąd  wypada,  że 
linia  podziałowa  bc  (ja- 
ko przeoiwprostokątna) 
zawiera  1414  takich  czę- 
ści, jakich  a  d  mieści 
1,000.  Na  lasce  rucho- 
mej a  d  w  punktacŁ  e 
i  f,  są  dwa  przezieraiki 
z  otworami  podłużnemf, 
z  tych  otwór  v  jest  szer- 
szy, a  b  węższy  dlatego, 
ażeby  promień  oczny, 
przez  nie  przechodzący, 
na  bok  nie  zbaczał.  W  trójkącie  abp,  dwa  boki  a  b  i  a d  są  sobie  ro- 
wie, i  każdy  z  nich  zawiera  po  1000;  podstawa  zaś  bb  zmienna,  służy 
do  obliczenia  kąta  a,  który  je&t  równy  wierzchołkowej  odległości  gwiazdy, 
czyli  odległości  jej  od  bieguna  poziomu. 

*  W  pozostałych  papierach  po  astronomie  duńskim  Tycho-Brahe, 
znaleziono  opis  tego  narzędzia  ręką  Kopernika  zbudowanego,  które  tenże 
T)cIio  otrzymał  z  Frauenburga,  w  darze  od  Jana  Hanowiusa,  kanonika 
Warmińskiego,  i  darem  tym  tak  był  uradowany,  iź  go  umieścił  w  swojem 
obserwatoryum  w  Uranienburgu,  i  cenił  go  jak  najdroższą  pamiątkę,  tak 
datece,  że  dla  uwiecznienia  jej,  ułożył  nawet  wiersz,  który  obok  narzędzia 
wyryć  kazał.  (*> 


Księga  Piąta. 

W  księdze  piątej  Kopernik  wykłada  bieg  pięciu  planet  co  do  dłu- 
gości. Nie  tyle  on  zajmuje  się  dochodzeniem  jego  fizycznej  przyczyny,  jako 

*)  Wiersz  znany  Ty  oho  de  Brahe,  mamy  umieszczony  w  drugim  tomie. 


Digitized  by 


Google 


174 


raczej  uważaniem  jego  skutków  i  wpływu  na  widowisko  ciał  niebieskich. 
Ustanowiwszy,  że  wszystkie  planety  odbywają  biegi  swoje  około  słońca, 
wniósł  najprzód  że  te  biegi  niemogą  się  nam  tak  wydawać  jak  są  w  na- 
turze, chyba  gdybyśmy  patrzyli  na  nie  ze  słońca,  prawdziwego  ich  śro- 
ąlka,  naraz  w  rozdziale  1  mówi:  że  planety  wyższe  wtenczas  tylko  są 
z  ziemi  w  prawdziwych  swoich  miejscach  widziane,  gdy  się  znajduje  w  pun- 
kcie przeciwległości  czyli  pełni,  planety  zaś  niższe  wtenczas,  gdy  są  w  złą- 
czeniu wyższem.  Uważa  dalej  różnicę  pomiędzy  miejscami  każdej  pla- 
nety, w  którem  ją  widzimy  z  ziemi,  a  miejscem  jej  prawdziwem,  w  któ- 
rembyśmy  ją  widzieli  ze  słońca,  różnicę  tę  nazywa  kom  mu  tacy  ą,  któ- 
ra jest  paralaxą  drogi  ziemskiej;  różnica  ta  bowiem  równa  jest  kątowi, 
pod  którymbyśmy  widzieli  połowę  średnicy  drogi  ziemskiej,  patrząc  na  nię 
ze  środka  planety.  Wielkość  tej  paralaxy  zawisła  od  odległości  planety 
tak  od  ziemi  jako  i  od  słońca,  i  to  przyprowadziło  Kopernika  do  wyna- 
lezienia odległości  planet  od  słońca. 

Drogi  opisywane  przez  planety  około  słońca,  są  podług  Kopernika 
kołami,  słońce  nie  zajmuje  spólnego  ich  środka,  lecz  znajduje  się  w  pun- 
kcie odległym  od  środka,  o  pewną  ilość  nazwaną  mimośrodem.  Za 
pomocą  takich  kół  mimośrodowych,  można  w  ogólności  nierówność  biegu 
planet  wystawić,  lecz  Kopernik  dostrzegł  z  własnych  postrzeźeń  znaczne 
zboczenia,  dla  usunięcia  których  przybrał  epicy  ki,  to  jest  małe  koło 
posuwające  się  po  obwodzie  koła  wielkiego. 

Bieg  planet  przedstawia  Kopernik  w  ten  sposób:  uważa  najprzód 
drogę  ziemską  i  jej  środek;  zewnątrz  niego  mieści  środek  drogi  planety 
którą  to  drogę  nazywa  kołem  mimośrodowem,  a  odległość  środków 
mimośrodem.  Przez  środek  drogi  planety  prowadzi  dwie  średnice,  z  któ- 
rych jedna  schodzi  się  z  mimośrodem,  a  druga  jest  do  niej  prostopadła; 
pierwszą,  która  jest  linią  absydów,  nazywać  będziemy  średnicą  głó- 
wną; następnie  promieniem  równym  trzeciej  części  mimośrodu,  z  końca 
głównej  średnicy,  zakreśla  epicykl,  po  którego  obwodzie  -planeta  postę- 
puje. Droga,  którą  planeta  w  przestrzeni  zakreśla,  tworzy  się  w  ten  spo- 
sób: środek  epicykla  na  okręgu  koła  planety  posuwa  się  tak,  że  o  ile 
epicykl  środkiem  swoim  postąpi  na  okręgu  koła,  o  tyleż  planeta  w  kie- 
runku przeciwnym  posunie  się  na  obwodzie  epicykla;  przez  to  ruch  śro- 
dka epicykla  zawsze  jest  równy  ruchowi  planety  na  jego  obwodzie.  Ody 
epicykl  znajduje  się  na  górnym  końcu  głównej  średnicy,  a  planeta  na 
dolnym  łuku  epicykla,  wtedy  jest  w  największej  odległości  od  środka 
drogi  ziemskiej,  to  jest  w  punkcie  odsłonecznym.  Od  tego  miejsca  wy- 
chodząc, gdy  środek  epicykla  na  kole  mimośrodowem  przebieży  czwartą 
część  okręgu,  wtedy  planeta  będąca  ciągle  na  epicyklu,  opisze  także 
czwartą  część  swojej  drogi,  i  stanie  na  średnicy  epicykla  równoległej  do 


Digitized  by 


Google 


175 


średnicy  głównej,  i  będzie  styczną  do  okręgu  koła  mimośrodowego.  Ody 
znowu  środek  epicykla  przebieży  -drugą  ćwiartkę  okręgu  koła,  i  stanie 
na  dolnym  końcu  średnicy  głównej,  wtedy  planeta  będąca  na  epicykla, 
po  przybieżeniu  połowy  swojej  drogi,  stanie  na  dolnym  łuku  epicykla 
i  będzie  w  najmniejszej  odległości  od  środka  drogi  ziemskiej,  czyli  w  pun- 
kcie przysłonecznym,  a  średnica  epicykla  zejdzie  się  z  średnicą  główną 
kola  -mimośrodowego.  Ody  następnie  epicykl  środkiem  swoim  przebieży 
Ink  trzeciej  ćwiartki  okręgu  koła  i  stanie  na  końcu  średnicy  prostopadłej 
do  średnicy  głównej,  wtedy  planeta  przebieży  trzy  czwarte  części  swej 
drogi,  i  znajdować  się  będzie  na  promieniu  epicykla  stycznem  do  koła 
mimośrodowego.  Nakoniec  gdy  środek  epicykla  przebieży  czwartą  ćwiartkę 
okfęgu  koła,  planeta  na  epicyklu  ukończy  całą  swoje  drogę,  i  powróci 
do  pierwszego  położenia,  zkąd  bieg  rozpoczęła.  Tym  sposobem  planeta 
w  przestrzeni  opisze  drogę  zbliżoną  do  figury  koła,  przecinającą  okrąg 
koła  mimośrodowego  w  dwóch  punktach,  na  końcach  średnicy  prosto- 
padłej położonych. 

Drogę  powyższą  przez  planetę  opisaną  można  wystawić  sobie  utwo* 
rzoną  przez  ruch  miniośrodo-odśrodkowy,  to  jest  uważać  planetę 
jako  stałą  i  nieruchomą  na  okręgu  koła  mimośrodowego,  a  tylko  temu 
ostatniemu  nadać  ruch  w  ten  sposób,  iżby  jego  środek  posuwał  się  po  ob- 
wodzie koła  małego,  mającego  środek  spoiny  ze  środkiem  drogi  planety, 
a  promień  równy  trzeciej  części  mimośrodu  i  to  tak:  że  ile  razy  plane- 
ta będzie  w  punkcie  odsłonecznyin  lub  przysłonecznym,  wtedy  środek  ko- 
la ruchomego  znajdować  się  powinien  na  końcu  średnicy  koła  małego, 
schodzącej  się  z  średnicą  główną;  a  gdy  planeta  z  swym  kołem  mimośro- 
dowem  przebieży  90  stopni,  wtedy  środek  koła  ruchomego  powinien  być 
na  końcu  górnym  średnicy  małego  koła,  to  jest  w  punkcie  równości 
biegu.  Ten  sposób  wystawiania  biegu  planety  nazywa  Kopernik  mimo- 
środo-odśrodkowym. 

Trzeci  sposób  wystawienia  biegu  planety  jest  przez  ruch  epicykla 
na  epicyklu.  Wyobraźmy  sobie  koło  wielkie  mające  promień  równy  śre- 
dniej odległości  planety.  Na  okręgu  jego  niech  się  posuwa  epicykl  wię- 
kszy, promienia  równego  i  mimośrodu;  na  obwodzie  znowu  tego  ostatniego 
niech  drugi  epicykl  mniejszy,  promienia  i  mimośrodu  postępuje  jedno- 
stajnie lecz  w  kierunku  przeciwnym,  a  to  w  ten  sposób,  że  gdy  epicykl 
większy  połowę  okręgu  przebieży,  epicykl  mniejszy  cały  obrót  ukończy'; 
t  przez  to  promień  epicykla  większego,  prowadzący  środek  małego  epicy- 
kla, będzie  stale  równoległy  do  średnicy  głównej  czyli  do  linii  absydów. 
Trzy  te  sposoby  wystawiania  biegu  planety,  w  gruncie  nie  różnią  się  od 
siebie,  gdyż  droga  opisana  w  przestrzeni  przez  planetę,  pozostaje  taż  sama. 
Teorya  daje  zawsze  położenia  planet  takie,  jakie  się  one  wydają  ze  środka 


Digitized  by 


Google 


176 


przyjętego  układu.  U  Ptolemeusza  tym  środkiem  jest  środek  ziemi, 
u  Kopernika  środek  drogi  ziemskiej,  d  Keplera  środek  słońca.  W  ukła- 
dzie Ptolemeusza  odległości  planet  od  środka  ziemi  są  dowolne,  przeci- 
wnie w  układzie  Kopernika,  odległości  te  od  słońca  są  oznaczone.  Łatwo 
zrozumieć  przyczynę  tego.  Jakoż,  gdy  się  znajdujemy  w  środku  świata, 
wtedy  stanowisko  czyli  miejsce  naszych  postrzeźeń  jest  zawsze  jednym 
i  tym  samym  punktem.  Między  punktem  a  długością  nie  masz  żadnego 
stosunku.  Jeżeli  przeciwnie,  jak  w  układzie  Kopernika,  stanowisko  na- 
szych postrzeźeń,  to  jest  ziemia,  jest  w  pewnem  oddaleniu  od  środka 
świata,  to  jest  od  słońca,  natenczas  odległość  każdej  innej  planety  od 
słońca,  do  odległości  ziemi  od  tegoż,  musi  mieć  pewny  oznaczony  stosu- 
nek. O  odległościach  przeto  planet  od  słońca,  dopiero  w  układzie  Ko- 
pernika mogła  być  mowa,  bo  dopiero  w  tym  układzie  droga  ziemska,  dla 
wyższych  planet,  miejsce  epicykla,  a  dla  niższych,  miejsce  koła  prze- 
noszącego zastąpiła.  W  założeniu  Ptolemeusza,  stosunek  każdego  koła 
mimośrodowego  do  swojego  epicykla  był  znanym,  przeto  także  i  w  ukła- 
dzie Kopernika  wiadomym  był  stosunek  dróg  innych  planet,  &  więc  mo- 
żna było  poznać  odległości  planet  od  słońca  w  częściach  średnicy  drogi 
ziemskiej  w  granicach  ówczesnej  dokładności.  To  jednak  nie  jest  prawdzi- 
wym wymiarem  odległości,  ale  oznaczeniem  tylko  kąta  paralaktycznego,  pod 
którym  droga  ziemska  widziana  z  któregobądź  punktu  drogi  planety  nam 
się  wydaje,  i  to  w  tern  przypuszczeniu:  iż  się  droga  zieteska  we  wszyst- 
kich punktach  drogi  plairety  pod  tym  samym  kątem  przedstawia.  Paralaxa 
drogi  ziemskiej  czyK  paralaxa  roczna,  jestto  różnica  między  środoziemską 
a  śrbdosłoneczną  długością  planety.  Długość  środoziemską  można  bezpo- 
średnio z  dostrzeżeń  oznaczyć,  długość  zaś  środosłoneczną  potizeba  wyra- 
chować. Rachunek  ten  zakłada  jako  wiadomo:  kształt  drogi  i  jej  pierwia- 
stki, to  jest  średnią'  odległość,  mimośród  i  położenie  średnicy  głównej. 
Ponieważ  prawdziwa  figura  dróg  planetowych  dopiero  przez  Keplera 
odkrytą  została,  przeto  Kopernik  w  miejsce  elips  wprowadził  koła  mimo- 
środowe,  przez  co  oznaczenie  odległości  planet  było  niepewne;  nadto 
pierwiastki  dróg  planetowych  podług  mylnej  zasady  oznaczył,  gdyż  odle- 
głości planet  i  mimośrody,  jakoteż  i  położenie  średnicy  głównej  (linii  absy- 
dów),  nie  do  słońca  lecz  do  środka  drogi  ziemskiej  odniosły  przez  co 
pierwiastki  dróg  koniecznie  mylne  wypaść  musiały. 

Kopernik  biegi  planet  dzieli  na  biegi  paralaktyczne,  to  jest 
zmieszane  z  biegiem  ziemi,  i  na  biegi  własne ;  a  znając  bieg  ziemi,  z  pier- 
wszych wyprowadza  ostatnie.  Peryod  biegu  paralaktycznego  wynajdnje 
z  czasu,  w  którym  odnawiają  się  przemiany  każdej  planety,  czyli  w  zna- 
czeniu nauki  Kopernika,  kiedy  ziemia  schodzi  się  z  planetą  tak,  iż  się 
znowu  wracają  przemiany  biegu  kierunkowego  na  wsteczny  lub  przeciwnie. 


Digitized  by 


Google 


177 


Ułożył  on  tablice  biegu  paralaktycznego,  nie  wiele  różniące  się  od  Ptole- 
raeuszowych,  wyjąwszy,  że  ten  ostatni  używa  w  rachunku  roku  cywil- 
nego, od  równonocy  wiosennej  zaczynającego  się,  kiedy  Kopernik  rachuje 
na  lata  peryodyczne,  to  jest  od  powrotu  słońca  do  tej  samej  gwiazdy  sta- 
łej. A  że  w  przemianie  biegów  planetowych,  ani  trwałość  biegu  wstecz- 
nego, ani  łuki  tym  biegiem  opisane,  ani  peryody  tych  przemian  i  t.  <L, 
nie  są  zawsze  zupełnie  równe,  te  zaś  nierówności  wypadają  z  odmian, 
którym  bieg  własny  planet  i  bieg  roczny  ziemi  podlegają.  Kopernik  więc 
przedsiębierze  wszystkie  te  nierówności  tłumaczyć  sposobem,  jakiego  użył 
w  wykładzie  biegu  księżycowego. 

Zasadza  on  rachunek  swój  w  planetach  wyższych  na  trzech  prze- 
ciwległościach  czyli  pełniach  każdej  planety  przez  Ptolemeusza  uważa- 
nych, i  tyluż  pełniach  przez  siebie  w  Frauenburgu  postrzeganych;  poka- 
zuje małe  niedokładności  tablic  Ptolemeusza,  i  wytyka  przyczyny  pomie- 
nionych  niedokładności  w  tern :  iż  Ptolemeusz  sądził  i  utrzymywał,  jakoby 
punkta  odzierane  czyli  punkta  największej  odległości  każdej  planety  od 
ziemi,  zawsze  w  tern  samem  nieodmiennem  miejscu  nieba  przypadały ; 
kiedy  Kopernik  ich  ruch  i  odmianę  z  dostrzeżeń  wskazuje  i  oznacza. 
Od  planet  wyższych  przechodzi  do  niższych  i  do  poznania  biegu  Wenusa 
roztrząsa  najprzód  postrzeżenia  Ptolemeusza,  gdy  się  planeta  Wenus  znaj- 
dowała w  największej  odległości  od  linii  złączenia;  powtóre,  dwa  bardzo 
ważne  tej  planety  postrzeżenia,  jedno  przez  Tymocharesa  na  271  lat  przed 
erą  chrześciańską,  drugie  swoje  własne,  to  jest  zasłonienie  Wenusa  przez 
księżyc  w  roku  1529,  i  z  obudwóch  tych  postrzeźeń  oznaczywszy  tej  pla- 
nety miejsce  na  niebie,  bieg  jej  średni  wyznacza. 

Do  poznania  biegu  Merkurego,  po  przytoczeniu  postrzeźeń  Ptole- 
meusza, nie  miał  Kopernik  swoich  własnych,  bo  położenie  Frauenburga 
bardzo  do  północy  zbliżone  i  gruba  w  tym  kraju  przy  poziomie  atmosfera, 
nie  dały  mu  tam  nigdy  widzieć  tej  planety;  używa  zatem  do  tego  ra- 
chunku trzech  postrzeźeń  Merkurego  czynionych  w  Norymberdze,  jednego 
przez  Bernarda  Waltera  ucznia  Regiomontana  w  roku  1491,  i  dwóch  przez 
Schonera  w  roku  1504. 

W  tej  księdze  trafnie  i  gruntownie  tłumaczy  biegi  pozorne  planet, 
kiedy  te,  raz  się  posuwają  od  zachodu  na  wschód  i  znowu  się  cofają 
wstecz,  potem  zatrzymują  się  w  swych  biegach,  nakoniec  wracają  do  pier- 
wszego kierunku;  te  wszystkie  na  pozór  dziwaczne  odmiany,  Kopernik 
pierwszy  pojął  i  bez  pomocy  epicyklów  Ptolemeusza  prosto  i  szczęśliwie 
wytłumaczył,  wytykając  i  oddzielając  skutki  z  biegu  ziemi  wynikające  od 
tych,  które  pochodzą  z  własnego  biegu  planet  Kopernik  pokazał  nad- 
zwyczajną moc  przenikliwości  w  postrzeganiu,  że  jeden  tylko  bieg  ziemi 
około  słońca,  tak  dziwaczne  w  biegach  planet  sprawić  może  widowisko, 

KopemUajana  t.  1.  12 


Digitized  by 


Google 


178 


dowiódł  on  tego  w  rozdz.  3,  35,  36,  ks.  IV. ;  a  ten  jeden  punkt  jego  od- 
kryć i  nauki  uderzył  wszystkie  wyższe  umysły,  i  stanowił  z  początku 
najmocniejszy  dowód  za  biegiem  ziemi. 

Jakoż  w  rozdziałach  tych,  uważa  chyżość  każdej  planety  i  porównywa 
ją  z  chyżością  ziemi  około  słońca  bieżącej,  zkąd  zaraz  widział,  że  planety 
niższe  idąc  prędzej,  wyścigąją  ziemię,  kiedy  planety  wyższe  mając  bieg 
leni  wszy,  bywają  wyścigane  od  ziemi;  że  ciało  na  niebie  tam  się  oku 
okaże,  gdzie  padnie  linia  od  oka  do  tego  ciała  prowadzona;  więc  jaki 
bieg  ma  linia  widzenia,  taki  nam  się  zdaje  mieć  ciało  po  niej  widziane; 
oko  nasze  nie  czując  biegu  ziemi,  przypisywać  go  będzie  planecie:  i  bieg 
raz  się  nam  wydawać  będzie  jako  złożony  z  sumy  dwóch  biegów,  to  jest 
ziemi  i  planety;  drugi  raz  z  różnicy  tychże  biegów:  w  pierwszym  przy- 
padku planeta  widzianą  będzie  w  biegu  kierunkowym,  w  drugim  zaś, 
czasem  różnica  dwóch  biegów  stanie  się  zero  i  planeta  zdawać  się  będzie 
stojącą,  czasem  znowu  bieg  odciągniony  będzie  większy  niż  ten,  od  któ- 
rego się  odciąga,  a  że  różnica  wypada  odjemna,  planeta  zdawać  się  bę- 
dzie cofającą.  Więc  planety  idąc  nieprzestannie  biegiem  kierunkowym 
około  słońca,  dlatego  się  tylko  wydają  mieszkańcom  ziemi  stojące  lub 
cofające,  że  linia  widzenia  nie  jest  ze  środka  biegu  i  z  miejsca  spoczynku 
prowadzona,  ale  idąc  od  ciała  ruchomego  czyli  planety,  raz  staje  się  sty- 
czną do  drogi  ziemskiej  lub  drogi  planety,  i  planeta  zdaje  się  stojącą; 
drugi  raz  pada  w  kierunku  od  zachodu  na  wschód,  i  planeta  wydaje  się 
w  swym  biegu  kierunkową;  trzeci  raz  pada  wstecz  od  wschodu  ku  zacho- 
dowi, i  planeta  zdaje  się  cofać.  W  rozdziale  35  i  36  oznacza  wszystkie 
te  przypadki  i  czas  ich  dla  każdej  planety,  a  wsparty  geometryą  Apollo- 
niusza,  wszystkie  te  przemiany  biegów  planetowych  z  dziwną  prostotą 
i  jasnością  tłumaczy,  wskazując  jak  i  kiedy  te  przemiany  w  każdej  plane- 
cie przypadają  i  zupełną  zgodność  tego  z  postrzeżeniami  okazuje. 

Słowem  w  całej  księdze  V  mówiącej  o  biegu  planet  co  do  długości, 
wykłada  Kopernik  najprzód  własne  myśli  nieskończenie  ważne  i  trafne: 
o  przemianach  biegu  planet  z  biegu  ziemi  wypadających,  co  najwięcej  po- 
mogło z  początku  do  przyjęcia  i  szerzenia  się  tej  nowej  nauki:  o  sposo- 
bie dochodzenia  odległości  planet  albo  raczej  stosunku  między  odległo- 
ścią ziemi  i  odległościami  innych  planet  od  słońca:  co  posłużyło  nade- 
wszystko  Keplerowi  do  odkrycia  sławnego  prawa  o  biegach  ciał  niebie- 
skich, stanowiącego  związek  między  odległościami  planet  i  ich  biegami 
peryodycznemi :  powtóre  poprawioną  w  tem  miejscu  naukę  i  teoryą  Pto- 
lemeusza o  nierówności  biegu  planet  tłumaczy,  okazując,  że  punkta  od- 
słoneczne  planet  są  zmienne,  i  że  wszystkie  nierówności  biegów  są  tylko 
pozorne,  wypadające  ztąd,  że  ziemia  nie  jest  środkiem  dróg  planetowych; 
i  że  też  planety  bieżąc  po  epicyklach  a  z  niemi  po  drogach,  które  opi- 


Digitized  by 


Google 


1*9 


sują,  zdaje  się  nieć  bieg  nierówny,  labo  to*  ostatnie  przypuszczenie  jak- 
kolwiek dowcipne  ale  fałszywe,  nie  mogło  prowadzić  Kopernika  do  wy- 
padków z  postrzeżeniami  zupełnie  zgodnych. 


Księga  Szósta. 

W  księdze  szóstej  i  ostatniej  Kopernik  tłumaczy  biegi  planet  co  do 
szerokości,  oraz  położenie  i  pochyłość  drogi  każdej  planety  do  ekliptyki. 
A  że  w  tym  biegu  zachodzą  nierówności  i  odmiany,  Kopernik  naznacza 
im  trzy  przyczyny:  pierwszą  bieg  własny  planety,  przez  który  ta  zbliża 
się  lub  oddala  od  ekliptyki;  drugą  bieg  ziemi,  która  stając  się  bliższą 
lub  dalszą  od  planety,  sprawuje,  iż  nam  się  pochyłość  dróg  planetowych 
wydaje  większa  lub  mniejsza;  te  dwie  przyczyny  obejmują  naukę  o  sze- 
rokości planet  widzianej  z  ziemi,  i  tejże  szerokości  widzianej  ze  słońca. 
Za  trzecią  przyczynę  odmiany  szerokości,  naznacza  ważenie  się  płaszczy- 
zny, na  której  się  droga  planety  znajduje.    A  lubo  w  dzisiejszym  stanie 
astronomii  rzecz  jest  niewątpliwa,  że  płaszczyzny  dróg  planetowych  pod- 
legają odmianie  co  do  położenia  swego  względem  ekliptyki:  tłumaczenie 
atoli  tej  odmiany  przez  Kopernika  jest  nietrafne  i  mylne.  Albowiem  po- 
dług niego,  linie  węzłów  dróg  planetowych,  nie  przez  słońce  lecz  przez 
środek  drogi  ziemskiej  przechodzą.    To  założenie  wprowadza  największą 
zawiłość  w  teoryą  planet  Kopernika.  Ponieważ  miejsca  węzłów  są  mylne, 
przeto  największa  północna  szerokość  planety  nie  będzie  równa  najwię- 
kszej szerokości  południowej,  i  obie  znowu  będą  zmienne,  podług  tego 
jak  ziemia  w  jednym  lub  drugim  punkcie  swej  drogi  znajdować  się  będzie. 
Dla  wytłumaczenia  tej  różnicy,  Kopernik  nadaje  płaszczyznom  dróg  pla- 
net pewne  ważenie  się  czyli  kołysanie  około  ich  średniego  położenia, 
a  to  takie:  iż  średnica  małego  koła,   na  którym  się  kołysanie  odbywa, 
w  ciągu  rocznego  obiegu  ziemi  dwa  razy  jest  opisana.     Podług  tego 
wielka  droga  ziemska  wywiera  jakby  magiczny  wpływ  na  położenie 
i  ruch  dróg  planetowych.    Bieg  planet  na  ich  różnych  drogach,  należy 
odnosić  do  jednego  wspólnego  początku;  tym  początkiem  jest  punkt  ró- 
wnonocny  wiosenny,  to  jest  jeden  z.  punktów  wspólnego  przecięcia  się  drogi 
ziemskiej  z  płaszczyzną  równika.    Kepler,  który  nową  swoje  teoryą  pla- 
net do  środka  słońca  a  nie  do  środka  drogi  ziemskiej  odniósł,  zmuszony 
był  również  miejsca  węzłów  i  szerokości  planet  do  słońca  sprowadzić. 
W  rozdziale  14  swego  komentarza  o  Marsie  mówi: 'iż  płaszczyzny  dróg 
planetowych  utrzymują  się  w  równowadze,  gdyż  zawsze  tęż  samą  pochy- 
łość i  tęż  samą  linią  węzłów  na  ekliptyce  zatrzymują.    Przez  to  piękne 
odkrycie  niezmienności  położenia  płaszczyzn  dróg  w  ciągu  obiegu  planet 


Digitized  by 


Google 


leo 


na  swych  drogach*  edałaaała  się  dopiero  prawdriwa  architektoniczna  bu- 
dowa Układa  planetarnego,  a  pwiez  to  układ  osięgnąjt  swą  niezmienność 
i  trwałość. 

W  rozbiorze  prac  Kopernika  potrzeba  odróżnić  jego  okład  świata 
od  teoryi  planet  Pierwszy  to  jest  układ,  jest  dziś  niezbitą  prawdą 
i  podstawą  teraźniejszej  astaroie&a,  droga  ząś,  to  jest  teorya  planet,  nau- 
kową tylko  już  starożytnością.  Historyczne  znaczenie  nauki  Kopernika 
polega  gjtironte  aa  pierwszym,  a  wpływ  jaki  ona  wy  wątła,  pokazał  się  wię- 
cej ważnym  w  nauce  o  kwiecie,  to  jest  w  kosmologii,  aniżeli  w  astronomii. 
Teorya  astwnomii  przez  Kopernika  nie  postąpiła  dalej  nad  teoryą  Pto- 
lemeusza, gdyż  główne  zadanie,  jak  na  każdą  chwilę  miejsce  ciała  nie- 
bieskiego z  tąż  samą  ścisłością  obrachować,  z  jaką  je  postrzegać  można, 
przez  niego  nie  zostało  rozwiązanem.  Wszelako  z  pewnością  twierdzić 
można,  że  astronomia  przez  niego  do  rozwiązania  tego  zdania  bardziąj 
się  zbliżyła.  Jakoż  Kepler  najprzód  pojął  korzyści,  jakie  nauka  o  biegu 
ziemi  w  rozwiązaniu  tego  zadania  przedstawiała,  i  umiał  jej  po  mistrzo- 
wsku u$y&  Ażeby  pnttfść  do  rozwiązania  tego  zadania,  dwóch  rzeczy 
potrzeba  było*  to  jest  nowego  zasobu  postrzeżea*  i  znajomości  praw,  po- 
dług których  ciała  niebieskie  bieg  odbywają.  Pierwszych  dostarczył  Tycho- 
Brahe,  drogie  odkrył  geniusz  Keplera;  oba  należą  do  znacznie  później- 
szej epoki. 

Nietylko  astronomia  alf  cała  umysłowa  oświata  rodzaju  ludzkiego 
weszła  w  wm$  postać  rogwąju.  Ruch  ziemi,  który  się  przed  naszem 
zmysłowem  pojęciem  usuwa,  był  tajemnicą,  który  pierwszy  Kopernik  odsło- 
nił. Co  było  przeciw  wszelkiemu  nawyknieniu,  a  nawet,  jak  się  zdaje, 
przeciw  zmysłowemu  poglądowi,  to  umysł  głęboko  wnikający  w  gwiazdach 
wyczytał:  że  ziemia,  ów  symbol  martwego  i  nieruchomego  świata,  bieg 
roczny  około  słońca  odbywa.  Zupełnie  nowe  zapatrywanie  się  na  świat 
weszło  w  miejsce  dawnego,  Przyjęcie  biegu  ziemi  sprawiło  niezmierną 
odmianę  we  wszystkich  ludzkich  wyobrażeniach.  Prawie  wszystkie  poję- 
cia o  świecie,  które  dotąd  miano,  musiały  ustąpić,  i  świat  przedstawił 
się  całkiem  inaczej,  niż  go  sobie  wprzódy  wyobrażano. 

Wielkim  i  bardgo  uderzającym  był  wpływ  nauki  Kopernika  na  po- 
stęp filozofii  przyrody.  Kopernik  spowodował  zupełną  zmianę  nauk  przy- 
rodzonych, które  z  początku  w  dwóch  oddzielnych  kierunkach  Kepler 
i  Galileusz  posuwali;  pierwszy  ua  drodze  geometryi,  przez  odkrycie  praw 
biegu  ciał  niebieskich;  drugi  na  drodze  fizyki  przez  wskazanie  sposobu 
zgłębiania  tajemniczych  sił  przyrody,  któreto  dwa  oddzielne  kierunki  pó- 
źniej w  Heygensie  i  Newtonie  w  jeden  się  zbiegły.  Wzrost  ten  nauk 
przyrodzonych  należy  się  jedyne  Kopernikowi.  Wprawdzie  Kopernik 
Odziedziczył  od  swoich  poprzedników  aasądę  i  podporę  swoich  myśli  Ty» 


Digitized  by 


Google 


181 


poprzednikom  winien  był  liczne  i  szacowne  postrzeźenia  zjawisk  niebieskich, 
ich  porządne  rozłożenie  i  całą  sztukę  postrzegania,  do  której  nic  nowego 
nie  dodał  i  prawie  nic  w  niej  nie  odmienił;  wszakże  do  jego  pierworo- 
dnych myśli  i  odkryć  nic  nie  mogły  mu  dopomódz  te  wszystkie,  nawet 
po  większej  części  niedokładnie  wyrażone  zdania  pisarzy  greckich  i  łaciń- 
skich, uważane  jako  szczątki  i  ułomki  mniemanej  starożytnej  nauki;  nic 
one  gotowego  mu  nie  zostawiły,  oprócz  może  kierunku  biegu  dziennego 
ziemi  w  Plutarchu  wytkniętego.  Jemu  więc  samemu  należy  się  chwała 
i  imię  pierwszego  tłumacza  prawdziwych  biegów  niebieskich  i  pierwszego 
założyciela  dzisiejszej  astronomii 


/anF 


ARANOWSKI. 


Digitized  by 


Google 


Digitized  by 


Google 


MIKOŁAJA  KOPERNIKA  TORUNCZYKA 

0  OBROTACH  CIAŁ  NIEBIESKICH 

KSIĄG  SZEŚÓ. 

NADTO  OPOWIADANIE  PIERWSZE 

J.  JOACHIMA  RETYKA, 

RÓŻNE  PISMA  MNIEJSZE  M.  KOPERNIKA  TERAZ  ZEBRANE  I  ŻYCIORYS  JEGO. 

Z  TEXTEM  ŁACIŃSKIM,  DO  KTÓREGO  TYTUŁ  POPRZEDZA: 

NICOLAI  COPEMI TORIENSIS  BE  REV0ŁDTI0NI6DS  ORBiDM 
(MM  ŁIBR1  SEX  mc. 


W  WAR8ZAWIE,  W  DRUKARNI  STANI8ŁAWA  STRĄB8K1BGO  ROKU  1854  FOL. 
(TEXT  Z  PRZEKŁADEM  PAG1NA  FRACTA.) 


Przedmowa  tłumacza  (Jana  Baranowskiego)  i  życiorys  (przez  Juliana  Bar- 
toreewioza)  zajmtiją  str.  LXXV,  a  dalą)  dzieło  str.  642  ze  spisem  rzeozy  itd. 
sąjmnjąoym  str.  VII  na  koiou.  Wydanie  okazałe  z  litografowanym  portre- 
tom Kopernika,  dwoma  widokami  jego  pomników,  medalów  na  jego  ozeóó 
wyWtyoh,  i  ozterema  podobiznami  jego  pisma.  *) 


iekopomne  dzieło  Kopernika  o  obrotach  ciał  niebieskich,  obejmu- 
jące teoryą  nowego  okładu  świata,  lubo  trzy  razy  w  mowie  łacińskiej 
wydane,  stało  się  dziś  już  rządkiem.  Słuszne  było  życzenie  ziomków, 
ażeby  to  dzieło  i  w  ojczystej  ukazało  się  mowie.  Pierwsze  poparcie  tej 
myśli  należy  się  JW.  Magdalenie  z  Żółtowskich  Łuszczewskiej,  damie,  która 
już  zkądinąd  tyle  prawa  nabyła  do  szacunku  i  miłości  u  kochających 
nauki  rodaków,  a  dla  postępu  światła  w  kraju  i  sławy  jego  ztąd,  życz- 
liwych. Slachetny  cel  skojarzył  rychło  i  znaczne  środki  i  troskliwe  chęci 
ku  przyozdobieniu  bibliografii  naszej  wspaniałem  wydaniem  wiekopomnego 
dzieła,  odpowiedniem  naszemu  życzeniu  i  naszym  prawom  do  szczycenia 
się  założycielem  astronomii  dzisiejszej.  Wydanie  więc  teraźniejsze  jest 
z  porządku  czwartem.  l)  Dwa  texty,  łaciński  i  polski,  obok  siebie  umie- 

*)  Zamieszczone  w  Bibliotece  Warszawskiej  na  miesiąc  Marzec  1855  i  osobno  odbito 
▼  kflkudrieóęeki  ezemplarzach. 

1)  Najpierwsze  wyszło  r.  1543  w  Norymberdze;  drugie  r.  1566  w  Bazylei,  z  przy- 
tonem opowiadaniem  J.  Joachima  Re  tyka;  trzecie  r.  1617  w  Amszterdamie. 


Digitized  by 


Google 


184 


szczone,  tworzą  niejako  podwójne  dzieło  i  nastręczają  czytelnikowi  łatwość 
porównania  i  ocenienia  wierności  lub  uchybień  przekładu.  Dzieło  to,  dając 
bliżej  poznać  i  ocenić  pierwotne  myśli  autora,  nie  przestanie  nigdy  być 
uźytecznem:  będzie  ono  zawsze  pomnikiem  naukowym,  węgielnym  kamie- 
niem całej  budowy  odkryć,  któremi  się  dziś  astronomia  tak  świetnie 
odznacza.  Od  czasu  bowiem  ogłoszenia  nowego  układu  świata,  nauka  ta 
zadziwiające  uczyniła  postępy;  dlatego  dzieło  Kopernika  o  obrotach,  nie 
podług  dzisiejszego,  ale  podług  ówczesnego  stanu  astronomii  oceniać  należy. 
A  jakkolwiek  od  owej  epoki  niektóre  części  nauki  sprostowane  i  zmie- 
nione zostały,  wiele  jednak  żadnej  nie  uległo  odmianie,  i  dlatego  wykład 
tych  ostatnich,  każdemu  prawdziwemu  miłośnikowi  lub  znawcy  astronomii 
wyda  się  milszym  w  Koperniku,  niż  w  pracach  autorów  późniejszych,  gdy 
ujmując  dziwnem  połączeniem  prostoty  z  głębokością,  żywo  zarazem  przy- 
pomni dzieło,  które  wielkiemu  mężowi  nieśmiertelność  zapewniło. 

W  teraźniejszem  pomienionego  dzieła  wydaniu,  należy  uważać  trzy 
niejako  oddzielne  części,  z  których  się  tom  niemałej  objętości  składa. 
Pierwszą  bowiem  stanowi  przedmowa  i  życiorys  Kopernika ;  drugą  i  naj- 
ważniejszą samo  dzieło  o  obrotach,  na  sześć  ksiąg  podzielone;  nakoniec 
w  trzeciej  zostaną  dodatki  lub  objaśnienia  do  dzieła,  tudzież  wszelkie 
pisma  Kopernika,  jakie  tylko  odkryć  było  można. 

Przedmowa  tłumacza  obejmuje  ogólny  obraz  i  treść  każdej  księgi, 
z  uwagami  i  rozbiorem,  głównie  z  rozprawy  Jana  Śniadeckiego  czerpa- 
nemi. 

Ta  treść  daje  poznać  całość  dzieła  i  ułatwia  zrozumienie  rzeczy 
w  każdej  księdze  zawartych. 

Nie  zapuszczał  się  tu  tłumacz  w  wywód  historyczny  różnych  układów 
świata,  które  starożytni  podawali,  ani  też  wchodził  w  wykazanie  pożytków 
i  wpływu,  jaki  nowy  układ  świata  na  wszystkie  gałęzie  wiedzy  ludzkiej 
wywarł,  lub  w  porównanie  szczegółowe  z  dzisiejszym  stanem  wiadomości 
astronomicznych;  gdyż  to  za  dalekoby  odwiodło  od  zamierzonego  celu 
i  wymagałoby  oddzielnego  i  obszernego  dzieła.  Zresztą  historya  dawnych 
układów  już  przez  wielu  autorów  jest  skreśloną;  a  jak  wpłynęły,  oso- 
bliwie na  fizyczne  nauki,  nowe  wyobrażenia  o  układzie  świata,  powsze- 
chnie wiadomo.  Byłby  pożądanym  wprawdzie  szczegółowy  rozbiór  dzieła 
i  wytknięcie  błędów  autora,  tudzież  porównanie  odkryć  jego  z  dzisiejszym 
stanem  nauki;  ale  to  wymagałoby  prawie  tak  obszernego  traktatu,  jak 
samo  dzieło  o  obrotach.  Tych  ważnych  wywodów,  tłumacz  zaledwie  mógł 
dotknąć  tylko;  w  ogólnych  jedynie  rysach  stan  dzisiejszej  nauki  wystawić 
i  tylko  ważniejsze  błędy  autora  wytknąć.  Po  przedmowie  następuje 
życiorys  Kopernika,  skreślony  piórem  p.  Juliana  Bartoszewicza,  w  którym 
ten  historyk  głównie  miał  na  celu  wykazać  rodowość  polską  Kopernika. 


Digitized  by  VjOOQ16 


m 


Główne  dzieło  o  obrotach,  poprzedzone  jest  kilku  praedJhotfftmi, 
z  których  nąjpierwsza,  o  zasadach  czyli  założeniach  tego  dzieła,  napisaną 
była  bezimiennie  przez  Osyandra.  J)  Późniąj  następuje  Bst  kardynała 
Schonberga,  w  którym  ten  uczony  zachęca  Kopernika  do  wydania  dzieła. 

Drugą  jest  przedmowa  Kopernika  do  Pawła  III.  Papieża,  w  której 
naprzód  przewiduje  autor,  iż  znajdą  się  tacy,  którzy  będą  potępiali  jego 
dzieło  i  powoływali  się  na  pewne  miejsce  Pisma  Świętego,  źle  do  tegtf 
celu  naciągnione.  Jakoż  to  przewidywanie  Kopernika  sprawdziło  się 
zakazem  przedruku  i  czytania  jego  dzieła,  a  który  zgromadzenie  kardy- 
nałów w  r.  1616  wydało. 2)  Po  tej  następuje  inna,  pierwotna  Kopernika 
przedmowa,  która  własną  jego  ręką  napisana,  nigdy  nie  drukowana,  zacho- 
wała się  przy  rękopisie  dzieła  o  obrotach,  należącym  dzisiaj  do  hrabiego 
Nostitza  w  Czechach.  P.  Baranowski  otrzymawszy  ją  ztamtąd,  po  raz 
pierwszy  drukiem  tu  ogłasza,  z  dołączeniem  podobizny.  W  pierwszej 
księdze  dzieła  o  obrotach,  przedstawia  Kopernik  ogólny  obraz  nowego 
układu  świata  i  treść  całej  nauki.  W  drugiej  mówi  o  ruchu  powszechnym 
kuli  nieba,  przez  ruch  wirowy  ziemi  tłumaczonym:  jest  to  astronomia 
sferyczna.  Księga  trzecia  zawiera  najważniejsze  teorpe  w  astronomii,  to 
jest  wytłumaczenie  ruchu  powolnego  i  wstecznego  punktów  równonoenyck, 
oraz  teoryą  pozornego  biegu  słońca  przez  rzeczywisty  ruch  ziemi  wyja- 
śnioną. W  księdze  czwartej  mówi  o  biegu  księżyca;  w  piątej  o  planetach 
co  do  ich  biegu  w  długości.  Nakoniec  bieg  planet  w  szerokości  jest  przed* 
miotem  szóstej,  to  jest  ostatniej  księgi,  a  każdej  treść  wymieniona  jest 
krótko  na  jej  początku.  Figury,  służące  do  dowodzeń,  interkakrwane  w  druku 
wspólne  są  obu  textom. 3) 

Dodatki,  składające  część  trzecią  dzieła,  zawierają:  Opowiadanie 
pierwsze  Retyka,  jego  przedmowę  do  trygonometryi  Kopernika,  ustęp  do 
Efemeryd  Lipskich;  nakoniec  pisma  mniejsze,  tudzież  listy  Kopernika 
i  innych.  Opowiadanie  pierwsze  Jerzego  Joachima  Retyka,  napisane  dła 
Jana  Schonera,   ówczesnego  matematyka  w  Norymberdze,  poprzedzone 


1)  Ze  ta  przedmowa  nie  do  autora  należy,  poznać  to  można  z  wyrastała:  „z  tego 
obojga  wywiązał  się  autor  niniejszego  dzieła."  Zresztą  treść  tej  przedmowy  nie  zgadza 
się  z  duchem  całego  dzieła. 

2)  Kopernik  przemawia  do  papieża  w  te  słowa:  „Wiem  ja  dobrze,  Ojcze  Święty, 
iż  skoro  tylko  niektórzy  się  dowiedzą,  że  ja  kuli  ziemskiej  przyznaję  pewne  ruchy,  zaraz 
oni  na  mnie  powstaną,  i  potępią  to  moje  zdanie.*4  Przy  końcu  przedmowy  mówi:  „JeźtK 
się  przypadkiem  znajdą  lekkomyślni,  którzy,  me  obeznani  z  żadną  częścią  matematyki 
zechcą  wszelako  o  każdej  sad  swój  dawać,  powołując  się  na  pewne  miejsca  Pisma  świę- 
tego, źle  do  tego  celu  naciągnione,  i  ośmielą  się  dzieło  moje  ganię  i  potępiać,  oświadczam, 
ze  o  takich  wcale  nie  dbam,  tak  dalece,  że  nawet  ich  sądem  jako  płochym,  gardzę. " 

3)  Są  one  wybornem  dziełem  p.  Adolfa  Dietrich,  na  mosiądzu  przez  niego  wyko- 
nanein. 


Digitized  by 


Google 


186 


listem  Achilesa  Gassarego  do  Jerzego  Vogelina,  wydane  było  pierwszy 
raz  bezimiennie  roku  1540  w  Gdańsku,  na  trzy  lata  przed  ogłoszeniem 
dzieła  o  obrotach.  Nowy  układ  świata,  jeszcze  przed  ogłoszeniem  dzieła 
o  obrotach,  obudził  między  uczonymi  powszechną  ciekawość  i  zajęcie  — 
dlatego  uczeni  niecierpliwie  oczekiwali  ukazania  się  dzida:  jedui  z  pobudek 
prawdziwego  szacunku  dla  autora  i  jego  nowej  nauki,  drudzy  dla  jej  wy- 
śmiania i  potępienia. 

W  owym  czasie  Norymberga  była  głównem  ogniskiem  oświaty  nie- 
mieckiej i  nowych  wyobrażeń  religijnych.  Jan  Schoner  znakomity  mate- 
matyk, żyjący  po  Regiomontanie  i  jego  pisma  upowszechniający,  pragnął 
bliżej  poznać  treść  i  zasady  nowej  teoryi  Kopernika.  W  tym  celu  poro- 
zumiawszy się  z  Joachimem  Retykiem,  młodym  i  pełnym  zdolności  mate- 
matykiem w  Witcmberdze,  prosił  go,  ażeby  się  udał  do  Warmii  do  Frau- 
enburga,  i  zabrawszy  znajomość  ze  sławnym  mężem,  starał  się  bliżej 
poznać  zasady  nowej  jego  teoryi  i  listownie  dać  mu  o  niej  wyobrażenie. 
Retyk  najsumiennej  wywiązał  się  z  danego  polecenia.  Przybywszy  w  r. 
1539  do  Frauenburga,  przyjęty  był  chętnie  i  po  przyjacielsku  przez  Ko- 
pernika, który  mu  nietylko  teoryą  swej  nowej  nauki  ogólnie  wyłożył,  ale 
nadto  dał  do  przejrzenia  dzieło  w  rękopisie,  dozwalając  zrobić  z  niego 
wyciąg  i  treść  ułożyć.  Retyk  rozebrawszy  najprzód  trzy  pierwsze  księgi 
jego,  takowy  rozbiór  pod  nazwiskiem  opowiedzenia  pierwszego  Schonerowi 
do  Norymbergi  posłał,  a  następnie  w  Gdańsku  bezimiennie  wraz  z  przy- 
daną pochwałą  prus  w  r.  1540  ogłosił.  Że  Kopernik  zezwolił  na  ogło- 
szenie poprzednie  treści  swej  nauki  przed  wydaniem  dzieła,  tłumaczyć 
się  daje  tern,  iż  zapewne  chciał  przygotować  umysły  do  przyjęcia  nowej 
nauki,  a  może  i  poznać  jakie  wrażenie  nowa  jego  teorya  zrobi  na  umy- 
słach ludzi  uczonych.  Powszechna  jednak  opinia  okazała  się  tak  dalece 
przeciwną  nowemu  układowi,  iż  Retyk  ogłaszając  treść  jego,  nie  śmiał 
objawić  swojego  nazwiska,  które  wymienił  dopiero  w  powtórnem  wydaniu 
w  r.  1566  to  jest  we  23  lat  po  śmierci  autora.  Wszędzie  w  tern  piśmie 
Retyk  okazuje  dla  Kopernika  prawdziwą  wdzięczność  i  szacunek,  wszę- 
dzie nazywa  go  mistrzem,  swoim  nauczycielem  i  zapewnia,  iż  potomność 
wdzięczną  mu  będzie  za  odsłonienie  prawdziwej  nauki  i  ukazanie  nowego 
układu  świata.  Przywodzi  nadto  szczegóły  odnoszące  się  nietylko  do 
nauki  i  talentu,  ale  i  życia  tudzież  cnót  domowych  Kopernika.  Pismem 
tern  Retyk  obudził  powszechną  ciekawość,  i  niecierpliwie  oczekiwano  uka- 
zania się  dzieła,  które  we  trzy  lata  potem  w  r.  1543  w  Norymberdze 
u  Jana  Petreja  na  widok  publiczny  wyszło,  z  przedmową  do  czytelnika 
bezimiennie  przez  Osyandra  przydaną. 

We  dwa  lata  potem,  to  jest  w  r.  1542,  tenże  Retyk  wydał  Trygono- 
metryą  Kopernika  oddzielnie  w  Witemberdze  w  ćwiartce  mniejszej ,  pod 


Digitized  by 


Google 


187 


tytułem:  De  lateribue  et  angoli*  triangulorwm  tum  planorum  rectili- 
nearum  tum  sphcericorum  i  t.  d.  i  tę  przypisał  Jerzemu  Hartmanowi 
Norymberczykowi.  Tytuł  tej  ważnej  książki  i  przedmowa  dedykacyjna, 
tudzież  poezya  na  uczczenie  przedmiotu  (pochwała  nauk  matematycznych), 
umieszczone  są  w  niniejszem  wydaniu  na  stronnicy  545—547 ,  lecz  opusz- 
czona sama  trygonometrya,  ponieważ  ta  znajduje  się  już  w  dziele  Koper- 
nika, w  księdze  I,  rozdziałach  13  i  14.  *)  Retyk  w  przedmowie  tej  wyznaje, 
iż  cokolwiek  wyda  pożytecznego  dla  świata,  wszystko  to  jest  i  będzie 
winien  Kopernikowi  Przypomina  Hartmanowi  zażyłość  i  przyjaźń,  którą 
w  czasie  pobytu  w  Rzymie  zawiązał  z  Andrzejem  bratem  starszym  Koper- 
nika. Winniśmy  tu  uczynić  uwagę,  że  tablice  wstaw  w  trygonometryi 
przez  Retyka  wydanej,  są  rozleglejsze  aniżeli  w  samem  dziele  Kopernika; 
wyrachował  je  bowiem  dla  łuków  ćwiartki  okręgu  koła  od  1  do  1  minuty ; 
gdy  tymczasem  u  Kopernika  wyrachowanie  to  tylko  od  10  do  10  minut 
dochodzi;  nadto  połówki  cięciw  czyli  wstawy  u  Retyka  są  podane  w  sie- 
dmiu cyfrach  dziesiętnych,  to  jest  obliczone  na  promień  koła  10,000,000, 
z  przydanemi  obok  różnicami  w  czterech  cyfrach  ostatnich,  gdy  tymczacem 
w  dziele  Kopernika  rachowane  są  tylko  na  promień  100,000. 

Do  r.  1551  wszyscy  astronomowie  opierali  swoje  rachunki  i  obliczali 
efemerydy  na  zasadzie  dawnego  układu  Ptolemeusza,  uważając  ziemię 
za  stałą  i  niewzruszoną.  Retyk  pierwszy  wydał  efemerydy  na  rok  1551 
na  południk  Lipski,  podług  nowej  teoryi  Kopernika  rachowane.  Tytuł 
tych  efemeryd  i  część  wstępu  zamieszczone  zostały  w  teraźniejszem  wydaniu 
na  stronnicach  548 — 553,  a  to  dla  tego,  że  w  tym  wyimku  są  niektóre 
szczegóły  i  okoliczności  ściągające  się  do  Kopernika  i  jego  nauki  Wszę- 
dzie Retyk  wspomina  z  wdzięcznością  swego  nauczyciela.  W  przedmowie 
do  Jerzego  Chumerstad  mówi:  „iż  lubo  we  Włoszech  wielu  uczonych 
głośne  imię  miało,  nie  wiele  jednak  od  nich  pożytku  w  naukach,  bawiąc 
tam,  odniósł;  dopiero  w  Prusach  nauczył  się  prawdziwą)  astronomii,  bawiąc 
u  znakomitego  męża  Mikołaja  Kopernika;  a  dalej:  „Zaprawdę,  mówi 
w  ułożeniu  tych  efemeryd,  ani  na  włos  nie  chciałem  odstąpić  od  nauki 
Kopernika,  której  bez  najmniejszego  zboczenia  trzymałem  się  i  wiem,  że 
ją  zupełnie  przyswoiłem  sobie." 

Po  tak  znakomitym  mężu,  każde  dotknienie  piórem  jego  byłoby 
szacowną  pamiątką.  Wydawcy  troskliwie  zbierając  wszystko  co  zostało 
po  nim,  nie  wchodzili  bynajmniej  w  wewnętrzną  wartość  utworu;  przeko- 
nanie, że  jest  Kopernika  utworem,  już  mu  nadawało  prawo  do  mieszcze- 
nia się  w  zbiorze,  który  oraz  zbiorem  pamiątek  uczynić  chciano.  Poemat 
religijny  Kopernika  pod  tytułem:  Siedem  gwiazd,  przez  Jana  Brzoskiego 
profesora  Akademii  krakowskiej  wydany  w  r.  1629  w  Krakowie,  w  dru- 

*)    To  odnosi  się  do  Warszawskiego  wydania  2  1852  roku. 


Digitized  by 


Google 


1*8 


karni  Cezarego, ')  a  teraz  przez  Ignacego  Badeniegó  plrzfełożdny,  od  Ka- 
żdego z  Polaków  mile  przyjętym  zostanie.  Brzoski  w  przedmowie  do  papieża 
Urbana  VIII,  mówi:  że  przed  szesnastu  łaty  ogłosił  pierwsze  przedsłowie 
o  tej  poezyi,  a  potem,  przed  dziesięciu  laty,  jadąc  do  Włoch,  niektóre 
egzemplarze  w  powtórnem  wydaniu  posłał  swoim  przyjaciołom  do  Rzymu 
i  innym  do  Niemiec.  Przy  końcu  przedmowy  mówi  do  papieża:  „Ja  ten 
podział  nieba,  przez  Kopernika  podany,  a  przezemnie  z  dawnych  biblio- 
tek wydobyty,  świętej  stolicy  apostolskiej  przeznaczony,  pokornie  ofianyę 
Twojej  świątobliwości,  Ojcze  Święty"...  Poemat  ten  składa  się  z  siedmiu 
pieśni,  każda  o  siedmiu  strofach,  wyjąwszy  iż  pieśń  ostatnia  ma  strof 
dziewięć,  przez  co  wszystkich  strof  jest  51. 

Rozprawa  o  urządzeniu  czyli  biciu  monety,  napisana  wr.  1521, 
znajduje  się  w  rękopisie  w  archiwum  tajnem  królewskiem  w  Królewcu.  Po 
raz  pierwszy  drukiem  ogłoszona  z  przekładem  polskim  przez  Felisa  Bent- 
kowskiego, w  Pamiętniku  Warszawskim  na  miesiąc  sierpień  1816  r. 
i  oddzielnie  także  odbita,  teraz  ukazuje  się  powtórnie  (na  str.  568—574). 

Bentkowski  w  przedmowie  do  tej  rozprawy  mówi:  „Cokolwiek  Ko- 
pernika się  tyczy,  a  tern  bardziej  z  jego  pióra  pochodzi,  Polakowi  obo- 
jętnem  być  nie  może.  Lecz  gdyby  rozprawy  tej  nie  był  nawet  Kopernik 
pisał,  godnaby  ona  była  ze  względu  na  rzecz  samą  upowszechnienia  jak 
największego.  Cóż  mówić,  wiedząc  za  rzecz  niezawodną,  iż  to  jest  płód 
geniuszu  rodaka  naszego  dotąd  światu  nieznany;  rodaka,  którego  imię 
u  wszystkich  cywilizowanych  narodów  jest  celem  poszanowania  i  podzi- 
wienia?"  „Pochop  (mówi  dalej  Bentkowski)  do  napisania  tej  rozprawy 
dał  mu  sejm  czyli  zjazd  stanów  Ziem  Pruskich,  w  Grudziądzu  w  r.  1522 
odprawiony,  na  którym  się  Kopernik,  jako  delegowany  kapituły  warmiń- 
skiej znajdował.  Zaradzenie  klęskom  i  zamieszaniu  wynikającemu  ze 
spodlenia  monety  w  piętnastym  wieku  przez  mistrzów  krzyżackich,  miało 
być  jedną  z  nąjgłówniejszych  czynności  zjazdu  owego.  Rozprawa  Koper- 
nika na  zjeździe  tym  przedłożona,  zalecająca  się  znajomością  rzeczy,  ja* 
snym  wykładem,  słusznością  w  zasadach  dobro  ogółu  za  cel  mających,  nie 
tylko  nie  znalazła  łaskawego  u  zgromadzonych  ucha,  ale  nadto  ściągnęła 
na  autora  niechęci,  zwłaszcza  miast  Gdańska,  Torunia  i  Elbląga,  które 
mąjąp  przywilej  bicia  monety,  przez  projekt  Kopernika,  radzącego  aby 
ją  dla  jednostajności  z  monetą  polską,  w  jednem  tylko  z  miast  pruskich 
bilo,  nrażonemi  się  widziały  i  szlachtę  do  odrzucenia  projektu  tego  na- 
kłoniły. Rzecz  tedy  o  stopie  mennicznej  i  stęplu  monet  dla  Ziem  Pru- 
skich nierozstjrzygniona,  później  po  kilkakroć  na  różnych  zjazdach  i  zgro- 
madzeniach urzędowych  bez  skutku  roztrząsana,  w  roku  dopiero  1526, 


*)    Zobacz:  Junyinktego  Dykcyonwi  po«tow  pobtffb. 


Digitized  by  VjOOQl6 


189 


stałością  Zygmunta  Ł  urządzona,  a  w  roku  1528  układem  z  Ziemiami 
Proskiemi  całkowicie  załatwiona  została,  jak  o  tern  obszerniej  pisze  Len- 
gnich  w  tomie  Ł  Historyi  Ziem  pruskich.  Ferber,  archiwista  tajnego  kró- 
lewskiego archiwum  w  Królewcu,  daje  tej  rozprawy  w  języku  niemieckim 
takie  opisanie:  „Zdanie  M.  Kopernika  o  biciu  nowej  monety  w  Prusieeh, 
z  roku  1526  (adaje  się,  iż  być  powinno  z  r.  1521),  to  własnoręczne  Ko- 
pernika pismo  jest,  jak  liczne  w  niem  pokazują  poprawki,  pierwszym  rzu- 
tem autora,  i  znajduje  się  oprawione  razem  z  innemi  rozprawami  o  mo- 
necie pruskiej  aż  do  roku  1528.  Znajdowało  się  ono  pomiędzy  wielu 
innemi  papierami,  które  w  czasie  wojen  z  Szwedami  z  Warmii  zabrano 
i  uwięziono  do  Sztokholmu,  zkąd  królewsko-pruski  gabinet  w  r.  1801 
zwrócenie  ich  wyjednał.  Teraz  złożone  jest  w  tajnem  archiwum  w  Kró- 
lewcu. Dział  I.  N.  IX".  W  rozprawie  tej  natrafiamy  na  wiele  myśli 
malujących  obywatelskiego  ducha  Kopernika;  niektóre  z  nich  przytoczymy: 
„Na  tę  jednakże  klęskę  krainy  pruskiej,  ci  do  których  to  należy,  patrzą 
się  obojętnie,  i  najmilszej  każdemu  ojczyźnie  przez  gnuśną  opieszałość, 
nikczemnieć  i  całkiem  upaść  dozwalają41...  „Ody  klęski  takowe  pruską 
monetę  a  przez  nią  i  ojczyznę  całą  dotykają,  sami  tylko  złotnicy  i  ludzie 
na  kruszcach  się  znający,  korzystają  z  jej  nieszczęść.  Dwa  przeto  naj- 
więcej powinny  być  wyznaczone  miejsca,  jedno  w  Ziemiach  Królewskich, 
drugie  w  posiadłościach  Książęcia:  w  pierwszem  niech  biją  monetę  ozna- 
czoną na  jednej  stronie  herbami  Króla  JMci,  na  drugiej  Ziem  pruskich; 
w  drugiej  niech  będzie  na  jednej  stronie  stępel  królewski,  na  odwrotnej 
książęcy;  z  tym  zawsze  warunkiem,  aby  tak  pierwsza  jak  druga  moneta 
podlegała  władzy  królewskiej;  i  aby  ją  za  rozkazem  króla  JMci  w  całem 
królestwie  przyjmowano;  co  się  nie  mało  przyłoży  do  pojednania  umysłów, 
i  ułatwienia  wzajemnego  handlu. rt 

Z  pozostałych  i  tu  zebranych  listów  Mikołaja  Kopernika,  najważniej- 
szym zdaje  się  być  do  Bernarda  Wapowskiego,  kantora  i  kanonika  ko- 
ścioła katedralnego  sekretarza  JMci  króla  polskiego,  jako  pisany  o  przed- 
miocie astronomicznym,  te  jąst  o  ósmej  sferze  przeciwko  Janowi  Werne- 
rowi. Jest  to  rozbiór  rozprawy  wydanej  w  Norymberdze  pod  tytułem: 
„D*  motu  octowe  sphaerae.  Norimbergme  1522  in  4  per  Joannem  Ww- 
nerum."  (stron.  575—580.)  W  rozprawie  tej,  Werner  usihge  tłumaczyć 
ruch  powolny  i  wsteczny  punktów  równonocnych,  za  pomocą  powolnego 
ruchu  ósmej  sfery  gwiazd  stałych,  co  Kopernik  zbija  i  mylność  twier- 
dzeń autora  wytyka.  Rozbiór  ten  na  19  lat  przed  ogłoszeniem  dzieła 
o  obrotach  napisany,  zawiera  te  same  myśli,  które  Kopernik  później 
w  dziele  swojem  rozwinął.  Wapowski,  sławny  kronikarz,  przyjaciel  i  nie- 
gdyś współuczeń  Kopernika,  otrzymawszy  wspomnioną  Wernera  rozprawę 
z  Niemiec,  przesłał  ją  Kopernikowi  do  Warmii,  prosząc  o  udzielenie  zda- 


Digitized  by 


Google 


190 


ma  o  niej.  Kopernik  rozebrał  to  dziełko  i  rozbiór  przesłał  Wapowskiemu 
pod  d.  3.  czerwca  1524  r.  z  Frauenburga.  Zbijając  w  nim  twierdzenia 
autora,  z  wielkim  szacunkiem  i  wdzięcznością  wspomina  starożytnych 
astronomów,  i  staje  w  obronie  Tymocbaresa,  Hipparcha  i  Ptolemeusza, 
którym  Werner  zarzuca  niedokładność  postrzeżeń  i  błędne  oznaczenie 
położeń  gwiazd  stałych  i  ich  ruchów  powolnych.  Ten  list  nigdzie  dotąd  nie 
był  ogłoszony;  Gassendi  w  Życiu  Kopernika,  użala  się,  źe  go  nie  miał 
pod  ręką. 

Innym  listem  treści  naukowej  i  odnoszącej  się  do  pism  Kopernika, 
jest  datowany  z  Warmii  w  oktawę  Wielkiejnocy  (bez  wyrażenia  roku), 
pisany  do  Felixa  Reicha  (str.  590),  w  którym  objaśnia  Kopernik  niektóre 
wyrażenia  i  miejsca  w  swej  rozprawie  o  monecie,  a  między  innemi  tak 
pisze:  „przeto  lubo  będziemy  podatkowali,  moneta  jednak  będzie  legała, 
a  nawet  nie  będzie  leżała;  lecz  wybijemy  jeszcze  podlejszą  i  dawać  bę- 
dziemy królowi  panu  naszemu  grube  pieniądze,  to  jest  plewy,  a  ziarno 
gdzież  się  podzieje. 

Jeden  także  z  kilku  pozostałych  listów  jego  do  Jana  Dantyszka, 
biskupa  Warmińskiego,  pisany  z  Frauenburga  d.  27.  czerwca  1541  r.  (str. 
593),  ściąga  się  do  pism  Kopernika,  a  nawet  do  jego  dzieła  o  Obrotach, 
ponieważ  Kopernik  dziękuje  w  nim  biskupowi,  przełożonemu  swemu,  za 
przesłany  wiersz  pochwalny  (epigramma)  na  to  dzieło.  Kopernik  miał 
tę  poezyą  umieścić  na  czele  swojego  dzieła,  co  wszakże  nie  nastąpiło 
z  tychże  samych  zapewne  przyczyn,  dla  których  i  własna  przedmowa  jego 
dołączoną  być  nie  mogła.  Oryginał  tego  listu  znajduje  się  w  Królewskiej 
Bibliotece  w  Berlinie. ') 

Lecz  wszystkie  inne  do  Dantyszka  listy,  obejmują  tylko  doniesienia 
prywatne  i  o  zdarzeniach  nader  okolicznościowych.  W  jednym  z  nich, 
pisanym  do  niego  jako  do  elekta  Chełmińskiego,  w  Wielki  Piątek  (11.  kwie- 
tnia) 1533  roku  (str.  583),  Kopernik  wymawia  się  i  przeprasza,  że  na 
dzień  20.  wspomnionego  miesiąca,  dla  zatrudnień  i  spraw  naglących,  elekta 
odwiedzić  nie  może.  W  innym,  pisanym  już  jako  do  biskupa  Chełmiń- 
skiego, z  Frauenburga  d.  8.  czerwca  1536  r.  (str.  584)  Kopernik  prze- 
prasza Dantyszka,  iż  z  zaproszenia  na  wesele  jego  krewnej  korzystać  nie 


1)  Podobizna  jego  znajduje  się  także  w  pierwszym  tomie  rzadkiego  dzieła  (które 
p.  Xawery  Pusłowski  w  swojej  bibliotece  w  Warszawie  posiada)  pod  tytułem :  Jbographie 
des  hommet  ceUbres  ou  CoUecdon  de  lae-simUe  des  Lettres  autographes  et  de  Signatures 
etc.  Parts  1843,  4  voL  in  4to,  tudzież  w  piśmie  peryodyczoem  memieckiem:  Journal  ftir 
die  reine  und  angewandte  Mathematik,  von  A.  L.  Crele.  Berlin  1846.  Band  2lXIX^  Htfi  2. 
Do  teraźniejszego  wydania  zdjętą  została  z  oryginału  przez  hr.  Rajmunda  Skórzewskiego, 
któremu  należy  się  także  wdzięczność  za  łaskawe  zajęcie  się  dostarczeniem  kopii  i  podo- 
bizny pierwszej  przedmowy  Kopernika. 


Digitized  by 


Google 


191 


może,  a  to  z  powodu  zatrudnień  i  zajęcia  sprawami,  przez  biskupa  War- 
mińskiego sobie  zleconemi.  W  pisanym  z  Frauenburga  dnia  9.  sierpnia 
1547  r.  (str.  585)  Kopernik  udziela  Dantyszkowi  wiadomości  powzięte  od 
dworu  króla  i  donosi  o  zawarciu  pokoju  między  Moskwą  a  królem  pol- 
skim, i  źe  z  tego  powodu  cała  nadzieja  sąsiadów  (to  jest  Niemców)  upadła-*) 
List  do  tegoż  na  str.  586  umieszczony,  pisany  z  Frauenburga  d.  2.  gru- 
dnia 1538  r.  jest  zupełnie  prywatnym,  dotyczącym  się  interesu  pewnej 
ubogiej  rodziny.  W  pisanym  do  tegoż  Jana  Dantyszka,  lecz  jako  do 
biskupa  Warmińskiego  z  Frauenburga,  dnia  17.  marca  1538  r.  (str.  587) 
w  imieniu  kapituły  donosi  biskupowi,  iż  z  powodu  niezebrania  się  dosta- 
tecznej liczby  członków,  nie  mogła  odbyć  poleconej  narady  nad  edyktem 
i  rozkazem  ogłosić  się  mającym.  Temuż  biskupowi  Warmińskiemu  donosi 
z  Frauenburga  d.  11.  marca  1539  r.  (str.  588)  o  przyznaniu  (po  śmierci 
Felka  Reich)  kanonii  i  prebendy  Rafałowi  Konopackiemu  (synowcowi 
wojewody  pomorskiego).  Nakoniec  w  innym  do  niego,  z  Frauenburga  d. 
11.  stycznia  1539  r.  pisanym  (str.  592),  Kopernik  odpisuje  biskupowi, 
udzielając  mu  żądaną  wiadomość  co  do  Łukasza  Watzelrod,  wuja  swego, 
a  poprzednika  Jana  Dantyszka,  mianowicie,  iż  ten  żył  64  lat  i  5  mie- 
sięcy; na  biskupstwie  zaś  zostawał  23  lat;  umarł  dnia  30.  marca  1512  r. 
(oinit  pcnultima  Martii  A.  C.  1512),  gdy  wszyscy  historycy  podają  dzień 
jego  śmierci  29.  marca. 

Godnym  uwagi  jest  list  Kopernika,  zamieszczony  na  str.  589  do 
prałatów,  kanoników  i  kapituły  kościoła  warmińskiego,  pisany  z  Melzaku 
d.  22.  października  1518  r. 

Niemniej  jak  listy,  zajmować  będzie  czciciela  Kopernika  jego,  nie 
na  samej  astronomii  drodze,  literackiego  dążenia  pamiątka,  to  jest  łaciński 
jego  przekład  listów  Teofilakta  Greka,  w  Krakowie  r.  1509  u  Hallera 
wydrukowany.  P.  Baranowski  wystarał  się  o  wierny  odpis  tego  inkuna- 
bułu, powziąwszy  wiadomość  o  znajdowaniu  się  egzemplarza  jego  w  biblio- 
tece uniwersytetu  wrocławskiego.  *)  Dopełnia  on  teraźniejszego  wydania 

*)  Tu  szanowny  Recenzent  omylił  się;  nie  w  liście  do  Dantyszka  o  tern  pisze  Ko- 
pernik, ale  w  liście  do  kapitały  z  dnia  22  Października  1518.        (Przypisek  Wydawcy.) 

1)  Rzadka  ta  książka  z  40  kartek  in  4to  min.  złożona  (której  wierny  odpis  jeste- 
śmy winni  łaskawemu  staraniu  p.  Mosbach,  znakomitego  historyka  w  Wrocławiu),  na 
pierwszej  tytułowej  stronnicy  u  góry  ma  napis:  Theophilacti  scolastici  SimocalU  epłe  (epi- 
stolae)  morahi,  rurales  et  amatorie,  a  na  dole:  interpretatione  latina,  całą  zaś  środkującą 
część  stronnicy  zajętą  wielkim  drzeworytem  oficyny  Hallera,  takim  jaki  przedstawił  Lelewel 
w  .  jmie  I.  swojego  dzieła  Bibliograficznych  ksiąg  dwoje,  na  tab.  IV  u  dołu  po  stronie  pra- 
wej, i  o  jakim  mówi  w  §  3  na  str.  73  samego  dzieła.  Janocki  (I.  pag.  45)  wspomina  o  tej 
edycyi  listów  Teofilakta,  lecz  tylko  jako  o  wydanych  (editti)  przez  Kopernika,  i  dlatego 
Bentkowski  (str.  602  tomu  I.  JHUtor.  liter.  Polek.)  wolał  je  raczej  przyznać  Korwinowi, 
którego  tylko  elegia  przy  nich  się  znajduje;  ale  Jocher  na  str.  113  tomu  I.  dzieła  pod 
tytułem:   Obraz  bibfograficsno-hisloryctny  i  t.  d.  Wilno  1840,  słusznie  Kopernika  za  ich 


Digitized  by 


Google 


19} 


dzieł  Kopernika  od  str.  597.  Na  wstępie  znajdiye  się  tam  wiersz  Wawrzyńca 
Korwina,  pisarza  miasta  królewskiego  Wrocławia.  Korwin,  przyjaciel  Ko- 
pernika, tak  go  w  niniejszej  poezyi  wyobraża: 

„Przy  nim  (Łukaszu  Watzelrodzie)  uczony  mąż  (Kopernik)  jak 
wierny  Achates  przy  Eneaszu,  dzieła  tego  z  greczyzny  na  łacińską  mowę 
tłumacz,  który  szybki  bieg  księżyca  i  ponawiające  się  naprzemian  ruchy 
ziemi  tłumaczy i  skryte  przyczyny  rzeczy  z  dziwnych  umie  wyszu- 
kiwać początków."  Kopernik  przypisał  ten  przekład  Łukaszowi  Watzel- 
rod,  biskupowi  Warmińskiemu,  wujowi  swojemu,  do  którego  przy  końcu 
listu  w  ten  sposób  przemawia: 

„Co  gdy  tak  jest,  uważając  za  rzecz  niesłuszną,  że  je  (listy  Teo- 
filakta)  sami  tylko  grecy  czytali,  a  u  Łacinników  nie  było  upowszechnione 
według  możności,  na  mowę  łacińską  przełożyć  je  postarałem  się.  Tobie 
zaś,  Nąjprzewielebniejszy  Panie,  mały  ten  podarek  poświęcam,  który  nie 
da  się  bynajmniej  porównać  z  Twojemi  dobrodziejstwami,  gdyż  wszelka 
tego  rodzaju  talentu  mego  praca  lub  owoc,  za  Twoje  własność  słusznie 
uchodzić  powinna,  jeżeli  prawda,  jak  jest  niewątpliwie,  co  także  Owidyusz 
do  Cezara  Gcrmanika  niegdyś  powiedział:  dowcip  obliczem  Twojem  utrzy- 
muje się  i  upada.44  Przekład  ten  obejmuje  85  listów,  ostatniego  obycza- 
jowego ta  jest  osnowa: 

„Jeżeli  chcesz  być  panem  smutku,  obejdź  w  około  grobowce,  a  znaj- 
dziesz lekarstwo  na  namiętności.  Patrz,  największe  uszczęśliwienia  ludz- 
kie czemże  są,  jeżeli  nie  marnym  i  lekkim  prochem?" 

Na  końcu  ozdobnej  książki  zebrał  się  dodatek  (do  stronnicy  593), 
obejmujący  jeszcze  niektóre  listy  Mikołaja  Kopernika  i  osób  mu  spółcze- 
suyck  W  zamieszczonym  tu  liście  z  Frauenburga  d.  10.  lutego  1524  r., 
pisanym  do  Maurycego  Ferbera,  biskupa  Warmińskiego,  Kopernik  prosi 
biskupa,  ażeby  dla  odebrania  należy tości  od  Renolda  Yelstet,  kanonika, 
przyaresztował  temuż  Velstetowi  dochody  z  jego  benefieyum.  W  nastę- 
pnym, pisanym  z  Frauenburga  pod  d.  15.  kwietnia  (gtrinta  Paschę)  1538  r., 
do  Jana  Dantyszka,  biskupa  Warmińskiego  uwiadamia,  że  sprawa  o  kano- 
nią odłożoną  być  musi  na  później,  dopóki  wprzódy  sprawa  kantora  roz- 
strzygniętą nie  zostanie. 

Następują  wreszcie  listy  Kopernika  do  księcia  Alberta,  pisane  po 
niemiecku,  dochowujące  się  w  archiwum  królewieckiem.    „Ta  korrespon- 


tł  umacza  uważa.  Francuz  Boissonade  wydal  w  Paryżu  w  r.  1835  Teofilakta  po  grecku  i  po 
łacinie,  pod  tyt. :  Theophylacti  Stmocattae  Quaestiones  physieas  et  epittolas  ad  Codic.  reetn- 
9uil  vertione  Kimedonciana  et  notis  inttruxił  JO.  Prane.  Boissonade,  in  8vo>  gdzie  wyli- 
czając na  wstępie  poprzednie  tego  autora  wydanie  i  jego  przekłady,  nie  wspomina  wcale 
o  przekładzie  Kopernika,  z  czego  widać  że  to  wydanie  Hallera  i  w  nąjzamoźniejszych  nie 
znajduje  się  bibliotekach. 


Digitized  by 


Google 


193 


dencya  (mówią  wydawcy  na  str.  637)  pomiędzy  książęciem  pruskim 
a  sławnym  astronomem  naszym,  jest  najlepszym  dowodem,  jak  był  od 
spółczesnych  nietylko  szanowany  ale  i  kochany  Kopernik.  Albert  pisze 
do  niego  językiem  swojego  dworu,  co  wówczas  czyniło  się  jedynie  wzglę- 
dem osób  najpoufalszych,  względem  przyjaciół  domu,  równych  niemal 
członkom  rodziny.  Zarówno  od  dumy  jak  i  od  uniżania  się  daleki,  skro- 
mny kanonik  warmiński,  ceniąc  ze  swej  strony  względy  panującego,  po- 
suwa w  odpowiedziach  mu  grzeczność  aż  do  użycia  jego  języka." 

W  liście  pierwszym  Kopernik  zawiadamia  księcia,  iż  napisał  do  Jana 
Benedykta,  lekarza  nadwornego  króla  polskiego,  o  radę,  jakby  uleczyć 
Jerzego  Kunhaima  rządcę  w  Tapiau,  i  że,  jak  tylko  odpowiedź  otrzyma 
od  Benedykta,  nie  omieszka  jej  natychmiast  księciu  przesłać.  W  drugim, 
pisanym  z  Frauenburga  pod  d.  21.  czerwca  1543  r.  Kopernik  przesyła 
księciu  odpowiedź  otrzymaną  od  doktora  Jana  Benedykta  z  Krakowa, 
w  przedmiocie  choroby  rządcy  Kunhaima. 

Na  tern  kończą  się  własne  listy  Kopernika,  które  wydawcy  z  różnych 
miejsc  i  od  różnych  osób  w  kopiach  otrzymali. 

Potem  następują  listy  innych  osób,  lecz  ściągające  się  do  Kopernika, 
a  mianowicie: 

list  w  języku  niemieckim  Jerzego  Donnera,  kanonika  warmińskiego,  pi- 
sany z  Frauenburga  pod  d.  3.  sierpnia  1543  r.  do  księcia  Alberta,  dono- 
sząc mu  o  dziele,  które  Kopernik  krótko  przed  swoją  śmiercią  wydał  i  przy- 
równywąjący  to  wydanie  do  śpiewu  łabędzi,  które  umierając  miłe  tony 
wydają. 

Niemniejszej  wagi  są  listy  dotyczące  Kopernika,  przez  Jana  Brzo- 
skiego,  w  Akademii  krakowskiej  zwyczajnego  astrologa,  w  Krakowie  ogło- 
szone, jako  też  dwa  listy  Tydemana  Gizego,  biskupa  warmińskiego.  Z  tych 
jeden  do  Jerzego  Donnera,  pisany  z  Lubawy  pod  d.  8.  grudnia  1542  r., 
w  którym  Tydeman  Gize  prosi  Donnera,  ażeby  o  szanownym  starcu  Miko- 
łaju Koperniku,  jako  najbliższym  swym  przyjacielu,  miał  staranie  w  jego 
słabości  i  był  dla  niego  jakby  opiekunem;  gdyż  z  powodu  jego  cnoty 
i  głębokiej  nauki,  wszyscy,  mówi,  jesteśmy  jego  dłużnikami. 

Drugi  list,  ważnej  treści,  przez  tegoż  Gizego  do  Jerzego  Joachima 
Retyka,  pisany  jest  z  Lubawy  pod  d.  26,  lipca  1543  r.  (zatem  we  trzy 
miesiące  po  śmierci  Kopernika.  W  tym  liście  ubolewa  Gize  nad  stratą 
Kopernika,  i  narzeka  na  złą  wiarę  i  nieuczciwość  wydawcy  dzieła  o  Obro- 
tach w  Norymberdze,  że  tytuł  dzieła  odmieniono,  i  przedmowę  własną 
Kopernika  odrzucono;  a  w  miejsce  jej  inną  do  czytelnika  na  wstępie  umie- 
szczono; i  wskazuje  coby  dla  przywrócenia  wiary  dziełu  zrobić  wypadało. 
Pisze,  iż  należałoby  pierwsze  karcy  na  nowo  odbić,  v\m  się  dzieło  rozej- 
dzie, i  przydać  przedmowę  opuszczoną,  któraby  i  te  egzemplarze,  które 

KopmiJtijana  t  h  13 


Digitized  by 


Google 


194 


się  rozeszły  od  zarzutu  potwarzy  oczyścić  zdołała.  Radzi  Retykowi  aby 
na  początku  umieścił  i  życiorys  autora,  przez  tegoż  Retyka  jeszcze 
za  życia  Kopernika  wybornie  napisany,  i  dodaje,  iż  do  życiorysu  nic  wię- 
cej nie  potrzeba  przydać  jak  tylko  wzmiankę  o  śmierci  autora,  która  nastą- 
piła w  skutek  upływu  krwi  i  sparaliżowania  prawego  boku  dnia  24  maja 
(1543  r.),  po  utraceniu  na  kilka  dni  wprzód  pamięci  i  przytomności 
umysłu,  i  że  dzieło  swoje  całe  widział  dopiero  w  ostatniej  chwili  życia, 
to  jest  tego  samego  dnia  w  którym  umarł.  Radzi  też,  aby  Retyk  ido 
dzieła  Kopernika  dołączył  pisemko  swoje,  w  którem  bieg  ziemi  od  niezgo- 
dności z  Pismem  Świętem  bardzo  trafnie  bronił.  Tym  sposobem  dopełni 
się  objętości  tomu  przynależnej. 

W  końcu  dziękuje  mu  za  przysłane  dwa  egzemplarze  dzieła  i  prosi  o  do- 
niesienie, czy  dzieło  papieżowi  (któremu  jest  przypisane) przesłanem  zostało; 
w  przeciwnym  bowiem  razie  chciałby  zmarłego  w  tej  grzeczności  wyręczyć. 

Wydawcy  byli  tak  troskliwymi  o  zgromadzenie  wszystkiego  coby 
mogło  mieć  związek  z  Kopernikiem  lub  jego  dziełami,  że  na  ostatniej 
karcie  umieścili  nawet  wyimek  z  przemowy  dedykacyjnej  do  dzieła  Alberta 
Kapryniego  z  Bukowa,  przepisanego  Samuelowi  Maciejowskiemu,  biskupowi 
płockiemu,  w  Krakowie  r.  1542  wydanego;  wktórejto  przemowie  Albert, 
professor  Akademii  Krakowskiej,  wychwalając  szkołę  krakowską,  z  której 
wielu  ludzi  nauki  czerpało  i  wielkiemi  zdolnościami  się  odznaczyło,  po- 
między niemi  z  chlubą  wymienia  Kopernika. 

Szacowności  zbioru  odpowiada  zewnętrzna  okazałość  wydania.  Druk 
czyni  prawdziwy  zaszczyt  zakładowi  p.  Strąbskiego.  Nie  szczędzono  sta- 
rań o  dobór  druku,  do  tego  stopnia,  że  nawet  ozdóbki  drukarskie  zdają 
nam  się  być  urzędownie  do  tego  wydania  porobionemi.  ł)  Z  rycin  zdo- 
biących książkę,  naczelna  przedstawia  wizerunek  Kopernika.  Jest  on 
wykonany  na  kamieniu  przez  J.  Stan.  Piwarskiego,  podług  obrazu  olej- 
nego, znajdującego  się  w  Obserwatoryum  Astronomicznem  Warszawskiera, 
a  mającego  podobieństwo  do  wizerunku  w  zbiorze  rycin  Boissarda  i  do 
znanego  portretu  w  dziele  Gassendego. 

Rycina  przedstawiająca  dwa  medale,  wykonana  jest  na  blasze  spo- 
sobem gliptycznym.  Pierwszy  medal,  mniejszy,  wybity  był  w  Paryżu 
w  r.  1820  za  staraniem  Duranda,  i  z  poprawą  co  do  napisu  przez  Adryana 
Krzyżanowskiego.  Z  jednej  strony  wyobraża  on  popiersie  astronoma 
z  napisem:  Nicolaus  Copebnicus,  na  odwrotną  jest  napis: 

NATTJS     ANNO     1473     TOBUNH    IN    POLONIA,   CA8IMIBO  IV    JAGELLONIDB 

REGNANTB,    OBUT    ANNO   1543.      SEBIE8    NUMISMATIOA  T7NIYEBSAŁIS  YIBO- 

BUM  ILLUSTBirTM  1820  DUBAND  BDID1T. 


1)  Np.  umieszczona  na  końcu  życiorysu  (str.  LXXV)  przedstawiająca  mieszkanie 
Kopernika  i  jego  obserwatoryum  w  Frauenburgu;  umieszczona  na  końcu  książki,  wyobra- 
żająca konsteUacyą  zwaną  tarcia  S*bi$$kUgo  it  d, 


Digitized  by 


Google 


195 


Drugi  medal,  większy,  na  pamiątkę  wzniesienia  pomnika  Koperni- 
kowi w  Warszawie  d.  11.  Maja  1830  r.,  wybity  był  przez  W.  Oleszczyń- 
skiego  w  Paryżu,  kosztem  Towarzystwa  Warszawskiego  Przyjaciół  nauk. 
Pierwsza  jego  strona  wystawia  Kopernika  siedzącego,  trzymającego  w  lewej 
ręce  glob,  w  prawej  cyrkiel;  w  około  jest  napis:  „sta  sol";  pod  pomni- 
kiem podpis  artysty  „W.  Ohszczyński  F."  Na  odwrotnej  strome 
tegoż  medalu,  w  obwódce  czyli  laurze  z  dębowych  liści,  czytamy  napis: 

NlCOLAO   COPEBNICO  JAGELLONIDUM    ABYI    CIVI    POLONO  ALUMNO  ACAD. 

CfiACOY.    IMMOBTALI8    GLOBIAE.      SOCIETATIS  REGIAE  VAB8AV.    DECBETO 

MONUMENTUM  NEO  DUM  PEBBSNB  MDGCCXXX. 

Do  ozdób  książki  należy  jeszcze  rycina  kolorowana,  przedstawiająca 
pomnik  Thorwaldsena,  wzniesiony  Kopernikowi  r.  1830  w  Warszawie, 
podług  rysunku  p.  Piwarskiego,  wykonana  przez  Dietricha;  i  przez  tegoż 
druga,  wyobrażająca  pomnik  postawiony  Kopernikowi  w  mieście  jego 
rodzinnem  Toruniu,  odsłoniony  uroczyście  d.  25  października  1853  r. 
Na  postumencie  pomnika  jest  napis: 
Nicolaus  Copeenicus  Thobonensis,  terrae  motob,  solis  coełique 

STATOB. 

Natus  A.  MCCCCLXXIli. 

Obitt  A.  MDXXXXIIL 

Podobizna  autografu  Kopernika  z  dwóch  kart  złożona,  wzięta  jest 
z  jego  przedmowy  do  dzieła  O  obrotach,  pierwotnie  odrzuconej.  Są  jeszcze 
prócz  tego  dwie  inne  podobizny  wzięte  z  listów  Kopernika  do  Jana  Dan- 
tyszka,  biskupa  Warmińskiego  pisanych,  a  mianowicie  z  tego  w  którym 
dziękuje  biskupowi  za  przysłany  wiersz  pochwalny  na  dzieło  O  obrotach 
(str.  593),  i  z  drugiego  (str.  585)  w  którym  przesyła  mu  wiadomości  otrzy- 
mane ze  dworu  króla  polskiego. 


Digitized  by 


Google 


Digitized  by 


Google 


OBRAZ  POSTĘPU  NAM 

W  XVII.  STULECIU. 

(Wyjątek  » II.  tomu  dmeta  Kosmos  Humboldta).  *) 


JA1&A  BARANOWSKIEGO. 


Wielkie  odkrycia  w  przestrzeni  nieba  poczynione  za  pomooą  lunety.  Główna 

epoka  astronomii  i  matematyki  od  Galileusza  i  Keplera  do  Newtona  i  Leib- 

nioa.  Prawa  biegu  planet  i  ogólna  teorya  ciążenia  powszechnego. 


Przygotowania  do  odkryć  niebieskich  przez  tliisze  poznanie  prawdzi- 
wego układu  świata. 

Wykazując  w  osobnych  pery odach  stopniowe  rozwijanie  się  pojęć 
o  świecie  fizycznym,  nareszcie  przedstawiliśmy  peryod  w  którym  cywili- 
zacya  ludów  półkuli  wschodniej  przeszła  i  na  półkulę  zachodnią.  Po 
epoce  największych  odkryć  dokonanych  na  powierzchni  naszej  planety, 
następuje  bezpośrednio  zdobycie  znacznej  części  przestrzeni  nieba  za 
pomocą  lunety.  Przystosowanie  nowo  wynalezionego  środka,  to  jest  na- 
rzędzia przenikającego  siłą  optyczną  niezmierzone  przestrzenie,  wywołało 

*)  Ten  obszerniejszy  wyjątek  z  tomu  drogiego,  przedstawiający  obraz  postępu  wia- 
domości astronomicznych  i  fizycznych  w  17  wieka,  drukowany  był  w  Przeglądzie  Nauko- 
wym z  roku  1844.  Humboldt  ograniczył  się  tu  głównie  na  XVII  stuleciu,  jako  najbogatssem 
w  wielkich  ludzi,  w  ważne  odkrycia  i  wypadki  naukowe  w  dziedzinie  nieba  i  ziemi  Obsser- 
niejszy  historyczny  obraz  postępu  nauk  ścisłych  w  różnych  wiekach,  znaleść  może  czytelnik 
w  nader  nauczającem  dziele  WehwelTa  IKttory  of  the  induotiue  Seieneet  from  th$  earUett 
to  the  present  timet.  By  Rev:  WilUam  WekweU.  London  III.  Vol  1837,  albo  w  przekładzie 
niemieckim  tegoż  dzieła:  Geeckichte  der  induetwon  Wtssensohafien  nach  dem  EngUeehen  de$ 
W.  Wehwell  mit  Anmerhungm  von  Littrow.  Wien  Ul   VoL  1840. 

(Pbztp.  wto.) 


Digitized  by 


Google 


198 


nowy  świat  wyobrażeń.  Tu  się  zaczyna  świetny  wiek  dla  astronomii 
i  matematyki,  ta  ostatnia  otwiera  długi  szereg  wielkich  geniuszów,  pro- 
wadzący do  Leonarda  Eulera  „wszystko  na  nowo  tworzącego14  którego 
rok  urodzenia  1707  tak  blisko  przypada  roku  śmierci  Jakóba  Bernoul- 
lego. 

Kilka  świetnych  imion  przytoczyć,  byłoby  dostatecznem  dla  poka- 
zania jak  olbrzymi  krok  umysł  ludzki  zrobił  na  polu  matematycznych 

(badań  w  ciągu  17  stulecia,  podniecany  jedynie  swoją  siłą  wewnętrzną, 
a  nie  zewnętrznemi  okolicznościami  Jakoż,  poznanemi  zostały  prawa 
wolnego  spadku  ciał  i  biegu  planet,  również  zbadano  ciśnienie  powie- 
trza, rozchodzenie  się  światła,  prawo  łamania  się  promieni  i  polaryza- 
cyą.  Naukę  przyrody  aa  pola  matematycznych  badań  wprowadzono, 
a  przez  to  na  stalszych  podstawach  ją  oparto.  Odkrycie  rachunku 
o  ilościach  nieskończenie  małych,  odznacza  koniec  stulecia.  Umysł 
ludzki  zbogacony  tak  ważnym  środkiem  ^  mógł  się  z  pomyślnym  skutkiem 
odważyć  w  następnych  150  latach  na  rozwiązanie  zadań,  jaki  mu  prze- 
szkody biegu  ciał  niebieskich,  polaryzacya  i  interferencya  światła,  cie- 
plik promienisty,  krążenia  prądów  elektromagnetycznych,  wibracye  stron 

-  i  sprężyn,  przyciągania  boczne  rurek  włoskowatych  i  wiele  innych  zja- 
wisk przyrody  nastręczały. 

Czynność  umysłu  w  dziedzinie  wiedzy,  postępuje  teraz  coraz  dalej, 
ciągle  wzajemnie  się  wspierając  Żaden  z  pierwotnych  zawiązków  sił 
umysłowych  nie  został  przytłumionym.  Jednocześnie  zwiększyła  się  li- 
czba nieopracowanych  przedmiotów,  ścisłość  sposobów  i  udoskonalenie 
narzędzi.  Tutaj  głównie  ograniczymy  się  na  siedmnastem  stuleciu, 
to  jest  na  epoce  Keplera,  Galileusza,  Bakona,  Tycho-Brahego,  Dekarta, 
Huygensa,  Fermata,  Newtona  i  Leibnica.  Wielkie  zasługi  tych  mężów 
są  tak  powszechnie  znanemi  w  świecie  uczonym,  że  dosyć  byłoby  lekko 
o  nich  napomknąć,   ażeby  pokazać  co  ich  sławą  okryło  na  polu  badań 

'  nad  światem  fizycznym. 

Pokazaliśmy  już  wprzódy  ')  jak  dalece  odkrycie  teleskopu  obda- 
rzyło oko  ludzkie,  ów  organ  zmysłowych  pojmowań  świata  widzialnego, 
siłą  optyczną,  której  granica  daleką  jest  jeszcze  od  ostatecznego  kresa, 
*  jednakże  siła  ta  w  pierwszym  swoim  zawiązku  ledwo  przy  32krotnem 
powiększeniu,  w  niedostępne  dotąd  przestrzenie  nieba  zapuściła  się.  a) 
Dokładne  poznanie  ciał  niebieskich  do  układu  słonecznego  należących, 

1)  Kosmos,  tom  I.  str.  86. 

2)  Lunety  które  Galileusz  sam  robił  i  inne  których  używał  do  dostrzeżeń  księżyców 
Jowiszowych,  odmian  światła  Wenusa  i  plam  słonecznych,  miały  kolejno  4,  7,  32  krotne 
powiększenie  a  nigdy  większe.  Porównaj  Arago  w  Annuaire  du  Bureau  du  Longitudsi 
pour  Von  1842  itr.  268. 


Digitized  by 


Google 


199 


oraz  praw  odwiecznych,  według  których  drogi  swoje  opisują,  dokładniej- 
szy pogląd  na  budowę  świata,  znamioniyą  epokę,  którą  tu  odmalować 
zamierzamy.  To,  co  tę  epokę  wywołało,  służyć  będzie  razem  za  głó- 
wne rysy  do  wielkiego  obrazu  świata,  przydając  do  poprzednio  poznanej 
dziedziny  ziemskiej,  nowo  zbadaną  krainę  nieba  pod  względem  układu 
planet  w  przestrzeni  Zmierzając  do  ogólnych  widoków,  przestaniemy 
na  przytoczeniu  najszczytniejszych  wypadków  prac  astronomicznych  17 
wieku,  gdzie  wskażemy  razem  jak  te  wypadki  silny  wpływ  wywierały  na 
wielkie  i  niespodziewane  wynalazki  matematyczne  i  na  rozleglejsze 
i  wznioślejsze  pojęcia  o  całości  świata. 

Mikołaj  Kopernik  tworzy  nowy  układ  świata  wtedy,  gdy  Kolumb 
odkrywa  Amerykę. 

Mówiliśmy  już  wprzódy  jak  epoka  odkryć  Kolumba,  Gammy  i  Ma- 
gellana przez  odbywane  podróże  morskie,  dziwnym  sposobem  z  wielkie- 
mi  wypadkami  dziejowemi,  z  budzącą  się  wolnością,  wyobrażeń  religij- 
nych ,  z  rozwojem  wyższego  pojęcia  sztuki  i  wprowadzeniem  układu  Ko- 
pernika razem  się  zbiegły.  Mikołaj  Kopernik  zaledwie  21  wiosnę  życia 
licząc,  już  z  Wojciechem  Brudzewskim,  znakomitym  matematykiem 
w  Krakowie,  postrzeżenia  astronomiczne  czynił  i  nad  utworzeniem  no- 
wego układu  myślał  wtenczas,  gdy  Kolumb  Amerykę  odkrył.  Zaledwie 
rok  upłynął  po  śmierci  odkrywcy  nowego  świata,  po  sześcioletnim  poby- 
cie w  Padwie,  Bolonii  i  Rzymie,  widzimy  znowu  Kopernika  w  Krakowie 
zajętego  zupełną  zmianą  astronomicznych  pomysłów  o  układzie  świata. 
Za  wpływem  Łukasza  Waisellrode  von  Allen  l)  biskupa  warmińskiego 
wąja  swego,  w  r.  1510  został  obrany  kanonikiem  w  Frauenburgu,  tam- 
to przez  33  lat  pracował  nad  wykończeniem  wiekopomnego  dzieła 
o    Obrotach    ciał  niebieskich     (de  Beuolutionibus  orbium  coefatium). 

1)  Westphal  w  biografii  Kopernika  w  r.  1822  wydanej  i  przypisanej  znakomitemu 
astronomowi  królewieckiemu  Besselowi,  na  stronnicy  33  nazywa,  podobnie  jak  Gassendi, 
biskupa  warmińskiego  Łukaszem  Watzelrodt  von  Allen.  Podług  objaśnienia  które  otrzy- 
małem od  uczonego  historyka  Prus,  dyrektora  archiwum  w  Królewcu  Yoigt  „familia  matki 
Kopernika  dawniej  nazwaną  była  Weiselrodt,  Weisselrot,  Weisebrodt,  a  najczęściej  Weissel- 
rode.  Matka  była  niewątpliwie  pochodzenia  niemieckiego,  a  ród  Waisselrodów,  początek 
swój  od  Waisselrod  ron  Allen  wiodący,  który  od  15  wieków  w  Toruniu  słynął,  był  całkiem 
inny,  i  ten,  jak  się  zdaje,  przez  przysposobienie  lub  blizkie  pokrewieństwo  przydomek  von 
Allen  otrzymał."  Śniadecki  i  Czyński  (Kopernic  et  ses  trayauz  1847  str.  26)  matkę  wiel- 
kiego Kopernika  nazywają  Barbarą  Wasselrode,  którą  ojciec  jego,  pochodzący  z  familii 
Czeskiej,  w  r.  1464  w  Toruniu  zaślubił.  Nazwisko  astronoma,  którego  Gassendi  nazywa 
Tornaeus  Borussus,  Westphal  i  Czyński  piszą  Kopernik,  Krzyżanowski  Kopirnig.  W  liście 
Marcina  Kromera  biskupa  Warmińskiego  z  Heilsbergu  pod  d.  21  listopada  1580  r.  czy- 
tamy: „Cum  Jo  (Nicolaus)  Copernicus  vivens  ornamento  fuit  atgue  etiam  tunc  post  fata 
sit,  non  solom  huic  Ecclesi®,  vernm  etiam  toti  Prussise  patriee  sus,  iniquum  esse  putor 
eum  post  obitum  carere  honore  sepulchri  sive  monument!." 


Digitized  by 


Google 


200 


Pierwszy  odbity  egzemplarz  dzieła,  był  mu  podanym  w  tej  chwili,  gdy 
już  na  ciele  i  umyśle  osłabiony  do  innego  świata  się  wybierał.  Oglądał 
go  i  dotykał  wprawdzie,  ale  myśl  jego  nie  zwracała  się  ku  ziemskiemu 
światu  „byłto  wschód  nieśmiertelności  przy  zgonie  gasnącego  człowieka" 
jak  mówi  Śniadecki.  Umarł  on  nie  w  kilka  godzin  potem  ')  jak  po- 
daje Cassendi  w  życiu  Kopernika,  ale  dopiero  w  kilka  dni  później,  to 
jest  d.  24  maja  1543  roku.  Na  dwa  lata  jednak  wprzódy  główna  treść 
jego  nauki  znaną  już  była  z  ogłoszonego  listu  przez  jednego  z  jego  naj- 
gorliwszych uczniów  i  zwolenników  Joachima  Rhetyka  do  Jana  Schonera 
professora  w  Norymberdze.  Ogłoszenie  układu  Kopernika  nie  było 
wznowieniem  nauki  o  słońcu  środkowem  (czyli  dziennym  i  rocznym  ru- 
chu ziemi)  która  dopiero  po  upływie  pół  wieku  od  pierwszego  jej  zja- 
wienia się  do  najświetniejszych  w  przestrzeniach  nieba  doprowadziła  od- 
kryć, jakie  początek  17  stulecia  tak  świetnie  odznaczyły.  Odkrycia  te 
były  skutkiem  przypadkowo  zrobionego  wynalazku  lunety,  przez  co 
właśnie  nauka  Kopernika  ustaloną  i  rozszerzoną  została.  Osiągnione 
wypadki  astronomii  fizycznej  przez  odkrycie  układu  księżyców  Jowiszo- 
wych i  odmian  światła  Wenusa,  naukę  tę  ustaliły  i  rozszerzyły,  oraz 


1)  Gassendi  w  życiu  Kopernika  przydanem  do  opisu  życia  Tyoho-Brahego :  Tyehonk 
Brałwił  vita  1665,  Hagct-Comitum  na  stronicy  820  mówi:  „tegoż  samego  dnia  w  kUka 
godzin  potem  ducha,  oddal44  Tylko  Schubert  w  swoje]  astronomii  część  I.  str.  115  i  Robert 
Smali  w  nader  uczącej  rozprawie  Account  of  the  a$Łron.  ducowriei  of  Kephr  1804  str.  92 
utrzymują,  że  Kopernik  „dopiero  w  kilka  dni  po  wyjściu  dzieła  rozstał  się  z  tym  światem.*4 
Tegoż  samego  zdania  jest  Voigt,  dyrektor  archiwum  w  Królewcu,  gdyż  w  liście  pisanym 
przez  Grzegorza  Donnera  kanonika  warmińskiego  wkrótce  po  śmierci  Kopernika  do  księcia 
pruskiego,  jest  powiedzianem  „szanowny  i  godny  doktor  Mikołaj  Koppernick,  dzieło  swoje 
krotko  przed  rozstaniem  się  z  tym  ziemskim  padołem ,  na  podobieństwo  łagodnego  śpiewu 
łabędzia,  ogłosił44  —  według  przyjętego  mniemania  (Westphal  Nicolaia  Copernicus  1822 
str.  73  i  82),  dzieło  rozpoczętem  było  w  r.  1507  a  w  roku  1530  tak  daleko  posunictem, 
że  w  późniejszym  czasie  niektóre  tylko  poprawki  przydane  zostały.  Kardynał  Schonberg, 
listem  pisanym  z  Rzymu  w  r.  1536  do  Kopernika,  wydanie  dzieła  przyspieszył.  Kardynał 
pragnie  aby  Teodor  Reden  kazał  rękopis  przepisać  i  takowy  do  niego  do  Rzymu  odesłał, 
że  ostateczne  wykończenie  dzieła  przedłużyło  się  aż  do  czwartego  dziesiątka  lat,  q\*artum% 
nwennium,  mówi  o  tem  sam  Kopernik  w  przedmowie  do  Papieża  Pawła  III.  Zważając  jak 
długiego  czasu  wymagało  odbicie  stronnic  400  wielkiego  formatu  pisma,  i  że  ten  wielki 
człowiek  już  w  miesiącu  maju  1543  r.  umarł,  wnosić  należy,  że  przedmowa  nie  w  wspo- 
mnionym  dopiero  roku  napisana,  była,  ale  po  cofnięciu  się  o  36  lat,  pokaże  się,  że  rozpo- 
częcie dzieła  nastąpiło  nie  później,  ale  wcześnie)  od  roku  1507.  O  powszechnie  przyzna- 
wanem  zaprowadzeniu  wodociągów  w  Frauenburgu  podług  pomysłu  Kopernika,  powątpiewa 
Voigt.  Znalazł  on  w  aktach,  dopiero  pod  rokiem  1571,  że  między  kapitułą  „a  biegłym  maj- 
strem Walentynom  Zendel  pompiarzem  z  Wrocławia44,  umowa  zawartą  została  w  celu  spro- 
wadzenia wody  do  Frauenburga  z  upustów  do  mieszkania  kanoników.  O  wczesniejszem 
założeniu  wodociągów  nie  ma  żadnej  wzmianki.  Teraźniejszy  wodociąg  zbudowanym  został 
dopiero  we  28  lat  po  śmierci  Kopernika. 


Digitized  by 


Google 


201 


wskazały  drogę  w  teoretycznej  astronomii  głównym  Kopernika  pomy- 
słom, które  do  pewniejszego  celu  prowadząc,  do  rozwiązania  zagadnień 
pobudziły  i  które  następnie  wydoskonalenie  rachunku  analitycznego  nie- 
odzownym uczyniły.  Jak  Jerzy  Peurbach  i  Regiomontan  (Jan  Miiller 
z  Królewca  w  Frankonii)  szczęśliwie  wpłynęli  na  Kopernika  i  jego  ucz- 
niów: Rhetyka,  Reinholda  i  Mostlina,  tak  znowu  z  kolei  ci  ostatni 
wpłynęli  w  późniejszym  czasie  na  Keplera,  Galileusza  i  Newtona.  Tutaj 
przestawia  się  umysłowe  połączenie  wieku  16  z  17  i  niepodobna  jest 
w  ostatniem  stuleciu  ogólnych  astronomicznych  pomysłów  o  budowie 
świata  malować,  bez  dotknięcia  pobudek,  które  z  poprzedniego  wy- 
płynęły. 

Kopernik  układu  swego  nigdy  nie  podawał  jako  przypuszczania, 
ale  jako  prawdę  niezbitą. 

Błędnem  jest  mniemaniem,  ale  na  nieszczęście  i  w  późniejszych 
czasach  jeszcze  upowszechnieniem  »)  jakoby  Kopernik  z  obawy  i  uni- 
knienia  prześladowań  duchowieństwa,  bieg  planetarny  ziemi  i  niewzru- 
szone stanowisko  słońca  w  środku  układu  planetarnego ,  tylko  jako  hi- 
potezę podał,  która  ułatwiając  rachunek  biegu  ciał  niebieskich,  potrze- 
bom astronomii  zadość  czynić  miała,  a  która  „nie  koniecznie  może  być 
prawdziwą,  ale  dosyć  aby  była  tylko  prawdopodobną.44  Jakoż,  osobliwe 
to   zdanie 3)  czytamy  w  przedmowie  autora   bezimiennego  we  wstępie 

1)  Delaware,  Btitoire  de  C  Astronomie  modernę  tom  I.  str.  140. 

2)  „Niemasz  koniecznej  potrzeby,  ażeby  te  założenia  były  prawdziwemi,  owszem 
mogą  one  być  najmniej  do  prawdy  podobne,  byleby  tylko  zgodność  rachunku  z  dostrzeże- 
niami wskazywały/4  Tideman  Gize,  rodem  z  Gdańska,  biskup  chełmiński,  który  przez 
wiele  lat  Kopernika  zachęcał  do  wydania  dzieła,  otrzymał  nareszcie  od  niego  rękopis  z  upo- 
ważnieniem, ażeby  go  podług  swej  woli  do  druku  podał.  Rękopis  ten  postał  Gize  najprzód 
Ketykowi,  profesorowi  w  Wittemberdze,  który  wprzódy  bawił  przy  swoim  wielkim  przewo- 
dniku w  Frauenburgu.  Retyk  uważał  Norymbergę  za  stosowniejsze  miejsce  do  wydania 
dzieła,  i  polecił  staranie  nad  drukiem  Schonerowi  tamecznemu  profesorowi  i  Andrzejowi 
Osyandrowi  (Gassendi,  VUa  Coperniei  str.  319).  Pochwała,  jaka  przy  końcu  wstępu  do 
dzieła  Kopernika  oddana  jest  autorowi,  mogła  bez  wyraźnego  nawet  świadectwa  Gassendego 
naprowadzić  na  domysł,  że  ten  wstęp  przez  kogo  innego  był  ułożonym.  „Przyjmijmy  zatem 
i  te  nowe  pomysły,  mające  za  sobą  nie  mniej  jak  dawne  przypuszczenia,  prawdopodobień- 
stwo, osobliwie  gdy  tak  dziwnie  pięknemi  i  razem  łatwemi  są  do  pojęcia,  a  przy  tern  naj- 
bogatsze skarby  dokładnych  postrzeżeń  w  sobie  obejmują.'4  Nadto  na  tytule  dzieła  wy- 
dania pierwszego  w  Norymberdze  z  r.  1543  Osyander  dla  unikanego  wyrażenia :  biegi  ciał 
niebieskich,  nowemi,  a  przytem  zadziwiającemi  założeniami  ozdobione  „motus  steUarum 
noTis  insuper  ac  admiralibus  hypothesibus  ornati44  niestosowny  i  nieprzyzwoity  następny 
dopis  przydał:  pilny  czytelniku,  dzieło  to  kup,  czytaj  i  korzystaj:  „studiose  lector,  eme, 
legę,  fruere.4*  W  drugiem  wydaniu  dzieła  w  Bazylei  w  r.  1566,  które  starannie  z  pierwszem 
Norymbergskiem  porównałem,  nie  masz  już  więcej  o  „zadziwiających  hypotezach44  wzmianki, 
ale  Osyandra  prafaliuncula  de  hipotesibut  tttijus  operU  uważana  przez  Gassendego  za 
podstawioną  przedmowę,  jest  zatrzymana,  że  nareszcie  Osyander  nie  potrzebował  się  pod- 


Digitized  by 


Google 


202 


do  dzieła  Kopernika  przydanym  pod  napisem:  de  hipołesibus  kujus  operis, 
które  zupełnie  się  sprzeciwia  myślom  Kopernika  w  przedmowie  jego  do 
papieża  Pawła  III  zawartym.  Autorem  tego  wstępu,  jak  to  wyraźnie 
mówi  Gassendi  w  życiu  tego  wielkiego  człowieka,  jest  Andrzej  Osyander, 
współcześnie  źyj%cy  matematyk  w  Norymberdze,  który  wspólnie  z  Scho- 
nerem  zajmował  się  wydaniem  dzieła  de  Revolutiomłms  orbium  coele- 
stium,  a  lubo  o  tern  sam  nic  nie  wspomina,  2a  rzecz  jednak  stosowną 
uznał,  nowe  pomysły  jako  przypuszczenie  a  nie  jako  prawdę  dowiedzio- 
ną przez  Kopernika  uważać. 

Twórca  dzisiejszego  układu  świata,  (gdyż  najważniejsze  części  te- 
go układu  i  wielkie  rysy  obrazu  świata  jemu  się  należą)  przez  swoje 
śmiałość  i  pewność  z  jaką  wystąpił  z  nowemi  podówczas  pomysłami, 
niemal  tyle  się  odznaczył,  co  i  przez  wielką  naukę.  Sprawiedliwą  Kep- 
ler oddaje  mu  pochwałę,  nazywając  go  na  wstępie  Tablic  Ruddjmsklch 
„mężem  samodzielnego  ducha"  byłto  mąż  wielkiego  umysłu,  a  walcząc 
przeciwko  przesądom,  co  jest  wielkiej  wagi,  sam  był  od  nich  wolny  „vtr 
fuit  maximo  ingenio  et  ąuod  in  hoc  exerciiio  magni  momenti  eet ,  animo 
liber."  W  miejscu  gdzie  Kopernik  w  przedmowie  do  Papieża  układ  dzie- 
ła swego  opisuje,  nie  pomija  mniemania  między  teologami  powszechnie 
przyjętego,  o  nieruchomem  i  środkowem  stanowisku  ziemi,  za  niedorze- 
czne twierdzenie  uważać,  i  ciemnotę  przypisywać  tym,  którzy  tak  mylny 


pisywać,  sam  to  chciał  dać  poznać,  że  prafatumcula  jest  dziełem  obcej  ręki,  gdyż  przy- 
pisanie dzieła  w  kształcie  listu  Pawłowi  III.  papieżowi  za  prafatio  authoris  uważa.  Pierw- 
sze wydanie  in  folio  zawiera  tylko  196  kart,  drugie  wydanie  in  folio  minori  zawiera  więcej 
bo  213,  dla  tego  że  dodaną  jest  Narratio  prima  astronoma  Jerzego  Joachima  Retyka,  to 
jest  opowiadanie  w  liście  pisanym  do  Schonera,  który,  jak  już  wspomniałem,  w  tekście 
przez  ogłoszenie  tego  listu  w  roku  1541  przez  matematyka  Gassarego  w  Bassel  pierwszą 
dokładniejszą  wiadomość  o  układzie  Kopernika  światu  uczonemu  podał.  Eetyk  w  r.  1539 
złożył  swoją  profesurę  w  Wittemberdze,  ażeby  mógł  naukę  od  samego  Kopernika  pobierać 
(porównaj  o  zażyłości  tych  uczonych  w  piśmie  Gassendego  str.  310—319).  Wyjaśnienie 
tego  co  Osyander  z  obawy  nowości  pomysłów  przydać  na  wstępie  poważył  się,  przytacza 
Gassendi: 

„Zatem  Andrzej  Osyander  jest  ów,  który  nietylko  zatrudniał  się  wydaniem  dzielą, 
ale  nadto  przedmówkę  do  czytelnika  bezimiennie  o  hypotezach  przydał.  W  przedmowie 
tej  miał  zamiar,  aby  udaniem,  jakoby  Kopernik  ruch  ziemi  nie  za  prawdę  niezbitą,  ale 
jako  przypuszczenie  uważał,  obronił  go,  łagodząc  jego  teoryę  w  oczach  tych,  których  ona 
raziła,  chociaż  rzeczywiście  Kopernik  bieg  ziemi  nie  za  przypuszczenie,  ale  za  prawdę  do- 
wiedzioną uważa." 

„Trzecie  wydanie  dzieła  Kopernika  in  4to  wyszło  w  r.  1617  w  Amsterdamie  w  75 
lat  po  śmierci  autora,  przez  Mikołaja  Millera  profesora  matematyki  w  Gronindze,  i  zawiera 
z  przypisami,  oprócz  przedmowy,  kart  243.  Wydanie  to  jest  najpoprawniejsze  i  ma  tytuł : 
Nicolai  Copernici  Torinensis  Astronomia  inslaurata  libris  sex  comprehenm,  qui  de  Rfolu- 
Uonibus  orbium  cosleetUm  inscribuntur,  opera  et  studio  Nicolai  Mulleri.  Avi$telrodami  1617. 


Digitized  by 


Google 


203 


przes%d  podzielają/'  Gdyby  jednak  próżni  rozprawiacze,  (jurtafotopt,  nie 
znający  nauk  matematycznych,  chcieli  wszelako  o  jego  dziele,  przez  na- 
kręcenie z  umysłu  jakiego  miejsca  pisma  świętego,  sąd  swój  wydawać, 
oświadcza,  że  on  tak  niedorzecznym  ich  zarzutem  pogardzi  Wiadomo 
bowiem  światu,  jak  sławny  Lanktancyusz,  którego  wprawdzie  do  mate- 
matyków liczyć  nie  można,  tak  dziecinnie  o  kształcie  ziemi  rozprawiał, 
że  nawet  wyśmiewał  tych ,  którzy  jej  postać  kulistą  przyznawali.  Dla 
tego  niech  to  nie  dziwi  uczonych,  jeżeli  i  nas  podobny  los  spotka. 
Prawdy  matematyczne  mogą  tylko  matematycy  rozbierać.  Aby  widocznie 
okazał  że  on  o  pewności  swoich  twierdzeń  mocno  jest  przekonanym 
i  niczyjego  sądu  się  nie  lęka,  udaje  się  z  odległego  zakątka  ziemi  do 
głowy  kościoła,  ażeby  go  on  swoją  powagą  i  niejako  tarczą  przed  poci- 
skami oszczerców  zasłonił,  „gdyż  i  sprawa  kościoła  z  dochodzeń  jego 
o  długości  roku  i  biegu  księżyca  korzyść  odniesie."  Astrologia  i  popra- 
wa kalendarza  przez  długi  czas  były  dla  astronomii  jedyną  zasłoną 
u  władzy  świeckiej  i  duchownej,  podobnie  jak  chemia  i  botanika  były 
podporą  sztuki  lekarskiej. 

Śmiała  i  z  wewnętrznego  przeświadczenia  płynąca  mowa  do  głowy 
kościoła  wyrzeczona,  dostatecznie  zbija  dawne  mniemanie,  jakoby  Ko- 
pernik swój  układ,  który  nosi  jego  nieśmiertelne  imię,  podał  jedynie 
jako  hipotezę  dogodną  do  rachunków  astronomicznych  i  za  taką  ją  uwa- 
żał, chociażby  nawet  nie  była  uzasadnioną.  „Przez  żądny  inny  układa 
mówi  Kopernik  w  uniesieniu,  „tak  cudownej  symetryi  całego  świata 
i  tak  harmonijnego  powiązania  dróg  planet  znaleść  nie  mogłem,  aż  pó- 
kim owego  wielkiego  illuminarza,  to  jest  słońca,  rządzącego  całą  rodziną 
gwiazd  krążących  na  około  niego,  jakby  w  wspaniałej  świątyni  przyrody, 
na  tronie  królewskim  nie  postawił."  !) 


1)  „Któżby  bowiem  w  tej  najpiękniejszej  świątyni  przyrody  ową  pochodnię  umieścił 
w  innem  lab  stosowniejszem  miejscu,  jak  w  tern,  z  któregoby  naraz  oświecać  mogła  całą 
świątynię  ?  Zaiste !  tramie  nazwali  ją  niektórzy  pochodnią  świata,  inni  duszą,  a  inni  rządcą 
świata.  Jest  ona  widzialnem  bóstwem  u  Trismegista,  ową  elektrą  Sofoklesa  patrzącą  na 
wszystko.  I  w  rzeczy  samej,  słońce  jakby  na  tronie  królewskim  stojące,  rządzi  całą  familią 
gwiazd  krążących  na  około  niego.  Również  i  ziemia  nie  jest  pozbawioną  posługi  księżyca, 
o  którym  możnaby  powiedzieć  to,  co  Aristoteles  wyrzekł  o  zwierzętach,  że  księżyc  ma 
najbliższe  powinowactwo  z  ziemią.  I  nawzajem  ziemia  odbiera  życie  od  słońca,  i  corocznie 
zbogaca  się  płodami.  W  tern  rozłożeniu  ciał  niebieskich  postrzegamy  cudowną  symetryę 
budowy  świata  i  pewny  harmomjny  związek  między  biegiem  planet  a  wymiarami  ich  dróg, 
jakiego  w  żadnym  innym  układzie  znaleść  nie  można.'*  (Nicolai  Copernici  de  Revolułionibus 
orbium  ccelesthim  lib.  I.  cap.  10,  p.  6).  W  tym  ustępie,  który  się  odznacza  natchnieniem 
poety cznem  i  szczytnem  wyrażeniem,  widzimy  podobnie  jak  u  wszystkich  astronomów  17. 
wieku,  dowody  wielkiego  zamiłowania  i  gruntownej  znajomości  starożytnych  pisarzy.  Ko- 
pernik pisząc  ten  ustęp,  miał  na  myśli  Cicerona  Sonm.  Seip.  c.  4.  Pliniusza  II.  4.  i  Mer- 
kurego,   Tńtmegista  Ub.   V.    (wydanie  krakowskie  z  r.   1586)   str.  195  i  201.     Wzmianka 


Digitized  by 


Google 


204 


Również  i  myśli  o  ciążeniu  powszechnem  czyli  sile  przyciągającej 
do  środka  świata,  to  jest  do  słońca  (appetentia  ąuaedam  naturalis  parti- 
bus  indita)  z  ciężkości  ciał  kulistych  wyprowadzonej,  temu  wielkiemu 
człowiekowi  przez  głowę  przechodziły,  jak  to  pokazuje  ważny  ustęp  w  9 
rozdziale  pierwszej  księgi  o  obrotach.  >) 

Przebiegając  różne  stopnie  rozwijania  się  wyobrażeń  o  świecie ,  po- 
strzegamy w  najdawniejszych  czasach  domysły  o  wzajemnem  przyciąga- 
niu ciał  i  o  siłach  odśrodkowych.  Jacobi  w  swoich  dotąd  nieogłoszo- 
nych  badaniach  nad  matematycznemi  wiadomościami  Greków,  słusznie 
zastanawia  się  nad  Anaxagoresem,  gruntownie  badającym  przyrodę, 
w  którym  nie  bez  podziwienia  czytamy:    że  księżyc  2)   gdyby  stracił 

o  Elektrze  Sofoklesa  Jest  niejasna,  gdyż  nigdy  słońce  u  niego  wyraźnie  jako  wszystko- 
widzące  nie  jest  nazwane,  jak  to  ma  miejsce  w  Iliadzie,  Odyssei  i  w  Chórach  Etchillesa 
(t.  980)  której  Kopernik  zapewne  Elektra  nie  byłby  nazwał.  Podług  zdania  BGcka  zwrot 
ten  przypisać  należy  omyłce  pamięci  i  jako  skutek  niepewnego  pamiętania  wiersza  869 
Edypa,  wtragedyi  Sofoklesa. 

1)  „Kiedy  wiele  znajduje  się  środków,  zatem  idzie,  że  o  środka  całego  świata  nie 
bez  przyczyny  ktoś  wątpliwość  mieć  może,  czy  ten  jest  środkiem  ciężkości  ziemi,  lob  też 
inny  jaki.  Ja  sądzę,  że  ciążenie  nic  innego  nie  jest,  jak  pewna  dążność  przyrodzona,  na- 
dana cząstkom  ciał  od  boskiej  opatrzności,  sprawczyni  wszystkiego,  aby  cząstki  te  skupia- 
jąc się  w  kształt  kulisty,  do  jedności  i  całości  swej  zmierzały.  Można  sądzić  że  słońce, 
księżyc  i  inne  gwiazdy  ruchome  obdarzone  są  podobną  dążnością  i  że  przez  jej  działanie 
ciągle  utrzymują  się  przy  kształcie  kulistym,  pod  którym  się  okazują,  a  pomimo  to  w  różny 
sposób  odbywają  swoje  obroty.  Jeżeli  więc  i  ziemia,  oprócz  wirowego  podlega  nadto  innemu 
biegowi  jak  na  około  środka  świata,  to  ów  jej  bieg  powinien  się  odbić  w  innych  ciałach 
zewnątrz  niej  położonych,  a  przedewszystkiem  w  biegu  rocznym  słońca.  Jakoż  jeżeli  za- 
miast biegu  rocznego  słońca,  położymy  bieg  ziemi,  a  słońce  uważać  będziemy  za  niewzru- 
szone, w  tern  założeniu  wschód  i  zachód  znaków  zwierzyńcowych  i  gwiazd  stałych,  ich 
powroty  ranne  i  wieczorne,  pokażą  się  zupełnie  tak  samo  jak  teraz.  Stanowiska  zaś  pla- 
net, to  jest  ich  pozorne  zatrzymywanie  się  w  biegu,  oraz  ruchy  wsteczne  i  kierunkowe, 
nie  od  ruchu  tych  planet  ale  od  biegu  ziemi  zależącemi  się  pokażą.  Na  ostatek,  słońce 
samo  za  środek  świata  uważać  można,  czego  wszystkiego  uczy  nas  pogląd  na  porządek, 
w  którym  ciała  niebieskie  jedne  po  drugich  następują  i  harmonia  wszechświata,  bylebyśmy 
tylko  na  to  baczną  zwracali  uwagę.44 

2)  Ptutarch  de  faeie  tn  Orbe  łuna  pag.  923  C.  (Porównaj:  Ideler,  Meteorologia 
veterum  Gracorum  et  Romanorum  1832  p.  6).  W  ustępie  Plutarcha  nie  masz  wymienionego 
Anazagorasa,  ale  że  ten  ostatni  teoryę  o  spadaniu  prxy  ustaniu  obrotu  do  wszystkich  ciał 
niebieskich  stosuje,  naucza  Diogenes  Larciusz  II.  12  i  wiele  innych  miejsc,  które  wyżej 
(w  tomie  I.  Kosmos  str.  139,  397,  401,  408)  przytoczyłem.  Porównaj  także  Arist  de  CMo 
II.  1.  p.  284  a  24  Bekkera,  i  osobliwy  ustęp  Simpliciusza  p.  4916  w  uwagach  podług  wy- 
dania przez  akademią  Berlińską,  gdzie  „O  niemożności  spadania  ciał  niebieskich  jest  mowa, 
gdy  siła  obrotu  czyli  odśrodkowa  przeważa  siłę  własną  spadania  czyli  przyciągania  na  dół.44 
Do  tych  wyobrażeń,  które  zresztą  w  części  Empedoklesowi,  Demokrytowi  i  Anazagorasowi 
się  przynależą,  łączy  się  przytoczony  przykład  Simplicyusza  (1.  c.)  „że  woda  ze  smoczka 
nie  wylewa  się,  gdy  tenże  zostaje  w  ruchu,  i  gdy  obrót  prędszym  jest  od  wpływu  wody 
końcem  dolnym.44 


Digitized  by 


Google 


205 


siłę  swoje  odśrodkową,  spadłby  na  ziemię  podobnie  jak  spada  kamień 
wyrzucony  z  procy.  O  takichże  mniemaniach  Klazomenesa  i  Diogenesa 
z  Apollonii  co  do  odrywania  się  ciał  w  biegu,  przytoczyłem  już  zdanie 
mówiąc  o  Areolitach.  !)  O  sile  przyciągającej  jaką  wywiera  środek 
ziemi  na  wszystkie  ciała  ciężkie,  gdy  je  od  niego  oddalamy,  dokładniej- 
sze miał  Plato  wyobrażenie  od  Arystotelesa,  który  lubo  podobnie  jak 
Hipparch  znał  przyspieszenie  ciał  spadających,  jednakże  przyczyny  tego 
przyspieszenia  nie  pojął.  Plato  i  Demokryt  przypisiyą  przyciąganie  po- 
winowactwu, to  jest  usiłowaniu  łączenia  się  z  sobą  jednorodnej  pierwo- 
tnej materyi.2)  Tylko  Jan  Philiponus  Alexandryjczyk,  uczeń  Ain- 
moniusa  Hermea  jak  się  zdaje  z  6  wieku,  przypisuje  bieg  ciał  niebie- 
skich początkowej  sile  uderzenia,  i  łączy  wyobrażenie  tego  uderzenia 
z  pojęciem  spadku  ciał,  to  jest  z  dążeniem  wszelkich  materyi  ciężkich 
i  lekkich  ku  środkowi  ziemi.[:3)  O  czem  się  tylko  dorozumiewał  Ko- 
pernik i  co  później  Kepler  w  swojem  wybornem  dziele  de  Stella  Marti* 
wyraźniej  i  tamże  4)  do  poruszeń  wód  oceanu  (przypływ  i  odpływ) 
przystosował,  widzimy  na  nowo  w  życie  wprowadzonem  i  obficie  zboga- 
eonem  w  latach  1666  i  1674  przez  trafność  pomysłów  pełnego  dowcipu 
Roberta  Hooke.  Tak  ważne  przygotowania  nastręczyły  dla  nauki  Niu- 
toua,  o  ciążeniu  powszechnem,  walny  środek  do  przeistoczenia  całej 
astronomii  fizycznej  na  mechanikę  niebieską. s) 

Że  Kopernikowi  znanemi  były  pomysły  starożytnych  o  układzie 
świata,  widzieć  to  można  nietylko  w  jego  przedmowie  do  papieża,  ale 
nawet  i  w  wielu  miejscach  samego  dzieła.  Wymienia  on  z  czasów 
przed  Hipparchowych  tylko  Hicetasa  zSyrakuzy,  którego  zawsze  Niceta- 
sem  zowie;  Philolausa  Pitagorejczyka,  Timaeusa  Platończyka,  Ekphanta 
Heraklida  Pontyckiego  i  wielkiego  geometrę  Apolloniuszaz  Perga.  Z  dwóch 
matematyków  zbliżających  się  najwięcej  do  jego  systemu,  jakiemi  byli 
Arystarch  z  Samos  i  Seleuk  Babilończyk  6)  pierwszego  wymienia  bez 


1)  Kosmos  tom  L  str.  139  i  406.  Porównaj  Letronne9a  des  opiniom  cosmografąuss 
iit  Peres  dfEgUse,  w  Revue  de  deus  mondes  1834  L  p.  621. 

2)  Dowody  ściągające  się  do  tego  wszystkiego  co  starożytnym  *wiadomem  było  o  sile 
priyciągająeej,  ciężkości  i  spadku  ciał,  sebrał  z  wielką  pracą  i  trafnością  Th.  Henri  Martin, 
V  dziele  Eiudes  sur  le  Tbnee  de  Platon  1841  t  II.  str.  272—280  i  341. 

3)  Jan  Philiponus  de  ereaUone  mundi  lib.  I.  cap.  12. 

4)  Później  dał  on  dokładniejsze  tego  tłumaczenie  (Brewster  Martyn  of  Sciences 
1846  p.  211)  ale  pomysły,  ze  ciało  środkowe  układu  planetarnego,  to  Jest  słońce,  posiada 
silv,  która  kieruje  biegami  planet  i  że  taż  siła  przyciągająca  maleje  w  stosunku  prostym 
kwadratów  odległości,  ogłosił  już  Kepler  w  roku  1618  w  d>'ele  Harmonia  Mtmdi. 

5)  Kosmos  tom  I.  str.  30  i  58. 

6)  Kosmos  tom  II.  str.  139  i  209.  Różne  miejsca,  które  się  w  dziele  Kopernika 
4o  układu  świata  przed  epoką  Hipparcha  ściągają,  znajdują  się  w  przedmowie  i  w  nastę- 


Digitized  by 


Google 


206 


wszelkiej  pochwały  a  o  drugim  całkiem  zamilczą.  Utrzymywano  nieraz, 
że  Kopernik  dla  tego  nie  wiedział  o  pomysłach  Arystarcha  z  Samos  co 
do  słońca  środkowego  i  biegu  rzeczywistego  ziemi,  że  dzieło  pod  tytułem 
Arenarius,  równie  jak  inne  pisma  Archimedesa,  dopiero  w  rok  po  jego 
śmierci  a  w  100  lat  po  wynalezieniu  sztuki  drukarskiej  zjawiły  się;  je- 
dnakże pamiętać  potrzeba,  że  Kopernik  sam  w  przedmowie  do  dzieła 
przypisanego  Pawłowi  III  Papieżowi,  przytacza  długi  ustęp  o  Philolausie 
Ekphancie  i  Heraklidesie  z  Pontu  z  dzieła  Plutarcha  o  zdaniach  filo- 
zofów (III.  13)  i  że  on  mógł  czytać  w  temże  dziele  (II.  24)  że  Arystarch 
z  Samos  kładzie  słońce  w  liczbie  gwiazd  stałych.  Ze  wszystkich  mnie- 
mań starożytnych  pisarzy,  największy  wpływ  na  kierunek  i  zupełne 
rozwinięcie  wyobrażeń  Kopernika  wywrzeć  mogło,  podług  zdania  Gas- 
sendego  w  encyklopedycznem  i  niepoprawnie  napisanem  dziele  Martiana 


pojących  miejscach:  lib.  I.  cap.  5  i  10,  lib.  V.  cap.  1  i  3  (wydanie  pierwsze  zr.  1543 
p.  3,  6;  7,  6;  8,  6;  133,  6;  141,  6;  179,  181,  6.)  Wszędzie  Kopernik  pokazuje  szczególne 
zamiłowanie  i  dokładną  znajomość  pomysłów  Fitagorejskich ,  albo  wyraźniej  mówiąc,  tego 
wszystkiego  co  najdawniejszym  uczonym  znanem  było,  I  tak  naprzykład  zna  on,  jak  to  z  przed- 
mowy widać,  list  Lizyasza  do  Hipparcha,  który  istotnie  pokazuje,  że  tajemnicza  szkoła 
Italska  „co  w  początku  i  Kopernik  zamyślał  zrobić"  przyjaciołom  tylko  zdania  swoje  powie- 
rzać chciała.  Epoka,  w  której  żył  Lizyasz,  jest  dość  niepewną,  raz  bowiem  wspominany 
jest  jako  najbliższy  uczeń  Fitagoresa,  drugi  raz  nieco  pewniej  jako  nauczyciel  Epaminondasa. 
(Bock,  Philolaos  str.  8—15).  List  Lizyasza  do  Hipparcha  starego  Pitagoryjczyka,  który 
tajemnice  związku  ogłosił,  był  podobnie  jak  wiele  pism  w  późniejszych  czasach  ułożonym. 
Kopernik  zapewne  powziął  o  nim  wiadomość  ze  zbioru  Aldusa  Mantiusa,  Epistoła  dwer- 
torum  phttosophorim  Romce.  1494,  albo  z  łacińskiego  przekładu  kardynała  Bessariona, 
Venet.  1516*.  Także  w  zakazie  czytania  dzieła  Kopernika  de  Revohtiiombu$  w  sławnym 
wyroku  Congregatione  deWIndice  z  d.  5  marca  1616,  nowy  system  wyraźnie  uważanym  był 
jako  faUa  iUo  doctrina  Phitagoiica  Ditrince  scriptura  omnino  adversant.  Ważny  ustęp 
tyczący  się  Arystarcha  z  Samos,  o  którym  w  tekście  wspomniałem ,  znajduje  się  w  dziele 
Arenarius  na  stronnicy  449  dzieła  Archimedesa  wydania  paryzkiego  z  r.  1715  przez  Dawida 
Rhraltusa.  Wydanie  jednak  pierwsze  jest  bazylejskie  z  r.  1544  u  J.  Herragiusa.  Miejsce 
w  Arenarius  brzmi  wyraźnie:  „Arystarch  zbijał  astronomów,  którzy  ziemię  w  środku  układu 
świata  za  nieruchomą  uważali,  i  dowodził,  że  słońce  rzeczywiście  zajmuje  ten  środek,  i  jest 
nieruchomem,  podobnie  jak  inne  gwiazdy;  przeciwnie  ziemia  naokoło  słońca  krąży.'4  Ary- 
starch w  dziele  Kopernika  dwa  razy  jest  wymienionym  na  stronnicy  69  i  79,  bez  przyto- 
czenia zdania  o  jego  układzie.  Ideler  rzucił  pytanie  (Wolfs  und  Buttmansis  Museum  der 
Alterthums-Wissenschaft  tom  II.  1808  str.  452)  czy  Kopernikowi  pismo  Mikołaja  z  Cusy 
de  doda  ignorantia  było  znanem.  Pierwsze  wydanie  paryzkie  dzieła  jest  rzeczywiście 
z  r.  1514,  a  wyrażenie:  „Widoczną  jest  rzeczą,  że  ziemia  rzeczywiście  ruch  odbywa  >jam 
nobis  manifestum  est  łerram  in  veritaie  moveri%i  przytoczone  przez  platonizującego  kardy- 
nała, mogło  zrobić  wrażenie  na  kanoniku  Frauenburgskim  ( Whewell:  philosophy  of  (he 
inductwe  tciencet  Vol.  II.  p.  343)  wszelako  urywek  rękopisu  Cusy,  który  Clemens  nie- 
dawno w  r.  1843  w  bibliotece  Hospitala  w  Eues  wynalazł,  dostatecznie  okazuje,  równi6  jak 
Pismo  de  Venationce  tapienUce  cap.  28,  że  Cusa  ziemię  nie  około  słońca  bieżącą,  ale  z  nim 
razem  powolniej  „około  ciągle  zmieniającego  się  bieguna  świata  krążącą"  sobie  wystawiał 
(Clemens  w  Oiordano  Bruno  i  Nicol.  Ton  Cusa  1847  s.  97 — 100). 


Digitized  by 


Google 


207 


Mineusza  Capelli,  układ  świata  Apolloniusza  z  Perga.  Według  poray 
słów  Martiana  Mineusza  z  Maduary,  które  zanadto  stanowczo  ł)  raz 
Egipcjanom,  drugi  raz  Chaldejczykom  przypisują,  ziemia  niewzruszona 
zostaje  w  punkcie  środkowym  przestrzeni,  a  słońce  jako  planeta  około 
niego  krąży  otoczona  dwoma  satelitami,  Merkurym  i  Wcnerą.  Takie 
wyobrażenia  starożytnych  o  układzie  świata,  mogły  wprawdzie  nasunąć 
myśl  o  sile  środkowej  słońca.  Jednakże  żadne  miejsce  nie  nieusprawie- 
dliwia  ani  w  Almageście  i  w  ogólności  w  pismach  starożytnych  i  w  dzie- 
le  Kopernika   o  obrotach  stanowczo  wyrzeczonego    zdania    Gassendego 


1)  Zobacz  dokładne  opracowanie  tego  przedmiotu  Martina  Etudes  sur  Timee  t.  II. 
p.  HI.  (Cosmographie  den  Egiptiens)  i  str.  129 — 133  antecrdłes  du  systeme  de  Copernic). 
Twierdzenie  tego  uczonego  filologa,  jakoby  początkowy  system  Pitagoresa  odmiennym  byt 
od  systemu  Philausa  i  ziemia  w  środku  nieruchoma  znajdować  się  miała,  nie  zdaje  się 
trafiać  do  przekonania  (t.  II.  str.  103  i  107).  O  osobliwem  mniemaniu  Gassendego,  jakie 
miał  o  układzie  Tychońskim  Apolloniusz  z  Perga,  o  którym  wyżej  w  tekście  wspomniałem, 
chcę  się  tu  jaśniej  wytłumaczyć.  W  Biografii  Gassendego  powiedziano :  „Kopernik  przede- 
wszystkiem  wielkie  miał  pojęcie  o  dwóch  podobnych  sobie  układach,  z  których  jeden  Mar- 
cyanowi  Capelli,  drugi  Apolloniuszowi  z  Perga  przyznawał.  Apolloniusz  uważał  słońce  jako 
środek,  około  którego  nietylko  Merkury  i  Wenus,  ale  takie  Mars,  Jowisz  i  Saturn  biegi 
swoje  odbywają,  następnie  słońce  wraz  z  księżycem  naokoło  ziemi  jakby  środka  sfery  gwiazd 
i  świata  krążyło:  mniemanie  to,  było  toż  samo  co  i  późniejsze  Tychona.  Kopernik  wielką 
wagę  przywięzywał  do  dwóch  tych  układów,  albowiem  każdy  z  nich  jak  najlepiej  bieg 
Merkurego  i  Wenery  przedstawiał,  przyczynę  ruchów  wstecznych  i  kierunkowych  i  ich 
stanowisk  pozornych  wybornie  tłumaczył,  osobliwie  układ  Apolloniusza  dla  trzech  wyższych 
planet  był  dokładniejszym  (Gaisendi.  Tychonis-Brahei  Vita  p.  296).  Przyjaciel  mój,  astro- 
nom Galie,  od  którego  objaśnienia  żądałem,  nie  widzi,  podobnie  jak  ja  powodu,  któryby 
mógł  upoważniać  Gassendego  do  tak  stanowczego  twierdzenia.  Pisze  on  do  mnie :  „w  miej- 
scach które  mi  pan  w  Almageście  Ptolemeusza  (we  wstępie  do  księgi  XII.  i  w  dziele 
Kopernika  lib.  V.  cap.  3  pag.  141a,  cap.  35  pag.  179a  i  cap.  36  pag.  181  b  wskazałeś, 
jest  tylko  mowa  o  tłumaczeniu  ruchów  wstecznych  i  stanowisk  planet,  przez  co  chciano 
tylko  o  założeniach  Apolloniusza  co  do  biegu  planet  około  słońca  powiedzieć,  (równie  jak 
sam  Kopernik  o  przyjęciu  stanowiska  ziemi  wyraźnie  wspomina):  zkąd  jednak  powziął 
takowy  pomysł,  który  przypisuje  Apolloniuszowi?  nie  można  oznaczyć.  Dla  tego  domyślać 
się  tylko  można,  że  to  jest  późniejszy  utwór,  podobny  do  układu  Apolloniusza  z  Perga; 
tubo  jasnego  wykładu  tego  systemu  nietylko  w  Koperniku,  ale  i  w  dawnych  pismach  zna- 
leść  nie  mogłem.  Miałażby  księga  XII.  Almagestu  być  źródłem,  z  któregoby  Apolloniuszowi 
Tychona  pomysły  przypisywano?  sądzić  należy,  że  Gassendi  w  swoich  domniemaniach  za 
daleko  się  posunął,  i  w  tym  względzie  rzecz  się  ma  zupełnie  tak  samo,  jak  ze  zmianami 
światła  Merkurego  i  Wenusa,  o  których  Kopenrk  mówi  (lib.  I.  cap.  10.  p.  76  i  8  c.) 
bez  wyraźnego  stosowania  ich  do  swego  układu.  W  podobny  może  sposób  Apolloniusz 
matematyczne  podał  tłumaczenie  ruchów  wstecznych  planet,  w  założeniu  biegu  około  słońca, 
nie  przytaczając  nic  ogólnego  i  stanowczego  o  prawdziwości  tego  założenia.  Różnica  mię- 
dzy systemem  Apolloniusza  opisanym  przez  Gassendego,  a  układem  Tychona,  polegałaby 
zresztą  na  tern  tylko,  że  ten  ostatni  także  nierówności  biegów  tłumaczy.  Postrzeżenie 
Roberta  Smali,  że  myśl  będąca  podstawą  układu  Tychona  nie  była  obcą  Kopernikowi, 
i  że  mu  służyła  jako  punkt  przejścia  do  jego  własnego  układu,  zdaje  się  być  uzasadnionemu* 


Digitized  by 


Google 


308 


o  zupełnem  podobieństwie  układu  Tychona  z  systemem,  który  Apollo- 
niuszowi  z  Perga  przypisują.  Co  do  uważania  układu  Kopernika  za 
jedno  z  układem  pitagorejskim  Philolausa,  w  którym  nieruchoma  ziemia 
(Antichtom  albo  przeciwziemia  nie  jest  właściwą  planetą,  tylko  przeciw- 
na półkula  naszej  planecie),  podobnie  jak  słońce  około  ogniska  świata, 
to  jest  ognia  środkowego,  owego  światła  ożywiającego  cały  układ  pla- 
netarny, bieg  odbywa,  o  tern  podług  badań  Boecka  nie  może  już  być 
więcej  mowy. 

Zupełna  zmiana  nauki,  której  Mikołaj  Kopernik  był  twórcą,  miała 
to  rzadkie  powodzenie  (prócz  chwilowo  wstecznego  kierunku  hipotezy 
Tychona)  że  ciągle  do  zamierzonego  celu,  to  jest  do  wykrycia  prawdzi- 
wej budowy  świata  prowadziła.  Bogaty  zasób  ścisłych  postrzeżeń,  któ- 
rych żarliwy  nawet  jego  przeciwnik  Tycho  de  Brahe  dostarczył,  dopro- 
wadził do  odkrycia  odwiecznych  praw  biegu  planet,  które  imieniowi 
Keplera  nieśmiertelną  sławę  zjednały.  Prawa  te  przez  Newtona  wyja- 
śnione i  teoretycznie  za  niezbite  dowiedzione,  w  dziedzinie  wiedzy  jako 
umysłowe  zgłębienie  przyrody  wprowadzone  zostały.  Lubo  dość  trafnie,  ') 
jednak  może  zbyt  słabo  odmalowano  śmiały  i  samodzielny  geniusz 
twórczy,  podający  teoryę  ciążenia  powszechnego  w  wyrażeniu  „że  Kepler 
napisał  księgę  praw  a  Newton  wystawił  ducha  tychże  praw." 

Poetyczne  mity,  przedstawiające  malowniczo  obrazy  świata,  według 
pomysłu  Pitagoresa  i  Platona,  tak  zmienne  jak  śmiała  wyobraźnia  a) 
która  je  tworzy,  znalazły  jeszcze  odbicie  w  umyśle  Keplera.  Obrazy  te 
obudzały  i  rozweselały  umysł  jego,  tak  często  niepokojony  ziemskiemi 
troskami,  jednak  nie  sprowadziły  go  z  poważnej  drogi,  jaką  sobie  wy- 
tknął, a  której  celu  nareszcie  dosięgnął  3)  na  12  lat  przed  śmiercią, 
przypadłą  w  pamiętnej  nocy  d.  15  maja  1618  r. 

1)  Schubert,  Astronomie,  Część  I.  star.  124.  Wybornie  wykonany  i  dokładny  tabela- 
ryczny przegląd  wszystkich  astronomicznych  pomysłów  o  budowie  świata,  od  najdawniej- 
szych czasów  aż  do  teoryi  ciążenia  powszechnego  Newtona  (Inductiue  Talie  of  Arironomy), 
podał  Wehwell  w  Philotophy  of  the  inductwe  Sciences  Vol.  ii.  p.  282. 

2)  Plato  w  Phedrze  podziela  zdanie  Philolausa,  w  Timensie  zaś  przeciwnie,  trzyma 
się  całkiem  systemu  nieruchomej  w  środku  ziemi,  który  później  systemem  hiparchowym 
i  ptolemeuszowym  nazwano.  (Boeck  le  JPtatonico  systemate  ccelestium  globorum  et  dc  iwa 
Mole  astronomia  PhUolaiea  p.  XXVI— XXXII.  Tenie  w  Philolaos  str.  104—108.  Poró- 
wnaj Fries,  Geschichte  der  Philosophie  Bd  I.  str.  325—347  z  Martinem.  Eiudes  sur  Timee 
t.  II.  p.  64—92).  Astronomiczne  marzenia,  któremi  koniec  dzieła  o  Rzeczypospolitej  jest 
napełniony,  przypominają  jedne  na  drugich  ułożone  układy  sfer  planet,  i  brzmienia  tonów 
„jakby  głosy  w  około  krążących  syren*'  (zobacz  o  odkryciu  prawdziwego  układu  świata, 
piękne  i  wiele  rzeczy  zawierające  pismo  Apelt'a.  Epochen  der  Geschichte  der  Menschheit 
Bd  I.  1846  S.  206-305  i  370-445). 

3)  Kepler,  ffarmonices  Mundt  HM  ąuinąue  1619  p.  189.  „Dnia  8  Marca  1618  r. 
po  wielu  bezowocnych  usiłowaniach,  Keplerowi  przyszło  na  myśl  porównać  kwadraty  z  cza- 


Digitized  by 


Google 


m 


Kopernik  dostatecznie  wyjaśnił,  za  pomocą  obrotu  dziennego  ziemi 
około  osi,  pozorny  ruch  nieba  gwiazdowego,  a  przez  bieg  roczny  tejże 
około  słońca,  podał  dokładne  tłumaczenie  najosobliwszych  ruchów  pla- 
net, jakiemi  są:  ich  zatrzymywanie  się  czyli  stanowiska  i  biegi  wste- 
czne, przez  co  wskazał  prawdziwą  przyczynę  tak  zwanych  drugich  nie- 
równości planet.  Pierwszą  nierówność,  to  jest  niejednostajny  bieg  pla- 
net na  ich  drogach,  zostawił  niewyjaśnioną.  Wierny  oddawna  położonej 
zasadzie  Pitagoresa  o  doskonałości  biegów  kołowych,  zatrzymał  jeszcze 
Kopernik  w  swoim  systemie  koła  mimośrodkowe  z  wolnym  czyli  pró- 
żnym środkiem,  i  niektóre  z  epicyklów  Apolloniusza  t  Perga.  Jakkol- 
wiek śmiałą  i  dowcipną  była  droga,  którą  obrano  dla  wyjaśnienia  biegu 
ciał  niebieskich,  niepodobna  jednak  było  otrząsnąć  się  na  raz  z  wszy* 
stkich  dawnych  uprzedzeń. 

Niezmienne  położenie  względem  siebie  gwiazd  stałych  podczas 
obrotu  całego  sklepienia  nieba  od  wschodu  na  zachód,  dało  powód,  że 
niebo  widzialne  wyobrażano  sobie  jako  stałą  sferę  kryształową,  do  któ- 
rej Anaximenes  (zapewne  o  niewiele  młodszy  od  Pitagoresa)  wszystkie 
gwiazdy  jakby  świetne  gwoździki  przytwierdzał.  ')  Geminus  Rodyj- 
czyk  jednocześnie  z  Cyceronem  powątpiewał,  aby  gromady  gwiazd  znaj- 
dowały się  na  jednej  i  tej  samej  powierzchni,  ale  mniemał,  że  one  są 
v  różnych  od  siebie  odległościach.  Wyobrażenie  jakie  sobie  tworzono 
o  sklepieniu  nieba  gwiazdowem,  przeniesiono  i  do  planet,  zkąd  początek 


sów  obiega  planet  z  sześcianami  ich  średnich  odległości,  jednak  dla  zaszłych  pomyłek 
w  rachunku,  myśl  tę  porzucił.  W  dniu  25  maja  1618  roku  znowu  się  wrócił  do  tejże 
myśH  i  rachował  dokładnie,  wtedy  dopiero  trzecie  prawo  zostało  odkrytem."  Odkrycie  to 
i  inne  z  niem  połączone,  przypadły  właśnie  w  nieszczęśliwej  epoce,  w  której  wielki  ten 
człowiek,  od  pierwszej  młodości  prześladowany  od  losu,  pracował  nad  tern,  ażeby  własną 
matkę  701etnią,  oskarżoną  o  zadawanie  trucizny,  o  nieczułość  i  czary  w  sprawie  trwającej 
lat  6,  od  tortur  i  spalenia  na  stosie  uwolnić.  Podejrzenie  tom  większe  padało  na  nią,  ze 
j%  niegodny  własny  syn  Krzysztof  Kepler  zaskarżył,  jakoby  ta  u  ciotki  wychowaną  była, 
która  w  Weil  jako  czarownica  spaloną  została.  Zobacz  nader  zajmujące  pismo,  mało  za 
granicą  znane,  podług  świeżo  wynalezionego  rękopisu  ułożone  przez  Breitschwert :  Johann 
Keplerr's  Leben  und  Wirken  1831  str.  12,  97—147  i  196.  Według  tego  pisma  Kepler, 
story  się  w  niemieckich  listach  zawsze  Kepplerem  podpisuje,  urodził  się  nie  dnia  21  Gru- 
dnia 1571  r.  w  mieście  Weil,  Jak  zwykle  utrzymują,  ale  dnia  27  Grudnia  1571  roku  we 
*si  Wirtemberskiej  Magstatt  Co  do  Kopernika  nie  masz  pewności,  czy  się  on  w  dniu 
19  Stycznia  1472  r.  lub  d.  19  Lutego  1473  r.  jak  chce  MOstlin,  albo  podług  Czyńskiego 
<ł.  12  Lutego  tegoż  roku  urodził  W  oznaczeniu  epoki  urodzenia  Kolumba  różnica  zacho- 
dziła o  19  lat  Ramusio  epokę  tę  kładzie  na  r.  1430.  Bernaldes  przyjaciel  odkrywcy  na 
r.  1436,  a  sławny  historyk  Munoz  w  roku  1446. 

1)  Plutarch,  de  placU  Philotoph.  U,  14;  Aristot  MeteoroL  XI.  8;  de  Colo  H.  8. 
O  teoryi  sfer  niebieskich  w  ogólności,  a  mianowicie  o  wstecznie  krążących  sferach  Arysto- 
telesa, zobacz  Idler's   Vorlesungen  Ober  Eudowus  1828  s.  49—60. 

KopermHjana  t  £  14 


Digitized  by 


Google 


210 


wzięła  teorya  sfer  miraośrodkowych  i  jednych  na  drugich  ułożonych 
Eudorusa,  Menahmusa  i  Arystotelesa,  z  których  ostatni  wstecznie  krążą- 
ce sfery  wymyślił.  Teorya  epicyklów,  to  jest  pewne  ułożenie  kół,  które 
wykładowi  i  rachunkowi  biegu  planet  lepiej  odpowiadała,  po  upływie 
jednego  wieku,  przez  trafność  Apolloniusza,  stałe  sfery  zastąpiła.  Czy 
dopiero  po  założeniu  Muzeum  alexandryjskiego,  jak  mniema  Ideler,  zaczęto 
wolny  bieg  planet  w  przestrzeni  za  podobny  uważać ,  czy  też  w  ogólności 
nierównie  wcześniej  wymyślono  spółśrodkowe  i  jedne  na  drugich  ułożone 
sfery  (których  Eudorus  zakładał  27,  Arystoteles  55)  i  epicykle  które  Hip- 
parch  i  Ptolemeusz  średniemu  wiekowi  przekazali  nie  jako  stałe  i  mate- 
ryalne,  ale  jako  umysłowe  środki  podali,  w  tym  względzie  nie  wchodzę  w  hi- 
storyczne rozstrzygnienie;  środki  te  uważam  „tylko  jako  umysłowe  poglądy." 
Pewniejszą  jest  rzeczą,  iż  gdy  w  połowie  16  wieku,  teorya  77  sfer  spół- 
środkowych  Polyhistora  Girolamo  Frascatoro  poklask  znalazła,  —  później 
przeciwnicy  układu  Kopernikowskiego  wszelkich  sposobów  używali,  ażeby 
system  Ptolemeusza  nie  zachwianym  utrzymać,  tym  więcej  że  go  wyobraże- 
nia ojców  kościoła  o  sferach  stałych,  kołach  i  epicyklach  jeszcze  bardziej 
upowszechniały.  Tycho  de  Brahe  chlubi  się  wyraźnie  zasługą,  że  on 
pierwszy  swemi  postrzeżeniami  nad  drogami  komet,  niemożność  przyję- 
cia sfer  stałych  wykazał,  i  sztuczne  rusztowanie  tychże  zburzył.  Po- 
dług niego,  przestrzeń  nieba  zapełniona  jest  powietrzem,  i  mniemał  że 
środek  opór  czyniący  krążącym  ciałom,  mógł  wydawać  pewne  harmony- 
ne  głosy.  Te  wznowione  bajeczne  Pitagoresa  dźwięki,  Rothmann,  mniej 
unoszący  się  wyobraźnią,  całkiem  odrzucił.  l) 


1)  Na  tern  kończy  uwielbienia  dla  Kopernika  w  rozgłośnem  dziele  Cotmos  sędziwy, 
zasłużony  i  znamienity  pisarz,  który  będąc  w  Warszawie  1830  r.  na  posiedzeniu  b.  Towa- 
rzystwa przyjaciół  nauk,  wkrótce  po  wzniesieniu  pomnika  dla  tego  astronoma  polskiego, 
nietylko  publicznie  wyznał,  ii  kraj  nasz  słusznie  się  szczyci  posiadaniem  tak  sławnego 
ziomka,  ale  nawet  w  korrespondencyi  z  ternie  towarzystwem  zapewnił,  ie  Kopernika  nie 
innym  krajowcem,  jak  tylko  Polakiem  uznaje.  (Dowody  w  tomie  XXX  Roczników  T.  P.  N. 
1830  str.  215).  Dziwna  rzecz  zaiste!  ie  pióro  p.  Humboldta  nie  poszło  i  teraz  w  ślad  za 
jego  tak  prawdziwym  i  jakby  z  wewnętrznego  przekonania  wyrzeczonym  po  dwakroć  gło- 
sem! Napróino  dzisiaj  (w  tomie  IL  Cosm.  pag.  496  i  497)  przychylając  się  w  duszy  do 
rodowości  niemieckiej  Kopernika,  autor  nie  wspomina  o  jego  ojcu,  tylko  mówi  o  nazwisku 
niemieckiem  matki;  próino  zamilczą  o  Tarnowie  mazowieckiem  (Thorn),  a  przytacza  nato- 
miast nietrafny  domysł  o  pochodzeniu  astronoma  z  czeskiej  krainy.  Ze  Kopernik  z  ojca, 
dziada  i  pradziada,  z  babki  Modliboianki,  matki  i  miejsca  urodzenia  był  Polakiem,  rzecz 
ta  wcale  jui  dzisiaj  dowodów  nie  potrzebuje.  Ale  stronność  nawet  i  w  takiej  treści  dzie- 
łach, jakiem  jest  twiał  powszechny,  niekiedy,  pomimo  cywilizacyi  ludów  i  postępu  dzisiejszej 
oświaty,  zdarzać*  się  zwykł*.  (Pbzyp.  Wyd.) 


Digitized  by 


Google 


KOPERNIKA 


TUDZIEŻ  INNYCH 


W  GEOGRAFII  ZASŁUGA 


JOACHIMA  LELEWELA.  !) 

ominik  Szulc  w  pięknej  książeczce  swej  o  Koperniku,  miłe  uczucia 
kołysząc,  a  myśl  czytelnika  zachwycając,  nadmienia,  że  astronom  do- 
strzegł, iż  południk  krakowski  cale  przypada  na  Frauenburg:  dodaje 
przytem  .swą  mimochodem  uwagę:  że  to  podług  późniejszych  postrzeżeń 
tak  nie  jest  Prosimy  aby  się  dobrze  rozpatrzył  w  krajobrazach,  tudzież 
w  rocznikach  jakie  dziś  obserwatorya  ogłaszają,  a  raczył  zastanowić  się 
z  nami  nad  tym  Kopernika  południkiem,  bo  nam  nie  idzie  o  ścisły  wypa- 
dek usilności,  jakiego  Szulc  z  nadzwyczajną  oka  biegłością,  wymagać  się 
zdaje,  ale  o  pomysł,  o  sposób  jego  wykonania  i  z  tego  winikłe  następ- 
stwa. 2) 

Trzeba  wiedzieć,  że  w  średnich  wiekach  porządnych  kart  geografi- 
cznych twórcy  byli  jedynie  marynarze,  kierownicy  statków,  majtki  nawet, 
którzy  dostarczali  portulanów  czyli  brzeżników,  i  szczegółowych  materya- 
łów  kosmografom,  co  wraz  z  nimi  ogólne  mapy  przyrządzali.  Chwyci- 
wszy marynarze  za  igłę  magnesową  i  jej  busolę  czyli  różę,  od  gwiazd 
i  ciał  niebieskich  odwrócili  oko,  tyle  na  nie  poglądając  ile  im  wypadło 
wiedzieć  o  godzinie  dnia  lub  nocy.    Wiedząc  dobrze  od  razu  o  niezgo- 

1)  Rozprawa  ta  drukowana  była  najprzód  w  Tygodniku  Przyroda  i  Przemysł  rok 
1857,  potem  osobno  Poznań  u  Merzbacha  1862  in  8°,  nakonieo  w  XIX  tomie  dzieł  Lele- 
wela Poznań  1865. 

2)  Należne  tu  uwagi  Szulca  znajdzie  Czytelnik  w  drugim  tomie  Kopernikijanów 
wżyciu  Kopernika  przez  Szulca,  Rozdział  XXXIV. 


Digitized  by 


Google 


212 


dności  kierunku  igły  z  biegunem,  o  jej  deklinacyi,  odchylaniu  się  na 
wschód :  z  zaufaniem  jej  kierunkowi  powierzyli  się.  Nie  widać  aby  się  tro- 
szczyli o  niestateczność  odchylania  się :  z  tym  wszystkim  jeśli  takowa 
odchylania  się  niestateczność  dostrzeganą  była,  to  pewnie  powodowała 
albo  zmianę  nakreślonych  na  kartach  kierunków,  albo  oznaczenie  obli- 
czania jej  w  użyciu  na  morzu  nakreślonych  kierunków. 

Co  bądź,  o  długościach  i  szerokościach  geograficznych,  o  merydya- 
nach  czyli  południkach  i  równoleżnikach,  nie  mieli  potrzeby  myśleć  mary- 
narze. Drobiazgowym  a  żmudnym  trudem  i  doświadczeniem  wygotowali  dla 
marynarki  swej  dostateczne  karty.  Igła  magnesowa,  rozpromienienie  jej  czyli 
wiatrów ;  odległości,  par  estime  tysiącznym  doświadczeniem  w  rozmaitych 
milach  obliczone;  zgięcia  rumbów  przez  martelojo,  morską  tkankę  i  wprawę 
oznaczone,  służyły  rysownikom  za  środki  do  utworu  i  doskonalenia  kart 
morskich.  Wszędzie,  gdziekolwiek  ich  statki  brzegi  jakie  odwiedziły, 
pomyślne  kart  morskich  przynosiły  wykreślenia.  Morza,  odnogi,  zatoki, 
przystanie,  wszystkie  pobrzeża,  miały  swój  kształt  i  wymiar  pożądany 
(patrz  w  atlasie  de  la  giogr.  du  moyen  ćge  numera  74 — 7£,  80—83, 
89,  90—93).  Dłużyna  morza  śródziemnego  nie  więcej  jak  40  lub  41 
stopni  swego  równoleżnika  otrzymała.  Małemi  środkami,  dziwnej  do- 
kładności postaci  brzegów  sobie  świadomych,  nakreślili  marynarze,  zosta- 
wiając stałego  lądu  wymiary  dla  kosmografów,  coby  w  nich  szykowali 
krzyżujące  się  i  plączące  się  droźniki;  coby  nimi  związali  kierunki 
marynarskie  tam  gdzie  się  rozmykały. 

Tymczasem  zbliżał  się  i  nadszedł  wiek,  jak  go  zowią,  de  la 
renawanee,  odrodzenia  się  nauk,  dodać  trzeba,  wiek  zamiłowania  staro- 
żytności greckich.  Wydobyto  wtedy  z  pleśni,  nie  tylko  znane  przez  pośre- 
dnictwo arabów,  almagesty,  ale  razem  od  kilku  wieków  odrzuconą  i  za- 
pomnianą Ptolemeusza  geografią  z  jej  krajobrazami.  Różnica  niesły- 
chana tego  potworu  geograficznego  z  krajobrazami  marynarzy  i  wymia- 
rami krain,  na  nich  wyobrażonemi  zachwyciła  miłośników  grecyzmu. 
Krzyknęli  że  znaleźli  wzór  doskonałości,  a  nieuków  marynarzy,  co  rozmy- 
ślnie teoryą  zaniedbują,  swą  marynarką  mapy  desoryentują,  pokryli 
wzgardą  i  poniewierką.  Co  prędzej,  geografia  Ptolemeusza  na  łacinę 
dla  pospolitego  użytku  tłumaczona  (już  1405  przez  Jakóba  Angelo, 
a  1471  przez  Mikołaja  Donis)  kopiowana,  od  roku  1475  drukowana  i  szty- 
chowana.  Świat  w  niej  wyobrażony  na  skrajach,  gdzie  czego  brakowało  dopeł- 
niano, kompletowano  Skandynawią  mianowicie,  czyli  Szwecyą,  Norwegią 
i  Groenlandyą,  strony  zwiedzane  przez  Mikołaja  Zeno  (1405—1410).  Świat 
ten  pokrywał  całą  półkulę  ziemską,  na  skraju  wschodnim,  ziemią  nie- 
znaną zamknięty.  Przypuścili  Włosi,  że  te  nieznane  ziemie  przepatrzył 
(1271 — 1295)    Marek    Paweł    Wenecyanin;  jego  opowiadanie  o  Indyi, 


Digitized  by 


Google 


213 


o  Kataju  i  stolicy  Quinsai,  o  Chinach,  Japonii  i  wyspach,  w  te  ziemie 
i  strony  nieznane,  na  drugą  globu  półkulę  wysadzili.  Napróźno  poprze- 
dnie powieści  Marka  Pawła  rozumienie  i  zdrowy  rozsądek  takiemu  prze- 
rzuceniu zaprzeczał;  napróźno  świeże  przepytywania  się  Wenetów  i  Portu- 
galów  upewniały,  że  Afrykę  opłynąć  można,  że  ów  świat  stary  9  godzin 
tylko  to  jest  135  stopni  dłuźyzny  ma:  Ptolemeusza  świat  liczył  godzin 
12  czyli  180  stopni,  a  przyczepionemi  na  drugiej  półkuli,  Katajem, 
Quinsai,  Japonią,  rozwlekły,  wynosił  godzin  16  czyli  240  stopni,  tak  iż 
ten  urojony  świat  zbliżył  się  do  Lisbony  i  Europy  na  stopni  120  i  mniej 
(patrz  tego  rodzaju  mapy  w  atl  de  la  giogr.  du  mor/en  dge  n.  109, 
118 — 120).  A  kiedy  Krysztof  Kolumb  na  prawo  i  lewo  przebadywał 
marynarkę,  Afryki  brzegów  i  Islandyi,  zkąd  1476  wiadomości  przychodziły 
o  zwiadach  Jana  z  Kolna,  zalewów  ziem  północnych  Groenlandyi  pobli- 
skich, wtedy  stary  Toskanelli  1474  słał  Kolumbowi  obraz  wyinwentowa- 
nego  fantastycznego  świata  dla  rozgrzania  i  umocowania  żarliwości  jego. 
A  kiedy  taki  świat  w  Norymberdze  na  swym  globie  1492  Marcin  Behajm 
rysował  (n.  109  w  atlasie  de  la  gćogr.  du  moyen  dge):  wtedy  Kolumb 
odkrywał,  a  potem  dalej  zwiedzał  wyspy  i  brzegi  mexykańskiej  odnogi, 
mniemając  że  Kataju  chińskie  zwiedza  ziemie,  i  trwał  w  mniemaniu  swym 
do  zgonu  1506,  że  rychło  i  stolica  Quinsai  odkrytą  zostanie:  choć  już 
wiadomo  się  stało,  że  to  świat  nowy.  Tymczasem  i  Afryka  1497  opły- 
nioną  została  i  Vasco  de  Gama  Indyą  odwiedził,  Gaspar  da  Gama 
ochrzcony  z  Poznania  rodem  żydek,  ułatwił  (1497—1500)  rozgoszczenie 
się  w  Indyach  Portugalom,  których  marynarka  fantastyczny  świat  roztrą- 
cała, w  bezdenności  morskie  zatapiała;  nieuszczerbiając  wziętości  Ptole- 
meusza i  geografii  jego. 

Ptolemeusz  dwie  rzeczy  dla  ówczesnej  geografii  przyniósł:  dla  oka, 
własnego  utworu  gotowe  krajobrazy;  dla  przyszłej  praktyki,  znaną  przy- 
pomniał naukową  teoryę. 

Oko  ujrzało  krajobrazy  pokratkowane  wedle  teoryi  południkami 
i  równoleżnikami.  Widok  taki  stał  się  dla  miłośników  starożytności 
oczywistym  wypadkiem  doskonałego  zastosowania  teoryi,  wypadkiem  obser- 
wowanych astronomicznie  szerokości  i  długości  geograficznych.  Zostawało 
przyjąć  i  przyswoić  ten  twór  wykończonej  doskonałości,  jakkolwiek  nie- 
zgodny i  sprzeczny  z  wymiarami  kart,  jakie  wypracowały  marynarki  prze- 
wodnictwem wieki  średnie.  Rejwach  o  to  we  Włoszech  stał  się  wielki 
i  przeciągły.  Tymczasem  Mikołaj  Donis  w  Niemczech  tłumacząc  geogra- 
fią Ptolemeusza,  na  krajobrazie  Italii  przełożył  też  nazwy  starożytne  i  kraj- 
obraz taki  Włochom  1471  dostarczył,  (patrz  n.  104  w  atl.  de  la  giogr. 
du  moyen  dge),  a  ryciny  tego  na  drewnie  1482  ogłosił.  Od  owego 
czasu   wypracowane  w  średnich  wiekach  mapy  tak  świata  znanego,  jak 


Digitized  by 


Google 


214 


Italii  i  okolicznych  krain  zaniedbywane,  albo  przeróbce  i  zupełnemu  ze- 
psuciu uległy.  Wzory  geograficzne,  gmachy  Wenecyi  zdobiące,  od  wło- 
skich potentatów  kopiowane,  z  murów  opadały.  W  sztychu  do  użytku, 
z  izdebek,  z  pracowni  naukowych,  wysuwały  się  krajobrazy  z  Ptoleme- 
usza przerobione,  a  to  tak,  że  Italia  od  Nizza  do  Otranto,  rzeczywiście 
i  wedle  wymiarów  kart  wieków  średnich  11°  14'  trzymająca  w  dłuż, 
ukazała  się  wydłużona  do  stopni  15;  a  co  do  Szerzyny,  od  Aąuilei  do  Reg- 
gio  zamiast  7°  49',  o  jeden  stopień  szerokości  na  6°  45'  zgniecioną  zo- 
stała. Toż  mówić  o  innych  Europy,  Azyi  i  Afryki  krajach:  gdyż  dłu- 
żyna  morza  śródziemnego  wynosząca  rzeczywiście  i  w  rozmiarach  wieków 
średnich  prawie  41  stopni,  zajęła  na  karcie  odrodzenia  nauk  62  stopnie 
w  dłuż  (patrz  n.  108  atlasu  de  la  gźogr.  du  moyen  dge). 

Drugim  darem  Ptolemeusza  było  przypomnienie  astronomicznej 
teoryi,  powołującej  do  dochodzenia  długości  i  szerokości  geograficznych 
obserwowaniem  nieba.  Dojście  szerokości  nie  było  zbyt  trudne:  ale  dłu- 
gości prawie  niepodobne  się  stawało.  Starożytność  grecka  i  rzymska, 
rozpisując  się  teoryami,  na  żadną  się  nie  zdobyła;  Arabowie  w  obserwo- 
waniu bieglejsi,  ogromnemi  instrumentami  swymi  niektóre  dość  szczę- 
śliwie oznaczyli:  mianowicie  długość  geograficzną  Toledu  względem  Bag- 
dadu, co  geografom  odrodzenia  ułatwiło  wywikłać  się  cóżkolwiek  z  Pto- 
lemeusza matni.  Ale  nie  było  astronoma  między  nimi  coby  śmiał  swe 
obserwacye  do  oznaczenia  długości  geograficznej  użyć.  Chórem  tylko 
z  geografiami  podnosili  krzyki  na  marynarzy,  że  o  takowe  niedbają, 
o  nich  nie  myślą:  a  sami  co  do  lądowych  starego  świata  miejsc  mieli  je 
gotowe  w  geografii  Ptolemeusza;  powstawali  na  nieudolność  metodu  bu- 
solicznego,  o  potrzebie  sprostowania  oryentacyi  rozprawiali:  a  w  każdym 
razie  gotowym  załatwiali  się  Ptolemejem. 

Tymczasem  marynarze  swego  płodu  nie  wyrzekli  się;  desoryentacyą 
jego  znali  dobrze;  a  puściwszy  się  w  przestwory  oceanu,  karty  swe  kie- 
runkiem gwiazdy  biegunowej  z  dziwną  wprawnością  roztoczyli  i  kreślili ; 
swym  średnich  wieków  metodem,  nowe  światy  odkrywali;  do  nich  astro- 
nomów z  ich  astrolabami  szczęśliwie  pławili;  po  oceanach  ptolemeuszo- 
wskie  duby  rozbijali.  A  kiedy  papież  1492,  1502,  kulę  ziemską  między 
Portugalów  i  Hiszpanów  dzielił  linią  czyli  merydianem  demarkacyi:  to  do 
oznaczenia  jego  czyli  party cyi  i  repartycyi ,  nie  było  astronomicznej  dłu- 
gości geograficznej,  oznaczano  marynarskiemi  estimes;  kiedy  1529  zaszła 
kwestya  o  Moluki,  niebyło  do  jej  rozstrzygnienia  długości  geograficznej. 
Magellona  w  tej  mierze  usiłki  zdawały  się  i  były  rzeczywiście  bardzo 
niedostateczne ;  na  zjeździe  astronomów  i  marynarzy ,  mierzono  odległo- 
ści cyrklem  jak  piędzią  i  nic  pewnego  zakonkludować  nieumiano.  Dla 
otrzymania  długości  geograficznej  astronomiczną  obserwacyą,  narzędzia 


Digitized  by 


Google 


215 


były  niedostateczne,  ruchy  ciał  niebieskich  nie  dość  obliczone,  a  klep- 
sydra do  wymiaru  czasu  zawodna.  Dla  lądowych  tedy  starego  świata 
położeń,  długości  geograficznej  nieposzukiwano:  najdywały  się  gotowe 
w  Ptolemeusza  geografii.  Kiedy  Kopernik  w  Bononii  i  w  Rzymie  obser- 
wował niebo  i  zaćmienia,  pewnie  wiedział  dokładnie  z  bonońskim  astro- 
nomem o  wysokości  gwiazdy  biegunowej,  to  jest  o  szerokości  geografi- 
cznej Bononii,  z  tern  wszystkiem  na  kartach  włoskich  Jakóba  Castaldo 
i  innych,  szerokość  geograficzna  Bononii  jest  o  jeden  stopień  na  połu- 
dnie niżej:  jak  nią  Ptolemeusz  zadysponował;  a  różnica  długości  geogra- 
ficznej między  Bononią  i  Rzymem,  jeden  stopień  wynosząca,  na  tychże 
kartach,  wedle  Ptolemeusza,  dwa  stopnie  wynosi:  astronomowie  włoscy 
tego  dostrzedz  nie  zdołali. 

Kopernik  przebywając  we  Włoszech  od  roku  1493  do  1505,  widział 
Ptolemeusza  starożytne  mapy,  i  wyświeżenie  onych,  czyli  przedzierz- 
gnięcie na  nowożytne;  widział  fantastyczne  urojenia  od  Toskanellego 
ulubione,  (de  rwolutionib.  1,3)  a  razem  marynarskie  brzeźniki,  portniki, 
i  w  marynarskich  wymiarach  i  postaciach  kreślone  krain  droźniki,  bo 
takowe  żyły  jeszcze,  a  zdrowy  rozsądek  zgrzybiałe  twory  odrodzenia  od- 
rzucał jeszcze;  dowiedział  się  o  odkryciu  nowego  świata,  o  kłopotach 
oznaczenia  linii  party cyi  i  repartycyi;  o  opłynieniu  Afryki;  patrzał  na  za- 
kłopoconych  desoryentacyą  Włochów,  gradusowaniem  map  zajętych;  sły- 
szał rozprawujących  o  szerokościach  i  długościach  geograficznych.  Cze- 
piało się  to  nieba  i  astronomii;  a  dobrze  baczyć  i  z  tych  względów, 
w  jakim  stanie  i  obrocie  światło  młodziana  rozum  ludzki  nalazło ,  szu- 
kając nauki.  Bo  jeśli  w  astronomii  potworne,  niezwornych  członków 
spojenie  dostrzegł,  więcej  potworne  haos  w  geograficznych  trudach  ujrzał. 
Geografia  nie  była  jego,  zajęcia  się  widokiem ,  ale  jej  odmęt  wzruszał  bez 
wątpienia  umysł  rażony  niezwornością  rozsądku;  stawał  się  bodźcem  do 
rozważania  sprzeczności,  złudzeń;  do  rozmyślania  nad  światem  nie  mniej 
powoływał.  Wracając  do  siebie,  gdy  miał  niebu  przyglądać  się,  nie  rzu- 
cał się  w  przepaść  tego  ziemskiego  haosu,  uchylił  go  od  siebie,  a  przed- 
sięwziął przedewszystkiem  stanowisko  swe  na  kuli  ziemskiej  poznać, 
szerokością  i  długością  geograficzną  oznaczone.  Szerokość  geograficzną 
własnym  mógł  oznaczyć  okiem,  ale  długość  wymagała  odnoszenia  się  do 
innych  stanowisk,  oparcia  się  o  znajomości  i  trudy  przez  innych  podej- 
mowane. 

Na  mapach  Ptolemeusza,  Juliobona  czyli  Wiedeń  jest  37°  45' 
długości  geograficznej;  Karrodunum,  które  za  Kraków  poczytano,  42° 
4CK;  a  dopiero  ujście  Wisły  czyli  Gdańsk  45°  0'.  Tęż  długość  geogra- 
ficzną ujścia  Wisły  45°  0'  nadaje  Ptolemeusz  Belgradowi  i  Durazzo.  A  tę 
długość  geograficzną  ujścia  Wisły  przy  Gdańsku  zachowała  Ptolemeusza 


Digitized  by 


Google 


%Ł6 

dopełniać  mająca  mapa  Skandynawii,  średzinę  Skandynawii  do  niej  od- 
niosła (patrz  n.  96,97  atlasu  de  la  geogr.  du  moyen  dge  a  nawet  wielką 
kartę  8ęptmtrionalium  regionum  od  roku  1570  w  Orteliuszu  znajdującą 
się).  Wedle  tego  obserwatoryum  Kopernika  znalazłoby  się  8  stopni  na 
wschód  Wiednia,  4  stopnie  na  wschód  Krakowa;  między  Gdańskiem 
i  Wiedniem  byłoby  7  stopni,  choć  rzeczywiście  jest  2°  20'  tylko. 

Nim  jednak  Ptolemeusza  wygrzebano,  wiedziano  w  Polsce  ina- 
czej. Wiedziano  że  Kraków  raczej  na  wschód  ujścia  Wisły  i  Gdańska 
wyprzedza.  Takie  też  Krakowa  położenie  zna  roku  1495  mapa  norym- 
berska w  kronice  Hartmana  Schedel  (n.  110  atlasu  de  la  giogr.  du 
moyen  dge).  Kopernik  dorozumiewał  się  z  tego,  że  jego  obserwatoryum 
frauenburgskie  może  się  znajdować  ledwie  nie  pod  temże  co  Kraków  po- 
łudnikiem. O  tym,  albo  o  różnicy  należało  się  astronomowi  przeświad- 
czyć oznaczeniem  długości  geograficznej  obu  miejsc.  Takowej  Kopernik 
dla  Frauenburga,  a  krakowscy  astronomowie  przyjaciele  jego  dla  Krako- 
wa dochodzili.  Marcin  z  Olkusza,  Mikołaj  z  Szadka,  Jakób  z  Kobylina, 
Bernard  Wapowski  (jak  ich  wymienia  Dominik  Szulc),  wspólnemi  do- 
strzeżeniami przeświadczyli  się  dostatecznie,  że  Frauenburg  z  Krakowem 
leżą  pod  tym  samym  południkiem,  pod  którym  też  znajduje  się  i  Du- 
razzo  na  wschodzie  odnogi  adryackiej  leżące.  Jakoż  rzeczywiście  według 
dzisiejszych  wiadomości  Durazzo  jest  37°  30'  od  południka  wyspy  Feroe, 
Frauenburg  37°  207,  Kraków  zaś  37°  35'  różnicy  0,15';  a  lepiej  jak 
karta  Dufour-Wrotnowskiego  oznacza,  Frauenburg  37°  25',  Kraków  37° 
31'  różnicy  0,6'.  Obserwowanie  to,  którem  południk  wskroś  przez  Pol- 
skę astronomowie  wskazali,  odbyło  się  koniecznie  około  1506  roku  na 
samym  rozpoczęciu  astronomicznych  Kopernika  we  Frauenburgu  trudów. 
Być  tedy  może,  że  położenie  Krakowa  na  mapach  w  Strasburgu  1513, 
1520  drewnorytem  przez  Ubelina  i  Eslera  ogłoszonych  (n.  101,  102 
atlasu  de  la  giogr.  du  moyen  dge);  a  później  nieco  1525  w  Strasburgu 
przez  Pirkheimera,  a  1535  w  Ługdunie  przez  Yilanowana  czyli  Serveta 
(mylnie  w  katal.  Janocie  do  działu  Prus  n.  1  wciągnięta),  na  mniej- 
szy nieco  wymiar:  jest  już  tych  obserwacyi  wypadkiem.  Ale  że  wprzód 
już  było  wiadomo,  że  Krakowa  położenie  wymyka  się  na  wschód  Gdań- 
ska, takie  na  wspomnionych  mapach  Krakowa  położenie  poprzednim 
mniemaniom  zostawiam:  gdyż  inne  dowody  wnet  występują,  jak  dalece 
z  tych  astronomicznych  obserwacyi  kartografia  rzeczywiście  korzystała. 

Te  wymienione  karty  Schedela  1495,  Ubelina  1513,  Serveta  1535 
są  krajobrazy  niewykończone,  ułamkowe,  niewyłuszczające  Polski  w  jej 
zupjejności;  zapobiedz  też  nie  zdołały  ukazywania  się  innych  szyków,  innych 
utworów.  Apian  zmarły  1551,  a  za  nim  Gemma  frisius  zmarły  1555 
sadzili   Wiedeń  pod  35°  8'  długości,  Kraków  37°  50',  a  następnie  do- 


Digitized  by  VjOOQ16 


217 


piero  Gdańsk  39°  2',  ścisłym  minut  oznaczeniem  Gdańsk  1°  12'  a  Frauen- 
burg  na  2  stopnie  przeszło  na  wschód  Krakowa  wyparli.  Kosmograf 
Sebastyan  Munster  zmarły  1552  dwie  różne  wysuwa  zupełniejsze  Sarma- 
cyi  czyli  Polski  mapy  (p.  886,  887  wydania  1550),  z  których  następna, 
seąuens  multo  latius  patet,  jest  z  nowemi  nazwami  zupełnie  ptolemeu- 
czową;  poprzednia  zaś  regni  Poloniae  contracta  descriptio  z  ogromnym 
jeziorem  rzeki  na  wszystkie  strony  rozrzucającym  a  na  większy  małego 
arkusza  wymiar  wygotowana  i  do  muusterowych  w  Bazylei  1540 — 1552 
geografii  Ptolemeusza  wydań  dołączona,  jako  nowa,  niemniej  dziwaczną 
i  potworną  się  ukazuje,  gdy  Płock  pod  45  stopień  południka  Belgradu 
podsuwa.  Takaż,  szty chowana  na  blasze  i  ogradusowana,  znajduje  się 
u  Ruscellego  i  Moletiusa,  Polonia  et  Hungaria  nuova  tavola,  w  wyda- 
niach Ptolemeusza  w  Wenecyi  1561,  1562.  A  jeśli  w  tych  wydaniach 
spojrzymy  na  tavola  nuova  di  Germania,  dostrzeżemy  od  Krakowa  na 
wschód  Gdańsk  o  jeden,  a  Płock  na  3  stopnie  wychylony.  O  tych  kar- 
tach odrodzenia  nauk,  niema  co  mówić. 

Kopernik  nie  mówi  jakim  sposobem  wymiarkował  i  doszedł  że  Kra- 
ków i  Durazzo  są  pod  jednymże  południkiem,  że  zaś  Frauenburg  pod 
krakowskim  jest  mery  dianem,  lunae  solisąue  defectus  utrubiąue  simul 
observati  docent  (de  revolut.  IV,  7  p.  110).  Dokłada  te*  że  Frauen- 
burg jest  ad  ostia  Istolae  fluvii  positum.  Poczytanie  tym  sposobem 
Friszhafu  za  wiślane  ujście,  zwać  można  wybiegiem  dla  wykładu  i  nie- 
odstąpienia  podań  Ptolemeusza,  który  ujście  zarówno  z  Dyrrachium  pod 
45  stopniem  długości  położył;  a  szczęśliwe  ukazanie  trzech  miejsc  je- 
dnegoż  południka  za  przypadkowy  wypadek  z  błędów  Ptolemeusza.  Co 
bądź,  stanął  południk  Frauenburg,  Kraków  i  Durazzo  przechodzący, 
obserwacyą  ruchów  księżyca  i  słońca  umocowany.  Potrzebował  go  Ko- 
pernik dla  odnoszenia  do  południka  krakowskiego,  powoływanych  i  obli- 
czanych obserwacyi  starożytnych.  W  takim  obliczaniu,  między  Krako- 
wem a  egipską  Aleksandryą  liczył  godzinę  czyli  stopni  15,  wedle  Pto- 
lemeusza, który  między  Dyrrachium  i  Wisły  ujściem  a  Alexandryą  go- 
dzinę różnicy  naznaczył.  Południk  tedy  Krakowa  miał  w  gradusowaniu 
Ptolemeusza  45ty  długości  stopień,  pod  którym  pozostać  nie  mógł  (ani 
Alexandrya  pod  60°  30'),  albowiem  oddaliłby  Kraków  od  Wiednia  jak 
się  powiedziało  stopni  7,  kiedy  niema  jak  3°  30'. 

Kopernik  kartą  geograficzną  nie  zajmował  się;  zajęli  się  nią  w  Kra- 
kowie. Bernard  Wapowski  wygotował  krajobrazy  Polski  i  sąsiedztwa 
jej  od  wschodu  i  południa.  Floryan  Ungler  ogłosił  z  nich  dwie  1526, 
a  trzecią  właściwej  Polski,  jak  nadmienia  Ortelius  (w  katalogu  kart) 
1528.  Były  wykrojone,  bez  wątpienia  na  drewnie,  i  przepadły.  Twier- 
dzić tylko  możemy,  że  Wapowski  wspólnie  z  Kopernikiem  oznaczeniem 


Digitized  by 


Google 


218 


południka  przez  Polskę  przechodzącego  zajęty,  kłamstwa  sobie  nie  zadał, 
kreśląc  mapę,  południka  frauenburgsko -krakowskiego  nie  nadwerężył, 
zachował  go,  do  geograficznego  wykreślenia  użył  i  zastosował,  wedle 
niego  postronne  okolice  szykował. 

Konieczną  też  było  dlań  rzeczą,  zetknąć  i  spoić  swego  utworu 
mapy  z  mapą  Niemiec.  Drożnicze  wymiary  służyły  do  tego.  Ale 
astronom,  co  długość  geograficzną  obserwował,  co  linię  południkową  (la 
meridienne)  przez  swój  kraj  oznaczył,  wnosić  trzeba,  że  nie  zaniedbał 
jej  względnego  do  jakich  głównych  geograficznych  miejsc  położenia. 
Wiedeń  do  tego  cale  bliskim  i  dogodnym  był  punktem.  Wielorakie 
stosunki  handlu,  typografii,  kalendarzowe,  naukowe  sprawiły,  że  astro- 
nomom Krakowa,  wiedeńskie  od  czasu  Purbacha  astronomiczne  trudy, 
dobrze  były  znane.  Mogli  tedy  Wapowski  i  krakowscy  jego  towarzysze 
względnej  różnicy  geograficznej  długości  Krakowa  do  Wiednia  na  pe- 
wnych zasadach  dochodzić. 

Jeśli  Wapowskiego  krajobraz  przepadł,  jest  z  owego  czasu  bezimien- 
ny Polski,  znany  z  kilkokrotnych  kopii,  mianowicie  antwerpskich  u  Gć- 
rarda  de  Jode  czyli  de  Judeis  z  Nimegi,  Kopia  pierwsza:  Poloniae 
amplissimi  regni  typus  geographicus,  przystrojony  u  dołu  naprawo  Zy- 
gmunta Augusta  herbem,  na  środku  karty  dwoma  jeźdźcami,  ukazała  się 
w  Antwerpii  przed  1569  i  stanowi  numer  7  zbioru  kart,  jaki  de  Jode 
około  1570  dla  Niemiec  razem  ogłosił. 

Druga  kopia  jest  1576  z  wizerunkiem  Stefana  Batorego,  jak  o  tem 
katalog  Janockiego  (wydania  Rastawieckiego  n.  15)  zawiadamia. 

Trzecia  przez  tegoż  Gćrarda  de  Jode  przesztychowana,  znajduje 
się  w  atlasie:  speculum  orbis  terrarum,  przez  jego  ^vna  Kornelego  de 
Jode,  w  Antwerpii  1593  ogłoszonym  (w  bibliot  bruxel.  van  Hultham 
1356).  Jest  pierwszej  poprawniejszem  wydaniem  cokolwiek  więcej  napi- 
sów mającym;  zatoczenie  równoleżników,  jakie  ma  wydanie  pierwsze, 
jest  tu  zaniedbane.  U  dołu  w  rogu  na  lewo  jest  wizerunek  królewski 
z  podpisem: 

SIGISMUND.  d.  g.  rex  Pol.  Mold.  (czytaj  M°DL) 
XXXVII.  prox.  haeres  regis  Suaed. 
kopia  przeto  zdjęta  z  oryginału  poprawniejszego  ogłoszonego  1587. 

Karta  jest  projekcyi  konicznej.  Skośny  na  niej  południków  i  ró- 
wnoleżników kierunek,  skośne  onych  położenie  okazuje,  że  jest  cząstką 
i  wycinkiem  jakiejś  ogólniejszej.  Skośność  ta  południków  naprowadza 
na  południk  35,  a  raczej  34  prostopadle  przez  całą  kartę  przechodzący: 
co  nawodzi  na  Wenecyą  we  środku  karty  całej  (Europę  i  Afryki  pobrze- 
ża  wyobrażającej)  położoną.  Katalog  Janockiego  uwiadamia,  że  mapa 
taka  z   r.    1576   w  bibliotece  Załuskich    zachowaną   była   w   zbioi-ze 


Digitized  by  VjOOQ16 


219 


map  geograficznych  całej  kuli  ziemskiej:  co  potwierdza  postrzeżenie 
nasze,  że  była  cząstką  ogólnej,  wyraźnie  z  innymi  wielkiej  karty  częścia- 
mi razem  zachowana. 

Charakterem  tej  karty  nazwać  można  uderzającą  w  oczy  wadę, 
zbytecznej  rozciągłości  między  Serockiem  a  Zakroczymiem,  co  tworzy 
przedłużone  wązkie  międzyrzecze  między  Wiała  i  Bugiem,  nim  ten  do 
Wisły  wpadnie.  Czynię  to  dostrzeżenie  dorywczo,  ponieważ  ta  wada  tej 
mapy  odświeżaną  bywała  w  Amsterdamie  u  de  Witta,  a  potem  w  ofi- 
cynie homanjańskiej,  w  kartach  van  der  Aa,  Vaugondego  i  innych; 
a  bezimienna  mapa,  tą  w  ciszy  opóźnioną  wziętością,  zdaje  się  coś  ta- 
jemniczego kryje. 

Owoź  w  kopiach  Gćrarda  de  Jode  długość  geograficzna  miejsc,  ja- 
kieśmy  wytoczyli,  znajduje  się  jak  następne: 

w  przesztychu  przed  1569  po  1587 

Gdańsk...... 40  32      40  20 

Kraków 41  36      42  35 

Frauenburg 41  50      41  35 

W  pierwszym  różnica  Gdańska  z  drugim  minut  12;  a  między  Kra- 
kowem i  Frauenburgiem  różnicy  minut  14,  której  w  drugim  niema.  Są- 
dzę że  ta  różnica  wynika  z  uchybienia  przesztychu,  który  u  góry  w  prze- 
gradusowaniu  górnego  obramienia  uchybił.  Co  bądź,  oczywiście  jest 
że  ta  bezimienna  karta  zachowała  ściśle  południk  Kopernikowy  i  zasto- 
sowała się  do  długości  geograficznej  astronomicznie  zdjętej,  takowej  nie 
zaniedbała  i  użyła  ją.  A  gdy  długość  ta  Krakowa  jest  41°  35'  a  karty 
niemieckie  stosownie  do  Ptolemeusza  dochowywały  długość  geograficzną 
Wiednia  37°  54'  czyli  38°  0';  a  zatem  astronomowie  krakowscy  dostrzegli 
między  Wiedniem  a  Krakowem  3°  50'  czyli  3°  35',  jest  zaś  rzeczywi- 
ście (Kraków  37°  31'  od  wyspy  Feroe;  Wiedeń  34°  20  różnicy  3°  29'. 
Rozpatrując  się  w  tym  bezimiennym  krajobrazie,  można  dostrzedz,  że 
żadne  nim  nie  powodują  rozmiary,  jedynie  drożnicze  odległości,  kierunki 
i  rzuty.  A  że  niezapr/eczenie  opiera  się  na  obserwacyach  astronomi- 
cznych, sądzić,  zda  mi  się,  godzi,  że  jest  kopią  krajobrazu  wygotowanego 
przez  Bernarda  Wapowskiego,  w  latach  1526,  1528. 

Później  rozmierzano  rozmaite  okolice  i  prowincye.  Takie  rozmiary 
miał  już  WTacław  Gródecki  (czy  Godrecki)  więcej  geometra  niż  astronom, 
dogodniejszy  i  lepszy  dla  użytku  pospolitego  wygotował  krajobraz, 
w  Kolonii  1557  ogłoszony,  mnogiemi  kopiami  powtarzany  i  rozpowsze- 
chniony. Ale  on  południk  krakowsko-frauenburgski  zwichnął  i  naru- 
szył. Przesztychowywali  go  w  Wenecyi  Włosi;  Abram  Ortelius  1570 
w  Antwerpii.  Sztychowano  w  Wenecyi  1769  kartę  Polski  Jędrzeja  Po- 
grabskiego,  która  zdaje  się  takąż  była  jak  Gródeckiego,  ponieważ  Orte- 


Digitized  by 


Google 


220 


lius  użył  jej  1595  do  sprostowania  nowej  edycyi  i  nowego  przesztycho- 
wania  mapy  Gródeckiego.  Mając  te  wzory  Włosi,  inaczej  postępowali, 
bo  ich  trapił  Ptolemeusza:  mery  dian  Polski  więcej  koszlawili,  jak  to 
widzieć  można  z  przesławnej  karty  geograficznej  Jacomo  Castaldo,  kopio- 
wanej 1563  w  Wenecji  rylcem  Pado  Forlani.  Mapa  ta  także  też  sko- 
śne ukazuje  gradusowanie ,  bo  jest  cząstką  wielkiej  karty  Europy,  w  któ- 
rej środkuje  Wenecya. 

Widzieć  tedy  wedle  Gródeckiego,  a  wedle  Castaldo  długości: 

Gdańska 41  20    42  50 

Krakowa 41  40    42  40 

Warmii., 42  20    Frauenburga 45    0 

Wsadzone  z  Frauenburgem  ujście  Friszhafu  pod  45  stopień,  jest 
ujściem  Wisły  Ptolemeusza,  gdy  Frauenburgum  jako  się  rzekło,  ad  ostia 
Istolae  posita  (Koper,  de  revol  IV,  7):  ale  Castaldo  mieścił  Durazzo 
albo  43o  50'  albo  44°  20  długości. 

Nie  wchodzę  w  dalsze  losy  i  przygody  południka  frauenburgsko-kra- 
kowskiego,  wolę  zatrzymać  się  nad  następstwami  z  jego  nakreślenia  wy- 
nikłymi. Stawając  o  3°  35'  na  wschód  Wiednia,  przerzucił  on  wrstecz 
ku  zachodowi  na  4°  40'  ptolemeuszowskie  Wisły  ujście:  w  skutek  tego 
rzucono  całą  Skandynawią  o  tyleż  wstecz;  Duński  półwysep  swój  czub 
pochyły  wyprostował,  pobrzeża  Germanii  o  cztery  stopnie  skurczyć  się 
musiały.  Że  się  to  stało  w  skutek  jego  astronomicznego  nakreślenia, 
daty  tych  przemian  okazują:  bo  wszystkie  te  w  krajobrazowaniu  prze- 
istoczenia, w  następnych  dopiero  po  1506  roku  zachodziły  latach. 

Powie  kto  że  ów  południk  powstał  przypadkiem  z  potrzeby  astro- 
noma; że  użyty  i  zastosowany  został  do  geograficznych  operacyi  dla  bra- 
ku przewodnika  Ptolemeusza.  To  prawda:  ale  brak  ten  był  wprzód, 
kiedy  potworne  ze  Skandynawii  complementum  do  przewodnika  czepiano. 
Południk  frauenburgski  dopiero  obalił  ten  twór;  on  pewnie  ośmielił  do 
wielu  następnych  operacyi.  Niemcy  o  tern  powiedzieć  mogą.  Niemcy 
co  tyle  za  Ptolemeuszem  gardłowali  i  Włochom  go  narzucili,  sami  za- 
prządz  się  do  jego  woza  nie  zdołali :  bo  im  przewodnictwa  swego  odmó- 
wił. W  stronie  południowej  Dunaju,  dostarczył  im  kilka  położeń,  ale 
w  stronie  północnej  zabrakło  im  go.  Norymbergi  u  Ptolemeusza  nieby- 
ło, znalazła  się  w  puszczach  hercyńskich  i  sama  siebie  szukać  musiała, 
własnymi  środkami  swe  położenie  znaleść  i  oznaczyć  zniewolona.  W  ża- 
dnym tedy  kraju  w  ówczas  świetniejszego  postępu  krajobrazowanie  nie 
uczyniło  jak  w  Niemczech.  W  głównych  miejscach  pilnie  wysokość 
bieguna  obserwowali,  astronomicznemi  sposobami  szerokość  geograficzną 
oznaczali.  Czy  podobnie  i  długość  astronomicznym  środkiem  dostrzegli, 
powiedzieć  nie  umiem:  ale  do  niej  szczęśliwie  trafili  Nie  myśląc  o  nakre- 


Digitized  by 


Google 


221 


śleniu  południka  przez  całą  krainę:  Trident,  Norymbergę,  Erfurt,  pod 
właściwy  jeden  południk  uszykowali,  a  od  niego  na  wschód  i  zachód 
główniejszycli  miejsc  w  stopniach  odległości  na  karcie  Niemiec  przez 
Merkatora  1585  wydanej,  obliczenie,  okazuje  że  krajobraz  Niemiec 
w  ówczas  w  całości  swej  na  wypadku  wymiarów  astronomicznych  w  doj- 
rzałości stanął.    Nastąpiło  to  po  roku  1506. 

Nie  tak  było  w  innych  krajach,  w  których  przewodniczył  przesta- 
rzały geograf  grecki.  A  jak  tam  było?  dość  nam  wrócić  do  tych  obser- 
watoryów,  w  których  przed  laty  Kopernik  gościł,  do  tych  Włoch,  w  któ- 
lych  nauki  szukano.  Z  coraz  większą  tam  dokładnością  wypracowywano 
krajobrazy,  trygonometrycznie  mianowicie  rozmiary,  dokładności  stawały 
się  rękojmą:  jednakże  aby  je  spoić,  przyjętem,  jakkolwiek  skracanem 
kierownictwem,  wypadało  je  giąć,  pochylać,  rozciągać,  nabrzękłe  lub  wy- 
dłużone przestrzenie  napełniać.  Szczycili  się  przecie  astronomami  swymi 
Włosi,  a  z  ich  mozolnego  trudu,  w  szerokościach  geograficznych  do  karto- 
grafii, ledwie  co  użytku  dostrzedz;  a  w  długościach,  nic  Skracający  Koper- 
nika dzieło,  bonoński  astronom  Jan  Jędrzej  Magini  zmarły  1617  był  razem 
geografem,  wygotował  wzorowy  atlas  Włoch.  W  nim,  od  stu  lat  stojący 
Toskanellego  gnomon  dostarczył  nareszcie  szerokości  geograficznej  dla  Floren- 
cyi;  w  nim  astronom  Bononii  też  szerokość  geograficzną  wedle  swej 
obserwacyi  naznaczył,  to  jest  podniósł  ją,  ledwie  nie  całym  stopniem 
wyżej  w  północ,  zostawując  wszakże  dwa  stopnie  długości  między  Bononią 
a  Rzymem.  A  zatem  odległość  Bononii  od  Rzymu  na  kilkanaście  mil  rozsu- 
nął, tak  iż  się  stała  ledwie  nie  jedną  trzecią  większą  od  tej  jaką  z  po- 
przednich Castalda  kart  znano:  trygonometryczne  rozmiary  rozdłużoną 
przestrzeń,  zapełnić  musiały. 

Rzym  z  Wenecyą  w  takiejźe  znajdywały  się  kondycyi ,  jak  Kraków 
z  Frauenburgiem :  odległość  tylko  cokolwiek  krótsza.  Z  czasów  średnich 
weków  trwało  mniemanie  i  pewno  było  jak  Bernard  Sylvano  1511  po- 
świadcza, że  się  prawie  pod  jednym  znajdują  południkiem.  Zwichnięty 
on  został  przez  odrodzenie  nauk,  to  przyjęciem  karty  Ptolemeusza,  to 
gruduso^Yaniem  innych,  do  tego  stopnia  że  Rzym  o  3  i  4  stopnie  wy- 
chylał się  na  wschód  weneckiego  południka:  a  przecie  i  Rzym  i  Wenecyn 
astronomów  obserwujących  miały.  Niema  śladu  aby  się  w  to  złamanie 
wdali.  Na  kartach  Maginiego,  i  długi  czas  potem,  Rzym  osadzony  jest 
jeden  cały  stopień  na  wschód  południka  weneckiego.  W  roku  1525  do- 
ktor medycyny  Fernel,  ciekawy  własnym  przeświadczyć  się  doświadczeniem 
o  wielkości  kuli  ziemskiej,  siadł  na  wózek  i  z  Paryża  kierunkiem  gwia- 
zdy biegunowej  pojeżdżając;  obrotem  kół  przebieżoną  drogę  obliczając, 
wielkość  kuli  ziemskiej  wybornie  oznaczył.  Gdyby  był  podobnie  astro- 
nom jaki,  filolog  lub  kardynał,  na  szkapie  konno,  albo  na  rydwanie  swym 


Digitized  by 


Google 


222 


ruszył  z  Rzymu  takim  kierunkiem  biegunowej  gwiazdy,  byłby  niezawodnie 
w  laguny  weneckie  zagrząsł,  o  marmury  weneckie  zaczepił  i  przeświad- 
czył się  o  położeniu  dwóch  głównych  Italii  stanowisk  pod  jednym  prawie 
zostających  południkiem. 

Jakby  na  marach  rozciągnione  na  karcie  geograficznej,  spoczywały 
okaleczałe  Włochy,  w  nieczynności  drzemiąc,  oczekiwały  wdania  się 
obcych,  aby  się  ukazać  we  właściwej  postaci.  Swego  światła  i  swych 
zdolności  nieprzestawały  jednak  udzielać,  skoro  te  bywały  poszukiwane. 
W  przyrządzaniu  kart  geograficznych  wszędzie  dostrzegano  wady,  nie- 
dostateczności, a  zawsze  dla  starego  świata,  determinowanych  długości 
geograficznych  niedostawało.  Rozprawiano  wiele  o  południkach  czyli  licz- 
bowaniu onych,  o  pierwszym  południku  coby  je  powodował.  Roku  1634, 
25  kwietnia  w  Paryżu  orędował  nad  tym  kongres  astronomów,  inżynie- 
rów marynarki,  geografów,  a  stosownie  do  ich  decyzyi  wyszedł  króla 
francuskiego  ukaz,  że  Paryż  ma  być  pod  20  stopnia  długości,  czyli  że 
pierwszy  merydian  ma  20stym  na  zachodzie  Paryża,  przechodzić  przez 
wyspę  Fero&  Wziął  to  stanowisko  swe  suche  na  mapach,  z  czasem  je- 
dnak osunęła  mu  się  noga  z  wyspy  i  zatonął  w  głębiny  oceanu.  Mary- 
narka ten  mały  odniosła  tryumf  nad  lądową  starego  świata  kartografią; 
a  tymczasem  ta  kartografia  świetnie  swą  sławę  głosząc,  w  atlasach  San- 
sonów  (Guillaume  zmarł  1703,  Adrian  1718,)  i  Jaikotów  (Hubert  zmarł 
1712)  między  Wiedniem  a  Konstantynopolem  liczyła  stopni  18  zamiast 
13stu;  między  Lisboną  a  Rzymem  27  zamiast  21;  między  Rzymem 
a  Carcassone  15  zamiast  lOciu  stopni.  Na  mapach  Francyi  Carcassone 
jeden  stopień  na  zachód ,  Dunkerka  jeden  stopień  na  wschód  wymykały 
się  z  pod  wspólnego  południka.  Wspólny  ten  południk  wybiegłszy  z  Pa- 
ryża, niedalekiego  Amiens  zachwycić  nie  umiał.  W  półtora  wieku  po 
Koperniku  zaczęto  nareszcie  myśleć  o  południku  paryskim  czyli  przez 
Francyą  przechodzącym.  Zajęto  się  nim,  mianowicie  od  roku  1669.  Pi- 
card,  La  Hire,  z  Włochy  zwabiony  Cassini,  rozpoczęli  trud,  mający 
Carcassone,  Paryż,  Amiens,  Dunkerkę  pod  jedną  meridienne  wprowa- 
dzić, nietylko  astronomicznemi  obserwacyami  długości,  ale  rozmiarami 
i  trójkątowaniem,  tryangulacyą. 

Takiego  trudu  w  Polsce  niepodjęto;  wskazany  obserwacyą  nieba 
przed  półtora  wieki  południk  był  rozmaitymi  kombinacyami  i  utworami 
targany,  Frauenburg  pospolicie  wypychane  bywało  na  wschód  jednym 
stopniem  lub  30  minutami  tylko.  Do  takich  utworów,  dostarczały  ma- 
teryałów  potoczne  przyrządzania  cząstkowych  krajobrazów  prowincyi ,  wo- 
jewództw, ziem. 

Stanisław  Por.  wygotował  krajobraz  Zatorskiego  i  Oświęcimskiego 
księstwa  w  Wenecyi  1563  ogłoszony,  długo  kopiowany.    Chronimski  pod- 


Digitized  by 


Google 


223 


suwa  nazwę  Pogorzelskiego  dla  zdziełcy,  nie  powiadając  zkąd  ją  wydo- 
był. Porębskiemu  raczej  ją  przyznać  należy,  bo  tego  imienia  kilka  ro- 
dzin w  Zatorskim  było. 

Kacper  Henneberg  wystąpił  z  krajobrazem  Prus  na  drewnie  na 
kilka  ćwiartek  rytym.  Przeniósł  go  na  blachę  1584  Ortelius,  a  nastę- 
pnie długo  był  jedynym  do  powtarzania  wzorem. 

Henryk  Zellius,  także  też  Prusy  przyrządził,  u  de  Jode  przed  1570 
kopiowane  i  następnie  na  różny  wymiar  od  innych. 

Gśrard  Merkator  zapowiadając  wygotowanie  zupełniejszej  mapy 
Polski,  ogłosił  tymczasem  1585  Szląsk  i  Polskę  innego  od  wspomnianych 
utworu,  a  tej  następne  wydania  ponawiane  bywały  w  Amsterdamie. 

Stanisław  Sarnicki  wspólnie  z  Janem  Sienińskim  rozmierzali  1585 
Podole  i  mapa  ogłoszoną  była  1588. 

Stanisław  Pachołoniecki  księstwa  Połockiego  krajobraz  skreślił 
i  szczegółowe  plany,  ogłoszone  w  Rzymie  1580  rylcem  Jana  Baptisty 
de  Cavalleriis. 

Jerzy  Freudenhammer  województwo  poznańskie  wykreślił  naprzód 
rylcem  Gerarda  Coeck,  1645  wydane,  potem  w  kilku  powtórzone  amster- 
damskich officynach. 

Maciej  Strubicz  skreślił  wielkie  księstwo  litewskie,  wraz  z  Inflan 
tami  i  moskiewską  ziemią,  ogłoszone  w  Kolonii  1589. 

Filip  Kluweryusz  (urodzony  1580  zmarły  1624)  z  tego  do  swych 
geograficznych  prac,  mapy  przyrządzał. 

Makowskiego  mapę  stron  wschodnich  Polski  wymienia  1647  Hes- 
sel  Gerard,  ogłaszając  krajobraz. 

Mikołaja  Krzysztofa  Radziwiłła  zabiegami  wygotowany,  Litwy 
i  ziem  Ruskich,  który  w  Amsterdamie  mianowicie  wielekroć  był  kopiowany. 

Był  też  Dniepru  i  Kozaczyzny  z  czasów  tamecznych  wojen  pol- 
skie, z  polskiemi  napisami  karty,  które  homaujańska  officyna  w  Norym- 
berdze, a  za  nią  augsburgskie  kopiowały. 

Miało  to  wszystko,  dla  niedostatku  czego  lepszego,  swe  zasługi 
i  zalety:  ale  jak  mogły  dojrzalszy  owoc  spłodzić,  kiedy  powszechnie 
kartografy  wielu  między  Wiedniem  a  Konstantynopolem  przestrzeń  na 
18stu  rozwijali  stopniach,  zamiast  13stu. 

Le  Vasseur  de  Beauplan  na  tym  fałszywym  znajdował  się  położeniu, 
gdy  u  Dankertza  w  Amsterdamie  1651  mapę  Polski  ogłaszał;  gdy  roz- 
mierzał  Ukrainę  i  plany  okolicznie  zdejmował  dla  ogłoszenia  onych 
w  Kouen  u  Jakóba  Caillou  1650,  1660. 

Dalberga  Polski  właściwej  z  wymiarów  wojennych  wynikająca  mapa 
ukazała  się  dopiero  1669  w  Norymberdze  (może  jednak  nieco  wcześniej 
bo  jest  sztychowana  przez  L.  Cordier  w  Paryżu) ,  długości  geograficznej 
zupełnie  pozbawiona. 


Digitized  by 


Google 


224 


Nieumiem  powiedzieć,  czyli  jakie  obserwacye  astronomiczne  z  owych 
czasów  położenie  Kijowa  rozpomać  usiłowały.  To  zaś  dostrzegam  że 
wprzód  (między  1707  a  1718)  astronomiczną  operacyą  Chiny,  tybetańskie 
i  mantszurskie  przestrzenie  na  kuli  ziemskiej  dobrze  oznaczoną  posadę 
otrzymały,  nim  do  tego  stary  świat  europejski  przyszedł.  A  choć  zu- 
chwałe akademików  paryskich  trudy,  niektórymi  obserwacyami  wsparte, 
przywiodły  wymiar  dłużyny  morza  śródziemnego  do  41  stopni;  choć 
przybywały  obserwacye  mogące  o  długości  geograficznej  stanowić  i  takowe 
z  Gdańska  (Hevelke  urodzony  1611  zmarły  1687)  z  Wilna,  z  Rigi  do- 
starczano, z  tym  wszystkim  takie  to  geografom  strapienie  przynosiło,  że 
zaledwie  śmieli  się  na  nich  oprzeć,  nie  mało  od  nich  stronili.  W  roku 
1755  Robert  de  Yaugondy  we  Francy  i  Sansonów  dziedzic,  króla  polskie- 
go Leszczyńskiego  w  Lotaryngii  geograf  tak  się  wyraża:  prawdać  że 
Niemcy  dość  dobrze  są  od  strony  zachodniej  określone  przez  obserwacye 
Równiejszych  nad  Renem  miejsc;  kilka  też  głównych  miast,  jako  Gdańsk, 
Wrocław,  Wiedeń  oznaczyły  od  wschodu  granice  rzeszy  i  Polski:  z  tym 
wszystkim  biorąc  do  użycia  te  materyały,  słuszna  jest  obawa  zbyteczne- 
go uszczuplenia  lądu,  przywiązując  się  zbyt  niewolniczo  do  obserwacyi, 
które  kilkokrotnego  powtarzania  wymagają  (essai  sur  FkUt.  de  la  giogr. 
chap.  6,  LV.  p.  336). 

Obserwacye  astronomiczne  długości  coraz  łatwiej  praktykowane, 
wzięły  jednak  górę  i  brały  w  ryzę  rozlazłość  kart  geograficznych.  Nie- 
powiem  aby  z  przeniesieniem  się  Brudzewskiego  do  Wilna,  astronomia 
w  stolicy  Litwy  siedliła  się;  ale  kiedy  jezuici  tam  wysoką  kierowali  nau- 
ką, znalazło  się  obserwatoryum,  bo  lubowali  się  wpatrywać  w  niebo.  Nie- 
przecki  długość  geograficzną  Wilna  determinował.  Tobiasz  Mejer  jego 
kartę  Litwy  w  Norymberdze  1749  ogłosił,  do  mojego  całej  Polski  utworu 
1757  zaciągnął.  Wejrzenie  tej  mapy  w  części  właściwej  Polski  przypo- 
mina poznaną  przed  dwiemastu  laty  bezimienną  kartę,  wada  ważkiego 
między  Bugiem  a  Wisłą  miedz j  rzeczą  niepoprawiona.  Frauenburga  dłu- 
gość 37°  25',  a  Krakowa  37°  35'  różnicą  10  minut  południk  przez 
Polskę  przechodzący  utrzymuje,  a  położenie  Wilna  wedle  Nieprzeckiego 
długości  43°  25'  oblicza  między  Wilnem  a  Krakowem  5°  50'  u  Dufoura 
dziś  na  5°  22'  ścieśnione. 


Digitized  by 


Google 


p 

TARNOWIE  MAZOWIECKIEM 

(THOM) 

do  KOPERNIKA 


DOMINIKA  SZULCA. 

Cza.  Rob.  Tow.  Nau*.  Kb.  r.  a  U.  Jagieł. 


Rozprawa  ta  była  drukowana  najprzód  w  Pamiętnika  Religijno-Moralnym,  wycho- 
dzącym w  Warszawie,  w  roku  1843  w  zeszycie  V.  i  VI.  Osobny  oddruk  wyszedł  w  War- 
szawie 1843  in  8°  str.  39  w  25  tylko  egzemplarzach.  Po  raz  trzeci  pomieszczona  jest 
w  zbiorze  pism  Szulca,  które  wyszły  także  w  Warszawie  1854  roku. 

Dominik  Szulc,  uczony  obrońca  Narodowości  Polskiej  Kopernika  tak  w  niniejszej 
rozprawie,  jak  i  następnej  O  znaczeniu  Prus  dawnych  a  głównie  w  Życiu  Mikołaja  Koper- 
nika, które  zamieścimy  w  drugim  tomie  Kopernikijanów,  urodzony  w  Mińsku  1797  roku. 
Od  roku  1821  był  profesorem  przy  gimnazyach:  Wileńskiem,  Białostockiem,  Lubelskiem 
i  Warszawskiem.  Zaszczytnie  znany  w  piśmiennictwie  Polskiem,  umarł  w  Warszawie  27 
Grudnia  1860  roku. 

(Pbzyfiuk  Wydawcy.) 


KoprnnOtijana  t  Z  15 


Digitized  by 


Google 


Digitized  by  VjOOQ16 


„Prawda  jeit  jako  majowy  detrci  na  rośliny/ 
Żyw.  poctt.  est. 


pytanie  względem  Tarnowa,  należącego  niegdyś  do  kapituły  mazowiec- 
kiej, a  przezwanego  później  Thornem,  Torontem,  tak  jest  zawikłane  przez 
pisarzy  obcych,  jako  też  i  krajowych,  że  powrócenie  temu  miastu  pra- 
wdziwej jego  nazwy  zdawać  się  może  nowością  w  czasach  dzisiejszych, 
lubo  właściwie  żadnego  nie  stanowi  wynalazku.    Krzyżacy  mając  sobie 
puszczoną  ziemię  chełmińską  od  Konrada,  księcia  mazowieckiego,  najprzód 
na  jałmużnę,  a  potem  ku  pomocy  w  obronie  kraju  przeciwko  bałwochwalcom 
pruskim,  najstaranniej  tern  się  zajęli,  aby  krainie  i  grodom  chełmińskim 
swoje  ponadawali  miana.    I  rzeczywiście  w  bardzo  krótkim  czasie  zie- 
mica  ta  okryła  się  nazwiskami  te utońskiemi:  Vogelsang9  Thorn,  Roghau- 
sen,  Schonsee,  Engelsburg,  zastępującemi  miejsce:    Dębu,  Tarnowa,  Ro- 
goźna, Kowalewa,  Pokrzywny.    Czynili  to  Krzyżacy  częścią  dla  obcego 
polskich  wyrazów  brzmienia,  częścią  dla  łatwiejszego  sprowadzenia  rze- 
mieślników i  kupców  ze  swojego  kraju,  do  miast  niby  już  niemieckich, 
najbardziej  zaś  dla  tego,  aby  w  miejscu  zamianie  przyjaznem,  utworzyli 
nowe  państwo  niemieckie,  mające  służyć  za  twierdzę  wschodnią  dla  kró- 
lestwa teutońskiego.   Mówi  za  tern  mniemaniem  prędkie  bardzo  potwier- 
dzenie przez  Fryderyka  Rudobrodego,  przywileju  Konrada  mazowieckiego, 
chociaż  król  niemiecki  i  cesarz  zachodni  ani  do  jednej   piędzi  ziemi 
prawa  w  Polsce  nie  miał    Nie  mniejsza  była  gorliwość  i  pisarzy  Krzyża- 
ckich o  rozciągnienie  tła  niemieckiego  nad  ziemią  chełmińską.     Dtte- 
burg,    zakonnik  tego  zgromadzenia,   nazwanego  pauperianami,  mówiąc 
o  Tarnowie,   wyraża,   iż  Herman  Balk,  mistrz  krzyżacki,  przeszedłszy 
z  księciem  Wisłę,  założył  zamek  toruński,  o  pierwiastkowej  nazwie  mia- 
sta wcale  niewspominając.    Późniejsi  pisarze  uważali  Dilsburga  za  źródło 
do  czerpania  dla  siebie,  bez  względu  na  to,  iż  w  lat  sto  po  przyjściu 
Krzyżaków  kronikę  układał.    Były   wprawdzie  przez  ziemian  polskich, 
zostających  pod  rządami  mistrza,    spisywane  wypadki  rzeczywiste;  ale 
tak  wielkie  niebezpieczeństwo  posiadaczom  groziło,  że  zamurowywać  ro- 
czniki swoje  musieli  przed  bacznem  okiem  dumnych  i  chciwych  Krzyża- 


Digitized  by 


Google 


228 


ków. !)    Wszystko  więc,   co  do  nas  o  ziemi  chełmińskiej  i  jej  miastach 
doszło,  jest  dziełem  pióra  stronniczego,  które  nie  we  wszystkiem  zasłu- 
guje na  ufność  potomności.     To  zacieranie  umiejętne  rodowości  nie  zo- 
stało bez  wpływu  i  na  pisarzy  krajowych,  u  których  tło  miejscowe  bar- 
dzo często  niknie.    Tak  Długosz,  najgorliwszy  badacz  przeszłości  lechi- 
ckiej,  wszędzie  Tarnowo  zowie  Toruniem,  lubo  o  niem  na  lat  kilkadzie- 
siąt przed  Krzyżakami  wspomina.    Trzeba  było  szczególnego  zdarzenia, 
żeby  starożytne  Tarnowo  wynurzyć  się  mogło  na  jaśnią  z  otchłani  cie- 
mnej, w  którą  je  pogrążyła  zła  wiara,  lub  opieszałość  ojczysta.    Kromer 
walczący  krytyką  o  pierwszeństwo  z  Długoszem,  za  sekretarstwa  swego 
przy  królu,    trafił  na  starożytny  przywilej,  z  1222  r.  Konrada  księcia, 
którym  wspólnie  z  kapitułą  płocką  nadaje  nowemu  biskupowi  pruskiemu, 
przedtem  opatowi  cysterskiemu  w  Oliwie  na  Pomorzu,  prócz  innych  zam- 
ków, Tarnowo  i  Papowo ,  celem  odbudowania  Chełmna,  twierdzy  z  zie- 
mią  zrównanej   przez  dzicz  pruską.    Kromer  należąc   do  stanu  ducho- 
wnego, bardziej  się  zajął  datą  erekcyi  biskupstwa,  dawniejszą  o  dwieście 
kilkadziesiąt   lat   od    Długoszowej,   aniżeli    innemi  szczegółami,  równie 
ważnemi,    które   się  w  przywileju  znajdują;  nieomieszkał  jednak  zawia- 
domić  czytelnika  swoich   dziejów,    że  miasto  darowane  przez  kapitułę 
płocką,  zwało  się   Tarnowem.2)    Zapewne  ta  wiadomość  sprawiła  żywe 
wrażenie  na  pokoleniu  Zygmuntów,  kiedy  Sarnicki  w  skróceniu  przebie- 
gając dzieje  Kromera,  nieomieszkał  przypomnieć  za  Batorego,  że  Thorn 
przedtem  zwał  się  Tarnowem;  „Torunia  ab  eis  excitatur,  dim  Tarnoma 
dicta.8)    Odtąd  szczegół  ten  dotyczący  lechizmu,   tak  dalece  puszczony 
został  w  niepamięć,  że  na  początku  siedmnastego  wieku  przekładacz  Kro- 
mera,  za   Tarnowo    położył  Karnów.    Druga    połowa  tegoż  stólecia, 
jeszcze  mroczniejsza  w  krytyce,  nie  mogła  błędu  sprostować.    Ale  dzi- 
wić się  należy,  iż  tak  uczeni  badacze  jakiemi  są  Dogiel  i  Niesiecki,  pod- 
stawili Karnów  lub  Karniów,    za  rzetelne  nazwisko.    Wprawdzie  ostatni 
z  nich  oświadcza,  iż  winien  swoje  wiadomość  odpisowi  jakiemuś  urzędo- 
wemu;4) lecz  szczeremu,  jakim  on  był  śledzicielowi  źródeł,   akta  ar- 
chiwum koronnego  nie  powinny  były  być  obce.    Naruszewicz  przestaje 
na  Dogielu.    Tym  sposobem  o  dawnem  Tarnowie  zupełnie  zapomniano, 


1)  Leon  HisŁ  Prus.  str.  222.  »Quod  ad  Chronica  pertiuet,  tantum  aberat,  re  non 
obscure  mtellecta,  nt  ea  Prussi  concederent,  quod  ea  muru  obstruzerint  t  ac  aliis  ąuibua- 
cnmqne  modis  diligentissime,  a  Crncigerorum  manibus  et  conspectu  conserraTerint." 

2)  ^Adjecit  etiam  Gedeon  Episcopus  Plocensis,  assentiente  Collegio  Sacerdotam, 
Tanumam,  qua  Torunia  est"  Kromer  wyd.  Bazy],  str.  195.  De  orig.  et  reb.  gest.  PoL 
lib.  TTSTJC 

3)  Str.  1091  wyd.  Lipsk. 

4)  Tom  Ł  str.  57  wyd.  pierwszego. 


Digitized  by  VjOOQ16 


229 


tak,  że  wielcy  pisarze,  Jan  Śniadecki  i  Czacki,  z  powołania  trudniący 
się  okolicznościami  życia  Mikołaja  Kopernika,  miejsce  urodzenia  tego 
wielkiego  człowieka  nazywają  Toruniem,  co  złączone  z  nazwą  urzędową 
Prus  królewskich,  nadawaną  ziemi  chełmińskiej,  spowodowało  twierdze- 
nie zagranicznych  pisarzy,  a  mianowicie  Zacha,  że  astronom  był  Niem- 
cem na  ziemi  teutońskiej  zrodzonym.  Nie  jest  tu  miejsce  dla  obszer- 
nego wywodu  losów  ziemi  chełmińskiej  do  Kopernika;  lubo  to  pytanie 
po  rodzie  ojca  i  własnem  zeznaniu  niejednokrotnem  astronoma,  do  ży- 
wotnych należy.  Ze  -względu  jednak  na  Tarnowo,  zamilczeć  nie  możemy, 
czem  była  ziemia  chełmińska  do  puszczenia  jej  Krzyżakom,  aby  tem  ła- 
twiej okoliczności  miasta,  będącego  przedmiotem  teraźniejszego  poszuki- 
wania, we  właściwej  wystawić  barwie. 

Omijając  kroniki  Krzyżackie,  utrzymujące,  że  kraina  chełmińska 
winna  swój  początek  prusakowi  Chełmowi,  synowi  Wąjdewuta,  l)  przy- 
taczamy zdanie  znanego  w  świecie  uczonym  ze  zdolności  i  wysokiego 
w  chrześciaństwie  dostojeństwa  Aeneasa  Sihiusa,  który  w  traktacie 
o  Europie,  rozdziale  o  Prusach  tak  powiada:  „Przez  całe  Prusy  Wisła 
płynie.  Na  południe  Mazowszanie  i  Polacy  rolę  uprawują.  Dziki  to  lud 
i  bałwochwalczy  był  do  czasów  Fryderyka  II  cesarza.  Za  jego  panowa- 
nia zakonnicy  niemieccy  jąwszy  się  oręża,  cokolwiek  pruskiego  na  pra- 
wej stronie  Wisły  było,  zajęli.  Od  tego  czasu  język  niemiecki  wprowa- 
dzony, i  biskupstwa  za  Wisłą  założone:  pomozańskie,  chełmińskie,  sam- 
bijeńskie  i  warmińskiej*  To  mniemanie  tem  więcej  zdaje  się  mieć  za 
sobą  powagi,  że  pisarz  sprawował  świetny  urząd  poselski  w  Niemczech 
i  Prusach,  gdzie  się  mógł  przekonać  o  prawdziwości  twierdzenia.  Ale 
przeciwko  rzeczywistości  jego  walczy  równie  brak  znajomości  dokładnej 
geografii  w  piętnastym  wieku,  jak  i  osobiste  pisarza  położenie.  Oksford, 
brzeg  lewy  Wisły,  brano  za  kraj  niemiecki,  a  nawet  biskup  płocki  na 
jednym  ze  zborów  powszechnych  uchodził  za  pasterza  germańskiego.  Ko- 
mukolwiek znany  przywilej  Jagiełły  akademii  krakowskiej  dany,  pisma 
Piccolominiego  i  historya  Kościoła  narodowego,  ten  nie  potrzebuje  na  to 
dowodów.  Prócz  tego,  Eneasz  Silvius  miał  niejaką  urazę  do  Polaków  za 
trudności,  czynione  w  otrzymaniu  biskupstwa  warmińskiego.  Największą 
skazówką  wątłości  zdania  o  Prusach,  jest  sprzeczność  napotykana  w  pi- 
smach Piccolominiego.  Raz  twierdzi,  że  Polacy  i  Mazowszanie  na  połu- 
dniu Wisły  mieszkający,  rolą  się  tylko  trudnią,  na  wzór  początkowego 
w  cywilizacyi  ludu;  drugi  raz  wspomina  zaszczytnie  o  akademii  krako- 
wskiej,  nauce  znakomitej  Zbigniewa  kardynała,2)  i  jego  synowca  Sie- 


1)  U  Leo.  str.  8,  Hartknoch  R.  P.  P.  sfcr.  153. 

2)  Historia  rerom  ubique  gertarum,  locorumque  de»criptio,  Basil.  1571, 


Digitized  by 


Google 


280 

nieńskiego.  *)  Że  Krzyżacy  po  otrzymaniu  ziemi  chełmińskiej,  a  mia- 
nowicie od  Kazimierza  W.  nazywać  zwykli  tę  część  ziemi  polskiej  Pru- 
sami, temu  się  dziwić  nie  należy,  czynili  to  albowiem  z  powołania,  dla 
udowodnienia  praw  swoich  nietylko  do  krainy  zdobytej  na  bałwochwal- 
cach, ale  i  całej  posiadłości,  którą  składała  i  ziemia  chełmińska;  lecz, 
że  po  zwrocie  jej  do  korony,  zachowała  ona  nazwę  Prus  królewskich, 
rzecz  ta  wyciąga  wyjaśnienia.  Kazimierz  Jagiellończyk  wdzięczny  mie- 
szkańcom, zostającym  przeszło  przez  lat  dwieście  pod  rządem  mistrzów 
krzyżackich,  za  dobrowolne  udanie  się  pod  opiekę  właściwego  dziedzica, 
ze  względu  na  osadników  początku  niemieckiego,  w  niemałej  liczbie  zo- 
stających w  handlowych  miastach  Tarnowie,  Gdańsku  i  Elblągu,  oraz 
na  starożytnych  Prusaków  w  obwodzie  samby  eńskim,  nadrawskim,  na- 
ktańskim,  jeszcze  natenczas  istniejących,  jakkolwiek  starannie  usuwanych 
w  akcie  wcielenia  tych  krain  do  Polski,  użycza  im  nazwiska  ziem  pru- 
skich, z  wyraźnem  jednak  rozróżnieniem  właściwych  Prus  od  ziemi  cheł- 
mińskiej, pomorskiej  i  michałowskiej.  Tak  albowiem  brzmią  słowa  przy- 
wileju: „W  imieniu  wszechmocnego  Boga,  rzeczonych  ziemian,  obywateli 
miejskich  i  wszelkich  mieszkańców  ziem  pruskich ,  chełmińskiej,  po- 
morskiej i  michałowskiej  życzliwe  i  dobrowolne  poddanie  się  przyjmuje- 
my'/ Podobnaż  treść  listu  samych  mieszkańców  wchodzących  do  składu 
Polski:  „Lecz  gdy  król  i  korona  polska  nadawcami  byli  zakonu,  a  zie- 
mie wzmiankowane,  to  jest  pruska,  chełmińska,  pomorska  i  michałow- 
ska,  od  ciała  królestwa  polskiego  niesprawiedliwie  i  przemocą  oder- 
wane zostały,  my  przeto  od  chwili  niezależności  naszej,  postanowiliśmy 
natychmiast  połączyć  się  z  starożytną  głową  i  odwiecznym  ciałem,  od 
któregośmy  oderwani  byli"  Oświadczyli  to  posłowie:  Bażeński,  Zakrzy- 
cki  i  inni.  2)  Po  wyroku  posła  papiezkiego  Rudolfa  w  1466  r.  przy- 
sądzającym drogą  ugody  całe  Prusy  królowi  polskiemu,  z  uznaniem 
lenności  na  właściwsze  Prusy  mistrzom  krzyżackim,  Kazimierz  Jagielloń- 
czyk, powróconą  część  Polski,  na  wzór  całej  korony  urządził,  mianując 
wojewodów,  kasztelanów,  podkomorzych  i  podskarbiego,  nadając  prawo 
sejmikowi  jeneralnemu  roztrząsania  spraw,  ważniejszych,  na  którym  sam, 
lub  umocowany  komisarz  miał  się  znajdować,  tudzież  orła  białego  na 
czerwonem  polu,  ze  zbrojną  ręką,  za  herb  ziemi  chełmińskiej,  pomorskiej 
i  michałowskiej.3)  Co  do  prawa,  zostawił  wolność  przyjęcia  polskiego 
lub  zachowania  chełmińskiego,  do  którego  długim  szeregiem  lat  nawykli 

1)  Gobelini  (sam  Eneasz)  Comment  u  Niesieckiego  tom  IV.  str.  94.  „Adfait  Gan- 
miri  regis  Poloniae  legatus,  vir  doctus,  Sbignei  quondam  Cracoyiensis  Episcopi  et  Cardi- 
nalis  nepos." 

2)  Długosz  t  II.  str.  134—143. 

3)  Nietiecki  t  L  str.  185. 


Digitized  by 


Google 


231 


byli  Obrady  na  sejmikach  powiatowych  i  jeneralnym  odbywały  się  po 
polsku,  sami  tylko  deputowani  od  miast,  lubo  wszyscy  mówili  tym  ję- 
zykiem, przez  wzgląd  jednak  na  początek  ich,  w  znacznej  części  niemie- 
cki, mieli  wolność  czynienia  wniosków  po  łacinie.  Pytanie  więc  dotyczące 
ziemi  chełmińskiej,  dzieli  się  na  dwie  odnogi:  granice  ludu  polskiego, 
i  siedlisko  dawnych  Prusaków. 

Erudycya  jest  martwą  głoską,  jeżeli  jej  nie  przenika  iskra  poję- 
tności;  jest  zamętem  dla  uwagi  czytelnika,  gdy  nagromadzone  wiadomo- 
ści w  rzeczy  mało  kogo  obchodzącej,  bez  jedności  wątku  wystawione, 
wzywają  ciekawości  myśliciela.  Ale  gdy  tak  zwana  erudycya,  czyli  zna- 
jomość gruntowna  rzeczy,  służy  za  wsparcie  pomysłu,  ważnością  zasłu- 
gującego na  wiedzę,  gdy  każdy  szczegół  sprawdzony  został  przez  po- 
równanie świadectw  źródłowych,  a  baczność  i  sumienie  pisarskie,  nie 
daje  innego  znaczenia  dowodom,  nad  to,  które  się  we  świadectwie  za- 
wiera, gdy  nakoniec  to  pasmo  rzeczywistości  złożone  jest  z  ogniw  pro- 
wadzących do  coraz  głębszego  rozumowania;  natenczas  erudycya  jest 
najmniej  krytyką,  a  bardzo  często  rozwojem  wynalazkowym ;  jest  doświad- 
czeniem nauk  ścisłych,  które  do  tylu  nowych  widoków  doprowadza.  Kry- 
tyk przeto  nie  może,  dla  żadnych  względów  pięknictwa  ustąpić  przywo- 
dzeń,  jak  iizyk  doświadczeń.  Najprzód,  same  nazwiska  miast,  rzek,  je- 
zior ziemi  chełmińskiej,  są  już  dostateczną  rękojmią  rodowości  polskiej. 
Cóż  mają  pruskiego  w  sobie:  Chełmno,  Radzyń,  Grudziądz,  Ruda, 
Ostromeck,  Piaseczno,  Wisła,  Mokra,  Partecin?  Ale  mogą  to  być  na- 
zwy późniejsze,  za  rządu  polskiego  po  ustąpieniu  Krzyżaków  nadane. 
Obaczmy.  —  Bolesław  Chrobry,  ciągnąc  pospoHtem  ruszeniem  przeciwko 
Prusakom  1014  roku,  przechodził  przez  ziemię  chełmińską,  nalełącądo 
królestwa ,  a  zburzywszy  opanowaną  przez  nieprzyjaciela  twierdzę  Radzyń, 
granice  Polski  wzmocnił.  J)  W  tymże  wieku  za  Bolka  Szczodrego, 
w  roku  1065,  Grudziądz,  Radzyń  i  Łaszyn,  oddane  zostały  klasztorowi 
mogilnickiemu.  2)  Krzywousty  zaproszony  na  poświęcenie  kościoła  do 
Rudy  chełmińskiej,  napadnięty  był  w  lesie  przez  Pomorzan  za  Osą  mie- 
szkających. 3)  Widzieć  można  tę  Rudę  na  karcie  geograficznej  Szrem- 
Ha.  4)  Tenże  ostatnią  wolą  zapisał  ziemię  chełmińską  Bolesławowi 
Kędzierzawemu.5)  Za  Kazimierza  Sprawiedliwego,  książęta  polscy: 
Bolesław  Miecławic,  Bolek  Wysoki,  Miecław  Raciborski  1192,  przezna- 
czyli Toruń,  miasto  nad  Wisłą,  za  punkt  jednoczenia  siły  zbrojnej.  6) 
Nakoniec  Leszek  Biały  na  wiecu  walnym  sędomirskim,  odstąpił  tę  ziemię 


1)  Długosz  str.  163.  —  2)  Długosz  258.  —  3)  Pomerani  namąue  per  Poloniom 
discurrentes,  praedas  et  captWos  agebant  Gall.  wyd.  Band.  str.  197  i  198.  —  4)  General- 
Carte  Ton  Polen  nach  Zannoni  1793.  —    5)  Długosz  450.  -—    6)  Długosz  565. 


Digitized  by 


Google 


232 


Konradowi,    brata  młodszemu, ')  a  ten  ostatni  puścił  ją  Krzyżakom 
następnym  przywilejem: 

W  imię  Pańskie,  Amen.  My  Konrad  książę  mazowiecki  i  kujaw- 
ski- czynimy  wiadomo  obecnym  i  na  przyszłość  będącym  ludziom,  ic 
bronom  szpitalnym  N.  M.  P.  jerozolimskim,  domu  niemieckiego,  dla 
zbawienia  duszy  naszej  i  rodziców,  nadaliśmy  ziemię  chełmińską  ze 
wszystkiemi  jej  przynależytościami  w  wodzie,  gruntach  i  lasach,  żadne- 
go użytku  dla  siebie  teraz  i  napotem  niezostawując ,  w  całości  na  wie- 
czną własność,  oraz  wieś  Orłów,  w  ziemi  kujawskie  leżącą,  za  zgodą 
wszystkich  następców  naszych.  Aby  zaś  dawność,  matka  zapomnienia, 
darowizny  tej  nie  nadwyrężyła,  list  ten  pieczęcią  naszą,  braci  wszystkich 
książąt  polskich,  oraz  biskupów  i  świadków  aktowi  obecnych  podpisem 
postanowiliśmy  stwierdzić,  których  te  są  imiona:  JKs.  Michał  biskup  ku- 
jawski; JKs.  Ginter,  nominat  płocki;  pan  Arnold,  wojewoda  kujawski; 
pan  Sieciech,  sędzia  nadworny;  Szczepan,  brat  jego;  fan  Tomasz,  ka- 
sztelan brzeski;  pan  Gołuch;  pan  Jędrzej;  pan  Maurycy,  łowczy;  Albert, 
brat  jego;  pan  Piotrek,  koniuszy;  pan  Tomasz;  pan  Krzywosąd;  Grzy- 
misław,  brat  jego;  Jan,  podkomorzy;  Albert,  podkoniuszy;*  Żyrosz,  pod- 
czaszy; Mikołaj  Cieszym  Strzałek;  Bogusław  Bogumił;  Bogusław;  JKs. 
Grzegorz,  podkanclerzy ;  ks.  Jakób;  Mikołaj  Mikuła;  Anzelm.  Dany 
w  Brześciu  roku  wcielenia  Pańskiego,  tysiącznego  dwuchsetnego  dwu- 
dziestego ósmego,  22.  kwietnia. 

(LS).  (LS).  (LS). 

jedna  oderwana. 

Gdyby  się  komu  i  ten  źródłowy  z  trzynastego  wieku  dowód,  nie- 
dostatecznym jeszcze  być  zdawał,  przytaczamy  o  przyrodzeniu  ziemi 
chełmińskiej  zeznanie  samych  mistrzów  krzyżackich.  Henryk  Plauen 
po  bitwie  tanenberskiej,  zastępujący  poległego  Ulrycha  Jungingen,  na 
posłuchaniu  ugodnem  pod  Marienburgiem,  przed  Jagiełłą  tak  mówił: 
„Nie  wydzieramy  ci  owocu  zwycięstwa  nad. nami  odniesionego,  żądając 
utrzymania  dawnych  granic.  Pomorze,  chełmińską  i  michałowską  ziemię, 
oraz  co  tylko  od  Polaków  wojną  lub  inną  drogą  zdołaliśmy  otrzymać 
i  przywłaszczyć,  oddajemy.  Prosimy  cię  tylko  i  błagamy  przez  zbawien- 
ną śmierć  Chrystusa  i  Najświętszej  Matki  Jego  Maryi  imię,  abyś  nam 
Prusy  tylko,  które  przodkowie  nasi  broniąc  Mazowsza  i  Polski,  orężem 
i  krwią  swoją  dziczy  wydarli,  odstąpił."  2) 

Przy  tej  okoliczności  winniśmy  nadmienić  o  rzeczy  prawie  niedotknię- 
tej  przez  pisarzy  krajowych,  że  część  ziemi  polskiej,  na  północ  krainy 


1)  Długosz    str.  602. 

2)  Leo.  Hut  Prus,  str,  202.  Długosz  XI,  277. 


Digitized  by  VjOOQ16 


233 


chełmińskiej  położona,  uchodząca  u  dziejopisów  za  Pomezanią  szczepu 
pruskiego,  jest  czystem  Pomorzem  wschodniem.  Domyśla  się  Narusze- 
wicz pod  r.  1062,  mówiąc  o  napadach  pogańskich  i  Gródku,  sfałszowa- 
nia nazwiska;  *)  lecz  dowodów  gruntownych  nie  przytacza.  Tymczasem 
dochowana  ugoda  pomiędzy  tymi  Poraezanami  a  Krzyżakami,  za  pośre- 
dnictwem legata  papiezkiego,  Jakóbaarchidyakonaleodyjskiego,  w  roku  1249 
zawarta,  Poraezanów  tych  Pomorzanami  nazywa.2)  Rzeczą  jest  wielce 
ciekawą,  napotkanie  wiadomości,  że  część  Polaków  w  połowie  trzynastego 
wieku  zostawała  jeszcze  w  stanie  bałwochwalczym,  gdy  historycy  głuche 
o  tern  zachowują  milczenie.  Chrzest  albowiem  Pomorzan  za  Bolesława 
Krzywoustego  1124  roku,  nastąpił  tylko  na  lewej  stronie  Wisły;  prawa 
zaś  zostawała  pod  wpływem  Prusian,  równie  jak  i  ona  bałwochwalczych. 
Pomorzanie  ci  nowo-ochrzceni,  w  lat  sto  przeszło  później,  przyrzekli 
legatowi  wybudować  świątynie  w  miejscach  zwanych:  Pogotowe,  Rulice, 
Lignice,  Lipiec,  Bogusz,  Góra  i  innych.3)  Zapytani,  jakiegoby  się 
prawa  trzymać  chcieli  w  sporach  pomiędzy  sobą  zajść  mogących,  wybrali 
i  prosili  o  polskie,  sąsiadów  swoich. 4)  Przerzynał  tę  krainę  Nogat, 
wpadający  do  odnogi  bałtyckiej,  a  ludność  polska  zamieszkała  jej  liczne 
wsi  i  miasta,  z  pomiędzy  których  najsławniejsze  są  w  dziejach  Kwidzyn 
i  Czartyrn,  Marienwerderem  i  Mariemburgiem  od  Krzyżaków  przezwane. 
Przeszłość  tak  rzeczy  zatarła,  że  zamiast  Czartyrna,  wszędzie  się  napo- 
tyka Zantyr.  Są  dowody,  że  się  Pomorze  wschodnie  rozciągało  1241 
roku  do  rzeki  Pasolwy,  czyli  Paseryi.  3) 

Równie  ciemny  jest  początek  ludu  zamieszkałego  w  Działdowie, 
Dąbrównie,  Olsztynku,  Olsztynie,  Nidborgu,  Biskupcu  i  t  p.  miastach, 
o  których  kroniki  dawne  krajowe  niewspominają  przed  nadaniem  Krzyża- 
ków, a  późniejsze  do  Prus  odnoszą.  Są,  którzy  je  uważają  za  osady 
w  dalszych  czasach  poczynione,  za  rządu  zakonników  szpitalnych.  Lecz 
pasmo  dziejów  ziemi  chełmińskiej  i  pomorskiej,  na  wschód  Wisły  leżą- 
cej, okazują  jednostajnosć  losu  tych  trzech  krain.  Prusianie  jeszcze 
przed  Konradem  mazowieckim  musieli  południową  część  Warmii  zdobyć, 
kiedy  w  potwierdzeniu  przez  cesarza  Fryderyka  przywileju  krzyżackiego 
na  ziemię  chełmińską,  jest  wzmianka  o  obietnicy  Konrada,  darowania 
innej  jeszcze  ziemi,  pomiędzy  jego  księstwem  a  Prusianami  leżącej;  bez 
wyrażenia  jednak  nazwiska.    Pisarze  pruscy  tę  krainę  mianują  Galindią,  *) 

1)  Str.  386  i  387  tomu  II.  wyd.  pierwsz. 

2)  U  Leo.  str.  88  i  90:  Porro  neopbiti  saepe  dicti,  specialiter  autem  Uli  de  Pome- 
rania. „Promiserunt  etiam  Uli  qui  de  Pomerania," 

3)  U  Leo.  str.  90.  —    4)  Tamie  str.  88. 

5)  Granice  biskupstwa  pomezańskiego  za  Wilhelma  biskupa  mutynskiego,  u  Leo.  79. 

6)  Leo.  str.  7  i  73. 


Digitized  by 


Google 


234 


nawet  u  Długosza  pod  tem  imieniem  uchodzi;  !)  lecz  to  nazwisko  nie 
jest  polskie.  Ze  zbliżenia  dopiero  wiadomości  historycznych,  dojść  mo- 
żna prawdziwego  znaczenia.  Galindowie  w  rozgraniczeniu  dzierżaw 
krzyżackich  od  polskich,  za  mistrza  Teodoryka  z  Altemburga,  po  za- 
warciu pokoju  z  Kazimierzem  Wielkim  1343  r.  mianując  się  Oulgensami 2) 
jedno  z  ich  miast  ludne  i  bogate,  zwało  sig  Gilgenburgiem,  3)  które  jest 
polskiem  Dąbrównem,  4)  a  jezioro  około  niego  dąbrowskiem.  5)  Z  tego 
wynika,  że  Galindia  jest  ziemią  dąbrowską,  zatartą  w  swojej  nazwie 
przez  obcy  język.  Szerokość  jej  rozciągała  się  do  Bartenu, 6)  przy  Heils- 
bergu,  a  zatem  do  54  stopnia  szerokości  północnej;  na  wschód  do  rzeki 
Pyzy.  7)  Dziwić  się  należy,  jak  ten.  kraj,  należąc  od  niepamiętnych 
czasów  do  Prusian,  Krzyżaków,  Prus  książęcych  i  dalszych  władców,  za- 
chował znamiona  pochodzenia  swojego  do  dnia  dzisiejszego,  co  się  i  z 
karty  geograficznej  ludów  słowiańskich  Szafarzyka  najwidoczniej  okaziye, 

Owa  więc  ziemia  pruska  astronoma  Zacha,  zostająca  tylko  pod 
rządem  Kazimierza  Jagiellończyka  i  Zygmunta  za  Kopernika,  ile  dotąd 
widzimy ,  jest  krainą  chełmińską,  pomorską  i  dąbrowską.  Skądże  nazwa 
pruskiej?  Każdy  czyn  ma  swoje  przyczynę,  i  ta  się  zaraz  wyjaśni: 

Na  północ  ziem  opisanych,  był  klin  kroju  przy  bałtyku,  na  którym 
zamieszkał  lud  językiem,  obyczajami  i  religią  różny  od  polskiego.  8) 
Posuwając  się  na  wschód,  łączył  się  z  rozleglejszą  gałęzią  rodu  swego, 
skąd  idąc  ku  północy,  opierał  się  o  ujście  Niemna.  Lud  ten  dziki  i  wa- 
leczny, zwał  się  Prusianami,  Prusami,  lub  Prusakami  u  sąsiadów.  Gra- 
nice jego  wskazują  pisarze  w  tym  kraju  mieszkający,  i  najdawniejsze 
zabytki  dziejów  ojczystych.  Ponieważ  Pomorzanie  graniczą  na  wschód 
z  zatoką  morską  i  Druznem,  pod  którem  znowu  się  ciągną  na  wschód, 
jako  się  wyżej  rzekło;  gdy  i  Barten,  podług  przywiedzionego  świade- 
ctwa, granicą  jest  języka  polskiego  na  północ,  wypada  stąd,  że  Prusia- 
nie  dawni  mieli  za  podstawę  linią  przechodzącą  przoz  Elbląg  i  Bartę, 
a  zatem,  że  ich  granica  zaczynała  się  dopiero  od  44  sropnia  szerokości 
północnej.  Co  okaziye,  że  prócz  ziemi  chełmińskiej,  trzy  razy  tyle  było 
jeszcze  kraju  na  południe  Prus,  a  północ  Mazowsza  Konradowego 
mówiącego  po  polsku. 

Że  język  Prusian  nie  był  ani  polski,  ani  niemiecki,  okazuje  się  to 
z  samych  nazwisk  miast  i  naczelników  religii:  Howeda,  FUpefło,  Ryko- 
jot,  Tywajto,  Deinges,  Berauto,  Napajles,  Darsgojto,  Fomelois,  Kirbeido. 

1)  Długosz  star.  163.  —  2)  Leo.  str.  162  i  163.  —  3)  Leo.  str.  195.  —  4)  Leo. 
tamie.  —  5)  Długosz  X.  235.  —    6)  Leo.  162.  —    7)  Sarnicki,  wyd.  Lipsk.  str.  1886. 

8)  Obaczyó  granice  Polski  za  Miecława  u  Muratori  Antiq.  tom  V.  str.  831 »  „sieut 
indpil  a  primo  łatere  Umgum  marę  fine  PruzgcB."  Gall  umieszcza  Prusyan  w  błotach  i  je- 
ziorach nadmorskich,  wyd.  Bandt.  str.  209  i  220.  Długosz  str.  118. 


Digitized  by 


Google 


235 


Charakter  mieszkańców  miał  niektóre  zalety,  mianowicie  gościnność  po- 
łączoną z  litością  dla  nieszczęśliwych.  Zatrudnieniem  głównem  handel 
i  zdobycze.  Dla  chrześcian  nienawiść  szczególna,  a  dla  jeńca  losem  wy- 
branego zgon  na  stosie  wespół  z  koniem,  jako  dar  najmilszy  bogom  przy 
dębie  rozłożystym  poświęcony.  Prusianin  zatem  niebył  miłym  sąsiadem 
dlA  Mazurów,  którzy  z  mocy  praw  istniejących  przenosili  spokojność  to- 
warzyszącą uprawie  ziemi,  nad  wojnę  zaczepną.  Wojenny  umysł  Bole- 
sławów zanosił  oręż  na  bagna  północne,  lecz  cel  wyprawy  nie  był  do- 
pięty. Pokonany  Prusak  chrzest  przyjmował;  wzmógłszy  się  na  siły, 
pustoszył  ziemie  polskie  i  chrześciaństwo  niszczył.  Podobnież  postąpił 
sobie  za  Bolesława  Kędzierzawego,  przyjąwszy  chrzest  1164  r.  a  nawet 
straszliwą  klęskę  zadał,  wprowadziwszy  w  manowce.  Poskromieni  Pru- 
sacy przez  Kazimierza  Sprawiedliwego  1192  r.  i  gromieni  dzielnością 
Krystyna  z  Gozdowa,  sławnego  za  Leszka  Białego  wojownika,  mniej  się 
Mazowszu  naprzykrzali,  gdy  zgon  tego  wojewody,  bożkiem  od  nich  prze- 
zwanego, otworzył  pole  łupieży. 

Stolica  Apostolska  słysząc  o  ucisku  chrześcian,  wysłała  opowiadaczy 
wiary  świętej  w  1209  roku,  wybrawszy  ich  z  grona  Cystersów  oliwskich, 
a  do  arcybiskupa  gnieźnieńskiego  kilkakrotnie  pisała  o  udzielenie  po- 
trzebnej pomocy  ze  strony  książąt  polskich  i  pomorskich,  dopóki  osobny 
pasterz  pruski  wyznaczony  nie  zostanie.  Podobnąż  odezwę  uczyniła  i  do 
samych  książąt,  żądając  złagodzenia  w  poborach.  Krystyn,  opat  oliwski, 
z  rzadką  wziął  się  gorliwością  do  uprawy  winnicy  Chrystusowej.  Już 
1214  roku,  otrzymał  jakąś  darowiznę  w  ziemi,  od  niejakiegoś  Surbona, 
nawróconego  poganina,  za  co  w  roku  następnym  nazwę  pierwszego  biskupa 
pruskiego,  od  papieża  miał  udzieloną.  Lecz  na  ogół  ludu  mało  działały 
nauki  świątobliwego  pasterza:  a  przynajmniej  nie  wstrzymały  od  żądzy 
pustoszenia  kraju  sąsiedzkiego.  Owszem,  Prusacy  przypisując  Polakom 
roissye  Cystersów,  z  większą  niż  przedtem  zawziętością  napadli  na 
granice ,  pożogami  napełniając  ziemię  chełmińską  i  zabierając  ludzi  z  do- 
bytkiem. Innocenty  III  zagrzewał  książąt  do  pomocy  w  opowiadaniu 
Ewangelii  1219  r.  lecz  z  rozhukanym  ludem  ciężko  było  sobie  poczynać. 
Bogusz  wojewoda  mazowiecki,  źle  bronił  granic,  a  odwaga  w  nieprzyja- 
cielu do  tego  stopnia  wzrosła,  że  wszystkie  zamki  w  ziemi  chełmińskiej 
z  ziemią  zrównane  zostały.  Krystyn  więc  ogłasza  wojnę  krzyżową  w  ca- 
łej Polsce,  wzywając  pod  znak  Zbawiciela  bogobojnych  rycerzy,  pragną- 
cych korzystać  z  rozgrzeszającej  uchwały  Stolicy  Apostolskiej.  Przyjmują 
krzyż:  Henryk  Brodaty,  książę  szląski;  biskupi:  wrocławski  i  lubuski; 
szlachta  szląska,  mało  i  wielkopolska,  mazowiecka,  Konrad  książę,  a  na 
czele  wszystkich  Leszek  Biały,  władca  Polski.  Imiona  te  wypisane  są 
w  przywileju  Konrada,  danym  Krystynowi  1222  w  Łowiczu,  i  dochowa- 


Digitized  by 


Google 


236 


Dym  w  archiwum  głównem.  Ruszono  przeciwko  Prusakom,  i  całą  ziemię 
chełmińską  z  rąk  nieprzyjacielskich  wydarto.  Wywdzięczając  się  Konrad 
Henrykowi  szląskiemu  za  okazaną  usługę,  darował  znaczne  włości  na 
Chełmińsce;  a  Krystyno wi  biskupowi  pruskiemu,  kilkanaście  zamków 
zburzonych  i  do  stu  wsi,  wiecznem  prawem  ustąpił. 

Akt  ten  starożytny,  po  rozdziale  państwa  pomiędzy  Leszkiem  i  Kon- 
radem uczyniony,  z  tego  szczególniej  względu  na  uwagę  zasługuje,  że  w  nie- 
pewności lub  wątpliwości  wieków,  odkrywa  prawdziwą  nazwę  Torunia, 
na  czystem  dnie  lechickiem.  Po  wyliczeniu  darowanych  zamków:  Gru- 
dziądza, Wapska,  Pokrzywmy,  Rudy,  Kolna,  Kiszyna  i  t  d.  tudzież  wsi: 
Narożnego,  Bolemina,  Ostromecka,  Zamka,  Chróścina,  Piaseczna,  Wię- 
cława, Niedalina,  Tuszewa,  Ostrowic  i  innych,  tak  się  następnie  wyraża: 
„Aby  zaś  do  odbudowania  zamku  Chełmna,  dobra  chęć  rzeczonego  biskupa 
pruskiego  nastąpiła,  przewielebny  JKs.  Getko  biskup  płocki,  ze  swoją 
kapitułą ,  ustępują  Tarnowa  i  Papowa  ze  wszystkiemi  wsiami  i  posia- 
dłościami, ze  wszelkiem  prawem  duchownem  i  świeckiem,  które  tenże 
biskup  z  kapitułą,  niegdyś  w  rzeczonej  krainie  chełmińskiej,  mieli,  to  jest, 
od  miejsca,  gdzie  Drwańca  z  Prus  wypływa,  granicą  pruską  do  Osy, 
od  niej  do  Wisły,  a  z  Wisły  wstecznie  postępując  do  Drwańcy,  skąd  dalej 
na  północ  aż  do  miejsca,  w  którem  ta  rzeka  z  Prus  bierze  początek." 
Następują  świadkowie  i  cztery  pieczęcie  Leszka,  Konrada,  Henryka  Bro- 
datego i  biskupa  płockiego,  z  których  trzy  pozostały. 

Niektórzy  z  pisarzy,  skutkiem  niedokładnych  wiadomości  lub  innych 
pobudek,  Tarnowo  i  Vogelsang  brali  za  jedno.  Tak  Henryk  Borynger, 
kartuz  z  piętnastego  wieku,  żyjący  około  1428  r.  utrzymuje,  że  bracia 
szpitalni  N.  M.  P.  domu  niemieckiego,  stanąwszy  stopą  na  ziemi  polskiej 
pobożne  w  dębie!  noszącym  imię  Toronia,  prowadzili  życie.  ')  Leo 
w  historyi  pruskiej  opisuje  ten  dąb  zeschły  i  konarzysty  z  miejscem,  na 
którem  stał,  i  palisadą  na  około,  przydając,  że  nazwanym  został  Vogel- 
sangiem  od  samotnych  przychodniów,  nie  słyszących  innego,  prócz  pta- 
sząt głosu.  2)  Długosz  pod  r.  1230  wspomina  o  darowanym  Vogelsangu 
przez  Konrada,  co  również  powtarza  i  pod  rokiem  1231;  lecz  przydaje, 
że  wtenczas  także  osadził  Toruń  miasto,  a  zatem  je  od  siebie  rozróż- 
nia. 3)  Diisburg  utrzymuje,  że  Herman  Balk  w  towarzystwie  księcia 
mazowieckiego  zbudował  na  brzegu  Wisły  zamek  Toruń. 4)  Dla  wię- 
kszego zamącenia  rzeczy,  Joh.  Dav.  Heinrichdorf  w  osobnej  rozprawie, 
wyprowadza  nazwę  Torunia,  od  bożka  Gotów  Thora.  5) 

1)  UUostr.  235. 

2)  sCr.  69. 

3)  VL  645  i  646. 

4)  Część  m.  rozdz.  1. 

5)  De  iniignibufi  Toruneniibui,  praeside  M.  BChmio,  disquisitio  Toruń.  1706. 


Digitized  by 


Google 


237 


Rzecz  pod  sporem  zostająca,  tak  się  ma.  Konrad  oddał  nowo 
przybyłym  Krzyżakom  w  1228  zamek  Dobrzyń,  z  częścią  wsi  nazwanej 
Dębem;  „cum  parte  villae,  quae  vocater  Quercus  ultra  Yislam,"  powiada 
przywilej  archiwum  głównego.  To  usadowienie  nie  było  najpierwsze, 
bo  darowizna  całej  ziemi  chełmińskiej  na  dwa  miesiące  uprzedziła,  jak 
się  z  obu  listów  książęcych  okazuje.  Dąb  ustąpiony  „mensę  Julio  1228 
nonis  ejusdem  menste"  a  cała  ziemia  chełmińska  „nono  Galendas  Majii* 
Zebrawszy  to  wszystko  razem,  wypada*,  że  twierdzenie  Boringera  i  Leo 
co  do  istoty  samej,  a  Długosza  co  do  roku,  upada,  że  Dtlsburg  z  sa- 
mym zamkiem  toruńskim  utrzymać  się  nie  może,  bo  Długosz  na  lat  40 
przedtem  Toruń  miastem  nazywa.  „Quum  autem  singulae  copiae  ad 
oppidum  Toruń  convenissent". l)  Wspierają  Długosza  twierdzenie  i  inne 
okoliczności,  mianowicie,  że  sam  przywilej  Krystynowi  nadany,  uważa 
go  za  miasto  z  posiadłościami  i  wsiami;  że  w  bardzo  krótkim  czasie 
po  przybyciu  Krzyżaków,  to  jest  1239  i  1240,  wzmiankę  czynią  kronikarze 
o  kościołach  założonych  w  Toruniu,  2)  a  1244  r.  o  przedmieściu  i  nowej 
świątyni.  3)  Gdy  zaś  są  dwa  Torunie:  stary  i  nowy,  a  pierwszy  zwał 
się  Tarnowem,  więc  i  nowemu  toż  nazwisko  służyło,  dopóki  rządy  Krzy- 
żackie nie  zmieniły  go  na  wzór  Wąbrzeźna,  Pokrzywny,  Brodnicy  i  in- 
nych. Co  tern  większą  ma  za  sobą  pewność,  że  Konrad  Tarnów  budo- 
wlami powiększył,  nie  zaś  Krzyżacy,  *)  którym  sam  Dtlsburg  księcia  za 
towarzysza  daje  przy  budowaniu,  jakeśmy  wyżej  widzieli.  Co  do  mnie- 
mania Heinrichdorfa  o  początku  gotyckim  miasta,  rozumiał  on  zapewne 
przez  to  Prusaków  Getami  zwanych,  o  czem  obszerniejszy  wykład  w  rze- 
czy o  Nagrobku  Bolesława  Chrobrego,  umieszczonej  w  Pamiętniku  Relig. 
z  1841  r.  Pozostaje  tylko  okazać  tożsamość  Torunia  z  Tarnowem  w  dy- 
plomacie z  1222  roku  wymienionym.  W  przywileju  obok  Tarnowa,  po- 
łożony jest  Papów ,  ten  więc  niech  będzie  skazówką  w  badaniu.  Papów 
i  Toruń,  jako  bardzo  bliskie  siebie  nad  Wisłą,  wymienia  Długosz. 5) 
Jagiełło  w  1422  r.  stanąwszy  w  Papowie,  chciał  dobywać  Torunia;  lecz 
dowiedziawszy  się  o  pustoszącem  powietrzu,  ruszył  do  Lubicy,  mając  po 
prawej  stronie  Toruń. 6)  Kazimierz  Jagiellończyk  w  1458  przebywa 
Wisłę  pod  Toruniem,  stamtąd  udaje  się  do  Chełmna  na  Papów.  7) 
Więc  Papów  leżał  nad  Wisłą  przy  Toruniu,  i  najściślejsza  zachodzi  tożsa- 
mość pomiędzy  Tarnowem  kapituły  płockiej,  a  teraźniejszym   Toruniem. 


1)  VI,  565. 

2)  Długosz  665,  i  Leo  77. 

3)  Leo  str.  80. 

4)  Dług.  636. 

5)  XI.  308. 

6)  Dłog.  XI,  464. 

7)  Długosz  XI,  227  i  228. 


Digitized  by 


Google 


288 


Losy  Tarnowa  ściśle  są  połączone  z  kolejami  ziemi  chełmińskiej  i  jej 
przyległych  krain  za  Wisłą.  Przez  dwieście  dwadzieścia  sześć  lat  zosta 
wało  to  wszystko  pod  rządem  Krzyżaków,  ustanowionych  przez  Celestyna 
papieża  w  1191  roku,  pod  imieniem  Braci  szpitalnych  domu  niemiec- 
kiego N.  P.  M.  w  Jerozolimie.  Ponieważ  przeznaczeniem  ich  w  ziemi 
świętej  było  opatrywanie  chorych,  a  w  potrzebie  walkc  przeciwko  poga- 
nom, Konrad  przeto,  książę  mazowiecki  w  pierwiastkowem  nadaniu  pu- 
ścił im  był  ziemię  chełmińską  tylko  na  szpital,  dla  zbawienia  własnego 
i  rodziców.  >)  Co  tern  chętniej  uczynił,  że  się  dopuścił  czynu  niespra- 
wiedliwego i  okrutnego  na  znakomitym  wojowniku  swojego  czasu,  Kry- 
stynie z  Gozdowa.  Wkrótce  potem  darował  zamek  Dobrzyń  z  przyległo- 
ściami  tymże  Krzyżakom  z  warunkiem  ścigania  Prusian ,  obyczajem  ryce- 
rzy inflandzkicb.  2)  We  dwa  lata  zaś,  wznawiając  swój  przywilej  na  zie- 
mię chełmińską  za  zgodą  małżonki  Agaty  i  synów,  zastrzegł,  iż  tylko 
szczera  pomoc  w  obronie  przeciwko  niewiernym  i  walka  az  do  ostatniego, 
zapewnić  im  może  na  zawsze  posiadanie  krainy.  3)  Błędne  przeto  jest 
mniemanie,  że  Konrad  sprowadził  Krzyżaki  z  niemocy  dania  odporu  Pm- 
sianom,  własnemi  środkami.  Polska,  lubo  natenczas  podzielona  była  na 
księstwa,  z  mocy  jednak  prawa  publicznego,  w  razie  potrzeby,  łączyła 
oręż  przeciwko  nieprzyjaciołom,  i  w  tym  stanie  sięgała  morza  bałtyckiego 
na  północ,  4)  dalszego  Pomorza  na  zachód,  5)  a  za  Odrą  jeszcze  posia- 
dała Szląsk  i  Lubusz.  Konrad  po  zgonie  brata  Leszka  Białego  w  1227  r. 
dążył  do  objęcia  rządów  całej  Polski,  tam  więc  wszystkie  obrócił  siły, 
a  dla  wstrzymania  przeszkody  ze  strony  Prusian,  warunkowo  puścił  Krzy- 
żakom obwód  chełmiński.  Jeżeli  mu  się  niepowiodły  stale  zamiary  na 
Małopolskę,  przynajmniej  od  Prusaków  był  spokojny.  Zakonnicy  mniej 
myśląc  o  szpitalu,  niż  o  podbojach,  w  rychłym  dosyć  czasie  odzyskali 
zburzone  zamki,  zdobyli  bałwochwalcze  Pomorze,  P&mezamą  zwane, 
z  Kwidzyniem;  potem  Galindią  i  cały  klin  pruski  aż  do  rzeki  Przegorza. 
W  lat  65  reszta  Prus  uległa  przemocy  ich  oręża.  W  przeciągu  tego 
czasu  zakładali  klasztory:  Dominikanów,  Franciszkanów,  Kartuzów,  któ- 
rym, jako  i  duchowieństwu  świeckiemu,  narzucili  krzyże  czarne;  budo- 
wali miasta  i  twierdze.  Dla  zachęcania  do  napływu  osadników  miejskich, 
ogłosili  przywileje,  mocą  których  liczba  rzemieślników  i  kupców  stoso- 
wnie do  ludności  była  zakreślona;  a  dla  usunięcia  współzawodnictwa 


1)  Przywilej  z  1228  roku :  „pro  salute  animae  nostrae  et  parentom  nostrorum. 

2)  Magistro  militum   Prussiae   et  fratribus  ejus ,  militaturis  contra  Prutenos ,  morę 
liYonensi.  Przyw.    1228  w  Lipcu. 

8)  Etiam  ono  eorom  superstite.  Przywilej  1230. 

4)  Radewik  de  rebus  gestis  Frider.  Imperat.  1.  I,  c.  I. 

5)  Hierel.  Chr.  Pomer.  11,  268,  naft  Kaspar  Schutz  Chr.  Prut*.  1.  1S. 


Digitized  by  VjOOQ16 


239 


z  przyrodzonymi  mieszkańcami,  każdy  z  przybywających  ród  swój  teutoń- 
ski  z  pradziada  wywieść  był  obowiązany.  Na  puste,  po  wygładzonych 
Prusianach  grunta,  sprowadzono  wieśniaków,  tegoż  pochodzenia,  którym 
Konrad  Zolner  dawał  pomoc  pieniężną  i  połowę  zwykłego  podatku  na 
lat  trzy  ustępował.  Kapituła  warmińska,  teutonami  osadzona,  nie  małą 
także  była  pomocą  w  zakładaniu  miast  i  osadzaniu  opustoszałej  ziemi. 
Biskup  Eberhard  zabudował  Ornetę,  Gutenstad,  Wartenburg;  Streifrok 
mnóstwo  sprowadził  wieśniaków,  a  Henryk  Wagenax,  na  lat  piętnaście 
od  podatku  ich  uwolnił.  Niekiedy  i  szlachcie  niemieckiej  oddawano  do- 
bra ziemskie,  np.  Zeibersdorfowi  Sartawicę;  Ziegenbergowi  Suchostrzygi; 
Schellingdorfowi  Białochówko;  ale  ta  szczodrobliwość  była  nierównie 
rzadszą.  Z  największą  zaś  gorliwością  chodzili  około  budowy  twierdz: 
Marienburga,  Morąga,  Gerdauen,  Preuschmarki,  Gdańska;  do  czego 
zwykle  jeńców  litewskich  używali. 

Zakon  braci  szpitalnych  i  rycerskich  hojnie  uposażony  od  księcia 
mazowieckiego  i  wsparty,  jak  obaczymy,  siłą  jego  oręża:  wzbiwszy  się 
w  Potęgę,  zapominać  zaczął  o  swojem  przeznaczeniu.  Nawracanie  szło 
dosyć  powolnie,  bo  w  1355  jeszcze  stał  dąb  pogański  w  Ry kojot,  przy 
którym  krajowcy  odbywali  tajemnie  religijne  obrządki.  Nąjpierwszą 
dążnością  Krzyżaków  było  rozciągnięcie  nazwy  Prus  do  wszystkich  po- 
siadłości  polskich:  ziemi  chełmińskiej,  kwidzyńskiej,  dąbrowskiej,  sasiń- 
skiej,  ])  którą  osadnicy  teutońscy  na  zniszczonym  Prusian  gruncie  tern 
bardziej  przyjęli.  Już  papież  Innocenty  IV,  wspominając  o  podziale  ziem 
zdobytych  na  dyecezye,  nazywa  je  pruakiemi,  zgodnie  z  otrzymanem 
sprawozdaniem  Krzyżaków.  Drugiem  przedmiotem  ich  starania  było  za- 
trzymanie na  zawsze  ziemi  warunkowo  sobie  puszczonej,  przez  utworze- 
nie silnego  państwa  niemieckiego  na  wschodzie  Wisły.  Tym  końcem 
wchodzili  w  układy  ze  Stolicą  Apostolską,  cesarzami  zachodnimi  i  mar- 
grabiami brandeburskimi.  Konrad  Turyński  przyrzekł  pewną  opłatę 
Prus  Stolicy  Rzymskiej,  2)  z  mocy  istniejącego  zwyczaju,  że  kraje  wojną 
krzyżową  zdobyte,  poddane  były  jej  opiece.  3)  O  otrzymanym  przywileju 
na  posiadanie,  w  skutku  tej  umowy,  wspomina  DUsburg.  4)  Cesarz 
Fryderyk  nie  zaniechał  ze  swej  strony  potwierdzić  daru  Konrada  mazo- 
wieckiego, rozciągając  moc  aktu  do  przyszłych  nawet  ofiar  tego  księcia.  a) 

1)  W  przywileju  archiwom  krajowego  z  r.  1257,  Kazimierz  książę  kujawski  o  niej 
wspomina :  „et  nos  cessimus  de  impetitione  terrae ,  quae  Sausin  vulgariter  nuncupatur!' 

2)  Leo   H.   P.    84. 

3)  „Promotione  sedis  apostolicae ,  ad  cujus  dominium  supra  dictae  terrae  spectare 
noscuntur!4  Angelus  biskup  Sabiński ,  w  potwierdzeniu  bisk.  warmińsk.  1264  r.  Ob.  Sum- 
marium  eomplecUns  orig.  et  ttat   eccl.  varm. 

4)  Wyd.  Hartknocha  11,  B. 

5)  Cod.  dipl.  Dogiela  T.  IV.  na  początku. 


Digitized  by 


Google 


240 


Dla  dogodniejszego  zaś  odporu  w  potrzebie  lub  nowych  zdobyczy  w  Pol- 
sce, wybrali  później  za  stolicę  Marienburg,  dawniejszy  Czartyrn  pomo- 
zański  i  najstaranniej  go  wzmocnili.  Co  do  innych  z  ziem  polskich,  ode- 
branych od  Prusian  starożytnych,  te  Wilhelm  biskup  mutyneński,  legat 
apostolski,  w  1241  r.  na  trzy  dyecezye  podzielił,  z  których  dwie,  to  jest 
poraozańską  i  sambijeńską  oddał  Krzyżakom  na  wydatki  wojenne,  a  trze- 
cią warmińską  bezpośredniemu  zarządowi  Stolicy  Rzymskiej  zostawił.  ]) 
Temi  zabiegami  pozyskali  sobie  za  granicą  sławę  wielce  zręcznych  poli- 
tyków. 2)  Co  nie  mogło  nie  poić  dumą.  Podzieliwszy  się  zatem  na 
cztery  rzędy,  to  jest:  niższego  pochodzenia,  kapłanów?  szlachtę  i  ksią- 
żąt, przybrali  nazwę  odmienną  nieco  od  braci  szpitalnych  N.  P.  M.  Panów 
pruskich.  Daje  się  to  widzieć  na  pieniądzach  Dytrycha  Oldenburskiego, 
z  czasów  Kazimierza  Wgo,  na  których  wyrażono:  Moneta  Dominorum 
Prussiae,  i  Dusnera:  Henricus  HI,  Magister  Generalis,  Dominus  Prus- 
siae.  Konrad  Wallenrod  pisał  się  z  Bożej  łaski  wielkim  Mistrzem 
zakonu. 

W  tym  stanie  potęgi  i  umysłu,  a  z  drugiej  strony  przy  ogromnych 
wydatkach,  na  utrzymanie  nienaturalnego  położenia  względem  kraju, 
któremu  wszystko  byli  winni,  nieobeszło  się  bez  krzywd  mieszkańców 
ziemi,  tak  zwanej  pruskiej,  jako  też  sąsiadów.  Zapędzano  włościan  do 
ciężkich  robót,  nakładano  podatki  na  woły,  krowy  i  psy,  gęsi  i  kaczki;  3) 
mieszczanom  nakazano  podatek  po  dwa  grosze  srebrne  z  marki,  zwany 
pfundzoU;  własność  rozbitków  przy  brzegu  morskim  na  skarb  zabierano; 
a  co  najwięcej  oburzało,  że  prawo  chełmińskie  lekceważono.  Ziemianie 
chełmińscy  narzekali  na  okrucieństwo  wyroków  sądowych;  4)  duchowień- 
stwo na  prześladowanie.  Dopominał  się  o  krzywdy  Henryk,  biskup 
chełmiński,  i  Eberhard  Warmiński;  najbardziej  zaś  Jan  Streifrok,  gdy 
jeziora  i  całe  powiaty  zabierano.  5)  Papież  Sixtus  IV  dowiedziawszy  się 
o  zgonie  w  więzieniu  i  zamorzeniu  biskupa  warmińskiego  Teodoryka, 
uznał  zakon  krzyżacki  godnym  zagłady.  6)  Wszystko  to  sprawiło,  że 
z  łona  jego  własnego  wychodziły  głosy ,  przepowiadające  upadek  na  wzór 
Templarczyków.  Nie  mniejsze  były  zażalenia  i  ze  strony  sąsiadów  za- 
konu. Arcybiskup  gnieźnieński  zaniósł  skargę  przed  Stolicę  Apostolską 
na  oderwanie  w  roku  1295  dyecezyi  chełmińskiej,  od  właściwej  zwierz- 
chności;  Łokietek  na  zatrzymanie    Gdańska  i  Pomorza;  Leszek  książę 


1) 

Summarram  Jak  wyżej-  fol.  1. 

2) 

Si  sapis,  dudć  Ordmi  m  Prutłia.    Leo  str.  168. 

3) 

Leo  Hist.  Pr.  178. 

4) 

Długosz,  pod  r.  1410,  str.  245.  Leo  264. 

8) 

Leo  161. 

6) 

„Deleatar  peseima  ill*  crox  nigra!'  Leo  323. 

Digitized  by 


Google 


241 


narzekał  na  nieoddanie  ziemi  michałowskiej;  Janusz  mazowiecki  na  ha* 
niebne  siebie  uwięzienie  w  Złotoryi  pod  Białymstokiem;  Jagiełło  na 
związki  z  nieprzyjaciółmi  chrześciaństwa  Tatarami,  i  zabijanie  nawróconych 
już  Litwinów,  przeciwko  czemu  w  obliczu  całej  Europy,  w  osobnym  się 
manifeście  głośno  oświadczył.  *) 

Oddziaływanie  najpierwej  się  objawiło  ze  strony  starych  Pruaian, 
którzy  czterokrotnie  wracali  do  bałwochwalstwa.    U  sąsiadów  ograniczyło 
się  z  początku  na  wzbronieniu  Ziemiowiedzowi  kujawskiemu  nadawania 
przywilejów   Krzyżakom  na  posiadłości  ziemskie;  2)  na  odrzuceniu  wie- 
cowem  układu  Kazimierza  W.  w  1335  roku  i  nie  podpisaniu  kaliskiego 
z  roku  1343  przez  najznakomitszą  część  senatu:  Jarosława,  Arcybiskupa 
Gnieźnieńskiego;  Jana  Grota  Słupeckiego,  biskupa  krakowskiego;  Macieja 
kujawskiego  i  Klemensa  płockiego.    Że  jednak  ziemie  orężem  krzyżowym 
zdobyte,  zostawały  pod  opieką  Stolicy  Apostolskiej,  przeto  uzyskać  nale- 
żało wyrok  tej  władzy ,  przyznający  je  prawem  niezaprzeczonem  Polsce. 
Jakoż  skutkiem  wyprawionego  poselstwa,  Ojciec  Święty  wyznaczył  dele- 
gacyę,   która  zakon  Krzyżacki  skazała  w  r.   1321  na  zwrot  Pomorza 
i   znaczne  koszty,  rozciągając  nad   nim  w  przypadku  oporu  klątwę.  ') 
Nieco  później  taż  Stolica   Apostolska  wysłała  Galharda  i  Piotra,  dla 
ukończenia  wszelkich  sporów  pomiędzy  Zakonem  a  Polską  zachodzących. 
Ci  przybywszy  do  Warszawy  i  przejrzawszy  złożone  dowody,  wyrzekli 
w  1339  w  kościele  Ś.  Jana,  że  ziemie  chełmińska,  pomorska  i  miehato- 
wska  niesłusznie  są  w  ręku  Krzyżaków,  a  jako  należące  do  całości  korony, 
do  niej  wrócić  powinny.  *)    Nieprzestali  na  tym  wyroku  Krzyżacy,  i  po- 
mimo rzuconej  na  siebie  przez  sędziów  Stolicy  Apostolskiej  klątwy,  nie 
oddali  ziem  tak  długo  trzymanych;  czując  jednak  całą  wagę  postanowie- 
nia, starali  się  drogą  układów  z  Kazimierzem,  pomyślnie  sprawę  zakoń- 
czyć.   Wyprawiwszy  zatem  do  Kalisza  i  Inowłodza  posłów,  tyle  na  królu 
uwikłanym  w  wojnę  z  czerwoną  Rusią  i  Litwą  wymogli,  że  się  zrzekł 
nietylko  ziemi  chełmińskiej  i  michałowskiej  na  zawsze,  ale  i  Pomorza  nie- 
dawno przez  nich  zabranego  ustąpił  w  1343  r.  Przewidywali  Krzyżacy 
potrzebę  zatwierdzenia  tej  ugody  przez  wszystkie  stany  zjazdu,  lecz  ten 
zamysł  im  się  nie  powiódł.    Naczelnicy  Bady  wiedzieli  dobrze,  że  zapis 
Konrada  mazowieckiego  był  warunkowymi  wtenczas  tylko  obowiąziyący, 
gdy  zakon  szczerze  przeciwko  wszelkim  poganom  ad  do  ostatniego  Mó  siębc- 

1)  Długo**  t  L  ki.  I  tir.  200. 

2)  Ugoda  w  archiwom  krajowem  z  r.  1278. 

3)  Wyrazy  wyroku  „Praedictam  Magistrom  et  fratras  Domoa  S.  Maria*  Theutoni- 
corum,  qui  dictam  terram  Pomeraniae  powident,  ad  restitutionem  ejosdem  terrae,  cum 
luis  pertinentiis  etc  sententialiter  condemnaTimus"  Dług.  979  i  980. 

4)  , Jutra  dictum  regnum  Polouiae  cousistentes  et  ad  Regem  pertinentes ,  mjutt* 
tt  MłbiU  detmmU  occupatai"  Dl.  1052. 

Kopmdtijana  Ul.  W 


Digitizery  G00gle 


242 


dzie.  l)  Tymczasem  nie  miało  pomocy  Mazowsze,  gdy  Mendog  niszczył 
je  w  1260  i  1262;  2)  gdy  pogaństwo  litewskie  napadło  w  1277  na  zie- 
mię łęczycką  Ziemiomysła  wnuka  Konradowego;  3)  gdy  sami  Prusianie, 
przeciwko  którym  sprowadzono  Krzyżaków,  w  1266  kraj  niszczyli.  *)  Prócz 
tego  była  w  archiwum  mazowieckiem  uroczysta  ugoda,  przy  ofiarowaniu 
jeszcze  ziemi  chełmińskiej  zawarta,  i  przez  niejednego  oglądana,  3)  mo- 
cą której  po  zdobyciu  pruskiej  krainy,  ziemia  chełmińska  wrócić  miała 
do  Mazowsza,  a  podbita,  uledz  podziałowi  na  równe  części.  Co  i  pismo 
niemieckie  odkryte  przez  Hozyusza  w  zamku  lubowskim,  Kromerowi 
udzielone,  potwierdzało.  6)  Wiedziała  także  Rada  duchowna,  iż  pomimo 
największych  zabiegów  o  zrzeczenie  się  przez  następców  Konrada  ziem 
na  Prusianach  zdobytych,  żaden  dziedzic  Mazowsza  tego  nięuczynił,  i  w 
archiwum  krajowem  jedno  jest  tylko  ustąpienie  Kazimierza  księcia  kuja- 
wskiego, z  roku  1257,  który  nie  był  dziedzicem  Mazowsza.  7)  Z  tych 
pobudek  arcybiskup  i  biskupi  odmówili  swoich  podpisów  na  zawartej  ugo- 
dzie. 8).  Taka  jest  natura  aktu,  do  którego  się  odwoływali  Krzyżacy 
w  czasach  następnych.  Jak  się  zaś  dalece  zawiedli  na  swoich  oczekiwa- 
niach, w  chwili  najpomyślniejszcj  dla  siebie,  dowodzi  własne  ich  wyzna- 
nie w  przywileju,  w  lat  ośmnaście  po  tern  zdarzeniu  wydanym,  nastę- 
pnego brzmienia:  „My  B.  Winryk  z  Kniprodu  mistrz  braci  szpitalnych 
w  ,  JerozpBmie,  zakonu  P.  M.  niemieckiego  domu,  czynimy  wiadomo 
wszystkim  ten  list  oglądać  i  czytać  mającym,  że  z  postanowienia  całej 
kapituły,  Aberlin  z  Nieborowa  wraz  z  potomstwem,  otrzymuje  urząd  są- 
dowego w  prawie  Magdeburskiem ,  któremu  też  pozwalamy  wino,  miód, 
wszelkie  rodzaje  piwa,  sól,  korzenie,  wosk  i  sukno  przedawać,  czerwo- 
nego laku  do  pieczęci  używać,  z  rybołóstwa  w  Nogacie  korzystać, 
i  niźszeru  ^  budownictwem  trudnić.  Za  te  w/ględy  obowiązany  jest 
wnieść  corocznie  do  kościoła  katedralnego  w  Kwidzynie  funt  wosku,  a  na 
korzyść  zakouu  naszego  chować  konia  z  rynsztunkiem,  orężem  i  tcm 
wszystkiem,  co  jest  do  wojny  potrzebne.    Nadanie  to  służyć  mu  będzie 

1)  Ipsi  quoque  fratres  cum  omni  fidelitate  promisenmt  mihi  cunctisque  haeredibus, 
secundum  Deum  et  eorum  posse,  contra  inimicos  Christi  et  nostros,  yidelicet  omnespaga- 
nos,  sine  fictione  et  omni  simulatione ,  etiam  ono  eorum  superstite,  una  nohiscum,  omni 
tempore  fore  militaturos.    PrzywUej  archiwum  krajowego  z  r.  1230. 

2)  Długosz  760,  766. 

3)  Długosz  811. 

4)  Długosz  778. 

5)  Ordmatio  quoque  ipsa  et  conditiones  ei  appositae,  literarum  apicibus  fuerunt 
firmatae,  et  per  nonnułlos  fide  dignos  viros,  apud  Płocenses  duces  et  eorum  cameras 
vitae  taepias  et  tractatae.    Dług.  645. 

6)  Kromer  VII,  530. 

7)  Długosz  708. 

8)  Długosz  1067. 


Digitized  by 


Google 


243 


na  zawsze.  A  chociaż  Polacy  z  czasem  otrzymają  Pruty  jako  swoją 
utlamoii,  l)  to  jednak  prawo  dla  niego  nieustaje.  Dan  w  Marienburgu, 
roku  zbawienia  1361,  w  poniedziałek  po  Ś.  Janie  Chrzcicielu,  Świadka- 
mi kochani  bracia  nasi:  Joachim  ze  Sledorfa,  Antoni  Nimptz  towarzysz, 
i  Wasolt  sekretarz!' 

Największą  wagę  przywiązywał  zakon  do  tego  dowodu,  że  własną 
krwią  i  orężem  zdobył  ziemie  na  poganach  i  to  tak  dalece,  że  się  starał  nisz- 
czyć książki  wspominające  o  pomocy  danej  przez  inne  kraje.  2)  Nie  za- 
brakło też  na  pisarzach,  którzy  to  mniemanie  wspierali,  a  jeden  z  nich 
liczbę  braci  szpitalnych,  przysłanych  przez  Hermana  de  Saltza,  do  20000 
podniósł  3)  Rzecz  się  miała  inaczej.  Całego  zastępu  zakonników 
w  pierwszej  bitwie  z  Prusakami  było  28  ludzi,  *)  a  całej  massy  we 
Włoszech,  Niemczech  i  innych  krajach  2,000.  5)  Dla  tego  papież  Inno- 
centy IV  w  bulli  1241  r.  do  biskupa  pruskiego  adresowanej,  nie  tylko 
Krzyżakom,  ale  i  innym  rycerzom  wiernym  w  Chrystusie  zwycięztwo 
przyznaje.  •)  Pomoc  ta  była  dwojaka:  zewnętrzna,  od  książąt  niemie- 
ckich, zadowolonych  z  nowo  tworzącego  się  państwa,  pokrewnego  pomię- 
dzy Lechitami,  i  wewnętrzna  od  nadawców,  którzy  już  byli  zajęli  stro- 
nicę w  dziejach  chrześciaustwa  przez  nawrócenie  Pomorzan  za  Bolesława 
Krzywoustego.  Nieśli  ją  w  różnych  czasach  Henryk  Margrabia  Myszneń- 
ski,  Otto  książę  Brunświcki,  Lancaster  Angielski,  Ottokar  Czeski,  i  inni 
na  czele  skwapliwych  do  wyprawy  krzyżowej  ochotników.  A  pomimo  tego* 
po  zgonie  księcia  mazowieckiego  szło  niepomyślnie  Krzyżakom.  Zginął 
pod  Łubowem  mistrz  Henryk  i  jego  marszałek  Teodoryk;  Konrad  de 
Tirnberg,  postradawszy  miast  wiele,  z  potyczki  uchodzi.  Łubów,  Chełmża, 
Grudziądz,  Kwidzyn,  Czartyrn,  Chrystburg,  Plemęt  przez  nieprzy- 
jaciela zajęte.  Mistrz  ani  miał  odwagi  występować  w  pole.  Wsparcie 
wewnętrzne  pewniejszem  i  większem  się  okazało.  Zaraz  na  początku 
w  1231  r.  Konrad  nadawca,  Włodzisław  Laskonogi,  Ziemiowiedz  Kazi- 
mierz, Sambosz,  książęta  z  Mazowszanami,  Wielkopolanami,  Szlązakami, 
Pomorzanami,  uderzyli  na  Prusiany  i  znieśli  ich  szeregi.    W  1234  wszy- 


1)  „Et  si  cum  tempore  Poloni  Prussiam  possessuri  sunt,  tanąuam  propriam" 
u  Leo  str.  157. 

2)  Leo  H.  Pr.  222. 

3)  „Qoi  fratres  ordini;  theutonici  crucigeros  in  Prussiam  20,000  misit"  Guagnini, 
Prusaiae  cum  suis  prorin.  et  civit  compendio.  descript.  tit.  Pruthenor.  pris.  barbaries. 

4)  Leo  71. 

5)  „Obtinuit  Hermannus  Magister  bona  et  domum  supremam  pro  ordine  Yenetiis, 
ac  alia  in  Germania  atoue  in  aliis  regnis.  Potuit  hnjus  Magistri  tempore  producere  ordo 
in  aciem  bis  mille  fratres44  Leo  str.  65. 

6)  „Et  per.  alios  Chriiti  fideles"  Summarium  p.  1.  — 


Digitized  by 


Google 


244 


stkie  ziemie  polskie  znowu  się  ruszyły  pod  książętami.  Mazury  odbie- 
rają Galindyą,  to  jest  ziemię  Dąbrowską  z  przyległemi  jej  na  wschód,  ł) 
zajmują  właściwe  Prusy,  2)  a  Eujawianie  żadnej  nieopuszczają  przez  łat 
trzydzieści  siedm  przeciwko  bałwochwalcom  wyprawy.  3)  Co.  wszystko 
czyniono  nie  dla  zakładania  nowego  państwa  w  swoich  granicach,  lecz 
dla  odzyskania  ziem  utraconych  i  zapewnienia  sobie  pokoju  od  nieprzy- 
jaznego chrześciaństwu  ludu.  Krzyżacy  zaś  podług  zawartej  ugody,  słu- 
żyli tylko  za  stałe  posiłki  w  tem  przedsięwzięciu.  *) 

Zwróćmy  już  uwagę  na  znamiona  mieszkańców  zostających  pod  rzą- 
dem braci  szpitalnych  N.  M.  P.  domu  niemieckiego.  Przeciąg  dwóch 
przeszło  wieków,  niemógł  nie  zostawić  śladu  obcego  wpływu,  który  się 
jednak  w  miastach  większych  wyraźniej  okazał.  Każdy  obywatel  miasta 
nadanego  prawem  chełmińskiem,  wywieść  się  był  powinien  z  pradziada 
rodu  teutońskiego;  5)  po  prusku  mówić  wzbraniano;  6)  nazwy  miast  i  wsi 
zamieniano  na  niemieckie,  jak  się  wyżej  powiedziało,  skąd  powstały  brzmie- 
nia v.  Delau,  Krapitz,  zamiast  Działowskich,  Chrapickich,  i  t.  p.  Gorli- 
wość ta  jednak  utrzymywała  się  w  całej  swej  mocy  w  pierwszej  tylko  poło- 
wie okresu  krzyżackiego;  od  porozumienia  się  zaś  z  Kazimierzem  królem, 
a  mianowicie  od  czasów  Konrada  Walenroda,  który  ogromnych  sum  po- 
trzebował na  biesiady  wspaniałe  dla  ochotników  zagranicznych,  znacznie 
ostygła.  Mistrz  ten  pozwolił  wszelkiego  rodu  ludziom  osiadać  w  miastach 
i  nabywać  w  nich  prawo  obywatelstwa;  ci  korzystając  z  pozyskanych  swo- 
bód, cisnęli  się  gromadnie  do  zajęcia  pustych  placów  na  nowe  budowle.  7) 
Pomiędzy  nimi,  liczba  Polaków,  jako  miejscowych,  była  największa.  Z  czego 
najprzód  ludność  miast  pod  rządem  Krzyżaków  zostających,  a  potem  żywe 
współzawodnictwo  urosło.  8)  Co  do  mniejszych  miast,  nieulegających 
prawu  niemieckiemu,  te  zamieszkane  były,  w  ziemiach  polskich,  prze2  ro- 
daków. °)  Tem  bardziej  wsi  zachowały  swój  język,  '  °)  a  ziemianie  stano- 
wili linię  graniczną  pomiędzy  dawnym  a  nowym  stanem  rzeczy.  Do  ro- 
dzin najznakomitszych  dzieje  ówczesne  liczą:  Bażeńskich,  Balińskich, 
Plemikowskich,  Machwiców,  Polkowskich,  Wulkowskich,  Bajerskicb,  Bą- 


1)  Leo  73. 

2)  Leo  71. 

3)  Dhig.  t.  1,  689. 

4)  „Una  nobiscum  omni  tempore  fore  militaturos"  przywilej  Konrada  z  r.  1230. 

5)  Leo  185. 

6)  Prawa  Sygfryda  FeuchtwaDgen  „prussico  idiomate  cum  nemine  loquatur.u 

7)  Leo  178  i  185. 

8)  Tamże. 

9)  „Rex  (Jagiełło)  omnes  oppidanos  populares  agrestes,  item  omnes  matrona*  et 
Tirgines  a  captiritate  absolrit"  Dług.  X,  237. 

10)  Tamże. 


Digitized  by  VjOOQ16 


245 


kowskich,  Cisowskich,  Orzechowskich,  Działowskich,  Rupkowskicb,  Bagnie- 
wslrich,  z  pomiędzy  których  Balińscy,  Wulkowscy,  Bagniewscy,  Orzechowscy, 
Niszkowie  i  Działowscy  czynem  i  radą  w  wojnach  Jagieły  i  syna  jego 
Kazimierza,  wszelkie  dla  kraju  wyświadczyli  usługi.  l)  Pomimo  odmian 
zaszłych  w  prawie  cywilnem,  szlachta  zachowała  dawne  prawo  polskie 
o  dziedzictwach,  o  które  się  tak  troskliwie  i  wieśniacy  upominali  u  legata 
Papieskiego,  w  czasie  ugody  z  Krzyżakami  w  1249  roku.  a)  Jagieło  wie- 
dząc o  zachowaniu  w  tym  kraju  języka,  użył  Bolimowskiego  do  wymie- 
nienia nazwisk  poległych  pod  Tanenbergiem  Krzyżaków.  3)  To  utrzymanie 
rodowości,  przez  lat  przeszło  dwieście,  w  ziemi  chełmińskiej,  oraz  przy- 
ległej krainie,  stało  się  powodem,  że  w  1410  cała  szlachta  chełmińska 
i  pomorska  stawiając  się  osobiście  z  miastami  przed  Włodzisławem  Jagiełą, 
siebie  i  mienie  podała.  4)  Gdy  jednak  mocą  zawartego  traktatu,  pozo- 
stała na  czas  dalszy  pod  rządem  Krzyżaków,  zawarła  sojusz  bezpieczeń- 
stwa w  1440  roku  pod  przewodnictwem  Plemikowskiego,  Polkowskiego, 
i  Działo wskiego; a)  uczyniła  rozbrat  z  mistrzem;  6)  a  nakoniec  powróciła 
w  1454  dobrowolnie  do  dawnego  ciała,  od  którego  była  odpadła,  T)  z  obu- 
dzeniem udziału  we  Wrocławiu,  który  oświetleniem  i  przezroczami  zda- 
rzenie to,  po  otrzymanej  wiadomości  obchodził.  8)  Wkrótce  prowincya 
ta,  zwana  pruską,  wydała  niemało  pisarzy  krajowych  w  wierszu  i  prozie, 
których  imiona  dzieje  piśmiennictwa  z  przyjemnością  wspominają:  Zieliń- 
skiego, Hojnowskiego,  Grebera,  Kosteckiego,  Skubowskiego,  Szpekowskie- 
go,  Wedeke,  Skrodzkiego,  Tyszkę;  Powalskiego,  Bajerskiego,  Werde, 
Kuszewicza,  Czechowicza.  Jeden  z  nich  Michał  Grodzki,  pisząc  żale  w  cza- 
sie powietrza,  od  tych  słów  zaczyna:  „Miła prusko  ziemio!  łzami  się  oble- 
waj." To  zdaje  się  dostatecznie  tłumaczyć  co  należy  rozumieć  o  rodo- 
wości krainy,  która  odwiecznie,  będąc  częścią  Mazowsza,  pod  rządem 
Krzyżaków  zachowała  niezatarte  znamiona  swojego  przyrodzenia,  a  od  sze- 
snastego wieku,  na  wzór  innych  części  składowych  państwa,  znakomite 
w  piśmiennictwie  polskiem  zajęła  miejsce. 

Nieinaczej  się  działo  z  mieszkańcami  Tarnowa  przezwanego  Thor- 
nem,  Toroniem,  jak  Grudziądz  Graudendzem.  To  miasto  zbudowane  nad 
Wisłą  pograniczne,  najstarożytniejszej,  podług  kronik,  siedzibie  Lechitów 


1) 

Nieriecki  i  Długosz  Ł  1  itr.  246. 

2) 

Odpił  u  Leo  «tr.  88. 

3) 

Dług.  XI,  270. 

4) 

Dług.  275. 

6) 

Leo  rtr.  260. 

6) 

Leo  rtr.  266. 

7) 

Dłngon  t  II,  139. 

8) 

Dług.  t.  H,  386. 

Digitized  by 


Google 


246 


gnieźnieńskich  i  kruświckich,  otoczone  na  około  ludem  polskim,  a  w  zie- 
mi macierzystej  chełmińskiej  mając  za  rządu  nawet  Krzyżaków  rodziny  zna- 
komite: Kostków,  Białobłockich,  Bagniewskich,  Orzechowskich,  Tytlew- 
skicb,  Targowskich  za  sąsiadów,  nie  mogło  się  przetworzyć  na  teutońskie 
w  chwili  urodzenia  Kopernika  1473.  Owszem,  jeżeli  rządy  zakonne  zo- 
stawiły ślady  obczyzny  po  sobie,  panowanie  lat  dziewiętnastu  Kazimierza 
Jagielończyka,  zacierało  je  bardzo,  czego  dowodem  nowy  napływ  ludno- 
ści polskiej,  w  czasie  prowadzonej  jeszcze  wojny,  i  przeniesienie  się  ojca 
Kopernika  z  Krakowa,  z  przyjęciem  prawa  obywatelstwa  w  1462.  *)  Lecz 
i  za  Krzyżaków  dzieje  wspominają  miejskiego  obywatela  Szeligę,  2)  Chra- 
pickiego.  3)  W  ogólności  mamy  świadka  współczesnego  Kopernikowi 
Szymona  Grunowiusa  (Grun<iu)  z  Tolkmitu,  autora  kroniki  pruskiej  po 
niemiecku  pisanej,  który  twierdzi,  że  za  jego  czasów  liczba  Polaków  w  Toru- 
niu była  równa  ludności  niemieckiej.  4)  Że  zaś  przed  bitwą  Tanenber- 
ską  cała  ludność  wynosiła  ośm  tysięcy;  5)  niepowiększając  jej  pod  pano- 
waniem polskiem,  wypadłaby  za  Kopernika  liczba  czterech  tysięcy  Pola- 
ków w  Toruniu,  która  widocznie  większa  była  z  powodu  napływu  nietylko 
później,  ale  i  w  ciągu  trzynastoletniej  wojny.  Wszak  je  zcze  za  Konrada 
Walenroda  w  weku  czternastym  współzawodnictwo  do  walk  wzajemnych 
prowadziło.  6)  Jakaż  była  ta  druga  połowa?  Kromer  współczesny  także 
Kopernikowi  świadczy,  że  w  wielkiej  części  na  Polaków  się  zamienili, 7)  a  dzie- 
je piśmiennictwa  polskiego  okazują,  że  obywatele  toruńscy,  nawet  początku 
niemieckiego,  współcześnie  z  innymi  zaczęli  pisać  w  języku  krajowym. 
Oto  ich  poczet:  Freitag,  ojciec  matematyka,  Szenflis,  Szenknecht,  Tóbol, 
Bliwernic,  Gleinig,  Herden.  O  piśmie  świętem  drukowanem  w  wieku 
szesnastym  w  Toruniu,  oraz  gęślach,  sekretarza  tego  miasta,  Bybińskięgo, 
porównywanego  z  Janem  Kochanowskim,  oraz  całej  czynności  literackiej, 
niewspominamy. 

Taka  jest  ziemia  i  miasto,  dokąd  się  przeniósł  ojciec  Kopernika.  Akty 
toruńskie  przejrzane  przez  Zernecke,  niewątpliwie  okazały,  że  był  krakow- 
czykiem.  Lecz  ci,  których  to  niezaspokajało,  szukali  przynajmniej  przod- 
ków jego  w  Westfalii.    Tymczasem  zasłużony  profesor  byłego  uniwersj- 


1)  Zernecke,  Thoroische  Chronica  Berlin.  1727  str.  81. 

2)  Dług.  pod  r.  1410. 

3)  Leo  348. 

4)  »Quum  praeterea  Thorunium  mixtim   Poloni  et  Germani  habitant,  et  numero 
paret  essenP4  c  4. 

5)  Leo  str.  188. 

6)  „Gajos  causa  etiam  caedes  fiebant  inter  oppidanosM  Leo  185. 

7)  „Magna  ex  parte  in  Polonos  transierunt."  Idiom*  mores  et  lingua  Polonorum, 
Poloniae  lib.  1. 


Digitized  by 


Google 


247 


tetu  Warszawskiego,  Adryan  Krzyżanowski  znajduje  w  aktach  radzieckich 
miasta  Krakowa  z  roku  1396,  że  pradziad  astronoma  był  już  obywate- 
lem dawnej  stolicy  polskiej.  l)  Licząc  albowiem  podług  przyjętego  zwy- 
czaju, 30  lat  na  pokolenie,  gdy  Tarnowczyk  w  1503  tyle  właśnie  wieku 
sobie  liczył,  wypada  na  rok  1396  czwarte  już  pokolenie.  Tego  dla  rodo- 
wości polskiej  Kopernika,  dosyć.  Dalszy  początek  człowieka,  zaczynają- 
cego sławę  od  siebie,  ani  ciekawy  jest,  ani  potrzebny.  Być  także  może 
iż  przodkowie  Kopernika,  mieszkając  długo  w  Krakowie,  mieli  na  wzór 
Morsztynów,  Bonerów,  Kromerów,  klejnot  szlachecki,  który  się  otrzymał 
najczęściej  przez  urzędowanie  w  sądzie  apelacyjnym  prawa  magdebur- 
skiego. Przynajmniej  odcisk  załączony  do  dzieła  profesora  Muczkow- 
skiego  o  historyografach  krakowskich,  z  herbem  do  Gozdawy  podobnym 
i  początkowemi  głoskami  magistra  Mikołaja  Kopernika,  mniemać  tak 
każe.  Ale  w  dziejach  wysokiego  rozumu,  wstępującego  w  zawód  nieśmier- 
telności, zaszczyt  ten  musi  pozostać  bardziej  przy  przodkach. 

Nam  genus  et  proavos  et  qu©  non  fecimus  ipsi 

Vix  ea  nostra  puto. 

Zakres  wiadomości  o  Koperniku  znacznie  się  rozszerzył  w  czasach 
ostatnich,  staraniem  PP.  Józefa  Muczkowskiego,  Adryana  Krzyżanowskiego 
i  Ignacego  Rychtera.  Posłuży  ten  zasób  do  wypracowania  dokładnej 
biografii  nieporównanego  astronoma.  Dla  nas  wychodzących  z  innego  pun- 
ktu, ten  szczegół  mianowicie  jest  ważny,  że  Kopernik  ukończywszy  aka- 
demią krakowską,  zapisał  się  do  album  Polaków  w  Padwie,  2)  a  od  to- 
warzyszy swoich  w  Krakowie,  zwany  był  Mazurem.  3)-  Idzie  nam  o  roz- 
wiązanie pytania,  dla  czego  miejsce  rodzinne  i  kapituła  warmińska  nie 
uświęciły  pamiątki  wielkiego  człowieka,  który  pomiędzy  niemi  ujrzał  świa- 
tło dzienne,  i  najważniejszą  część  życia  swojego  spędził?  —  pytania  tern 
ważniejszego,  że  na  nie  odpowiadają  czyny  i  własne  słowa  Kopernika. 
Wielce  na  to  narzekają,  Hartknoch  4)  i  Braun,  5)  wyrzucając  niewdzię- 
czność Toruniowi  i  kapitule.  Wypadek  ten  jednak  miał  niepośledne  po- 
budki Weźmy  najprzód  kapitułę.  Ta  podług  ugody  zawartej  pomiędzy 
Kazimierzem  Jagiellończykiem  i  biskupem  Tungenem,  obowiązała  się  wy- 
bór swojego  pasterza  podać  woli  królewskiej.  Źc  zaś  z  dawnych  przy- 
wilejów sama  przedstawiała  wybranego  do  potwierdzenia  Stolicy  Apostol- 
skiej ,  przeto  dla  zachowania  praw  swoich  i  pogodzenia  ich  z  potrzebami 
rządu,  wysłała  w  r.  1512  ośmiu  kanoników  z  biskupem  luzyańskim  na 


1) 

Kopernik  w  Walh&Ui  str. 

1. 

2) 

Adryan  Krzyżanowski  w 

powyższej  rozprawie 

str. 

5, 

3) 

Tamże  str.  3. 

4) 

Stare  i  nowe  Prasy,  270. 

5) 

De  Seriptońbus  etc  343. 

Digitized  by 


Google 


248 


sejm  do  Piotrkowa,  gdzie  7  grudnia  stanęła  ugoda,  mocą  której,  król 
z  całego  grona  miał  odtąd  czterech  wyznaczać  prałatów  do  wyboru  ka- 
pitule. Posłańcami  natenczas  byli:  Mikołaj  Kopernik,  Jan  Ohrapicki, 
Jerzy  Działowski,  Jan  Skultecki,  jak  widzimy,  Polacy,  i  kilku  innych, 
którzy  się  z  biskupem  spoinie  przychylili  do  zawarcia  umowy.  Innych  ośmiu 
nieobecnych,  lękając  się  mianowania  na  przyszłość  biskupami  samych  Pola- 
ków, zanieśli  protestacyą  do  akt  kapituły,  a  skargę  do  Stolicy  Rzymskiej, 
o  przestąpienie  praw  kapitule  służących.  Kopernik  i  jego  towarzysze,  uro- 
czyste zapisać  musieli  oświadczenie,  że  to  uczynili  bez  ubliżenia  w  czem- 
kolwiek  Stolicy  Rzymskiej.  Pomimo  tego  udzieloną  mieli  naganę  od  Ju- 
liusza II.  za  nietrafny  postępek.  Dopiero  Leon  X,  poleciwszy  dokładne 
przejrzenie  całej  sprawy,  ostatecznie  wyrzekł,  że  zasady  przyjęte  w  ugo- 
dzie przez  kanoników,  uważa  za  przyzwoite,  honorowe  i  rozważna  !)  Lecz 
uraza  przeciwników  trwała  długo,  upatrując  w  tym  postępku  przychylność 
dla  korony.  Ważniejsze  były  pobudki  narażenia  się  Toruniowi.  Od  da- 
wna wojny  krzyżackie  z  Jagiełłą  i  Kazimierzem  zniewoliły  Prusy  do  zniże- 
nia stopy  menniczej.  Henryk  Plauen  o  połowę  pieniądze  spodlił;  a)  lecz 
największe  nastąpiło  skażenie  w  wojnie  ostatniego  mistrza  Alberta,  który 
zaledwo  dwunastą  część  srebra  do  miedzi  dodawał.  3)  Toruń  od  wciele- 
nia się  do  Wielkopolski,  *)  otrzymał  między  innemi  prawami,  przywilej 
bicia  monety,  równie  jak  Gdańsk  i  Elbląg,  ze  stęplem  królewskim  i  ziemi 
swojej.  Niektórzy  z  jego  mieszkańców,  korzystając  z  tego  prawa,  zniżali 
stopę  menniczą,  a  lepsze  srebro  przetapiali.  Komisarze  przeto  polscy 
"przybywszy  na  sejmik  jeneralny  grudziądzki  w  1522  r.,  przekładali  po- 
trzebę, z  powodu  spodlenia  monety,  porównania  jej  z  krajową,  i  bicia 
ze  stęplem  królewskim,  z  mocy  przywileju  wcielenia.  Oprócz  tego  prowin- 
cye  wrócone,  mając  osobną  Radę;  wyłączne  prawo  do  urzędów  i  starostw; 
oraz  skarb  udzielny,  zostawione  od  królów  polskich,  nie  zawsze  się  sto- 
sowały do  powszechnych  postanowień  na  sejmie,  przez  co  administracya 
Prus  królewskich  szła  nie  najlepiąj.  Zygmunt  I.  i  kanclerz  Szydłowiecki 
przekładali  potrzebę  połączenia  się  Rady  z  senatem  koronnym.  Lecz  mi- 
łość przywilejów  nad  ogólnem  dobrem  przemogła.  Natenczas  Kopernik 
poseł  od  kapituły  warmińskiej  na  sejmie  grudziądzkim,  okazał  klęskę  pro- 
wincyi  ze  spodlenia  i  przetapiania  monety  wynikającą,  a  ułożywszy  tablicę 
porównawczą  monet  pruskich  z  polskiemi,  był  za  biciem  monety  ze  stę- 
plem królewskim.  Wiemy  już,  że  sejmiki  jeneralne  w  prowincyi  pruskiej 


1)  Summarium  compUcbn*  origmmn  *  siatom  teoUiiae  wtrmimsis,  (meliosbowany). 

2)  Leo  211. 

3)  Leo  352. 

4)  Hwtknoch,  B.  P.  PoL  221. 


Digitized  by  VjOOQ16 


2tó 


odbywały  się  po  polsku.  *)  Zasiadali  zaś  wtenczas  biskupi:  warmiński, 
Fabian  Luzyjański;  chełmiński,  Konopacki;  wojewodowie:  chełmiński, 
Lutyjański;  malborski,  Baźeńshi;  pomorski,  Konopacki;  kasztelanowie: 
chełmiński,  FrącJci;  elblągski,  Mortęski;  gdański,  Baliński,  z  interaim- 
cyuszami  od  miast  większych.  Opór  ze  strony  tych  ostatnich  był  bar- 
dzo wielki.  Składali  się  brakiem  srebra,  przywykuieniem  do  monety  dawnej, 
a  nadewszystko  przywilejami.  Trwało  nieporozumienie  lat  sześć.  W  koń- 
cu Kopernik  wypracował  osobną  rozprawę,  w  której  gorzko  wynurzył 
smutek  z  upadku  prowincyi  przez  zły  rząd  i  spodloną  monetę.  W  tej 
rozprawie  powiada:  2)  „Urządzenie  o  monecie  nastąpiło  z  błędnego  wi- 
dzenia rzeczy,  całkiem  niegodnego  tak  dostojnej  władzy,  jak  gdyby  Prusy 
bez  tej  monety  obejść  się  niemogły."  — „Lecz  biada  ci  ziemio  pruska! 
karzą  cię  zniszczeniem  za  złe  rządy  prowincyi."  Na  miasta  a  zatem  i  To- 
ruń, z  większem  jeszcze  oburzeniem  nastaje:  „Pochwalą,  mówi,  to  zda- 
nie, (że  podlejsza  moneta  w  pożyciu  towarzyskiem  jest  dogodniejsza),  ci, 
którym  się  nadzieja  zysku  odejmuje,  którym  dotąd  dozwolono  bić  monetę" 
—  „Gdy  klęski  takowe  pruską  monetę,  a  przez  nią  i  ojczyznę  całą  do- 
tykają, sami  tylko  złotnicy  i  ludzie  na  kruszcach  się  znający,  korzystają 
z  jej  nieszczęść.  Dwa  przeto  najwięcej  powinny  być  wyznaczone  miejsca: 
jedno  w  ziemach  Jego  Królewskiej  Mości,  drugie  w  posiadłościach  książęcia. 
W  pierwszem  miejscu  niech  biją  monetę  oznaczoną  na  jednej  stronie  go- 
dłami królewskiemi,  na  drugiej  ziem  pruskich.  W  drugiej  zaś  mennicy 
niech  będzie  z  jednej  strony  stępcl  królewski,  na  odwrotnej  książęcy, 
z  wyraźnem  zastrzeżeniem,  aby  tak  pierwsza  jak  druga  moneta  podlegała 
władzy  królewskiej,  i  za  rozkazem  Jego  Królewskiej  Mości  w  całem  pań- 
stwie przyjmowana  była.  O  korzystnym  tego  prawidła  skutku  przekony- 
wa nas  moneta  polska,  która  dla  tego  tylko  zachowuje  swą  cenę  w  tak 
rozległem  państwie."  Nakoniec  Kopernik  oświadcza:  „że  to  się  niemało 
przyłoży  do  pojednania  umysłów."  —  Kiedy  więc  kwestya  o  monetę  była 
żywotna  dla  Torunia,  nie  dziw,  że  głos  tak  niezgodny  z  przekonaniem 
mieszkańców  obcego  początku,  przywiązanych  do  dawnych  zwyczajów,  zo- 
stawił po  sobie  nie  najprzyjemniejsze  wrażenie;  Elbląg  nawet  wyprawił 
komedyą  z  pomysłu  o  obrocie  ziemi  około  słońca.  —  Przeciwnie  Polacy 
tak  za  życia,  jak  po  zgonie,  nie  przestawali  okazywać  dla  ziomka  swojego 
oznak  szacunku  i  uwielbienia.  Ile  razy  kapituła  za  pośrednictwem  Ko- 
pernika udawała  się  z  żądaniem  do  Zygmunta  I,  zawsze  uzyskiwała  sku- 
tek. Tak  w  r.  1524,  gdy  z  powodu  wojny  z  mistrzem  Albertem  niektóre 
zamki  i  miasta  biskupstwa  warmińskiego  zajęte  były  przez  wojsko,  za  wda- 


1)  Hartknoch  R.  P.  PoL  1.  2.  C.  6.  p.  665—666. 

2)  Pamiętnik  Warsz.  z  r.  1816.  t.  5.  star.  386.  i  naft. 


Digitized  by 


Google 


250 


niem  się  Kopernika,  natychmiast  wrócone  zostały.  l )  Podobnież  gdy  w  r.  1537 
podano  szesnastu  kanoników  Zygmuntowi  Imu  dla  wyznaczenia  czterech 
kandydatów  na  biskupstwo,  król  w  reskrypcie  z  dnia  4  września  umie- 
ścił w  ich  liczbie  i  Kopernika  Doktora.  2)  Po  jego  zaś  zgonie,  Kromer 
w  lat  38  położył  nagrobek  we  Frauenburgu  z  przepowiednią  sławy  nie- 
śmiertelnej u  potomności. 

D.  O.  M. 
R.  D.  Nicolao  Copernico  Torunensi 
Artium  et  medicinae  Doctori 
Ganonico  Varmiensi 
Praestanti  Astrologo  et  ejus  disciplinae  instauratori 

Martinus  Cromcrus  Episcopus  Varmiensis, 
Honoris,  et  ad  poeteritaiśm.  memoriae  causa. 

Radymiński  twierdzi,  że  nagrobek  teft  był  napisany  na  wzór  Aka- 
demików krakowskich.  Dziwić  się  więc  należy,  dlaczego  Kromer  ucho- 
dzi za  granicą  za  niejakiegoś  Kramera,  chociaż  tam  głośną  mu  sławę 
przyznają, 

Wer  von  den  Pohlen  weist,  von  Cromer  weiss  zu  sagen.  (Schlieben 
Lob  und  Leben  der  Erml&ndischen  Bischóffen  Braunsberg  1683). 

Brzoski,  znakomity  matematyk  krakowski,  zwiedzając  Toruń  i  Frauen- 
bergę  w  1618  r.  napisał  dwa  prześliczne  epigrammaty  na  cześć  swojego 
rodaka: 

Pierwszy: 
Nile!  tuum  jactas  Ptolemaeum,  nosąue  fatemur 
Ornamenta  tibi  hunc  magna  dedisse  virum. 
Nam  tua  syntaxin  construxit  ad  ostia  magnam, 
Coelestes  numeris  exposuitque  vias. 
Laude  Copernici,  qui  Vi*hdae  ad  ostia,  terram 
Movit,  adaeąuat  se  Vistula  Nile  tibi 
Sumę  paris  socium  laudis.  —  Quid  Nile  recusas, 
Si,  quo  te  jactas,  jam  Ptolemaeus  habet? 

Drugi: 
Extollant  alios  statuae  vanique  colossi, 
Bustaąue  magnificis  condita  marmoribus, 
Piramidesque  alios,  quaesiti  forma  decoris, 


1)  Leo  373. 

2)  Summjtrnni],  j*k  wyiej. 


Digitized  by  VjOOQl6 


251 


Quidquid  et  humanus  fecit  inane  color. 
Hanc  turrim  grandis  mens  illa  Copernicus  alte 
Surrigit,  Istuleo  Varmia  in  ore  tuo. 
Erromim  et  terrae  hinc  secreta  volumina  cernit, 
Hinc  solem  inmotum  et  sidera  fixa  notat 
Ergo  illum  superi  mirati  desuper,  isthinc 
Ingenium  ut  pulchri  dispicit  omne  Polil 
Turris  ea  esto,  ajuut,  inter  miracula  mundi 
Cui  neque  consimilem  barbara  Memphis  habet 

Wacław  Leszczyński,  biskup  warmiński,  w  sprawozdaniu  o  kościele 
swojem,  złoźonem  Papieżowi  1658  r.  nie  lęka  się  wyrzec  o  sławie  nie- 
śmiertelnej Kopernika.  —  W  wieku  teraźniejszym  Sierakowski,  w  kościele 
Śtej  Anny  w  Krakowie,  uczcił  pamięć  wielkiego  człowieka;  a  byłe  Towa- 
rzystwo Przyjaciół  nauk,  ogłosiwszy  w  1801  r.  zadanie,  mające  wykazać, 
ile  astronomia  winna  była  Kopernikowi,  i  otrzymawszy  świetne  jego  roz- 
wiązanie przez  Śniadeckiego,  wzniosło  okazały  pomnik,  roboty  Thorwald- 
sena,  ziomkowi,  który  w  dziejach  oświaty,  najpierwszy  zaszczyt  krajowi 
i  ludzkości  przynosi. 

Pisano  w  Kwietniu. 


&T? 


Digitized  by 


Google 


Digitized  by 


Google 


pp 


iNACZENIU 

Fili  DAWFI0I 

PBZBZ 

DOMINIKA  SZULCA. 


Rozprawa  ta  była  drukowana  w  Bibliotece  Warszawskiej  1844  w  zeszycie  IV  i  VI. 
i  w  1845  w  zeszycie  IX  i  w  osobnej  odbitce  w  Warszawie  1846  roku.  Wyborna  recenzya 
tej  obszernej  rozprawy  znajduje  się  w  Przeglądzie  Poznańskim  i  w  Badaniach  krytyczno 
historycznych  i  literackich  I.  B.  z  Pobujan  na  Podolu  Tom  I.  Berlin  Tom  I.  1870. 

Przy  pi  se  it  Wyda  wc  y. 


Digitized  by  VjOOQ16 


Digitized  by 


Google 


J. 

Wstęp. 


fiezatarte  są  jeszcze  wyrazy  historyi,  świadczące  o  rozciągłości  mowy 
Polskiej  od  grenie  Litewskich  do  Duńskich;  l)  wiadome  są  czasy,  w  któ- 
rych Krzywousty  umniejszał  Szczecinianom  daninę  roczną,  a  wzywany  był 
do  hołdu  z  Kugii  przez  cesarza  Lotaryusza;  czasy,  w  których  Henryk 
Lew  zostawiał  prawa  Polskie  Meklemburczykom  podbitym.  2)  Lecz  wy- 
padki średniowieczne  tak  dalece  zmieniły  postać  starożytnych  ludów  Eu- 
ropejskich, że  nie  tylko  ziemie  zaodrzaóskie,  które  są  niwą  prawie  nie- 
tkniętą dla  dzisiejszych  badaczy,  ale  pograniczna  Pruska,  a  co  większa 
część  składowa  Polski,  Podlasie,  uchodzą  za  odwieczne  siedlisko  obcego 
szczepu:  Gotyckiego,  Litewskiego  lub  Jadźwińskiego.  W  mieszkańcach 
mianowicie  ponadbuźnych  około  Ciechanowca,  Brańska  i  Węgrowa,  daje 
się  niby  dotąd  postrzegać  jakieś  znamię  szczególne,  utrzymujące  się  stale 
i  dobitnie  w  pewnych  rodzinach.  A  jeżeli  około  Działdowa,  Szczytna, 
Czartowskiego  Ostrowia,  Goniądza,  Suraża  znajdzie  się  wszędzie  krajo- 
wiec, nie  jeden  gotów  jest  utrzymywać,  że  to  są  osady  późniejsze,  z  epoki 
Jagiellońskiej  lub  czasów  zaślubin  Aldony.  Winni  są  temu  bezwątpienia 
kronikarze  późniejsi,  którzy  czerpali  wiadomości  swoje  z  obcych  źródeł, 
jak  Dusburga,  Wiganda  i  podobnych;  nie  jestto  jednak  rzeczą  wielce 
pocieszającą,  że  tak  opaczne  wyobrażenia,  poparte  niedawnemi  dziełami 
pisarzy  zagranicznych,  krążą  po  kraju,  z  obelgą  krytyki  historycznej. 
Za   drugą  przyczynę  błędu  uważać  należy  brak  rękopisów  dotyczących 


1)  M.  Gall.  wyd.  Bandt.  str.  15.  Adam  Bremeńtki  de  sita  Daniae  c.  221.  Ułamek 
kroniki  Islandzkiej  a  Langebecka,  tom  II.   str.  36.  Boguchwał  pod  Lesikiem  IIL 

2)  Dowody  a  Naruszewicza. 


Digitized  by 


Google 


256 


Prus  dawnych,  jakiemi  s%  bulle  papiezkie,  listy  książąt  Mazowieckich, 
księgi  ludności  i  poborów,  które  w  znacznej  liczbie  dochowują  się  dotąd 
w  archiwum  królewskiem. l)  Cóżkolwiek  bądź,  dzieło  wielce  uczone 
Voigta  tyle  dostarczyło  zasobu  do  poznania  własności  Prus  dawnych,  że 
poznanie  przyrody  tej  krainy,  nie  jest  odtąd  niepodobnem  do  rozwiąza- 
nia zagadnieniem. 

Przez  długi  czas  zaludniano  całą  prawie  Europę  Gotami:  brzegi 
morza  Czarnego,  Bałtyckiego,  Szwecyą  i  Niemcy.  Wszystkim  uczoność 
średniowieczna  przyznała  ród  Teutoński.  A  chociaż  Strabo  uważa  mie- 
szkańców wybrzeża  Euksyńskiego,  dla  jedności  języka  z  Dakami,  za  Wo- 
łoszę,  nie  odstraszało  to  jednak  scholastyków  i  filologów  od  upatrywa- 
nia w  nich  przyrody  Niemieckiej.  To  spowodowało  Makowskiego,  posła 
Zygmunta  III  do  Filipa  Hiszpańskiego,  o  wystaranie  się  tłómaczenia 
starego  zakonu  na  język  Gotycki,  które  w  1622  przywiózłszy  do  War- 
szawy, okazał  Szwedom  na  dworze  króla  bawiącym.  Ci  7,  całego  pisma, 
ani  jednego  wyrazu  zrozumieć  nie  zdołali.  2)  Tych  samych  Gotów  Owidy, 
Pliniusz,  Prokopiusz  nazywają  Sarmatami;  a.  że  Pyteasz  sprowadza 
bursztyn  od  Gutonów,  a  Ptolemeusz  mieści  Gitonów  w  okolicach  Wisły, 
ztąd  pisarze  średniego  wieku  mieli  otwarte  pole  do  pokazania  swej  na- 
uki i  przeniesienia  mieszkańców  morza  Czarnego  na  północ.  Znajdu- 
jemy więc  w  nagrobku  Bolesława  W.  że  był  królem  Gotów;  3)  w  Gallu, 
źe  na  wschód  Polski  są  Gięty  i  Sarmaty;  4)  w  Kadłubku,  że  Mojsław 
książę  Mazowiecki  9)  schronił  się  po  porażce  do  Gietów;  że  Bolesław 
Kędzierzawy  straszliwą  z  niemi  wojnę  prowadził,  a  Kazimierz  Sprawie- 
dliwy podjął  się  odważnie  znojów  Getyckich.  Ten  sam  lud  u  Bogu- 
chwała nosi  nazwę  Gotów.  Lecz  żaden  z  tych  pisarzy  nie  jest  za  rodo- 
wością Niemiecką  rzeczonych  ludów.  Geograf  Ptolemeusz  w  księdze  III 
po  prostu  mówi,  źe  z  mniejszych  ludów,  Gitonowie  zamieszkali  Sarma- 
cyą  około  Wisły  za  Wendami.  Kronikarze  Polscy  nadają  im  ród  Lite- 
wski; jeden  tylko  Gall  sprowadza  ich  z  Saxonii,  6)  przez  którą  jednak 
Słowian  nad  Elbą  mieszkających  rozumie,  jak  się  z  panowania  Bole- 
sława W.  okazuje,  który  podług  kronikarza,  bił  słupy  graniczne  w  samym 
środku  Saskiego  ludu.     Voigt  jednak,  trzymając  się  dawniejszego  pomy- 


1)  Voigt  U,  35,  36,  37,  264,  265. 

2)  Piasecki,  Chronicon  gestor,  in  Europa  smgularium  p.  48. 

3)  Obacz    rozprawę    o    nagrobku    BoUtława    Chrobrego  w   Pamiętniku  religijnym 
z  r.  1841  na  wrzesień. 

4)  Wydania  Bandtkiego,  str.  16. 

5)  Zepsnte    to  imię  u   późniejszych,  jest  Mosławem  u  Kadłubka  L.  II.  epiit.  15, 
a  Mojsławem  u  Nestora  podług  Nikona  kopii,  str.  139. 

6)  str.  220. 


Digitized  by 


Google 


257 


słu,  powiada  w  historyi  Pruskiej,  że  „mieszkańcy  południowo-wschodni 
okolic  Wisły  byli  Ghtonami  czyli  Gotami,  ludem  czysto  Niemieckim."  !) 
Przeciwnie  Hartknoch,  poświęciwszy  całe  prawie  życie  na  zbadanie  przy- 
rodzenia ziem  Pruskich,  wyrzekł,  że  Krzyżacy  najmniejszego  śladu  teu- 
tonizmu  na  tej  ziemi  nie  znaleźli.  *)  Voigt  na  poparcie  swojego  mnie- 
mania, przytacza  nazwy  wsi  i  miast,  np.  Gudnika,  Guttstadtu  i  inne,  3) 
ale  takie  dowody  nie  potrzebują  zbijania,  bo  Gudnik  nie  jest  wyrazem 
Niemieckim,  a  Guttstadt  miasto,  zbudowane  dopiero  zostało  w  wieku  XIV 
przez  biskupa  Warmińskiego  Eberharda,  którego  staranie  uczczono  ła- 
cińskim wierszykiem: 

Eberhardu8  Yormdit,  Guttetad  montemgue  talutie 

Fundat  i  t  d.  *) 
Właściwie  jednak  historyk  naczelny  Prus,  mówiąc  o  Gotach,  ma 
tylko  na  względzie  południową  część  tego  kraju,  t  j.  ziemię  Lubawską, 
Sasińską,  Golędzińską  i  Sędowicką;  północną  zaś  pomiędzy  Passaryą, 
Alną  i  Preglem  położoną,  uważa  za  Litewską.  9)  Tymbardziej  dalszą, 
twierdząc,  że  od  wieków  niepamiętnych  „aus  uralter  Zeit"  ścisłym  wę- 
złem pokrewieństwa  ze  Żmudzią  była  spojona.  6)  Tegoż  zdania  jest 
Dusburg,  T)  Góbelius,  8)  Praetorius  i  inni.  Ostatni  z  nich  wspomina,  że 
za  jego  czasów  mieszkańcy  zachodniej  strony  Pregla,  nazywali  ziomków 
swoich  wschodnich  Gudami  a  język  ich  Gudzkim,  tak  właśnie  jak  każdy 
dziś  Żmudziu  Litwina  Gudasem  zowie.  Bulla  Papiezka  z  1245  rozróżnia 
także  północnych  mieszkańców  od  południowych.  Wzywając  Krzyżowni- 
ków  do  waleczności  „polecamy  wam,  rzecze,  abyście  tych  wiarołomnych 
Chrześcian  (Pomorzan),  i  Litwinów,  i  Prusaków,  sprawę  Boga  tak  ha- 
niebnie depcących,  potęźnem  ramieniem  powściągnęli  i  upór  ich  zła- 
mali."  9)  W  tej  epoce  jeszcze  się  wojny  z  właściwą  Litwą  nie  rozpo- 
częły, ani  nawet  Krzyżacy  przeszli  byli  za  Pregiel;  mowa  zatem  w  bulli 
jest  o  części  ziemi  między  Alną,  Passaryą  i  Preglem.  Wojna  za  tą  osta- 
tnią rzeką  zaczęła  się  w  1255,  a  zetknięcie  się  z  właściwą  Litwą  do- 
piero w  1262  miało  miejsce.  Bulla  przeto  papiezka  o  lat  18  jest  wcze- 
śniejsza.   Z  tego  wypada,  że  Ptolemeusza  Gitony,  za  Wendami   mie- 


1)  T.  L  str.  72. 

2)  Stare  i  Nowe  Prusy,  str.  30,  39,  88. 

3)  T.  L  str.  159. 

4)  Leo  hist  Prus.  str.  137. 

5)  Voigt  EL  390. 

6)  Tom  m  str.  65. 

7)  Wyd.  Hartkn.  str.  79. 

8)  O  bursztynie  r.  3  u  Hartkn.  przy  Dusburg  str.  38. 

9)  Oryginał  w  Arch.  Sekret.  Schieb.  UL  N.  21  u  Yoigt. 
K&permHjana  L  Z  17 


Digitized  by  VjOOQ16 


258 


szkąjący  są  Litwinami;  i  dziwić  się  należy  dlaczego  Voigt  nazwy  tej  nie 
stosował  do  części  Prus  północnej,  ale  do  południowej,  graniczącej 
z  Mazowszem,  i  zamieszkanej  przez  Polaków. 

Narodowość  Polska  Prus  południowych  ma  za  sobą  świadectwo 
języka,  prawa,  nazw  geograficznych  i  aktów  urzędowych  z  czasów  Krzy- 
żackich. Lecz  przyćmiona  staraniem  kronikarzy  zakonu,  służących  za 
źródło  dla  późniejszych  dziejopisów,  wyrodziła  się  w  Litewską.  Z  rocz- 
nikarzy  krajowych,  najbardziej  się  do  tego  przyczynił  Długosz,  tak  sza- 
cowny zkądinąd  pisarz.  Słowa  jego  stanowczo  wyrzeczone,  posłużyły  za 
skazówkę  dla  następców,  którzy  nie  chcieli  zadać  sobie  pracy  żeby  istotę 
rzeczy  dokładniej  poznali.  Podług  niego  Prusacy  jeden  mieli  język, 
obyczaje  i  pokrewieństwo  z  Litwinami  i  Żmudzinami  „unius  et  moris  et 
linguae,  cognationisąue  Prutheni  et  Lithuani,  Samogita^ąue  fuisse  dignos- 
cuntur."  l)  Z  większą  ostrożnością  przemawia  Sarnicki,  jako  dokładniej 
znający  Prusy,  gdzie  nauki  pobierał,  przyznając  to  mniemanie  niektórym 
tylko  pisarzom  „ut  quibusdam  placet."  2)  Dawniejsi  kronikarze  lepiej  tę 
rzecz  pojmowali.  Gall  wyraźnie  zaświadcza,  że  Polska  na  północ  grani- 
czy z  Prusami,  narodem  bratnim,  w  pogaństwie  jeszcze  zostającym:  Ad 
marę  autem  septentrionale  vel  amphitrionale  (Polonia  habet)  tres  affines 
barbararum  gentilium  ferocissimas  nationes:  Sdenciamy  Pomeraniom 
et  Pru8*iam.  3)  Jarosław  kanonik  Płocki,  w  kronice  której  dał  napis: 
Liber  originis  et  furiarum  gentis  indomitae  BnUorum  in  sanguinem 
christianitm,  dokładniejszą  jeszcze  daje  wiadomość  o  pokrewieństwie 
i  związku  Prusaków  z  Mazurami  „Przed  przybyciem  Gudów,  powia- 
da, ta  ziemia,  czcząca  słońce  i  księżyc,  należała  do  księcia  Mazowiec- 
kiego. Gudowie  wszedłszy  w  bliższe  związki,  usiłowali  przekonać  Prusaków 
o  potrzebie  niezależności  i  niesławie  przywiązanej  do  podległości.  Pru- 
sacy więc  Mazurom  wypowiadają  wojnę,  której  wodzem  naczelnym  obrany 
został  Witowój.  Lecz  Gudowie  zamieniają  wkrótce  Prusaków  w  pod- 
danych. Ztąd  powstanie  i  pożogi.  Przyszło  nakoniec  do  ugody  w  Bał- 
dze,  z  mocy  której  nikt  wzgardy  okazywać  nie  miał  Prusakom,  ani  ich 
do  robót  obracać.  Drogą  wszakże  wzajemnego  porozumienia  się,  posługi 
dozwolone.  Szlachcicem  ten  tylko  będzie,  kto  się  odznaczy  w  boju  lub 
czynach  obywatelskich.  Tymczasem  Mazury  dopominają  się  daniny,  mia- 
nowicie jakiś  Andy  sław.  Prusacy  oświadczają,  że  przedtem  składali 
wprawdzie  w  darze  zasiłki,  ale  to  czynili  jako  dobrzy  tylko  sąsiedzi,  lecz 
zresztą  są  wolni  i  Bogom  jedynie  posłuszni.    Andysław  zawarłszy  przy- 


1)  Tom  I.  str.  119. 

2)  Iib.  VI,  cap.  19. 

3)  Str.  16,  wyd.  Bandtk. 


Digitized  by 


Google 


259 


mierze  z  Rusią,  pokonywa  przeciwników,  niezdolnych  kijcami  oprzeć  się 
jeździe  i  strzałom  nieprzyjacielskim ;  niszczy  i  zabiera  dobytek.  Ale  syn 
księcia  Andyslawa  Zanguigu  (imię  zepsute,  może  Zbigniewa)  jest  ich 
przyjacielem.  Prusacy  więc  wypowiadają  wojnę  Mazurom,  pokonywają 
ich,  i  dwóch  książąt  pozbawiają  życia  (mowa  o  Henryku  Sędomirskim). 
Pod  rządem  swoim  żyć  mieli  bez  podatku  i  posług,  Bogom  tylko  posłu- 
szni" !)  Z  tej  powieści  Jarosława  korzystał  pierwszy  biskup  Pruski 
Krystyn  w  kronice  noszącej  nazwę:  Liber  filiorum  Belial  cum  sui$ 
syperstitionibus,  incipit  cum  maestilia  cordis.  Że  zaś  oba  pisma  zawie- 
rały szczegóły  niewidce  miłe  dla  polityki  Krzyżaków,  dla  tego  zakon  po 
bitwie  Tannenberskiej  z  taką  usilnością  poszukiwał  tak  zwanych  kronik 
Pruskich,  obiecując  wielką  za  nie  nagrodę.  Ukrywanie  2)  lub  niszcze- 
nie znalezionych,  stało  się  powodem  rzadkości  tak  wielkiej,  że  przypad- 
kiem odkryty  egzemplarz  za  czasów  Zygmunta  Starego  posłużył  do  wy- 
ciągów poczynionych  u  Grunoviusa,  3)  Waissela, 4)  i  Łukasza  Dawida.  5) 
Że  jednak  te  podania,  wielką  starożytnością  nadpsute,  były  prawdziwe, 
przekonywamy  się  z  aktów  urzędowych,  współczesnych  Krystynowi. 
Grzegorz  IX  w  bulli  z  1230  r.  wielkie  daje  pochwały  Konradowi  Mazo- 
wieckiemu, że  dominikanów  Polskich  użył  na  nawracanie  Prusa- 
ków. 6)  Z  pomiędzy  nich  najwięcej  usług  okazali  w  tej  mierze  Jacek 
Odrowąż,  założyciel  zakonu  kaznodziejskiego  w  Polsce,  7)  oraz  Henryk 
biskup  Chełmiński,  rodak  herbu  Rawa  podług  Długosza  ks.  1.  str.  723 
i  Ernest  pasterz  Prusaków  Pomorskich.  8)  Ta  jedność  języka  i  serca 
Prusaków  z  Pomorzanami,  stała  się  pobudką,  podług  uwagi  samego 
Voigta,  °)  do  zawarcia  przymierza  ze  Świętopełkiem.  Szczegóły  powyższe 
i  dokładna  znajomość  stron  rodzinnych  spowodowały  bezstronnego  Hart- 
knocha  do  oświadczenia,  że  za  granicą  ziemi  Chełmińskiej,  w  południo- 
wych i  wschodnich  częściach  tego  kraju,  język  Polski  był  w  stałem  uży- 
ciu przed  przybyciem  Krzyżaków;  ,0)  że  nawet  powszechności  mowy 
Polskiej,  za  panowania  zakonu,  inaczej  wytłomaczyć  nie  można:  bo  gdy- 
by inny  jaki  język,  po  zatarciu  dawnego,  zaprowadzać  chcieli,  upowsze- 
chnialiby raczej,  jako  Niemcy,   niemiecki,  nie  zaś  polski,  którego  nie 


1) 

Lucai  Dańd  c.  17,  19,  20,  39,  42,  44,  46. 

2) 

Leo,  Histor.  Pnu.  p.  222. 

8) 

W  przedmowie. 

4) 

Pag.  7. 

B) 

Jak  wyżej. 

6) 

Raynald  pod  r.  1230,  N.  24,  i  pod  r.  1234  N.  58. 

7) 

Bzowski,  hist.  koicieln.  t.  III.  itr.  419,  430. 

8) 

Leo.  But.  Prut.  itr.  80,  107. 

9) 

Tom  n,  itr.  430,  Schutz  p.  21. 

10) 

Star*  i  Nowe  Pruiy,  itr.  84,  85,  89,  porównać  stron.  56. 

Digitized  by 


Google 


260 


rozumieli.  „Cruciferi  si  in  locis,  ąuibus  lingiui  prussica  famUiaru  ercĄ 
aliam,  earterminata  priore,  inJtroducere  voluissent,  germanicam,  ut  Gkr- 
mani,  non  pohnicam,  quam  nos  intelligebant ,  introduaisscnL"  ')  Ze- 
znaje i  Yoigt,  lubo  się  to  z  systemem  jego  nie  zgadza,  że  na  początku 
wieku  XV,  to  jest  pod  koniec  już  panowania  Krzyżaków,  ziemianie 
i  lud  należeli  albo  do  krwi  Polskiej,  albo  Litewskiej,  podług  świadectwa 
książek  czynszowych; 2)  że  Schulteissów  nazywano  starostami  w  Prusach.  *) 
Ale  żaden  z  dowodów  tu  przytoczonych,  tak  stanowczo  nie  rozstrzyga 
pytania  nad  świadectwo  samych  Krzyżaków,  których  przywilej  na  osadę 
Holendrów  w  Pasłęku  (Holland)  brzmi  w  tych  wyrazach:  „Jeżeli  i¥u- 
sacy,  Polacy,  lub  inni  Słouuianie,  w  niezgodzie  wszczętej,  wykroczą 
z  granic  prawa,  zawyrokowanie  w  tej  rzeczy  zakonowi  naszemu  zosta- 
wujemy.  Jeżeli  zaś  ktokolwiek  z  nich  zaniesie  skargę  na  Niemca,  cze- 
kać ma  rozstrzygnięcia  sprawy  w  sądzie  miejskim.  „5t  Prutkem  vel  Po- 
loni, seu  qmcunque  slavicae  linguae,  inter  se  discordaverint  vel  exces- 
serint  in  cwitałe  praedicta,  vel  bonie  ejus,  judicium  hoc  fratrum  nostro- 
rum  eocamini  supponimusf  et  quidquid  de  eodem  judicio  derivatur.  Sed 
si  quisquam  preadictorum  de  Theutonico  habeat,  quacunque  de  causa 
fuerit)  guaerulari,  judicium  hoc  reguirat  a  judice  cwitatis."  *)  Któż 
teraz  wątpi  o  rodowości  Prusaków  polskiej,  po  tak  niezbitem  świade- 
ctwie zakonu  Niemieckiego?  Teraz  się  łatwiej  rozumieją  i  wyrazy  kro- 
nikarzy krajowych  z  wieku  XII,  którzy  wspominają  o  życzliwości  Prusa- 
ków ku  Polakom,  5)  i  rozmowa  Hozyusza  ze  szlachtą  ziemi  Elblągskiej, 
to  jest  Drążeńskiej,  miana  z  powodu  reformacyi  na  sejmiku,  a  zapi- 
sana w  dziełach  biskupa  Warmińskiego.  „Jeżeli,  mówił  ten  prałat,  chcecie 
szaleć,  szalejcie,  ależ  nie  przestawajcie  być  rodakami.  Trzeba  wam  no- 
wej wiary?  toż  macie  tego  urwisza  z  Mazowsza,  a  będziecie  mieli  swój 
Mazowiecki  kościółek.  Będzie  to  niedorzeczność,  ale  przynajmniej  własna. 
Szukacie  religii  wygodniejszej?  Wleścież  w  chodaki  swojego  Mazura 
Grzesia." 6) 

Przyjdźmy  do  nazwiska  ziemi  Najdawniejszym  pomnikiem  histo- 
rycznym, świadczącym  o  blizkoznaczności  wyrazu  Prus  z  Pomorzem,  jest 

1)  Bosp.  przy  Dusburg.  p.  80. 

2)  Tom  IV,  str.  572. 

3)  Tom  VI,  str.  581. 

4)  Yoigt  tom  10.  str.  494. 

5)  Quos  non  tam  personis,  quam  animabus  constat  esse  infestos.  KadL  HI,  epiit.  31. 

6)  Stanisiai  Hossii  Op.  t.  II,  fol.  102  i  dalsze.  Porównać  list  do  Karakowskiego, 
biskupa  Włocławskiego  1568  pisany,  w  zbiorze  Illustrium  trirorum  epistoła*  Crac.  1578, 
Lib.  I,  epist.  XVI.  „Ego  vero  scripsi  Regiae  Majestati,  si  rellet  noram  fidem  concedere 
meis  haedis  elbingensibns,  ut  illis  permitteret  gregorianam  potins.  Deinde  satins  me  judi- 
care,  nt  haberent  aliquam  confessionem  in  Polonia  natam. 


Digitized  by 


Google 


261 


preywilej  Chełmiński.  Ten  wszelkie  roszczenia  gotycyzmu  i  litwinizmu 
od  razu  niszczy.  „Nie  ma  potrzeby  lękać  się,  słowa  są  jego,  o  napaść 
dalszą  Prusaków  ^  którzy  się  obszernym  wyrazem  Pomorzanami  nazywają." 
Możnaby  ztąd  wnosić,  że  to  ostatnie  miano  służyło  całemu  ludowi,  na 
północy  Mazowsza  zamieszkałemu,  lecz  dokładniejszy  rozbiór  rzeczy  oka- 
zuje, że  słowa  „largo  vocabulo  Pomorani  dicuntur"  należą  do  ziemi  po- 
łożonej za  Ossą,  a  graniczącej  na  północ  z  Chełmińską.  Ta  ziemia  do- 
tykając morza  Bałtyckiego  pomiędzy  Gdańskiem  i  Drąż  nem,  otrzymała 
nazwę  Pomorza,  ciągnącego  na  zachód  za  Wisłę  i  Odrę.  Jakoż  w  kro- 
nikarzach najdawniejszych  odróżniają  się  Prusy  od  Pomorza  przedwiślań- 
skiego.  Bolesław  W.  oprócz  tej  ziemi  za  Ossą  leżącej,  zdobył  osobno 
Prusy,  l)  Mojsław  Mazowiecki  wywiódł  w  pole  przeciwko  Kazimierzowi 
cztery  półki  Pomorzan  i  tyleż  Prusaków.  2)  Za  Krzywoustego  Pomorza- 
nie napadają  na  Mazowsze:  „nunc  Prussis,  nunc  Pomoranis,  nunc, 
utrisgue  irrepentibus."  3)  Że  zaś  pod  tym  wyrazem  nie  rozumieją  nasi 
pisarze  Litewskich  Prusaków,  dowodem  jest  Gall  poczytogący  Prusy  za 
kraj  bezpośrednio  pograniczny  Mazowszu.  4)  Prosta  zaś  uwaga  wskazuje, 
że  gdzie  mieszkańcy  są  Polscy,  jakeśmy  to  widzieli  ze  świadectwa  Krzy- 
żaków, tam  i  nazwa  kraju  musi  być  takaż.  Dla  niedowierzających,  przy- 
taczamy wyrazy  najdawniejszego  rocznikarza  naszego  o  nazwisku  ziemi: 
„Prusacy  przybysze,  powiada  on,  kraj  i  imię  jego  sobie  przywłaszczyli." 
„Populus  iste  et  regionem  istam,  et  regionie  nomen  occupatrit."  5)  Mowa 
tu  o  Prusach  północnych,  Gudasach.  Co  jeżeli  tak  jest,  toć  i  sam  wyraz 
Prusy  jest  polskim.  Rzeczywiście  w  powiecie  Sochaczewskim  znajdu- 
jemy dwie  wsi  tego  nazwiska;  Prusy  leżą  o  półtory  mili  od  Warszawy, 
w  parafii  Babickiej,  Prusy  górne  i  dolne  w  Sędomirskiem,  Prusy 
w  Krakowskiem.  Ktoby  liczniejszych  żądał  przykładów,  znajdzie  ich 
poczet  dość  długi  w  Tabeli  miast  i  wsi  Królestwa  Polskiego,  wydanej 
w  1827  r.  staraniem  Komisyi  Rządowej  Spraw  Wewnętrznych.  Pocho- 
dzenie etymologiczne  wyrazu  słownikarstwu  zostawujemy,  które  z  powodu 
bagien  Pruskich  obfity  znajdzie  zasób  w  wywodach  kronikarzy  Jarosła- 
wa, Krystyna,  Nieświckiego.  6)  My  poprzestaniemy  na  świadectwie  dzie- 
jopisów   i  geografii  krajowej,  że  nazwisko  Prus  jest  prawdziwie  Polskie 


1)  Kadł.  tom  II,  str.  12. 

2)  Tenże  II,  str.  15. 

3)  Tenże  m,  str.  9. 

4)  Wyd.  Bandtk.  p.  218  —  219. 

5)  Tenże  str.  220. 

6)  Tenże  221,  Kadłubek  tom  III,  str.  31.    Henneberger  o  dawnych  Pruiaóh,  na 
pocjątku. 


Digitized  by 


Google 


262 


Mieszkańcy  dzielili  się  na  ziemian  i  kmieci.  Jedni  i  drudzy  posia- 
dali wieczyste  grunty.  Ważne  w  tej  mierze  jest  świadectwo  pisarza 
dwunastego  wieku,  że  ziemia  ta  ,.per  sorłes  haereditarias  ruricoli*  et 
habitatoribus  (esł)  dispartita.  >)  Nie  jest  zaś  tu  mowa  o  Prusach  Li- 
tewskich, które  miały  grunt  suchy,  ale  o  Polakach  nad  jeziorami  zamie- 
szkałych, jak  to  na  karcie  geograficznej  widzieć  można,  bo  tenże  sam 
pisarz  dokładnie  opisuje  położenie  miejsca  „Quippe  eitu  loci,  et  natura- 
lie  posiłio  regionis  per  insulas,  lacubue  etpaludibus  est  munita.  2)  Po- 
twierdza to  i  Yoigt  z  dokumentów  urzędowych,  przez  się  przejrzanych, 
mieniąc  że  dziedzictwo  miało  tylko  miejsce  u  Pomorzan,  w  części  Pole- 
sia, w  ziemi  Lubowskiej,  Sasińskiej,  Golędzińskiej  i  Sędowickiej.  3) 
W  Natangii  i  Sambii,  to  jest  Prusach  Litewskich,  ledwo  ślad  jakiś  wła- 
sności, a  dalej  ku  Litwie  żadnego.  *)  Ziemianin  posiadał  w  przecięciu 
około  18  włók  ziemi,  czasem  do  stu,  a  niekiedy  kilkaset  Możniejsr 
stawiali  zamki  obronne.  5)  Byli  prócz  tego  ziemianie  zagonowi ,  zwani 
wolnymi,  żadnego  podatku  do  skarbu  nie  wnoszący  i  do  powinności  ziem- 
skich nie  powołani.  °)  Kmiecie  nazywali  się  ludźmi,  (homines)  lub 
poddanemi,  (eubditi)  wieśniakami,  (ru8tici).  7)  Ziemia  należała  do  pana 
i  puszczała  się  w  wieczystą  dzierżawę,  8)  z  obowiązkiem  posług  dwornych 
i  pospolitych,  9)  ale  poddany,  jako  własność  rzeczowa  nie  był  uważany.  10) 
Tak  było  za  Krzyżaków.  Klasa  poddanych  w  czasach  dawnych  musiała 
być  nieliczna,  kiedy  w  dwunastym  wieku,  jakeśmy  wyżej  w  Gallu  widzieli, 
kmiecie,  równie  jak  ziemianie  posiadali  dziedzictwo.  Zagrodnicy  mieli 
zwykle  pół  morgu,  mórg  lub  nieco  więcej  ll)  dane  sobie  do  czasu  pod 
pewnymi  warunkami.  W  razie  darowizny,  uwalniali  się  od  opłaty  i  po- 
sługi. 12)  Oddzielna  klasa  była  bartników,  w  okolicach  lesistych  Szczy- 
tna, Ełku,  Szesna.  I3)  Ci,  w  skutek  zawartej  ugody  z  właścicielem, 
trudnili  się  pszczelnictwem. 


Ł.  I.  fol.  40  i  56. 


1) 

Gall,  rtr.  802. 

2) 

Tamże. 

3) 

Tom  VI  str.  661  —  662.    Porown.  Sehtttz 

4) 

Tenże  VI,  662. 

6) 

Voigt  VI,  564  i  666. 

«) 

Voigt  VI,  574,  IV,  698. 

1) 

Tenże  VI,  575. 

8) 

Tenże  VI,  577. 

8) 

Tenże  VI,  576. 

10) 

Tenże  VI,  578. 

") 

Tenże  VI,  579. 

12) 

Tenże.  IV,  679. 

13) 

Tenże  VI,  680. 

Digitized  by 


Google 


263 


Voigt  czyni  uwagę,  że  w  Niemczech  niedokładne  mają  pojęcie  o  pra- 
wie Pruskiem.  Czytelnikowi  może  się  ono  wydać  jaśniejszem.  Prawo  wło- 
dyckie,  przed  Hermanem  Balck  zależało  na  wolności  od  podatku  i  po- 
sług, a  nadewszystko  na  nieprzerwanem  dziedzictwie.  ])  Za  te  swobody 
obowiązani  byli  ziemianie  do  powszechnej  wyprawy,  to  jest  nieograniczonej 
co  do  osób  powołanych  do  służby  wojennej.  2)  Praw  tego  rodzaju  żaden 
z  osadników  Niemieckich,  podług  świadectwa  Voigta,  nie  miał.  3)  Po  pod- 
biciu Pomorzan  przez  Krzyżowców  potwierdził  im  przywileje  dawne  Balck 
w  1233  roku.  „Et  secundum  pacta  et  libertates,  quce  ipeis  tunc  daban- 
tor,  dlii  Neophiti  postea  regebantur.  4)  Ta  jednak  zaszła  różnica,  że 
dziedzictwo  z  nieprzerwanego,  przeszło  na  linię  tylko  prostą  po  mieczu. 
Krzyżacy  więc  zabierali  na  rząd  dobra  po  kądzieli,  lub  w  Unii  pobocznej  spa- 
dające- Zabór  niesłuszny  majątków,  przyczynił  się  w  znacznej  części  do  po- 
wstania w  1241  r.  pod  naczelnictwem  Świętopełka  Pomorskiego.  Bolejąc 
nad  uciskiem  nowo  nawróconych,  Stolica  Apostolska,  w  potwierdzeniu  przy- 
wilei  Krzyżackich  w  1243  r.  zastrzegła  uroczyście  dochowanie  umów  i  obie- 
tnic mieszkańcom.  9)  Wysłała  potem  dla  pojednania  umysłów  legata 
Jakóba,  archidyakona  Leodyjskiego,  który  z  wielką  trudnością  zdołał  po- 
godzić zwaśnionych  dopiero  w  1248  r.  6  lutego. 6)  Tym  sposobem  dziedzic- 
two powróciło  do  nieprawnego  ciągu :  po  mieczu,  po  kądzieli,  pobocznie 
zstępnie  i  wstępnie;  z  czego  się  wielce  ucieszyli  ziemianie  Pruscy.  „Quce 
pradicti  neophiti  gratuiter  acceptarunt,  cum  w  paginis  hcec  non  habur 
wwnf,  nisi  sohs  filios  successores.  7)  Zapytani  jakiegoby  się  prawa  i  pro- 
cedury trzymać  chcieli,  oświadczyli  za  wspólną  zgodą,  że  proszą  o  prawo 
i  sądownictwo  Polaków,  sąsiadów  swoich.  Jestto  jeden  z  najważniejszych  do- 
wodów, przekonywających  o  rodowości  Prus  dawnych.  Dla  wiary  przy- 
wodzimy wyrazy  tekstu  ugody:  „Postea  dicłi  neophiti  regitisiti  a  nobis, 
quam  legem  mundanam  velint  eligere,  vel  qu<e  velent  s<ecularim  judicia 
obsemare,  habito  inter  se  consUio,  pełierunt  et  degerunt  mundanam  legem 
et  scectdarid  judicia  Folonorum,  vicinorum  suorum.  8)  Na  tak  ciężki 
wniosek,  niepochlebiający  postępowaniu  Krzyżaków,  zgodzić  się  musiał  za- 
kon Niemiecki  i  przyrzec,  że  dóbr  gwałtownie  zabierać  nie  będzie,  bez 
wyroku  sądownictwa  Polskiego:  „Et  promiserunt  fratres,  ąuod  bona  di- 
ctorum  neophitorum  indebiter  non  accipient,  nisi  secundum  rationdbilia 


1) 

Voigt  VI,  601.  610,  611. 

2) 

Tenże  VI,  602. 

3) 

Tenże  VI,  601. 

4) 

Dosborg  wyd.  H.  »tr.  97. 

5) 

Dogiel  TV,  14. 

6) 

Voigt  n,  672. 

7) 

Dogiel  IV,  17. 

8) 

Tenże  IV,  IR 

Digitized  by 


Google 


264 


judicia  dicUe  legU.  >)  Urządzone  więc  zostały  sądy  ziemskie  w  Prasach 
właściwych  na  wzór  Polski,  o  których  dokładną  wiadomość  znaleść  mo- 
żna w  księdze  tak  zwanej  zielonej  sekretnego  archiwum  Królewieckiego 
od  str.  189  — 190,  i  w  dyplomatach  Schiebl.  XXII,  N.  28  i  29.  *)  W  ogól- 
ności składały  się  z  sędziego  i  podsędka.  Prawo  to  naturalnie  od  pro- 
wincyi  zwało  się  Pruskiem,  i  wtenczas  tylko  nosiło  nazwę  Polskiego,  kiedy 
rzecz  była  o  Pomorzu,  za  Łokietka  przez  Krzyżaków  nabytem,  a  przez 
Kazimierza  IIL  ustąpionem.  Sądy  wiecowe  dawnych  książąt  Pruskich, 
przeszły  na  braci  szpitalnych.  3)  Sądownictwo  kryminalne  nie  wyda 
się  zapewne  także  niezrozumiałem.  Zawyrokowanie  poprawcze  w  spra- 
wach poddanych  o  krew  i  sińce,  zostawione  było  panom;  *)  w  wypadkach 
ważniejszych,  pociągających  za  sobą  pozbawienie  życia  lub  członka,  na- 
leżało do  zakonu.  Tak  w  przywileju  z  1285  powiedziano:  „Concedimue 
insuper  praedictis  feodalibus,  et  eorum  haeredibus,  vi  rusiicos  eorum  et 
homines  v<deafit  judicare ,  eo  tamen  ewcepto,  quod  ad  vitae  privałionem1 
seu  membrorum  mutilati&nem ,  neminem  debent>  absgue  scitu  fratrum 
nostrorum,  judiciliater  condemnare.  5)  Nakoniec  głowszczyzna  znana  ze 
statutu  Wiślickiego,  jako  kara  wynosząca  60,  30,  15  grzywien,  napotyka 
się  tu  w  podobnej  proporcyi  60,  30  i  16  grzywien,  6)  gdy  tymczasem  po- 
dług prawa  Magdoburgskiego,  opłata  tego  rodzaju  najwyższa  wynosiła  tylko 
18  funtów,  czyli  mark  trzydzieści  i  sześć.  :)  He  zaś  język  p  Jski  Pru- 
saków wpływał  na  słownictwo  sądowe,  wnosić  można  z  zemsty,  albo  msty 
znanej  w  dawnem  prawie  krajowem,  a  w  przywilejach  Pruskich  napoty- 
kanej. Jeden  z  nich  tak  się  wyraża:  „&t  aliąuis  mestione,  vel  laeskme 
aliąua  fuerit  molestatus.  8)  W  interesach  dotyczących  całego  kraju 
dawni  Prusacy  zbierali  się  na  wieca  wielkie,  które  w  ziemi  Gołędzińskiej 
i  cząstkach  przypadłych  na  biskupstwo  Warmińskie  utrzymały  się  do 
czasów  późniejszych;  9)  w  krainie  bezpośrednio  Krzyżakom  podległej, 
dopiero  po  klęsce  TannenberskicJ,  niektórzy  z  urzędników  ziemskich,  jak 
Orzechowski,  Bażeński,  Działowski,  Boókowski,  przypuszczeni  zostali  do 
Bady  najwyższej   zakonu  podług  uczonych  badań  Yoigta  i  innych.  10) 


1) 

Dogiel  IV.  1& 

2) 

Voigt  VI,  625. 

8) 

Voigt  VI,  627,  porówn.  VI,  564. 

*) 

Tenie  VI,  564 

6) 

Voigt  VI,  626. 

«) 

Tenie  IV,  598. 

7) 

Tenże  IV,  599. 

8) 

Voigt  tom  IV,  str.  699. 

9) 

Hartkn.  N.  i  St.  Pr.  662. 

10) 

Tom  VI.  Lindeblatt  itr.  256. 

Digitized  by 


Google 


385 


Tytuły  grafów  łub  baronów  nie  psuły  równości  ziemiańskiej.  l)  Z  prawa 
pospolitego  obowiązek  wypływał  dla  szlachty  powszechnej  wyprawy,  gdy 
tymczasem  osadnicy  Niemieccy  z  pewnej  tylko  liczby  włók  służbę  ódby- 
wałi  O  Prusakach  przywileje  mówią:  „cum  suis  hominibus  mu  rusticis 
serviant  ad  generales  wcpeditiones"  a)  Jaki  zaś  był  rodzaj  oręża  tych 
wojowników,  Niemiecki  lub  Litewski,  okazują  następujące  wyrazy:  ad 
expeditionem  ac  terrae  defensionem  (tant)  óum  armis  prutłienicalibui, 
tńdelicet  bronią  i  t  d.  eecundum  morem  patriae.  3)  Kmiecie  obowiązani 
byli  prócz  tego  do  naprawy,  zrzucania  lub  budowania  zamków,  *)  szar- 
warku:  sewitia  rusHcalia,  5)  naprawy  mostów  i  dróg,  tt)  oraz  stróźnego, *) 
zamienionego  na  pieniądze,  peeunia  custodialis.  *)  Wszystko  to  jest 
powtórzeniem  starożytności  polskich,  z  czasów  Piastowych. 

Do  kategoryi  Prusaków  pogańskich  policzyć  należy  Podlaaian, 
którzy  o  dwa  wieki  później  od  reszty  Polski  przyjęli  chrześciaństwo. 
Kronikarze  nadawali  im  nazwę  Jazygów,  Jadźwingów,  Jaćwieży,  wahając 
się  w  zdaniu  do  jakiego  rodu  policzyć  mieli:  Scytów,  Rusinów,  lub  Li- 
twinów. Ciąg  jednak  dziejów  krajowych,  dobre  zrozumienie  tekstu,  bulle 
papiezkie,  granice,  lepsze  odpisy  kronikarzy,  okazują  stanowczo  ich  ro- 
dowitość  polską.  Sarnicki  idąc  za  świadectwem  geografów  starożytnych 
wyprowadza  Jadźwingów  z  nad  morza  Czarnego.  °)  Naruszewicz  nietylko 
ten  wywód  filologiczny  przyjmuje,  ale  i  Mazurów  od  Massagietów  wy- 
prowadza, czem  zachęcony  Voigt,  Mazowszan  ponad  Dunaj  przenosi* 
(T.  L  str.  140).  Wypadałoby  z  mniemania  obu  naszych  historyków,  że 
nad  Bugiem  były  niegdyś  Multany.  Nieszczęściem,  innego  śladu  tak 
pięknego  marzenia  na  Podlasiu  nie  zostało,  prócz  uprawy  ziemi  za  po- 
mocą pary  wołów,  co  się  z  Greckiego  foc  Ci>tov  albo  inaczej  Jazygi,  na- 
zywa. I0).  W  innem  miejscu,  tenże  Sarnicki,  uderzony  imieniem  wodza 
naczelnego  Kunata,  który  się  u  Długosza  Komatem  nazywa,  wpada  na 
myśl,  azali  Jadźwingi  nie  byli  początku  Buskiego.  ")  Trzymając  się 
przykładu  i  Naruszewicz  przenosi  Jadźwingów  na  Ruś,  mianowicie,  te 
ci  się  spotykają  na  ziemi  Chełmskiej   i  Łuckiej  w  wojnie  Jarosława 


1)  Hartknoch,  N.  i  St  Pr.  662. 

2)  Yoigt,  tom  VI,  itr.  683.  - 

3)  Voigt,  tom  VI,  str.  677. 

4)  Tom  VI,  str.  667. 

5)  Tom  VI,  str.  669. 

6)  Tom  VI,  itr.  673. 

7)  Tom  V,  rtr.  302. 

8)  Tom  VI,  str.  653. 

9)  AnnaL  L.  VI,  c  8  i  14.    Descriptio  Poloni**  pwy  Dfog.  i.  O,  1889- 

10)  Deicriptio  Pol.  Sarnickiego,  jak  wyżej. 

11)  Annal.  tom.  VI,  o.  20. 


Digitized  by 


Google 


266 


księcia  Włodzimirskiego.  Nieprzestając  na  tern,  stolicę  ich  z  Drohiczyna 
przenosi  do  mieściny  tegoż  nazwiska,  położonej  w  zierni  Chełmskiej. 
Przytoczenie  wyrazów  Kadłubka,  całą  tę  sztuczną  budowę  obala.  „Podla- 
sianie,  powiada  kronikarz,  są  narodem  dzikim,  okrutniejszym  nad 
zwierzęta,  a  dla  pustyń,  lasów  gęstych  i  trzęsawisk,  niedostępni.  Tych 
miłośników  najazdu  książę  Ruski  na  Drohiczynie  zwykł  był  wspierać,  za 
co  pierwej  od  tamtych  gniew  Kazimierza  ua  siebie  ściągnął.  Opasany 
w  stolicy  księstwa  swojego,  Dr  >hiczynie,  zmuszony  był  do  oddania  nie- 
tylko  twierdzy,  ale  i  do  zupełnej  podległości  koronie.  Po  czem  Kazi- 
mierz nie  spotykając  nieprzyjaciela,  szybko  przebywa  ową  pustynię; 
czwartego  dnia  dopiero  o  świcie  poleca  biskupowi  Płockiemu  odprawienie 
publicznego  nabożeństwa,  a  wojsku  przyjęcie  stołu  Pańskiego."  Nastę- 
puje mowa  księcia  i  pożogi.  W  końcu  autor  dodaje:  „Książę  ich 
Podlaski,  chytry  w  sercu  knując  zamysł,  przybywa  do  Kazimierza 
z  prośbą  o  przebaczenie  i  oświadczeniem  chęci  płacenia  daniny.  Dla 
większej  wiary  zakładników  daje,  obieciyąc  ich  więcej"  i  t.  d.  Dwa  od- 
dzielne znajdujemy  tu  księstwa:  Drohickie  pod  panowaniem  Ruskiem, 
i  Podlaskie  pod  osobnym  książęciem;  tamten  się  zowie  Ruihenorum 
princepsj  ten  zaś  princeps  Polleańus.  ])  Próżną  byłoby  rzeczą  zbijać  do- 
mysł Hartknocha,  że  na  tej  ziemi  siedzieli  niegdyś  Soladymiści  w  Ka- 
dłubku odkryci.  Na  kilka  albowiem  lat  przed  wyprawą  Kazimierza  Spra- 
wiedliwego, Saladyn  opanowawszy  Jerozolimę,  tak  się  stał  głośnym  w  Euro- 
pie, że  wszelkich  pogan  imieniem  jego  przezywano.  Kadłubek  nie  dał 
się  nikomu  w  uczoności  wyprzedzić.  Podobnym  sposobem  Konrad  Ma- 
zowiecki z  przywileju  z  1230  nazywa  Prusaków  Saracenami.  2)  Najwa- 
żniejs7y  bezwątpienia  stanowi  zarzut  zdanie  Długosza  o  Jadźwingach, 
że  są  rodu  Litewskiego.  3)  Trzy  on  błędy  popełnia,  najprzód,  że  Pru- 
saków wszystkich  za  jedno  z  Litwinami  bierze,  na  co  się  już  odpowie- 
działo, powtóre;  że  Drohiczyn  daje  za  stolicę  Jadźwingom,  kiedy  tam 
mieszkali  zdawna  książęta  Ruscy,  potrzecie,  że  Podlasian  bierze  za  Li- 
twinów, co  jak  dalece  jest  mylnem,  zaraz  się  okaże.  W  ślady  za  po- 
przednikiem wstępiye  Kromer.  W  ogólności  źródłem  tego  błędu  są  wy- 
razy Kadłubka  ile  zrozumiane:  „Sunt  aułem  PolleaAani  Getarum  seu 
Prussorum  genus."  Wiemy  już  co  są  Prusacy,  lecz  jeżeli  naB  uderza 
wyraz  Gietów,  Sarnicki  zwyczaj  nazywania  prowincyi  od  sąsiedztwa,  za 
pospolity  w  kraju  uważa.  „Radomianów,  zwykliśmy,  powiada,  Mazurami 
nazywać,  dla  bliskości.    Jeżeli  się  urażają,  tedy   im  powiadamy,   nie 


1)  Kadłubek,  tom.  IV,  epift  19. 

2)  Dogiel  tom  IV. 

3)  T.  I.  itr.  884,  770. 


*r^ 


J67 


Mazuryście,  ale  gdy  potrzeba  wam  ognia,  idziecie  po  niego  do  Mazurów. u  ') 
Całą  trudność  usuwa  zachowany  odpis  starożytny  w  archiwum  Króle- 
wieckiem  kroniki  Boguchwała,  w  którym  zamiast:  „Getarum  seu  Prusso- 
rtm  genuć*-  czyta  się:  „Lechitarum  seu  Prussorum  genus."  2)  Widzimy 
zatem,  że  oni  Jazygowie  nie  są  ani  Multańczykami,  ani  Rusią,  ani  Litwą! 
że  ich  imię  nawet  za  Długosza  wygasło,  „nc  nomen  ąuidem  Jaćwingo- 
rum  exta(*  3)  lecz  Podlasianami  u  Kadłubka,  Lechitarai  u  Boguchwała. 
Pozostaje  przyczyna  błędu.  Wspólność  rządu  i  losu  nadały  im  u  pisa- 
rzy ród  obcy.  Jeszcze  Mendog  przyrzekał  ustąpić  Jaćwingów  Krzyżakom 
1252  r.  Odtąd,  aż  do  Zygmunta  Augusta  połączeni  byli  z  Litwą.  Ztąd 
omyłki  pisarzy.  Litwini,  powiada  Dusburg,  mieszkali  pomiędzy  Narwią 
i  Niemnem.  *)  Mieszkańcy  nad  Narwią  są  Litwinami,  powtarza  Długosz.  *) 
Że  ta  część  Mazowsza  była  przez  Litwę  zabrana,  dowodzi  wojna  Janu- 
sza w  1382,  niszcząca  powiat  Suraski  nad  Narwią,  6)  odstąpienie  zamku 
Suraża  przez  Jagiełłę,  z  częścią  kraju  leżącą  pomiędzy  Bugiem  i  Narwią, 
to  jest  Ciechanowcem  i  Brańskiem,  7)  nakoniec  przywilej  Witolda  Pio- 
trowi Gomółce  dany  na  wójtowstwo  Tykocińskie,  brzmiący  w  tych  wy- 
razach: „AUaander  alias  WUawdus  Dei  Cfratia  Magnus  Dux  IAthuar 
niae,  JRussiae  etc.  Advocatiam  nostram  in  Tikocmo^  oppido  nosłro  tri- 
buitnus"  i  t  d.  8)  Czyliż  przeto  dziwić  się  należy,  że  Podlasian  w  pię- 
tnastym wieku  za  Litwinów  uważano.  Granice  ziemi  lepiej  jeszcze  rzecz 
wyłuszczą.  Jeszcze  Bruno  w  1008  przepowiadał  ewangielią  na  granicy 
Litwy  i  Busi,  to  jest  około  Goniądza  i  Tykocina  (Dithm.  VI)  z  polece- 
nia Bolesława  W.  Że  powiat  Węgrowski  do  nich  należał,  dowodem  jest 
upominanie  się  Jana  Fytwiańskiego  na  sejmie  Piotrkowskim  w  1459:  •) 
Nurski  i  Liwski  zalicza  Niesiecki.  10)  Postępując  Bugiem  ku  zachodowi 
od  Drohiczyna,  powiat  Brański  dodać  należy,  jako  darowany  przez  Kon- 
rada Mazowieckiego  braciom  niegdyś  Dobrzyńskim.  Ciekawy  ten  akt, 
wydobyty  staraniem  Voigta  z  archiwum  Berlińskiego,  datowany  jest  1237, 
8  Idus  Martii.  O  powiatach  Suraskim  i  Tykocińskim  wspomnieliśmy 
wyżej.    Dalej  granicą  był  zamek  Wizki,  ,  >)  sam  zaś  powiat  należał  do 


1) 

Roczn.  I,  c.  2. 

2) 

Boguchw.  u  Sommersb.  tom 

U,  c.  49. 

Yoigt  ks. 

I,  str. 

361. 

3) 

Tom  I,  str.  771. 

4) 

Wyd.  Hartin.  atr.  331. 

6) 

Tom  I,  x.  itr.  43. 

6) 

Tenże  X.  str.  64. 

7) 

Kojałowicz  p.  24. 

8) 

Dyplom.  Stronczynskiego  N. 

60. 

») 

Dług.  II,  248. 

10) 

1,  175 

") 

Dusburg  wyd.  Hartkn.  330. 

Digitized  by 


Google 


268 

Jadźwingów,  i  miał  sobie  nadanego  w  herbie  niedźwiedzia  czarnego.  ł) 
Eu  północy  mieli  Jadźwingowie  powiat  Gcniądzki,  o  który  się  także 
w  1453  upominali  Bolesław  i  Włodzisław  książęta  Mazowieccy.  a)  Wten- 
czas wyrzekł  do  Kazimierza  Jagiellończyka  Zbigniew  Oleśnicki:  „wszakże 
proszą  cię  tylko  o  powrócenie  granic  ziem  swoich,  niesłusznie  zabranych."  3) 
W  ogólności  zatem  te  powiaty  składały  Podlasie:  Węgrowski,  Nurski, 
liwski,  Brański,  Suraski,  Tykociński,  Wizki  i  Goniądzki.  Do  czego 
przydawszy  dawną  granicę,  istniejącą  za  pierwszych  książąt  Mazowie* 
ckich,  4)  którą  Jagiełło  w  1422  przywrócił,  3)  przybywają  powiaty  Bie- 
brzański i  Dąbrowski  Granica  przez  nas  skreślona,  ściśle  odpowiada 
siedlisku  Jadźwingów  Długoszowych,  którzy  podług  niego,  mieszkali  po- 
między Rusią,  Litwą  i  Prusami.  °)  Świadomi  tych  stron  nie  zaprzeczą, 
iż  język  Mazowiecki  ciągnie  się  za  Bugiem  nad  granicą  mowy  Ruskiej, 
poczynając  o  milę  przed  Drohiczynem,  przez  Dziatkowice,  Strablę,  Mar- 
kowszczyznę,  Choroszcz,  Knyszyn,  Staro  wolę;  a  w  Królestwie  przez 
Lipsk  do  rzeki  Ghańczy.  Na  granicy  północnej  jest  język  litewski  mię- 
dzy Chańczą  i  Przerosła;  poczem  ciągnie  się  granica  Pruska,  przez  Fili- 
powo,  Rajgród,  Grajewo.  Na  zamknięcie  ustępu  o  Jadźwingach,  okaże- 
my tożsamość  ich  z  Podlasianami  z  aktów  urzędowych,  to  jest  buli  pa- 
piezkich.  Innocenty  IV  w  r.  1253,  pozwalając  tej  ziemi  pogańskiej  na 
własność  Kazimierzowi  księciu  Kujawskiemu,  nazywają  terra  PoUeańae.  T) 
„Conctdimus  ut  dictae  terrae  PoUeanae  paganos,  eub  tuam  possie  prote- 
ctionem  recipere,  ac  dominie  retinere"  W  jedenaście  lat  Alexander  pa- 
pież;  pisząc  do  arcybiskupa  Gnieźnieńskiego  Pełki,  nazywają  Jadźwingią: 
„fuit  nobis  humiliter  supplicatum,  ut  cum  contra  paganos  Jaćwingos, 
qid  terrae  ipsius  Ducis  confines  existunt  i  t  d.  8)  Nie  mogą  więc  stra- 
szyć nikogo  Jadźwingowie  surowemi  rysami  oblicza,  ani  być  jakimś  wi- 
dmem w  historyi  krajowej. 

Uczynić  należy  ogólną  uwagę,  że  język  starodawny,  obyczaje,  reli- 
gia, poezya  bohaterska,  charakter,  filozofia  Prusaków  i  Podlasian,  służyć 
powinny  za  dopełnienie  pojęć,  które  mieć  potrzeba  o  Polsce  w  czasach 
przedchrześciańskieb.  Epoka  ta  w  historyi  narodowej  i  piśmiennictwa,  była 
pustynią  bez  życia,  z  której  żaden  widok  przyjemny  nie  prowadził  do  okolic 


1)  Nitecki  I,  175. 

2)  Dług.  II,  112. 

3)  Dług.  11,  112. 

4)  Acta  EotsUe  t.  ID,  p.  140.  i  r.  1256. 

5)  Dogiel  IV,  DL 

6)  Dhig.  Ł  770  i  762. 

7)  U  Rtynald*  pod  Ł  r.  N.  25. 

8)  Długou  I,  771. 


Digitized  by  VjOOQ16 


269 


odmiennej  uprawie  uległych.  Z  pomników  języka  pozostały  niektóre 
wyrazy  piosnek  pogrzebowych  i  weselnych.  Jan  Mielecki  Krakowianin 
superintendent  Zboru  w  Ełku,  w  liście  pisanym  do  Jerzego  Sabina  rektora 
akademii  Królewieckiej,  wielce  ciekawą  przesłał  wiadomość  o  mowie 
dawnych  Prusaków.  List  ten  drukowany  1551,  skarbem  jest  dla  historyi 
języka  krajowego.    Oto  początek  pieśni  pogrzebowej: 

Halele,  lele,  i  przeć  ty  umarł! 
I  u  ty  niemiał  co  jeść  albo  pić 

I  przeć  ty  umarł! 
I  za  ty  niemiał  kraśnej  młodzicy 

I  przeć  ty  umarł! 
Halele,  lele  i  t.  d. 

Kadłubek  pod  Popielem  wspomina  o  płaczkach  i  tym  obrzędzie  po- 
gański m:  „post  fimebres  itaąue  superstitiones,  qt<as  etiam  hodie  in  fune- 
rUms  ezercet  gentilitas."  x)  Na  uczcie  z  tego  powodu  sprawionej,  wy- 
pędzając miotłą  cienie,  krzyczano:  „Jadły,  piły  duszyce,  nu  won  nu  won.  2) 
O  tuliszach,  kojących  żal  pozostałej  rodziny,  mówi  Dusburg  3)  i  ugoda 
legata  papiezkiego  z  1248  r.  Ci  poeci  powieściowi,  poglądając  w  niebo 
z  uniesieniem  opiewali  przeważne  czyny  zmarłych,  którzy  w  licznym 
orszaku,  krainą  nadpowietrzną,  przechodzili  do  innego  wieku.  Długosz  wspo- 
minając o  żądzy  sławy  Jadźwingów,  za  przyczynę  jej  podaje  nadzieję 
zasłużenia  na  pienia  nieśmiertelne. 4)  W  uroczystości  weselnej,  narzeczona 
Prusaczka,  pożegnawszy  najmilsze  pieski,  kotki,  kureczki  i  świnki, 
z  boleścią  wspominała  o  strudze,  z  której  czerpała  wodę  dla  ogrzania  osty- 
głych członków  rodzica  i  matki.  „O  hue,  hue,  hue,  mój  miły  święty 
poniku."  Cześć  dla  sił  przyrody,  była  znamieniem  religii  pruskiej.  Dus- 
burg twierdzi,  że  księżyc,  gwiazdy  i  ptaki  były  u  nich  świętością.5)  Mie- 
chowczyk  toż  samo  utrzymuje  o  Polakach  z  czasów  przedchrześciańskich.  6) 
Z  czego  wynika,  że  nie  w  mitologu  Greckiej  szukać  należy  wyjaśnienia 
Marzanny,  Dziewanny  i  Dziedzilii.  Co  do  filozofii,  w  przejściu  dusz  Po- 
dlasian  w  istoty  niższego  rzędu,  i  początku  rzeczy  tworzącym  coraz  inne 
postaci,  widzieć  można  system  rodzicmy  panteizmu,  który  zgodny  był 
z  ubóstwieniem  przez  nich  sił  przyrody.  7 ) 

Taki  jest  kraj  i  mieszkańcy  o  których  mówić  przedsiębierzemy.  Każda 
z  ziem  Pruskich,  jak  Pomozańska,  Lubowska,    Sasińska,   Golędzińska, 


1) 

KadŁ  I,  XVHI,  p. 

2) 

Watael  f.  26. 

3) 

m,  15. 

4) 

I,  770. 

5) 

m,  5. 

«) 

Chr.  Pot  IV,  46. 

7) 

Kadłub.  IT,  19. 

Digitized  by 


Google 


270 


będzie  przedmiotem  naszych  badań;  wspomnimy  o  Prusach  Litewskich 
do  Przegorza,  i  prawach  Krzyżackich.  Zaczynamy  jednak  od  Torunia 
i  ziemi  Chełmińskiej,  nie  dlatego  żeby  ta  część  dawnej  Polski  do  Prus 
właściwych  należała,  lecz  że  taką  ogólną  nazwę  otrzymała  od  nich. 

TARNOWO. 

Zasłużony  profesor  przy  byłym  uniwersytecie  Warszawskim  Adryan 
Krzyżanowski,  posuwając  badania  poprzedników,  w  wymownej  i  uczonej 
rozprawie  wywiódł  pochodzenie  Mikołaja  Kopernika  z  rodziny  zamieszka- 
łej od  wielu  pokoleń  w  Krakowie.  Nie  pierwszy  to  raz  uczony  i  zacny 
ten  ziomek  wyrządził  przysługę  dziejom  piśmiennictwa  krajowego;  w  in- 
nem zdarzeniu  sprostował  błąd,  przy  odlewie  medalu  astronoma  zaszły 
w  Paryżu.  Pismo  jego  jubileuszowe  czytano  niedawno  za  granicą  z  wiel- 
kiem  zajęciem,  na  które  zasługuje.  Dzięki  mu,  że  w  sprawie  oświecenia 
krajowego  tak  gorliwie  i  umiejętnie  stanął.  Karta  czysta  historyi  dla 
ocenienia  jego  rzetelnej  zasługi,  zostawiona. 

Lecz  stanowisko  zagranicznych  pisarzy,  z  którego  na  rzecz  tę  po- 
glądają,  mówię  tych,  co  najżywszy  w  sprawie  przyjmują  udział,  od  nie- 
jakiego czasu  zostało  zmienione.  Świadectwo  albowiem  wiceprezydenta 
Toruńskiego  Zernecke,  że  ojciec  Kopernika,  w  nadaniu  obywatelstwa,  na- 
zwany jest  Krakowianinem  „Krakauer"  nie  zostało  bez  wrażenia.  Wypadało 
zatem  inne  wznieść  szańce  na  obronę  rodowitości  niemieckiej  astronoma. 
Jakoż  Voigt  i  Wernicke  niespracowani  są  w  wywodzie  natury  teutońskiej 
tak  całych  Prus,  jako  też  w  szczególności  Torunia.  Jeżeli  się  gdzie  mi- 
mowolnie język  Polski  u  nich  nawinie,  składają  to  na  osady.  Wniosek 
ich  opiera  się  na  następnych  twierdzeniach: 

1.  Ziemia  na  której  Toruń  zbudowany,  jest  Gotycką. 

2.  Miasto  założone  jest  przez  Niemców. 

3.  Osadzone  było  na  prawie  Niemieckiem. 

4.  Postanowienia  rady  wyłączały  Polaków  od  obywatelstwa. 

5.  Brak  nazwisk  Polskich  pomiędzy  urzędnikami  Torunia. 

Że  zatem  byłoby  niedorzecznością,  jak  się  Wernicke  wyraża*  robić 
Kopernika  Polakiem,  gdyby  się  nawet  z  ojca  Krakowianina  urodził 
„So  bleibt  es  immer  absurd  seinen  in  Thorn  gebornen  Sohn  zum  Polen 
zu  machen"  (Geschichte  Thorns  aus  Urkunden,  Dokumenten  und  Hand- 
schriften,  bearbeitet  v.  Dr.  Julius  Emil  Wernicke,  Thorn  1842  t  L  277.) 
Dodajmy  do  tego  niewiarę  pisarzy  niemieckich  w  kronikarzy  polskich, 
a  będziemy  mieli  bardzo  syllogistyczny  wniosek  na  takiem  założeniu  oparty. 
Zdania  tego  lekceważyć  nie  należy,  ani  wcześnie  tryumfować,  że  niektóre 
dzienniki  zagraniczne  zgodziły  się  na  rodowość  Kopernika  polską.  Błąd 
tego  rodzaju   był  ciężko  opłacony.    Kiedy  przełożono  na  język  Angiel- 


Digitized  by 


Google 


271 

ski  rozprawę  Śniadeckiego  o  Koperniku  i  przebito  medal  w  Paryżu,  ani 
się  domyślano  wznowienia  sporu.  Taka  była  pewności  Skutek  jednak 
inaczej  okazał,  a  to  dla  tego,  że  więcej  mówiono  o  rodowości  ojca,  niż 
syna.  Nadcięta  latorośl  puściła  liście,  i  o  to  na  nowo  sprawa  przed  try- 
bunał powszechności  Europejskiej  wytoczona.  Milczenia  zaś  pisarzy  Pru- 
skich nie  trzeba  brać  za  zgodę.  Wiedzą  oni  gdzie  tętno  całej  sprawy, 
i  nie  zaniechają  w  miejscu  i  czasie  wystąpić.  Dzieło  Voigta  i  Werni- 
ckego  jest  systemutycznem  podkopaniem  *  pomnika  postawionego  w  War- 
szawie. Napaść  literacką  trzeba  własnym  jej  orężem  i  we  własnem  ogni- 
sku zwalczyć.  Szanując  jednak  głęboką  naukę  tych  pisarzy  i  poważając 
ich  zdanie,  czerpać  będziemy  nasze  dowody  w  źródłach  przez  nich  przy- 
toczonych, uciekając  się  do  ojczystych  wtenczas  tylko,  gdy  się  tamte  okażą 
niedostatecznemu 

1.  Że  ziemia  na  której  Toruń,  albo  raczej  Tarnowo  jest  zbudowane, 
nie  jest  ani  Gotycką  ani  Litewską,  dosyć  byłoby  przytoczyć  zdanie 
pisarza  niepodejrzanego  Hartknocha,  który  uważa  za  rzecz  niepotrzebną 
dowodzić  tego,  że  stu  od  wieków  niepamiętnych  mówiono  po  polsku.  ') 
Ale  mając  bliższe  dowody,  nie  poprzestajemy  na  tern  ogólnem  wyrażeniu. 

Rok  temu,  ogłaszając  wiadomość  o  starożytnej  nazwie  Torunia,  nie 
miałem  pod  ręką  dzieła  Wernickiego  o  tem  mieście.  Nie  bez  przyjem- 
ności przeto  znalazłem  w  niem  potwierdzenie  tego  czynu  historycznego. 
Wernicke  w  innym  przywileju  z  r.  1230  wyczytał  także  Tarnowo,  2)  za- 
miast Thorun,  zgodnie  z  przywilejem  Konrada  Mazowieckiego  dochowa- 
nym w  archiwum  krajowem  z  1222  roku.  3)  Odtąd  Tarnowo  nabjło  pra- 
wa obywatelstwa  w  słowniku  miast  Polskich.  Że  jednak  Voigt  bierze 
je  za  pożyczone  od  Alt  Thorna,  4)  a  Wernicke  uważa  za  nazwisko  Nie- 
mieckie, 9)  wypada  i  o  źródłach  zmiany  jego  wspomnieć.  Pierwiastkowa 
postać  wyrazu,  jak  się  z  napisu  starożytnego  w  kościele  P.  Maryi  6)  i  przy- 
wilejów 7)  okazuje,  jest  Torn.  Pierwsza  samogłoska  w  języku  współcze- 
snym zamieniała  się  zwykle  na  o:  Onspach,  Vrowenstad,  Strosberg, 
zamiast  Anspach,  Frauenstadt,  Strasburg.  *)  Go  do  końcowej  samo- 
głoski,   ta    w   użyciu    przechodzi    przez    wszystkie    tony:     Thoran,  •) 


1) 

Nowe  i  stare  Prasy,  str.  85. 

2) 

Tom  I,  str.  11. 

3) 

Obacz  Pamiętnik  Religijny  z  maja 

1843. 

4) 

Tom  II,  str.  232. 

») 

Tom  I,  str.  15. 

6) 

Dusb.  wyd.  Hartkn.  66. 

7) 

Dogiel,  str.  26,  76. 

8) 

Przywilej    Jana   ks.    Szląskiego   z 

1332 

Dług. 

1019. 

») 

Wernicke  t.  I,  str.  8. 

r.   a   Stroncz.  p.   34;  tamie  str.  29. 


Digitized  by  VjOOQ16 


272 


Thoren,  ')  Thoron,  a)  Thorum,  *)  Thorun,  *)  Thurun, 9)  i  oka- 
zuje się  dowolną.  Końcówka  owo  zamieniająca  się  dzisiaj  na  aw, 
dawniej  zupełnie  się  odrzucała.  Tak  w  starożytnych  przywilejach  Murzy- 
nowo,  Sarnowo,  Słomowo,  pisało  się  Murin,  6)  Sarno,  7)  Slemmo,  8)  Ku- 
jawy zwały  się  Coya,  •)  ztąd  Tarnowo  Thorn.  Ktoby  w  końcu  ciekawo- 
ścią był  zdjęty,  jak  się  polskie  miasta  u  Niemców  nazywały,  może  okiem 
rzucić  na  prośbę  podaną  przez  kupców  do  W.  mistrza,  w  której  opisują 
drogę  handlową  przez  królestwo  Polskie  do  Węgier  i  Rusi.  Jeżdżą  więc 
na  Czarademir,  Luboleyn,  albo  Sture  i  Miling.  x  °)  Po  tym  wywodzie  wolno 
Wernickemu  utrzymywać,  że  nazwisko  Tarnowa  jest  niemieckie:  „Der 
Name  der  Stadt  selbst  ist  gewiss  ursprttnglich  ein  deutscher  Name.a  " l) 
Szukajmy  dalej  śladu  gotycyzmu,  nie  spuszczając  z  uwagi,  że  nazwy  przy* 
taczane  pochodzą  albo  z  czasów  przedkrzyżackich,  albo  za  ich  rządu  były 
znane,  bo  niektórzy  założenie  miast  i  wsi  przyznają  późniejszemu  pano- 
waniu polskiemu.  Przed  przybyciem  do  Polski  rycerzy  szpitalnych,  przy- 
wilej Konrada  Mazowieckiego  i  biskupa  Płockiego,  w  sąsiedztwie  Tarnowa 
kładzie  Popowo,  ,  2)  Rogowo,  Starygród  i  Słomowo,  wspomina  Dusburg.13) 
Kiedy  zaś  przy  pomocy  księcia  Polskiego  odebraną  została  ziemia  Cheł- 
mińska od  Pomorzan  przedwiślańskich,  wydany  został  ów  sławny  przy- 
wilej dla  Chełmna  i  Tarnowa,  który  wielce  jest  ważnym  pod  względem 
rodowości  tych  miejsc.  W  nim  powiada  Herman  Balck,  pierwszy  zwierz- 
chnik Krzyżaków  w  Polsce :  „Dla  miasta  Torunia  nadajemy  tęż  samą  rzekę 
(Wisłę)  poczynając  od  dalszej  części  wielkiej  kępy,  zowiącej  się  £yskąy 
a  leżącej  przy  Nieszawie,  do  dwóch  mil  w  dół  wodą  postępując,  z  temi 
kępami:  „Łyską,  Górskicm,  Wierzbką  i  td.  ,4)I  dalej:  „wolny  jest  To- 
runianom  połów  ryby,  wszelką  siecią,  prócz  niewodu."  >  5)  W  tymże  przy- 
wileju Balck  oczekując  osadników  niemieckich,  oświadcza,  że  mieszkańcy 


1)  Dogiel  p.  137. 

2)  Stronczyński  n.  11,  Dogiel  p.  59. 

3)  Dnsbnrg  tom  mt  str.  7,  Yoigt  tom  II,  410. 

4)  Voigt  tom  V,  itr.  648,  tom  VI,  str.  634. 

5)  Yoigt  tom  m,  itr.  628. 

6)  Wernicke  tom  I,  str.  120,  Dogiel  str.  30  i  107. 

7)  Acta  Bonus,  tom  I,  str.  275. 

8)  Dusb.  tom  m,  7. 

9)  Stronczyński  str.  40.  Wernicke  tom  I,  str.  276. 

10)  Wernicke  tom  I,  str.  151,  (Sandomierz,  Lublin,  Snrai,  Mielnik.) 

11)  Tom  I,  str.  15. 

12)  Stronczyński  n.  13. 

13)  Puslmrg  tom  ffl,  str.  7. 

14)  Bandtke  p.  CheŁ  285,  286. 

15)  Praeter  rete,  quod  nevod  dicitur.  Bandtk.  p.  Caeł.  291. 


Digitized  by 


Google 


278 


Torunia  z  łanu  Polskiego,  de  polonicali  aratro,  mają  płacić  dziesięcinę 
w  ziarnie  biskupom.  ')  Prócz  tego  strumyk  Mohra  przedzielał  miasto 
stare  od  nowego,  2)  a  do  terytoryum  Tarnowa  należały:  Bierzgłowo,  s) 
Łubianka,  4)  Przysiek,  3)  Zakrzewko,  6)  Grębocin,  Łąka,  7)  Korytowo, 
Ostaszewo,  8)  Srebrnik,  °)  Zeglno,  Brzezinko,  Pigrze.  ,0)  Nie  wygasły 
więc  wsie  polskie  przez  ciąg  panowania  Krzyżaków,  leżące  pod  Tarno- 
wem. Po  jego  zaś  dobrowolnem  poddaniu  się  koronie,  Kazimierz  Jagiel- 
lończyk zajęty  wojną  trzynastoletnią,  darował  temuż  miastu  folwark  Po- 
powski  i  Lulków,  a  prezydentowi  jego  wieś  Szymanowo. !  l)  Do  liczby  po- 
wyższych wsi  Tarnowskich  nie  dodaliśmy  tych,  których  epoka  nie  jest 
ściśle  oznaczona,  a  których  jednak  wzmiankę  znajdujemy  w  Wernickem, 
temi  są:  Wapcz,  Gronowo,  Mlewice,  Leszcz,  Ręczkowo,  ia)  Toporzysko, 
Smogursk. >  3)  Taki  jest  początek  gotycki  Tarnowa.  Co  do  natury  Li- 
tewskiej, o  tern  będzie  artykuł  oddzielny.  Tu  dosyć  jest  nadmienić,  że  naj- 
dawniejsze przywileje  Konrada  Mazowieckiego  z  r.  1228  i  1230,  źródło 
Drwęcy  rzeki,  około  dzisiejszej  Ostrudy  (Osterode),  wskazują  za  granicę 
Pruską,  że  Hartknoch,  ścisły  badacz  tego  kraju,  żadnych  śladów  języka 
litewskiego  w  całej  ziemi  Chełmińskiej,  a  zatem  i  Tarnowie  nie  znalazł, 
i  że  sam  mistrz  Krzyżaków,  zająwszy  ofiarowaną  sobie  posiadłość  za  Wisłą, 
mianuje  się  prowizorem  braci  szpitalnych  w  Polsce,  „Provisor  in  Polonia," 
podług  dokumentu  w  archiwum  sekretnem  Królewieckiem  dochowanego.  "  *) 
H.  Że  miasto  i  zamek  nie  były  założone  przez  Niemców,  ale  Polaków, 
nie  trudno  tego  dowieść.  Voigt  mniema,  że  przed  przybyciem  Krzyżaków 
miasta  nie  było,  ' 3)  że  zatem  ono  winno  swój  początek  zakonowi  rycer- 
skiemu. „Hier  begannen  nun  die  deutschen  Einzoglinge  die  Grttndung  der 
ersten  Stadt,  die  ihr  Dasein  dem  deutschen  Ritterorden  verdankti' !  6)  Po- 
waga takich  autorów  wprowadza  w  mylne  przekonanie  czytelnika,  nie  ma- 


1) 

Praeter  rete,  quod  nevod  dicitur.     Bandtk.  p.  Chełm.  205. 

2) 

Wernicke  tom  I,  str.  113,  tom  I,  137. 

3) 

Hartkn.  N.  S.  Pr.  398,  et  Dusb.  249. 

4) 

Wernicke  tom  I,  str.  162. 

5) 

Tenże  tom  I,  str.  163. 

6) 

Tenże  tom  U,  str.  42. 

7) 

Tenże  tom  n,  str.  94. 

8) 

Tenże  tom  I,  str.  162.  tom  II,  str.  95. 

») 

Tenże  tom  I,  str.  33. 

10) 

Tenże  tom  I,  str.  140. 

W) 

Wernicke,  tom  I,  str.  324. 

12) 

Tom  I,  str.  326. 

13) 

Tom  II,  str.  376. 

U) 

Voigt,  tom  II,  str.  186. 

15) 

Tom  II,  str.  232. 

ie> 

Tenże,  str.  232. 

Kopemibijana  &  Z 

18 


Digitized  by 


Google 


274 


jącego  dość  czasu  lub  sposobności  do  sprawdzenia  faktu.  Nietylko  Toruń 
istniał  przed  Krzyżakami,  ale  był  miastem  dosyć  znacznem,  stanowiącem 
stolicę  powiatu. 

W  sądzie  polubownym  króla  Węgierskiego  z  r.  1335,  powiedziano: 
„Ziemia  Pomorska  pozostaje  przy  Krzyżakach  na  tych  samych  warunkach, 
na  których  były  zapisane  i  oddane  tymże  zakonnikom  pfzez  przodków 
Kazimierza  króla,  ziemie  Chełmińska  i  Toruńska,"  „eodem  jurę  et  modo 
quo  terrae  Culmensis  et  Torunensis  eisdem  fratribus,  per  progenitores 
et  praedecessores  suos,  fueruut  legatae  et  donatae."  >)  Jakoż  widzimy 
ze  starożytnego  aktu  1222  r.,  że  Konrad  zapisuje  Krystynowi  pierwsze- 
mu, biskupowi  generalnemu  Prus,  stronę  północno-zachodnią  ziemi  Cheł- 
mińskiej, gdzie  były  zamki  Grudziądz,  Wapsko,  Pokrzywno,  Wielsąż,  Kolno, 
Ruda,  Kcyn,  Głębokie,  Turno,  Pin,  Płot  i  posiadłości  nadbrzeżne  „omnes- 
que  haereditates  circa  oram11  2)  biskup  zaś  Płocki  oddaje  stronę  wscho- 
dnią z  Tarnowem  i  Popowem,  rozciągającą  się  ku  Drwęcy.3)  Potwierdza 
to  sam  przywilej  początkowy  Krzyżaków,  zwany  Chełmińskim  z  1232  r. 
28  grudn.,  brzmiący  następnie:  „Im  liczniejsze  i  większe  niebezpieczeń- 
stwa ziemia  Chełmińska  a  mianowicie  mieszkańcy  miast  naszych  Chełmna 
i  Torunia  w  obronie  chrześciaństwa  i  okazywaniu  pomocy  zakonowi  na- 
szemu ponieśli,  tem  chętniej  i  skuteczniej  im  się  wywiązywać  w  każdem 
zdarzeniu,  jak  przystało,  pragniemy:  „Quanto  plura,  quantoque  majora 
Culmensis  terrae,  ac  praecipue  civitatum  nostrarum,  Culmensis  scilicet 
et  Thorunensis  incolae,  tum  pro  christianitatis  defensione,  tum  pro  domus 
nostrae  promotione,  discrimina  sustinebant;  tanto  ardentius,  atque  effi- 
catius,  in  omnibus,  quibus  cum  justitia  possumus,  eis  adesse  volumus  et 
debemus."4)  Więc  było  miasto  i  mieszkance,  civitas  et  incolae  przed  wy- 
daniem pierwszego  przywileju  fundacyi,  na  prawie  niemieckiem  uczynionej. 
Tego  zaś  nie  ma  potrzeby  już  wzmiankować,  że  ten  ostatni  wydany  został 
w  Toruniu:  „Acta  sunt  haec  in  Thorun."  Jakże  się  utrzyma  powaga 
Voigta?  Jak  wiele  innych  mniemań,  z  jego  stanowiska  wyrzeczonych.  Dla 
ciekawości  jeszcze  rzućmy  okiem  na  inne  zdarzenie  współczesne.  W  lat 
pięć  po  przywileju,  to  jest  1238  r.  18  lut,  Władysław  książę  Wielko- 
polski w  liście  swoim  wyraża  się:  „Z  każdego  postawu  kupiec  złoży  dwa 
denary  Toruńskie"  de  quolibet  panno  dabit  duos  denarios  Tłwmnenses.5) 
W  pierwszem  powstaniu,  które  miało  miejsce  w  lat  dwadzieścia  po  hand- 

1)  Dogiel,  tom  IV. 

2)  Zamiast  Loram ,  wyrazu  przyjętego  w  dyplomatach  drukowanych ,  czytać  nalesy 
haram,  t.  j.  oram,  według  pisowni  średnich  wieków.  Tak  u  Dogiela  str.  15  znajdujemy 
harena,,  zamiast  arena. 

3)  Stronczyński,  n.  13;  Dogiel,  str.  2. 

4)  Bantke,  p.  Chełm.  str.  284. 

5)  Dogiel,  str.  13. 


Digitized  by 


Google 


275 

feśtie,  Toruń  przysłał  przeciwko  Świętopełkowi,  podług  Dusburga, l) 
dwustu  wojowników,  a  podług  kroniki  Oliwskiej  czterystu  „ąuadringen- 
torum  virorum  agmen,  .a  fratribus  Thorunensibus  missum.u  2)  W  drugiem 
powstaniu,  wkrótce  potem  zaszłem,  znajdujemy  dwie  części  miasta,  muro- 
waną i  drewnianą.  „Venerunt,  powiada  Dusburg,  Thorun,  et  hospitale, 
et  quidquid  erat  extra  muro*,  cremarunt. 3)  Tego  miasta  przez  Polaków 
założonego  tak  dalece  nie  lubili  Krzyżacy,  że  w  lat  trzydzieści  (1264) 
nowe  założyli,  nazywając  je  w  źródłach  przez  Wernickego  przytoczonych, 
wyłącznie  swojem.  *)  Stare,  pamiętne  na  swój  początek,  groziło  nowemu 
za  przywiązanie  do  Krzyżaków, 5)  a  następnie  zburzyło  zamek  poddając 
się  dobrowolnie  Jagielończykowi.  Jeżeli  więc  Toruń  w  chwili  objęcia  wła- 
dzy przez  Krzyżaków  istniał  i  był  miastem,  nic  dziwnego,  że  Długosz 
w  wieku  XIL  nazywa  go  oppidum. 6)  Byłto  punkt  przechodowy  dla  wszyst- 
kich wypraw,  tak  książąt  Polskich,  jako  też  Krzyżowców  w  tamte  się 
strony  udających. 7)  Przy  rozwiązaniu  pytania  o  założeniu  miasta  Tarnowa, 
uprzątnąć  należy  trudność  wynikłą  z  zawiłości  tekstu  Dusburga  o  prze- 
niesieniu tak  zwanego  Alt-Thorna.  Wyrazy  kronikarza  Krzyżackiego 
brzmią  następnie:  „Herman  Balck,  mistrz  Pruski,  zajęty  staraniem  po- 
dźwignięcia  wiary,  wziąwszy  z  sobą  rzeczonego  księcia  i  waleczne  wojsko, 
przeszedł  przez  Wisłę  na  ziemię  Chełmińską  i  nad  rzeką  zbudował  roku 
pańskiego  1231  zamek  Toruń.  Ta  warownia  stanęła  w  drzewie  dębowem 
„in  arbore  quercinau  w  którem  baszty  i  mury  wystawiono.  Dla  zasłony 
od  napaści  nieprzyjaciół  opasano  zewsząd  twierdzę  palisadą,  zostawiwszy 
jedno  tylko  do  zamku  wejście.  Ciągle  bracia  około  siebie  mieli  na  pogo- 
towiu siedm  łodzi,  aby  mogli  ucieczką  ratować  się  do  Nieszawy,  w  przy- 
padku napaści  Prusaków.  W  późniejszym  czasie  założyli  około  zamku 
miasto,  które  dla  ciągłego  wylewu  rzeki  przeniesione  zostało  bez  twierdzy 
na  to  miejsce,  na  którem  teraz  leży  zamek  i  Toruń  miasto. "  8)  Sprawie- 
dliwie Voigt  utrzymuje,  że  twierdza  zbudowana  była  po  przejściu  Wisły, 
w  Turnie  darowanem  Krystynowi  biskupowi  przez  Konrada  w  1222  r. 9) 
Ten  zamek  pod  panowaniem  Polskiem  zburzyli  Prusacy !  °)  przed  przyby- 
ciem Krzyżaków,  lecz  w  1231  odbudowali  Mazury  dla  braci  szpitalnych 

1)  WyćL  Hartko.  str.  139  i  140. 

2)  Cr.  01iv.  p.  19. 

3)  Wyd.  H.  str.  250. 

4)  Tom  I,  str.  35. 

5)  Wernicke,  tom  I,  str.  185. 

6)  VI,  str.  565. 

7)  Dług.  VI,  str.  566;  Dusb.  III,  1.  Tenśe  wyd.  Hartko.  str.  89;  Voigt  t.  II,  499. 

8)  Dusb.  tom  m,  1. 

9)  Stronczyński  n.  13,  Dogiel  str.  2. 
10)  Castrom  quondam>  tamie. 


Digitized  by 


Google 


276 


i  załogę  zostawili  pod  dowództwem  Hermana  Balcka,  oczekującego  na  wy- 
prawę krzyżową,  zapowiedzianą  przez  Stolicę  Apostolską.  Tu  rycerze 
zakouni  mieli  czółna  do  ucieczki  na  przypadek  .przewagi  nieprzyjaciela; 
tu  niejeden  w  wycieczce  poległ,  ponieważ  twierdza  tak  ściele  była,  podług 
Dusburga,  blokowana,  ])  że  ktokolwiek  z  niej  wychylił  głowę,  ten  albo 
wpadł  w  ręce  nieprzyjacielskie,  albo  zabitym  został.  Dlatego  mistrz 
Dussner  von  Arfberg,  uposażając  kościół  parafialny  w  Alt-Thornie,  tkliwie 
się  rozwodzi  nad  losem  poległych  tu  poprzedników:  „Cupientes  igitur 
ecclesiam  parochialem  in  Aldenthorum  dotare,  ubi  multorum  fratrum 
recolenda  prioritas  in  Domino  feliciter  reąuiescit."  2)  Przyczyną  tego 
niebezpieczeństwa  były  trzy  warownie  Prusaków  w  Bogowie,  tuż  nad 
Tarnowem;  Stomowie  pod  Chełmżą,  i  Starogrodzie  pod  Chełmnem.3) 
Blizkość  Rogowa  od  Nieszawy  stać  się  mogła  powodem  do  wylądowania 
o  milę  i  ćwierć  dalej  od  Tarnowa.  Z  listu  Zygmunta  L,  danego  z  Kra- 
kowa w  1515  r.,  dowiadujemy  się,  że  Alt-Thorn  był  pustem  miejscem, 
składającem  się  z  ufortyfikowanego  kościoła,  w  którym  się  służba  Bożt 
nie  odprawiała:  „certum  locum,  veterem  Thorun  nuncupatum,  cum  ecclesia 
ibi  dudum  munita."  A  dalej :  „Ecclesiam  in  honorem  S.  Joannis  Baptistae 
consecratam,  et  longo  tempore  divinis  officiis  destitutam."4)  Podobieństwo 
nakoniec  Turna  z  Alt-Thornem,  czy  z  Alt-Thurnen,  jak  je  lud  nazywa, 
nie  jest  bardzo  dalekie.  Z  tych  pobudek  Voigt  wielce  się  skłania  do  tego 
mniemania,  że  Krystynowski  zamek  Turno  jest  Alt-Thornem:  „Turno  lag 
hfichst  wahrscheinlich  an  dem  Orte,  wo  nun  Alt-Thorn  ista  5)  W  dwóch 
tylko  szczegółach  zdaje  się  mylić  pisarz  historyi  Pruskiej;  raz,  że  Górsk, 
wieś  z  kępą  pod  Turnem,  bierze  za  Kwertz,  powtóre  że  dawną  Nieszawę, 
zkąd  ruszyła  wyprawa,  posuwa  w  dół  do  Nieszawki.  Z  przywilei  drukiem 
przez  p.  Stronczyńskiego  ogłoszonych  wiadomo  każdemu,  że  wieś  przez 
Konrada  Krzyżakom  zapisana,  zwała  się  po  łacinie  Quercu8,  nie  Kwertt, 
jak  w  dawniejszych  wydrukowano  zbiorach;  Nieszawa  zaś  stara  z  zamkiem 
leżała  naprost  Torunia.  O  tern  niejednokrotna  wzmianka  w  przywilejach. 
W  jednym  z  nich  naprzykład  powiedziano:  „Castrum  autem  Nieszow... 
cum  navigio  Vislae  circa  Thorun. 6)  Ta  przeciwległość  tak  była  wielka, 
że  później  w  skutek  umowy  Krzyżaków  z  Jagiełą,  cło  przewozowe  w  To- 
runiu i  Nieszawie  co  tydzień  na  przemian  odbierano  dla  wspólnego  po- 
działu. 7)    Z  blizka   obchodzi  geografią  krajową  nazwisko  Turna.    Nie 


1) 

m,  »tr.  7. 

2) 

Wernicke  tom  I,  Mr.  13. 

3) 

Diub.  III,  7. 

4) 

Wernicke  tom  I,  str.  13. 

5) 

Tom  I,  itr.  478. 

e> 

Dogiel,  str.  120. 

7) 

Tenie,  itr.  129. 

Digitized  by  VjOOQ16 


277 


uznaje  go  przecież  za  niemieckie  Voigt:  „Der  Name,  powiada,  ist  wohl 
schwerlich  deutsch." !)  Do  wyjaśnienia  rzeczy  dwa  posłużą  miejsca  w  ziemi 
Chełmińskiej:  Turznice  pod  Radzyniem  2)  i  Turzno  nad  Tarnowem,  około 
Kowalewa,  będące  dziś  własnością  Dzikowskich.  Lekka  tylko  różnica 
zachodzi  pomiędzy  Turnem  i  Turznem,  wynikająca  z  pisowni  łacińskiej. 
Tożsamość  nazwy  i  niewielka  od  siebie  odległość  dwóch  miejsc,  mogły 
dać  powód  do  mianowania  jednego  z  nich  głębokiem  Turznem^ pro fundum 
Turno  w  przywileju  Konrada  z  1222  r.  Tu,  w  Turznie,  miał  stać  dąb 
tylko  za  przyjścia  Krzyżaków,  podług  Dusburga;  w  rok  wydany  przywi- 
lej dla  Tarnowa,  świadczy  o  istnieniu  miasta  i  obywateli,  więc  z  próż- 
nego miejsca  przeniesione  zostało  miasto  tam,  gdzie  na  domach  nie 
brakło.  Ztąd  i  Praetorius  uważa  przenosiny  za  rzecz  niepodobną, 
a  Voigt  widzi  nawet  w  tem  sprzeczność.  Powiada  on,  że  Dusburg,  po- 
łożeniem dębu  i  Torunia,  wpadł  w  niezgodność  z  samym  sobą:  Dus- 
burg mit  seiner  Lagę  von  der  Eiche  und  der  Lagę  der  Stadt  Thorn  in 
Wiederspruch  gerieth."  3)  Kwestya  zatem  dotycząca  przeniesienia  Alt- 
Thorna,  czyli  dawnego  Turzna,  do  dzisiejszego  Torunia,  uważa  się  u  pi- 
sarzy historyi  Pruskiej  za  załatwioną,  bo  jeżeli  Yoigt  raz  wspomina  tylko 
o  sprzeczności,  drugi  raz  żadnej  wątpliwości  względem  mniemania  swego 
nie  zostawuje;  nie  ulega  zaprzeczeniu,  powiada,  że  Toruń  powstał  na 
tem  samem  miejscu,  gdzie  do  dnia  dzisiejszego  leży.  „Sie  entstand  ohne 
Zweifol  sogleich  bei  ihrem  Aufbaue  an  demselben  Orte  wo  noch  heutiges 
Tages  Thorn  liegt."  4) 

Po  ogłoszeniu  pisemka  o  nazwie  prawdziwej  Torunia  i  początku 
jego  polskim,  jeden  z  autoców  Starożytnej  Polski,  T.  L.  w  czwartym 
zeszycie,  opisując  Toruń,  w  przypisku  wspomina  o  tej  publikacyi,  przy- 
znaje jej  erudycyą,  ale  w  końcu  oświadcza,  że  woli  się  trzymać  dawnego 
mniemania.  I  zaraz  na  tejże  stronnicy  uwiadamia  czytelnika ,  jak  Krzy- 
żacy w  dębie  zbudowali  warownię  przeciwko  napaści  Prusaków.  A  cho- 
ciaż ten  pomysł  do  Autora  starożytnej  Polski  nie  należy,  zawsze  jednak 
przyznać  musimy,  iż  forteca  była  nadzwyczajnie  wielka,  kiedy  podług 
świadectwa  pisarzy  dziejów  Pruskich,  służyła  do  obrony  przeciwko  licz- 
niejszym tysiącom  pogan,  od  indywiduów  Krzyżackich.  3)  I  przeciwnie, 
rycerze  zakonu  Niemieckiego  wyglądali  jak  dzięcioły,  kiedy  ich  ośmnastu 
w  jednym  dębie  zmieścić  się  mogło,  nie  licząc  w  to  stu  mężów  zbrojnych 


1)  Tom  II,  str.  223. 

2)  Nieriecki,  tom  IV,  str.  406  wyd.  Lwów. 

3)  Tom  n,  str.  233. 

4)  Tom  II,  str.  232.  porówn.  tom  U,  str.  2 

5)  Yoigt,  tom  II,  str.  182. 


Digitized  by 


Google 


278 


z  załogi.  Autor  oświadcza,  że  polega  na  podania  innych  pisarzy.  Tani 
naturalnie  są  Dusburg  i  Yoigt,  którego  w  swoim  artykule  o  Toruniu 
przytacza.  Dusburg  tej  powiastce  nie  wierzył,  bo  w  innem  miejscu  *) 
składa  ją  na  bajarzy.  Powiadają  niektórzy,  słowa  są  jego,  że  gdy  bra- 
cia mieszkali  w  owem  drzewie:  „Referunt  quidam,  quod  dum  fratres 
habitabant  in  dicta  arbore."  Wreszcie  oświadcza,  że  początkowe  zdarze- 
nia wypadły  już  z  pamięci  ludzkiej.  2)  Voigt  więcej  niż  niewierzy,  bo 
w  wyrazach  tych  myśli  nie  znajduje:  „Seine  Worte,  powiada,  geben 
kaum  einen  verstandigen  Sinn.u  3)  Że  zaś  ciągle  się  Krzyżakom  ma- 
rzyło o  dębie,  gdzie  tylko  stanęli  stopą  na  ziemi  Pruskiej,  o  tern  Aeneas 
Silvius  w  opisie  Europy,  i  autor  kroniki  Pruskiej  po  belgicku  pisanej, 
każdego  przekonają.  4) 

Zamierzywszy  roztrząsnąć  dokładniej  okoliczności  towarzyszące  za- 
łożeniu Torunia,  nie  możemy  ominąć  powszechnego  pisarzy  Niemieckich 
mniemania,  że  Krzyżacy  otrzymawszy  bezwarunkowo  ziemię  w  rodzinie 
Lechickiej,  sami  pozakładali  zamki,  i  przygotowali  zwycięstwo  nad  po- 
ganami. Jeżeli  w  przywilejach  Konrada  znajdzie  się  wyrażenie,  iż 
z  wszelką  wiernością,  bez  obłudy,  aż  do  ostatniego,  pomagać  mają 
w  pokonywaniu  Prusaków,  tłómaczą  ci  pisarze  wierność  przez  wyrażenie 
bez  nagrody. 5)  Jeżeli  dokąd  wypadnie  wyprawa,  Balck  bierze  z  sobą, 
dla  towarzystwa,  księcia  Polskiego,  i  stawia  natychmiast  zamek. 6)  Nie 
jeden  mniema,  że  Dusburg  opowiadając  w  prostocie  wieku,  myśli  skrytej 
w  sercu  nie  żywi.  Niechże  uwierzą  Voigtowi,  który  umiał  ducha  kroni- 
karza przeniknąć.  Twierdzi  ten  profesor  Królewiecki,  że  podług  po- 
trzeby, w  cieniu  lub  świetle  Krzyżak  stawia  historyczne  osoby.  7)  Zakon- 
nicy szpitalni  znaleźli  ziemię  Chełmińską  spustoszoną. 8)  Papież  Grze- 
gorz IX  w  odezwie  do  książąt  o  wyprawę  Krzyżową  ubolewa  nad  słabo- 
ścią rycerzy  duchownych,  że  nie  wydołają  tak  trudnemu  przedsięwzięciu: 
„quia  ad  tam  arduum  negotium  sufficere  per  se  neąueunt"  °)  Cała 
nadzieja  była  na  Polsce,  która  pragnęła  jak  najrychlej  wcielić  ziomków 
swoich  Prusaków,  zostających  jeszcze  w  bałwochwalstwie,  pomimo  nieje- 
dnokrotnych usiłowań  o  ich  nawrócenie.  Dlatego  wszystka  Lechia  ruszyła 


i)  m,  str.  7. 

2)  Wyd.  Hartkn.  str.  11. 

3)  Tom  II,  str.  222. 

4)  Cap.  29.  i  pag.  15. 

5)  Yoigt  tom  II,  str.  194. 

6)  Dnsb.  t.  m,  1. 

7)  Tom  II,  str.  160. 

8)  Przywilej  Krystyna  biskupa,  dany  Krzyżakom  1230  r. 

9)  Yoigt  z  archiw.  sekret,  t.  II. 


Digitized  by  VjOOQ16 


279 


się  na  wyprawę  Krzyżową,  od  Odry  do  Wisły, ])  w  szczególności  zaś 
Henryk  Szlązki  przyprowadził  z  sobą  3000  wojowników,  Konrad  Mazo- 
wiecki 4000,  Kazimierz  Kujawski  2000,  Władysław  Wielkopolski  2200, 
Świętopełk  Pomorski  z  bratem  Samborzem  5000,  a  łącznie  16,200. 2) 
Tymczasem  całe  Niemcy  nie  dostarczyły  więcej  Krzyźowników  nad  5000, 
podług  Voigta. 3)  Wódz  naczelny  wyprawy  Teutońskiej,  Burhard  bur- 
grabia  Magdeburski,  siedział  w  Chełmnie,  kiedy  książęta  Polscy  w  licznym 
orszaku  przybywszy,  starożytny  zamek  w  Kwidzynie  dźwignęli.  „Hi  cum 
multitudine  militiae  et  armatorum,  quae  nunquam  tanta  visa  fuit  in 
Prussia,  intraverunt,  et  civitatem  insulae  sanctae  Mariae  construentes, 
castrum  prius  factum  firmaverunt"  4)  I  rzeczą  było  naturalną,  że  ci, 
którzy  im  ofiarowali  twierdze  Dobrzyń,  Nieszawę, 3)  Turzno,  odbudowali 
i  inne  zburzone  zamki  w  ziemi  Chełmińskiej.  Co  do  Toruńskiego,  ten 
już  istniał  w  1230,  podług  wyrazów  przywileju  biskupa  Płockiego  „tam 
in  caatris  quam  in  wllis,  a  wiadomo  że  ten  list  jest  przeniesieniem  na 
Krzyżaków  prawa  nadanego  Krystynowi,  na  Tarnowo  i  Popowo.  Handfest 
Chełmiński  wspomina  o  istniejącym  już  zamku  w  1232  roku:  „munitiones 
nostras,  qva8  in  eisdem  civitatibus  (Chełmno  i  Toruń)  iam  habemus.  6) 
Polacy  uważali  Toruń  w  ciągu  lat  223  od  przyjścia  Krzyżaków,  za 
część  swojego  kraju,  i  sprawiedliwie.  Wszakże  książęta  Wielkopolscy, 
Łęczyccy,  Krakowscy  nadawali  szlachcie  własność  ziemską  z  prawem  od- 
dzielnej administracyi,  sądownictwa,  i  kary  śmierci  nad  poddanymi. 7) 
Krzyżacy  nic  nad  to  więcej  nie  mieli.  Mylę  się;  mniej  jeszcze  praw 
otrzymali,  bo  się  obowiązali  wiernie  służyć  na  wyprawach  wojennych 
przeciwko  poganom, 8)  a  Racek  uwolniony  był  przez  Bolesława  Wstydli- 
wego od  pospolitego  ruszenia.  °)  Przecież  Żegota,  Miecław  z  Turzy, 
Racek,  nie  przestali  być  obywatelami  Polskimi.  Nietylko  zaś  rycerski 
zakon  zostawał  pod  prawem  feudalnem  względem  Polski,  ale  w  począ- 
tkach i  samego  biskupa  Krystyna.  W  ugodzie  albowiem  1230  r.  za  po- 
średnictwem opata  z  Zukni  we  Włocławiu  zawartej,  przyjął  na  siebie 
obowiązek  niesienia  pomocy  pifeciwko  poganom,  niepuszczania  ziemi  ni- 
komu bez  zezwolenia  pasterza;  podlegania  mu,  jak  przystało  nawassala: 


1)  Dusburg  tom  m,  10. 

2)  Voigt  t  JI,  str.  243. 

3)  Tom  II,  str.  231. 

4)  Dusb.  m,  str.  10. 

5)  Autor  kroniki  zakonnej  u  Hartkn.  S.  i  N.  Pr.  277,  Yoigt  t  II,  str.  190. 

6)  Dogiel  p.  22. 

7)  Stronczyński  n.  18,  20. 

8)  Przywilej  u  Stronczynskiego  str.  4. 

9)  U  Stroncz.  pod  r.  1252. 


Digitized  by 


Google 


280 


„ita,  ut  ipsi  episcopo,  et  suis  successoribus,  tanąuam  Vassali  Domino, 
deberent  esse  subligatiu,  i  przyjmowania  go  wszędzie  ze  czcią  należną: 
„dedito  honore,  tanąuam  episcopum  et  dominum  suum  recipere",  nako- 
nieć  zostawiania  pierwszeństwa  chorągwi  biskupiej  przed  swoją. !)  Gdy 
się  przeto,  z  podległyeh  feudalistów,  stali  domowemi  nieprzyjaciółmi  Po- 
laków, wyrok  papiezki  w  1339  r.  przyznał  Toruń  z  ziemią  Chełmińską 
i  przyległemi,  za  własność  Polską.  Dopiero  Kazimierz  III  zrzekł  się 
praw  swoich  do  niego,  dla  dobra  pokoju  i  ustalenia  się  na  tronie,  wśród 
roszczeń  króla  Czeskiego  wbrew  protestacyi  senatu.  Lecz  pożoga  ziemi 
Dobrzyńskiej  za  Władysława  Jagiełły,  spowodowała  bitwę  Tannenberską, 
która  Toruń  powróciła  Polsce, —  nie  na  długo,  dla  widoków  Witolda  na 
Żmudź.  Dopiero  gdy  w  traktacie  wieczystym  Warneńczyka  1436  r.  wy- 
rzeczono,  że  sprawca  niepokoju  krajowego,  uwolni  poddanych  od  posłu- 
szeństwa, a  zakon  nie  chciał  wyjednać  pieczęci  mistrza  Niemieckiego 
i  napadał  na  kupców  polskich,  nastąpiła  katastrofa  poddająca  całe  Prusy 
Polsce. 

To  uważanie  Torunia  za  miasto  ojczyste  stało  się  powodem,  że  za 
rządów  Krzyżackich,  książęta  Polscy  nie  odmawiali  swojej  opieki  handlo- 
wi rozgałęzionemu  kupców  tutejszych.  Władysław  książę  Wielkopolski 
w  r.  1239,  wnet  po  objęciu  miasta  przez  rycerzy  Niemieckich,  zapewnił 
ulgę  w  opłacie  cła  od  wozu  polskiego.  2)  Inny  Władysław,  książę  Łę- 
czycki i  Kujawski,  w  1286,  dozwala  wolnego  przyjazdu  na  Ruś  czerwo- 
ną, 3)  a  Stefan  starosta  generalny  Wielkopolski  do  krajów  w  tamtej 
stronie  położonych. 4)  Szufladki  archiwum  Toruńskiego  zawierają  w  so- 
bie liczne  przywileje  Kazimierza  III,  Ludwika,  i  książąt  Mazowieckich.  5) 
Pod  panowaniem  zaś  Polskiem  od  r.  1454,  Toruń  nabył  przywilejów 
prawie  książęcych.  Uzyskał  przeniesienie,  na  lewym  brzegu  Wisły  wprost 
leżącej,  Nieszawy,  która  mu  odejmowała  dochód  ze  składu  zboża  pol- 
skiego, o  kilka  mil  dalej;  6)  został  siedliskiem  apellacyi  od  wszystkich 
miast  Pruskich  i  Polskich  pod  prawem  Chełmińskiem  zostających,  7) 
otrzymał  prawo  nadawnictwa  kościelnego^  nawet  starożytnej  parafii  Śgo 
Jana  na  przemiany  z  królem:  dostał  zamek  Bierzgłowo  z  ziemią  przy- 
ległą, a  nadewszystko  otrzymał  wolność  dla  każdego  obywatela  kupna 
dóbr  ziemskich  czyli  prawo  szlacheckie,  które  upoważniało  do  wysyłania 


1)  Dogiel  str.  6  i  7. 

2)  Dogiel,  tom  IV,  str.  19. 

3)  Wernicke  Ł  I,  str.  38. 

4)  Timie. 

5)  Wernicke  t  I.  gtr.  T2. 

6)  W  Krak.  1454,  matem  6.    Wera.  t.  I.  str.  235. 

7)  Wernicke  t  L  str.  385. 


Digitized  by 


Google 


281 


podsędków  z  grona  obywateli  Toruńskich  do  składa  Sądu  Ziemskiego.  *) 
Na  sejmiku  generalnym  internuncyusze  tego  miasta  głos  mieli  stanowczy, 
a  jeden  z  nich  trzymał  pióro  w  Radzie.  W  końcu,  prawo  bicia  monety 
i  rozstrzyganie  spraw  ważniejszych,  pod  prezydencyą  króla,  nadawało 
Toruniowi  udzielność,  która  jego  znaczenie  i  pomyślność  podniosła  do 
stopnia  wolnego  miasta. 

III.  Prawo  Niemieckie  nie  może  się  uważać  za  przyczynę  wyłą- 
czającą Toruń  z  dawnej  granicy  Polski  r  bo  wszystkie  miasta  znaczniej- 
sze w  kraju  na  niem  osadzone  były,  a  Płock  i  Warszawa  na  Chełmiń- 
skiem,  nie  przestając  należeć  do  jednego  rodu. 

IV.  Nie  może  się  także  utrzymać  zdanie  pisarzy  niektórych,  że 
prawo  wzbraniało  przyjmowania  do  obywatelstwa  Polaków.  Zawiść  wpra- 
wdzie niektórych  cechów  ścigała  cudzoziemców,  a  nawet  do  tego  stopnia, 
że  sukni  gdzieindziej  zrobionej,  naprawiać  nie  chcieli,  2)  ale  brzmienie 
prawa  było  inne.  Podług  niego  wyłączają  się  od  obywatelstwa  ludzie 
złego  prowadzenia  się.3)  Co  zaś  do  rodowości,  przepisy  obowięzujące 
dopuszczały  każdego,  kto  tylko  był  uczciwie  zrodzonym,  wolnym  i  zło- 
żył świadectwo  dobrej  konduity.  Zresztą  przybywać  mógł  z  każdege 
kraju:  „er  komme  von  wannen  er  wotte"  powiada  postanowienie  Rady 
z  1389  roku,  stycznia  17.  4) 

Wernicke  utrzymuje,  że  ani  jednego  nazwiska  polskiego  pomiędzy 
urzędnikami  Toruńskiemi  aż  do  ostatnich  czasów  nie  znalazł,  5)  a  prze- 
cież niejednokrotnie  sam  ich  wymienia.  Zkąd  więc  powstało  to  przeo- 
czenie? Oto  że  zakończenia  Niemieckie  wziął  za  nazwiska  tego  ludu. 
Zwyczajem  było  za  rządu  Krzyżaków  imiona  i  nazwiska  Polskie  przera- 
biać na  krój  Teutoński,  tak  ziemiańskie  jako  też  miejskie.  Niekiedy 
zupełnie  zmieniano  wyraz.  Tak  Jelyn,  obywatel  Toruński,  u  Długosza 
jest  Jelinowskim.  6)  Temuż  losowi  ulegli  Belkau,  Boberau,  Krapitz 
i  inni.  O  tym  ostatnim  że  był  Polakiem,  świadczy  napis  na  ratuszu 
Chełmińskim  położony:  „JBea?  Al&cander  Oulmam  cum  arce  Pąpwiensi 
et  Słarogród  Nicołao  Cftrąpicio  Episcopo  Culmensi  contulU  1505."  7) 
Gawrona  przezwali  Auschuntzem. 8)  Ale  co  dziwniejsza,  obywateli  korony, 
za  miedzą  Pruską  zamieszkałych,  ciż  pisarze  zniemczyli,  tak  że  ich  za- 


1)  Wernicke  t  I.  str.  285. 

2)  Wera.  t.  IL  str.  262. 

3)  Wera.  t  IL  str.  261. 

4)  Wero.  Ł  I.  str.  22. 

5)  Tom  IL  str.  240. 

6)  Wera.  t.  I.  str.  111,  114,  154,  Długosz  XIII,  168. 

7)  Hartkn.  w  dodatku  do  drogiej  części  Prus. 

8)  Wera.  t.  n.  str.  116. 


Digitized  by 


Google 


ledwo  poznać  można.  Ostroroga  Stanisława  przezwali  Stenzlem,  !)  pod- 
skarbiego Przebędowskiego,  Prebmłau;  2)  jednego  zaś  z  nich  można 
przedmiotem  zagadki  uczynić.  Jestto  Jokann  v.  Schlanse.  3)  Któżby 
się  domyślił  w  tem  przekręceniu  nazwiska  znakomitej  rodziny  polskiej 
Służewskich?  Mowa  tu  o  Janie  wojewodzie  Inowrocławskim.  Że  więc 
Wernicke  nie  znalazł  nazwiska  Polskiego  pomiędzy  urzędnikami  Torunia, 
dziwić  się  nie  należy.  A  przecież  wspomina  ławnika  Jerzego  Gawrona;  *) 
Belkau  ratmana,  3)  Jana  Jelina  burmistrza,  6)  i  podobnych.  Jako  oby- 
watele, oprócz  powyższych  wspominani  są  w  czasach  bardzo  odległych: 
Kordelitz,  Reichnow,  Kowitz,  Szeliga  (Długosz  r.  1400)  a  w  nieco  pó- 
źniejszych, zaczynając  od  piętnastego  wieku:  Jan  z  Gniewa,  Michał 
Paluszki  (nazwisko  zepsute),  Mikołaj  Kromer,  Piotr  z  Rypna,  Paweł 
Kromer  kuśnierz,  Jerzy  Grzegorz,  7)  Maciej  z  Czerska,  8)  Marcin  Me- 
seritz  (z  Międzyrzecza),  °)  Mikołaj  Weinitz,  ,0)  Ościchowscy,  n)  a  ze 
szlachty  Polskiej,  która  przyjęła  prawo  obywatelstwa,  Marcin  Zakrzewski, 
Wiktoryn  Dzięgielowski ,  i  Smolicki  z  Krakowskiego.  ,2)  Nie  było  więc 
żadnej  przeszkody  i  dla  ojca  Kopernika,  gdy  się  starał  jako  Krakowia- 
nin o  prawo  obywatelstwa.  Ciekawe  zdarzenie  przytacza  Wernicke 
z  wieku  astronoma,  że  się  niektórzy  Niemcy  gniewali  i  do  grona  swo- 
jego ociągali  przyjąć  jednego  z  kandydatów,  że  w  metryce  urzędownie 
wydanej  nazwany  był  Polakiem  z  Torunia. ' 3)  Taka  draźliwość  łatwo 
daje  się  tłómaczyć.  Widzieć  nietylko  w  Prusach  ale  i  w  Polsce  właści- 
wej wszędzie  Niemców,  było  rzeczą  zwyczajną.  Tak  Schtltz,  znalazłszy 
w  Dusburgu  (III,  51)  że  „woMft*  vir  dc  Oracovia"  odstawił  do  zamku 
Toruńskiego  w  1244  r.  trzy  galary  z  winem  i  miodem,  oraz  300  wołów, 
na  potrzeby  Krzyżaków,  zaraz  wniósł,  że  to  był  Niemiec  (pag.  23). 
Voigt  domyśla  się  także  w  nim  krwi  Niemieckiej  (II,  551).  A  z  dziejów 
krajuwych  wiadoma  rzecz,  iż  to  był  Wydżga  Małopolanin. 

Pomimo  twierdzeń  historyka  tego  miasta  o  nieprzyjmowaniu  Pola- 


1)  Wero.  t  T."  str.  253. 

2)  Wero.  t  U.  str.  393. 

3)  Wern.  t  IL  itr.  23. 

4)  Tom  EL  star.  116. 

5)  Wern.  t  I.  str.  190. 

6)  Tom  L  str.  114. 

7)  Wern.  t.  I.  263,  254. 

8)  Tom  L  str.  262. 

9)  Tom  I.  str.  245. 

10)  Tom  I.  str.  264. 

11)  Hartkn.  N.  i  S.  Pr.  223. 

12)  Wern.  t  L  str.  342,  t  II.  121. 

13)  Tom  IL  str.  121. 


Digitized  by 


Google 


283 


ków  za  obywateli,  i  braku  nazwisk  Polskich  w  liście  urzędników,  znaj- 
dujemy w  nim  samym  świadectwa  przeciwnej  natury,  dowodzące  ludno- 
ści krajowej,  języka  i  przeważającego  społeczeństwa.  O  czasach  naj- 
dawniejszych mówiąc  Wernicke,  nie  przeczy  pewnej  części  ludności  Pol- 
skiej. „Nicht  in  Abrede  gestelU  werden  kann,  dass  auch  ein  Theil  der 
Bevólkeruvg  slavischen  Stammes  war"  !)  Więcej  przyznaje  wiekowi 
Kopernika:  „Im  Munde  des  Yolkes,  die  polnische  Sprache  damaU  eben 
so  Mufig  geweeen  sein  muss,  ais  die  deuteche"  2)  Wspominając  o  przy- 
siędze homagialnej  dla  Zygmuuta  Augusta ,  jeszcze  wyraźniej  kreśli  spo- 
łeczność Polską  i  użycie  języka  z  kroniki  współczesnej:  gmina  Polska, 
powiada,  wykonała  przysięgę  w  swoim  języku,  powtarzając  słowa  pisarza 
sądowego  miasta  Torunia.  3)  Podług  współczesnego  pisarza  niemie- 
ckiego Grunau,  ludność  Polska  była  równa  Niemieckiej  na  początku 
szesnastego  wieku:  „numero  pares  sunt"  4)  Całej,  podług  Werni- 
ckego,  w  czasach  najszczęśliwszych  liczono  30,000,  a  podług  Baczko 
12,000. 5)  Biorąc  przeto  w  przecięciu  20,000,  wypadałoby  na  Polską 
10,000.  Ten  jednak  rachunek  dlatego  zdaje  się  być  niedokładnym, 
że  oprócz  Ś.  Jana,  we  wszystkich  kościołach  kazano  po  polsku: 
u  panny  Maryi,  u  Ś.  Trójcy,  6)  u  Ś.  Jerzego,  7)  u  Ś.  Jakuba  na  nowem 
mieście.  8)  Społeczność  ta  kościelna  bardzo  wcześnie,  bo  w  1530,  jest 
wspomniana  u  Oloffa.  Wypadałoby  zatem  liczbę  powyższą  znacznie  po- 
większyć. Że  zaś  obywatele  Toruńscy  nazwisk  nawet  niemieckich :  Frei- 
tag,  Szenflis,  Szenknecht,  Tobol,  Bliwernic,  Gleinig,  Herden,  pisali 
w  szesnastym  wieku  po  polsku,  °)  nie  jest  nielogicznie,  zdaje  się  wnio- 
skować, że  język  krajowy  miał  wtenczas  zupełną  przewagę  w  tern  mie- 
ście. Inaczej,  coby  znagliło  gorliwych  o  utrzymanie  rodowości  swojej 
Teutonów  do  przyjęcia  w  piśmiennictwie  języka  obcego  narodu? 

Czas  już  niejaki  upłynął  od  poddania  się  Torunia  Polsce,  gdy  oby- 
watel Krakowski  Kopernik  przybył  tu  na  mieszkanie,  a  w  1462  przyjął 
nowe  obywatelstwo.  Podług  księgi  zatwierdzanych  corocznie  urzędników 
od  r.  1465   do  1486,  zajmował  w  starem  mieście  posadę  ławnika.10) 


1)  Tom  I.  str.  22. 

2)  Tom  II.  str.  120. 

3)  Tom  U.  str.  13. 

4)  Kron.  Prus  rozdz.  4. 

5)  Wera.  t.  II.  str.  262. 

6)  Wera.  t  IL  str.  278. 

7)  Tom  IL  str.  19. 

8)  Tom  II.  str.  278. 

9)  Obaczyó  Bentkowskiego  H.  L.  P. 
10)  Wera.  I.  276. 


Digitized  by 


Google 


284 


Domysł  przeto,  że  się  tylko  mógł  uczyć  piekarstwa  w  Krakowie,  a  po- 
chodził od  niejakiegoś  Kopernika  strażnika  bramy  Chełmińskiej  w  1397  r. 
utworzony  przez  Wernickego  *)  w  kwiecie  młodości  swojej  niknie,  tym- 
bardziej,  że  i  pisarz  historyi  Torunia,  nie  mogąc  zaprzeczyć  świadectwu 
Zernekego  2)  o  pochodzeniu  ojca  astronoma  z  Krakowa,  opartemu  na 
aktach  Toruńskich,  przyznaje  mu  predykat  „Krakauer"  lubo  inaczej  go 
sobie  tłómaczy.  3)  Że  jednak  sam  tej  dystynkcyi  scholastycznej  nie 
wierzy,  dowodzi  cofnięciem  się  swojem  za  szańee  rodowości  Toruńskiej. 
Autor  oznacza  wyrazem  niedorzeczności  mniemania  tych,  którzy  astrono- 
ma za  Polaka  uważają.  Liczba  ich  niemała  a  myśl  wcielona  w  pomniki. 
Wywód  obecny  o  naturze  ziemi,  na  której  Tarnów  przez  Polaków  zbu- 
dowany został,  urzędnikach,  mieszkańcach,  ludności,  języku,  pisarzach 
z  wieku  Kopernika,  czerpany  zwykle  w  źródłach  przez  samego  autora 
przytaczanych,  stać  się  może  niejaką  odpowiedzią,  szanty ącą  opinią  osoby, 
na  zarzut  drukiem  ogłoszony.  Syn  powyższego  Kopernika  Mikołaj,  zro- 
dzony już  w  województwie  Chełmińskiem  1473  r.,  młode  lata  spędził  pod 
okiem  rodzica,  od  którego  oddany  został  do  szkoły  świętojańskiej,  4) 
z  trzech  tylko  klas  złożonej.  5)  Syn  Krakowianina,  pod  okiem  jego 
zrosły;  wychowany  na  łonie  społeczeństwa  polskiego;  słuchacz  zasad 
religii  i  moralności  w  języku  ojczystym;  otcczony  z  jednej  strony  Kuja- 
wianami,  z  drugiej  Pomorzanami,  z  trzeciej  swoimi  Chełmianami, 
z  czwartej  Dobrzy nianami ;  pędzący  młodość  nad  Wisłą,  nie  dzielącą  go 
od  ziomków,  poglądający  codziennie  na  starożytny  pomnik  z  czasów 
Mazowieckich,  kościół  świętojański,  a  towarzysz  rozmowy  owych  niewiast, 
których  serca  jeszcze  po  bitwie  Tannenberskiej  wieńcem  otoczyły  sprawcę 
sieroctwa  swojego  Jagiełłę,  6)  a  teraz  pożądanym  związkiem  z  Polską 
na  nowo  ożyły,  młody,  mówię,  myśliciel  wielkiego  serca,  nie  mógł  się 
przemienić  na  cudzoziemca,  dlatego  tylko,  że  z  czasów  Krzyżackich  po- 
zostali jeszcze  byli  w  tern  mieście  kupcy  i  rzemieślnicy  Niemieccy.  Dla- 
tego też  ukończywszy  szkołę  świętojańską  nie  poszedł  za  przykładem 
osadników,  co  do  Lipska,  Frankfurtu  lub  Tubingi  na  nauki  jeździli,  7) 
ale  się  udał  do  wskazanej  sobie  przez  ojca  studnicy  wszelkich  nauk 
Jagiellońskiej.  Tam,  ucząc  się  pod  Brudzewskim  astronomii,  słyszał 
i   o  mniemaniach  Pitagorejczyków  o  środku   ognistym,  około  którego 


1)  Wera.  1  118,  276. 

2)  Thora.  Chroń.  1727,  81. 

3)  Wera.  t  L  276. 

4)  Wera.  L  244. 

5)  Wera.  I.  138  i  143. 

6)  Długosz  pod  r.  1410. 

7)  Wera.  L  344,  346;  II.  146;  Wfflich  Comm.  in  Taeit  de  mor  Germ.  E.  25. 


Digitized  by 


Google 


285 


ziemia  obracać  się  miała.  *)  Tysiące  głów  ze  świata  starożytnego  i  wie- 
ków średnich,  czytało  tę  wzmiankę  nawiasowo  rzuconą  w  Arystotelesie, 
ale  na  żadną  ziarno  użyźniające  nie  padło.  Gdy  stolica  Rzymska,  tro- 
skliwa o  poprawę  kalendarza,  wezwała  do  tej  pracy  matematyków  Euro- 
pejskich, uczeń  Krakowski  na  drodze  rachunku  i  obserwacyi,  waląc 
system  Ptolemeusza,  odkrył  nowy  i  czysty  widok  świata  słonecznego, 
który  ludzkość  w  innych  stosunkach  z  niebem  postawił. 

Prawdziwie  wielkim  inteligencyom  towarzyszy  zwykle  wielki  cha- 
rakter. W  całem  życiu  swojem  nie  zapominał  Kopernik  o  obowiązkach 
obywatela.  Lecz  dwa  szczególniej  czyny  uderzają  ważnością  następstw: 
zapewnienie  całych  Prus  Polsce,  i  ochronienie  kraju  przez  wywód  nau- 
kowy, od  spodlonej  monety,  bitej  oddawna  przez  miasta  większe  oraz 
księcia  Alberta  w  czasie  toczonej  o  Prusy  walki,  której  trzydzieści  grzy- 
wien zaledwo  funt  srebra  zawierały.  2)  Kopernik  zostawszy  kanonikiem 
Warmińskim,  stał  się  nieodstępnym  towarzyszem  rad  i  podróży  przed- 
sięwziętych w  interesie  kraju,  wiga  swojego  Łukasza  Watzelroda  von 
Allen,  którego  nie  z  wielkiem  zadowoleniem  widział  na  biskupstwie  Ka- 
zimierz Jagiellończyk,  lecz  na  wstawienie  się  panów  Pruskich,  jako  czło- 
wieka uczonego  i  rozsądnego  znosił.  Obojętne  stosunki  zmieniły  się  na 
najlepsze  porozumienie  się  z  Zygmuntem  I,  tak,  że  przed  w.  mistrzem 
nie  mógł  zataić  swojego  przekonania  Watzelrod  o  prawach  Polski  do 
ziem  Pruskich.  Gdy  na  sejmie  Piotrkowskim,  biskup  z  kanonikami  Pol- 
skimi Kopernikiem,  Działowskim,  Skulteckim,  Chrapickim  zezwolił  na 
propozycyą  królewską,  aby  w  razie  zaszłego  zgonu  pasterza,  czterech 
kandydatów  przesyłano  od  korony  do  wyboru  kapitule,  reszta  kanoników 
zaniosła  protestacyą  do  Stolicy  Apostolskiej,  oskarżając  zwierzchnika 
i  towarzyszy  o  przestąpienie  istniejących  przepisów  i  wyjednała  naganę, 
która  później  zniesioną  została,  gdy  po  bliższem  roztrząśnieniu  rzeczy 
czyn  za  rozważny  i  honorowy  przez  następnego  papieża  uznanym  został.  3) 
Ważniejsza  usługa  krajowa  miała  miejsce  na  zjeździe  Poznańskim  w  1510  r. 
posłów  Zygmunta  I,  Maksymiliana  cesarza,  Władysława  króla  Węgier- 
skiego i  Krzyżaków.  Wyobraziciel  tych  ostatnich  Hiob,  biskup  Pomezański, 
uczynił  wniosek,  znany  przyjaznym  mocarstwom  zakonu  Niemieckiego, 
puszczenia  Prus  całych  w  administracyą  Krzyżakom  za  50,000  czerwonych 
złotych,4)  przy  zastrzeżeniu  jednakże  wszelkich  praw  koronie  służących. 

1)  „Przeciwnie  filozofowie  szkoły  Włoskiej,  Pitagorejczykami  zwani,  utrzymują,  ze 
śro(!3k  zajęty  jest  przez  istotę  ognistą,  a  ziemia  jako  gwiazda,  tocząc  się  około  tego 
środka,  noc  i  dzień  tworzy."  ArystoteL  O  niebie  II.  13. 

2)  Rozprawa  Kopernika  o  monecie  w  Pamiętn.  Warsz.  z  r.  1816,  V.  402. 

3)  Summarram  complectens  originem  et  statum  ecclesiae  Yarm.  ad  calcem  Łeonis 
hist  Pras. 

4)  Hartkn.  przy  Dusburgu  218, 


Digitized  by 


Google 


286 


Posłowie  obcy  znajdowali  w  tem  korzyści  dla  Zygmunta;  wielka  część 
Polaków  nawet  dzieliła  to  przekonanie.  Natenczas  wuj  Kopernika  oświad- 
czył poufnie  kanclerzowi  Łaskiemu,  że  należy  mieć  się  na  największej 
baczności  przeciwko  sidłom  zakonu  i  nie  dopuszczać  wzrostu  ludzi  chci- 
wych i  niespokojnych,  jeżeli  kraj  nie  chce  się  zawikłać  w  pasmo  intryg, 
których  nić  krwawa  dotąd  świeci  w  historyi.  Układy  spełzły,  lecz  niena- 
wiść przeciwników  nie  wygasła.  Watzelrod  pociągany  był  do  usprawie- 
dliwienia się  przed  stolicą  arcybiskupa  Ryzkiego,  gdzie  się  nie  stawił, 
powołując  się  na  prawa  sobie  służące.  Lecz  pisarze  przychylni  zakonowi 
ogłaszali  go  za  djabła  wcielonego,  błagając  Opatrzności  o  zgładzenie  go 
ze  świata.  *)  Podania  o  jego  zgonie  są  straszliwe.  Cóźkolwiekbądź,  rzeczą 
jest  pewną,  że  powracając  z  wesela  Zygmunta,  nagle  zasłabł  i  życie  za- 
kończył. Odtąd  Kopernik  stał  się  głównym  organem  kapituły,  i  ciągle  ją 
reprezentował  w  nieobecności  biskupiej.  Opieka  ta  wielce  jej  była  korzy- 
stna w  wojnie  z  mistrzem  Albertem ;  jakoż  na  wstawienie  się  sławnego 
kanonika,  niczego  rząd  polski  nie  odmawiał, 2)  a  Zygmunt  umieścił  go 
w  liczbie  zaufanych  prałatów,  podanych  kapitule  na  kandydatów  do  wy- 
boru na  biskupa.  3)  Wiedziano  albowiem,  że  nikt  gorliwiej  nie  myślał 
nad  pojednaniem  pozostałego  jeszcze  po  rządach  Krzyżackich  ducha  po 
miastach,  nad  niego,  czego  dowód  w  rozprawie  o  monecie  znajdujemy, 
gdzie  powiada,  że  porównanie  jej  z  Polską  nietylko  się  przyczyni  do 
ułatwienia  handlu,  ale  i  do  zbliżenia  umysłów  zwaśnionych:  „Quae  res 
ad  animorum  conciliationem  et  negotiationum  communionem  non  parum 
ponderis  est  habitura."  4) 

Drugi  raz  Kopernik  kraj  uratował  od  spodlonej  monety  Pruskiej, 
dozwolonej  miastom  przywilejem  Kazimierza  Jagielończyka  w  1457  roku.5) 
Podług  aktu  wcielenia  ziem  Pruskich  do  Polski,  pieniądz  miast  większych 
nosić  był  powinien  stępel  królewski.  Odstąpienie  od  tego  prawidła  stało 
się  powodem  do  nadzwyczajnego  zniżenia  stopy,  wykupywania  i  przeta- 
piania starej  monety,  i  do  upadku  handlu.  Dla  przywrócenia  wartości 
znakowi  wyobrażającemu  rzeczy,  Kopernik  w  1521  r.  czytał  na  sejmiku 
generalnym  w  Grudziądzu  wykład  zasad  mennicznych, 6)  wykazujący  straty 
dla  kraju  idące  za  wzrastającem  coraz  zniżaniem  stopy.  Gorliwość  ta  nie 
została  bezowocną,  bo  w  skutek  zawartego  traktatu  z  księciem  Albertem, 
Toruń  miał  się  wstrzymać  z  kuciem  pieniędzy  do  dalszego  postanowienia.7) 

1)  Chronić,  succinctum,  u  Hartkn.  przy  Dusb.  p.  7. 

2)  Leo  hist.  pras.  973. 

3)  Summarium  complectens,  jak  wyżej. 

4)  Pamic€n.  Warsz.  1816  r.  t  V.  str.  410. 

5)  Wern.  t  I.  str.  257. 

6)  Schttte  10,  l  480. 

7)  Dogiel  IV.  str.  230. 


Digitized  by  VjOOQ16 


287 


Dopiero  w  1526  edykt  Zygmunta,  z  mocy  uchwały  sejmiku  generalnego 
ogłoszony,  poleca  wstrzymanie  obiegu  dawnej  monety  i  zastąpienie  jej 
nową,  pod  stęplem  królewskim  i  ziem  Pruskich  bić  się  mającą,  któraby 
w  całem  państwie,  jako  porównana  z  Polską,  kurs  na  przyszłość  miała, 
i  położyła  koniec  rozmaitości,  spodleniu  i  fałszowaniu  pieniędzy  po  mia- 
stach. l)  Jestto  wyciąg  prawie  dosłowny  z  rozprawy  Kopernika,  docho- 
wanej dotąd  w  oryginale  w  archiwum  Królewieckiem.  Mówiąc  albowiem 
do  Konopackiego,  Baźeńskiego,  Frąckiego,  Mortęskiego  i  innych  Polaków 
składających  Radę  najwyższą  ziem  Pruskich,,  tak  się  odzywa:  „Na  tę 
jednakże  klęskę  krainy  Pruskiej,  ci  do  których  to  należy,  patrzą  się 
obojętnie,  i  najmilszej  każdemu  ojczyźnie,  dla  której  po  Bogu  świętszych 
nie  mają  obowiązków,  i  życie  nawet  poświęcić  powinni,  przez  gnuśną 
opieszałość  nikczemnieć  i  całkiem  upaść  dozwalają.  Gdy  klęski  takowe 
Pruską  monetę  a  przez  nią  i  ojczyznę  całą  dotykają,  sami  tylko  złotnicy 
i  ludzie  na  kruszcach  się  znający,  korzystają  z  jej  nieszczęść."  2)  Ale 
nietylko  złotnicy  i  inni  znawcy  metalu  przeciwni  byli  nowej  monecie; 
sami  burmistrze  najmocniej  się  tak  słusznemu  żądaniu,  uchwale  sejmiku 
generalnego  i  edyktowi  królewskiemu  opierali.  Tak  burmistrz  Toruński 
Hutfeld  wymówił  się  od  wykonania  postanowień. 3)  Gdy  zaś  otworzono 
miunicę  królewską  w  Toruniu  d.  9  czerwca  1528  roku,  internuncyusze 
miast  tak  dalece  zaburzyli  sejmik  Chełmiński,  że  dalsze  spory  odłożono 
na  dzień  19  lipca  do  zjazdu  Toruńskiego.  4)  W  lat  kilkanaście  jeszcze 
się  burmistrz  Toruński  Konrad  Braun  ociągał  z  zastosowaniem  do  prze- 
pisów władzy. 3)  Niesłusznie  więc  narzekali  Niemcy 6)  na  oziębłość  ziom- 
ków w  wystawieniu  pomnika  Kopernikowi.  Rodacy  jego  Kromer,  Brzoski, 
Sierakowski  i  byłe  Towarzystwo  przyjaciół  nauk,  święcie  spełnili  ten 
obowiązek,  ale  część  interesowana  Torunia  długo  zapomnieć  nie  mogła 
poniesionej  klęski.  Czas  dopiero  zatarł  ślady  osobistych  uraz  i  wskazał 
drogę  do  chwały  tam,  gdzie  widziano  przedtem  ubliżenie.  A  bezstronność 
w  oddaniu  czci  wyższej  inteligencji  wszelkiego  narodu,  jest  najlepszą 
oznaką  światła,  którem  lud  Niemiecki  w  obliczu  społeczeństwa  Europej- 
skiego jaśnieje. 

ZIEMIA  CHEŁMIŃSKA.    * 
W  czasie,  w  którym  badania  dziejowe  dochodzą  pierwiastku  żywotnego 
każdego  ludu,  celem  uczynienia  wniosku  o  przyszłej  jego  cywilizacyi,  nie- 

1)  Dogiel  t.  IV.  str.  246. 

2)  Rozpr.  Kopera,  o  monecie  w  Pamięta.  Warsz.  1816  t  Y.  str.  402. 

3)  Wem.  t.  I.  str.  305. 

4)  Wem.  t  I.  str.  300. 

5)  Tenże  t  II.  str.  7. 

6)  Hartkn.  S.  i  N.  Pr.  270;  Braun  de  scriptor.  343. 


Digitized  by 


Google 


288 


wczesne  już  jest  mieszanie  narodów  i  mniemania  średniowieczne  o  oso- 
bliwych ich  początkach,  które  nie  są  zgodne,  ani  z  pasmem  znanych 
wypadków,  ani  odwieczną  przyrodą  tych  ludów.  Ciąg  dziejów  potwierdza 
geograficzną  posadę  rodu  Polskiego,  i  okazuje,  że  jak  teraz  szczep  ten 
graniczy  w  stronie  wschodnio-północnej  z  Rusią  i  Litwą,  tak  i  w  czasach 
najodleglejszych  też  same  ludy  miał  za  sąsiadów.  Są  jednak  pisarze,  któ- 
rzy przed  przyjściem  Krzyżaków  zaludniają  ziemię  Chełmińską  Niemcami, 
i  w  nazwie  Chełmna  dostrzegają  źródłosłowu  Teutońskiego.  Voigt  np. 
utrzymuje,  że  Polska  daumtej  nie  rozciągała  się  do  Osy;  A)  że  na  całej 
ziemi  Chełmińskiej  był  przed  zakonnikami  rycerskiemi  żywioł  Niemiecki. 2) 
Żeby  dokładniej  poznać  pobudki  takiego  twierdzenia,  należy  wejść  na 
stanowisko  pisarza,  z  którego  poglądał  na  całą  krainę,  będącą  celem 
jego  poszukiwań.  „Nie  spuszczałem  nigdy,  powiada,  z  uwagi  szczęścia 
i  wielkich  następstw  cywilizacyi,  które  spłynęły  z  zajęcia  brzegów  morza 
Bałtyckiego  przez  Niemców,  oraz  pozyskania  większej  przestrzeni  dla 
rozwoju  ducha  niemieckiego  w  kraju,  któryby  może  uległ  później  orę- 
żowi Słowiańskich  szczepów. u  I  dalej:  „w  stałą  zamieniłem  zasadę  i  pa- 
nującą ideę,  mocno  utkwioną  w  umyśle,  zwycięzkie  panowanie  i  rozsze- 
rzenie ducha  niemieckiego  na  ziemi,  która  od  dni  najdawniejszych  dzie- 
jów własnych,  przeznaczona  była  do  życia  i  obyczajów  niemieckich."  3) 
Lubo  nie  mamy  wielkiej  wiary  w  świadectwa  geografów  starożyt- 
nych, których  pojęcia  o  naszych  stronach  były  bardzo  niedokładne,  że 
jednak  pisarze  odwoływać  się  zwykli  do  źródeł  Greckich  lub  Rzymskich, 
i  nam  je  przejrzeć  nie  zawadzi.  Sama  wzmianka  Wisły  u  Pomponiusza 
Meli,  Marcellina,  Solina,  Pliniusza  i  Ptolemeusza,  opasującej  wstęgą  zie- 
mię Chełmińską,  byłaby  już  niepoślednim  dowodem  rodowości  Polskiej  tej 
krainy.  Jornandes,  pisarz  wieku  VI,  opisiyąc  rozległość  jednego  ze  szcze- 
pów Słowiańskich  od  źródeł  Wisty  ku  morzu  Bałtyckiemu,  przydaje,  że 
lud  ten  jest  starołytny.  4)  Prokopiusz,  tejże  epoki  chronograC  potwierdza 
tę  dawność  istnienia.  5)  Nadwiślańscy  ci  Słowianie  są  już  u  Dytmara 
biskupa  Merseburskiego  Polakami, 6)  u  Adama  zaś  Bremeńskiego,  pisarza 
jedynastego  wieku,  szczepem  Polskim  rozciągającym  się  poza  Elbę.  Świad- 
czy on  albowiem,  że  Polska  granicząca  z  Rusią,  ciągnie  się  przez  Pomorze 
do  rzeki  Piany,  a  ztamtąd  do  parafii  Hamburskiej.  „Trans  Oderam  au- 
tem comperimus  degere  Pomeranos.    Deinde  latissima  Folmorum  terra, 


1)  I.  188. 

2)  L  184,  479. 

8)  Przedmowa  do  toma  IL 

4)  De  rebus  Gothids  r.  5. 

5)  De  bello  Gothico  UL  838—889  wyd.  Hug.  Grot 

6)  Hłrtor.  L.  IV.  p.  88. 


Digitized  by  VjOOQ16 


289 


cujus  terminum  dicunt  in  Ruzziae  regnum  connectL  Haec  est  ultima  ei 
mańma  Yinulorum  Prowncia."  *)  Był  czas,  kiedy  utrzymywano,  że  do 
szóstego  wieku  kraj  nadwiślański  był  ojczyzną  Niemiecką,  wbrew  świa- 
dectwu Jornanda  i  Prokopiusza;  kiedy  nie  zwracano  uwagi  na  Bulanów 
Ptolemeusza  nad  Wisłą  mieszkających,  2)  dlatego  tylko  że  są  wzmianki 
o  Gotach  około  Wisły,  przez  których  jednak  aż  do  Galla  naszego  rozu- 
miano Litwinów;  i  mniemano  że  Niemcy  podług  Tacyta,  rozciągały  się 
po  główną  rzekę  polską.  Lecz  ten  historyk  świadczy,  że  za  Ligami  do- 
piero (Lachami)  mieszkali  Gotowie,  3)  a  Germania  jego  toż  samo  zna- 
czyła, co  Słowiańszczyzna.  Widzieć  to  można  ze  słów  Eginharda  pisarza 
historyi  Karola  W.,  który  Czechom,  Serbom  i  Lutykom  nadaje  za  ojczyznę 
Germanią.  4)  Dziś  przeto  nikt  w  sidła  od  kilku  wieków  zastawione  nie 
wpadnie. 

Lecz  nad  wszystkie  świadectwa  geografów  starożytnych,  pewniejsze 
są  czyny  krajowe,  a  jak  Tarnowo  wychyliło  czoło  rodowe  z  obcych  obsło- 
nek  Thorna,  prowadząc  wzrokiem  poza  nurty  Wisły,  tak  i  ziemia  Cheł- 
mińska bez  trudności  przywdzieje  szaty  krajowe,  jako  od  czasów  przed- 
historycznych zamieszkana  przez  ziemian  polskich,  którzy  przez  cały  ciąg 
rządów  Krzyżackich  zachowali  język  swój,  obyczaje  i  ducha.  Granicami 
tej  krainy,  podług  przywileju  Konrada  księcia  Mazowieckiego  z  1230  roku, 
były:  Wisła,  Osa  i  Drwięca;  5)  zamkami,  miastami  i  wsiami:  Chełmno, 
Radzyń,  £aszyn,  Tarnowo,  Grudziądz,  WapsJco,  Pokrzywno,  Pień,  Kolno, 
Widsąż,  Kcyńy  Głębokie  Turzno,  Więcław,  Osłromęck,  Bogów,  Stary- 
gród,  Słoniowo,  Chełmża,  Turznice,  Ujście,  Lunowa,  Grabin,  Jluda, 
Borowno,  Topolna,  Wąbrzeźno,  Lipno,  Brzezinko,  Kieibasin,  Kaszczorek, 
Brodnica,  Nowemiasto,  Kowale,  Biergłoivo,  Papowo,  Lipno,  Wądzyń, 
Płowąt  Niektóre  z  tych  nazwisk,  jak  Słomowo,  Pień,  Kęyń,  Widsąż 
poprawione  zostały,  staraniem  Yoigta,  ze  skażonych:  Schlemmo,  Pin,  K> 
szyn,  Wielzac  i  t.  p.,  inne  wzięte  są  z  akt  urzędowych,  najdawniejszej 
epoki.  6)  Nie  można  zatem  mniemać,  że  winny  swój  początek  rządowi 
polskiemu,  po  upadku  Krzyżaków.  Należy  także  nadmienić,  że  w  przy- 
wileju Konrada  księcia  Mazowieckiego  z  1228  r.  9.  Calen.  Maj.  kraj 
ustąpiony  nie  nosi  nazwy  ziemi  Kulmińskiej   ale  Chełmińskiej  „terram 


1)  De  situ  Daniae  et  reliąnarum  septentrionalium  regionom,  p.  145. 

2)  Geograph.  K.  III.  rozdz.  5. 

3)  De  moribus  Germanor.  od  rozdz.  42. 

4)  Cap.  15. 

5)  Stroncz.  No.  3. 

6)  Widzieć  przywileje  Stronczyńskiego  do  No.  13.  Przywilej  Chełmiński  z  r.  1232. 
Dustrarg  Ul.  7,  12,  95,  246,  273,  wyd.  Hartkn.  Voigt  I.  478,  II.  220,  255.  Wern.  I.  108, 
II.  42,  261.  Dogiel  IV.  21,  115,  152,  165,  168.  Schtttz  t  19. 

Kop&rniHjcma  U  L  19 


Digitized  by  VjOOQ16 


290 


Chelmensem."  Mylnie  zatem  Voigt  utrzymuje,  że  to  jest  miano  nie- 
mieckie. Cheitmo  albowiem  napotyka  się  w  powiatach  Polskich:  Olkuskim, 
Sędomirskim,  Kaliskim,  Łęczyckim:  Chełmka  mała  i  wielka  w  Płockim,  ') 
a  nazwa  pochodzi  od  wierzchołka  wzgórza,  na  którem  to  główne  miasto 
za  Wisłą  było  zbudowane.  2)  Do  znaczniejszych  jezior  należały:  Sło- 
mowskie,  Wigcznin,  Mielno,  Rząśno.  3) 

Długi  szereg  rodzin  Pruskich,  zachowujących  najdobitniejsze  zna- 
miona polszczyzny,  przywodzi  Hartknoch  w  Starych  i  Nowych  Prusach, 
z  pomiędzy  których  niemała  jest  liczba  Chełmian.  Niesiecki  w  Herbarzu 
jeszcze  obfitszy  zawiera  zasób  w  tym  względzie.  Tu  dosyć  będzie  wspo- 
mnieć o  nazwiskach  przytaczanych  w  przywilejach  i  dziejopisach  dawnych, 
list  Konrada  Mazowieckiego  z  1222  r.  mówi  o  Żyrosławie  zamożnym 
ziemianinie  Chełmińskim. 4)  Handfest  z  1232  r.  jako  świadków,  przytacza 
Bartłomieja  Chojnowskiego  (de  Chonenowo,)  i  Bernarda  Kamienieckiego 
(de  Kamentz);  Dusburg  Marcina  Golińskiego  z  1244; 5)  Długosz  pod  r. 
1410  Bolemowskiego,  z  1411  Janusza  Orzechowskiego. e)  Do  towarzystwa 
jaszczurek  należeli:  Plemichowski,  Głazowski,  Lunowski,  Piotrowski, 
Polkowski,  Turzchnicki.  7)  Z  tych  jeden  na  zjeździe  w  Chełmnie  1439  r. 
zabrawszy  głos,  rzekł  do  innych:  „Panowie  bracia!  czas  pomyśleć  o  sobie 
i  potomkach  naszych. 8)  Z  1464  i  1466  r.  Mikołaj  Pilawski  i  Działowski.  °) 
Uderzony  Hartknoch  tak  wielką  liczbą  rodzin  Polskich  szukał  wytłumaczenia 
tego  czynu  w  przemianie  nazwisk  niemieckich  na  polskie,  lub  przesie- 
dlaniu się  mieszkańców  korony.  Lecz  wiemy  co  to  są  za  rodziny  Nie- 
mieckie Prebentau,  Łonopat,  z  których  powstali  Przebędowscy  i  Konopaccy. 
Indygenaty  zaś  rzadko  miały  miejsce.  Ziemie  albowiem  Pruskie  w  nagrodę 
poddania  się  Polsce,  otrzymały  od  Kazimierza  Jagiellończyka  przywilej 
zapewniający  osobną  radę,  kasę,  a  mianowicie  konferowanie  urzędów 
i  nadawanie  starostw  samym  krajowcom.  Powodowani  więc  interesem 
Prusacy,  nie  dopuszczali  Wielkopolan ,  Małopolan  i  Mazurów  do  posad 
korzystnych;  zkąd  wyniknęły  największe  trudności  w  otrzymaniu  indy- 
genatu,  o  czem  sam  wspomina  Hartknoch. l  °)  W  przeciągu  dwóchset  lat, 

1)  Tablica  miast  i  wsi  wyżej  przytoczona. 

2)  Jgitur  civitati  Colmensi  dedimus  trecentos  rnansos  flamingicales  tub  monU  et  suprm 
montem.   Handfest  Chełm,  u  Bandtk.  przy  Pr.  Chełm.  str.  285,  Hartkn.  S.  i  N.  Pr.  066. 

3)  Dusburg  HL  8,  przyw.  Chełm,  i  Dług.  t  I.  29. 

4)  U  Stroncz.  Ko.  13. 

5)  P.  140,  246,  247. 

6)  Ł  316. 

7)  U  Dogiela  IV.  138.  Voigt,  Eidechsen-Gesellschaft  KOnig.  1823. 

8)  Runau,  Beschreibuug  des  13jahrigen  Krieges,  Yorrede. 

9)  Długosz  IL  337,  Dogiel  IV.  173. 
10)  a  i  N.  Pr.  637. 


Digitized  by  VjOOQ16 


291 


zaledwo  pięć  rodzin  ziemiańskich  otrzymało  prawo  obywatelstwa  Pru- 
skiego: Jan  Zawadzki,  Andrzej  Morsztyn,  Jan  Bieliński,  Radziwiłł  i  Jan 
Sobieski  !) 

Ćhełmianie,  z  wyznania  samych  Krzyżaków  są  szczerymi  Polakami, 
którym  prawo  i  zwyczaje  przodków  zostawiono,  a  żaden  nowożytny  pisarz 
nie  może  tak  przeważnego  świadectwa  wywrócić.  Jeden  z  przywilei  Krzy- 
żackich zawiera  te  wyrazy:  „Nadajmy  wiecznemi  czasy  prawo,  aby  ludzi 
swych  podług  zwyczaju  i  prawa  polskiego  sądził,  tak  jak  nasi  bracia 
to  czynią"  ut  suos  homines  morę  polonico  et  jurę  possit  judicare,  que- 
madmodum  fratres  eorum  homines,  in  perpetuum  conferimus  et  dona- 
mus."  2)  Wernicke  przytacza  pogróżkę  Chełmian  z  kłótni  wynikłą,  wcale 
nie  Teutońską.  „Obaczymy  się  w  Kiełbasinie"  to  jest  miejscu  słynnem 
z  jarmarków.  3)  Mieszkańcy ,  którzy  nie  należeli  do  klasy  włościan  lub 
mieszczan,  zwali  się  szlachtą  nobiles,  lub  wolnemi  liberi.  4)  Ci  nad  pod- 
danymi mieli  sądownictwo,  na  wzór  innych  części  Polski.  Uboższym 
służyło  dziedzictwo  nieograniczone,  oraz  wolność  od  podatku  i  powinności 
ziemskich.  Z  tego  powodu  nazywani  byli :  frei  erblich  und  ewigMćh,  ohne 
Zins  und  Scharwerk. 3)  Uszanowanie  dla  dawnych  praw  Polskich,  tak 
dalece  było  z  początku  posunięte,  że  szlachta  zagonowa,  w  obrębie  miasta 
mieszkająca,  osobnego  miała  sędziego,  niezależnego  od  magistratu,  który 
się  nazywał  sędzią  wolności,  judex  libertatis.  Takim,  w  zakresie  miasta 
Chełmna,  był  niejaki  Lunowski  podług  starego  dokumentu  „foris  civi- 
tatem  judice  libertatis  Laurentio  de  Lynau  existente."  6)  Potrzeba  tego 
była  konieczna,  bo  obwód  Tarnowa,  Chełmna,  Radzynia  znacznie  się  za 
miasto  rozciągał,  a  szlaehta  zagonowa  nie  chciała  słyszeć  o  prawie  Nie- 
mieckiem,  które  pozbawiało  ją  dawniejszych  swobód.  Sądy  albowiem  miej- 
skie wzbraniały  odpowiadania  z  wolności  nieprzekonanym  jeszcze  prawnie 
o  wykroczenie,  do  czego  szlachta  od  wieków  niepamiętnych  przed  Jagiełłą 
jeszcze,  nawykła  była.  Dlatego  Kazimierz  książę  Kujawski,  w  liście 
z  Inowłodza  pisanym  w  1252,  7  Calend.  Augusti  do  komtura  Tarnow- 
skiego, narzekał  na  pogwałcenie  dawnych  praw,  żądając  aby  bez  należytej 
formy  sądowej  nie  odejmowano  nikomu  własności  i  wolności  osobistej. 
Za  te  swobody  ziemianie  obowiązani  byli  do  nieograniczonej  posługi  wo- 
jennej, nazywanej  pospolitem  ruszeniem,  które  w  dyplomatach  Krzyżackich 
zwało  się  od  prowincyi  służbą  Pruską, 7)  czyli  Polską,  podług  powyższych 

~        1)  Hartkn.  S.  i  N.  Pr.  463. 

2)  Voigt  t  HI.  gtr.  467. 

3)  Tom  II.  str.  261. 

4)  Dusb.  t.  m.  str.  215;  Yoigt  passim. 

5)  Hartkn.  N.  i  S.  Pr.  344,  346. 

6)  Voigt  t.  VI.  str.  710. 

7)  Voigt  t.  VL  itr.  604. 


Digitized  by 


Google 


292 


>wyrazów  „morę  et  jurę  polonico."  Prawo  Chełmińskie  zachowało  nam 
nazwę  Pruską,  z  uzbrojenia  rycerza:  kłobuczek  subcalpeiia.  l)  Wieśniacy 
na  wyprawę  szli  pieszo. 2)  Cóż  w  tern  wszystkiem  jest  Niemieckiego?  Rządy 
Krzyżackie  mało  wprowadziły  odmiany  w  ziemiaństwie.  Prawo  Chełmiń- 
skie przyjęło  za  miarę  posługi  wojennej  nie  liczbę  osób,  ale  włók  posia- 
danych. Z  ośmnastu  łanów  wymagało  tylko  dwóch  blach,  a  z  200  trzech, 
i  jednego  oprócz  tego  konia.  Lubo  więc  dla  szlachty  zagonowej  było 
bardzo  dogodne,  ze  względu  jednak  że  pociągało  za  sobą  utratę  dzie- 
dzictwa i  feudalność,  Polacy  niewielką  ochotę  mieli  zostać  KielmeramL 
Ci  tylko  co  nic  prawie  nie  mieli  do  stracenia,  zezwalali  na  wyzucie  się 
z  dziedzictwa.  Przeciwnie  zamożniejsi  strzegli  jak  źrenicy  w  oku,  prawa 
Polskiego,  którego  przykłady  są  bardzo  liczne.  Ztąd  poszło,  że  gdy 
mieszkańców  innych  prowinćyi  wyzwoleńcami,  libertini,  zwano,  podług 
Hartknocha;  Chełmżanie  nosili  imię  tvolnych,  liberi.  Najwięcej  zaś  ko- 
rzystali z  prawa  niemieckiego  mieszczanie,  którzy  z  gruntu  nie  wyno- 
szącego włók  40,  jednego  tylko  żołnierza  wlekkiem  ustrojeniu,  dawali. 

Ustaliwszy  rodowość  ziemi  Chełmińskiej,  przystąpić  należy  do  roz- 
strzygnienia  pytania:  azali  ta  kraina  kiedyś  na  Prusakach  nie  była  zdo- 
byta przez  Polaków,  lub  czyli  odwiecznie  do  korony  należała  i  stanowiła 
część  jej  składową.  Wiadomo  albowiem,  że  za  rządów  Krzyżackich  i  za 
poddania  się  Prus  Polsce  w  wieku  XV.,  ziemia  Chełmińska  składała  część 
Prus  królewskich,  a  w  przywilejach  dawniejszych  niekiedy  to  imię  nosiła. 
Zgoła  czy  to  jest  część  Polski  chrześciańskiej ,  czy  pogańskiej.  Świa- 
dectwa historyi  krajowej,  archiwum  papieskiego  i  przywilei  Krzyżackich 
niewątpliwie  okazują,  że  ziemia  Chełmińska  w  najodleglejszej  epoce  zamy- 
kała się  w  granicach  Polski.  Jakoż  pierwszy  kościół  stanął  za  Miecława 
pod  tytułem  ś.  Krzyża, 3)  czemu  się  bynajmniej  nie  przeciwi  odkrycie 
przez  Kromera  w  archiwum  skarbu  koronnego  uczynione,  że  biskupstwa 
do  wieku  XIII,  nie  było.  Długosz  się  co  do  kościoła  nie  myli,  bo  i  akta 
Rzymskie,  i  zeznanie  mieszkańców  świadczą  o  istnieniu  Świętopietrza  z  cza- 
sów Miecławowych.  Brzmienie  bulli  Innocentego  IV.  z  r.  1243,  jest  na- 
stępne: „ziemia  Chełmińska  od  czasów  bardzo  dawnych  zostawała  pod 
panowaniem  poprzcdnikóto  kochanego  syna  naszego,  dostojnego  Konrada 
książęcia  Mazowieckiego,  jako  chrzcsciańska,  4)  Aleksander  zaś  IV  w  liście 
do  Krzyżaków  w  1257  pisanym,  potwierdzając  ten  czyn,  nadmienia,  że 
zakon  w  doniesieniu  swojem  zeznał  tę  prawdę  historyczną"  sicułi  resłro 


1)  Wydanie  Bandtk.  str.  12. 

2)  Voigt  t  VI.  str.  678. 

3)  Długosz  t.  I.  96. 

4)  Dogiel  t  IV.  str.  14. 


Digitized  by  VjOOQ16 


293 


relatu  didicimus.  *)  Jan  Bażeński,  Prusak,  w  mowie  do  Kazimierza 
Jagiellończyka  i  senatu  mianej  w  Krakowie,  oświadcza,  że  istniał  na  tej 
ziemi  podatek  zwany  Świętopietrzem, 2)  mówiący  za  dawnością,  należenia 
ziemi  Chełmińskiej  do  Polski.  Z  czego  wynika,  że  nie  popełnił  błędu 
Długosz,  twierdząc  że  ta  kraina  była  częścią  składową  korony  za  Bo- 
lesława Chrobrego,  gdy  szedł  na  Prusaki, 3)  i  Radzyń  nad  Osą  od  napaści 
pogan  zabezpieczał.  Bolesław  szczodry  odbierał  od  nieprzyjaciół  Gru- 
dziądz w  1060  r.  a  później  całą  ziemię  odzyskał,  którą  Gall  częścią  ojczy- 
zny nazywa:  *)  qui  cupiens  animo  ferventi  de  manu  gentilium  patriam 
liberare. 3)  Tenże  Bolesław  dobrami  ziemi  Chełmińskiej :  Grudziądzem, 
Radzyniem,  Łaszynem,  na  rzecz  klasztoru  Mogilnickiego  rozporządza, 6) 
Odpis  tego  ciekawego  pomnika,  własnością  jest  Leona  h.  Rzyszczewskiego. 
Krzywousty,  obecny  zakładowi  kościoła  w  Rudzie  Chełmińskiej,  napa- 
dniętym został  przez  pogan, 7)  a  testamentem  krainę  tę  zapisał  Bole- 
sławowi Kędzierzawemu, H)  po  którym  spadła  na  Kazimierza  Sprawiedli- 
wego, °)  i  Leszka  Białego.  ■  °)  Nakoniec,  po  ustąpieniu  jej  Krzyżakom, 
jeszcze  przez  66  lat,  t.  j.  do  r.  1296,  zostawała  pod  zwierzchnictwem 
duchownem  dyecezyi  Gnieźnieńskiej,  M)  a  do  Dietricha  z  Oldemburga, 
używała  monety  stępia  Polskiego,  * 2)  wspomnianej  już  w  przywileju  Cheł- 
mińskim. Ztąd  poszło,  że  zawsze  ją  od  Prus  rozróżniano.  I  tak  Wła- 
dysław Wielkopolski,  w  przywileju  z  1238  r.  te  dwie  ziemie  za  odmienne 
uważa  „qui  transeunt  ad  Pruthiam  vel  ad  terram  Culmensera."  I3) 
Słowa  Innocentego  IV  w  bulli  1243,  brzmią  podobnież:  „biskup  Modeń- 
ski,  powiada  ten  papież,  trzy  dyecezye  w  Prusach  a  jedne  w  ziemi  Chel~ 
mińskiej  rozgraniczył :"  x  4)  „Episcopus  ipse  tres  in  Pruthiay  et  unam  in 
terra  Culmensi  dioeceses  limitavit"  Z  pisarzy  Niemieckich  najpierwszy 
Dusburg  tę  różnicę  ustanawia,  wspominając  o  usunięciu  Prusaków  z  ziemi 
Chełmińskie):  „Pruthenis  jam  eliminatis  a  terra  Culmensi."  ' 3)    Nazwę 

1)  Dogiel  t.  IV.  str.  28. 

2)  Długosz  XIII.  str.  131. 

3)  Tom  I.  str.  163. 

4)  Wyd.  Bandtk.  104. 

5)  W  Monumentach  Bielowskiego  stoi  że  to  stało  się  r.  1075.    (Pmip.  Wyd.) 

6)  Długosz  t.  I.  str.  258. 

7)  Gall.  str.  198. 

8)  Dług.  t.  I.  str.  450. 

9)  Tenże  565. 

10)  Tenże  602. 

11)  Długosz  885. 

12)  Wem.  t.  I.  str.  57. 
13;  Dogiel  t  IV.  str.  13. 

14)  Przy  Dusb.  wyd.  Hartkn.  str.  480, 

15)  str.  95. 


Digitized  by 


Google 


294 


nadawaną  sobie  mistrza  w  Polsce  przez  Hermana  Balck,  po  objęciu  w  posia- 
danie darowizny,  Konrada,  widzieliśmy  pod  Tarnowem; l)  tu  dodać  mo- 
żemy, iż  stolica  Rzymska  pisząc  do  Krzyżaków,  nazywała  ich  zakonem 
Mazowieckim.  „Dilectis  filiis  magistro  et  fratribus  militiae  Christi  contra 
Pruthenos  in  Masowa"  2)  Kopernik  zatem  podług  wyrazów  mistrza  Krzy- 
żackiego, jest  Polakiem,  a  podług  słów  najwyższej  natenczas  władzy 
Europejskiej,  ze  względu  na  prowincyą,  Mazurem.  Sam  Voigt,  który 
tu  widział  życie  Niemieckie,  zważywszy  niewątpliwość  świadectwa  Rzym- 
skiego, oświadcza  nakoniec,  że  ziemia  Chełmińska  uważała  się  za  kraj 
od  Prus  osobny. 3)  Dlatego  Kopernik  nie  nazywa  się  na  czele  dzieła 
O  obrotach  ciał  niebieskich  Prusakiem,  ale  TarnowczyUem. 

Ciągłe  napady  na  tę  krainę  spowodowały  mianowanie  osobnego 
biskupa,  mającego  nawracać  pogany.  Najpierwszym  był  pasterzem  w  1212 
roku  Krystyn  Rawa,  szlachcic  Pomorski, 4)  cysters  Oliwski.  Poświadcza 
to  list  Władysława  książęcia  Kaliskiego. 5)  Że  zaś  władza  jego  rozcią- 
gała się  do  wszystkich  pogan  Polskich,  przeto  otrzymała  nazwę  biskup- 
stwa generalnego  w  Prusach. 6)  Około  1215  udało  się  Krystynowi  pozy- 
skać chrześciaństwu  dwóch  książąt  ziemi  Lubowskiej.  7)  W  tym  właśnie 
czasie  pokonywał  siłą  oręża  Prusaków  wielki  ów  wojownik  Krystyn  z  Go- 
zdowa, Płoczanin,  zwycięzca  Zawichostski.  Podług  świadectwa  Długosza, 
stare  kroniki  opiewały,  jak  nietylko  Prusaków  ale  i  Litwinów  rycerz  ten 
aż  do  morza  Bałtyckiego,  hołdowniczymi  koronie  uczynił.  *)  Lecz  gdy 
w  1217  oskarżony  od  współzawodnika  Czapli,  na  męczarnię  i  śmierć  ha- 
niebną przez  niedoświadczonego  Konrada  skazanym  został,  Prusacy  ucie- 
szeni tym  wypadkiem,  po  dawnemu  Mazowsze  straszliwie  pustoszyć  zaczęli. 
Najpierwej  ucierpiała  ziemia  Chełmińska,  zostająca  pod  rządem  woje- 
wody Mazowieckiego,  w  której  wszystkie  zamki:  Grudziądz,  Wapsko,  Po- 
krzywno,  Wielsąż,  Kolno,  Ruda,  Kcyń,  Głębokie,  Turzuo,  Pień,  Płot, 
z  ziemią  zrównane  zostały.  °)  Nastąpiło  spustoszenie  Mazowsza,  w  cza- 
sie którego  250  kościołów  razem  z  Płockiem  spłonęło.  Na  powściągnienie 
tak  straszliwych  napadów,'  Leszek  biały,  władca  kraju  całego,  ogłasza 
pospolite  ziem  ruszenie,  na  czele  którego  sam  staje  z  Konradem  księciem 


1)  Voigt  t.  II.  str.  186. 

2)  V*oigt  t.  m.  str.  575. 

3)  Tom  II.  str.  466. 

4)  Dhig.  t.  L  str.  703. 

5)  Voigt  t.  m.  str.  569. 

6)  Dokument  sekret,  arch.  Królewieck.  w  foliancie  ziemi  Chełmińskiej  p.  11. 

7)  U  Niesieck.  t  I.  str.  57. 

8)  Dług.  621. 

9)  Castra  guondam  w  przywil.  1222. 


Digitized  by 


Google 


295 


Mazowieckim,  Henrykiem  Wrocławskim,  arcybiskupem  Gnieźnieńskim, 
Wincentym  Nałęczem  i  biskupami  Iwonem  Odrowążem  Krakowskim,  Pa- 
włem Grzymałą  Poznańskim,  Wawrzyńcem  Doliwą  Wrocławskim,  Wawrzyń- 
cem Lubuskim,  oraz  wojewodami  swymi  i  kasztelanami.  Nieprzyjaciel 
został  pokonany;  zamek  Chełmiński  dźwignięty;  a  Krystyn  Rawa  biskup 
Pruski,  w  nagrodę  gorliwości  okazanej  w  jego  odbudowaniu,  otrzymał  na 
zjeździe  w  Łowiczu  wszystkie  grody  przez  nieprzyjaciół  zburzone,  i  do 
stu  wsi  od  Konrada  Mazowieckiego,  od  kapituły  zaś  Płockiej  dwa  zamki 
Tarnowo  i  Papowo  z  przyległościami.  Dokument  ten  starożytny  docho- 
wuje się  w  transumpcie  z  1264  r.  w  archiwum  krajowem,  i.  Tarnowo  naj- 
wyraźniej wyczytać  dozwala.  Do  pomocy  Krystynowi  w  nawracaniu  pogan, 
Leszek  biały  i  Konrad  uprosili  u  stolicy  Rzymkiej  apostoła  Wilhelma, 
biskupa  Modeńskiego, ■)  który  chętnie  podjął  się  missyi,  podług  wyrazów 
jednej  z  bul  papiezkich:  „Ipsum  Mutinensem  Itpiscopum,  desiderantem 
ab  olim  portare  nomen  Domini  Jesu  Christi  coram  ducibus  et  gentibtis 
Pruthenorum. 2)  Lecz  usiłowania  były  bezowocne;  nietylko  albowiem 
apostoła  słuchać  nie  chcieli, 3)  ale  w  1224  nowe  w  ziemi  Chełmińskiej 
i  Lubowskiej  rozpoczęli  pożogi.  4)  Biskup  Krystyn  Rawa  prowadził 
wojnę,  5)  ale  środków  dostatecznych  nie  miał  na  powściągnięcie  liczby 
przewyższającej,  zwłaszcza  że  siłę  zbrojną  księcia  Mazowieckiego  napady 
Litewskie  zatrudniały.  Na  wniosek  przeto  Henryka  Szlązkiego, e)  wy- 
prawił Konrad  do  papieża  posłów  z  żądaniem  o  pomoc  zakonu  Niemiec- 
kiego, który  niedawno  przed  natarczywością  Saracenów  z  Ziemi  świętej 
ustąpić  musiał.  Że  poselstwo  udało  się  wprost  do  stolicy  Apostolskiej, 
nie  zaś  do  cesarza  zachodniego,  dowodzą  wyrazy  bulli  Grzegorza  IX: 
„Ex  litteris  sanę  dilecti  filii,  nobilis  viri  ducis  Masoviae  intelleximus.u  T) 
Miało  to  miejsce  w  1225  r.,  miarkując  po  dacie  przywileju  Fryderyka 
cesarza,  wydanego  w  marcu  1226  r. 8)  Henpan  de  Saltza,  mistrz  za- 
konu, mając  sobie  zlecony  ten  interes  od  papieża,  i  podane  warunki  przez 
posłów  Polskich,  udał  się  do  naturalnego  opiekuna  cesarza  Niemieckiego, 
a  przełożywszy  korzyści,  jakieby  ztąd  spłynęły  na  potęgę  państwa  Teu- 
tońskiego,  otrzymał  zatwierdzenie  tej  ustnie  przez  posłów  uczynionej  ofiary 
w  szumnym  przywileju,  w  którym  Fryderyk  oświadcza,  że  gdy  Konrad 


1)  Kronik*  Niemiecka  u  Pistor.  t.  II.  star.  816. 

2)  Voigt  t.  m.  itr.  574,  576. 

3)  Kron.  Niem.  u  Pirtor.  t.  II.  ftr.  816. 

4)  Dhig.  631. 

5)  Duiburg  41. 

6)  Boguchwał  a  Sommeraberga  t  II.  str.  59. 

7)  W  sekret  archiw.  Kroi.  Schieb.  t.  II.  itr.  15. 

8)  Cod.  dipL  Dog.  t.  IV.  p.  3. 


Digitized  by 


Google 


296 


książę  Mazowiecki  zamierza  darować  ziemię  Chełmińską  i  inną,  pomiędzy 
Marchią  swoją  a  granicami  Pruskiemi  leżącą  (tj.  ziemię  Dobrzyńską), ') 
a  nie .  odważa  się  tego  uczynić  bez  zezwolenia  cesarza, 2)  on  przeto 
z  uwagi,  że  ziemia  książęcia  należy  do  monarchii  Niemieckiej,  i  z  mocy 
dawnego  prawa  cesarstwa,  daruje  na  wieczność  mistrzowi  i  zakonowi  jego 
obiecane  ziemie  przez  księcia  Mazowieckiego. 3)  To  dawne  prawo  tłuma- 
czy Voigt  przez  stałą  ideę  panowania  nad  całym  światem. 4)  Roszczenia 
te  jednak  i  z  innego  źródła  wypływały:  wiemy  ilekroć  powtarzały  się 
w  ciągu  XI.  i  XH  wieku  przez  cesarzy  Niemieckich  z  powodu  hołdu 
Miecława  I.  Od  tej  opłaty  uwolnił  Bolesława  W.  Otto  HI,  podług  świa- 
dectwa pisarzy  nietylko  krajowych,  ale  i  Dytmara  biskupa  Mersebur- 
skiego,  współczesnego  wypadkom.  Ten  prałat  w  boleści  na  widok  nieza- 
leżności Polski  za  Chrobrego,  zawołał :  „Niech  Bóg  nie  pamięta  cesarzowi, 
że  z  hołdownika  uczynił  panem.  Dominus  indulgeat  Imperatori,  quod 
tributarium  fecit  Dominum."  5)  Późniejsze  posiłki  wojenne  nie  wynikły 
z  ugody  politycznej,  ale  ze  względów  religijnych  dawane  były,  jak  to 
się  jasno  ze  słów  Krzywoustego  do  Henryka  V.  okazuje.  „Jeżeli  chcesz, 
powiada,  prosić  nas  uprzejmie  o  pieniądze  lub  żołnierza  na  obronę  ko- 
ścioła Rzymskiego,  znajdziesz  niemniej  wsparcia  i  rady  od  swoich  poprze- 
dników." 6)  Co  do  korony,  tę  sami  sobie  kładli  królowie  Polscy,  bez 
względu  na  cesarzy  zachodnich.  Współczesny  bowiem  kronikarz  Wippo 
świadczy,  że  w  1024  r.  Chrobry  na  przekorę  Konradowi  cesarzowi,  sam  się 
koronował.  „Eodem  anno  quem  supra  notavimus,  Boleslaus  Slavigena  dux 
Polonorum,  insignia  regalia  et  regium  nomen  in  injuriam  regis  Conradi 
sibi  aptavit"  7)  Musiał  się  przeto  sam  naśmiać  Frydrjk,  pisząc  o  da- 
wnem  i  słusznem  prawie  monarchii  Niemieckiej  do  Polski.  Wysłani  po- 
tem zostali  przez  mistrza  Konrad  Landsberg  i  Otto  de  Salaiden  dla 
obejrzenia  ziem  ofiarowanych.  Lecz  zgon  Honoryusza  III  papieża,  śmierć 
Leszka  Białego  i  zatrudnienia  w  Lombardyi  cesarza,  nie  dozwoliły  zająć 
się  przyprowadzeniem  do  skutku  projektu.  Dopiero  w  1228  przybyli 
posłowie  Filip  z  Hali,  Konrad  Mnich  i  Henryk  Czech,  dla  dalszego  pro- 
wadzenia układów.  Zjechał  się  z  nimi  Konrad  Mazowiecki  w  Brześcia, 
a  po  wzajemnych  przełożeniach,  ustąpił  przywilejem  wydanym  22  kwie- 
tnia, ziemię  Chełmińską  ze   wsią  Orłowem  na  Kujawach. B)    Wzmianki 

1)  Dusburg  p.  35. 

2)  Dogiel  t.  IV.  p.  3. 

3)  Dogiel  t.  IV.  4. 

4)  T.  H.  p.  166. 

5)  Histor.  L.  V.  p.  109. 

6)  Gall.  wyd.  Bandtk.  str.  256. 

7)  U  Pistor.  p.  431. 

8)  Stronciyóski  N.  1. 


Digitized  by 


Google 


297 


tu  o  zgodzie  panów  rad  niema,  jak  się  to  czynić  zwykło  w  podobnych 
przypadkach.  Nie  może  zatem  powątpiewać  Voigt,  ')  że  senat  był  prze- 
ciwny. Krystyn  Rawa,  ze  swojej  strony,  odstąpił  dziesięciny  z  wsi  posia- 
danych na  Chełmińsce,  na  dniu  8  maja  tegoż  roku.  2)  W  kilka  miesięcy 
potem,  to  jest  11  lipca,  puścił  tenże  Konrad  zamek  Dobrzyń  z  włościami 
okolicznemi  rozciągającemi  się  pomiędzy  strumykami  Kamienicą  i  Cheł- 
micą  aż  do  Pruskiej  granicy,  tudzież  częścią  wsi  Dębna  w  Kujawach 
na  lewej  stronie  Wisły,  naprost  Tarnowa  leżącej,  i  Sielcami. 3)  Do  czego 
kapituła  Kujawska  przydała  Wyszyn,  otrzymawszy  od  księcia  inne  dobra 
w  zamianę,  a  Płocka  dziesięcinę  od  ludu  Niemieckiego,  mającego  osiadać 
w  ziemi  Dóbr;  yóskiej.  4)  W  obu  tych  umowach  daje  się  dostrzegać  taktyka 
Krzyżacka  powolnego  osiągnienia  Kujaw,  prócz  ziemi  Chełmińskiej  i  Do- 
brzyńskiej. Również  daje  się  widzieć  niezadowolenie,  że  w  ziemi  Cheł- 
mińskiej biskup  pruski  miał  zamki  i  wsi  liczne  od  Konrada. 

Tu  właśnie  ma  miejsce  rozwiązanie  pytania  tylekroć  wznawianego 
o  Vogelsangu.  Podług  jednych  leżał  on  na  prawym  brzegu  Wisły,  gdzie 
jest  Alt-Thorn  czyli  głębokie  Turzno;  podług  innych  na  tejże  stronie, 
obok  Rogowa.  Lecz  w  1227  jeszcze  Krzyżacy  nie  przeszli  byli  Wisły, 
a  inny  Vogelsang  istniejący  obok  Rogowa,  nie  odpowiada  opisowi  Dus- 
burga  o  twierdzy  założonej  pod  tą  no  zwą  na  lewej  stronie  Wisły  po 
przybyciu  Krzyżaków.  Tak  albowiem  brzmią- wyrazy  kronikarza:  „między 
nimi  i  Prusakami  środkiem  płynęła  Wisła.u  5)  Najdawniejszy  tłumacz 
Dusburga,  Jeroszyn,  bierze  Oriów  za  Vogelsang, 6)  ale  o  twierdzy  w  tem 
miejscu  w  żadnym  pisarzu  wzmianki  nie  ma.  Niektóre  wyrazy  Jeroszyna 
i  Dusburga  naprowadzają  na  wyjaśnienie  rzeczy.  Pierwszy  z  nich  mówi,  że 
Konrad  Landsberg  z  kilką  choremi  zakonnikami  mieszkał  w  tym  zamku.  7) 
Drugi,  że  dlatego  Konrad  Mazowiecki  zbudował  Vogelsang,  iż  nie  mieK 
gdzis  głowy  położyć.  8)  Tymczasem  powszechnie  wiadomo,  że  Dobrzyń 
służył  im  za  wygodne  siedlisko  i  nazwę  zakonowi  nadał. 9)  Całą  rzecz 
tłumaczy  porażka  Krzyżaków.  Konrad  albowiem  Landsberg,  Filip  z  Hali, 


1)  Tom  H.  p.  161. 

2)  Dogiel  t.  IV.  p.  5. 

3)  W  jednym  przywileju  CedeUce,  w  drugim  Sidce*  na  mapie  zaś  przy  Murzynowie 
i  Orłowie  pod  Inowłodzem  Szadłowice. 

4)  Dogiel  IV.  str.  5  i  6.  Porówn.  przywileje  Stronczyńskiego,  gdzie  zamiast  Quertz 
jest  Qu&rcus. 

5)  Dusburg  str.  58. 

6)  Przy  Dusburgu  str.  59. 

7)  Tamie. 

8)  Dusburg  ks.  II.  89. 

9)  Długosz  t.  I.  str.  644. 


Digitized  by 


Google 


298 


Henryk  Czech  i  inni,  w  jednej  z  utarczek  niebezpieczne  otrzymali  rany,ł) 
okazawszy  wielką  trwogę  na  początku  bitwy.  2)  Mazury  wprawdzie  Pru- 
saków odparli, 3)  lecz  Krzyżaków  na  polu  bitwy  bez  oznak  życia  znale- 
ziono, których  dopiero  staranie  księżny  Agaty  do  zdrowia  przywrócić 
zdołało.  *)  Gdy  zaś  kronikarz  zakonny  na  jednem  miejscu  mówi,  że  z  bo- 
jaźni  za  zamek  Dobrzyń  wychylić  się  nie  mogli,  tak  że  w  końcu  czterech 
lub  pięciu  Prusaków  bezkarnie  około  nich  chodziło, 5)  a  na  innem  twier- 
dzi, że  nie  mieli  gdzie  głowy  położyć; 6)  wypada  zatem  że  Dobrzyń  utra- 
ciwszy, prosili  Konrada  książęcia  Mazowieckiego  o  spokojniąjszy  dla  sie- 
bie przytułek.  Wtenczas  stanęło  bezwątpienia  Dębowo,  czyli  zniemczony 
Dybów,  te  są  albowiem  własne  słowa  Dusburga:  „Na  prośbę  zakonników 
książę  zebrał  lud  swój  i  naprost  teraźniejszego  miasta  Torunia,  zbudował 
im  na  wzgórzu  zamek,  nazwany  Vogelsang:  Dux  congregavit  populum 
suum,  et  ex  opposito  nunc  civitatis  Thorunensis  aedificavit  eis  in  quodam 
monte  castrum  dictum  Vogelsang.  7)  Położenie  tu  jest  dokładnie  ozna- 
czone: na  lewym  brzegu  Wiely,  naprost  Torunia,  i  na  wzgórzu.  Cóż 
innego  to  być  może  jak  Dybów  czyli  dawne  Dębowo  Bielskiego?  opisane 
tak  dokładnie  w  Starożytnej  Polsce  przez  T.  L.  Co  tern  większą  ma 
pewność,  że  wyrazy  Dusburga  gdzieindziej  wyrzeczone  in  arbore  guer<Ana\ 
Długosza  in  arbor*  ąuercus, 8)  to  jest  w  lesie  dębowym;  i  przywileju 
Quercus}  służące  na  oznaczenie  wsi  darowanej  razem  z  zamkiem  Dobrzyń- 
skim, doskonale  odpowiadają  nazwisku  Dębowa.  Gtodziłoż  się  Voigtowi 
na  cudzą  wiarę  powtarzać,  że  jednemu  w  owej  porażce  zabrakło  odwagi 
w  piersiach,  u&ości  w  sobie,  męzkiego  uczucia  cnoty,  —  książęciu  Mazo- 
wieckiemu? °)  Przecież  sam  Dusburg  świadczy,  że  ta  wyprawa  miała 
miejsce  pod  nieobecność  Konrada.  x  °)  Ale  tu  szło  o  osłonięcie  zakonu, 
który  niby  jeden  tylko,  ratowali  od  zguby  Konrada. 

Mówiliśmy  o  zapisach  książęcia,  kapituły  Płockiej  i  Kujawskiej. 
Warunki  jednak,  pod  któremi  tak  wielkie  ofiary  Krzyżakom  uczyniono, 
nierównie  większej  są  ważności  w  obliczu  historyi.  Wynikły  albowiem 
ztąd  wielkie  spory  o  własność,  dla  zrozumienia  których  wiedzieć  należy, 
iż  w  pisaniu  przywilei  zachowano  ten  zwyczaj,   że  jeden  z  nich  ogólnej 

1)  Dosb.  p.  34. 

2)  Kronika  Niemiecka  u  Piitor.  p.  816. 

3)  Tai  kronika  i  Dług.  644. 

4)  Dnsbnrg  p.  35. 

5)  Dmb.  p.  33. 

6)  Dnsb.  H.  8,  9. 

7)  Dmb.  58. 

8)  Dłng.  I.  646. 

9)  T.  I.  itr.  465. 
10)  p.  34. 


Digitized  by  VjOOQ16 


299 


tylko  był  treści;  drugi  zawierał  poszczególne  warunki,  pod  któremi  umowa 
stanęła.  Przykład  tego  widzieć  można  w  zapisie  ziemi  Chełmińskiej 
z  1230  r.  ')  Voigt  obszerniejszy  przywilej  nazywa  komentarzem  krót- 
szego. 2)  Z  ogólnego  zapisu  nie  można  mieć  najmniejszego  wyobrażenia 
o  warunkach;  przeciwnie  szczegółowy  zamykał  całe  wyjaśnienie  rzeczy. 
Że  w  czasie  pierwszej  ugody  1228  r.  był  spisany  taki  komentarz,  albo 
raczej  właściwy  akt,  o  tem  niepodobna  wątpić,  bo  pisma  urzędowe  pó- 
źniejsze i  wszyscy  historycy  jednomyślnie  to  zaświadczają.  Dosyć  jednak 
wcześnie  zaginął.  Treścią  jego  podług  starego  rękopismu,  odkrytego 
w  Łubowie  przez  Hozyuszia,  było,  że  Krzyżacy  przeciwko  poganom  gorli- 
wie walczyć  mają;  po  podbiciu  zaś  ich  kraju,  ziemię  Chełmińską  powró- 
cić książętom  Mazowieckim  powinni,  a  Prusami  na  pół  się  podzielić;  że 
przeciwko  Poldkom  nie  dopuszczą  się  kroków  nieprzyjacielskich  pod  utratą 
cale}  darowizny.  3)  Potwierdza  to  książęcia  Leszka  urzędowe  zeznanie 
przed  komisarzami  Stolicy  Apostolskiej,  że  nie  jednokrotnie  widział, 
miał  w  ręku  i  czytał  przywilej  zawierający  zapewnienie  należenia  ziemi 
Chełmińskiej  do  Polski;  że  ostatni  raz  oglądał  go  u  Bolesława  Mazo- 
wieckiego stryja  swojego  i  słyszał  z  ust  książęcia  o  prawach  do  tej  ziemi 
i  potrzebie  upomnienia  się  kiedyś  tej  należytości.  4)  Istniał  więc  jeszcze 
przywilej  na  początku  wieku  XIV.  Nieco  później  Dusburg  piszący  z  urzędu 
kronikę  zakonną,  pod  okiem  Wielkiego  Mistrza,  świadczy,  że  książę 
Mazowiecki  z  Krzyżakami  pod  tym  się  warunkiem  ugodził  o  ziemię  Cheł- 
mińską, iż  się  równo  podzielą  krajem  zdobytym  na  niewiernych  Prusa- 
kach. 5)  Te  niepodejrzane  dowody  znajdują  odgłos  we  wszystkich  histo- 
rykach tak  krajowych  jako  i  obcych:  Długoszu,  Kromerze,  Sarnickim, 
kronice  bezimiennej  wydania  Wolfganga  Diethmara,  bezimiennej  z  biblio- 
teki Wallrodyańskiej  w  Królewcu,  którzy  chórem  powtarzają  o  warunku 
zawartym  w  ugodzie  względem  powrotu  ziemi  Chełmińskiej  Polsce.  Tym- 
czasem aktu  tego  już  nie  było  w  wieku  XIV  u  książąt  Mazowieckich, 
kiedy  Leszek  książę  pod  przysięgą  zeznawać  musiał  dawniejsze  jego 
istnienie.  Musiał  więc  albo  zaginąć,  albo  uledz  innemu  przypadkowi,  jak 
się  domyśla  Kromer.  To  pewna,  że  się  znajdował  w  ręku  W.  mistrza 
Karola  Bosfora,  w  czasie  zaciętej  kłótni  Łokietka  z  Krzyżakami.  Oto  jest 
zeznanie  przeora  zakonu  kaznodziejskiego  i  inkwizytora  herezyi,  wezwa- 
nego na  świadka  przed  komisarzy  Apostolskich:  „Pomiędzy  wielu  przy- 
wilejami, mówił,  które  mi  dawał  do  czytania  W.  mistrz  Karol  z  Marien- 

1)  U  Stronczyńskiego  i  DogieUk 

2)  T.  EL  str.  199. 

3)  Kromer  k«.  Tli.  itr.  530. 

4)  Voigt  IV.  531. 

5)  H.  7. 


Digitized  by 


Google 


300 


burga,  widziałem  przywilej  księcia  Konrada  ustępujący  ziemię  Chełmiń- 
ską. Czytałem  go  od  początku  do  końca  i  oświadczam,  że  brzmienie  jego 
zgodne  było  zupełnie  z  zeznaniem  Leszka  ksiąźęcia.  *) 

Tu  jest  może  miejsce  dotknąć  pytania,  czy  zakon  Braci  szpitalnych 
P.  Maryi  domu  Niemieckiego,  różnym  był  od  braci  Dobrzyńskich,  lub 
czyli  jedno  i  nierozdzielne  z  niemi  zgromadzenie  stanowił.  Powszechne 
prawie  mniemanie  jest  za  różnicą  i  za  sprowadzeniem  Dobrzyńców  z  In- 
flant Voigt  słusznie  mniema,  że  ten  ostatni  zakon  nic  nie  miał  wspól- 
nego z  Inflantczykami,  prócz  sposobu  wojowania,  i  to  zdanie  potwier- 
dzają wyrazy  dyplomatu  1228  r.  „militaturis  morę  Livonensi,a  2)  ale 
przydaje,  że  pod  innem  żył  prawem,  a  za  znamię  używał  miecza  czer- 
wonego z  gcriazdą.  3)  Mniemanie  to  opiera  na  słowach  Dusburga,  4)  że 
rycerze  Chrystusa,  t.  j.  Dobrzyńcy,  nosili  płaszcz  biały  z  powyźszemi 
godłami.  My  znajdując  w  aktach  tożsamość  braci  szpitalnych  N.  P.  Maryi 
domu  Ni  emieckiego  z  zakonem  Dobrzyńskim,  przeciwnego  jesteśmy  zda- 
nia. A  najprzód  tenże  Dusburg  utrzymuje ,  że  Dobrzyńcom  oddał  książę 
Mazowiecki  wieś  Siedlec,  3)  przywilej  zaś  cesarza  Fryderyka  z  r.  1226, 
to  jefjt  na  cztery  lata  przed  drugą  darowizną,  a  na  dwa  przed  pierwszą 
wyraźnie  ich  nazywa  braćmi  szpitalnemi  P.  Maryi  domu  Niemieckiego: 
frater  Hermannus  sacrae  domus  hospitalis  sanctae  Mariae  Theutoni- 
rjorum."  6)  Więc  Dobrzyńcy  i  Krzyżacy  szpitalni,  są  jednym  zakonem. 
Po  wtóre  biskup  Płocki  w  przywileju,  okazuje  tożsamość  rycerzy  Chrystusa, 
Milites  Christi,  których  Dusburg  uważa  za  Dobrzyńców,  z  braćmi  szpi- 
talnemi domu  Niemieckiego,  tak  się  albowiem  wyraża:  „Milites  Christie 
scilicet  fratires  de  domo  Thmtonicorum  Jerosolimitanorum."  7)  Potwier- 
dza  mniemanie  to  bulla  Grzegorza  IX  z  1236  r.  do  Hermana  Balck 
mistrza  prowincyonalnego,  wspominająca  o  sporze  wszczętym  pomiędzy 
książęciem  Mazowieckim  a  Krzyżakami  o  Dobrzyń:  „quod  cum  inter  vos 
*x  una  parte,  et  nobilem  virum  Conradum  ducem  Marsomae  ac  Gujar 
wae,  ac  filios  ejus  ex  altera,  super  castro  de  Dobrzyń  ąuaestio  fuisset 
exortatt%  i  t.  d,  8)  A  jakieżby  mieli  prawo  bracia  szpitalni  do  ziemi 
Dobrzyńskiej,  która  należała  do  innego  zakonu?  Czuł  tę  niedogodność 
Voigt ,  i  dlatego  przypuścił  połączenie  się  ich  późniejsze.    Ale  6am  siebie 


1)  Voigt  IV.  str.  531. 

2)  Stronczyński  p.  2. 

3)  O  towarzystwie  jaszczurek,  dodatek  XII.  str.  250. 

4)  P.  32. 

5)  P.  32. 

6)  Dogiel  IV.  3. 

7)  Stronczyński  p.  5. 

8)  Dogiel  IV,  12. 


i 


Digitized  by  VjOOQl6  1 


801 


zbija,  przywodząc  bardzo  ważny  dokument,  to  jest  ugodę  Konrada  Ma- 
zowieckiego z  Krzyżakami  w  roku  1237,  w  której  książę  powiada,  że 
bracia  zostający  pod  zwierzchnictwem  Hermana  Balck,  nazywali  się  da- 
wniej domem  Dobrzyńskim.  Dlatego  zaś  tę  wzmiankę  czyni,  iż  za  Dobrzyń 
otrzymali  obręb  Drohicki  na  Podlasiu.  Przytaczamy  tę  ugodę,  wydobytą 
z  archiwum  Berlińskiego,  jako  ważny  nabytek  dla  historyi  krajowej,  za 
który  wielka  należy  się  wdzięczność  Voigtowi.  Oto  jej  brzmienie:  Na- 
dajemy mistrzowi  Hermanowi  i  braciom  jego  zakonu,  rycerzom  Chrystu- 
sowym domu  niegdyś  Dobrzyńskiego ,  zamek  Drohiczyn  z  całym  okręgiem 
rozciągającym  się  od  strony  warowni  i  od  połowy  rzek  Buga  i  Nurca 
do  granic  Ruskich ,  z  zachowaniem  jednak  praw  kościoła  Mazowieckiego 
i  szlachty,  jeżeli  jakie  dotąd  do  rzeczonych  rzek  mieli,  a  to  tym  końcem, 
aby  w  zakonie  swoim  Chrystusowi  z  obowiązku  służąc,  od  junactwa  po- 
gan bronili  lud  chrześciański.  Przyrzekli  zaś  rzeczeni  bracia,  żadnemu 
z  mocarzy  na  naszą  szkodę  i  ucisk,  okręgu  Drohickiego  nie  oddawać, 
ani  się  umawiać  o  zamianę,  przedaż  lub  jakikolwiek  rodzaj  ustąpienia, 
bez  porady  naszej  i  zezwolenia.  Conferimtis  et  donamus  H.  et  fratri- 
bus  sui  ordinis  militum  Christi  domus  ąuondam  Dobrzyncnsis,  casłrum 
Drohiczyn,  et  totum  territorium,  quod  eoo  eadem  castr  i  parte  continetur, 
a  h.cdietałe  Jluminum  Bug  et  Nur,  usąue  ad  metas  Ruthenomm,  saho 
jurę  ecclesiae  Masoviensis  et  nobilium,  si  quod  in  praedicUs  fluminibus 
hactenuś  habuerunt,  ut  Christo,  siib  ordinis  sui  debito  militantes,  ab 
jactantia  paganorum  defendant  populum  Christianum.  Promisserunt 
insupcr  praelibati  fratres,  neminem  potentium  in  nostrum  praejudicium 
et  gravamen  in  Drohicensi  territorio  collocare,  neąue  eupra  ejusdem 
trauslatione ,  vel  venditione,  sen  cujuslibet  alienationis  specie  tracłare, 
sine  nostro  consilio  et  consensu.  Idus  Martii  1237,  w  Babinie."  !)  Przy- 
czyną tego  nowego  zapisu  była  potrzeba  odzyskania  Dobrzynia  z  okrę- 
giem od  Krzyżaków.  Napróżno  albowiem  Konrad  Mazowiecki  upominał 
się  u  nich  na  mocy  istniejącej  umowy,  zwrotu  ziemi  Chełmińskiej  i  Mi- 
chałowskiej, po  zdobyciu  Pomorza  Pruskiego  za  pomocą  siły  zbrojnej 
Polaków.  Zakon  rycerzy  szpitalnych  spiesznie  się  udał  pod  opiekę  sto- 
licy Rzymskiej  z  przełożeniem,  że  gdy  kraje  orężem  krzyżowym  zdobyte 
do  papieża  należeć  powinny,  przeto  lennikami  tylko  samej  stolicy  Apo- 
stolskiej być  mogą.  A  gdy  się  do  tego  i  dwór  Rzymski  pod  pewnymi 
przychylił  warunkami,  Konrad  dopóty  postanowił  odmawiać  posiłków  na 
podbicie  Prus  dalszych,  póki  spełniona  nie  zostanie  ugoda.  Zesłany 
w  1235  legat  Wilhelm  do  Polski,  oddawna  tu  znany,  uczynił  wniosek 
zamiany   ziemi  Dobrzyńskiej   na  część   Kujaw   rozciągającą   się  wzdłuż 


1)    Voigt  II,  277,  278. 


Digitized  by 


Google 


302 


Wisły  od  Drwięcy  pod  Bydgoszcz,  i  szeroką  na  pół  mili,  tudzież  ofia- 
rowania innego  powiatu,  w  którymby  pomoc  zakonna  stała  się  konieczną 
dla  Mazowsza.  Natenczas  Konrad  wystawiony  na  napady  Podlasian 
w  pogaństwie  trwających,  a  należących  za  ojca  Kazimierza  Sprawiedli- 
wego do  Polski,  zapisał  Krzyżakom  Drohiczyn  z  obrębem  ziemi  pomię- 
dzy Bugiem  i  Nurcem  leżącej,  aż  do  granic  Rusi,  czyli  cały  powiat 
Ciechanowski.  W  roku  następnym  1236,  papież  zatwierdził  tę  ugodę 
niby  przyjacielską,  która  koniec  położyła  nazwisku  braci  Dobrzyńskich. 
A  ponieważ  zapis  części  Podlasian  pomiędzy  Drohiczynem  i  Nurcem,  na- 
stąpił rokiem  później,  t.  j.  1237,  przeto  Konrad  nazywa  Krzyżaków 
braćmi  niegdyś  Dobrzy ńskiemi,  do  czego  i  tę  pobudkę  przydać  należy, 
że  powiat  Ciechanowski  w  zamianę  za  Dobrzyński  był  dany.  Tym  spo- 
sobem cała  plątanina  daje  się  rozwikłać  i  rycerzy  szpitalnych  domu  Nie- 
mieckiego z  braćmi  Dobrzyńskiemi  do  tożsamości  sprowadzić.  Lecz  nie 
napróżno  Dusburg  i  jego  zwolennicy  wspominają  o  różnicy  dwóch  zako- 
nów; dwie  do  tego  są  przywiązane  kwestye:  klęska  początkowa  zadana 
od  Prusaków,  i  obowiązek  powrotu  ziemi  Chełmińskiej.  Bo  jeżeli  Do- 
brzyńscy byli  innym  zakonem  od  braci  szpitalnych  P.  Maryi,  tedy  i  nie- 
sława wojenna  na  tych  ostatnich  nie  spływała  i  wcale  nie  byli  obowią- 
zani do  spełnienia  warunków  przez  kogo  innego  przyjętych.  Tym  spo- 
sobem widoki  ukryte  pisarzy,  nadają  przez  ciąg  wieków  inną  postać 
his  tory  i,  która  nie  bez  zdumienia  musi  się  potem  wypierać  upowsze- 
chnionych przesądów.  Wreszcie  przytoczony  dyplomat  utwierdza  nas 
w  przekonaniu  o  rodowości  Polskiej  Jadźwingów  czyli  Podlasian,  bo 
inaczej,  jakby  można  było  mówić  o  prawach  szlachty  Mazowieckiej 
i  biskupa,  do  Buga  i  Nurca?  Ten  lud  podbijany  przez  Ruś  i  Litwę, 
wrócił  do  Polski  w  1192  roku  za  Kazimierza  Sprawiedliwego  !)  i  oddany 
pod  władzę  duchowną  biskupów  Płockich,  znowu  wpadł  w  ręce  Rusi 
i  Litwy,  póki  Bolesław  Wstydliwy  i  Leszek  Czarny  koronie  go  nie  przy- 
wrócił.   Oto  są  losy  Podlasia: 

Włodzimierz  W.  wojnę  z  niem  prowadził  około  roku  971.  2)  Po 
nim  syn  Jarosław.  3)  Dalej  Jarosław  książę  Włodzimierski  nad  Bugiem.  *) 
Roman  Halicki  około  1200.  3)  Od  1217  przechodzi  w  ręce  Litwinów: 
Erdziwiłła,  Ryngielda,  Mendoga.  6)  Na  krótki  czas  było  w  posiadaniu 
Daniela  Ruskiego,  który  się  w  Drohiczynie  koronował  na  króla  w  1246. 


1)  Kadłubek  przy  Dług.  t  D.  p.  798. 

2)  Kromer  H.  P.  L.  m.  p.  440. 

3)  Nestor  jak  wyżej  we  wstępie. 

4)  Dhig.  L  394. 

5)  KojatowioE  H.  L.  część  L  ks.  UL  p.  49  i  nast. 

6)  KojaŁ  p.  58—62,  księga  IV.  p.  83,  97. 


Digitized  by  VjOOQ16 


Giedymin  w  1319  zabrał  je  Polsce.  ')  Odtąd  ciągle  do  1567  przy  Litwie 
zostawało,  2)  nim  stanowczo  nie  wróciło  do  Polski.  3) 

Niepowodzenie  zakonu  rycerskiego,  przybyłego  w  1228  r.  dodało 
więcej  śmiałości  Prusakom,  którzy  połączywszy  się  z  Podlasianami,  całe 
pogranicze  Mazowieckie  złupili  i  spalili,  4)  na  co  i  książę  w  jednym 
z  listów  swoich  narzeka,  5)  i  biskup  Pruski  Krystyn  w  goryczy  serca 
się  żali.  6)  Lecz  najdokładniejszy  dają  obraz  spustoszenia  listy  bisku- 
pów Mazowieckiego  i  Wrocławskiego  do  papieża  pisane.  7)  Z  nich  się 
dowiadujemy,  że  poganie  Pruscy  więcej  niż  10,000  wsi  na  pograniczu 
spalili,  i  5,000  niewolnika  zabrali.  Te  ciągłe  napady  na  Mazowsze, 
Kujawy  i  Pomorze  stały  się  przyczyną,  że  Konrad  książę  zapotrzebował 
większej  liczby  rycerzy  zakonnych.  Wielki  mistrz  przysłał  Balcka,  Bemhei- 
ma,  Tutele,  Berge,  Kutze  i  innych.  Ci  przybywszy  do  Dębowa,  żądali 
najprzód  zatwierdzenia  dawniejszej  umowy  o  ziemię  Chełmińską,  która 
w  1230  powtórnie  została  im  ustąpiona  w  granicach  Drwięcy,  Wisły 
i  Osy,  aż  do  granic  Pruskich.  Przyjęli  zaś  na  się  obowiązek  Krzyżacy 
walczenia  wszelkiemi  siłami  przeciwko  poganom,  nieprzyjaciołom  Chry- 
stusa i  Polski,  a  to  bez  obłudy  i  wymówek.  8)  Ta  umowa  obszerniej 
wy  łuszczona  była  w  dokumencie  datowanym  w  Kruświcy,  w  którym  obo- 
wi^zali  się  Krzyżacy  walczyć  ze  wszelkimi  poganami  graniczącymi  z  Pol- 
ską, dopóki  nieprzyjaciółmi  będą  wiary  Chrześciańskiej.  °)  Gdy  zaś  po- 
łożenie Dębowa  nie  zdawało  się  im  dogodne  dla  rozpoczęcia  działań 
wojennych,  domagali  się  jednego  z  zamków  nad  Wisłą,  i  otrzymali  Nie- 
szawę, leżącą  na  prost  Tarnowa,  z  przydaniem  wsi  Ciechocina,  Nie- 
szówki  i  trzeciej  jeszcze,  zepsutej  w  rękopismach,  Okkoli,  za  co  przyjęli 
także  obowiązek  wiernego  i  zawsze  gotowego  współdziałania  przeciwko 
wszelkiego  rodzaju  poganom. l  °)  Otrzymawszy  ten  nowy  dowód  względów 
ksiąźęcia  Polskiego,  uwiadomili  o  nim  papieża,  który  wynurzył  wdzię- 
czność Konradowi  za  szczodrobliwość.  ll)  Że  zaś  w  powtórnym  przywi- 
leju nie  było  wzmianki  o  władzy  udzielnej,  ale  tylko  o  wolności  od  po- 
datków i  prawach  do  kruszców,  lasów,  rzek,  cła,  jarmarków  i  monety, 


1)  Kojałowicz  VII.  251  i  naat. 

2)  Tenże  VII.  281,  DC  ku  końcowi; 

3)  Widzieć  komtytucyą  tego  roku. 

4)  Boguchwał  u  Sommenberga  II.  59. 

5)  Dogiel.  IV,  79. 

6)  Tenie  IV.  str.  6. 

7)  Raynald  pod  r.  1233,  No.  6. 

8)  Stronczyńiki  n.  3. 

9)  Dogiel  IV.  7,  8. 

10)  Tenie  IV.  10. 

11)  Tenie  Vf.  12. 


Digitized  by  VjOOQ16 


304 


przeto  rycerze  zakonni  wyjednali  potwierdzenie  Kazimierza  syna  książę- 
cego w  1233  r.  w  którem  dodali  wyrażenie:  „cum  omni  jurisdictione."  ') 
Chodziło  jeszcze  o  biskupa  Krystyna,  co  miał  tyle  zamków  i  do  sta 
wsi  na  Chełmińsce.  Zrazu  opierał  się  czcigodny  pasterz  wyzuciu  się 
z  własności  uczciwie  nabytej,  lecz  zniewolony  przełożeniami  opatów 
z  Łukni  i  Lądu,  skłonił  się  nakoniec  do  wejścia  w  układy,  dla  obrony 
świętej  Matki  kościoła,  tak  straszliwie  spustoszonego  przez  Prusaków, 
i  w  tymże  roku  zezwolił,  aby  za  ustąpienie  posiadłości,  dawali  mu 
z  każdego  łanu  Polskiego  po  korcu  pszenicy  miary  Włocławskiej, 
a  z  włóki  osadników  Niemieckich  korzec  żyta  i  pszenicy.  Zachował  je- 
dnak sobie  władzę  zwierzchniczą  Suzerena  nad  Wassalami.  2)  W  rok 
i  tę  władzę  utracił.  3)  Tym  sposobem  od  1230  r.  Krzyżacy  stali  się 
panami  całej  ziemi  Chełmińskiej. 

Niedopełnienie  warunków  przyjętych  pociągnęło  najprzód  nieporo- 
zumienie z  książętami  Polskimi,  a  później  powrót  do  korony  ziemi  na- 
danej. Pod  wpływem  zakonu  więziono  kasztelanów  księcia  Kazimierza, 
a  Kujawy  łupili  poganie.  4)  Gdy  zaś  wnukom  nadawcy  zakonu  palił  wsi 
i  kościoły,  papież  Klemens  w  1311  napomniał  go  jako  domowego  nie- 
przyjaciela. 5)  Nastąpiła  exkommunika  w  1331,  6)  a  w  1339  wyrok 
komisarzy  Apostolskich  powrócił  ziemię  Chełmińską,  jako  prawnie  nale- 
żącą Polsce.  7)  Lecz  położenie  Kazimierza  III  względem  pretendenta 
do  korony  króla  Czeskiego  Jana,  zmusiło  do  odstąpienia  jej  znowu  w  1343 
Krzyżakom,  co  się  jednak  stało  bez  zezwolenia  panów  rad  obecnych. H) 
Gdy  albowiem  rzecz  się  wytoczyła  na  zjeździe,  wszyscy  woleli  wojng, 
niż  tak  haniebny  pokój. 9)  Gdy  zaś  Kazimierz  trwał  w  uporze,  Jarosław 
z  Gostynina,  Mikołaj  Szamotulski,  Wojciech  z  Kościelca  zapisali  prote- 
stacyą,  że  na  wyraźny  rozkaz  królewski  „ad  mandatum  speciale  Sere- 
nissimi  Principis"  przychylają  się  do  ugody;  >  °)  inni  jej  nie  podpisali.  Co 
zaś  do  części  duchownej  senatu:  arcybiskupa  Gnieźnieńskiego  Jarosława 
Skotnickiego,  i  biskupów:  Kujawskiego  Macieja  Golańczewskiego,  Poznań- 
skiego Jana  z  Kępy,  Płockiego  Klemensa  Pierzchały,  ta  obecność  swojg 
tylko  zapisała:  „profitemur  nos  interfuisse  personaliter  in  Junivladisla- 

1)  Stroncz.  p.  8. 

2)  Tenże  str.  6;  Dogiel  IV.  7. 

3)  Dogiel  IV.  11. 

4)  Dokument  Arch.  sekr.  SchieW.  LVIII.  No.  7,  u  Voigta  HI.  234. 

5)  Dług.  946. 

6)  Dogiel  IV,  50. 

7)  Tenże  IV.  56. 

8)  Tenże  IV.  68. 

9)  Chroń.  01iv.  p.  47. 
10)  Dogiel  IV.  70. 


Digitized  by 


Google  J 


605 


via."  >)  Czuli  nieważność  tego  aktu  sami  Krzyżacy,  gdy  Henryk  Plauen 
po  bitwie  Tannenberskiej  ziemię  Chełmińską  powracał.  2)  W  czasie  pod- 
dania się  Prus  Kazimierzowi  Jagellończykowi,  szlachta  Chełmińska  nąj- 
czynniejszą  się  okazała,  3)  a  organ  wszystkich  ziem,  Bażeński  rzekł  do 
króla  i  senatu,  że  ziemia  Chełmińska  przemocą  oderwana  została  od 
ciała  i  własności  korony  Polskiej.  *) 


II. 

PRUSY  WŁAŚCIWE. 

Pókiśmy  stąpali  po  śladach  Lechickich  na  ziemi  Chełmińskiej  zosta- 
wionych, punrokę  rozwiniętą  nad  tym  widokrętiiem  rozpraszał  odblask 
sąsiedniej  dziedziny  starego  Piasta,  i  większa  nieco  wyrozumiałość  dla  tej 
ziemi  pisarzy  obcych.  Lecz  kraj  leżący  za  Osą,  źródłami  Drwięcy 
i  granicami  Mazowsza,  odcięty  jest  od  Polski  w  mniemaniu  niejednego, 
językiem,  duchem  i  historyą;  ukazywany  jako  gniazdo  nienawiści  i  krwa- 
wej zawziętości  ludu  pochodzącego  ze  szczepu  Litewskiego.  Jeżeli  zaś 
w  bardzo  wielu  miejscach  da  się  dotąd  napotkać  mieszkaniec  Polski  do- 
chowujący obyczaj  i  mowę  Nadwiślanina,  przypisują  to  osadom  z  różnych 
epok,  a  mianowicie  z  czasów  Winryka  z  Kniprodu.  Jednakże  czyn  tak 
uderzający,  iż  u  jednej  połowy  Prus  dawnych  język  się  polski  przez  dłu- 
gie pasmo  wieków  dotąd  utrzymał,  a  u  drugiej  w  nazwie  jezior,  rzek, 
wsi  i  miast,  ślady  bytu  swojego  zostawił,  ma  bez  wątpienia  mocniejszą 
zasadę  historyczną  nad  myśl  uporczywie  upowszechnianą  o  osadnictwie 
późniejszem.  Voigt  obfitujący  jak. żaden  inny  pisarz,  w  zasoby  do  dzie- 
jów Pruskich  służące,  nieomieszkałby  krociami  przytoczyć  przywilejów 
na  osady  Mazowieckie,  gdyby  mowa,  łaskawość  rządu  i  serce  Krzyżaków 
przynęcić  do  siebie  zdołały  całe  ziemie  z  ponad  Wkry,  Omułowa,  Pyza 
i  Narwi.  Coby  tym  słuszniej  uczynił,  że  z  wielką  dokładnością  przy- 
wodzi rok,  okoliczności  i  warunki  osad  Niemieckich.  Wypada  zatem 
rzecz  bliżej  roztrząsnąć,  zebrać  czyny  przez  dawność  czasu  zatarte,  po- 
dzielić je  podług  rozróżniających,  a  ogniwem  jedności  połączonych  zna- 


1)  Dogiel  IV.  70. 

2)  Długosz  X.  27a 

3)  Yoigt,  Eidechsen-GeiellscUft  str.  161. 

4)  Dogiel  IV.  160. 

Kopimikijana  U  L  20 


Digitized  by 


Google 


306 


mion,  i  wyciągnąć  ztąd  na  czynach  oparty  wniosek.  Przewidzialne  są 
okazy  nieufności  w  treści  przeciwnej  przyjętemu  mniemaniu,  ale  się  przed 
niemi  nie  cofamy,  bo  opierając  wszystko  na  źródłach  historycznych,  nie 
wychodzimy  z  zakresu  badań.  Uprzedzenie  w  tym  względzie,  jestto 
cierpki  owoc  ziarna  rzuconego  przed  pięciu  wiekami  ręką  zakonników 
Niemieckich,  co  troskliwi  o  utrzymanie  w  stałem  posiadaniu  ziemi  ustą- 
pionej im  pod  warunkami  lennemi,  a  dalekiej  od  przygód  Palestyńskich, 
których  niestety  I  doświadczyli,  całe  piętno  rodu  swojego  po  wsiach,  mia- 
stach i  kronikach  wycisnąć  usiłowali.  A  gdy  ziarno  okryło  pola  kłosem, 
chcieć  już  dowodzić,  że  na  tej  niwie  był  inny  kiedyś  zasiew,  jestto  jedno 
co  na  brzegu  Azyi  mniejszej  rozprawiać  z  Turkiem  o  Trojańczykach. 
Jeszcze  nowy  promień  wiedzy  krytycznej  nie  rozwiał  mgły  średniego 
wieku,  unoszącej  się  nad  dziejami;  jeszcze  postaci  osób  i  wypadków  nie 
są  wyraźne.  Niech  badacze  poczują  się  na  cnocie  naukowej,  a  rozja- 
śniony widokrąg  mocno  wybije  i  koloryt  krajobrazu  i  stosunek  jego  do 
okolic  przyległych.  Ale  w  tym  zawodzie  pisarz  krajowy  nie  odniesie 
wielkiej  korzyści  z  systematu  obcą  ręką  zakreślonego.  Owszem  widokowi 
swojemu  mylną  barwę  nada,  jeżeli  powtarzać  zechce  o  przyjściu  Ma- 
żurów  z  nad  Dunaju ,  o  pochodzeniu  Gotyćkiem  Gdańska  i  Bzesina^ 
o  nazwie  Zmudzkięj  Białoclwwa,  lub  przeobrażeniu  czarta  za  szwarc- 
gota.  !)  Złudzenia  dotyczące  rozciągłości  Teutonów  do  Wisły  w  wie- 
kach dawnych  rozpędził  Szafarzyk,  a  do  pisarzy  krajowych  należy  wy- 
dobycie z  miejscowości  na  jaśnie  szeregu  prawd  przesądami  lub  złą  wiarą 
stłumionych.  Po  ogłoszeniu  pierwszej  części  tego  pisemka,  pan  J.  Jaro- 
szewicz nie  odmówił  mieszkańcom  Prus  graniczącym  z  Mazowszem  od- 
wiecznej rodowości  Polskiej,  a  inny  pisarz  dający  wiadomość  o  dziele 
pana  S.  noszącem  napis:  Krzyiacy  i  Polska,  nie  był  dalekim  od  przy- 
jęcia za  prawdę,  że  na  wschód  Nogatu  rozciągało  się  Pomorze.  Lecz 
pierwszy  bierze  jeszcze  Jaćwież  za  Litwę,  drugi  Łotyszów  znad  Dźwiny 
przenosi  na  stałe  mieszkanie  pod  Dńdldów,  Mławę  i  Łamię.  Są  to 
resztki  dawnych  przesądów  zakorzenionych  w  wiekach  średnich,  do  po- 
zbycia się  których  pewna  odwaga  jest  potrzebna.  W  ogólności  je.Inak 
widać  przygotowanie  do  zmiany  zdania  na  drodze  samodzielnych  badań. 
Na  przestrzeni  ziemi  rozciągającej  się  między  ramieniem  północnem 
Wisły,  zatoką  Pruską  i  Mazowszem,  mieszkało  od  wieków  jedno  z  po- 
koleń Polskich^  noszące  na  sobie  nazwę  Prusaków.    Granice  tego  kraju 


1).  „Der  Beiname  czarny  ist  das  Altdeatsche  schwartz;  Bóg  bedeatet  Gott  Offenbar 
ist  also  der  Name  Csarny  bóg  dasselbe,  toi  der  Soitr,  swartz,  der  schwartze  der  Nord- 
bewohner.  Dies  erkl&rt  TieUeicht  mehr  ais  alles  Andere,  was  der  Czarny  bóg  der  Wenden 
eigentlich  bedeatet"  N.  M.  Petersen,  Memoire  de  la  Socićtó  Royale  des  Antiąuitea  da 
Kord.  Copenhague  1840  p.  73. 


Digitized  by 


Google 


307 


oznaczone  są  w  aktach  urzędowych:  Konrada  Mazowieckiego  z  r.  1228  !) 
Wilhelma  legata  papiezkiego  z  r.  1243,  przy  podziale  Pros  na  dyecezye;  ?) 
Ziemiowiedza  Wizkiego  i  Bolesława  Płockiego  książąt  z  roku  1343. 3) 

We  wstępie  teraźniejszego  pisma  przytoczyliśmy  dowody  mówiące 
za  tożsamością  Prusaków  z  Polakami.    Cierpliwy  czytelnik  pozwoli  po- 
wołać się  na  kilka  źródeł  bardzo  dawnych  i  o  stronnictwo  niepodejrza- 
nych.  Temi  są:  Kronika  Magdeburska  z  jedenastego  wieku;  Żywot  świę- 
tego Wojciecha  spisany  przez  Sylwestra  papieża  współczesnego  aposto- 
łowi ;  Kronika  Adama'  Bremeńskiego  z  jednastego  stulecia  i  Przywilej 
rządu  Krzyżackiego  z  epoki  ich  przyjścia.    Magdeburg  był  metropolią 
kościoła  Polskiego  za  Bolesława  Wielkiego,  dokąd  się  gromadziły  wszel- 
kie wiadomości   o  nowonawróconym  narodzie.    Pisarz  kroniki  noszącej 
nazwisko  tego  miasta,  mówiąc  o  zgonie  Wojciecha  biskupa,  uwiadamia, 
że  apostoł  zginął  na  ziemi  Polskiej.  4)    Z  opisania  zaś  Komorowa  daje 
się  jasno  widzieć,  że  koniec  życia  nastąpił  nad  Łacbą,  Wiślaną,  o  kilka 
mil  na  wschód  Gdańska  w  ziemi  Pruskiej  nazwanej  Pomezanią  czyli  Po- 
morzem Zawiślańskiem.     Adam  Bremeński    wspomina   o    Sambii  czyli 
ziemi  Królewieckiej,  za  granicę  jej  daje  Ruś  i  Polskę.  5)  Że  zaś  z  jednej 
strony    oblewa   Sanibią   morze   Bałtyckie,   z  drugiej   otacza  ją  Litwa, 
a  z  trzeciej  Ruś  Grodzieńska;  na  Polskę  zatem  wypada  strona  południowa, 
ta  właśnie  w  której  leżą  Biskupice,  Lipka  i  inne  miejsca  dawno  zamieszkane 
przez  lud   Polski.    Potwierdzają  tę  rodowość   Prus  przywileje  za  rządu 
Krzyżackiego   wydane,    z   których  jeden   bardzo   dawny  z  roku  1242, 
Watkowke,  Straszewo  i  Sypno,  wsiami  Pruskiemi  nazywa:   „Wadeko- 
wicz,   Strassewite  et  Sypenin  villae  Pruthenicae"  6)    Zrównanie  pomię- 
dzy Prusami  a  ich  funkcyą  bardzo  jest  widoczne.    Nie  zadziwią  zatem 
wyrazy   Sylwestra  II    papieża,  iż   Gdańsk  przedzielał  obszerne  ziemie 
należące  do  Bolesława  Wielkiego,  *)  że  wschód  Wisły  był  częścią  inte- 
griyącą  Polski.    Owszem  każdy  miłośnik  prawdy,  na  wzór  Hartknocha 
przyzna,  że  daleko  za  obrębem  ziemi  Chełmińskiej,  od  niepamiętnych 
czasów,  po  Polsku  mówiono, 8)  nigdzie  zaś  po  Litewsku  aż  do  Nadrawy 
i  Szaławy. 

Wiadomość   o  myśli   zasadniczej   rządu,   obywatelstwie   i  prawie 


1)  Dogłel  t.  IV.  i  Stronczyński. 

2)  W  dodatku  do  Duaburga  Hartknocha  p.  469. 

3)  Sekret  Archiw.  Schieb.  57.  No.  16,  39;  u  Yoigta  V,  197.  Cod.  Olir.  p.  CXXXI 

4)  U  Meiboma  t.  II.  280. 

5)  Samland  contigua  Bussis  et  Połanii.  De  sita  Daniae  p.  138. 

6)  Yoigt  H.  410. 

7)  CanisiuB  o.  37.  „Urbem  Gidanie  Ducia  latUuma  rtgna  dirimentem." 

8)  Nowe  i  Stare  Pruty  ttr.  89. 


Digitized  by 


Google 


międzynarodoweni  u  ludu,  który  tak  długo  dochował  pierwiastkową 
postać,  byłaby  rzeczą  nader  ważną  dla  historyi  krajowej,  gdyby  nie 
zbywało  na  źródłach  dokładnie  odpowiadających  na  to  pytanie.  Z  Galla 
jednak  powziąć  można  przekonanie,  że  zamiast  feudalności,  była  w  Pru- 
sach własność  dziedziczna;  zamiast  królestwa,  związkowość  książąt; 
wspólność  obrad  ziemiańskich  dochowała  się  w  zjazdach  biskupstwa 
*  Warmińskiego  (Landsordnung)  i«  w  zniewoleniu  mistrzów  po  bitwie 
Rudzkiej  do  przyjęcia  na  łono  władzy  najwyższej  wyobrazicieli  życzenia 
mieszkańców,  rzeczy  nieznanej  natenczas  w  księstwach  rodu  Teutońskiego, 
a  tym  bardziej  Litewskiego. 

Jeżeli  więc  tyle  napotykamy  podobieństwa  w  Prusach  dawnych 
z  Polską,  rozdział  ich  i  wstręt  do  połączenia  się  z  ziemią  macierzystą 
rmógł  tylko  wynikać  z  ważnych  pobudek.  Jakoż  udzielność  księstw 
i  miłość  bogów  ziemiańskich,  były  najmocniejszą  zaporą  tej  jedności  ro- 
dowej. W  czasach  przedchrześciańskich  wojny  wynikały  ze  sporów 
o  spadki,  które  powiększywszy  granice  księstwa,  powracały  do  swojej 
udzielności  przez  zapisy  rodzinne.  Walka  Ziemiowiedza  z  Prusakami 
była  nie  innej  własności.  l)  Lecz  gdy  Teutonowie  potrafili  przenieść  ko- 
ronę cesarstwa  zachodniego  na  swoje  skronie,  i  walkę  toczyć  poczęli 
o,  ziemię  Szląską  z  Miecławem  Polskim,  federalność  wszystkich  księstw 
przeciwko  tak  silnemu  nieprzyjacielowi  coraz  konieczniejszą  się  stawała. 
Dojrzała  ta  zasada  w  umyśle  Chrobrego,  gdy  kolej  znaczenia  na  Polan 
przyszła.  Bolesław  przystępując  do  związku  Europejskiego,  zapewaił 
sobie  traktatem  Gnieźnieńskim  spokojność  władzy  nad  wszystkiemi  księ- 
stwami składającemi  rozległy  naród  Polski.  A  źe  Prusy  były  częścią 
tej  całości,  wcielił  je  zatem  do  posiadłości  dziedzicznej  2)  na  wzór  in- 
nych krain,  i  nazwę  królewską  na  siebie  przyjął.  Krzywousty  równie 
był  panem  tej  części,  i  owego  morza,  które  Wendyjskiem  zwane  u  Pto- 
lemeusza, 3)  Słowiańskiem  u  Jornandesa,  4)  z  prawa  przyrodzonego  nie 
innem  ale  Polskiem  było.  5) 

Lecz  pokolenie  bałwochwalcze  nie  okazywało  skłonności  do  nowego 
systemu  krajowego.  Surowe  prawa  pierwiastkowego  kościoła  ustanowione 
na  łamiących  posty;  opłata  dziesięciny;  kary  kryminalne  przejęte  od  za- 
chodu, które  pozbawiały  wzroku  lub  ręki;  jednożeństwo ,  a  nadewszystko 
miłość  udzielności  księstw,  odstręczały  Prusaków  stałego  skojarzenia  się 


1)  Kromer  w  życia  Leszka  IV. 

2)  Dytmar  Lib.  IŁ 

3)  m,  5. 

4)  De  rebus  Gethicis  c.  2. 

5)  SUrester  IL  w  życiu  s.  Wojciecha  rozdz.  37.  „Latissima  regna  Ducis  Bolaoiorum 
maris  eonfinia  tangunt. 


Digitized  by 


Google 


309 


z  rodakami.  W  chwili  zatem  dogodnej  powracali  do  czci  bogów  opieku- 
jących się  urodzajem,  dobytkiem  i  niezawisłością.  Nie  należy  więc  uwa- 
żać tej  nienawiści  za  rozsterk  dawniejszym  wiekom  zwyczajny;  byłato 
owszem  namiętność  niepokonana  ani  siłą,  zbrojną,  ani  namową,  ani  da- 
rami. Patrząc  na  stosuaek  przestrzeni  tej  ziemi  do  gtanic  korony,  nie* 
podobna  odmówić  podziwienia  czynom  bohaterskim,  których  w  ciągu 
dwóch  wieków  Prusacy  niezaprzeczone  dali  dowody.  Trzeba  było  całego 
wysilenia  Polski,  aby  garstkę  walecznych  pod  rozkazami  utrzymać.  Oce- 
niając te  ich  uczucia  Bolesław  Wielki,  odstąpił  wszelkiej  daniny,  >)  zo- 
stawił ich  pod  rządem  własnych  książąt,  ale  od  związku  powszechnego, 
który  zapewniał  im  cywilizacyę  i  jedność  chrześciańską,  nie  uwolnił. 
Dla  rychlejszego  zaś  wcielenia  braci  pogańskich  do  całości,  wystawił  wła- 
snym nakładem  świątynie,  opatrzył  je  w  sprzęty  okazałe  i  wybrał  pa- 
sterzy, którzy  by  rozsądnem  postępowaniem  potrafili  zjednać  dla  Ewangelii 
poważanie.  2)  Biskupstwo  Płockie  właśnie  dla  nowoochrzczonych  za  Bole- 
sława było  założone  za  świadectwem  Boguchwała,  z  którego  później 
powstało  Chełmińskie  w  tymże  celu  utworzone.  Lecz  szczegółowe  zda- 
rzenia dziejów  tak  cywilnych  jako  i  kościelnych,  znajdą  właściwe  miejsce 
przy  opisie  poniższym,  każdej  w  szczególności  ziemi. 

ZIEMIA  POMEZAŃSKA. 

Jeżeli  czytelnik  w  nazwiskach  miast  i  mieszkańców  graniczących 
z  Kujawami  znalazł  sprawdzenie  czynu  historycznego,  który  usiłowano 
przetworzyć,  równej  zapewne  doświadczy  przyjemności  w  dźwiękach  po- 
kazujących wspólną  rodowość  krainy  uchodzącej  za  zupełnie  obcą  dla 
plemienia  Lechickiego.  Że  pisarze  zagraniczni  w  Pomezanii  widzieli  od- 
dzielny szczep  żad&em  ogniwem  pokrewieństwa  nieskojarzony  z  Polskim, 
temu  się  dziwić  nie  należy;  lecz  że  dziejopisarze  narodowi  nie  chcieli 
zwrócić  swojej  baczności  na  ten  szczegół  zajmujący  i  tak  ściśle  z  pasmem 
wypadków  połączony,  zapóźno  ubolewać  należy.  Jeden  Naruszewicz 
w  nazwie  Pomezanii  domyślał  się  zepsucia  wyrazu  Pomorzanie,  ale 
mniemania  swojego  ścisłem  badaniem  i  wywodem  nie  sprawdził.  Wszak- 
że zasługuje  na  wzgląd  dziejopisa  ziemia  oblana  Wisią,  przerżnięta 
Nogalem,  Mohra,  Mątwą,  Świętą.  Bzecz  dziwna,  jak  się  zamąciły  po- 
jęcia w  tym  względzie  w  przeciągu  lat  dwóchset.  Kiedy  Krzyżacy  przy- 
byli dla  nawracania  pogan  Polskich,  nie  nazywano  w  aktach  urzędowych 
i  kronikach  ziemi  leżącej  za  Osą,  Pomezanią  ale  Pomorzem.  Świadczy 
o  tem  ugoda  legata  papiezkiego  z  ludem  nowoochrzconym  z  roku  1248, 

1)  GaU.  wyd.  Bandtkiego  str.  63, 

2)  Tenie  37,  63, 


Digitized  by 


Google 


310 


która  w  egzemplarzu  łacińskim  zawiera  dobitnie  wyrazy:  „specialiter 
autem  illi  de  Pomerania.1"  J)  Dusburg,  owa  wyrocznia  zwolenników 
źródeł  zagranicznych,  zamek  Dzierzgoński  nazywa  eastrum  Pomerano- 
rum.  2)  I  Długosz  wymieniając  ziemie  Pruskie  podbite  przez  Krzyżaków, 
zalicza  do  nich  Pomorze  Zawiślańskie :  „quinque  Pruthenicae  regiones 
armis  subactae:  Pomerania  Erminii,  Pogesani,  Bartini  et  Nactangii."  3) 
Nazwa  zatem  Pomezan  wynikła  z  Poraozan,  która  widocznie  jest  zepsu- 
ciem wyrazu  Pomorzan.  Że  jednak  nie  przez  omyłkę  brano  Prusaków 
za  lud  Pomorski,  przytaczamy  wyrazy  przywileju  Krzyżackiego  z  r.  1232, 
rzecz  całą  dokładnie  wyświecające.  Mowa  tu  jest  o  obowiązkach  Cheł- 
mińczyków  dotyczących  wyprawy  wojennej  przeciwko  nieprzyjaciołom: 
„Każdy  z  nich,  powiada  dokument,  powinien  występować  przeciwko 
Prusakom  nazwanym  w  obszerniejszcm  znaczeniu  wyrazu  PomezanamL 
Pebet  ptrgere  contra  Pruthenos,  qui  Pomesani  largo  rocabulo  nuncu- 
pantur.  4)  Tak  oznaczywszy  pierwszą  ziemię  pogańską,  przystępujemy 
do  obejrzenia  jej  położenia  geograficznego  wsi,  miast  i  mieszkańców 
z  epoki  przedkrzyźackiej ,  albo  z  czasu  ich  panowania,  gdy  osady  Nie- 
mieckie zacierając  ślady  dawnej  rodowości,  ułatwiały  panowanie  zako- 
nowi rycerskiemu. 

Granicami  dyecezyi  Pomezańskiej,  podług  podziału  uczynionego 
w  Toruniu  w  roku  1243  przez  legata  papiezkiego  Wilhelma,  w  obecno- 
ści Pełki  arcybiskupa  Gnieźnieńskiego,  i  biskupów  Jędrzeja  Swobody 
Płockiego,  Godzięby  Włocławskiego,  Tomasza  Koźlerogi  Wrocławskiego, 
były:  Osa,  Wisła,  jezioro  Drużno,  rzeka  Wysoka  (Wejsseke)  i  Pasłęka 
(Passeria),  aż  do  miejsca  w  którem  obok  niej  płynąca  Łania  (Alna) 
zwraca  się  ku  stronie  wschodniej.  5)  W  czasach  późniejszych  przydano 
do  tej  dyecezyi  ziemię  Lubowską  i  Sasińską, a)  których  tu  nie  zaliczamy 
jako  nienaleźących  do  Pomorza.  Na  tej  przestrzeni  znajdowały  się  jeziora: 
CheJba  (Heilibo),  7)  czyli  morze  Błotne,  Bruino  (Drausen),  8)  Joziorak 
(Geserich-See)  i  Morąg  (Mohrungen).  Rzeki:  Mątwa,  Liwna  9)  (Iiebe% 
Dzierzgoń  (Sirgune,  teraz  Sorge),  Rogów,1  )  Nogat,  Święta,  Szarpka, 


1)  Hartkn.  przy  Dusburg.  474. 

2)  Str.  159. 

3)  T.  L  str.  720. 

4)  Prawo  Chełmińskie,  Bandtke  star.  293. 

5)  Acta  Borossiae  t.  II.  613.  Dreger  No.  158  p.  242. 

6)  Instrukcya  biik.  Pomezańskiego  Jana,   dana  kanonikowi  kapituły  jadącemu  na 
wizytę,  w  r.  1400  u  Yoigta  VI.  748.  Hartkn.  S.  i  N.  Prusy  str.  443. 

7)  Leo  hist.  Prus.  p.  2. 

8)  Bewizya  ekonomii  Malborskiej  a  r.  1649,  urzędownie  dochowana  wŁB,  P.  i  S. 

9)  Dług.  L  13. 

10)  Dusb.  u  Hartkn.  255. 


Digitized  by 


Google 


311 


Pasłęka  ])  (Passeria  v.  Passarge).  He  wnosić  można  z  miejsc  obranych 
za  stolice  komturstw,  uważali  Krzyżacy  przy  wejściu  swojem,  za  miasta 
znakomitsze:  Kwidzyn,  Bxesin%  Dzierzgoń,  Czartym  i  Pasłęk,  a  po 
nich  szły:  Postolin,  Morąg,  Iłów.  Najdawniejszem  z  nich  jednak  jest 
Łaszyn  za  Osą,  wspomniany  z  przywileju  Bolesława  Śmiałego  pod  rokiem 
1065,  danym  klasztorowi  Mogilnickiemu. a) 

Kwidzyn,  przezwany  od  Krzyżaków  Kępą  Panny  Maryi,  Marten- 
werder,  był  stolicą  powiatu,  jak  się  to  daje  widzieć  z  rozgraniczenia 
legata  papiezkiego  Wilhelma.  W  najpierwszym  przywileju  Toruńskim 
znajdujemy  podpis  prowizora  Kwidzyńskiego,  de  Quidsin,  nim  został 
Marienwerderskim.  To  miasto  wzmocnionem  było  przez  Polaków  dla  za- 
konu Niemieckiego  3)  w  roku  1233  i  obranem  za  siedlisko  dla  biskupów 
Pomezańskich.  Do  jego  okręgu  należały:  Białochowo,  •)  własność  Jonka, 
i  Nieborów  (Nebrau),  5)  nad  Wisłą. 

Na  wschód  powiatu  Kwidzyńskiego,  leżał  Bzesiński  z  miastem  głó- 
woem  Rzesiń,  przezwanem  później  Prabuty.  Po  niemiecku  nosił  nazwę 
najprzód  Bejem,  potem  Beeinburg,  nakoniec  Riesenburga.  6)  W  tłóma- 
czeniu  Jeroszyna  kroniki  Dusburga,  zachowuje  prawdziwą  nazwę  Resin. 
Powiat  ten  sławny  był  z  waleczności  mieszkańców,  i  w  obrębie  swoim 
liczył  miejsca:  Suszę  (Rosenberg),  Kisielice  (Freystadt),  Oardrin  (SchSn- 
berg),  7)  Zambrów  8)  (Sommerau),  NUkieiałkę,  Oeówek,  °)  Przed  terai- 
niejszem  miastem  Stuhm,  znajdował  się  Postolin.  10) 

Na  północ  Rzesina  leżał  Dzierzgoń  (Ghristburg),11)  nad  rzeką  te- 
goż nazwiska,  ze  wsiami  Legnicą,  Lipcem  i  Póborzem.  ,a)  Pomiędzy 
tern  miastem  a  Czartyrnem  na  pół  drogi,  była  wieś  Słarytarg.  ,3)  Na 
brzegu  południowym  rzeki  Dzierzgoń  leżało  Krzywe,  obok  którego 
Zapole.  ,4)    Dalej  nieco  dziedzictwo  Maćka  Trupin  (Trumpe).  15) 

Jeszcze  dalej  ku  północy  leżała  starożytna  mieścina  czy  wieś  nad 

1)  Acta  Boru*.  Ł  EL  613. 

2)  Dług.  I.  258. 

3)  Dusburg  m.  o.  g.  10.  p.  94. 

4)  Dusb.  Hartkn.  p.  94,  241.  Yoigt  II.  482. 

5)  Yoigt  H  483 

6)  Dusb.  iryd.  Hartkn.  str.  94.  Jacobson,  Dzieje  źródeł  koić.  katoL  p.  266. 

7)  Nazwiska  te  wzięte  z  N.  i  S.  Pr.  Hartkn. 

8)  Yoigt  IL  482. 

9)  Dogiel  IV.  169.  Yoigt  TL  482,  484. 
K))  Yoigt  II  482. 

11)  Dług.  Tw.  XL  p.  355.  Kodez  Litwy  Raczyńskiego  str.  806. 

12)  Yoigt  IL  629. 

13)  Długosz  X.  293. 

14)  Yoigt  n.  251. 

15)  Yoigt  n.  434.  Zapis  biskupa  Pomezańskiego  Alberta  z  r.  1260. 


Digitized  by 


Google 


312 


Nogatem,  Czartym  zwana,  o  której  wspomina  bistorya  pod  rokiem  1244, 
jako  o  warowni  Świętopełka  książęcia  Pomorskiego,  w  ciągu  toczonej 
przez  niego  wojny  z  Krzyżakami.  Dokładniejsza  o  nim  wzmianka  znaj- 
duje się  w  ugodzie  Jakóba  legata  papiezkiego,  z  tymże  książęciem 
w  roku  1248.  !)  Bardzo  długo  Czartyrn  kaleczonym  był  rozmaicie  przea 
kronikarzy:  raz  się  nazywał  Zantir,  drugi  raz  Santirium,  trzeci  Satór  *) 
czwarty  raz  Czantyr.  3)  We  właściwej  zaś  postaci  ukazuje  się  tylko 
u  Długosza.  *)  Z  niego  powstał  w  roku  1280  Marienburg,  na  co  sami 
się  pisarze  Pruscy  zgadzają,  zbijając  mylne  twierdzenie  Dusburga  o  prze* 
niesieniu  nowego  zamku  na  miejsce  dogodniejsze.  5)  Do  komturstwa 
Marienburgskiego  należały  wójtostwa:  Grabin,  Lesk,  Mątwy,  Między- 
łącze,  6)  Leźyn  i  inne.  7)  Przy  ujściu  Nogatu  do  wylewku,  leżała  Kępa 
Kowalska.  8)  Te  są  nazwy  w  aktach  urzędowych  i  kronikach  znalezi«me, 
które  dostateczne,  zdaje  mi  się,  czynią  przekonanie  o  wsiach  Polskich 
i  miasteczkach  okrywających  tę  część  Pomorza  Zawiślaóskiego.  A  lubo 
czasy  panowania  późniejszego,  królów  Polskich,  za  dowód  służyć  nie 
mogą,  i  ten  okres  usunęliśmy  zupełnie  z  badań  przedsięwziętych,  dla 
ciekawości  jednak  przytaczamy  szczegóły  z  rewizyi  ekonomii  Malborskiąj, 
odbytej  za  Jana  Kazimierza  w  roku  1649  przez  księdza  Wojciecha 
Krzywkowskiego,  i  dochowanej  w  aktach  urzędowych  królestwa.  W  niej 
następne  liczono  folwarki:  Mątowski,  Laskowski,  Kamiński,  Wałdowsld, 
Piaski ,  Szaleniec,  Ryjów,  Pogorzała,  Starawida,  Gnejewo,  Dąbrówka, 
Palczewo,  Nowacerkiew,  Lichnowy  małe  i  wielkie,  Parszewo,  Kościelce, 
Brodzak,  Brzózki,  Mirowo,  Ntdowo.  Przy  zamku  zaś  Malborskim 
osiedli  byli  Jan  Czapliński,  Jan  Piotrowski,  Mateusz  Waśeicki,  Krzy- 
sztof Choiński,  Wawrzyniec  Gniewski,  Wacław  Witowski,  Bartosz 
Prostka,  Tomasz  Krzeczkowski,  Sebastyan  Barczewski,  Szymon  Pą- 
czewski,  Matys  Rybak,  Jan  Sławski,  Jakób  Supański,  Michał  Borze- 
chowski,  Mikołaj  Kąkolewski.    Takie  były  wsi,  tacy  mieszkańcy  około 


1)  Dogiel  IV.  15. 

2)  Tenże  wpowyźszem  miejsca.  Dusb.  165,  283. 
8)  U  epitomatora  Dusburga. 

4)  T.  I.  825. 

5)  Dusb.  wyd.  Hartkn.  283:  Castrom  Santirii  mutato  nomins  et  boa,  traoslstam 
fuit  ad  eum  locum,  ubi  nunc  situm  est,  et  yocatum  nomen  ejus  Marienburg,  id  est  castrom 
Sanctae  Hariae.  Yoigt  zaś  wcale  odmiennego  jest  zdania:  „Ist  fretiich,  powiada  on,  kein 
triftiger  Grand  zur  Annahme  eines  ganz  neuen  Aufbaues  zu  entnehmen,  denn  beide  Chro- 
nisten  (Dusburg  i  Oliwski),  bedienen  sich  dieses  Wortes,  nachher  auch  von  Sobwetz  (Ssie- 
cie) obgleich  dieses  erweislicb  nicbt  neu  erbaut,  sondern  nur  starker  befestigt  wurde.  U.  53i 

6)  Voigt  VI.  547. 

7)  Dogiel  IV.  63. 

8)  Dreger.  No.  184. 


Digitized  by  VjOOQ16 


813 


Malborga,  pomimo  najliczniejszych  osad  Niemieckich  sprowadzonych  przez 
Krzyżaków  do  rezydencyi  głównej  wielkich  mistrzów  i  jej  okolic. 

Za  ziemię  Czartyruską,  pomiędzy  samicą  Wisłą,  Nogatem  i  łachą 
północną,  leżały  Żóławy,  w  wiekach  średnich  pod  tern  imieniem  wspo- 
minane. J)  Egipt  ten  Pruski  przerzynały  rzeki:  Święta  i  Szarpka, 
a  z  miast  Kraków  leżał  przy  ujściu  Nogatu  do  wylewku,  Szarpków  zaś 
nad  rzeką  tegoż  nazwiska.  Połowie  miejsca  sprzyjało  zawsze  polowa- 
niu na  dzikie  ptastwo  i  handk^i  mieszkańców;  dlatego  Bielski  w  wieku 
szesnastym  po  swojemu  śpiewał: 

Jak  zmądrzeli  na  kaczki  mili  Zóławczycy! 

I  żywią  Gdańsk,  Lbiąg,  siebie,  kaczorami  wszycy. 

Na  wschód  okręgu  Rzesińskiego  i  Dzierzgońskiego  rozciągał  się 
powiat  Pasłęcki,  Passaluc  terra; 2)  Hockeriandem  od  Niemców  zwany, 
ku  rzece  Padęce,  flumen  de  Passaluc  v.  Passalucms, 3)  biorącej  począ* 
tek  o  pół  mili  od  Olsztynka.  W  nim  mie;sca  znaczniejsze  liczono :  Pasłęka 
Pozlauken, 4)  z  którego  powstał  Holland  od  rodu  osadników;  Jforą#,  5) 
nad  jeziorem  tegoż  nazwiska.  Liwno,  Liebemiihl,  nad  rzeką  Liwnem, 
i  Buchocin.  6)  Pomiędzy  Morągiem  a  Preus-  Marką,  wspomina  historya 
pod  rokiem  1410  wieś  Czołpie,  nad  jeziorem  tegoż  nazwiska  leżącą.  7) 
Oprócz  miast  i  wsi  wymienionych,  których  położenie  jest  oznaczone, 
znajdujemy  wzmiankę  o  wielu  innych  bez  dokładnej  skazówki  miejsca; 
takfemi  są:  Przecław,  Bogusz,  Góra.  8) 

Te  są  właściwe  granice  i  powiaty  ziemi  Pomorskiej.  Lecz  za  łachą 
północną  ciągnie  się  wyspa  na  15  mil  długa,  a  na  dwie  szeruka,  noszą- 
ca teraz  miano  Neryugi,  die  frieeche  Ntihmng,  którą  Klonowicz  we  Flisie 
Jlierzeją  słusznie  nazywa.  Jakoż  Dreger  przytacza  dokument,  w  któ- 
rym nosi  nazwę  Nerei,  z  wsią  Kącikami  (Camtzikini).  9)  Właściwie 
Mierzeja  należało  do  Pomorza  Przedwiślańskiego,  a  zatem  i  do  biskup- 
stwa Kujawskiego,  lecz  później  do  Pomezańskiego  przyłączoną  została. !  °) 
Na  niej  leżał  sławny  Komorów,  wspomniony  bardzo  wcześnie  w  ugodzie 


1)  Długosz  p.  r.  1410,  t.  I.  sta.  274. 

2)  Voigt  n.  482. 

3)  W  rozgraniczenia  dyecezyi  Wilhelma  r.  1243. 

4)  Przywilej  na  założenie  miasta  przez  Meinharda  z  Kwerfartu  z  r.  1297  u  Hartkn. 
przy  wyd.  Dusb.  p.  67. 

5)  Dług.  H.  278. 

6)  Dokument  Ludwika  z  Kwedenu  mistrza  prowincjonalnego,*  z  r.  1260,  u  Yoigta 
II.  482. 

7)  Dług.  X.  272. 

8)  Yoigt  II.  482,  629.  Ugoda  Jakóba  legata  r.  1248, 

9)  No.  184. 
10)  Leo  158. 


Digitized  by 


Google 


314 


Jakóba  legata  papiezkiego,  zawartej  roku  1248  z  mieszkańcami  Pruskimi 
W  przywileju  tym  nosi  nazwę  Chomor  ś.  Wojciecha.  Mniemanie  po- 
wszechne przenosi  zgon  tego  męczennika  pod  Królewiec,  gdy  tymczasem 
proste  rozłożenie  mapy  przy  odczytaniu  życia  apostoła,  napisanego  przez 
Sylwestra  II.  dostatecznem  jest  do  okazania  inylności  twierdzenia.  Bi- 
skup Praski,  z  Gdańska  udał  się  morzem.  ■)  Wysiadłszy  na  ląd,  źle 
był  przyjęty  od  mieszkańców  Komorowa.  2)  Gdy  się  przeprawił  przez 
rzekę,  to  jest  łachę  Wiślaną,  gościnność  znalazł  u  pana  włości,  dokąd 
przybył  tegoż  dnia  wieczorem.  3)  Pod  Fischhaueen  Królewieckiem  ża- 
dnej rzeki  nie  ma,  mowa  tu  więc  jest  o  łasze  Wisły  wpadającej  do  wy- 
lewku.  Uczony  Giesebrecht  dosyć  trafnie  mniema,  że  Wojciech  przyjęty 
został  od  niejakiego  ziemianina  przy  jeziorze  Drużnie. 4)  Wzburzenie 
ludu  w  tern  miejscu,  kazało  mu  tejże  nocy  przytułek  znaleziony  opuścić 
i  przez  rzekę  napowrót  się  przeprawić.  5)  Tu,  to  jest  w  Komorowie, 
przez  pięć  dni  pozostał,  kryjąc  się  przed  zawziętością  ludu,  lecz  gdy 
wyszedł  z  lasu  o  południu,  napadnięty  pr/ez  Prusaków,  męczeństwo  po- 
niósł. 6)  Ciało  świętego  męża  leżało  przez  trzy  dni  około  Gdańska.  7) 
Ztąd  poszło,  że  na  lat  44  wcześniejsza  jest  wzmianka  o  Komorowie 
ś.  Wojciecha  przy  Pomezanii,  niżeli  o  kościele  pod  Królewcem,  który 
założonym  został  dopiero  w  1292  roku.  8) 

Co  do  rodzin  Polskich,  zamieszkałych  na  Pomorzu  Zawiślańskiem, 
wymieniają  dzieje  imiona  dwóch  książąt:  Falenty  to  jest  Chwalisława, 
i  Macka.  °)  Ziemianin  także  Maciek,  otrzymał  pozwolenie  od  Krzyża- 
ków na  osadę  włości  swojej  w  1260  roku;  ,0)  Jonek  wspomnianym  jest 
w  wieku  trzynastym. ll)  W  tymże  wieku  Jurek  dziedzic  na  Pasłęku.1  a) 
W  czternastem  stuleciu  żył  Sambórz  z  Balowa ,  Jan  z  Ojcowa  i  IR- 
kcłaj  Galewicki. 13)  Wpiętnastem:  Henryk  Kuszecki,  Borkowski  z  pod 
Marienburga,  Gabryel  By  i  miski  z  pod  Dzierzgonia,  Dorota  prorokini 
z  Wielkich  Mątw,  i  inni.  ,4)    Dla  nich  to  i  włościan,  miewali  kazania 

1)  Post  paucos  dies  maritimum  littus  egreditur.  Canis.  c.  39. 

2)  C.  40. 

3)  C.  41. 

4)  Wendische  Gach.  L  292. 

5)  Canis.  cap.  41. 

6)  Cap.  44. 

7)  Hieronim.  CamelduL  No.  47. 

8)  Hartkn.  w  katalogu  bisk.  i  Sanbien.  z  Hennebergera. 

9)  Chroń.  Alb.  144,  146.  Dusb.  III.  7.  str.  87.  wyd.  Hartkn.  Łukasz  David  L  38. 

10)  Voigt  n.  434. 

11)  Dusb.  EL  c.  7.  140,  143. 

12)  Przywilej  na  założenie  HoUandu  z  r.  1297. 

13)  Voigt  V.  302,  303. 

14)  Dług.  X.  str.  246.  Leo  255,  264. 


Digitized  by 


Google 


315 


Polscy  księża,  !)  a  arcybiskupi  Gnieźnieńscy  święcili  biskupów  Pome- 
zańskich. 3) 

Dzieje  potwierdzają  ten  ścisły  związek  Pomorzan  z  Polską.  Bole- 
sław Wielki  podbił  ich  za  świadectwem  pisarzy  nietylko  ojczystych  3) 
ale  i  obcych.  *)  Że  zaś  zwycięztwo  tego  króla  odniesione  było  w  kie- 
runku Pomorza  Zawiślańskiego,  przekonywa  o  tem  już  zburzenie  Radzy- 
nia, 5)  który  we  wszystkich  wyprawach  klucz  do  tej  ziemi  stanowił,  już 
to  oznaczenie  granic  rzeką  Osą.  6)  Za  Mieczysława  II,  korzystając 
z  osłabienia  Polski,  wymówili  się  z  dannictwa  Pomorzanie,  7)  i  nieprę- 
dzej  do  niego  wrócili,  aż  za  panowania  Bolesława  Śmiałego,  który 
w  pierwszej  wyprawie  doświadczył  porażki  pod  Grudziądzem,  lecz  w  dru- 
giej ten  zamek  zdobył,  i  Pomorze  hołdowniczem  uczynił.  8) 

Krzywousty  postanowił  ich  do  wiary  chrześciańskiej  nawrócić,  i  w  tym 
celu  pustelników  w  ziemi  Chełmińskiej  osadził,  lecz  pokoju  od  nich  nie 
miał.  Dwukrotnie  walczył,  i  dopiero  w  1119  roku  zatargi  pomyślnie 
skończył.  »)  Że  wojna  prowadzona  była  pomiędzy  Osą  a  dolną  Wisłą, 
dowodzi  tego  zwrot  Bolesława  od  Pomorza  do  Nakła.  Gdyby  albowiem 
dziejopis  myślał  o  Pomorzu  Gdańskiem,  niewłaściwie  byłby  powiedział, 
że  Bolesław  z  Pomorza  udał  się  do  Nakła,  które  także  do  Pomorza,  ale 
przedwiślańskiego  należało:  „Genie  Fomeranica  et  Prutheniea  Boleslaus 
Póbnorum  dux  debettata  et  in  deditionem  accepta,  wrsus  Nakel  ad 
Shantopelkum  opprimendum  convertit.  *  °)  Kazimierz  Sprawiedliwy  idzie 
znowu  na  Toruń  dla  podbicia  Prusaków  za  Osą  mieszkających;  wojnę 
zatem  nie  z  kim  innym  ale  z  Pomorzanami  prowadził,  i  dannictwo  od 
nich  przyjął.  ll)  Na  początku  zaś  wieku  trzynastego,  opat  Cystersów 
z  Łukni,  wziąwszy  z  sobą  jednego  z  zakonników  Filipa,  przebył  Wisłę 
dolną,  która  dzieliła  chrześcian  od  pogan,  i  z  wielką  ostrożnością  Ewan- 
gelią opowiadać  zaczął.  Roztropność  jego  pomyślny  skutek  uwieńczył. 
Naprzód  albowiem  książę  Falenia  przyjął  wiarę  chrześciańską  a  wkrótce 


1)  Statut*  Synod.  Pomez.  n  Jacobsona  p.  152. 

2)  Leo  115.       . 

3)  Kadł.  H  ep.  13. 

4)  Helmold  Cron.  Hartkn.  I.  c.  15. 

5)  Dłng.  L  163. 

6)  Dług.  I.  162. 

7)  Schutz  lib.  I.  fol.  8. 

8)  Schutz  w  kronice  lib.  I.  f.  9.    Długosz  pod  rokiem  1064.    Gall.  iryd.  Bandtk. 
rtr.  99,  104. 

9)  Dłng.  I.  412. 

10)  Tamie. 

11)  Dłng.  Ł  ttr.  564,  565. 


Digitized  by  VjOOQ16 


316 


po  nim  i  brat  Szczodrzyh  *)  Po  nim  przyjął  obowiązek  przepowiada- 
nia inny  Cysters  Krystyn  Rawa,  opat  Oliwski  z  pod  Gdańska.  2)  W  ro- 
ku 1211  wielu  już  ziemian  chrzest  przyjęło,  podług  listu  Innocentego 
III  do  arcybiskupa  Gnieźnieńskiego,  któremu  dozór  główny  nad  nawró- 
conymi był  powierzony:  „Quidam  magnaUs  et  alit  regionis  illius,  sa- 
cramentmn  baptismatis  receprrunt"  *)  W  roku  następnym  stolica 
Rzymska  pisała  do  książąt  Polskich  i  Pomorskich,  aby  do  ciężarów  nie 
zmuszali  nowonawróconych  i  tym  sposobem  od  wiary  nie  odstręczali. 
»Quidam  yestrum  quam  ciło  intelligunt  aliąuos  e  gentilibus  per  Prussiam 
constitutU  novae  regenerationfo  gratiam  suscepisse,  słatim  oneribus  eos 
servilibu8  aggrayant,  et  venientes  ad  christianae  fidei  liberfatem,  dete- 
rioris  conditionis  e/ficiunt,  quam  essent,  dum  sub  jngo  sermtutis  prtitii- 
nae  permanserunt"  4)  Innocenty  więc  III  zapewnił  nowym  chrześcianom, 
jako  synom  Boga,  swobodę  i  wyłączną  uległość  stolicy  Rzymskiej. 
W  tymże  roku  1212  Krystyna  Cystersa  wyniósł  na  dostojność  biskupa 
Pruskiego.  Ten  wspólnie  z  biskupem  Modeńskim  Wilhelmem,  albo  ra- 
czej na  jego  wniosek,  przełożył  Donata  gramatykę  na  język  polski  i  za- 
prowadził ją  do  szkół  na  ten  cel  założonych  dla  Pomorzan  wschodnich. 
„In  Prutia  vero  quae  est  ultra  Poloniam  et  ultra  Pomeraniam,  Episco- 
pus  Mutinensis  Guillelmus,  missus  a  Papa  legatus,  ingenio  et  sapientia 
sua,  non  fortitudine,  multos  paganos  ad  fidein  attraxit,  et  linguam  eorum 
ex  maxima  parte  didicit.  Insuper  principem  artis  grammaticae,  scilicet 
Donatum,  in  illara  barbaram  linguam,  cum  maximo  labore  transtulit"  5) 
Ten  fakt  historyczny,  ciekawy  w  dziejach  piśmiennictwa  krajowego,  po- 
twierdza list  Honoryusza  III  papieża:  „Episcopus  Prussiae  ac  fratres 
ejus  statuerunt,  sicut  asserunt,  prout  valde  necessarium  esse  constat,  ' 
scholas  Prutenorum  instituere  puerorum."  6)  Lecz  gdy  w  1220  roku, 
Leszek  na  zjeździe  Sandomirskim  odstąpił  Mazowsza  Konradowi,  a  ten 
jedyną  tarczę  przeciwko  poganom,  Krystyna  z  Gozdowa  wielkiego  woje- 
wodę Mazowieckiego  oślepić  kazał,  Pomorzanie  z  natarczywością  uderzyli 
na  księstwo,  i  większą  część  kraju  pożogą  i  łupieztwem  spustoszyli 
Wyprawa  powszechna  książąt  Polskich  w  roku  1222  odparła  wprawdzie 
nieprzyjaciela  od  granic,  lecz  bezpieczeństwa  nie  zapewniała.    Na  wnio- 

1)  Abba  Godefredns  de  Łukina  in  Polonia  cum  Monacho  sno  Philippo  Wiselam 
flimnm,  paganos  diridentem  et  christianos  transirit,  et  Prutensibus  paulatim  praedicare 
incipiens,  ducem  Phalet  ad  fidem  conrertit,  et  postmodum  fratrem  ejus  regem  Sodrech. 
Chroń.  Alber.  p.  144—145. 

2)  Tamie. 

3)  List  papieża  do  Henryka  Kietlicza,  Acta  Borusaiae  t.  I.  p.  249 — 250. 

4)  Dogiel  57.  str.  I. 

5)  Alberici  Chronić,  p.  144,  U5,  527.  Yoigt  I.  460. 
6}  W  księdze  kopij  archiw.  tajn.  No.  8. 


Digitized  by  VjOOQ16 


317 


sek  przeto  Henryka  Brodatego,  książęcia  na  Szląsku,  i  Gintera  biskupa 
Płockiego,  Konrad  w  roku  1228  sprowadził  Krzyżaków,  którzy  od  1233 
da  1236  roku,  całe  Pomorze  Zawiślaóskie,  przy  pomocy  książąt  Polskich 
zdobyli. 

Herman  Balck  dla  nowo  podbitych  ziemian  nadał  prawo  lenne 
w  1236  r.  Była  to  korzyść  wyraźna  dla  zakonu,  który  dziedziczne  za- 
mieniał na  zależne  od  siebie  grunta.  Mieszkańcy  zaś  niektórzy,  unikając 
pospolitego  ruszenia,  woleli  ciężar  wojenny  ponosić  z  ziemi  niż  osoby. 
Zamiast  całej  rodziny  zdolnej  do  dźwigania  oręża,  dawali  jedne  tylko 
posługę,  lub  dwie,  stosownie  do  rozległości  posiadanego  gruntu.  Wię- 
ksza część  jednak  oceniając  niezależność  dziedziczną,  utrzymała  się  przy 
prawie  PoLskiem.  [)  Ten  przywilej  Hermana  służył  dla  dalszych  Prus, 
w  miarę  tego,  jak  wchodziły  do  składu  państwa  Krzyżackiego.  2)  Orygi- 
nał jego  zaginął;  ale  wstęp  wydanego  na  nowo  w  1278  przez  marszałka 
Konrada  Thiernberga  młodszego,  natenczas  wice -mistrza  prowincyonal- 
nego,  w  przekładzie  niemieckim  z  czternastego  wieku,  dochowuje  się 
w  Królewcu.  Oto  jest  jego  brzmienie:  3)  „Niegdyś  przewielebny  brat, 
szanownej  pamięci  Herman  Balck  prowineyał  Pruski,  nadając  swobody  dla 
wielu  z  rycerstwa  Polskiego,  opisał  je  w  przywilejach,  ogólnym  i  szcze- 
gólnych. Niestety,  w  kolei  czasów,  z  powodu  nieustannych  walk  z  po- 
ganami, które  się  codziennie  odnawiały,  kraj  cały  pustosząc,  ów  ogólny 
przywilej  zaginął.  Zkąd  poszło,  że  następcy  poległych  rycerzy,  mocno 
się  użalali  przed  nami  o  utratę  dawnych  wolności,  zatartych  w  pamięci 
ludzkiej,  o  co  się  równie  skarżyli  i  ci  z  pomiędzy  szlachty,  których  duch 
pobożności  do  naszego  kraju  przyprowadził.  Prosili  zatem  o  przychylne 
przypuszczenie  do  rzeczonych  swobód." 


1)  Voigt  VI.  608. 

2)  „Et  secundum  pacta  et  libertates,  quae  ipsis  tunc  dabantur,  al  i  i  Neophiti  postea 
regfcbantur**  Dusb.  III.  c.  14. 

3)  „Etwan  der  Ersame  Man  Bruder  Herma